Moje marzenia, że uda się wystymulować moje komórki zabił wynik AMH.. 0,129:(
Ale tak jak postanowiłam nie załamuję się.. Wierzę, że Bóg ma dla mnie plan i tak właśnie miało być.. Oczywiście na widok wyniku pojawiły się łezki w oczach, ale szybko się ogarnęłam.. Napisałam już do profesora, że decydujemy się na komórkę dawczyni.. Mam przyjść na jakieś badania.. Podejrzewam, że dobór komórki tak, żeby była jak najbardziej podobna do mnie genetycznie..
Postanowiłam traktować to tak jak napisała jedna z Was.. Jest to adopcja komórki.. Przynajmniej G. będzie miał genetycznie swoje dziecko.. Skoro jest dla Nas do zaakceptowania adopcja dziecka, to dlaczego komórka miałby być gorsza?... inna?
Poza tym śmiejemy się z mamą, że mówi się, że pewne cechy wyssało się z mlekiem matki.. U Nas właśnie tak będzie!!!
Byłam dzisiaj w szpitalu.. W sumie tylko na chwilę, bo skierowali mnie do pani embriolog.. Wyjaśniła mi, że na chwilę obecną nie mają żadnych komórek.. Jest jakaś kolejka oczekujących, możemy się do niej dopisać i tym samym "zarezerwować" komórki.. Powiedziała mi o milionach spraw, które mamy do przemyślenia, mamy wypełnić formularz, zrobić kolejny milion badań, które notabene już robiliśmy, ale są ważne trzy miesiące.. I mamy czekać na telefon.. Komórki mogą pojawić się za kilka dni, tygodni.. Nie zapytałam jaki najdłuższy termin przewiduje.. Cieszę się, że ją spotkałam wyjaśniła mi kilka spraw, miała czas, rozwiała kilka moich wątpliwości.. Zwłaszcza tych finansowych.. Jedna ze spraw nad, która mamy się zastanowić to co zrobimy z zarodkami, które zostaną jak się Nam uda.. Bo już na początku musimy to określić.. Zapytałam czy są pary, które decydują się na zarodki.. Jej odpowiedź mnie przeraziła.. W tej kolejce jest jeszcze więcej oczekujących niż na same komórki.. Przeraża mnie skala problemu niepłodności, bezpłodności, która jest tematem tabu, o której nikt nie mówi.. Może nie czułabym się tak bardzo samotna, gdybym wiedziała ile tysięcy Nas jest..
Idąc do szpitala w modlitwie dziękowałam Bogu, że są kobiety, które ofiarują drugim kobietom swoje komórki.. Rozumieją ból, takich kobiet jak ja, które z niewiadomych przyczyn mają schorzenia takie lub inne.. I kiedy usłyszałam, że tych komórek jednak nie ma poczułam jakbym dostała w twarz.. Miałam takie piękne marzenia, że to już tak blisko.. A jednak wcale nie blisko.. Nic w moim życiu jak starania nie uczyło mnie tak bardzo cierpliwości i nie wycisnęło ze mnie tylu łez.. Bo oczywiście po wyjściu się popłakałam.. W ogóle od kilku dni jestem płaczliwa jak nigdy.. Nie ogarniam siebie.. Płaczę nawet na jakiś głupich reklamach czy programach typu "szpital"... I niestety, nie nie jestem w ciąży!! Czuję się dzisiaj gorsza, wybrakowana i w ogóle wokół mnie wszystkie złe emocje jakie tylko przeżywałam.. I znów się poryczałam..
A tak bardzo bym chciała.. Nadal marzę i modlę się o Boży cud, bez ivf.. Kretynka bez jajnika, z drugim mega malutkim i poplątanym jajowodem liczy, że się uda naturalnie.. Cóż, będę kretynką..
Męczy mnie myśl czy dawczyni ma mieć taką samą grupę krwi co ja czy może mieć inną.. Niesie to za sobą wiele konsekwencji.. Łatwiej byłoby gdyby miała tą samą grupę.. Jednak to może wydłużyć oczekiwanie..
W Polsce takie banki ulokowane są przy osrodkach leczenia nieplodnosci i prowadzących procedurę ivf.. Z tego co mi wiadomo dawczynie komórek to zazwyczaj kobiety, ktore starały się o swoje malenstwo i bardzo dobrze zareagowały na stymulację.. Pobrano od nich więcej niż 9 komórek.. Zgodnie z polskimi przepisami tylko 6 mozna zapłodnić, co z resztą decyduje kobieta.. Może zamrozić "na później" albo oddać takim parom jak my..
W naszym ośrodku określamy moje cechy wyglądu: wzrost,kolor oczu,włosów,typ budowy i na tej podstawie ośrodek wybiera najpodobniejszą dawczynię.. Mamy również określić czy dawczyni ma mieć taką samą grupę krwi.. Ponoć nie ma to wpływu na ewentualmą ciàżę.. Wydłuża lub skraca czas oczekiwania..
Czytałam również o ośrodkach w których sami wybieramy dawczynię, jednak podane o niej informacje niczym się nie różnią od tych które podajemy w obecnym ośrodku.. W ośrodkach tych nie ma również kolejki,ale cena jest dwa razy taka jak u Nas,a to już dla Nas blokada..
Dawczynie są przebadane pod względem genetycznym, wirusologicznym itp...
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 czerwca 2016, 11:33
Wczoraj oddałam komplet dokumentów.. Ważne decyzje podjęte, trudne rozmowy przeprowadzone.. Zapytałam Pani embriolog ile możemy czekać, powiedziała, że to nigdy nie wiadomo, czasem w kilka dni mają kilka dawczyń, a czasem kilka miesięcy nic.. Powiedziała, żeby się nastawić na czekanie.. Nawet pół roku.. Z jednej strony się cieszę, poukładam sobie wszystko w głowie, na spokojnie, bo niby jestem pewna i zdecydowana, ale jednak głupie myśli się pałętają.. Co jak dziecko będzie chore, czy moja miłość nie będzie inna, czy wtedy nie zwątpię w nasze decyzje.. Byłam w ostatnią niedzielę w kościele, ksiądz bardzo fajnie mówił o życiu, żeby zaufać Bogu i uwierzyć w to, że On ma plan.. Nie zawsze taki o jakim marzyliśmy, ale nie znaczy, że gorszy.. Mamy się modlić za nasze marzenia i ze spokojem przyjmować to jak układa się życie.. Tak właśnie będę próbować.. Co do modlitwy mówił o nowennie do jakiegoś świętego.. Postanowiłam, że jak tylko w pracy zakończy się gorący okres zacznę nowennę pompejańską.. Nie chce zaczynać teraz kiedy wiem, że mogę nie skończyć.. Co do pracy to odmówiłam kilku dodatkowych zajęć i delegacji.. Chcę odpocząć, trudno pieniądze przydałby się, ale ja czuję się tak zmarnowana, że boje się, że padnę.. Ostatni rok to pasmo złych diagnoz, gonitwy i stresu.. Muszę się zregenerować..
Została mi do zrobienia chlamydia metodą PCR (wymaz z pochwy), cytologia i badanie czystości pochwy, ale czekam bo jakieś plamienie mi się przypałętało.. Mam nadzieję, że za moment minie, a nie tak jak to czasem u mnie bywa zostanie ze mną na miesiąc.. G. jest umówiony na oddanie materiału do mrożenia.. Przeraziły mnie tylko ceny, ja za badania z krwi zapłaciłam już 150zł, zostały jeszcze inne za minimum 250zł i G. mrożenie z badaniem 520zł, mam nadzieję, że chociaż wynik badania zobaczę i badania z krwi 100zł..
Spotkałam dzisiaj koleżankę.. W ciąży.. Niby wiedziałam, ale jak zobaczyłam to nie mogłam oderwać wzroku od jej brzucha.. Tak bardzo o takim marzę..
Zapomniałam napisać o zmianach prawnych które wchodzą o 1 listopada.. Teraz dawczyni może oddać komórki "świeże" i mrożone.. Za jakiś czas będzie można adoptować tylko komórki mrożone, które odbyły kwarantanne co najmniej 180 dni.. Równa się to z tym, że skuteczność będzie mniejsza, bo jak wiemy nie wszystkie komórki przeżyją rozmrożenie..
Czy aż tak po mnie widać, że marzę o dziecku? Spotkałam znajomą na ulicy i ni z gruszki ni z pietruszki wywaliła do mnie czy się zastanawialiśmy nad inseminacją bo tyle czasu i nic.. A ja nigdy jej nie powiedziałam nic na temat naszych starań, to taka znajoma twarz, od tyle.. Nic nie odpowiedziałam bo byłam w szoku.. A ona pogadała chwilę, pożegnała się i poszła..
Wczoraj zrobiliśmy resztę badań.. Mam nadzieję, że wszytko będzie dobrze bo babka, która pobierała wymazy sprawiała wrażenie, że nie wie co robić.. Wkurzę się jak się okaże, że przez jej błąd badania trzeba powtórzyć..
I teraz zostaje czekać na telefon..
mam zły dzień.. wszystko mnie boli.. humor kiepski.. najchętniej bym płakała.. może boję się jakie wieści przyniesie mi G..
Dziś 15
I tak jakoś owulki nie widać.. Przynajmniej tempka nadal nisko.. Jak nie pojawi się za dzień, dwa to będzie bezowulacyjny albo jakiś tasiemiec na niepękniętym jaju:( w sumie śluz był całkiem ładny.. Dziś nie ma żadnego, ale jak poprzedni cykl był wzorcowy to ten przecież nie może być.. Nie u mnie:(
Wczorajszy dzień miałam straszny, nie dość, że migrena i jakieś przeziębienie jakby mnie brało to jeszcze humor do d... Ale wiem dlaczego.. G. spotykał się ze znajomymi, którzy rozmnażają się jak króliki, nie licząc się z warunkami w domu, pracą i tym co dziecku zagwarantują, nie mówiąc już o tym, że w ciąży to trzeba być miss najszczuplejszą i warto się odchudzać bo potem łatwiej kilogramy zrzucić.. I cały dzień mnie to męczyło.. Bałam się, że wróci i powie mi o kolejnej ciąży.. Każda jest dla mnie ogromnym ciosem.. Najbardziej dlatego, że my się już staraliśmy, kiedy ona na imprezach dawała na prawo i lewo.. I teraz ma dzieci, a my nadal się staramy.. Kiedy tylko o nich myślę mam w sobie tyle jadu, zawiści, zazdrości i innych złych emocji.. Ale co gorsza myślę o sobie jak o wybrakowanej, gorszej.. Wczoraj podczas modlitwy poryczałam się tak, że nie mogłam się uspokoić... Chyba nigdy nie zrozumiem tego świata..
Dziś już lepiej.. G. nic nie powiedział, ja nie zapytałam.. Pewnie zawsze będą co jakiś czas wracały do mnie myśli, że jestem gorsza.. Ważne, żebym umiała powiedzieć sobie tak jak dziś, że to nie prawda.. Świat nie jest sprawiedliwy i muszę się z tym pogodzić lub ewentualnie przyjąć to, że tak jest.. Jestem niepłodna lub nawet bezpłodna.. Może kiedyś odważę się mówić o tym głośno..
Może organizm jednak się zlitował i postanowił, że pozwoli łudzić się, że owulka była.. Tempka dwa dni wyższa, jak jutro będzie wysoko to program zapewne zaznaczy owulację.. Ciekawe tylko czy była czy to znów zabawa w kotka i myszkę i jajo nie pękło.. Ale nie dowiem się, nie chodzę na monitoring..
Dziewczyny, co do poprzedniego wpisu to wiem, że jestem wspaniałą kobietą.. Dla niektórych osób jestem całym światem:) myślę, że każda z Nas ma czasem gorsze dni i nie wierzę, że żadnej z Was nigdy nie pojawiły się myśli, że jest gorsza, wybrakowana itd.. U mnie jest coraz lepiej, takie myśli pojawiają się coraz rzadziej, coraz łatwiej mi je odpędzić.. Ostatnio też coraz częściej słyszę, że Bóg daje Nam tylko taki krzyż jaki jesteśmy w stanie udźwignąć.. Na początku to mnie denerwowało.. Ale teraz sobie z tego żartuję, że szkoda, że nie są ze mnie jakieś miękkie kluchy bo dawno byłabym w tej upragnionej ciąży, a że jestem twarda, zawzięta itd to doczekać się nie mogę staram się ostatnio każdą złą myśl przeformułowywać na pozytywną.. Mam nadzieję, że mi wychodzi..
A z cyklu przeformułowań to czytałam ostatnio forum o ivf i dawcach komórek, zarodków.. Pojawił się tam temat o którym też ostatnio myślę.. Co jeżeli nasze dziecko zrodzone z komórki dawcy zakocha się w dziecku tej właśnie dawczyni.. Co jeżeli będą chcieli się związać, nieświadomi swojego pokrewieństwa i ich dzieci będą chore.. Myślałam o tym już wcześniej, po przeczytaniu forum od kilku dni myśli znów są ze mną.. I pomyślałam tak: prawda istnieje takie ryzyko, ale nie mam na nie wpływu, pozostaje mi tylko prosić Boga, żeby do tego nie dopuścił.. A poza tym istnieje takie zagrożenie w każdej opcji możliwej dla Nas.. Bo zarówno nasze dziecko może spotkać rodzeństwo przy dawcy komórki jak i przy adopcji.. Zatem nie mam zamiaru się tym martwić.. Nie mogę z tym nic zrobić..
Kolejne z cyklu przeformułowań z nutką żartu: Jestem rekordzistką ovu.. Sprawdziłam dzisiaj i mam najdłuższy pamiętnik.. 13 stron! Ha, żadna nie ma takiej nadprodukcji jak ja;)
Chociaż wiadomo, że wolałabym być na fiolecie:)
Ostatnio wzięło mnie zwątpienie czy dobrze robię, że tak łatwo się poddaliśmy.. Że może powinniśmy starać się stymulować jednak mnie.. Dlatego wraz z nowym cyklem pójdę zrobić sobie AMH, niech wynik po raz kolejny strzeli mnie w twarz.. Może wtedy zwątpienie odejdzie.. Może głowa zrozumie..
Poza tym tyyyyyyyle pracy, taaaaaaaaaaaka zmęczona i taaaaaaaaaaaki ból głowy, ta pogoda mnie wykończy.. Ale jeszcze trochę ponad tydzień i urlop, a potem w pracy luz, także będzie ok:)
Dziękuję dziewczyny za wsparcie.. Jesteście nieocenione:) ja chyba mam taki trochę charakter, że muszę przekonać się tysiąc razy, żeby być pewną, że wszystko jest dobrze, że decyzja jest dobra.. Macie rację, nadal się staramy, tylko inaczej niż większość.. Ale inaczej nie znaczy gorzej:) Badanie AMH zrobię właśnie po to, by utwierdził mnie w tym przekonaniu..
Zanurzam się dalej w pracy bo chce się wyrobić do meczu
Tempka zaczęła delikatnie spadać.. Znaczy, że @ już blisko..
Wczoraj oddałam komplet badań na biorcę komórki.. Mam skontaktować się z lekarzem bo jakieś bakterie są podwyższone i mam się dowiedzieć czy mam powtórzyć za jakiś czas czy lekarz podejmie decyzję o leczeniu.. Pani powiedziała, że liczba oczekujących nie uległa zmianie.. Nadal czekamy.. Cierpliwości gdzie jesteś?
Zadzwonili dzisiaj rano, że jest dla nas dawczyni.. Liczba pobranych komórek do 9.. Po kilku godzinach pani poinformowała, że tylko 3 są dojrzałe, z czego jedna na 90% umrze bo jest słabiutka i czy zapładniać chociaż te dwie.. Zgodziliśmy się..
Proszę o modlitwę, za nasze komórki, żeby przeżyły, były dzielne i walczyły i za parę, która ofiarowała nam ten wspaniały dar..
Kilka dni marzeń zakończone.. Komórki nawet się nie zapłodniły:( oocyty miały ciałka kierunkowe, ale nie powstały przedjądrza.. Czasem tak jest, że nie dochodzi do zapłodnienia, skuteczność to 70%.. W naszym zero.. Kilka trudnych dni przede mną..
Badania.. Zwariowany dzień.. Mega migrena
Tak jak myślałam dzień, w którym dowiedziałam się, że nasze komórki nawet się nie zapłodniły, przepłakałam.. Nigdy tak nie płakałam.. Jeszcze nigdy nie było mi tak trudno z tym wszystkim się pogodzić.. Być może dlatego, że wcześniej takie informacje trafiały do mnie jak byłam wśród ludzi i było mi wstyd płakać na oddziale czy ulicy.. Tym razem byłam sama w domu, cały długi dzień płakałam.. Płakałam patrząc w telewizor, płakałam podlewając kwiatki na ogrodzie, płakałam rozmawiając z mamą.. I w geście rozpaczy spojrzałam na ośrodki adopcyjne.. Obserwując strony płakałam trzy razy bardziej.. Byłam załamana.. Każde rozwiązanie wydawało mi się beznadziejną opcją.. Najtrudniejsza była modlitwa.. Dziś jest lepiej.. Życie płynie dalej.. Poukładałam to wszystko w głowie.. Mam plan, ale o tym później.. Za dużo pisania..
Wczoraj wydarzyło się coś co mnie bardzo zmartwiło.. G. popłynął z alkoholem i jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie.. Niestety upojenie było na smutno.. Krzyczał, że nie zasługuje na to co jest, ze jestem dobrym człowiekiem, że nie daje rady z tym wszystkim, ze już nie ma sił i tak naprawdę wcale nie jest taki twardy jak zawsze udaje przede mną.. Oczywiście płakałam słuchając tego wszystkiego.. Ale wiem też, że on przeżywa dokładnie te same uczucia co ja.. Zaproponowałam dzisiaj psychologa, że jak nie chce ze mną to możemy osobno.. Oczywiście dzisiaj jest dobrze, potrzebował "zresetować się" i nie potrzebuje pomocy.. Banan od ucha do ucha.. A ja patrze na niego z ogromnym niepokojem..
Czytałam forum o ivf i kościele/wierze.. Nie chcę się tam udzielać, bo mam wrażenie, że każdy wpis budzi ogromną wojnę, bezsensowną dyskusję.. A tego zupełnie nie potrzebuję.. Jestem wierząca, G. deklaruje, że nie.. Miałam wiele zwątpień w tym temacie.. Były chwile, gdzie w ogóle nie umiałam się modlić.. Taki trochę bunt, nie mogę mieć dziecka to nie licz na modlitwę.. Ten czas już za mną.. Obecnie dojrzałam do etapu codziennej rozmowy i podziękowania za to co mam.. A tak naprawdę mam wszystko poza dzieckiem.. No może kasy czasem brakuje, ale raz lepiej raz gorzej, zupełnie narzekać nie mogę czuję, ze się doczekamy.. Może adoptowanego, ale to będzie nasze dziecko.. Musze tylko czekać..
Modlitwa ostatnio jest dla nie uspokojeniem.. Modle się coraz częściej.. Tak jak postanowiłam zaczęłam nowennę pompejańską.. Jestem już na 12 dniu części błagalnej.. Czasem pomodlić się jest bardzo trudno.. Bardzo rzadko modliłam się konkretna modlitwą, raczej rozmową.. Chciałabym, żeby udało mi się zakończyć nowennę.. Wytrwać.. Wczoraj pomyślałam też, że może jak zakończę, to pomodliłabym się za ciocię, która jest bardzo chora.. Zobaczę.. Na razie pierwsza nowenna w wiadomej intencji..
Nasze starania budzą we mnie dużo złych uczuć.. odczuć niesprawiedliwości, bólu.. Ale staram się również dostrzegać, że przyniosły coś dobrego.. Nasz związek jest silniejszy, a moja wiara pełniejsza..
A druga sprawa która mnie wkurza to fakt, że lekarz mi nie zaleca intensywnych ćwiczeń.. A zawsze byłam bardzo aktywna, zgrabna i wysportowana.. A teraz niby ćwiczę, ale dużo mniej z myślą z tyłu głowy, że nie powinnam zbyt intensywnie i niby nie przytyłam, ale czuję, że moje ciało jest inne, ja czuję się nieatrakcyjna, gorsza.. Zaczęłam mieć kompleksy.. A jak widzę dziewczyny szczupłe i wysportowane to płakać mi się chce i czuje się jeszcze gorzej.. Zawsze mówiłam, że jak ktoś się źle czuje w swoim ciele to powinien coś z tym zrobić.. I tym oto sposobem zapętliłam się sama:'( chcę a nie mogę:'(
Okropny dzień.. Jutro będzie lepiej.. Kiedyś musi być dobrze.. A chwilowo:'(
Wiadomość wyedytowana przez autora 31 lipca 2016, 22:10
Przeglądałam ostatnio mój pamiętnik i stwierdziłam, ze jest w nim jak w kalejdoskopie, na huśtawce czy może jeszcze inaczej, jak kto woli, ale pozytywne wpisy, przeplatają się ze smutami.. Ponoć to normalne..
Dziś zatem będzie na wesoło:)
Po ostatnim wpisie postanowiłam, że nie mam w dupie starań, ale nie będę odbierać sobie tego co lubię.. Myślę, że mój profesor trochę przesadza z tym wysiłkiem fizycznym.. Zawsze byłam aktywna fizycznie i wszystko funkcjonowało jak najlepiej.. mam wrażenie, że właśnie ta zmiana na brak aktywności czy jej duże ograniczenie gorzej na mnie wpływa.. mam czasami wrażenie, że lekarze nie rozumieją takich osób jak ja.. Kurde jestem nadpobudliwa i jak tego nie rozładuje powoduje to u mnie frustrację.. Nie zamierzam pokonywać rekordów świata, ba nie mam nawet zamiaru pokonywać własnych rekordów.. Poszłam pobiegać, dzień przerwy, joga, potem znów bieganie.. Jak jestem zmęczona to staję, maszeruję, rozciągam się.. I tym oto sposobem humor lepszy:) a w weekend G. zrobił mi niespodziankę i zrobiliśmy sobie nasze mini wakacje.. Już dawno nie mieliśmy czasu tylko dla siebie.. Spędziliśmy go mega aktywnie.. Endorfiny w zeszłym tygodniu wydzieliły się na pewno, dając kopa na cały nadchodzący tydzień.. Mam zamiar pobiegać, przynajmniej dwa razy:)
I znalazłam czterolistną koniczynę, pierwszy raz w życiu.. Mój mały symbol szczęścia:)Kiedyś musi być dobrze.. Musi.. Musi.. Musi..
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 sierpnia 2016, 13:45
Podziwiam Cię, nie łatwa decyzja. Oby wszystko się ułożyło. Jakbym mogła to bym Ci troche oddała mojego amh... badz dzielna. pozdrawiam
Uf... decyzja odważna, jeśli tak zdecydowaliście to niech wszystko układa się po Waszej myśli :) ps natknęłaś się kiedyś na pamiętnik o nicku Kotlet? Też miała niskie AMH, a jednak... Także wiara czyni cuda, być może i u Was tak też się stanie.
Mam nadzieje, ze w koncu Wam sie uda. Bardzo trzymam kciuki a decyzja wedlug mnie wspaniala bo daje nadzieje
Jeżeli to jest jedyne rozwiązanie to zobaczysz jak będziesz w ciazy ze nie będziesz myslala ze to komórka od innej osoby...to Ty będziesz widziała na usg jak rośnie w Tobie Wasze dziecko a jak poczujesz ruchy to będziesz plakac z radości :) będzie dobrze :) wspieram :*
Uważam, że słuszna i odważna decyzja, jak będziesz miała pod sercem dzieciątko, to nie będziesz myślała o tym, że to obca komórka jajowa, bo to Ty je urodzisz, wychowasz i będziesz kochać. Popieram całym serduchem i wierzę, że się Wam uda :*