Ostatnie 2 tygodnie biorę prowastatyny i odstawiamy...zapytałam dzisiaj prof czy będzie dla mnie miejsce w szpitalu,bo sama powiedziała,że jest ogromny napływ Ukraińców..na szczęście powiedziała,że jestem bardzo ważnym pacjentem i mam się o takie rzeczy nie martwić, jeden problem z głowy;)
Dziękuję,że jesteście ze mną, wspieracie mnie w tej mega trudnej walce, to naprawdę wiele dla mnie znaczy ❤
Te ostatnie tygodnie doprowadzają mnie do płaczu niewiadomo z jakiego powodu..cieszę się i boję jednocześnie..boję się,że zaszłam tak daleko, a nagle jeb! I znowu moje życie się załamie...w tym tygodniu odstawiam prowastatyny..wiem że lekarze czuwają ale co jeśli nie zareagują w odpowiednim momencie? Co jeśli mały owinie się pępowiną ? Przecież jesteśmy już tak daleko.. nie mam sił. Jestem wykończona. Czuję się jak wrak człowieka. Za dużo...za dużo tego wszystkiego.
Co czuję? Nawet nie potrafię tego określić. Nie, nie boję się porodu ani trochę. Wiem co mnie czeka. Wiem,że będzie znowu cholernie bolało po pionizacji, wiem że będę ledwo chodziła,wiem że wstanie z łóżka będzie graniczyło z cudem, nie boję się tego.
Boję się,że coś pójdzie nie tak. Boję się,że nie będę potrafiła pokochać Bartka tak jak dziewczynek. Boję się,że będę go porównywała do P. Boję się,że nie dam sobie rady. Boję się,że go zawiodę. Boję się,że będę zła matką. Boję się depresji poporodowej. Tak..ja niby taka silna, waleczna...boję się. Może dlatego,że tak naprawdę nigdy nie wierzyłam,że mi się uda? Że zawsze byłam przyzwyczajona do porażki,bólu,smutku i nie potrafię uwierzyć w to,że w końcu fatum mnie opuściło? 30 dni. Tylko tyle i aż tyle żebyśmy się synku poznali.
Długo na Ciebie musiałam czekać... wiele musiałam przejść,ale w tej całej sytuacji było także wiele dobrego. Poznałam mnóstwo wspaniałych kobiet na tym forum,nigdy bym się nie spodziewała,że tyle zupełnie obcych osób będzie "ze mną" podejrzewam,że o wielu nawet nie wiem... myślę,że z niektórymi mogę śmiało powiedzieć,że połączyła mnie przyjaźń, taka jakiej bym się nigdy nie spodziewała..
Wiem,że na wiele dziewczyn mogę liczyć. Zawsze. Wiem też,że wiele płakało razem ze mną,gdy musiałam pożegnać moją ostatnią córeczkę,wiele ze mną walczyło o jej życie...ale...w końcu nadszedł czas,że za miesiąc będziemy się wspólnie radowały!
Edit: dziękuję Wam za tak piękne,budujące słowa! ❤
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 kwietnia 2022, 19:55
Jutro wizyta także zobaczymy co dalej.
Syneczku wytrzymajmy w dwupaku jeszcze choć te 2 tygodnie...
Dzisiaj profesor się na mnie spojrzała i mówi "co, w stosunku do córeczki to duży jest,no nie?" I się uśmiechnęła, a u niej to już znaczy wiele! odpowiedziałam,że w stosunku do córeczki to mały nie jest duży,a gigant
Ciśnienie podwyższone, leki zwiększone z 3x1 na 3x2...mało dają,ale byle dotrwać do wtorku,bo we wtorek 19.04 mam skierowanie do szpitala i będę tam już do porodu. Profesor nie powiedziała kiedy zrobi cc,wszystko zależy od wyników,ale podejrzewam,że będzie chciała mnie przetrzymać do tej majówce i zgodnie ze swoim planem po niej przywitam na świecie...cud..tak, uważam,że Bartek jest cudem. Wiecie co mnie boli najbardziej? Że niestety nie każdy ma taki zawzięty charakter jak ja i gdy usłyszy od lekarza "nigdy nie urodzi pani żywego dziecka", "nie powinna być pani nigdy więcej w ciąży", "pani organizm więcej nie wytrzyma" nie pomyśli sobie "a ja Ci kur...pokażę,że dam radę"..i wiele dziewczyn się załamuje, nie ma siły drążyć,szukać, walczyć...ale i też nie każdego na to wszystko niestety stać. Ja poświęciłam żeby mieć Bartka wszystko. Wydaliśmy wszystkie pieniądze,które mieliśmy na własne mieszkanie, ja musiałam zrezygnować z dobrej posady w banku na poczet stanowiska z najniższą krajową,ale tam miałam psychiczny spokój,który był niezbędny podczas całego procesu niepłodności..oboje z mężem zrezygnowaliśmy z naszych pasji,bo przecież każdy 1zł trzeba odłożyć,a i tak w pewnym momencie po prostu brakło...na szczęście wszystko wskazuje na to,że poświęcenie i statusu materialnego i życia towarzyskiego się opłacało,bo pieniądze zawsze można zarobić, przyjaciół bynajmniej poznaliśmy prawdziwych, a dziecko? Będzie dopełnieniem naszego życia ❤
Nie będę ukrywała, żw wraz z urodzeniem Bartka chciałam usunąć konto,ale....jest tu tyle wspaniałych osób,że nie jestem w stanie tego zrobić. Nie odejdę dopóki i im się nie uda, a wiem,że się uda!
Leże,leżę,leżę i puchnę..obrzęki jak ta lala,ale byłam na to gotowa,bo miałam to samo z P.. wiem co mnie czeka. Ogólny plan jest taki jaki był od początku czyli czekamy do skończonego 36tc i po majówce cc...bałam się,że jak ciśnienie już w normie i białko znośne to mnie wypiszą,ale dzisiaj dostałam informację,że nie ma takiej opcji- cieszy mnie to,bo czuję się bezpieczniej.
Nie mogę uwierzyć,że za 2 tygodnie się poznamy. Nie mogę uwierzyć w to,że usłyszę Twój płacz...a bynajmniej taką mam nadzieję.. wierzę w to,że cc będzie bez komplikacji i,że mamusia wyjdzie z tego cało..masz silną mamusie,wiesz syneczku? Nie tak łatwo się poddaję i nie pozwolę,aby moje ciało zawiodło na ostatniej prostej. Tak, wiedziałam od początku,że poród będzie dla mnie wyzwaniem. Tak, wiedziałam,że mogę go bie przeżyć. Tak,zgodziłam się na to,bo tak bardzo pragnęłam abyś był z nami...Twoje siostrzyczki czuwają nad nami i nie pozwolą,aby cokolwiek złego się wydarzyło. Za wiele już przeszliśmy. Ufam tym lekarzom, tłumaczę mojemu M,że nie możemy myśleć o najgorszym,a o szczęścou jakie nas spotka za 2 tygodnie..tylko to się liczy. Chciałam napisać do Bartka list,tak ot w razie gdyby jednak nie wszystko poszło po mojej myśli,ale doszłam do wniosku,że to byłoby jak poddanie się,a ja nadal walczę..walka nadal trwa...mniejmy nadzieję,że ostatnie 2 tygodnie 💪
Reasumując: wiem że wiele z Was przeżywa swoje osobiste tragedie wziązane z niepłodnością,większość z Was wie co to łzy bezradności..większość miała ochotę walnąć to wszystko i powiedzieć pas, nie dam dłużej rady....ja też miałam takie chwile..chciałabym, abyście pamiętały,że jeśli to nie Wy się zaprzecie i pomimo braku sił nie będziecoe parły wbre wszystkiemu do przodu to nie osiągniecie swojego celu. Walczcie! Walczcie i pokażcie światu,że nie jest łateo,że przegrałyście nie jedną bitwę,ale wojnę wygracie!
To moj ostatni wpis przed wielkim dniem.
05.05.2022 godzina 8:00 cesarskie cięcie. Dzisiaj lekarz zapytał jak się czuję. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą,że to trochę tak jakby to nie dotyczyło mnie,czuję się tak trochę jak we śnie,że to mi się udało,że to ja jestem już na końcówce. Przecież za każdym razem finał był inny...lekarz odpowiedział mi,że wszyscy już w szpitalu czekają aż urodzę zdrowe dziecko..zrobiło mi się niezwykle miło,oczy zaszły łzami,że jednak nadzieja umiera ostatnia...jednak nie można się poddawać słysząc diagnozę "nie uda się", "nie da pani rady", "nie ma dla pani szansy ani nadziei"... wkurza mnie tylko to,że my - kobiety z problemami- zostajemy z tym same..same musimy drążyć,pytać,myśleć...czasami mam wrażenie,że jestem lepiej doinformowana już teraz od lekarzy i mogłabym pomagać swoją wiedzą innym kobietom nie mając odpowiedniego wykształcenia 🤣
Staram się jednak wierzyć,że nadejdzie dzień, w którym kobiety jednak będą miały jakąś bezpieczną przystań..otrzymają pomoc,wsparcie tak jak ja otrzymałam je od Fundacji Ernesta z Warszawy.. to dzięki tej fundacji dzisiaj jestem tu gdzie jestem. Wiem,że wiele osób uważa mamęginekolog za wyeyższającą się babę,która trzepie kasę i tylko naciąga na kupowanie w swoim sklepie...a ja? Ja dzięki właśnie tej kobiecie dzisiaj odzyskałam wiarę i nadzieję na to,że jeszcze mogę "żyć",bo wcześniej to była wegetacja i modlitwa o to,aby Bóg zabrał mnie do siebie i odebrał ten ból..Dzisiaj dzięki jej fundacji wiem,że się da...to ona dała mi woarę i nadzieję,która inni mi odebrali, zgnietli jak niepotrzebnego robaka nie zważając na to,że wpędzą mnie w depresję i myśli samobójcze...dzisiaj dzięki niej jestem innym człowiekiem. To dzięki jej pomocy już w czwartek na świecie pojawi się mój cud ❤
Dziękuję,że byłyście ze mną.przez ten czas, tyle ciężkich lat. Dzisiaj zamylam ten dział,dział starań,ale nigdy o nim nie zapomnę...bo tak wiele mnie on nauczył,pokazał na kim mogę polegać,kim nie należy się przejmować.
Starania to ciężka droga,ale ja nie chcę o niej zapomnieć,bo ona ukształtowała mój charakter.
Odezwę się po! :*
Dziękuję za każde dobre słowo!
WYGRAŁAM TĘ WOJNĘ! 💪🍾🍾🍾🍾🍾
Nie mogę spać. Stresuję się. Pocą mi się dłonie..idę pod prysznic,wychodze z niego bardziej spocona niżeli pod niego weszłam. Staram się opanować. Telefon do mamy,że jestem gotowa. 7:55 wchodzi położna, idziemy. Sala operacyjna. Natłok myśli,wszystko mi się przypomniało,chcę uciec,a wiem,że nie mogę. Okazuje się,że nie ma w szpitalu anestazjologa, nerwy czy w ogóle cc się odbędzie. Wchodzi prof B i już wiem,że wszystko będzie dobrze,wykonała telefon i za moment anestazjolog się znalazł. Babka nie mogła się wbić w kręgosłup. Bolało,bardzo..między czasie zakładanie wenflonu,nie można znaleźć odpowiedniej żyły,przychodzą moje wyniki-złe..lekarze poruszeni,szepcą między sobą..dostaję kilka kroplówek z niewiadomo czym. Zaczyna się. Profesor próbuje mnie zagadać między czasie robi swoje. Czuję rozpieranie,szarpanie,wyrywanie i nagle jest! Krzyk! Jeden,drugi,trzeci, żyje! Łzy lecą jak opętane,nie mogę ich opanować. Moje dziecko żyje! Profesor się śmieje że mały i ubity :p mówię że jak mama 🤣🙈 prof.pokazuje mi go przez moment po wyjęciu i oddaje neonatologom...nagle słyszę 2540g,50cm 10/10 i znowu łzy! To naprawde się dzieje! Dziękuję profesor za cud,ona jak zawsze skromna twierdzi, że nic nie zrobiła,a nie rozumie,że nie powołała na ten śwoat 1 osoby, a odżyły 3. Już nie będzie wegetacji,już nie będzie tylko czarno...od teraz wszystko będzie słodko-gorzkie..ale będzie. Obecność córeczek czułam cały czas obok siebie, wiem że nie odstępowały mnie na krok. Kocham je najbardziej na świecie! ❤😇 cc bez komplilacji. Jadę na salę pooperacyjną,gdzie mam w planach odpocząć a tam niespodzianka,Bartek ląduje u mnie na kangurowaniu przez 6h aż do pionizacko:) położna pomagała,była naprawdę miła. Rozprawiała o odnowie biologicznej i o tym że 3 osoba w rodzie (ja jestem3 z rodzeństwa) zawsze bierze na siebie winy przodków..(dziwnym trafem moja kuzynka też 3, również straciła 2 dzieci,ale do 16tc).. no i tutaj odbylo sie pierwsze przytulanie, spojrzenie,zdjęcie i przystawienie do piersi. Choć bardzo chciałam nie miałam jak poinformować kogokolwiek o tym że już jestem po...w koncu poprosilam studentki o zrobienie zdjecia i wyslanie do M zeby wiedzial ze zyje i ze wszystko jest ok..
Na ten moment Bartus jest jak aniołek,śpi,je i czasami dopomina się przytulenia. Co czuję? Dzisiaj nie potrafię Wam odpowiedzieć,bo póki co brakuje mi słów.
Z całego ❤ chciałabym Wam podziękować,że 05.05 byłyście ze mną, trzymałyście kciuki i wierzyłyście,że będzie dobrze!
Zacznijmy od początku. W szpitalu z soboty na niedziele miałam lekkie załamanie nerwowe, szybka reakcja lekarzy i udało się wszystko opanować. Pozwolili także aby M był u mnie większość niedzieli choć odwiedziny były między 16-18.. natłok myśli sprawił,że nie potrafiłam skę uspokoić,wyciszyć łez, ciśnienie podskoczyło wysoko... nie potrafiłam przestać myśleć o tym ile mnie ominęło,ile straciłam,ile musiałam przejść,aby znaleźć się w miejscu, w którym jestem obecnie...gdy patrzyłam na małego łzy leciały mi ciurkiem,że przecież powinien mieć 3 cudowne siostry,które by czekały za nim w domku...siostry,które by go kochały,bawiły się z nim opiekowały...ale wiem,że one nad nim czuwają, są przy nim i nie pozwolą,aby stało się cokolwiek złego... wiedziałam,że ten stan załamania mnie nie ominie i dzisiaj cieszę się,że stało się to w szpitalu, a nie w domu...
W poniedziałek opuściliśmy szpital. Co czułam? Niedowierzanie dzisiaj jesteśmy już w domku, uczymy się siebie nawzajem..Bartuśpóki co jest z tych grzeczniejszych dzieci..wczoraj bolał go brzuszek, więc trochę popłakiwał,ale tak jest naprawdę cudownym chłopcem ❤
Walczę z laktacją,ale....nie karmię piersią i nawet nie przystawiam. Nie czuję tej magii bliskości i nie będę się zmuszała..odciągam mleko laktatorem i mały pije z butelki. Mama zadowolona i mały nakedzony ku niezadowoleniu położnej,która wnet zmusza mnie do karmienia piersią. Nikt nie będzie mnie zmuszał do czegoś czego robić po prostu nie chcę.
Dzisiaj pierwszy raz od naprawde długiego czasu włożyłam stopę w kapcia! Jakie to cudowne uczucie! Opuchlizna w końcu zaczęła schodzić i wracam do"normalności", wszystkie posterydowe krosty także powoli zanikają
Bartuś pozdrawia wszystkie e-ciocie ❤
Choć mamusia dzisiaj nie może złożyć Ci życzeń, przytulić do serca i powiedzieć jak przeogromnie Cię kocham to wiedz, że od rana moje myśli są tylko z Tobą.. dzisiaj nie zdmuchniesz świeczek na torcie, nie zobaczysz balonów,które byśmy Ci kupili, nie będzie radości i śmiechu..nigdy tego nie będzie..
Dzisiaj zabieram znicze na Twój grobik..zrobiłam je sama i włożyłam w nie całe serce,abyś wiedziała,że jesteś dla mnie tak samo ważna jak Twój braciszek.. na grobiku będziesz miała dzisiaj pięknie..znicze z myszką Minnie, maskotka taka sama..różowe kwiatki już wczoraj babcia Ci włożyła do wazoniku, kolejne 2 różowe w doniczce...
Mam nadzieję córeczko,że dzisiaj dzień spędzisz miło, że zatańczysz z siostrzyczkami i innymi aniołkaki na chmurkach, będziecie się gonić,śmiać,radować..a ja patrząc w niebo będę to sobie wyobrażała i postaram się uśmiechnąć,abyś wiedziała,że mamusia choć serce jej pęka jest z Tobą i chce,abyś zawsze miała uśmiech od ucha do ucha ❤
Kocham Cię najbardziej na świecie i choć fizycznie nie ma Cię z nami nigdy o Tobie kie zapomnę ❤ jesteś i zawsze będziesz moją śliczną, najwspanialszą córeczką, spełnieniem moich marzeń ❤ bardzo, bardzo Cię kocham. Mama.
Dzień piękny i smutny jednocześnie..nawet już nie chodzi o moją sytuację,ale o całokształt...ile aniołkowych mam dzisiaj płacze w ukryciu? Ile aniołkowych mam usłyszy, że poronienie to nie dziecko i nie są mamami? Ile aniołkowych mam dzisiaj spojrzy w niebo i będzie się doszukiwało jednego,maleńkiego,najmniejszego znaku od swojego maleństwa? Takich kobiet jest mnóstwo...nigdy bym nie przypuszczała,że aż tyle..kochane w tym dniu chce Wam powiedzieć,że nie jest ważne to czy straciłyście swoje Szczęście w 5tc,10tc czy 28tc...każda z nas JEST MAMĄ i nie pozwólcie wmówić sobie inaczej! Każda z nas jest najlepszą mamą dla swojego aniołkowego dziecka, bo każda marzyła o tym,aby to dziecko żyło,każda robiła wszystko,aby było dobrze...czasami po prostu los sobie z nas kpi...
5 lat temu w dzień Matki pochowałam swoje dziecko...pamiętam to jak dziś...pierwszy raz stałam na cmemtarzu i nie wiedziałam,gdzie mam ze sobą wpaść..pierwszy raz trzymałam w urnie swoje dziecko i nie wiedziałam jak mam się zachować...Dzień Matki już zawsze w pierwszej kolejności właśnie z tym będzie mi się kojarzył..ciężki ten dzień dla mnie,ale staram się...naprawdę się staram,aby było dobrze... Bartuś od rana dał mi już piękny bukiet kwiatków i zdrapki (uwielbiam zdrapki! ) i śpi słodko choć słyszę jak pojękuje przez sen,bo mamy problemy z brzuszkiem przy każdym puszczeniu bąka jest napinanie, czerwona buźka i jęki.. już nie wiem jak mu pomóc po południu pojedziemy do dziewczynek mam nadzieję,że nie będzie padało i tam będę miała wszystkie swoje dzieci obok siebie ❤ choć wiem,że dziewczynki są z nami cały czas ❤
Kochane mam nadzieję,że mimo wszystko każda z nas uśmiechnie się dzisiaj, bo nasze dzieci noezależnie od tego czy są w niebie czy na ziemi patrzą na nas i chcą mieć szczęśliwe mamusie.. ściskam dzisiaj każdą z Was z osobna!
Nadal walczymy z bólem brzuszka przez gazy, mam nadzieję,że niedługo to minie... mały ważył dzisiaj 3600g, lekarka powiedziała że ponad normę :p więc mam go już nie wybudzać na jedzenie i karmić co 3h a nie co 2h...wyobraźcie sobie jaki mam dzisiaj dzień i jakie są awantury jak przetrzymuję go tą godzinę.. 🙈 tak jak sąsiedzi nie wiedzieli, że jest u nas dziecko tak dzisiaj się dowiedzieli :p a ja się dowiedziałam,że Bartek jednak ma ogromne struny głosowe... :p aż boję się nocy kiedy w bloku wszystko słychać 5 x mocniej niżeli w dzień...
Jutro dzień dziecka... z rana jedziemy do dziewczynek a później postaramy się w miarę miło spędzić dzień,bo nie chcemy,aby Bartuś żył w cieniu starszych siostrzyczek..
Żeby nie było za kolorowo nadal walczymy z katarkiem a dokładniej z zatykającym noskiem,bo katarek sam z siebie nie leci...dodatkowo mamy meeeega odparzenie tyłka doszło aż do ran stosowałam już mąkę ziemniaczaną,bepanthen,linomag,maść z pieciornika,obmywanie rumiankiem...no nic nie daje...dzisiaj od rana prawie cały dzień się wietrzymh i psikamy trochę octeniseptem,bo w końcu jakieś zakażenie się nam wkradnie najgorsze,że nie wiem od czego to się zrobiło...obstawiam pampersy...no nic,walczę żeby w końcu tyłek się wygoił i aby przestało boleć
Jestem tu codziennie, ale jakoś nie mam czasu na bieżąco udzielać się na wątkach...pamiętam o Was i czytam!
A co u nas? Dzień za dniem płynie, we wtorek pierwsze szczepienie, w środę usg bioderek i kolejny tydzień minie...jutro położna przyjdzie to zobaczę ile przybrał pd 31.05 ale dzisiaj go ważyłam na takiej domowej wadze,na której i ja się ważę i wyszło,że przybrał 1kg..już słyszę narzekania położnej i lekarza
Wkurzam się sama na siebie,bo strasznie zaniedbałam cmentarz i dziewczynki,nie mam jak do nich jechać bo M musi jezdzic moim autem do pracy na szczęście moja mama mieszka blisko i codziennie podlewa im kwiatki..
Ja po cc czuję się już idealnie, rana nie boli i jest naprawdę dobrze. 30.06 jedziemy na kontrolę do Warszawy i zostaniemy na noc,bo jednak dla Bartusia jazda autem tyle godzin w ciągu dnia będzie za męcząca.. <ja jak Grażyna czekałam aż hotel obniży cenę za nocleg i mam za swoje skąpstwo...cena wzrosła o 50zł:p>
Dziękujemy, że jesteście z nami mimo tego,że ostatnio mnie tu mniej... ❤
http://mihi.care/register?referral_code=6583200 rejestracja jest darmowa:) założyłam także swoją grupę na fb kosmetyki-zadbaj o siebie i swoich bliskich (M.Kamińska) jeśli ktoś chciałby się więcej dowiedzieć to ruszam z grupą za kilka dni,ale można już dołączyć, a nawet jeśli nie lubicie takich grup to będę wdzięczna za dołączenie na jakiś czas, aby zrobić mi "sztuczny tłum" :p
Byłoby mi mega miło,gdybyście porozsyłały link do rejestracji swoim znajomym może ktoś się skusi na produkty,bo są naprawdę fajne i myślę,że godne polecenia:)
Bartuś dzisiaj po szczepionce trochę gorączkuje,ale mam nadzieję,że szybko minie:) ważył dzisiaj 4580g! Słoń 🙈
Co u nas? Nadal walczymy z sapką, mały się przez zapchany nosek dusi i łapie bezdechy a ja mam za każdym razem zawał..do tego z wyników wyszła nam anemia i suplementacja żelazem (od dzisiaj) skończyła się zaparciem także jutro będę myślała jak mu pomóc się wypróżnić jeśli sam nie da rady przypałętała nam się także neutropenia (mocne obniżenie odporności) także wesoło nie jest mimo tego,że Bartuś to wesoły chłopczyk...lubi obidzić się o 3 w nocy i przez godzinę uśmiechać się do matki która ledwo patrzy na oczy :p ważymy już pewnie z 5kg, wyrośliśmy z 50, dzisiaj jedne body 56 też małe także rośnie chłopak wyśmienicie za 3 dni będą już 2 miesiące jak Bartula jest z nami a ja czasami nadal się zastanawiam czy on napewno jest mój...tym bardziej że wszyscy mówią że mały jest mamusiowy podobny bardziej do mnie i oczywiscie uspokoi go tylko mamusia...a niech tak będzie:) choc wiekszosc gada ze nie powinnam go az tak do siebie przywiazywac, ale w sumie dlaczego nie ? Chce sie przytulac to sie przytulamy, chce ze mna spac to niech spi..jak przyjdzie odpowiednia pora to go odzwyczaję a poki co dobrze mi z tym:)
Bartuś zaczyna być już bardziej aktywny, zaczyna się uśmiechać (zdecydowanie uśmiech własnego dziecka to coś najpiękniekszego na świecie), próbuje wydawać z siebie jakieś dźwięki, "pedałuje" nóżkami, zaczyna chwytać w rączki różne rzeczy...ma swoją ulubioną melodię do zasypiania i wie,że po kąpieli idziemy spać-wtedy go kładę na łóżku i bez awantury już sam zasypia;) ogólnie jest grzecznym dzieckiem i wierzę w to,że jest dzieckiem szczęśliwym:) ja już przyzwyczaiłam się do spania po 40 minut (nadal mamy 3-4 pobudki w nocy) choć nad ranem zdarzy mi się pospać nawet i 2h! wyrośliśmy już z rozmiaru 50, 56 jest już takie na styku..
Strasznie szybko rośnie mi te dziecie... 🥺 czasami mam żal do losu o to,że nie jest mi dane mieć więcej ziemskich dzieci,ale po chwili uświadamiam sobie,że niektórzy nadal walczą,są dzielni, więc i ja podnoszę głowę do góry, nie myśląc o tym co by było gdyby, tylko myślę o tym co już mam ❤
Na każdy Twój wpis czekam z wypiekami na twarzy, tak bardzo się cieszę jak czytam że u Was dobrze i Bartuś rośnie ❤
Cudownie! Rośnij wojowniku jeszcze trochę i dasz mamie popalić 😅😘😘😘
Cudowne wieści, wytrzymajcie jak najdłużej 💗💗💗💗
Cudownie się to czyta! Wierzę, że dotrwacie do takiego momentu, że nawet jak Bartuś urodzi się ciut wcześniej to taki siłacz nie będzie miał żadnych oznak wczesniactwa. Kciuki mocne za 36 pełnych tygodni!
Misiu zobaczysz, uda się i Bartus będzie z Wami cały i zdrowy ❤️ Jesteś bardzo dzielna ✊✊✊
Musi być dobrze! Jesteś pod najlepszą opieką!
Piękna waga Bartusia. Wytrzymacie jeszcze te kilka tygodni. Często o Tobie myślę i czekam na kolejne wpisy.
Kochana czytam Twój pamiętnik zawsze z takim zainteresowaniem że nie mogę doczekać się następnych wieści ☺️ Bardzo ci kibicuje ,po tym co przeszłaś ,będziesz kochać synusia do szaleństwa ❤️
🙏🙏🙏 będzie dobrze 🍀🍀🍀 już tak mało zostało 💪
Misiu przeczytałam cały twój pamiętnik, spłakałam się okropnie. Ale doszłam do ostatniego wpisu, i chciałam ci powiedzieć, że jesteś niesamowicie waleczną i silną osobą. Zarówno ty jak i twój mąż. Wasze aniołki są z was na pewno bardzo dumne! Trzymam kciuki by Bartuś tak pięknie przybierał do samego 36 tygodnia ciąży. Zasługujecie na najlepsze ❤️
❤❤❤
Oboje jestescie bardzo dzielni❤️❤️❤️❤️
Nigdy się nie poznałyśmy na żadnym wątku, jednak czytałam wątek na którym jesteś. Od tamtej pory czasami o Tobie myślę, serca mi się ściska na myśle ile musiałaś przejść, jesteś dzielna i silna, trzymam kciuki z całych sił za Bartusia ❤️
Misia :). Jesteś ważną pacjentką, bo naprawdę lekarze wiedzą, ile złego przeszłaś i nie pozwolą, żeby Bartusiowi stało się coś złego. Już wystarczy złych dni w Twoim życiu. Jestem pewna, że oni o Was zadbają. I to tak, że słońce wzejdzie i już nad Wami zostanie <3
Cudne wieści!
❤️ Misiu, nie będziesz złą matką. Ty już jesteś najlepszą mama dla wszystkich Swoich dzieci. ❤️
Misiu wierzę, że jak zobaczysz swoje małe cudo to wszelkie Twoje rozterki pójdą w zapomnienie. Poza tym jak każda kobieta masz prawo do gorszych dni, łez, żalu i płaczu a także negatywnych emocji. Jednak znasz siebie najlepiej i jeśli będzie Ci ciężko to niw bój się zasięgnąć pomocy. Sama wiesz, że o załamanie nie trudno, a można się uchronić w porę reagując. Będzie dibrze! Czekamy z niecierpliwością na godzinę 0!