Ale jednak nie, w pokoju obok płacze dziecko i ja też płaczę..
Ach.. Chciałbym kiedyś to poczuć..
W mojej głowie gmatwanina cd..
Nadal mnie męczą takie głupie myśli, że dziecko z komórki nie będzie moje.. Głupie myśli, że nie będzie podobne, nie będzie miało moich cech.. I że idziemy na łatwiznę, że adopcja komórki jest łatwiejsza ze względu na ludzi, którzy nigdy się o tym nie dowiedzą.. Przecież jak jest ciąża to musieliśmy je sami zmajstrować.. A do adopcji społecznej trzeba by było się przyznać.. Boję się ich ostrych języków.. Chyba dlatego, że na razie nie jestem na tyle silna żeby się temu wszystkiemu przeciwstawić, żeby stanąć w swojej obronie.. I w obronie dziecka.. I myślę, że nie pozbędę się takich uczuć dopóki transfer się nie uda.. Dopóki nie poczuję tej więzi.. Tego uczucia, które czułam dzisiaj rano, zaraz po przebudzeniu..
Byłam w klinice zapytać jak tam wygląda w naszej kolejce.. Embriolog trochę mnie dobił.. Kolejna procedura utrudniająca adopcję.. Kobieta, która odda komórki musi po pół roku, kiedy są one gotowe do adopcji ponownie powtórzyć badania na swój koszt.. I wiecie jeżeli nadal się stara to pewnie powtarza je co jakiś czas i je dostarczy.. Ale jak się udało to ostatnią rzeczą będąc w upragnionej ciąży na która chciałabym wydać kilka stówek to powtarzanie badan.. Dopiero po powtórzeniu badań przez dawczynię, zadzwonią do Nas, my powtarzamy badania jak jest wszystko w porządku to dopiero przystępują do rozmnażania komórek..
Zatem czekam.. Zastanawiam się nad równoczesnym pójściem do ośrodka adopcyjnego.. Chciałabym działać bo czuję, że nic nie robię, a powinnam!!! Ale usłyszałam ostatnio czy to nie jest oszukiwanie samej siebie.. I przyszłego dziecka.. Że powinnam się zdecydować RAZ na jeden kierunek i w tym kierunku dążyć.. Nie zgadzam się z tym, ale ta myśl mnie męczy.. Chyba na prawdę nie umiem zdecydować.. Motam się i tyle..
Poukładałam sobie trochę w głowie ostatnie tematy.. Trochę jeszcze muszę poukładać.. Jak sama siebie zrozumiem, naskrobię więcej:)
Odkryłam kilka dni temu o co właściwie mi chodzi z tym podobieństwem w przypadku adopcji komórki.. Przyszła do pracy ostatnio koleżanka, która jest na macierzyńskim.. Wiadomo, że wszyscy dopadli do wózka.. ochy i achy.. I się zaczęło, a do kogo maleństwo jest podobne.. Ruszyli nie tylko rodziców i dziadków, ale również pra dziadków i całą wodę po kisielu.. Ja się boję chyba czegoś takiego, że nie wiem jak się zachować.. Boję się pytań skąd, co i jak.. Boję się siebie i swoich reakcji.. Żebym się nie popłakała albo coś.. Boję się swojej słabości psychicznej.. Bo co do codziennego życia tylko w relacji ja-dziecko to się tego nie boję.. Wiem, że czasem jest tak, że dzieci podobne są zupełnie do nikogo i to rozumiem.. Słyszałam też, że dzieci upodobniają się do rodziców, ale trochę w to nie wierzę.. Charakterem może i tak, ale wyglądem no raczej nie.. Nikt mi nie powie, że słodkiej blondynce zciemnieją włosy do kruczoczarnych bo adopcyjna mama tak wygląda..
Nie wiem czy pisałam, ale ostatnio z psychologiem rozmawiałam o tym, że wiele moich obaw wynika z mojego braku pewności siebie w tym wąskim zakresie.. Czuje się wybrakowaną kobietą, czuję się gorsza od tych menelówek.. Miałam pracować nad tym, żeby jak zobaczę, poczuję taką sytuację, spróbować powiedzieć sobie, ze jej jedynym osiągnięciem jest dziecko, a ja mam wiele innych, dobrych cech, wiele innych osiągnięć na innych polach.. Oczywiście żadna pijana panna z dzieckiem ostatnio nie nasunęła mi się przed oczy.. Zatem w głowie niby ogarnięte.. Jednak czy działa w prawdziwym życiu to nie wiem..
I ostatni temat.. Adpocja.. Cały czas o tym myślę.. Chciałabym rozpocząć procedurę i równocześnie czekać na komórkę.. Boję się po prostu, że ucieknie nam czas na czekaniu, że potem nam powiedzą, ze jesteśmy za starzy, że nie dadzą nam noworodka, a G. boi się starszego dziecka, dla mnie ramy czasowe są bardzo krótkie, maks do końca roku.. Ja jestem niecierpliwa, mój charakter chce działań.. Czuję, że czas ucieka mi przez palce, a ja nic nie robię, marnuje go.. G. jest o wiele bardziej cierpliwy.. On dałby radę czekać 3 lata!!!! Boże skąd on ma tyle cierpliwości i sił? Nie może się trochę podzielić?
Podsumowując ten temat na razie nic się nie zmienia.. Ja nadal się modlę, żeby zadzwonili.. Zmieniłam tylko nazwę miesiąca, maj już mija, modlę się o czerwiec, a czytając pamiętnik zizi i jej drogę po adopcję jeszcze bardziej boję się świrów, które pracują w ośrodku adopcyjnym..
Bardzo boję się wizyty, co powiedzą i jakie szanse nam dają.. Mój organizm sypie się coraz bardziej.. Od operacji miałam jeden normalny cykl, reszta dwukrotnie wydłużona.. Obecny ma już grubo ponad 50 dni..
Boże pragnę, aby to dziecko, które jest tak blisko Nas, przyszło do Nas naprawdę.. Zagościło w Naszym domu.. Abyśmy mogli nazywać się rodziną..
Ogólnie to mam dzisiaj kiepski dzień.. Kombinowaliśmy z G. jak i co z kasą i tak mnie naszło na płacz.. Takie jakieś głupie poczucie, że to wszystko przeze mnie, że to ja mam taaaaaakie problemy.. Wiem, że on tak nie myśli, ale ja od czasu do czasu tak.. Tak bardzo chciałabym, żeby wszystko się poukładało.. I kasa i nasza sytuacja.. Tak bardzo lubię mieć wszystko pookładane..
Z wizyty.. Jest lepiej, progesteron niski.. Mój kochany jajnik nadal walczy i widać jakieś pęcherzyki, ale doktor stwierdził, że są mniej szkodliwe niż wcześniej.. I czekamy!! Jeżeli tylko będzie dawczyni zadzwonią i zaczynają przygotowywać mnie do transferu Oby tylko komórki ładnie się zapładniały..
Miałam super dzień, ale oczywiście coś musiało się posypać.. Kłótnia z G. nawet nie wiem o co..
Wiadomość wyedytowana przez autora 18 października 2017, 09:58
I mam ostatnio nerwobóle.. Ostatni raz tak często miałam je w liceum.. Mam wrażenie jakby im się pomyliło.. Teraz u mnie psychicznie jest w miarę, a one mnie nawiedzaja.. Albo dopiero teraz organizm odreagowuje..
Z magnezem spróbuję od tabletek.. Nigdy nie miałam żadnych skurczy, nawet o tym nie pomyślałam..
Poza tym dzwonili z kliniki.. Zamrozili dwa zarodki.. Z nieogarnięcia nawet nie zapytałam jakiej klasy..
Całego Twojego pamiętnika nie nadrobię... w historii wyczytałam, że pozostaje CI tylko invitro? Dlaczego?
Całego Twojego pamiętnika nie nadrobię... w historii wyczytałam, że pozostaje CI tylko invitro? Dlaczego?
Całego Twojego pamiętnika nie nadrobię... w historii wyczytałam, że pozostaje CI tylko invitro? Dlaczego?
Całego Twojego pamiętnika nie nadrobię... w historii wyczytałam, że pozostaje CI tylko invitro? Dlaczego?
Całego Twojego pamiętnika nie nadrobię... w historii wyczytałam, że pozostaje CI tylko invitro? Dlaczego?
Te sinusoidy uczuć są okropne. Żyj swoim torem, a telefon wreszcie zadzwoni zobaczysz, ułoży się. Nie myśl o tym, przynajmniej staraj się, żeby to oczekiwanie nie było kwintesencją życia. Wytrwasz i czekanie będzie wynagrodzone :)