X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania W oczekiwaniu na cud -05.05.2022 jest NA ŚWIECIE CUD ❤
Dodaj do ulubionych
‹‹ 5 6 7 8 9 ››

4 lipca 2021, 20:52

Zrobiłam to. Po 3 latach stania i czekania złożyłam wózek i schowałam do szafy. Szkoda mi go póki co sprzedawać,bo kupiliśmy nowy, a bym musiała go sprzedać pewnie za połowę jakby dobrze poszło. Jeśli mi się nie przyda, to dam go w prezencie przyjaciółce, jeśli urodzi dziecko. To duży postęp,bo ten wózek był dla mnie znakiem, że będę walczyła, że się uda. Teraz zwątpiłam, więc nie chcę go widzieć...może to głupie,ale codziennie gadałam do niego,że w końcu doczeka się właściciela..

19 lipca 2021, 10:19

Cicho,smutno i.... tak cholernie pusto :(
Wiecie co jest przykre? Chyba wiekszosc mysli ze jak umarly mi dzieci to nie potrafie sie juz cieszyc ze szczescia innych, z ich ciaz itp..
Owszem drazni mnie jak jakas dalsza znajoma wysyla mi swoje usg i pisze oh, ahh itp ale jest mi rowniez przykro gdy osoba dla mnie bliska nie robi tego myslac ze tak bedzie lepiej, nie sprawi mi bolu... bol zawsze juz bedzie, ale przy ciazach bliskich mi osob to wyglada inaczej... czuje sie odepchnieta choc pewnie niektorzy wcale nie chca zle, a ja juz nie mam sily tlumaczyc, pytac o ciaze itp... tylko czasami czuje sie jak....tredowata...
A co tak poza tym? Starania odlozone, jestem na l4 i dodatkowo pilnuje bratanka... chce pomoc bratu i bardzo lubie sie zajmowac malym ale przez to widze czego nie mam, czego byc moze nigdy nie doswiadcze...nikt nie powie do mnie "mamusiu", nie wtuli sie we mnie,gdy sie czegos przestraszy, nie bedzie malych raczek,stopek, 100 pytan "dlaczego"..
Takie życie..

30 lipca 2021, 17:05

Przeciwciała plemnikowe znowu dodatnie, czeka mnie kolejna immunosupresja... teraz mi włosy wypadają na potęgę,cera masakryczna, a co będzie po kolejnej kuracji? Nawet nie mam siły o tym myśleć... ile to człowiek musi przejść, wycierpieć, a i tak niewiadomo czy cel zostanie pozytywnie osiągnięty...

5 sierpnia 2021, 22:38

Byłam w ciąży 5 razy... a widziałam tylko 2 swoje córeczki... J urodziła się pierwsza,nie odważyłam się jej zobaczyć, stchórzyłam, do końca życia sobie tego nie wybaczę..córeczko mamusia Cię przeprasza, że się...bała..tak, bałam się zobaczyć swojego dziecka, a dzisiaj nie potrafię sobie poradzić z wyrzutami sumienia.. :( tak bardzo chciałabym ją zobaczyć, przytulić i powiedzieć, że kiedyś się spotkamy żeby się nie bała.... następna była P.. widywałam ją codziennie przez 2.5 miesiąca.. moje ukochane, najpiękniejsze dziecko...nasza maleńka Calineczka..gdy pierwszy raz ją usłyszałam (3 razy zakwiliła, a lekarze byli w szoku, że dziecko z wagą 570g ma aż tyle siły) byłam przeszczęśliwa..wiedziałam, że żyje...że będzie mi dane ją zobaczyć, że tym razem nie stchórzę...Kruszynko moja byłaś kopią tatusia,który kocha Cię ponad wszystko...po mnie miałaś tylko nosek..najpiękniejsze dziecko świata ❤ Twój śliczny uśmiech koił moje serce, niebieskie oczka tak bardzo bystre wpatrywały się we mnie z wiarą, że obronię Cię przed całym złem tego śwoata, a ja nie dałam rady tego zrobić..znowu zawiodłam :( ostatnią córeczkę także widziałam..tym razem nie stchórzyłam choć pielęgniarki mówiły,abym tego nie robiła... byłaś taka jak Twoja starsza siostrzyczka...mniejsza jej kopia..ten sam kształt główki,oczka,nosek... nie żałuję, że się odważyłam..mam chociaż świadomość tego, że się z Tobą pożegnałam..płakałam ja..i płakały pielęgniarki.. i tak płaczę codziennie..
Mamusia tak bardzo kocha każdą z Was + te 2 małe aniołki,których nie było mi dane poznać,zobaczyć... tak bardzo chciałabym być z Wami.. ból nie daje normalnie żyć, a maska, którą mam codziennie na twarzy robi się coraz cięższa..
Ktoś by pomyślał..a ta tylko jęczy, płacze itp, ale takie właśnie jest moje życie.

9 sierpnia 2021, 08:24

Od czasu do czasu wejdę na fb do dziewczyny, która odwiedzała swoją corkę na oiom,gdy ja leżałam z moją P...dziewczynka urodziła się w 29tc 3 tyg po mojej córeczce...dzisiaj żyje,bawi się, śmieje, sprawia radość rodzicom... wchodzę i podglądam z tak okropną zazdrością, że aż mi wstyd za samą siebie, bo raczej nigdy nie byłam osobą zazdrosną...wszystko się we mnie pomieszało, w moich uczuciach, w głowie... znowu nachodzą mnie myśli, że lepiej by było gdyby mnie nie było.. tak, miewam myśli samobójcze,ale wiem, że to nie rozwiązanie, że to nie poprawi mojej sytuacji, a tylko pogorszy mojej rodzinie...tylko gdy patrzę na tą małą, że jej dane jest żyć, a Polcie mi wykończyli to mam w sobie taką złość, że byłabym w stanie pożyczyć od znajomego pistolet, pójść do szpitala i powybijać ich wszysykich.

14 sierpnia 2021, 13:47

Czasami mam wrazenie ze cos dziwnego dzieje sie w naszym zyciu, jakies takie dziwne sytyacje nas spotykaja.. umowilam sie wczoraj do fryzjera, a ze mialam jeszcze troche czasu weszlam do lumpelsu,ktory byl niedaleko,aby czas mi minal...chodze, ogladam nic nie ma... nagle dostrzeglam ślicznego aniołka ok 20cm ze złotymi skrzydełkami, zapytałam ile kosztuje...babka odpowiedziala mi,ze on nie jest na sprzedaz. Dostala go od stalej klientki, ktora nie mogla miec dzieci, a ona jak byla gdzies tam za granica w jakims swietym miescie na N nie pamietam juz nazwy bardzo sie modlila o dziecko dla tej swojej klientki, po jej powrocie okazalo sie,ze ta jest w ciazy i gdy sie malenstwo urodzilo w podzięce za modlitwe przyniosla jej tego aniołka.. no dobra, nie do sprzedazy to wyszlam i ide deptakiem,bo nadal mam troche czasu do fryzjera po czym podbiega do mnie ta babka z lumpeksu, przytulila mnie na srodku tego deptaka,zaczela plakac i powiedziala ze bedzie sie za mnie modlila i dala mi tego aniolka... zaskoczylo mnie to niesamowicie, bo ani slowem jej nie wspomnialam o swojej sytuacji.. niedawno z kolei moj M od rana gadal, ze nie wie czy Bog istnieje, ze gdyby byl to mialby dla nas litosc itp... po czym wyszedl do pracy (jest taksowkarzem) i tak po ok.godzinie dzwoni do mnie i mowi ze w pierwszym kursie wsiadla mu kobieta do auta podała adres pod ktory chce pojechac i wyciagnela do niego reke mowiac ze cos chce mu dac.. ten zdziwiony podaje jej ta reke a ona mu daje 2 medaliki a Maryja mowiac ze ma z zona nie watpic... rozwalony byl na łopatki... jakies takie dziwne te sytuacje... zaczynaja nam dawac do myslenia..

18 sierpnia 2021, 17:00

Doc. P odpisał choć myślałam, że już nie odpisze... dzięki temu leki już dzisiaj wykupione, niech czekają. Mam mieć znowu immunosupresję (teraz będziemy się starać tak 2-3 cykle bez leków-moja decyzja) i jak się nie uda to wtedy lecimy z equoralem i encortonem.. dzięki temu, że docent mi odpisał jestem spokojniejsza no i nadal mam w portfelu więcej o 350zł,bo udało mi się złapać do niego wizytę, gdyby w razie nie odpisał.
Gdyby któraś z Was potrzebowała wizytę u docenta to mam na 16.09 na 14:40 w Łodzi ;) jeśli żadna z bliskich mi osób nie będzie potrzebowała to mogę oddać, piszcie śmiało ;)

Dziękuję każdej z Was za dobre słowo i myśli :*
Od kolejnego cyklu znowu piłka w grze!😱💪💪💪🙏

19 sierpnia 2021, 16:29

Od dzisiaj mam na wieczór oprócz mety insulinę... diabetolog chce,abym jeszcze w trakcie starań miała w miarę uregulowany cukier... z jednej strony ok,ale z drugiej przecież cukrzycy nie mam,a tylko lekko podwyższony cykier na czczo...boję się, żeby ta insulina nie została ze mną już na zawsze..

23 sierpnia 2021, 12:28

Mam od 3 dni plamienia, więc za 2-3 dni powienien być @... będziemy zaczynali kolejną walkę..nie mam już na to ani sił ani chęci, robię to tylko dla mojego M,który tak bardzo wierzy w powodzenie... ja mam za to roztrój nerwowy.. wczoraj na mszy podczas piosenki, że Pan jest dobry łzy leciały mi ciurkiem,bo jakiż on dla nas jest dobry? Pozwala na śmierć niewinnych i tak bardzo wyczekiwanych dzieci... po mszy zostałam na chwilę, wypłakałam się do końca i było mi lżej... wkurzam się na to wszystko,ale wiem, że muszę na siłę starać się wierzyć...tylko jak to zrobić? Odnaleźć sens w bezsensie to dopiero jest wyzwanie... jak mam żyć bez dziecka,które jest spełnieniem moich marzeń? Mogę żyć biednie, ale tak bardzo pragnę mieć pełną rodzinę...czymże jest bogactwo,gdy nie ma się tego co najważniejsze?(dla mnie) no nic...pożyjemy,zobaczymy...innego wyjścia nie ma. Na ten cykl się nie nastawiam...
Walczę z cukrem naczczo. Czego bym wieczorem nie zjadla to w ostatnich dniach cukier ok 116-117... dziwne to,bo z krwi cukier był przecież 88 i było ok.. skupiam się na wyregulowaniu tego choć w miarę i będę myślała co dalej.

26 sierpnia 2021, 21:29

Wierzycie w sny? Ja raczej nie,ale dzisiejsze sny (nie moje) dodały mi "wiatru w żagle". Niby nic, a jednak fajnie wiedzieć, że choć w śnie u kogoś mam dzieci obok siebie :)
Jedna z bliskich dla mnie osób napisała mi,że śniło jej się, że chciałam na pięknej łące przedstawić jej moje bliźniaczki :) nie powiem,miło było przeczytać coś takiego ;) fakt jest ciężko wierzyć w powodzenie,ale się staram.. ta wiadomość była z rana. Popołudniu z pracy wraca mój mąż,którego od rana nie widziałam i pierwsze co mi mówi to to,że śniło mu się dzisiaj, że urodziłam bliźniaki, a on odcinał pępowinę..we śnie przeklinał, że jak są dwie to znowu czeka nas horror z inkubatorami,ale jak wziął dzieciątka na ręcę zaczęły coś tam do niego mówić i wiedział już, że wszystko będzie dobrze. Był taki szczęśliwy,gdy to opowiadał... taki zbieg okoliczności ;) na bliźniaki to raczej nie mam szans, bo ani u mnie ani u M w rodzinie bliźniąt nie ma, co nie zmienia faktu, że to moje największe marzenie ;) cóż, dobrze jest pomarzyć :)

Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia 2021, 21:31

3 września 2021, 17:49

Ostatnie kilka dni byłam nad morzem. Tak bardzo mi brakowało takiej regeneracji! Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że znowu powolutku powraca mi radość z patrzenia na morze, słuchanie szumu fal...bałam się, że już nigdy w niczym nie odnajdę radości. Wróciłam z podładowanymi bateriami, za chwilę zaczynamy marston choć to będzie taki na luzie bo nie biorę żadnych leków wspomagających, więc nie liczę na cud :)
Na krótkim odpoczynku było fajnie, ale waga wskazuje +2kg! Załamka 😭 wystarczy pofolgować sobie odrobinkę ze słodyczami i piwkiem i efekty są w tempie ekspresowym...teraz będę to zrzucała przez 2 miesiące.. :( waga lekko mi wchodzi,ale jak ma zejść to masakra :(

19 września 2021, 08:15

Bylismy 2 razy na krotkim urlopie nad morzem. Odpoczelismy, zresetowalismy glowy, bylo milo. Tak, trgo bylo nam potrzeba. Teraz nadszedl dla mnie czas przygotowan na 1 listopada..szukam juz roznych pierdol,kwiatkow itp aby moje dziewczynki mialy ładnie na grobiku. Zaczyna docierac do mnie ze tak naprawde za chwile kolejne swieta, kolejny koniec roku, dlaczego czas tak szybko mija? Dlaczego nie mozna w zyciu zrobic pauzy?
Co do staran, ciazy.... pozostawiam wszystko w rekach Boga, Bomby i Pasnika. Ufam im.

25 września 2021, 09:12

Czuć jesień.
Kolejna pora roku się zaczęła. Jak jesień to i Milena przeziębiona.. standard. Leżę pod kocem, ogarniam mnóstwo syropków i w planach mam do poniedziełku się wykurować.
Patrzę na mieszkanie, które przydałoby się gruntownie ogarnąć,bo ostatnio nie miałam czasu i wszystko robiłam powierzchownie.. als tak mi się nie chce...
Podzielę się z Wami ciekawostką... gdy byłam nad morzem znajoma dała mi w prezencie kilka przepysznych syropków, które robi sama - arcydzieło, takie dobre! Ale do rzeczy...są to głównie syropy na przeziębienie, które właśnie ratują mi tyłek, ale... jeden syrop jest z nagietka..wczoraj stwierdziłam, że poczytam jakie inne właściwości ma ten syrop i co? Zmniejsza ryzyko poronień! Kurde, takie rzeczy powinni mówić lekarze, gdy kobiety są po przejściach, bo gdybym wiedziała, że jest coś, co może mnie wspomóc to dlaczego miałabym tego nie spróbować? Czasami mam wrażenie, że lekarze mają swoje oklepane schematy leczenia, a takimi "nowinkami" wcale nie chcą się dzielić żeby farmacja nie dostała po dupie...przykre. Tak czy siak na ten moment mam nadzieję, że nagietek pomoże mi szybko wyjść z przeziębienia:)
No i walczymy dalej cały czas.... kiedyś się przecież musi wszystko zakończyć dobrze, prawda? :)
P. S nie wiem jak Wy,ale ja juz mysle jaka mam miec w tym roku choinke...co roku mialam sztuczna (nie chcialo mi sie sprzatac igliwia) a w tym roku rozkminiam nad zywa :p

1 października 2021, 08:00

1.10...kolejny nowy miesiąc, który przybliża nas do końca roku, kurde jakoś tak mi z tym...dziwnie? Ciężko odnalezc właściwe słowo.
Przeziębienie już mi praktycznie przeszło, ale za to mojego M tak ścieło, że szkoda gadać...sezonie jesienno-zimowy witaj,ale na za długo się u nas nie rozgoszczaj:)
Lubię jesienne kolory, spadające liście, ale już deszczu, depresyjnej pogody nie...czekam też za śniegiem takik duuuużym najlepiej do kolan! Choć wtedy narzekam, że mi zimno (jestem typem zmarźlucha) to uwielbiam świat zimą... tak bardzo bym chciała święta ze śniegiem choć samym świąt nie lubię,ale tą całą otoczkę już tak:) dużo radości daje mi mój bratanek (w grudniu 2 latka), który chodzi za mną i non stop krzyczy "ciocia tu, ciocia tam, ciocia co to" daje mi maleńką namiastkę tego co straciłam bezpowrotnie..czasami oczywiście patrząc na niego łzy mi same lecą..podchodzi wtedy do mnie i obejmuje tymi małymi łapkami jakże to cudowne uczucie.. dla niego w te święta chcę spróbować nie płakać, uśmiechać się.. a może będę miała i inny powód do radości? Do grudnia przecież wcale nie tak daleko:)
Teraz nadszedł dla mnie także czas słodko-gorzki,który muszę przetrwać z wiarą, że wszystko będzie dobrze. Trzymajcie proszę kciuki, aby wszystko ułożyło się po mojej myśli,a ja już niedługo napiszę Wam o kolejnych zmianach w moim życiu:) - o ile będą pozytywne :p

6 października 2021, 16:19

Jutro pierwsza rozmowa nt.mojego nowego etapu życia. Obym wyszła zadowolona. Stresować się zaczynam, owszem,ale jestem przygotowana na wszystko - łącznie z tym, że nici z tego wyjdą, choć staram się myśleć pozytywnie, nie mogę wiecznie być pesymistką. Kto ma wolnego kciuka poproszę na jutro :)

12 października 2021, 20:28

Czasami się zastanawiam jaka droga jest mi pisana? Ile jeszcze będzie smutku,łez,rozczarować? A ile będzie szczęścia i radości? Trochę mam znowu pod górkę, ale tyle już przeszłam, że i tym razem muszę sobie poradzić, innego wyjścia nie ma. Przyzwyczaiłam się. Zadowolenie miesza mi się obecnie z przeogromnym strachem, jeszcze tylko trochę, już niedługo... dam radę,muszę.
Walczę cały czas z cukrami... i wiecie co? Żenada. Z racji tego, że miałam w domu jeszcze jeden sensor założyłam go sobie,bo szkoda żeby przepadł termin ważności no i jest to dużo wygodniejsze.. rozpiętości między sensorem,a glukometrem są przeogromne... np.cukier na czczo na sensorze 60,a na glukometrze 106 😱 i któremu wierzyć ? Umówiłam się na wizytę do diabetologa,bo już nic z tego nie rozumiem... przy okazjo zrobię glukozę jak będę robiła jakieś badania i zobaczę, który wynik jest zbliżony...

14 października 2021, 22:06

Jutro 15.10... dzień dziecka utraconego.. 💔 nigdy, przenigdy nie pomyślałabym, że będę miała aż 5 aniołków w niebie...gdyby ktoś kiedykolwiek wcześniej powiedział coś takiego to bym powiedziała, że jest nienormalny i ma się popukać po głowie, a jednak... życie to potrafi zaskakiwać nie zawsze w pozytywnym znaczeniu tego słowa... 5 aniołków,AŻ 5! Dlaczego? A może jeszcze życie szykuje dla mnie takie "niepodzianki"? Błagam,nie!
Pojdę jutro na cmentarz do dziewczynek, zapale im wszystkie światełka, porozmawiam...tak, lubię z nimi rozmawiać..czasami płaczę,czasami się śmieję a czasami po prostu jestem.
Ktoś kiedyś zadał mi pytanie czy gdybym mogła cofnąć czas to czy bym to zrobiła? Pierwsza myśl:pewnie kto by chciał rodzić martwe dzieci, kto by chciał móc na chwilę mieć w ramionach spełnienie swoich marzeń i musieć je pochować na cmentarzu, kto by chciał poronić..aż taka sadomaso nie jestem...z drugiej strony dzięki temu byłam w wysokiej ciąży aż 3 razy, a nie każdy może zobaczyć na usg wyraźny kształt dziecka, niestety nie każdemu jest dane być w ogóle w ciąży... więc moja odpowiedź by brzmiała "nie, nie cofnęłabym czasu,bo kocham każde z moich dzieci", ale nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze poczuję główkę mojego biologicznego dziecka na sercu...tego nikt mi nie zapewni, nie zagwarantuje pomyślego zakończenia.. ja mogę tylko chcieć, a organizm i tak zrobi swoje.
J (*) P (*) G (*) 😇 (*) 😇 (*)

Jezu, Ty się tym zajmij 🙏

24 października 2021, 23:13

6 lat temu, w swoje urodziny M mi się oświadczył. Czy się tego spodziewałam? Pewnie, że tak..pamiętam jak dziś..wróciłam z delegacji z pracy, zmęczona..odezwały się do mnie w znajome, że wpadają do mnie na piwo...no ok...zwyczaj był taki, że mój M je ode mnie odwoził, a ja zawsze odwoziłam go z nim...tak też było i tym razem...rozwieźliśmy dziewczyny po czym M mówi, że zrobimy sobie nocną wycieczkę.. jak zobaczyłam,że jedziemy na zamek w Golubiu Dobrzyniu to wiedziałam, że się oświadczy i w myślach powtarzałam sobie "co za dziad, wybrał sobie swoje urodziny, żebym mu nie odnówiła" :p ktoś by zapytał dlaczego w dniu urodzin M były u mnie znajome, a no dlatego, że nasz związek nie był od początku "normalny".. :) urodziny M obchodziliśmy dzień później.. no i... spotykaliśmy się z M nieoficjalnie jakiś rok, a oświadczył mi się miesiąc po tym jak byliśmy w związku oficjalnie :p na zamku cały się z nerwów trząsł :) fajnie się to wspomina...takie beztroskie czasy :) żadne z nas wtedy nie pomyślało, że czeka nas takie życie, że moje ciało aż tak będzie zawodziło i,że 01.11 będę chodziła do swoich dzieci.

28 października 2021, 21:54

Jutro mamy 5 rocznicę ślubu... kiedy to minęło? Nie wiem. Wiem za to, że było to 5 lat zawirowań,szczęścia i głównie smutku...życie nas przeczołgało, a mimo to gdzieś tam.jednak nadal razem dajemy radę.
Krótkie podsumowanie 5 lat:
- mamy mieszkanie,
- jesteśmy teoretycznie zdrowi
- wydaliśmy majątek na leczenie,które niewiadomo dokąd nas poprowadzi
- nie raz myśleliśmy o rozwodzie
- pochowaliśmy 3 córeczki, przeżyliśmy wczesne poronienie i cb - 5 lat i 5 strat...
- przeżyliśmy najwspanialsze 2.5 miesiąca kiedy żyła nasza cudowna córeczka
- ja zmieniałam pracę dwukrotnie i teraz znowu mnie to czeka
- M jest przy końcu zakończenia kursu i zmienia zawód
- mogliśmy pozwolić sobie od czasu do czasu na krótkie urlopy, które wzbogacały nas o kolejne wspólne wspomnienia
- zmieniliśmy zasady żywieniowe (ograniczamy mega cukier)
- odstawiliśmy praktycznie do 0 alkohol (chyba że jest jakaś okazja)
- jesteśmy w trakcie procedury adopcyjnej (do zastanowienia na 100%)
Cóż... mamy różne wzloty i upadki, ale wierzę, że w końcu zła passa minie i, że zacznie nam się układać tak, jak byśmy chcieli.

Jezu, Ty się tym zajmij ❤

1 listopada 2021, 09:52

1.11 kocham Was najbardziej na świecie! ❤❤❤😇😇 nigdy nie pogodzę się z Waszym odejściem, ale nauczyłam się z tym żyć. Wiem, że czuwacie nad nami, jesteście z nami i zawsze będziecie.
Mamusia bardzo tęskni. Kiedyś się spotkamy ❤ a teraz nie pozwólcie, aby stało się cokolwiek złego.

Jezu, Ty się tym zajmij 🙏
‹‹ 5 6 7 8 9 ››