SOBOTA
temperatura ciągle niziutka 36,28 C więc raczej owulki wczoraj nie było. Nie wiem co mnie tam tak pobolewa... oby tylko nie torbielka! ZobacZymy. Dziś też mnie troszkę boli. Może to dziś?


PONIEDZIAŁEK
Dziś w pracy dostałam opr od szefowej. Czy ja już kiedyś mówiłam, że nie ma nic gorszego niz szef-kobieta? sorry, ale naprawdę tak uważam. Kobiece hormony są nie do zniesienia. A jeszcze kobieta-stara panna? dramat do potęgi n-tej! Tak więc dostałam opr chyba za to, że po prostu przyszłam do pracy i jej powiedziałam dzień dobry, więc mi się oberwało. Może zbyt wesołym tonem to powiedziałam? Tragedia...
Dziś test owulacyjny myślę, że można uznać za pozytywny. Wczoraj też była taka kreska ledwo widoczna, ale to już znak, że coś się święci!



Wymazy... Wyszła mi UREAPLASMA! Muszę się przeleczyć antybiotykiem. Lekarz nie był przekonany co do dawkowania i długości trwania kuracji - nie wiem czy mogę mu ufać. Moja dr znowu na urlopie <ech>. Podobno nie tak łatwo wyleczyć to cholerstwo. Może dlatego te jajniki mnie znowu zaczęły boleć?!
Z jednej strony się cieszę - bo może to jest przyczyna naszych niepowodzeń?


WTOREK
Dziś temp 36,08... Nie wierzę! To 16 dc! A owulacji dalej nie było! Czy to Castagnus mógł tak namieszać?? Chyba że to jednak ta torbiel i znów nic z tego nie będzie


ŚRODA
Dziś temperatura poszybowała lekko w górę - 36,48. Cóż nie jest to coś czego oczekiwałam, ale być może jeszcze jutro będzie więcej. Owulka musiała być wczoraj, bo wczoraj już skończył mi się śluz, więc na pewno jest po. Miałam iść dziś na to badanie PCT, ale śluz mi zniknął za wcześnie, za późno się pojawił, trwał bardzo króciutko no i nie zdążyłam złapac momentu


pomyślałam, że wstawię kilka zdjęć z wykresami temperatur, odkąd mam potwierdzoną owulację:
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/e9910a8053ab.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/8cbf55a5021c.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/1064f380576a.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/ff7607140883.png https://naforum.zapodaj.net/thumbs/3c37c7993798.png
takie te temperatury jakieś nie bardzo wskazujące na owu, a jednak za każdym razem była. I bądź tu człowieku mądry

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 sierpnia 2018, 14:07
CZWARTEK

Dzisiaj 18dc. Temperatura 36,3. Już się nie łudzę -> cykl bezowulacyjny. Nawet przy torbielach mi tempka ładnie skakała. No cóż. Bywa i tak. W końcu 1-2 razy w roku zdarzają się cykle bez owulacji. Cóż zrobić


PONIEDZIAŁEK
Nie mam za bardzo o czym napisać -> temperatura nadal niska, owulacji nie było i już nie będzie, więc nadchodzi 15 cykl starań, teraz tylko czekać na @. Nie wiem kiedy to minęło. Wcześniej jak dopiero zaczynaliśmy starania i widziałam podpisy u dziewczyn na forum (rok starań, dwa lata starań , trzy itp) to byłam przerażona jak one dają radę tyle czasu... Teraz sama się o tym przekonałam - nie dają, ale co mają zrobić - nadzieja umiera ostatnia jak to mówią. Nie próbujemy - mieć nie będziemy. Póki co stan psychiczny całkiem ok. Nie drażnią mnie maleńkie dzieci, ich widok nie powoduje u mnie już tego ukłucia zazdrości i żalu. Mało tego podchodzę i bawię się z nimi, uśmiecham




ŚRODA
Zaczynam ćwiczyć kręgosłup i mięśnie. Po wielomiesięcznej przerwie zaczynam od nowa. Może tym razem będę wytrwalsza w swoim postanowieniu?

Wczoraj byliśmy z mężem na trampolinach - super sprawa, wyskakaliśmy się za wszystkie czasy




Idąc za ciosem, jako że dziś wyjątkowo mam wolne, bo się zamieniłam z koleżanką, to postanowiłam pobiegać - rok temu robiłam trasę ok 4km bez problemu biegiem. Dzisiaj ledwo przebiegłam 1 km lekko pod górkę to po tym km serce zaczęło bić jak oszalałe, jakby mi miało za chwilę wyskoczyć, w głowie mi się zaczęło kręcić, poczułam krew w ustach... musiałam usiąść na ławce na chwilę. Potem było trochę lepiej, wróciłam również biegiem, ale w domu mnie złapały duszności i taka flegma mi się zbiera cały czas. Już trochę się uspokoiło na szczęście. Ale jeśli chodzi o moją kondycję to jednym słowem DRAMAT!!! Sama jestem przerażona!!! W sumie czego oczekiwać jak ponad rok nie ruszyłam tyłka spoza biurka

Jeśli chodzi o starania - nic specjalnego, czekam na @ żeby jak najszybciej przyszła bo chciałabym móc zacząć kolejny cykl. Wg mojego kalendarzyka zostało 5 dni (ale często mi przychodzi wcześniej). Zresztą już powoli czuję znajome bóle podbrzusza, więc jest nadzieja, że jednak ulituje się i przyjdzie ciut wcześniej

No i druga sprawa - trądzik mnie tak zaatakował wraz z PMSem, że strach wyjść do ludzi







A nie wiem jak to działa - biorę Castagnusa, a on niby ma niwelować PMS, a u mnie nasilił! Dawno już nie miałam takiego wkur** na cały świat


PIĄTEK
Jutro ostatni dzień antybiotyku.
Za 3 dni termin @
Obiecałam sobie że nie będę testować w weekend. Nie ma po co. Cykl był bezowulacyjny, temperatura nie skoczyła. Nie ma szans. Ale człowiek taki głupi i mimo wszystko ma jakąś tam nadzieję... wytrwam w postanowieniu?


NIEDZIELA
Antybiotyk skończony. PMS zdecydowanie zelżał, nie chodzę już zła

Wczoraj byliśmy na festynie i... było tyle malutkich dzieci, mój mąż cały czas za nimi wodził wzrokiem z taką tęsknotą, patrzył jak się cieszą, jak biegają, jak się bawią... serce mi się łamało na pół






EDIT: już jest plamienie, za kilka godzin powinna sie pojawić żywa krew. Także 15 cykl zaczynamy!
Wiadomość wyedytowana przez autora 9 września 2018, 10:34
PONIEDZIAŁEK
1dc. Wstawiam wykres, tempka nie skoczyła, testy owulacyjne były pozytywne co ciekawe(?!). Prawdopodobnie cykl bezowulacyjny, albo może pęcherzyk nie pękł po prostu? Ciężko ocenić... Dobrze, że ta klinika już niedługo...
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/342264fffb3e.png



WTOREK
Nie pisałam, bo nic ciekawego u mnie się nie dzieje.
Czekam na tą wizytę w klinice (a to jak widać już niedługo, odliczanie powoli dobiega końca). Dziś 9dc. Niedługo dni płodne. Męża nie ma - serduszko prawdopodobnie będzie tylko raz 13dc (nie wiadomo czy się wstrzelimy, ale już mi to bez różnicy - tyle czasu się wstrzeliwaliśmy i nic z tego nie było więc może raz złoty strzał









ŚRODA
Jestem sama w domu, męża nie ma. Obudziłam się dzisiaj w nocy dwa razy. Za pierwszym razem wydawało mi się że ktoś chodzi po tym wielkim starym domu (a jak na złość wszyscy wyjechali!). Nasłuchiwałam kroków, cos stukało i wiecie co zrobiłam? Jak w tych wszystkich horrorach wyszłam na korytarz nie zapalając światła


Drugi raz tej samej nocy obudziłam się, bo miałam sen. Dawno już nie miałam żadnych snów a dzisiaj proszę: otóż, śniło mi się że przyjechała moja siostra z jakiejś dalekiej podróży, nie chciała powiedzieć nikomu że wyjeżdża . Ani kiedy przyjedzie i nagle pojawiła się u mnie w domu i mówi mi że urodziła dziecko i je porzuciła! Nie mogłam uwierzyć w to! Przecież nie miała brzucha, jak mogłam tego nie zauważyć ze była w ciazy. Ale nie chciała nic powiedzieć. Pamiętam że miałam w tym śnie taki żal do niej, że mogła urodzić, że byśmy adoptowali z mezem, ze sie staramy i nic a ona coś takiego zrobiła...! I że ten maluszek to rodzina i ze to nasze geny.i lepiej takie dziecko niż obce i że byśmy wychowali jak ona nie chciała... i tak mi z żalu pękło serce że aż się obudziłam... brrrr
NIEDZIELA
Wczoraj zrobiłam test owulacyjny - wyszedł dodatni! Ale nie tak jak zwykle ze ledwo widoczna druga kreseczka tylko tym razem druga kreska była równa z kontrolną i to na dwóch testach!




Wczoraj u znajomych byliśmy. Prawie same małżeństwa. Każdy mniej więcej na podobnym etapie - kupowania mieszkań, brania kredytu, ew. remontu



Ostatnio myślałam o świętach. Już prawie październik. Do świat zostały dokładnie 3 miesiące. Nie wiem czy dam radę psychicznie odpowiadać na pytania "kiedy dzieci". Odkad jestesmy po slubie to ciągle na każdych świętach pada to samo pytanie wiec w tym roku na bank będzie ta sama sytuacja. W tym roku o tyle przykra że bardzo chce, duzo czasu minelo i nie wychodzi


Chyba że pojadę z grubej rury i powiem że nie możemy mieć dzieci i wszystkim zamknę usta... nie wiem... mam jeszcze trochę czasu na myślenie... zobaczymy



WTOREK
Dziś 16dc. Jest już na pewno po owulacji, bo: 1. śluz płodny już zniknął 2. zawsze 14dc było już po owu! 3. testy wyszły pozytywne w SOBOTĘ! a temperatura do dziś nie skoczyła! Nie wiem co jest







CZWARTEK
KURNA JEGO MAĆ!!!!!!!!!!!!!! Zrobiłam dzisiaj tsh. Wyszło 2,6 !!!!!!!!!!!!! WTF ja się pytam?! jak to do cholery możliwe?!?!?! 2,6 to ja miałam PRZED leczeniem! A 3 miesiące temu było piękne 1,7 (albo 1,9, ale na pewno poniżej 2). No i szlag by to trafił. Dlatego całkiem możliwe, że jednak te dwa cykle BYŁY bezowulacyjne. Ale jestem zła..........!!!! I nie wiem dlaczego tak się stało?













PONIEDZIAŁEK
Miałam nie pisać, ale przeżyłam dzisiaj prawie załamanie nerwowe. Otóż siedzę sobie kulturalnie w pracy. Pracowałam bardzo efektywnie dzisiaj zresztą. Jednak te większe dawki Letroxu od razu spowodowały u mnie nadmiar energii plus zasuplementowałam sobie metylowane witaminy (a co!). Więc samopoczucie super, pomimo pind w robocie. Nawet one były dzisiaj wyjątkowo miłe, szefowa dobry humor 3 tygodnie z rzędu (nie chcę być złośliwa, ale czyżby ktoś ją wreszcie porządnie dobolcował?



tak więc wracając do historii... kończę pracę, przebieram się. W międzyczasie tysiące różnych myśli: że ciekawy weekend; że fajny dzień; że umówiona jestem z koleżanką na dniach; że zamówię taki pyszny torcik bezowy w naszej cukierni; że remont już skończony (idziemy na swoje wrrrrreszczie

Wychodzę. Ciemno już bo to 20ta. Wyciągam kluczyki od auta i patrzę na telefon a tam miga zielona diodka sygnalizująca nieodczytaną wiadomość/nieodebrane połączenie. Patrzę: 3 nieodebrane połączenia od jakiegoś numeru stacjonarnego. No nic, kilka godzin temu było dzwonione, pewnie już za późno żeby oddzwonić, bo jak stacjonarny to z jakiegoś biura/sklepu czegoś takiego pewnie (tak sobie pomyślałam). Teraz czas na wiadomości. 3 smsy. Pierwszy: in post, drugi: CCC, trzeci... spojrzałam i brakło mi tchu... Trzeci sms od "Angelius" o treści: "Centrum Medyczne Angelius prosimy o pilny kontakt w sprawie wizyty u dr Paligi na nr tel -i tutaj podany ten nr który do mnie dzwonił 3x".
Przecież to niemożliwe, żeby mi odwołali tą wizytę! Wykrakałam!!! To tylko mnie spotyka ostatnio takie cudowne szczęście! Jak zawsze pod górkę! Niewiele się zastanawiając wykręcam podany numer, zajęte. Znowu próbuję, znowu zajęte. Po 5tym razie dałam sobie spokój


Dobrze, że dojechałam cała do domu i nikogo nie potrąciłam przy okazji bo moje myśli wcale na drodze skupione nie były. Już miałam dzwonić z paniką do męża, ale pomyślałam - jak się dodzwonię to wtedy będę mu histerię odwalać, zresztą na odległość jesteśmy - będzie się tylko martwił, że źle ze mną a on nie może mnie przytulić. Dobra trzeba sie ogarnąć. Dzwonię kolejny raz. Pani odebrała w 2 sekundy. Drżącym głosem mówię, że dzwonię w sprawie czwartkowej wizyty. Taktyka: najpierw spróbuję grzecznie, a jak nie to z mordą (jak to w Polsce trzeba robić, żeby coś ugrać niestety




ŚRODA
Wprost nie mogę uwierzyć, że ten czas tak szybko zleciał! To już jutro! Od jutra zaczynamy ciężką i mam nadzieję, że nie za długą walkę o nasze upragnione szczęście!






Odebrałam dzisiaj ostatnie wyniki badań: homocysteina w normie, wynosi 6,9


Jakoś tak dziwnie mi bez odliczania, chyba zacznę odliczać od nowa, a w sumie mam do czego... do kolejnej wizyty! Ale o tym za chwilę.
Na początek małe usprawiedliwienie, czemu nie napisałam po wizycie: otoż mam koniec remontu na głowie, sprzątanie, kupowanie agd, pilnowowanie gościa od mebli żeby zaczął je montować jeszcze w tym tygodniu dzisiaj naklejałam napisy na ścianę, za chwile gazownika będzie trzeba ścigać... a to wszystko dlatego, że za max 2 tygodnie chce się już wprowadzać na swoje!!!!


Sytuacja wygląda następująco:
Wizytę w klinice oczywiście przełożyli (ach jaka była moja "radość" gdy zadzwonili do mnie z samego rana i poinformowali, że wizyta przełożona na wieczór!). No ale nic, tyle czekałam, dobrze, że wzięłam sobie urlop na cały dzień

Tak więc: okazało się, ze po pierwsze mamy niekompletne badania nasienia. Pani doktor powiedziała, że spermiogram jest dobry, ale brakuje nam hba i fragmentacji. Jeśli te badania wyjdą niedobre to możemy zapomnieć o naturalnym zajściu w ciążę, a podobno czasem się tak zdarza, że spermiogram super, a hba i fragmentacja lipne i wtedy bedzie wiadomo na czym stoimy. Tak więc trzeba dorobić. Ale zanim dorobimy, to pobrała mi wymaz na ureaplasmę i zobaczymy czy sie wyleczyłam. Jeśli urea wyjdzie (-) to wtedy robimy brakujące badania nasienia. Jesli te trzy rzeczy wyjdą dobrze to... mamy się starać (i tu mój wielki ból) kolejne 5-6 miesięcy. Dr powiedziała, że możliwe, że ureaplasma przeszkadzała i to się często zdarza, że po niej się normalnie zachodzi w ciążę. I że tak naprawdę liczenie zeruje sie od tego momentu (sic!), ale widząc moją ciężką rozpacz dała nam czas 5-6 miesięcy (ach jednak umiem się targować!

Także... olewam sprawę. Nie chce mi się mierzyć temperatury, przestałam pić ziółka ojca sroki, nie biorę już suplementów, nie odkładam planów na później, idę na kursy, szkolenia. Wiem, że i tak nic z tego nie wyjdzie - tak samo jak to wiedziałam w marcu, kiedy poprzednia ginekolog mi mówiła, że tym razem się uda, bo owulacje wróciły i już za chwilę będę w ciąży. Ona też dała mi czas do końca roku i jak nie to laparo. Jest październik i przez te miesiące nic nie ruszyło, tak więc tutaj będzie tak samo. ALe co nowy ginekolog to trzeba coś udowadniać - no i cóż zrobić

A no i mam pilnować poziomu witaminy D (muszę sprawdzić ile jest



Mój mąż miał sen. Śnił mu sie nasz mały trzylatek rozrabiaka, który był taki uroczy i jednocześnie cięzki do upilnowania i taki fajny, a w łożeczkach leżały jeszcze dwa maluchy takie w pampersikach

Nawet nie wiem który dziś dzień cyklu, wiem tylko, że serduszkowanie gdzieś w przyszłym tygodniu.
W pracy dramat - wykończa mnie to wszystko. Zazdroszczę ludziom, którzy lubią swoją pracę, spełniają się w niej i z radością do niej chodzą. Ja się strasznie męczę

Powoli planujemy już sylwestra (czaaaaaad!)
Niedługo przeprowadzka!!!!


Uwielbiam taką pogodę jak dzisiaj

PS. Zepsuły nam się dwa auta jednego dnia


Hej. Dopiero teraz się zabrałam żeby Ci odpisać. Nie miałam monitoringu, tylko pojedyncze wizyty po owulacji, gdzie lekarz stwierdził ciałko żółte i zmierzył endometrium. Zastanawiałam się nad monitoringiem, ale nie chce swirowac, kazdy lekarz mi mówi że się śpieszę, że mam się wstrzymać do roku. Raz myślę, że ok poczekam, drugim razem zaczynam swirowac, zwłaszcza po ovufriend, pamietnikach, forach itd. Próbuje się przede wszystkim zdystansować. I faktycznie zacząć działać przed końcem roku. A do kogo ty chodzilas na nfz? Chyba też jesteś że slaska? Wiesz, gdzie można zrobić monitoring na nfz?