Później ten sam zakres wieku, ale bez endometriozy. Wyskoczyło... 217 stron. Ekhem.
Najbardziej się boję rozczarowania, że powie, że mam spadać i mi nie pomoże.
Oprócz kłującego non stop lewego jajnika czuję się świetnie i dziś będzie świetny dzień!
Wynik rezonansu czytałam już multum razy. Za każdym razem to samo, nic nie znika. Dobrze wiem co wyszło, po co czytam kolejny raz?
Z upływem czasu martwię się o coś innego. Teraz wydaje mi się śmieszne, jak na początku martwiłam się, że stracę jajnik i jajowód. Teraz się martwię, żeby nie było problemu z jelitami i nie skończyć na stomii.
Udaję silną, ale nie jestem.
Zaczynają bulgotać mi jelita... znowu, a długo był spokój.
Mąż bierze tabletki od mojego lekarza, chociaż tyle, że zanim skończę tą menopauzę to u niego leki powinny już zacząć działać.
Z hukiem fajerwerków pożegnałam ten beznadziejny 2017 rok. Powtarzam losowi, że odpowiednie wnioski już wyciągnęłam i mi wystarczy. 2018stym może mnie pocieszyć trochę
3 tygodnie jeszcze menopauzy a potem wezmę się w obroty, monitoringi-sringi, badania jakie tylko można, nie ma że boli, nastawiłam się bojowo i no kto jak kto, ale ja się łatwo nie poddaje! Wracam do diety, witaminek i zaczynam nowy rok od porządków w szafkach - to będzie piękny rok i kropka.
Już tylko 19 dni danazolu
Co mogła szatynka na to odpowiedzieć? "działać i to dosłownie" - uśmialiśmy się z tego jak nie wiem. Oczywiście ja najpierw powiem, a potem pomyślę.
Dodał, że nawet jak się nie uda to najważniejsze, żebyśmy byli szczęśliwi.
I teraz wiem jak to jest możliwe, że mam tak wspaniałego faceta skoro wychowywał go tak mądry człowiek.
A ja dzięki tej rozmowie czuję się akceptowana, bo zawsze jednak z tyłu głowy siedzi myśl, że jestem jednak jakby trochę wybrakowana przez to, że mogę nie zajść w ciąże...
Teściowa powiedziała, że jestem ich piątym skarbem (mają czwórkę dzieci). I pomyśleć, że oni też to przeżyli, bo teściowa miała niedrożne jajowody. Więc myślę, że kto jak kto, ale oni są z jednych, którzy rozumieją nas najlepiej.
Zostały mi 24 tabletki, czyli 8 dni. Ciekawe jak mój organizm zareaguje jak przestanę brać. Nie omieszkam notować
Mam powoli coraz większego stracha @. Nie wiem kompletnie czego się spodziewać. Byle nie było gorzej niż przed laparo, bo nie wyobrażam sobie tego.
Moja mleczna piątka się ładnie rusza, chyba idzie jej czas, bo aż dziąsło zaczęło puchnąć...
Czas kupić inofem, słyszałam o nim dobre opinie, no zobaczymy.
A może jednak Fertilcare - wszystko w jednym?
Mam to i to, trzeba powoli po prostu wszystko zjeść, ale powoli, nie wszystko na raz. D zacznę brać po badaniu, chcę otrzymać wiarygodny wynik.
Danazol- ostatnią tabletkę wezmę w piątek rano, więc zamówiłam od razu inofem, powinien przyjść do tego czasu i od soboty zacznę pić. łudzę się, ze dzięki temu szybciej gospodarka hormonalna dojdzie szybciej do ładu po łykaniu przez 3 miesiące hormonu męskiego.
Także co, w przyszłym tygodniu chyba pora się wybrać na badania? Planuje tsh, ft3, ft4, anty tpo, anty tg, kwas foliowy, witamięD, alat i asat.
Wróciłam do picia siemia lnianego, wreszcie zmieliłam. Mam w ziarnach ostropest, ale jak go brać? Muszę poczytać. Miałam też pić kurkumę... Hmm... czuję, że jak nie zrobię sobie magazynku w pracy, to tego nie ogarnę. Jak wracam z pracy ciężko potem to wszystko wcisnąć. A może woda z kurkumą przed samym wyjściem z domu pół godziny po letroxie? A może jednak najpierw siemię lniane? No zwariować można, tyle tego jest.
No i woda, trzeba zacząć pić wodę, muszę koniecznie przypiąć karteczkę na lodówce i odhaczać ile ja wypijam.
No to nowe cele zaczynamy
Za równy tydzień stuknie mi 25. Jakoś mi się wydaje, że młodsza jednak jestem
Wiadomość wyedytowana przez autora 24 stycznia 2018, 09:13
Mam poczucie, że zwariowałabym na punkcie naszego dziecka. A na samą myśl tych małych stópek się rozpływam. Kiedyś się dziwiłam jak matki mogą być ześwirowane na punkcie swoich dzieci, a sama ich nie mam, a już wiem, że byłabym identyczna.
Czy na pewno ze mną wszystko w porządku?
Mąż mówi, że wg niego tabletki , które bierze dawają odwrotny skutek. Więc nie nastawiam się, że coś z tego będzie. Sama nie wiem czy lepiej, żeby je odstawił czy nie. Ciekawe co będzie jak dołoży do nich steryd.
Poczekam kilka dni i spróbuje... masakra.
W sobotę byliśmy z mężem na kolacji. Kazał mi przestać myśleć o staraniach, jak się uda to się uda, jak nie to nie. Powiedział, że jak nie będzie znowu wychodzić to potem się znowu będziemy martwić, bo skupianie się tylko na tym pewnie nie pomaga. I ma rację, ale nie da się tak wyłączyć głowy na starania. Dobrze, że obydwoje mamy mnóstwo teraz pracy, czas zaczął pędzić jak oszalały.