Dopiero co wyszli goście od nas, za moment lecimy jeszcze do rodziców na obiad.
Testowałam, nawet spać przez to nie mogłam.
Test - cóż... znana, uwielbiana przez nas wszystkie BIEL VIZIRA. Plamienia nie ma. Troche brzuch coś tam daje o sobie znać ale bardzo delikatnie (możliwe, że to z przejedzenia). Pomyślmy. Dziś 29dc, a powinien być 1dc. Ale...! Owulacja była gdzieś w okolicach soboty (15gru = 18dc), FL ok 14 dni u mnie zwykle trwa, więc okres powinien wypaść w najbliższą sobotę. Cykl się przesunie, będzie trwał 32 dni wg moich nowych obliczeń. Jeden jedyny raz cykl mnie oszukał i trwał 30 dni, a tak to od czasu starań nigdy nie miałam dłuższego niż 28 dni. Ech. Głupia ja nakręciłam się jak zresztą zwykle i tym "pozytywnym" akcentem kończę stary 2018 rok. Żegnaj i nie wracaj!
Dlaczego... dlaczego... dlaczego... dlaczego wszystkim wokół się udaje tylko nie mnie? Co trzeba zrobić żeby osiągnąć cel??? Chyba łapie mnie jakaś zimowa chandra... nic mi się nie chce, nie mam motywacji do tego, żeby rano wstać i iść do pracy nie mogę patrzeć jak moja koleżanka z pracy narzeka, że jest śpiąca, że nią targa, że ma mdłości itp. Ona nawet nie wie jak bardzo bym chciała przeżywać to co ona... a nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie mi to dane albo druga sytuacja z dnia dzisiejszego: czekałam w kolejce do dentysty i taka młoda dziewczyna siedziała ze mną, pogadałyśmy trochę. Ona 22 lata, dzieci trójka. Naprawdę? muszę chyba znaleźć sobie jakieś hobby bo inaczej zwariuję, w kółko myślę tylko o jednym tyle że... nic mnie nie cieszy, czuję się potwornie zmęczona... i chyba przytłoczona sytuacją no ale... mam plan uczyć się angielskiego nic już nie pamiętam, może zainwestuję w jakiś kurs...? Albo może jakaś siłownia? kondycję mam kiepściutką, może by coś w tym kierunku... ech...
Zapisałam się do mojej kliniki na koniec lutego. Luty będzie pracowity. Najpierw specjalista od endometriozy (konsultacja czy jest coś na rzeczy czy nie), potem ustalamy już konkretny plan w klinice, potem wakacje (znowu!!! bo nie wiadomo czy później bedzie czas i pieniądze ) i potem ostro działamy w kierunku leczenia niepłodności. Na pierwszy plan idzie sprawdzenie drożności i obejrzenie macicy. Czyli histeroskopia + laparoskopia. Od razu mi się humor polepszył, bo coś się zaczyna dziać!
Zaczynają mi się dni płodne, jest śluz. Chyba dziś zaczniemy cisnąć, co by nic nie przegapić
10dc, 19cs. Tak to wygląda.
Mówiłam, że przyszły nam już meble? i mogłam posprzątać wszystkie ubrania i duperele z podłogi? wreszcie można normalnie wejść do pokoju, bez ryzyka, że się na coś nadepnie już bardzo ładnie to mieszkanko wygląda
Dziewczyny! Któraś staraczka całkiem niedawno polecała film "maybe baby". Obejrzałam przed chwilą... i jestem niesamowicie poruszona! Jakbym oglądała film o sobie!!! Widać, że ktoś to musiał przechodzić, albo reżyser albo ktoś... bo normalnie oglądając głównych bohaterów czułam się tak jakbym widziała siebie i te cholerne starania! Nieobce mi były ich sytuacje, rozterki, uczucia... moja pierwsza myśl po tym filmie: "jak ja dobrze to znam" ...
Drogie Staraczki, szczególnie te którym się wreszcie udało! Proszę nie dawajcie rad typu
"trzeba wyluzować, wyjechać na wakacje, zapomnieć i przestać mysleć i wtedy się uda"
NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie uda się!!!! Jak jest problem to uwierzcie, że to nic nie pomaga. A takie rady powodują tylko złość i frustracje. Nie wiem czy tak ciężko to zrozumieć? Naprawdę?
Czy jak przestanę o tym wszystkim myśleć to nagle wróci mi owulacja? albo cofnie się endometrioza? albo jajowody się odetkają? albo plemniki męża nagle się polepszą i będą superbohaterami? Albo mój śluz przestanie zabijać plemniki męża? Albo wyleczę się samoistnie z bakterii? Albo setki innych rzeczy się nagle naprawi? Gdzie tu jest logika?
Jak chcecie pocieszyć to nie w ten sposób. Bo ile z nas już odpuszczało i nie dało to żadnego efektu? Są nawet badania prowadzone na temat tego czy stres powoduje problemy z płodnością. Polecam poczytać na blogu mamaginekolog był taki artykuł.
Nic bardziej nie denerwuje niż rada "trzeba wyluzować". Osobiście mam wtedy ochotę rzucić takiej osobie butem w twarz. Ku pamięci.
Będzie króciutko, nie mam weny ostatnio.
Do terminu @ pozostało jakies ok 4 dni. Bardzo w tym cyklu boli mnie podbrzusze na zmianę z jajnikami. Prym tutaj ewidentnie wiedzie jajnik prawy. Dziś rano znów mocno dawał o sobie znać... Strasznie się martwię, że to dlatego, że rozwija sie endometrioza i właśnie zajmuje mi jajniki i każdy miesiąc zwłoki działa na moją niekorzyść i powoduje większą niepłodność. Taaaak. Patrzcie jak łatwo można sobie takie rzeczy wkręcić, wcale nie mając jeszcze diagnozy w tym kierunku we wtorek idę pogadać z moją ginką na temat laparoskopii i leczeniu po.
PS. też nie mogę się przyzwyczaić do nowego pamiętnika. Nic w nim nie widzę
Witam się z wami w kolejnym (a jakże by inaczej!) 20 cyklu starań. Spokojnie mogę tak powiedzieć, bo już zaczynają się plamienia, cycki przestają boleć, brzuch zaczyna dawać o sobie znać, tempka spadła i... jeszcze coś o czym zaraz napiszę. Więc jutro/pojutrze pierwszy dzień cyklu.
Byłam dziś na usg i co tam mamy? Cholerną 3 komorową torbiel!!!!! Pierwsze co to pytanie mojej pani doktor o tsh - czy znowu nie podskoczyło? Nie wiem, cholera kontrolowałam 3 miesiące temu, ale mi ten czas szybko leci! Tak więc przerażona, że znowu tsh w kulki leci postanowiłam, że idę jutro zbadać. No żesz cholera, skąd ta torbiel?! Przecież już było dobrze, już było bez torbieli z prawidłowymi owulacjami i co się skopsało? pół roku nie byłam na usg, mam nadzieję, że nie staramy się znowu na marne szlag by to trafił a tak cisnęliśmy w tym cyklu!!!! Jeszcze nawet testy owu wychodziły pozytywne ale kiszka i jak tu żyć?!
tsh 2,4!!!!! po podniesionej dawce letroxu!!!! Nie spada i wszystko jasne skąd ta torbiel!!!! I niech mi ktoś tu powie, że tsh wcale nie przeszkadza w zajściu w ciążę. Aha. Bez owulacji raczej ciężko żeby ciąża się udała u mnie tsh musi byc max 2. Koniec. Kropka. I ch*j bombki strzelił.
Jaram się, jaram się...! kończy się styczeń... więc powoli zacznie się coś dziać. Wreszcie! Ileż można czekać!? Na przyszły tydzień jestem umówiona z moją doktor celem sprawdzenia czy torbiel z lewego jajnika zniknęła (była dość spora koło 3cm po 2 tyg od momentu kiedy powinna być owu ), zaraz potem gość od endometriozy - potem dłuuugi czas na przemyślenie (zależy co powie) i klinika. A zaraz po tym wszystkim spadam znowu na urlop obiecany przez męża, wyczekany
Mieszkam na takim ciężkim zadupowiu, że nie można nigdzie zrobić badania PCT (na wrogość śluzu). Nawet jak piszą na stronie internetowej, że robią, to jak dzwonię się umówić to jednak nie. Potem setki tysięcy problemów. Rano nie ma lekarza, ja musze byc tuż przed owulacją, mąż musi nie mieć nocek (bo wtedy sie mijamy) i jeszcze laboratorium też musi być otwarte w tych godzinach! No żesz szlag by to trafił! I tak od pół roku próbuję zrobić ten test i za cholerę nie idzie. Umówiłam się na środę rano, oby w środę dopiero była owulka (dziś 8dc).... Bo inaczej chyba nigdy nie zrobię tego testu. Na razie jeszcze nie ma śluzu płodnego więc jest nadzieja. Po co chcę robić ten test? Żeby w razie czego po laparo wiedzieć, że jest sens się starać naturalnie bądź nie ma. NIe chcę marnowac kolejnych miesięcy, a 80zł za to badanie to nie majątek. Za dużo czasu już niepotrzebnie straciłam. Ciągle bolą mnie te jajniki, niepokoi mnie to psychicznie jest średnio, mam jakiś ciężki dołek, ale wierzę, że z tego wyjdę. Wakacje na pewno mi pomogą zresztą teraz też trochę się będzie działo, więc może nie bede tak tego wszystkiego rozkminiać. Są momenty, że odechciewa mi się żyć. Może to już znak, że czas sięgnąć po jakąś pomoc psychologiczną? Zima też nie sprzyja pozytywnemu myśleniu... Ech... No i na koniec wisienka na torcie. A raczej na twarzy. I nie wisienka tylko truskawka. Mam tyle pryszczy co truskawka tych czarnych kropek!!! Wyglądam okropnie coś mi sie z twarzą stało i jest cała opryszczona! Takiego trądziku nie miałam jako nastolatka dramat mąż mówi, że mam ospę nie wiem czy nowy dermatolog coś wymyśli. Leczę się od 15 lat i dermatolodzy już ręce rozkładają z bezsilności a mnie się płakać chce i wstyd wyjsc z taką twarzą do ludzi, do pracy, dramat
Za oknem mglisto... ledwie widać drzewa z parku tuż obok!
Naszła mnie taka refleksja pod wpływem pewnej rozmowy.
Dlaczego dziewczyny tak długo nieraz zwlekają z leczeniem jeśli się nie udaje zajść w ciążę? Dlaczego zgłaszają się po 3 latach dopiero pierwszy raz do lekarza? Skoro tak naprawdę wskazania do diagnostyki są już po roku czasu regularnych starań bez efektu? Czyli po co marnują dodatkowe 2 lata...? Nie mam osobiście nic do tego. To jest ich sprawa, nie chcą się leczyć to nie. ALE! Niech potem nie mówią "ja się staram 5 lat, więc co to jest Twoje ponad 1,5 roku". Ok ale z pomocą lekarzy się stara może rok, może dwa, a ta pomoc polega na samych monitoringach, bo nic więcej inwazyjnego nie chce robić. Więc po co takie hasła? Mam się czuć gorsza? Ja przez te 1,5 roku zrobiłam więcej badań i jestem na dalszym etapie leczenia niż ona przez 5 lat. Jeśli tak chciała to jej sprawa, ale ja nie chcę się starać 10 lat i nadal być na takim samym etapie co po 2 latach... Nie wiem czemu niektóre z nas nie potrafią uszanować decyzji innych. Czy to są wyścigi, że która dłużej się stara jest fajniejsza? I ta może mieć złe dni, a ta która stara się krócej, ale dużo intensywniej to już nie może mieć chwil załamania? WTF? Czemu my takie jesteśmy wobec siebie? Naprawdę czasem mam wrażenie, że kobiety są OKROPNE. Niby wydawałoby się, że są bardziej empatyczne od mężczyzn, a ja mam wrażenie, że to nieprawda tak łatwo dostrzegać tylko swoje problemy i swoje tragedie, a bagatelizować innych, chociaż te problemy są takiej samej skali. Nie ogarniam tego wszystko, za mały mam rozumek chyba.
20cykl starań, 13dc
Jest pęcherzyk ma 19mm! Owulka powinna być na dniach, jutro/pojutrze! jest nadzieja! cytologia w porządku, nie ma żadnej infekcji uff to tyle z dobrych newsów.
Z tych gorszych: Dermatolog powiedziała, że nie może mi nic przepisać, bo staram się o ciążę i w każdej chwili mogę w niej być i właściwie to nie jest mi w stanie w żaden sposób pomóc. Nawet maści mamy ograniczone Muszę probować naturalnie: dietą nisko glikemiczną oraz dobrą higieną twarzy <załamka>
PCT ostatecznie nie zrobiłam - nie podołaliśmy, szkoda gadać Jestem po wizycie u doktora: owu jeszcze nie było, dziś 23mm ma pęcherzyk, oby pękł (test owu dzisiaj pozytywny). Endometrioza, może być (ze względu na moje bardzo bolesne miesiączki), ale nie wiadomo, wyjdzie na laparoskopii czy faktycznie jest coś na rzeczy, na usg nic nie widać, wszystko jest ruchome tak jak powinno być, no może lekko prawy jajnik jest trochę mniej ruchliwy, ale mimo wszystko się rusza. Nie jest całkiem przyrośnięty. Więc dalej nic nie wiemy. Jedyne co to polecał zrobić najpierw hsg (ale z drugiej strony hsg nie spowoduje, że wyleczymy przyczynę bóli jaką może być endometrioza - o ile w ogóle jest). Więc mamy się zastanowić czy lepiej hsg czy od razu na laparo. Będziemy analizować sytuację z moim lekarzem prowadzącym z kliniki pod koniec lutego. Jedyne co to się zdziwił, że tyle czasu się staramy a hsg nie było jeszcze robione. Że może to być strata tego czasu. Cóż. Też mnie to dziwi, no ale co zrobić takie życie jak to mówią
Myślę nad przerwą w staraniach do czasu laparoskopii. Tyle czasu się nie udało, niewiele zmienią 2-3 miesiące. Też się nie uda. Nawet poronienia nie było, biochemicznej. NIC. Nic przez ten czas nie zatrybiło. ZERO. Dlatego potrzebuję przerwy. Psychicznej i fizycznej. Może nie tak całkowicie, ale na zasadzie, że przestaję liczyć dni płodne, przestaje mierzyć temperaturę, na zasadzie, że nie kochamy się przed owulacją tylko kiedy chcemy, kiedy mamy na to ochotę. Czuję, że nasze życie erotyczne umarło. Wygląda jak zdechła mysz. Nikogo nie satysfakcjonuje. Nikt nie ma z tego przyjemności, w efekcie żadne z nas się nawet nie próbuje odrobinę postarać, żeby chociaż nastrój jako taki stworzyć (już nawet nie chcę wspominać o jakiejkolwiek przyjemności). Jak zbliżają się dni płodne to mam odruch wymiotny, jak wkładam sexy ciuszki to chce mi się płakać, czuję się sztucznie, okropnie... Unikam serduszkowania jak się tylko da, moje libido wynosi w tym momencie -10. Te starania zrujnowały tą część naszego życia... Nie chciałam takiego seksu.... w życiu bym nie pomyślała, że nasz seks może kiedykolwiek tak właśnie wyglądać. Nie czuję tej cudownej bliskości co kiedyś, czuję tylko przymus, przykry obowiązek który trzeba spełnić... i czasem jeszcze pretensje męża, że mogłabym chociaż palcem ruszyć co mnie jeszcze bardziej dobija i powoduje jeszcze większą niechęć... Strasznie mi przykro z tego powodu, ale tak właśnie wygląda nasze pożycie małżeńskie... Porażka...
Jestem chora, ledwo stoję na nogach, gile po pępek, kaszel i gardło boli, nawet oczy mnie szczypią. Normalnie jakieś kombo a najgorsze z tego wszystkiego, że muszę iść do pracy bo wszyscy na urlopie i nikogo by nie było jakbym ja jeszcze nie przyszła! Co za pech jutro/pojutrze powinna przyjść @ . Pierwszy raz od prawie 2 lat się modlę o to, żeby jednak przyszła w tym miesiącu. Dlaczego? Po pierwsze nie biorę kwasu foliowego, po drugie jestem taka chora, że biorę leki których nie powinno się brać w ciąży (zresztą co w ciązy można brać? nic ), po trzecie jestem tydzień po szczepieniu na dur brzuszny, a w ciąży nie można się szczepić (a już na pewno nie na dur!), po czwarte i chyba najgorsze... jak sie okaze ze jestem w ciązy to nie pojedziemy na wakacje!!! Na wakacje o których marze już od roku albo i dłużej. Takie prawdziwe wakacje i odpoczynek... Ja wiem, że życie bywa przewrotne i lubi robić na złość... ale oby nie tym razem.... tak z perspektywy czasu myślę sobie, ze w sumie to mogliśmy odpuścić już ten cykl dla spokoju ducha. A tak to siedzę jak na szpilkach, w dodatku jeszcze pewnie z powodu choroby okres mi się opóźni (no bo jakże by inaczej!). No i zamiast się pakować, przygotowywać, robić pranie, kupować rzeczy to ja zalegam w łóżu niczym trupiszon, a pomiędzy tym cudownie spędzonym czasem - resztkami sił dymam jeszcze do roboty. Oh yeah. Uwielbiam to.
@@@@@@@ 1dc!!!!!! @@@@@@@
W życiu bym nie pomyślała że kiedykolwiek będę sie z tego powodu cieszyła a tu proszę psikus
Zamiast byc w pracy - od dwoch dni okupuje L4. Także leżę w łóżku i probuje dojsc do żywych. Dziś wydaje sie byc nieco lepiej niz wczoraj. Dawno mnie tak nie rozłożyło
Właśnie sie dowiedziałam, że moja szwagierka 4 lata mlodsza, dopiero co po slubie - jest w ciąży. Poryczałam się... Nie dość, że jestem chora, mam pierdolony okres po raz 20 (!) od momentu kiedy nie powinno go juz byc, czuje się fatalnie, bez sił to jeszcze taka wiadomość... dobijcie mnie... co jest ze mną nie tak?
wakacje za pasem, ja dalej chora - skończyło się jednak u lekarza i na antybiotyku cóż... Nie chciałam, ale muszę - inaczej sie nie wygrzebię z tego choróbska. Dziś resztkami sił dojechałam do kliniki - sama, bo męża zaraziłam i biedny teraz ledwo żyje, cały dzień w łóżku spędził
Tak więc... LAPAROSKOPIA+HISTEROSKOPIA!!!
Dostałam skierowanie na badanie, bardzo miło bo będzie na NFZ (kilka tysięcy zł zaoszczędzone! ufff...). Jestem umówiona na połowę maja. Pani doktor obstawia, że całkiem możliwe, że ureaplazma namieszała mi możliwe, że uszkodziła strzępki jajowodów (ponoć często to się zdarza przy tej bakterii) i one nie wyłapują jajeczka. A jeśli podczas laparoskopii okaże się, że to prawda... to tak jakbym miała niedrożne jajowody - pozostaje nam tylko in vitro mało pocieszające, ale chcę myśleć pozytywnie, że może to tylko zrosty są i się usunie zrosty i będzie okey. Zobaczymy. Pani doktor zaleciła jeszcze żel hyalobarrier (napiszę sobie, bo do maja zapomnę), żeby sobie kupić na zrosty, jeśli byłaby potrzebniejsza poważniejsza operacja laparoskopowa niż tylko wejście, sprawdzenie drożności i wyjście
Druga sprawa - porozmawiałam z mężem. Zrozumiał, zgodził się na przerwę w staraniach do czasu laparoskopii. Jest najcudowniejszym facetem jakiego poznałam, cieszę się, że mam takiego męża
Wróciliśmy z wakacji opaleni, wypoczęci, szczęśliwi wolni od trosk i zmartwień. Totalny luz. Zero myślenia o pracy, o obowiązkach, o problemach, o staraniach. Nawet serduszko się przytrafiło i to niejedno. Niewymuszone, mieliśmy ochotę, było naprawdę przyjemnie! szkoda, że tak szybko zleciało... Brakowało mi strasznie takiego odpoczynku. Naładowałam baterie, zyskałam pozytywne nastawienie do życia i świata. Poznałam ciekawych ludzi. Wrócił mi dobry humor. Było cudownie czemu urlop nie może trwać wiecznie? ale może wtedy by się go tak nie doceniało?
https://naforum.zapodaj.net/thumbs/7083aaea745b.jpg
Trzymam kciuki aby nie przyszła @. Może za wcześnie na test ;)
Kurczę, a miałam takie dobre przeczucia :/
Mimo wszystko trzymam kciuki żeby ten test był fałszywy.
może i za wcześnie, ale @ pewnie przyjdzie jak zawsze tylko nieco później - robiąc mi niepotrzebną nadzieję z każdym przesuwającym się dniem :(
Kurczę :/, a może jednak @ się nie zjawi?
dziś już jest plamienie... :/
Ehh :(
Ohhh co za podła @!! Nie przestaję trzymać za Ciebie kciuków. W końcu nadejdzie ten szczęśliwy dzień! Oby tylko jak najszybciej <3