Klinika zmieniła mi lekarkę. Teraz będzie mnie prowadzić... ciężarna.
D. tłumaczy, że ciężarne też muszą gdzieś pracować, ale kurwa żeby w klinice leczenia niepłodności? Może by tak np. badania prenatalne robiła??? Czytam opinie o niej- no i super, fajna i w ogóle. Ale jak polubiłam tamtą- za to, że taka wyniosła i konkretna. W poniedziałek wizyta. I zastrzyk. Jajko bądź dzielne. W 11 dc 19mm
Lekarka: młoda, niezrobiona, w ciąży. Kompetentna, rzeczowa.
Monitoring wykazał, naturalną owulację... MNOGĄ. Trzy pęcherzyki- wszystkie... takiej samej wielkości... Przy "bliźniakach w rodzinie" to się zdarza. Mój dziadek miał bliźniaka. Drugi brat dziadka miał... trojaczki. Taka karma.
Jakąś infekcje pochwy mam. Zrobiła PH - w normie. I badanie na czystość pochwy.
Zastrzyku na pęknięcie nie dała, bo pęcherzyki za male jeszcze. Brak śluzu płodnego. Miło.
W czwartek kolejny monitoring i zdecydujemy czy naturalne starania + zastrzyk na uwolnienie czy inseminacja.
Potwierdziła, że rezerwa jajników dupy nie urywa, ale też tragedii nie ma.
Dostałam globulki dopochwowe i na zbicie przeciwciał tarczycznych steryd: pabi-dexamethason.
Po powrocie do domu kłótnia z D. Jak on mnie wkurwia czasami. Gdybym go nie kochała to bym go zabiła. Siedzę w klinice a on wydzwania, wychodzę oddzwaniam, a on, że zapomniał. No co za matołek. O niczym innym się ostatnio u nas nie gada. Ale to nic.
Już w domu przy kolacji relacjonuję wizytę. A on mi odpowiada, że staneliśmy na tym samym co w ostrawie i że znowu kupa kasy wydana. Więc wpadłam w cichą furię okraszoną łzami. W końcu jak zobaczył cichą furię próbował łagodzić sytuację i wtedy wylałam mu gorzką prawdę, że mnie nie wspiera, i, że jemu łatwiej bo może mieć dzieci, i, że zapłodnię się nasieniem dawcy, i, że tylko o kase mu chodzi. Ulżyło mi, wypłakałam to wyprzytulał mnie i ustaliliśmy co nastepuje: ten cykl z racji pięknych 3 jajeczek staramy się naturalnie z zastrzykiem. Następny cykl, jeżeli ten będzie nieudany- inseminacja stymulowana.
Do czwartku zakaz współżycia.
Yhmm tak myślę, czy to możliwe żeby niepokalanek tak mi pęcherzyków naprodukował...?
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 września 2016, 22:57
FSH: 6,28 (norma faza folikularna 2,9- 12,0)
LH: 4,10 (norma faza folikularna 1,5- 8,0)
Estradiol: 62,35 ( norma faza folikularna 12,5- 166,0)
Progesteron: 1,75 (norma faza folikularna 0,45- 3,33) laboratorium Ostrava
Wszystko w normie.
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 września 2016, 12:07
OD poniedziałku mam urlop. Pożytkuję go na prace domowe. Nawet nie mamy jak z D. wyskoczyć na kilka dni.
Kot mi zniknął. Trzeci dzień go nie ma. Pewnie i on miał dość tej nieszczęsnej rutyny i zapragnął rozrywki, puścił się w miasto i zeżarło go coś.
Taka karma.
pęcherzyki ładne, 2 dominujące. Endometrium ładne.
D. mówi, że nowości nie powiedzieli bo skorom ładna to i pęcherzyki i ednom. muszą być ładne
Zastrzyk. Starania zaczać od jutra. Czy to możliwe, że o 15.00 zastrzyk, a o 19 ja mam śluz płodny nie wiadomo skąd?
Po klinice odwiedziny u mojego ukochanego chrześniaka i rozmowa:
- ciociuniu wiesz co?
- no co?
- ja cię bardzo lubię i bardzo bardzo kocham
A jak ja go kocham!!
Później zakupy. I taka refleksja: strasznie dużo kasy wydaję. Za dużo. Muszę zacząć to kontrolować. Dom i nowe samochody pochłoneły wszystkie nasze oszczędności, wiadomo fajnie, bo nie trzeba co miesiąc płacić komuś 1300 zł. Ale tęskno do oszczędności A teraz gdyby przyszło nam zrobić wyprawkę dla dzidziusia to krucho. Tym bardziej,że "pokój dla dziecka" jeszcze niegotowy.
Jeżeli ktokolwiek myśli, że zmniejszy się ilość aborcji- jest w mojej opinii w głębokim błędzie. Aborcja nadal będzie- "w podziemiach". Koszty podejrzewam- olbrzymie. Skorzystają na tym na pewno pseudo ginekolodzy. Zabiegi w piwnicach lub w domowych zaciszach- tabletkami, wieszakiem albo skakaniem z mebli.
Nie wspomnę o poczęciach z gwałtów i statystykach samobójstw.
Staramy się z D. o Dziecko ponad 5 lat. Ja skończyłam 30 lat, D. 37. Najmłodsi nie jesteśmy.Jesteśmy w grupie podwyższonego ryzyka.
A teraz zabronią mi badań prenatalnych? Bo chcę wiedzieć czy moje dziecko np. nie choruje na serce? Może wadę można zoperować jeszcze w ciąży i urodzi się całkiem zdrowe? A może po porodzie zespół specjalistów będzie musiał czekać na moje Dziecko żeby je ratować?
A jeżeli poronię? Czy 5 lat starań to niewystarczająca katorga? Poronienie to nie wystarczający dramat? Będę musiała się tłumaczyć DLACZEGO poroniłam?
Jak udowodnić, że się "chciało". Że tak cholernie się chciało?
Czy następnym krokiem będzie "odbijanie kart", że współżyłam w dni płodne ? Bo taki obowiązek?
500+ ta marchewka. A ja się pytam, dlaczego kliniki leczenia niepłodności nie są refundowane choć częściowo. Przecież "ważne jest każde życie".
Dlatego wszyscy ci, którzy tak często stawiają sobie pytanie, w którym momencie zaczyna się człowiek, niech spojrzą najpierw sami na siebie i zastanowią się, w którym człowiek się kończy.
P.S brak oznak owulacji.
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2016, 22:06
Za chwilę wybywamy z D. na spacer. Miła niedziela
Pęcherzyki ładnie popękały. Gin mówi, że pewnie w piątek, ja myślę, że jednak w sobotę.
Czystość pochwy kiepska.
Stosować nadal Gynaldin do końca opakowania. Następnie priobiotyk ILLADIAN dopochwowo (0-0-1).
14.10 B HCG- nie robić sikańców
To wersja optymistyczna.
Druga:
Po zakończonym okresie - czystość pochwy.
Stymulacja: 3-7 dc LAMETTA (1-0-0)
USG 11-12 dc
W wersji pesymistycznej szykujemy się do inseminacji.
Pobolewa mnie brzuch, jak na miesiączkę. Wiec oczywiście pomyślałam, że może się udało. Ależ ja ciągle naiwna jestem. Jak można mieć 30 lat i ciagle być tak naiwnym. Przykre.
Rozważam opcję czy to może po sterydzie na przeciwciała tak? Od jutra muszę sobie podnieść korytko.
Temperatura spada. Smutne pożegnanie z implantacją.
Teściowa zaplanowała mi dzień na dzisiaj... Jeszcze jest na tyle uprzejma, że poinformowała mnie jak...umyć jej podłogę... Więc drogie Panie myć panele należy...i tu zaskoczenie dla wszystkich- "bardzo mocno wykręconym mopem"... Zasugerowałam, żeby może w ogóle ich nie myć.
Marzy mi się bungalow na końcu świata.
Dlaczego nie mogę pisać na fiolecie? Chciałabym napisać komentarz, ale niestety nie mogę bo każe mi się zalogować. Po co mam się logować skoro nie jestem w ciąży??? Bo jak rozumiem urojona się nie liczy?
Spędziliśmy z D. miły dzień. Wisienką byłoby jeszcze jakieś "zaczepianko", ale z racji stosowanych globulek nie można. Tzn można, ale w gumce czego D. odmówił
Brzuch mnie nadal pobolewa. Już mniej niż ostatnio, ale nadal. Oczywiście wyczytałam wszystko w temacie ciąży i pobolewaniu brzucha - wnioski: szanse 50%
Jest tez opcja, że mam urojenia. Dzisiaj dostałam nawet mdłości w windzie- psychika człowieka jest przerażająca.
Wieczór spędzę u siostry bo D. ma dyżur, a my już dawno nie bylyśmy razem.
Jest między nami 6 lat różnicy, ale za bardzo nie mamy kontaktu. Ja chciałabym jej ciągle doradzać ona chce wszystko robić na odwrót do tego jest krnąbrna i uparta. Np. najpierw zwalnia się z pracy, a później szuka pracy, po czym pożycza kase na czynsz. No i standardowo jest obrażona, że ktoś zwraca jej uwagę. Mówi, że lepszy ma kontakt z sąsiadką niż ze mną. No i fajnie, ale jak tyłek trzeba ratować to ze mną wie jak kontakt mieć.
Jesteśmy za "ekologicznym" życiem. Kupujemy więc "szczęśliwe" kury - takie co miały godne życie - czyli wiedzą co to niebo i trawa. Barana z wolnego wybiegu. Mam ogródek gdzie mam warzywa i mrożę je na zimę. Robię soki, przetwory, sałatki- żeby żyć zdrowo.
Staram się wyłączać ladowarkę po naładowaniu telefonu, gdy czekam na kogoś wylączam samochód bo spaliny, ubrania, których nie noszę oddaję znajomym albo wrzucam do kontenera z PCK, segreguję bardzo dokładnie śmieci z uwzględnieniem kompostownika, z którego później mam nawóz na grządki.
I tak w naszym "zdrowym" życiu okazuje się, że wbrew pozorom nie tak łatwo zajść w ciążę. Więc faszeruję się: witaminami, ziołami, sterydami, hormonami. A jeżeli się okaże, że nie jestem w ciąży to będą nam "wirować plemniki", pobierać pęcherzyki, zapładniać nas w "pojemniczkach" i podawać "gotowca". Już nie wspomnę o aspekcie finansowym. Po co nam ten "zdrowy" styl życia?
I oczywiście nie chodzi tylko o płodność. U mnie tarczyca chora ( tak, tak rocznik czarnobyla), ciśnienie marne, problemy z cerą, przewlekłe bóle głowy (leczone tabletkami na padaczkę). D. chroniczna bezsenność, słaba wydolność płuc, bóle kręgosłupa.
I po co tam to wszystko.
To taka dygresja bo dziś "przyjechał" szczęśliwy baran i D. rozbierał go na części pierwsze- dobrze, że ma doświadczenie w sprawach "chirurgicznych". Hahaha ale jestem dowcipna -.-
Jesteśmy za "ekologicznym" życiem. Kupujemy więc "szczęśliwe" kury - takie co miały godne życie - czyli wiedzą co to niebo i trawa. Barana z wolnego wybiegu. Mam ogródek gdzie mam warzywa i mrożę je na zimę. Robię soki, przetwory, sałatki- żeby żyć zdrowo.
Staram się wyłączać ladowarkę po naładowaniu telefonu, gdy czekam na kogoś wylączam samochód bo spaliny, ubrania, których nie noszę oddaję znajomym albo wrzucam do kontenera z PCK, segreguję bardzo dokładnie śmieci z uwzględnieniem kompostownika, z którego później mam nawóz na grządki.
I tak w naszym "zdrowym" życiu okazuje się, że wbrew pozorom nie tak łatwo zajść w ciążę. Więc faszeruję się: witaminami, ziołami, sterydami, hormonami. A jeżeli się okaże, że nie jestem w ciąży to będą nam "wirować plemniki", pobierać pęcherzyki, zapładniać nas w "pojemniczkach" i podawać "gotowca". Już nie wspomnę o aspekcie finansowym. Po co nam ten "zdrowy" styl życia?
I oczywiście nie chodzi tylko o płodność. U mnie tarczyca chora ( tak, tak rocznik czarnobyla), ciśnienie marne, problemy z cerą, przewlekłe bóle głowy (leczone tabletkami na padaczkę). D. chroniczna bezsenność, słaba wydolność płuc, bóle kręgosłupa.
I po co tam to wszystko.
To taka dygresja bo dziś "przyjechał" szczęśliwy baran i D. rozbierał go na części pierwsze- dobrze, że ma doświadczenie w sprawach "chirurgicznych". Hahaha ale jestem dowcipna -.-
Rzadko się to zdarza, że jesteśmy oboje w tygodniu w domu. Dzisiaj się zdarzyło.
D. zdecydował, że po dokańcza jeszcze rzeczy w domu. I czujecie klimat: "podaj wyrzynarkę, przynieś przedłużacz, gdzie są krzyżyki, fuga zniknęła, jak ty coś gdzieś wsadzisz..." Mój D. ma zasadę "gdzie położę niech leży, byle nie było na CIĄGU KOMUNIKACYJNYM" błuahahah Ja natomiast lubię mieszkać "ładnie". Przede wszystkim lubię czystość i minimalizm. Kurze mogłabym ścierać 3 razy dziennie. Lubię jak okna mi błyszczą, podłogi pachną, koce poukładane, puste blaty i jak wiem, że jest tak jak lubię Minimalizm - lubię dekoracje więc zmieniają się u mnie zgodnie z porą roku czy okazją. Obecnie mam wrzosy, szyszki świece, grube koce. Lubię takie "ocieplacze", ale nienawidzę "pierdolników". Ma być ładnie ale bez przepychu. I tu dygresja: moja teściowa zbiera wszystkie kurzołapacze. Kuźwa ma 87...świeczek wosku pszczelego.... 4 komplety filiżanek ( z których nie korzysta), nie wspomnę o "malusich świeczniczkach", pojemniczkach 5 centymetrowych, pierdolników z...jajek niespodzianka...milionpiencetstodziewiencet kwiatków- każdy w innej doniczce, zamiast podstawek...talerzyki. I w sumie waliłoby mnie to gdyby nie fakt, że ja...muszę jej sprzątać. Tak się składa, że jestem jedyną z 3 synowych, która utrzymuje z nią kontakt
Więc muszę wycierać te wszystkie pierdolniki.
Wracając do upodobań- teraz już nauczyłam się, że czasami lepiej coś sprzątnąć za D. niż się kłócić. Kiedyś robiłam wielkie awantury, o brak szacunku itd. Teraz po prostu coś uprzątam :)I w sumie to miły dzień był.
Teraz D. pojechał na dyzur, ja w domku, winko czeka, kocurry w fazie letargu.
Miłego wieczoru kochane
mimo wszytko trzymam mocno kciuki moze bedzie zarazaa twoja lekarka:D w koncu ciezarna to ma swieze wiruski:D ja swoja chwile prawdy bede miala w piatek poodzenia
Trzymam za Ciebie kciuki :*