Zaczęliśmy suplementacje. Cieszę się bo na prawdę myślę że nam pomoże. Nie mówię od razu, będzie to pewnie kwestia kilku miesięcy. Ale wierzę że to da pozytywny efekt. Mój mąż stwierdzil że jestem słodka bo się tak cieszyłam jak rozpisywałam mu na kartce co i kiedy ma brać. Mam nadzieję że będzie pamiętał o braniu tabletek bo w innym wypadku trud pójdzie na marne.
Wciąż czekam na umowę na czas nieokreślony. Nie ma opcji bym jej nie dostała, ale nie cierpię czekać. Nie mam jednak wyjścia. W niedzielę idziemy na urodziny 8 latki. Super bo będzie tort. Kiepsko bo będzie sporo dzieci. 😢
@ już prawie nie ma co mnie niezmiernie cieszy. Suplementy kupione i skrupulatnie je bierzemy. Jestem dobrej myśli.
Dziś cały dzień spędziłam na sprzątaniu a to jeszcze nie koniec. Po remoncie ciągle coś wychodzi a połowa rzeczy wciąż nie ma swojego miejsca. Zaraz musze się ogarnąć bo jadę do sklepu w poszukiwaniu butów. A totalnie mi się nie chce... już połowa WEEKENDU... ehhh
Nic się nie układa. Mąż mnie doprowadza do... Szału. Jestem nim po prostu zmęczona i serdecznie mam go dość. Zeszły weekend na stracenie, najbliższy zapowiada się podobnie. Bierzemy te suple ale po co jak na jakiekolwiek ❤ nie mam ochoty.
Cała sytuacja starań zaczyna mnie dobijac, a on jeszcze dolewa oliwy do ognia. Ok, wiem że jestem niesprawiedliwa bo trzymam się kurczowo jednego wyniku nasienia na którym Morfologia wyszła 0%. Tak więc uważam że mógłby się nieco postarać dla nas dwojga. Ale oczywiście nie! Tableteczki ja zawsze muszę mu podać pod nos, zioła Ojca Sroki zrobić. Na weekend kilka piw musi być, i ja mu nie bronie, bo rozumiem że po tygodniu pracy fajnie wypić piwko, ale on nie zna umiaru. Była moja siostra z chłopakiem, musiał się nawalic i belkotac coś pod nosem. Później w ruch poszły fajeczki. To po co ja biegam po aptekach, szukam dla nas rozwiązania skoro on ma mnie w dupie?
Mówi że chce dziecka ale jego zachowanie temu przeczy. Na moja frustrację nakłada się też kilka innych rzeczy, bo gdy ja sprzatam mieszkanie on gra w fife lub ogląda tv. Tak wiem... Widziały gały co brały.
Jak u nas? Bez zmian. Pomimo pięknej pogody sobotę spędziłam w domu. Oglądałam jakiś film na netflixie, zjadłam kolacje, otworzyłam butelkę wina. Mąż spędza dzień w osobnym pokoju. Obraził się. Cudnie. O tym marzyłam...
Update: Butelka wina to najgorsze co mnie mogło dziś spotkać. Totalny dołek. Łzy same napływają do oczu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 marca 2019, 01:38
Skrupulatnie bierzemy witaminy, ostatnio pojawiły się też ❤. Nie nastawiam się na pozytywny finał. To była by abstrajacja. Mnie takie rzeczy nie spotykają. Pozytywnym aspektem mojego życia jest to że w piątek dostałam umowę na stałe tak więc nic oprócz tych piekielnych plemników nie stoi na przeszkodzie. Myślę że jeśli nic się nie wydarzy to w czerwcu powtórzymy wyniki nasienia. Mam nadzieję że coś ruszy. No i może w maju w innej klinice. Sama nie wiem, chce dobrze ale wiem że ten rok jest pełen wydatków i nie stać nas teraz na leczenie i inne badania. Więc ratujmy sie moja wiedza która zdobyłam od innych dziewczyn z OvuFriend. Trzymajcie kciuki
Dziś mam dzień piwa. No po prostu mam taką mega ochotę. Dobrze ze jeszcze nie dopadł mnie wisielczy humor przed @ ale wiadomo, wszystko przede mną. Miałam dzis poćwiczyć, ale wolałam siedzieć z psem w parku, później obiad, zakupy wpadli moi rodzice i wyszli po 20. Teraz skończyła się wspólna i po prostu nie wyszło. Jutro muszę!! Ciasto dochodzi mi w piekarniku więc nie mam wyjścia. Mąż mnie już pogania bym je pokroiła. No ale gorącego ciasta się nie da. Trudno musi zaczekać. Jutro już środa. Uff... 3 dni i weekend. Planujemy wolny czas spędzić wśród znajomych. Cieszę się i nie mogę doczekać.
"Cudowny dzień"
Rano obudziłam się ze zgaga i bólem brzucha, pewnie zawdzięczam to wczorajszemu jedzeniu gorącego ciasta które zresztą nie wyszło i nadaje się na śmietnik. W pracy cały czas byłam śpiąca a między 12 a 13 to już jakąś masakra była. Nie mogłam ustac. Z radością wróciłam do domu i wzięłam się z mężem za pizze. Sprawnie nam poszło, kilka chwil i już 2 pizze siedziały w rozgrzanym piekarniku. Ślinka mi ciekła, byłam taka głodna... No i wyciągając pizze z piekarnika wyslizgnela mi się i spadła na podłogę. Oczywiście spodem do góry. Chciało mi się płakać. Do tej pory chce. Obiadu nie zjadłam, spędziłam za to 15 minut na ogarnianiu tego armagedon. Aha. I poklociłam się z mężem. Cudowna środa. Co mnie jeszcze dziś czeka?
Jest poniedziałek. W piątek powinna być @. PMS objawił się na weekend, dziś mam totalny zjazd humoru i mocy. Nie mam ochoty totalnie na nic. Jest mi przykro, bo wiem że znowu się nie udało. Byłam na to gotowa, jednak to boli. Kolejny cykl stracony. Ehhh... 😢
Zaczynamy 12 cs. Okrutnie to brzmi. Te 12 cykli nie zleciało mi szybko. Zresztą mieliśmy przerwę w staraniach. Może nie każdy obfitował w armię serduszek, ale każdy był dla nas nadzieja. Niestety jak widać straconą. Przy każdym następnym mam nadzieję że to już ten ostatni. Teraz nie czuje nic. Przeżywa mnie jakaś pustka, wybrakowania, niespełnienia, mnóstwo negatywnych emocji. Ciężkich kilka dni przede mną.
Trochę mi zajęło poukładane sobie wszystkiego w głowie. Było we mnie dużo żalu, chodziłam spięta i nafochana co dość mocno odczuł mój mąż. Snułam się po domu, często czułam jak łzy same cisną mi się do oczu. Musiałam przetrawic na swój sposób tą 12 miesięczna klęskę.
Mąż jest już w trakcie 2 opakowania supli. W pierwszym miesiącu brał Fertilman Plus dawka 4 tabletek dziennie. Koszt około 170 zł w aptece. W tym miesiącu postawiliśmy ba Profertil z uwagi na dużo pozytywnych opinii, tylko 2 tabletki dziennie, cena 209 zł w drugiej aptece do której poszedł mąż. W pierwszej nie mieli, mogli sprowadzić na następny dzień w zwrotnej cenie 289 zł. Szok! Dobrze ze nie mieli, bo mojemu S. dałam tylko nazwę leku i wysłałam na miasto i on gdyby id niego chcieli nawet 400 zł to by kupił bo nie wiedział ile to może kosztować.
Dxis byliśmy na działce, spędziliśmy tam kilka godzin. Efekt jest taki że mam spalone plecy, około 20 mnie w ogóle odcielo, ból głowy i senność. Niedawno się obudziłam. Mega chciało mi się pić, głowa boli nadal, stawiam że to od tych spalonych pleców tak mnie zamiotło. W życiu bym nie powiedziała że słońce w kwietniu może mi tyle krzywdy zrobić.
Malo mam ostatnio czasu na Ovu a to z tego względu, że wciągnęłam się z mężem w działkę, i Netflixa. W zależności od pogody albo dotleniamy się na dworze lub zamulamy na kanapie. Wstyd się przyznać ale oglądamy także BB. Jakoś trzeba zabić czas.
To już 3 miesiąc suplementacji. Już za około 31 dni dowiem się czy tym razem los był dla nas łaskawy.
Jak na razie totalnie bez serduszek. Mąż jest chory tak więc trzymam się na dystans. Zresztą tylko jojczy pod nosem a ja nie mogę tego słuchać. Na szczęście mamy 2 pokoje. Dziś typowa pogoda na siedzenie w domu i nie robienie totalnie nic. Mam nadzieję że się nie rozchoruje do tego stopnia by brać antybiotyk, bo wtedy robienie wyników nasienia nie ma sensu
Skończył mi się pakiet premium. Na razie nie planuje go przedłużać. I tak nie mierze temperatury, a po drugie korzystam też z FLO.
Ciężko znoszę ostatni czas. Prawie codziennie płaczę w łazience, całe te starania doprowadziły mnie do rozpaczy. Mąż jakoś przetrwał i się nie rozchorował za to ja jestem na antybiotyku bo po raz kolejny mam zapalenie ucha. Nie wiem co robię źle że to dziadostwo od półtora roku nie daje mi spokoju. Laryngolog też rozkłada ręce bo po antybiotyku mi przechodzi. Mąż robi twardo nadgodziny więc na serduszka też nie ma czasu, jutro jestesmy na nie "umówieni". Fajna pogoda ma być na weekend więc pewnie uderzymy na działkę coś pokopac.
I tak płynie czas, dzień za dniem, do wyznaczonego terminu @ z nadzieją że może tym razem nie przyjdzie.
I tak wiem że nic z tego. Może następnym razem.
Badan nasienia nie robimy. Nie ma sensu. Męża dorwala rwa kulszowa, dziś bierze ostatni zastrzyk... Jak zawsze wiatr w oczy. Ale nie poddajemy się, chociaż różnie bywa. Nastawienie ostatnio zdecydowanie na plus.
Czerwiec miesiącem bez starań. Lipiec zapowiada się podobnie, bo praktycznie nie będzie nas w domu.
Badan nasienia nie robimy. Nie ma sensu. Męża dorwala rwa kulszowa, dziś bierze ostatni zastrzyk... Jak zawsze wiatr w oczy. Ale nie poddajemy się, chociaż różnie bywa. Nastawienie ostatnio zdecydowanie na plus.
Czerwiec miesiącem bez starań. Lipiec zapowiada się podobnie, bo praktycznie nie będzie nas w domu.