
Wiecie co jest przykre? Chyba wiekszosc mysli ze jak umarly mi dzieci to nie potrafie sie juz cieszyc ze szczescia innych, z ich ciaz itp..
Owszem drazni mnie jak jakas dalsza znajoma wysyla mi swoje usg i pisze oh, ahh itp ale jest mi rowniez przykro gdy osoba dla mnie bliska nie robi tego myslac ze tak bedzie lepiej, nie sprawi mi bolu... bol zawsze juz bedzie, ale przy ciazach bliskich mi osob to wyglada inaczej... czuje sie odepchnieta choc pewnie niektorzy wcale nie chca zle, a ja juz nie mam sily tlumaczyc, pytac o ciaze itp... tylko czasami czuje sie jak....tredowata...
A co tak poza tym? Starania odlozone, jestem na l4 i dodatkowo pilnuje bratanka... chce pomoc bratu i bardzo lubie sie zajmowac malym ale przez to widze czego nie mam, czego byc moze nigdy nie doswiadcze...nikt nie powie do mnie "mamusiu", nie wtuli sie we mnie,gdy sie czegos przestraszy, nie bedzie malych raczek,stopek, 100 pytan "dlaczego"..
Takie życie..
 tak bardzo chciałabym ją zobaczyć, przytulić i powiedzieć, że kiedyś się spotkamy żeby się nie bała.... następna była P.. widywałam ją codziennie przez 2.5 miesiąca.. moje ukochane, najpiękniejsze dziecko...nasza maleńka Calineczka..gdy pierwszy raz ją usłyszałam (3 razy zakwiliła, a lekarze byli w szoku, że dziecko z wagą 570g ma aż tyle siły) byłam przeszczęśliwa..wiedziałam, że żyje...że będzie mi dane ją zobaczyć, że tym razem nie stchórzę...Kruszynko moja byłaś kopią tatusia,który kocha Cię ponad wszystko...po mnie miałaś tylko nosek..najpiękniejsze dziecko świata ❤ Twój śliczny uśmiech koił moje serce, niebieskie oczka tak bardzo bystre wpatrywały się we mnie z wiarą, że obronię Cię przed całym złem tego śwoata, a ja nie dałam rady tego zrobić..znowu zawiodłam
 tak bardzo chciałabym ją zobaczyć, przytulić i powiedzieć, że kiedyś się spotkamy żeby się nie bała.... następna była P.. widywałam ją codziennie przez 2.5 miesiąca.. moje ukochane, najpiękniejsze dziecko...nasza maleńka Calineczka..gdy pierwszy raz ją usłyszałam (3 razy zakwiliła, a lekarze byli w szoku, że dziecko z wagą 570g ma aż tyle siły) byłam przeszczęśliwa..wiedziałam, że żyje...że będzie mi dane ją zobaczyć, że tym razem nie stchórzę...Kruszynko moja byłaś kopią tatusia,który kocha Cię ponad wszystko...po mnie miałaś tylko nosek..najpiękniejsze dziecko świata ❤ Twój śliczny uśmiech koił moje serce, niebieskie oczka tak bardzo bystre wpatrywały się we mnie z wiarą, że obronię Cię przed całym złem tego śwoata, a ja nie dałam rady tego zrobić..znowu zawiodłam  ostatnią córeczkę także widziałam..tym razem nie stchórzyłam choć pielęgniarki mówiły,abym tego nie robiła... byłaś taka jak Twoja starsza siostrzyczka...mniejsza jej kopia..ten sam kształt główki,oczka,nosek... nie żałuję, że się odważyłam..mam chociaż świadomość tego, że się z Tobą pożegnałam..płakałam ja..i płakały pielęgniarki.. i tak płaczę codziennie..
 ostatnią córeczkę także widziałam..tym razem nie stchórzyłam choć pielęgniarki mówiły,abym tego nie robiła... byłaś taka jak Twoja starsza siostrzyczka...mniejsza jej kopia..ten sam kształt główki,oczka,nosek... nie żałuję, że się odważyłam..mam chociaż świadomość tego, że się z Tobą pożegnałam..płakałam ja..i płakały pielęgniarki.. i tak płaczę codziennie..Mamusia tak bardzo kocha każdą z Was + te 2 małe aniołki,których nie było mi dane poznać,zobaczyć... tak bardzo chciałabym być z Wami.. ból nie daje normalnie żyć, a maska, którą mam codziennie na twarzy robi się coraz cięższa..
Ktoś by pomyślał..a ta tylko jęczy, płacze itp, ale takie właśnie jest moje życie.
Gdyby któraś z Was potrzebowała wizytę u docenta to mam na 16.09 na 14:40 w Łodzi
 jeśli żadna z bliskich mi osób nie będzie potrzebowała to mogę oddać, piszcie śmiało
 jeśli żadna z bliskich mi osób nie będzie potrzebowała to mogę oddać, piszcie śmiało 
Dziękuję każdej z Was za dobre słowo i myśli :*
Od kolejnego cyklu znowu piłka w grze!😱💪💪💪🙏
Walczę z cukrem naczczo. Czego bym wieczorem nie zjadla to w ostatnich dniach cukier ok 116-117... dziwne to,bo z krwi cukier był przecież 88 i było ok.. skupiam się na wyregulowaniu tego choć w miarę i będę myślała co dalej.

Jedna z bliskich dla mnie osób napisała mi,że śniło jej się, że chciałam na pięknej łące przedstawić jej moje bliźniaczki
 nie powiem,miło było przeczytać coś takiego
 nie powiem,miło było przeczytać coś takiego  fakt jest ciężko wierzyć w powodzenie,ale się staram.. ta wiadomość była z rana. Popołudniu z pracy wraca mój mąż,którego od rana nie widziałam i pierwsze co mi mówi to to,że śniło mu się dzisiaj, że urodziłam bliźniaki, a on odcinał pępowinę..we śnie przeklinał, że jak są dwie to znowu czeka nas horror z inkubatorami,ale jak wziął dzieciątka na ręcę zaczęły coś tam do niego mówić i wiedział już, że wszystko będzie dobrze. Był taki szczęśliwy,gdy to opowiadał... taki zbieg okoliczności
 fakt jest ciężko wierzyć w powodzenie,ale się staram.. ta wiadomość była z rana. Popołudniu z pracy wraca mój mąż,którego od rana nie widziałam i pierwsze co mi mówi to to,że śniło mu się dzisiaj, że urodziłam bliźniaki, a on odcinał pępowinę..we śnie przeklinał, że jak są dwie to znowu czeka nas horror z inkubatorami,ale jak wziął dzieciątka na ręcę zaczęły coś tam do niego mówić i wiedział już, że wszystko będzie dobrze. Był taki szczęśliwy,gdy to opowiadał... taki zbieg okoliczności  na bliźniaki to raczej nie mam szans, bo ani u mnie ani u M w rodzinie bliźniąt nie ma, co nie zmienia faktu, że to moje największe marzenie
  na bliźniaki to raczej nie mam szans, bo ani u mnie ani u M w rodzinie bliźniąt nie ma, co nie zmienia faktu, że to moje największe marzenie  cóż, dobrze jest pomarzyć
 cóż, dobrze jest pomarzyć  
 
            Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia 2021, 21:31

Na krótkim odpoczynku było fajnie, ale waga wskazuje +2kg! Załamka 😭 wystarczy pofolgować sobie odrobinkę ze słodyczami i piwkiem i efekty są w tempie ekspresowym...teraz będę to zrzucała przez 2 miesiące..
 waga lekko mi wchodzi,ale jak ma zejść to masakra
 waga lekko mi wchodzi,ale jak ma zejść to masakra  
 
            Co do staran, ciazy.... pozostawiam wszystko w rekach Boga, Bomby i Pasnika. Ufam im.
Kolejna pora roku się zaczęła. Jak jesień to i Milena przeziębiona.. standard. Leżę pod kocem, ogarniam mnóstwo syropków i w planach mam do poniedziełku się wykurować.
Patrzę na mieszkanie, które przydałoby się gruntownie ogarnąć,bo ostatnio nie miałam czasu i wszystko robiłam powierzchownie.. als tak mi się nie chce...
Podzielę się z Wami ciekawostką... gdy byłam nad morzem znajoma dała mi w prezencie kilka przepysznych syropków, które robi sama - arcydzieło, takie dobre! Ale do rzeczy...są to głównie syropy na przeziębienie, które właśnie ratują mi tyłek, ale... jeden syrop jest z nagietka..wczoraj stwierdziłam, że poczytam jakie inne właściwości ma ten syrop i co? Zmniejsza ryzyko poronień! Kurde, takie rzeczy powinni mówić lekarze, gdy kobiety są po przejściach, bo gdybym wiedziała, że jest coś, co może mnie wspomóc to dlaczego miałabym tego nie spróbować? Czasami mam wrażenie, że lekarze mają swoje oklepane schematy leczenia, a takimi "nowinkami" wcale nie chcą się dzielić żeby farmacja nie dostała po dupie...przykre. Tak czy siak na ten moment mam nadzieję, że nagietek pomoże mi szybko wyjść z przeziębienia:)
No i walczymy dalej cały czas.... kiedyś się przecież musi wszystko zakończyć dobrze, prawda?

P. S nie wiem jak Wy,ale ja juz mysle jaka mam miec w tym roku choinke...co roku mialam sztuczna (nie chcialo mi sie sprzatac igliwia) a w tym roku rozkminiam nad zywa :p
Przeziębienie już mi praktycznie przeszło, ale za to mojego M tak ścieło, że szkoda gadać...sezonie jesienno-zimowy witaj,ale na za długo się u nas nie rozgoszczaj:)
Lubię jesienne kolory, spadające liście, ale już deszczu, depresyjnej pogody nie...czekam też za śniegiem takik duuuużym najlepiej do kolan! Choć wtedy narzekam, że mi zimno (jestem typem zmarźlucha) to uwielbiam świat zimą... tak bardzo bym chciała święta ze śniegiem choć samym świąt nie lubię,ale tą całą otoczkę już tak:) dużo radości daje mi mój bratanek (w grudniu 2 latka), który chodzi za mną i non stop krzyczy "ciocia tu, ciocia tam, ciocia co to" daje mi maleńką namiastkę tego co straciłam bezpowrotnie..czasami oczywiście patrząc na niego łzy mi same lecą..podchodzi wtedy do mnie i obejmuje tymi małymi łapkami jakże to cudowne uczucie.. dla niego w te święta chcę spróbować nie płakać, uśmiechać się.. a może będę miała i inny powód do radości? Do grudnia przecież wcale nie tak daleko:)
Teraz nadszedł dla mnie także czas słodko-gorzki,który muszę przetrwać z wiarą, że wszystko będzie dobrze. Trzymajcie proszę kciuki, aby wszystko ułożyło się po mojej myśli,a ja już niedługo napiszę Wam o kolejnych zmianach w moim życiu:) - o ile będą pozytywne :p
 
 
            Walczę cały czas z cukrami... i wiecie co? Żenada. Z racji tego, że miałam w domu jeszcze jeden sensor założyłam go sobie,bo szkoda żeby przepadł termin ważności no i jest to dużo wygodniejsze.. rozpiętości między sensorem,a glukometrem są przeogromne... np.cukier na czczo na sensorze 60,a na glukometrze 106 😱 i któremu wierzyć ? Umówiłam się na wizytę do diabetologa,bo już nic z tego nie rozumiem... przy okazjo zrobię glukozę jak będę robiła jakieś badania i zobaczę, który wynik jest zbliżony...
Pojdę jutro na cmentarz do dziewczynek, zapale im wszystkie światełka, porozmawiam...tak, lubię z nimi rozmawiać..czasami płaczę,czasami się śmieję a czasami po prostu jestem.
Ktoś kiedyś zadał mi pytanie czy gdybym mogła cofnąć czas to czy bym to zrobiła? Pierwsza myśl:pewnie kto by chciał rodzić martwe dzieci, kto by chciał móc na chwilę mieć w ramionach spełnienie swoich marzeń i musieć je pochować na cmentarzu, kto by chciał poronić..aż taka sadomaso nie jestem...z drugiej strony dzięki temu byłam w wysokiej ciąży aż 3 razy, a nie każdy może zobaczyć na usg wyraźny kształt dziecka, niestety nie każdemu jest dane być w ogóle w ciąży... więc moja odpowiedź by brzmiała "nie, nie cofnęłabym czasu,bo kocham każde z moich dzieci", ale nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze poczuję główkę mojego biologicznego dziecka na sercu...tego nikt mi nie zapewni, nie zagwarantuje pomyślego zakończenia.. ja mogę tylko chcieć, a organizm i tak zrobi swoje.
J (*) P (*) G (*) 😇 (*) 😇 (*)
Jezu, Ty się tym zajmij 🙏
 urodziny M obchodziliśmy dzień później.. no i... spotykaliśmy się z M nieoficjalnie jakiś rok, a oświadczył mi się miesiąc po tym jak byliśmy w związku oficjalnie :p na zamku cały się z nerwów trząsł
 urodziny M obchodziliśmy dzień później.. no i... spotykaliśmy się z M nieoficjalnie jakiś rok, a oświadczył mi się miesiąc po tym jak byliśmy w związku oficjalnie :p na zamku cały się z nerwów trząsł  fajnie się to wspomina...takie beztroskie czasy
 fajnie się to wspomina...takie beztroskie czasy  żadne z nas wtedy nie pomyślało, że czeka nas takie życie, że moje ciało aż tak będzie zawodziło i,że 01.11 będę chodziła do swoich dzieci.
 żadne z nas wtedy nie pomyślało, że czeka nas takie życie, że moje ciało aż tak będzie zawodziło i,że 01.11 będę chodziła do swoich dzieci.Krótkie podsumowanie 5 lat:
- mamy mieszkanie,
- jesteśmy teoretycznie zdrowi
- wydaliśmy majątek na leczenie,które niewiadomo dokąd nas poprowadzi
- nie raz myśleliśmy o rozwodzie
- pochowaliśmy 3 córeczki, przeżyliśmy wczesne poronienie i cb - 5 lat i 5 strat...
- przeżyliśmy najwspanialsze 2.5 miesiąca kiedy żyła nasza cudowna córeczka
- ja zmieniałam pracę dwukrotnie i teraz znowu mnie to czeka
- M jest przy końcu zakończenia kursu i zmienia zawód
- mogliśmy pozwolić sobie od czasu do czasu na krótkie urlopy, które wzbogacały nas o kolejne wspólne wspomnienia
- zmieniliśmy zasady żywieniowe (ograniczamy mega cukier)
- odstawiliśmy praktycznie do 0 alkohol (chyba że jest jakaś okazja)
- jesteśmy w trakcie procedury adopcyjnej (do zastanowienia na 100%)
Cóż... mamy różne wzloty i upadki, ale wierzę, że w końcu zła passa minie i, że zacznie nam się układać tak, jak byśmy chcieli.
Jezu, Ty się tym zajmij ❤
Mamusia bardzo tęskni. Kiedyś się spotkamy ❤ a teraz nie pozwólcie, aby stało się cokolwiek złego.
Jezu, Ty się tym zajmij 🙏
 
         
				
								
				
				
			

To nie głupie, pewne przedmioty z czasem nabierają wartości symbolicznej. Nadal gdzieś po cichu żywię nadzieję, że jeszcze zaświeci dla Was słońce.
To że mówiłaś do tego wózka wcale nie jest głupie. Dla mnie to w pełni zrozumiałe. Tak samo jak to, że teraz nie chcesz mieć go na widoku. Po stracie ciężko oglądać rzeczy dla dziecka, a co dopiero po kilku stratach :( Często myślę o Tobie, życzę Ci z całego serca, żeby wreszcie się spełniło to, czego pragniesz.
Misia to nie jest głupie. Robisz to dla swojego zdrowia psychicznego, jeśli w tym momencie patrzenie na wózek Ci nie sprzyja - bardzo dobrze ze go złożyłaś. Ale to nie oznacza ze złożyłaś broń, on tylko czeka złożony - czeka na odpowiedni moment 🙏❤️