Na dodatek myślałam że ceny chociaż trochę spadną z uwagi na last minute, a teraz za last minute all inclusive musielibyśmy zapłacić prawie 2000 zł... Wszystko jest nie tak. Nic się nie układa
Myślałam że dziś nie wstanę na 1 zm. Spałam na czuja. W ogóle mam ostatnio problemy ze snem, za dużo myśli w głowie i nie potrafię tego wyłączyć.
Ostatnio mam niemoc w związku ze staraniami. W Przyszlym miesiącu i tak robię przerwę od temperatury bo jeśli wyskoczymy na tego lasta do Grecji to mierzenie będzie bez sensu. Owulacja i tak jest między 15 a 20 dc więc ogarnę to bez termometru.
Dzisiejsza noc była bez męża w łóżku bo wygonilam go do drugiego pokoju. Zachciało mi się w nocy pić, on jeszcze siedział przed tv. Wchodzę do kuchni a on stoi w oknie i pali papierosa... Byłam zła. Dalej jestem.
Ide dziś do teścia bo kupił sobie nowy telefon i prosił mnie o pomoc bym mu ustawiła itd. Z tym problemu nie będzie bo też mam huaweia ale jak będę musiała mu wszystko tłumaczyć to chyba zejdę. Mi samej zajęło trochę czasu ogarnięcie tego telefonu. Różnica wieku między nami to jakieś 30 lat. Zapowiada się ciekawe popołudnie.
Panienskie na początku sierpnia więc kamień spadł mi z serca.
Last Minute do Grecji około 2300. Niech te ceny już nie rosną!!!
Dni uciekają mi przez palce. Już teraz wiem że mój super ambitny plan na lipiec umarł śmiercią naturalną. Nie mam chęci na nic. Leżałabym w łóżku cały dzień, pogoda za oknem przyprawia o gęsią skórkę brrr...
Możliwe że za miesiąc będę już na wakacjach, mąż tylko o tym nawija, nie może się doczekać. A ja jakoś straciłam chęci. I wiem że gdybym była szczupłejsza o 5-6 kg to bardziej bym się tym jarała. Ale nie mam ochoty zwlec się z łóżka, by pobiegać, posprzątać, iść na siłkę. Dziś to nawet pocieszałam się m&m'sami.
Cieszę się że jeszcze nie jestem po owulacji bo wtedy zawsze mnie nosi i zachowuje się jak nienormalna. Mierzenie temperatury rano, wieczorem, doszukiwanie się wyższych wartości. Totalny bzik.
Koleżanka z pracy którą była mi najbliższa złożyła dziś wypowiedzenie. Pewnie zatrudnia kogoś nowego i będę go musiała podszkolić. Nie lubię tego robić... Zawsze nowe osoby coś psują, boją się zapytać a później są tylko problemy.
A ja lubię mieć spokój.
Wczoraj odebraliśmy wyniki nasienia męża. Morfologia 0%. Ani jeden plemnik nie jest dobrze zbudowany moje pierwsze odczucie: w końcu wiemy co jest nie tak. Przez około godzinę musiałam przekonywać męża że to nie jest wyrok. Ze możemy stuningowac jego plemniki i będzie dobrze. Na razie jest ciężko. Staram się go wspierać ale widzę jak go to boli. Wynik miał być formalnościa że u niego wszystko super. Okazało się zupełnie inaczej.
W związku z powyższym kończę mierzenie temperatury, przestaje pić Inofolic i łykać kwas foliowy. Wrócę do suplementacji ale teraz nie ma to większego sensu. Z uwagi na intensywny sierpień i wrzesień walkę o rycerzy zaczynamy w październiku.
Dostaliśmy od znajomych mieszankę Ojca Sroki i nie wiem czy jest sens ja pić teraz. Chyba z tym też zaczekamy.
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/bfff0d8d5544.jpg
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/36ac5f9ba967.jpg
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2018, 18:39
@ przyszła wyjątkowo punktualnie z czego się niezmiernie cieszę bo dziś już 3dc więc pewnie jeszcze dwa dni i będę się w pełni cieszyć Greckim słońcem i kreteńskim piaskiem
Mąż tylko nawija o wakacjach. Cieszy się jak dziecko. Kryzys plemnikowy chwilowo zażegnany.
Zawiesilismy starania, na razie moja głowa odpoczywa. I dobrze mi z tym.
Termometr wylądował w kącie, seks nie jest mechaniczny nie myślę o dziecku bo wiem że na razie go nie będzie. Na wakacjach totalnie odpoczelismy. Z jednej strony tylko tydzień a z drugiej tesknilismy za naszym psiakiem. Kupiliśmy jej misia w Grecji żeby ją trochę udobruchac i się udało. Cieszyła się na nasz widok i od razu złapała misia w pyszczek i nie chciała puścić.
Same wakacje były super! Chociaż na początku trochę nas zatkało. Nie mamy zbytnio porównania bo to nasze drugie zagraniczne wakacje ale różnica kolosalna. W Hiszpanii było tak pięknie, może też euforia po ślubie nam się udzieliła ale hotel był cudny. Sama Catalonia też robiła efekt WOW! A Grecja zde zdowanie nas zaskoczyła. Oboje stwierdziliśmy że jest tu bieda. Dużo budynków zapuszczonych, ruiny (i nie mówię o zabytkach), widok z balkonu hotelowego na coś co chyba było domem a bardziej przypominało mi ogródek działkowy z wanną po środku. Pokój który miał być superior był w o wiele gorszym stanie niż standard w Hiszpanii czy Polsce. Na łóżku zawiodłam się najbardziej bo były to po prostu dwa zsuniete że sobą. Materac też nie dał odpocząć moim plecom i szczerze to rozkładana sofa w naszym mieszkaniu jest wygodniejsza.
Na plus zdecydowanie jedzenie, codziennie coś innego, w Hiszpanii co drugi dzień to samo i to bez szału.
Plaza w Hiszpanii też piękna i morze też robiło robotę. W Grecji za duży wiatr więc na plaży w celach wypoczynkowych byliśmy tylko dwa razy. Dobrze ze zabraliśmy buty do pływania bo byśmy chyba stopy tam zostawili.
W ogólnym rozrachunku Grecja wychodzi na plus, ale prędko tam nie wrócimy. Jest tyle pięknych miejsc do zobaczenia.
Mam nadzieję że za rok urlop będziemy już planować w trójkę
@ jak nie było tak nie ma. Ale wiem że i tak nic z tego nie będzie.
W końcu zostaliśmy działkowcami! Myśleliśmy o tym już 2 lata ale pasowała nam tylko jedna lokalizacja. I gdy już mieliśmy szukać gdzie indziej pojawiła się opcja Działka jest w stanie tragicznym z przeciekajaca altanka i 2 metry od teściów. Dla mnie to nie problem, że będą tak blisko. Mój mąż trochę panikował. Cena 1200 zł ale znajomi kupili ostatnio za ponad 3000 zł więc nasza to w cenie mega okazyjnej. W sobotę wybieramy się aby ją troszeczkę dopieścić bo jest tam mega dużo roboty! Pewnie kilka lat nam na to zejdzie. Ale nie spieszymy się z tym.
Na wszystko przyjdzie czas
Ostatnio znowu dopadło mnie przeziębienie i jak na razie nie odpuszcza. A miałam z mężem w tym tygodniu wrócić na siłownię. Znowu musimy to przesunąć o kolejny tydzień. Plecy mi wysiadaja, dwa tygodnie temu dopadła mnie rwa barkowa. Wiecznie coś...
W ciągu ostatnich 4 tygodni nasza działka zyskała nowe życie. Wlozylismy w to dużo czasu i serca, zrobimy ogrodzenie by nasz psiak nie musiał siedzieć na smyczy. Jestem z nas dumna, a w szczególności z mojego męża. W przyszłym roku chcemy postawić nowa altankę, mam nadzieję że fundusze na to pozwolą.
Standardowo jak to przystało na tą porę roku zaczynam mieć doła. Nie cierpię zimna, staje się z tego powodu nerwowa, narzekam zdecydowanie więcej niż zwykle. W mieszkaniu zimno, nie mamy motywacji do palenia w piecu, chciałabym by już zrobili te ogrzewanie! Pocieszam się faktem że za miesiąc będzie już po wszystkim - chyba.
Jutro jedziemy podpisać umowę na okna. Nie wyszło dużo bo 3200 z parapetami i montażem. Okna będą pewnie końcem listopada lub początkiem grudnia. Nie wiedziałam że są takie długie terminy. Myślałam że wszyscy wymieniają okna latem i wiosna bo ciepło. A tu takie zdziwienie. No trudno.
Na prawdę obawiam się mieszkania z tesciami. Tym bardziej że mój mąż ma z nimi różne relacje i więcej się kłócą niż żyją w zgodzie. Na początku tego roku liczyłam się z tym że remont będzie w sierpniu. A mamy już prawie połowę października. Dobrze ze ostatnie dni takie ciepłe. Myślę że 2 tygodnie i będziemy już mieć zakładane grzejniki w mieszkaniu. Zmykam do pracy... Jeszcze dwa dni i weekend.
Miałam naprawdę fajny odpoczynek od starań. Teraz instynkt znowu daje o sobie znać. Najgorsze jest to że ja sobie na prawdę nie potrafię wyobrazić że mamy dziecko. W sumie jak się bardzo postaram to może jakieś pojedyncze sceny ale nie widzę siebie w ciąży. Bardzo mnie to dobija od listopada wracam do suplementacji, a od grudnia/stycznia będę faszerowac męża. Bardzo bym chciała zostać mamą. Naprawdę bardzo...
Miewam różne dni, raz jest lepiej, raz gorzej. Potrafię nie zaglądać tutaj przez kilka dni, a innym razem sprawdzam kilkanaście razy dziennie czy są nowe wpisy do pamiętników.
Z mężem ostatnio też nie najlepiej, częste kłótnie, ehhhh... Szkoda gadać.
Pojechaliśmy też ostatnio do Leroy Merlin (lerła) po panele. A że mamy duży metraż w sypialni (ok. 22m2) to wyszło nas 1300 zł. Aha zapomniałabym o najważniejszym. Moj mąż ma w dupie jakie będziemy mieć panele w pokoju, jaki kolor ścian. Wszystko ja mam wybierać on tylko jest w sklepie od noszenia a w sklepie jest w stanie wytrzymać max. 15 minut. Tak więc kupiliśmy jeszcze farbę do sypialni i kuchni. Wyszło ponad 1600 zł. Mój super mąż na to że to chyba panele do całego mieszkania kupiliśmy... Żenada. Powiedziałam mu ze to akurat najtańsze panele które będziemy mieć w mieszkaniu. A za panele zapłaciliśmy niecałe 50 zł za m2. Były na promocji. Tańsze o 6 zł. Farba też z promocji. Dostałam przy jej zakupie 3 karty podarunkowe każda po 20 zł.
Nawet nie chce mi się komentować naszej ostatniej wizyty z Agata Meble. Weszliśmy, zobaczyliśmy jedne meble, mąż stwierdził że są ok i on takie chce. Nie chciał nawet oglądać kolejnych. Poszłam sama. Spacerowalam sobie godzinkę. Ale byłam zła bo chciałam wybrać je wspólnie. Później się pogodzilismy ale jednak musiał mnie wcześniej podkurwic.
Sytuacja z wczoraj. Gościu jest znowu chory czyli umierający na katar i kaszel. Postanowi wprowadzić własne leczenie, tj. Robił sobie drinki. Jak na mój gust wypił ok. 0,7 - sam. Oczywiście coś tam belkocze pod nosem, co 40 minut biega na fajeczke. Nie czuję do niego miłości gdy jest pijany. Każde jego słowo mnie tak wkurza że mam ochotę go zabić. W sumie sama wódka na niego działa w taki sposób że z inteligentnego człowieka staje się jakimś debilem dla którego 2 + 2 jest skomplikowanym działaniem matematycznym. Po piwie taki nie jest. Niby nie mam na co narzekać bo to chyba 5 w tym roku jego styczność z wódka ale działa to na mnie jak Płachta na byka. Jeszcze te fajki. A to nie ja mam problem z plemnikami.
Starania ruszają od lutego. Suplementacja od stycznia, lekarz nie wiem kiedy miał to sam załatwić. Ja od grudnia kwas foliowy, inofolic, wid. D. Od stycznia zioła ojca sroki. Coś tam jeszcze poczytam co temu mojemu burakowi dawać i co dla mnie byłoby odpowiednie.
Ps. Okna będą w ciągu 2 tygodni, grzejniki już mamy w mieszkaniu ale stoją w pokoju i czekają na podłączenie. Ekipa remontowa podobno w końcu łaskawie ma się pojawić za 2 tygodnie.
Czekam na @. Nie zapisałam sobie nigdzie daty ostatniej miesiączki. W piątek miałam plamienie i bolał mnie brzuch. Jednak nic się nie rozkrecilo. Tak więc czekam. W tym miesiącu zaczynamy suplementacje na własną rękę, a tak za 3-4 miesiące powtórzymy wyniki nasienia.
Moj plan na nas:
JA: Inofolic, Kwas foliowy, wit. D + K, Olej z wiesiołka, jakieś witaminy dla kobiet starających się o zajscie w ciążę, zioła ojca sroki
MĄŻ: Profertil, L-karnityna, Koenzym Q10, zioła ojca sroki.
Co z tego będzie? Czas pokaże.
Nie było mnie z uwagi na remont. Zaniedbalam także pamiętniki innych dziewczyn. Ale od grudnia do teraz mieliśmy bardzo ciężki okres. Wiele stresów, rozwód przynajmniej raz w tygodniu. Teraz jest już ok.
Odliczam dni do czerwca. Po prawie 10 latach będę nad polskim morzem. Nie moge się doczekać.
Długo czekałam na ten cykl. Z jednej strony czekam na szczęśliwe zakończenie a z drugiej pukam się w czoło z uwagi na moją naiwność. Ile razy myślałam że się uda? O dziecko z przerwami staramy się od września 2017. Nie wiem który to dokładnie cykl. W sumie czy to ma znaczenie? Chcę wierzyć w to że jesteśmy coraz bliżej spełnienia marzeń o powiększeniu rodziny. Ze ten 2019 rok będzie naszym. W tym cyklu nie mierze temperatury, nie ma to sensu. Najbliższe 3 miesiące na spontanie, z dużą ilością ♥️
Na kilka miesięcy dałam głowie odpocząć, a teraz gdy tylko nadszedł marzec znowu się katuje. Jakbym odbezpieczyła granat. Myślę o dziecku, że chce, że je pragnę, potrzebuję, zastanawiam się jak powiem mężowi, rodzinie, znajomym że jestem w ciąży. To jest straszne. Nie chcę znowu się zawieść, przeżywać kolejnych rozczarowań.
Uwielbiam ovu, cieszę się że tu trafiłam, ale są chwile gdy myślę że bez tego byłoby mi łatwiej. Nie wiedziałam o byciu w ciąży totalnie nic, teraz wiem tyle że się po prostu boję. Są dni takie jak ten, kiedy mam ochotę zaszyc się pod kołdrą i płakać. Nie jestem silna, nigdy nie byłam.