W zwiazu z tym pije proecco w ilosciach niemałych bo w sumie skoro juz sama sie zdiagnozowałam to sobie pozwoliłam.
A, dzwoni dzisiaj z kliniki niewiasta aby potwierdzic wizyte u Sydorana 2.11 I pytam jej czy jest reszta moich wyników. Pani sprawdza i mowi, ze jednego nie ma i, ze "zawsze sprawdzaja przed wizyta komplet badan" i ze ona mi oddzwoni. A woec mamy 20.48 i lafirynda nie oddzwoniła.
Ale za to dzisiaj bedzie seks,duzo seksu.I jeszze jutro, bo swieto zmarłych nalezy uczic.
Allo-MLR- 17,4 %
HLA_C 03,06
TPO/ANTY 3740 U-ml
Dr Sydor sympatyczny, wizyta trwała tyle ile powinna, bez pospiechu (miła zmiana po wizytach u CZerwińskiej).
Tak więc, jak dr powiedział mam "imponujące NK" Ja ogólnie lubię imponować- widocznie mój organizm przez 31 lat tak się przyzwyczaił, że też dąży do imponowania na każdym kroku. Ale są plusy bo D. się smieje, że w zyciu nie będę miala raka bo nawet rak pancerny by nie przetrwał w tych warunkach. Takiego mam trzasnietego chłopa.
Ale do sedna. NK bardzo wysokie, robione w 1 fazie cyklu, więc w drugiej będą jeszcze większe. Nad ana nie rozwodziliśmy się zbyt długo. KIR to samo- bo takie chujowe geny mam.
Ale ogólnie z takimi NK raczej nie ma szans na ciążę.WIęc będziemy je zbijać. Wczoraj zrobiłam po raz kolejny immunofenotyp (za jedyne 390zł) dzisiak podano mi intralipid (350zł), w między czasie zrobiłam badania (210zł), za 15dni powtorzyc immunofenotypzeby sprawdzic czy po wlewach te nk w ogole spadaja. I mam nadzieję, ze będą spadać bo pozniej jakas gadka, której juz nie pamietam za bardzo, oprocz info o szczepieniach gdzie dla mnie (obliczajac z wagi) to koszt 24 tys...
Natomiast zlecił mi badanie na nietolerancje glutenu, helikobaktera i coś tam jeszcze pod kontem chorób zoładka. Bo przy hashimoto zdarzają sie własnie nietoleranje pokarmowe.
A więc transfer odwołany bo szkoda maluchów.
W razie nieskutecznosci leczenia - LIT albo IGIV.
Jak wracaliśmy z kliniki po raz pierwszy popełnilismy rozmowę, że może być tak, że jednak nie będziemy mieli dzieci. I tak w tym samohodzie, z Darko przy boku pomyślałam:"no może tak być". Wczoraj cały dzień "żyłam z tą myślą". Dzisiaj rano obudziło mnie przerażające uczucie, którego nawet nie próbuję opisać i myśl: "nigdy nie będziemy mieli dzieci". I to nie było miłe.
P.S. Przeleiałam sobie forum i info o najwyższych NK jakie znalazłam to... 37% No w kij z rozmachem jestem.
Wiadomość wyedytowana przez autora 4 listopada 2017, 14:37
Ale podchodzimy w grudniu do transferu na encortonie 20. Będzie co ma być. Na immunopresje nas nie stać. Choć może i stać, ale immunolog nie był przekonany o powalającej skuteczności terapii.
Dodatkowo wyszedł mi helikobakter, bo ja w sumie lubię zróżnicowanie, więc co tam tylko bazować tylko na komorkach NK. Czerwińska uważa, że ty nie należy się przejmować bo jakby ona miała "zlecac takie badania to by nic nie robiła tylko leczyła"... pierdole ten system. Hahahha Ale dzisiaj mimo 45 min spóźnienia poświęciła mi wyjątkowo jakieś 15 min.
Podtrzymała encorton 20 mg oraz euthyrox 25
Dodatkowo od dzisiaj lutinus oraz neoparin wzastrzykach.
Skonsultuje sie jeszcze Dr Cz z Dr M czy podac acofil podczas transferu.
Wiadomość wyedytowana przez autora 7 grudnia 2017, 21:09
Wziełam urlop, wczoraj D. miał dyżur więc posprzątałam już na święta salon,sypialnie i kuchnie. Na dzisiaj zostały mi podłogi i łazinka. Chcę to mieć z głowy, żeby po transferze już tylko się relaksować czy ewentualnie udekorwac na swieta mieszkanie.
Efta, immunolog powiedział, że jak mam HP to organizm "wyczuwa" stan zapalny i produkuje komórki NK. GDzieś wyczytałam, że HP może działąć jak przeciwciała przeciwplemnikowe. Ale widzisz, że moja dr w sumie w ogole to olała
Ja mam np permanentną zgagę i wzdęcia. Mam też cerę trądzikową, której maści nie pomagają- podobno to wszystko może się wiązać z tą bakterią.
To będzie ciężki dzień.
W nocy spałam fatalnie, ranek nerwowy, droga do kliniki uplyneła nam w ciszy.
W klinice "proponuję rozliczyć się od razu", więc na wstępie bulisz, choć laska w recepcji nie ma pojęcia czy trasfer aby na pewno się odbędzie. Zaprasza pod gabinet 6, choć powinna pod 4. Miałam mieć konsultację z dr M.czy mają mi podać acoffil (czy jak to sie pisze), ale nie miałam konsultacji.
Pielęgniarka każała się przebrać i zekać "na krześle" jak kurwa do dentysty. Ale rozumiem mieli 12 transferów,sala mała wiadomo nie zmieszczą 500 łóżek.
Embrion 5 dniowy - doskonały, bardzo cienka otoczka, praktycznie się "wydostwał". Idealny. Zażyczyłam sobie embrioglue. Dr M, "rozmowny" jak zawsze. Potwierdził, że ładny embrion, że ładne endometrium i,że w sumie fajnie jest. Zero informacji co z lekami na moje pytanie lakoniczna odp "podtrzymać leczenie", więc mówię, że potrzebuję recepty "powiedzieć w rejestracji", choć w rejestracji kazali powiedzieć doktorowi. Wziełam l4 do 2.01 choć minę miał niewyraźną,dał. Kurwa nie po to płaę w chuj milionów monet żeby mi problem robił z l4. Później "przekładamy się" na łóźko,które miało pościel użytą przez kilka innych pacjentek, łaskawie położono mi czysty podkład. Zajebista ta klinika.
Ogólnie brzuch mnie boli, ciężki i wydęty. Zle się w sumie czuję jak tak to analizuję, ale też nie mogę sobie przypomnieć jak czułam się po pierwszym transferze.
Oby to był magiczny dzień: 12.12. godz 12.20 był transfer
Zazywam nospę 3 x 1.
Boję się.
Pachwina nie boli, brzuch "ćmi" jeszcze. Ale tak analizuję to i myślę sobie, przecież 1dpt nie mógł mnie brzuch boleć na poronienie
Jest to oczywiście czas rozmyślań i analiz. Chwilami wpadam w panikę, że mogłam się zdecydować jednak na intralipid i kroplówkę przeciw skurczom macicy. Boję się, że "zniszczę" taki piękny zarodek.
Może też trochę zaczynam sobie już w mawiać te skurcze macicy.
Myślę też, że przecież te komórki NK nie są chyba moim jedynym problemem, bo gdyby tak było, powinnam chyba zachodzić w ciążę ciągle i ronić. Chyba,że ronię a nawet nie wiem.
No ale przecież patoligii tego swiata nie badaja NK -.-
Jak byliśmy w transferze, czekaliśmy pod gabinetem przyszła matka z córką. Dziewcze nie wiecej niz 16 lat. O ile tyle miało. Pysk umalowany do granic mozliwości, oko całe obrysowane czarną kredką. Jak matke kocham, to jakby moja Mama mnie zobaczyła, w takim makijażu to osobiście by mi dziub umyła. A to dziewcze siedzi z mamuśką i niestety powiem to choć nie powinno się oceniać książki po okładce- widać, że patologia. To jeszcze nic, ta gowniara dymiła tam, że jest opóźnienie. To my biedne bezpłodne, czekamy cierpliwie za miliony monet, żeby nas zapłodnili, kłujemy się, zremy leki aż swiecimy w nocy,badamy, i wychodza nam kurwa komórki NK a dziewcze z patoligii po prostu zaciążą.
Gdybym wierzyła w boga to powiedziałabym, że jest zły.
Zniechęcenie- nie chce mi się nawet chałpy udekorować pod święta. Zawsze to lubiłam i miałam tematycznie zgodnie z porami roku czy okazjami. A teraz mi to wisi jakoś.
W poniedziałek muszę pojechać po prezenty świąteczne i zrobic juz grubsze zakupy.
W poniedziałek zrobię też betę. W zasadzie będzie to już 6dpt i myślę sobie, że powinno już coś wyjść. A lutinus mi się konczy więc we wtorek odwiedziąłbym klinikę.
We wtorek tez jedziemy z pracy do teatru. NOsz kurwa juz nie mieli co wymyslić. W sumie nie byłby to taki problemy gdyby nie fakt, że do teatru w dresie nie pojade. Moja cera nigdy nie była promienna i piękna, ale teraz, chyba po tym sterydzie, to mało powiedziane, że straszna. Gorsze jest to, ze nic nie chce mi sie z tym zrobic
sterydy i acard tak tak mi to podawali mimo braku problemu w immunologii - czasami mi się wydaje że to taki standard przy dłuższych staraniach i tak sobie mysle że do kiepskiego lekarza chodziłas że dopiero po nie udanym in vitro takie coś bedzie ci proponowane. a tak na poważnie acard nie zaszkodzi, steryd pomoże utrzymać ciąże. Obyś długo nie musiała brać sterydu bo spuchniesz jak ja... 10 cykli 10 kg do przodu... eee co ci bede marudzić pij to proecco i delektuj sie smakiem. w ciazy pic ci nie wolno bedzie ;)