Od wczoraj mam wodnisty śluzik więc DRAŃ ovufriend znowu ustawił mi przerywana linie ;/ paskud!
Dzisiaj odebrałam wyniki prolaktyny. Znacznie mniejsze niz ostatnio 47.96, a teraz 24.42 przy normie (1.39-24.20)Niby nadal powyżej ale juz nie dwukrotnie
Ehh wczoraj tak fajnie było zaznaczyć skok tempki, no ale faktycznie lepiej trzymac sie jednej godziny a nie kryterium "wyspania". Dzisiaj tylko niewielki wzrościk...ehhh chciałabym. Nadzieja rośnie z każdym dniem "PO"...
Oczywiście słodkie lenistwo upływa mi na praniu, sprzątani i gotowaniu ;/
Kupiłam kwiaty na balkoniki, poprzednie pelargonie szlag mi trafił. Oczywiście już mały zgrzyt, bo podjechałam z lubym pod centrum ogrodnicze, a on łapie za komóre i do mnie txt "załatwisz to sama"...myśle - BEZ ŁASKI...Ale powiedziałam żeby wyszedł za chwilę bo będzie trochę do tachania, a akurat mam nową żółtą sukienke, której nie chce uświnić od ziemi...No i co?? dupy z auta nie ruszył ;/ Wybrałam sliczne surfinie i niecierpki, pani zapakowała mi je na palete ale widać tak się za to koślawo zabierałam, ze zlitował sie nade mną jakiś facet i zaniósł mi te kwiaty. Dodał szarmancko "taka piekna kobieta dzwigać nie będzie", a mnie chuj strzelił...BO OBCY FACET garnie sie do pomocy, a osobisty siedzi w klimie i w dupie mnie ma! Oczywiście zjechałam go, ze "bamberstwo z niego wyszło" i na szczęście są jeszcze gentlemani na świecie-tylko szkoda, ze ja w domu takowego nie mam ;/ Pózniej orka w kuchni, wczoraj przywiozłam od rodziców z ogródka maliny, borówki, śliwki, cukinie, wczesniej "tesciowa" dala jeszcze papierówki...CO Z TYM WSZYSTKIM QWA ZROBIĆ??!!
1)kompot, 2) czesc owoców zamrozona,3) zrobilam deser z mascarpone i borówek, 4)leczo na obiad, 5,6)w miedzy czasie dwa prania rozwieszone,7) kwiaty posadzone...NOGI MI W DUPSKO WLAZŁY...TO JA JUŻ WOLĘ DO PRACY!!
Luby cały dzień siedzi przy projekcie, co chwilę słyszę jakiegoś Hindusa i specyficzną angielszczyznę. NieMąż zaśmiał się ostatnio po numerku, że jeśli spłodzimy teraz dziecko to musimy mu dać na imię INDIANA!
Dziwny zbieg okoliczności...Luby nie zna mojego loginu na ovufriend i do tego moje indiańskie szlaczki...TO MUSI BYĆ ZNAK
A tak serio to dla mnie taka mała radość przez łzy, bo to chyba pierwszy raz gdy luby powiedział coś o naszym dziecku. I to tak jakby było już tuż tuż, prawie realne, a nie w krainie "może kiedyś". Tak sobie myślę, że gdy zobaczę dwie kreski na teście ciążowym to podpiszę go markerem INDIANA
Ehh ciężko jest być babą z babimi przywarami! Z jednej strony ból brzucha powoduje, że czekam już tylko na @, a z drugiej...przeglądam galerię pozytywnych testów ciążowych i zastanawiam się od kiedy zacząć testowanie?! Czy już jutro mogłabym zobaczyć cień cienia?? Mam pewnie z 20 testów ciążowych, to owulacyjne muszę dokupić ;/ Te skoki na emocjonalnym bungee od "pieprze to bo i tak nic z tego" do euforii i nadziei, nieśmiałego UDAŁO SIĘ!!
Od rana byłam wysikać "synusia", a na widoku sami "wózkarze", tylko dziwne bo żadna z mijanych matek nie tryskała radością, a raczej zmęczeniem. Trochę obojętnie patrząc na swoje skarby w wózkach. Pewnie to tylko efekt nieprzespanej nocy, może którejś z kolei, a może jest jak w piosence "Nie o to chodzi, by złapać króliczka, ale by gonić go!"? Może tak fiksujemy bo ciągle gonimy i dogonić nie możemy?! A nawet nie chodzi aż tak o potomka tylko by być stuprocentową kobietą, żoną, MATKĄ...Czy też czasami czujecie się WYBRAKOWANE? Jakby ktoś po złożeniu nas zauważył, że zapomniał o małej śrubeczce i zamiast poskładać od początku i kompletnie to wypieprzył śrubeczkę za siebie - "eee i tak jej się to nie przyda" albo "ona będzie miała co innego do robienia w życiu"
Przypominam sobie czasy kiedy zdażało mi się robić testy ciążowe i z płaczem kląć byłemu "ja nie mogę być teraz w ciąży, nie chce!" //20-29lat
Albo jak po małej wpadce biegłam do ginekologa po pigułkę PO //22 lata
Może to, że teraz mi nie wychodzi, a tak bardzo chcę to jakaś kara?
Tak bardzo boję się głośno mówić o tym, że chcę być w ciąży. Wczoraj z Lubym omawialiśmy dalsze kroki w urządzaniu mieszkania. Poza salonem - troche za duzym jak na moj gust, mamy tylko sypialnie i pokoik w którym luby ma biurko i mały materac-łózko na którym śpi jego syn gdy u nas zostaje /albo ja, czasem lunatykuje i najczesciej tam mozna mnie od rana znalezc / Staneło na tym, że najpierw kupimy szafę do tego małego pokoju...no i jakąś sofę rozkładaną zamiast tego materaca. Wiec pytam
- a biurko gdzie bedzie stalo?
A co z biurkiem?
-NO nie zmieści się przecież!
Dlaczego miałoby się nie zmieścić?
-...
O co ci chodzi?
-.../a to miał być mój pokój dla maluszka/
Że co? łóżeczko?
-NO TAK, ŁÓŻECZKO,NIE WIEM KIEDY, NAWET ZA PIĘĆ LAT, ALE GDZIEŚ CHYBA MUSI STAĆ?
... a nie bedzie w sypialni?
Niby staramy się o dziecko, ale w ogóle o tym nie mówimy, nie planujemy. A może to wszystko tylko w mojej głowie...brykają sobie króliczki i za cholerę ich nie dogonię.
Objawy w dniu dzisiejszym to nieznośny ból brzucha, mdłości, jakieś osłabienie i wzdęcie;/...No nic łykam żelazo i oczekuję jutro spadku temp ;/ niestety. Mega @ się zbliżaaa
Szok 37.00... A ja z tych zimnokrwistych.
Byłam pewna, że zobaczę spory spadek, taki poniżej krechy. Śmieszne ze mnie stworzenie, gdy wszystko idzie dobrze to ja zaczynam się wycofywać...Na zakupach w bierdonie: wszystkie dzieciaki jakieś takie wredne, płaczące, kapryszące, nieznośne...Może to tylko mechanizm obronny? Żeby dobrze przygotować się na @ to trzeba sobie obrzydzić macierzyństwo?!
Od dwóch dni w ogóle nie mam apetytu, a przecież jestem mały łakomczuch. Zwłaszcza przed okresem nie przepuszczę niczemu co czekoladowe! Ale do małpy jeszcze 3 dni /PI razy drzwi/ więc jest czas na pochłonięcie miliona kalorii. Póki co żyje na samym winogronie, nic innego mi nie włazi. Może to kwestia tych upałów. Nawet MOJA KAWUSIA /bezkofeinowa/ mi nie smakuje, wylałam od rana 3/4 filiżanki...Piękny ten urlop QWA! Piękny!!
Jeszcze luby mi truje dupe o projekt ikonki...nie chce mi się!! Pomalować, porysować chętnie ale nie pieprzone ikonki w PSpie ;/
Przespalam całe popołudnie, teraz tylko kąpiel i dalej spać...Najgorszy urlop ever!!!
Wiadomość wyedytowana przez autora 30 lipca 2014, 22:25
Mądry OvuFriendzik podpowiada, że dzisiaj szanse na pozytywny test wynoszą 35%...ehhh no ja wam pozaniżam te statystyki!!
Nic mnie już dzisiaj nie boli, może trochę głowa ale przecież pogoda zmieniła się diametralnie, temperatura spadła o jakieś 8 stopni. To chyba normalne, że główka ćmi i nie powinnam się doszukiwać pierwszych "ciążowych hormonków". Mnie też temperatura spadła, niby tylko 0,10...ale to już nie 37...To już nie jest taki ładny wykres. Znowu zaczęły się te moje indiańskie szlaczki ;/
Odebrałam dzisiaj wyniki progesteronu. Robiony w 21DC, 4PO wg OF więc szukam w normie dla fazy Lutealnej (1,7-27) a ja mam 13,17ng/ml
To chyba dobrze, że taki środek? Czy może nie za bardzo? Może powinno być wyższe? dużo wyższe?
Wychodząc z lab powiedziałam Lubemu, że mój wynik jest raczej w normie...a skoro moje są OK to znaczy, że trzeba przebadać nasionka i nie ma co się krzywić. Oczywiście skrzywił się i to bardzo. Niby rozumie, że lepiej jego wykluczyć zanim ginekolog na dobre się za mnie weźmie. Kubeczek spermy to chyba mniejsze wyzwanie niż robić mi badania,hormony, drożności i inne srości, które przecież kosztują no i nie są przyjemne /o ile nie bolesne ;//
Najgorsze jest to, że on czeka aż problem sam się rozwiąże. Aż ja coś zrobię. Widać po okresie będę musiała dać embargo na seks to może łaskawie spuści się do kubeczka ;/
Prolaktyna: 7DC 47,96(badanie robione po
21DC 24,42 (badanie robione tak ja należy, bez seksiku i macanek dzien wczesniej
Progesteron: 21DC 4PO 13,71ng/ml
Do zrobienia w 3DC FSH
FSH 4,46 /norma 4-13 faza folikularna/
LH 5,32 /norma 2,4-12,6/
Stosunek LH:FSH 1,1928
TSH 1,8152
T4 8,27
TOXOPLAZMOZA IgM 0,06
TOXOPLAZMOZA IgG 31,7 czyli OK
RÓŻYCZKA Nabyta odporność, wynik OK
Cytomegalia Być może nabyta odporność, wynik OK
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 sierpnia 2014, 12:36
...
I do czego tu zacząć? Jak zaczynać? Jeszcze raz, kolejny raz, znowu i wciąż to samo. Od początku - 1DC! Skąd brać na to siły? Ile można liczyć miesiąc nie wg dni kalendarza a dni cyklu. Jestem wyprana emocjonalnie.
Jestem zła, zrozpaczona, znerwicowana, zawistna, zagniewana...Jeśli ktoś kiedyś lubił chociaż odrobinę moje krakanie to teraz straci resztki sympatii do mnie.
W piątek po pierwszym spadku temp. rozryczałam się od rana i tak już zostało. Luby oczywiście wściekł się na mnie /on tak reaguje na moje smutki dla mnie to wciąż "trochę" dziwne/. Wolałabym zwykłe przytulenie, a nie rzucenie rękawicy do walki. Ale proszę bardzo, ja nigdy nie odpuszczę okazji do starcia. Kłótnia...On nie rozumie dlaczego tak rozpaczam, jak wytłumaczyć facetowi, że dla kobiety która chce mieć dziecko, okres to po prostu KONIEC! Brutalne morderstwo jej marzeń i nadziei!
"Przecież staramy się, robimy wszystko..."
Wszystko?! MY robiMY WSZYSTKO?!!! Ty ROBISZ WSZYSTKO??!! TOBIE NAWET JEST CIĘŻKO BRAĆ KWAS FOLIOWY I CYNK, a tłumaczyłam jakie to ważne w procesie spermatogenezy...
"Więc to może moja wina, może to ze mną jest coś nie tak, skoro twoje wyniki są dobre, miałaś owulację itd..."
I padło w końcu to czego się obawiałam, jedno kluczowe słowo...WINA!
Bo czy to czyjaś WINA? kogo winić? mnie, jego, matkę naturę? cały świat?
Burza oczyściła przynajmniej chwilowo ciężkie powietrze. Podsumowanie padło z jego ust "Póki lekarz nie powie nam, ze nie mozemy miec dzieci to znaczy że mozemy mieć dzieci i je bedziemy mieć. W poniedzialek zadzwon, umów, zrobie badania"
.......
Z pamiętników Lukrecji Borgii...
Drogie Panie jeśli wasz mężczyzna odmawia przyjmowania suplementów musimy działać podstępem! Nasze trucicielstwo, a jakże nie bójmy się tego stwierdzenia, możemy ukryć w ten o to prosty sposób: W malutkim naczyniu umieść śmiercionośny kwas foliowy i powodujący agonię w strasznych konwulsjach cynk organiczny! Następnie dodaj 6 kropli H2O w temp ok 60st C. Rozetrzyj to łyżeczką /najlepiej brudną, żeby na bank doszło do gangreny/ dodaj jedną kropelkę soku z cytryny by obniżyć pH i ułatwić rozpuszczanie. Następnie śmiercionośną miksturę podawaj z...Kochanie a może wypijesz Pluszzza? robię dla siebie to może chcesz? magnez? proszę bardzo...PROSZĘ BARDZO! PIJ I ZDYCHAJ BŁUAHAHAHA....
.................
....
Drugi dzień, jeszcze niższa temp...
Znowu beksa od rana, ale już bez kłótni...Jeszcze większy płacz, wymioty...A później imieninowa kawka u "teściowej"...KURWA!
Na imprezie oprócz mojego psa jeszcze jeden, więc sprawiedliwy podział musi być, raz jeden zamknięty, raz drugi...Oczywiście mój pierwszy zamknięty w domy...My na ogródku..."Teściu" jak zwykle podchmielony, pijany kretyn, nie cierpię tego człowieka! wręcz nie znoszę i życzę mu chorej wątroby! Mój synuś słysząc mnie wyszedł na taras piszcząc, że chce "do mamy"...kazałam iść lubemu zdjąć go z balkonu bo zrobi coś głupiego - "NIE PRZESADZAJ!" a po chwili mój maluszek /40kg/ przeskoczył przez balustradę i zatrzymał się na małym daszku, 3 metry w dół do mnie i szykuje się do skoku. Oczywiście ja w krzyk i panikę, że ma stać, nie złazić, nie skakać...Luby szybko pobiegł na piętro...ja w tym czasie miałam już serce w przełyku...a "teściu" - JAK GŁUPI TO NIECH SKACZE! myślałam, że rozpierdolę tego idiotę na drobne kawałki, podre jak kawałek papieru, wbiję rękę w klatkę piersiową, wyrwę jeszcze bijące serce, napluje na nie i wyrzuce na kompost!
Luby na szczęście zdążył, jakimś cudem zdjął go z dachu samemu przy tym nie spadając...nawet nie wiem kiedy znalazłam się na samej górze, a biegłam w wysokich szpilkach jak w butach do joggingu...
Zeszłam na dół po jakichś 15 minutach, musiałam ochłonąć. Przeprosiłam zebraną świeżo poznaną rodzinę Lubego za swoje zachowanie...
A reszta rodziny, poza "tesciem", bardzo sympatyczna, jakoś wczesniej nie mielismy się okazji poznać. Luby zna jeszcze mniej mojej rodziny...tak jakoś wyszło...
Atmosfera się rozluźniła, zauważyłam, że nie tylko ja ignoruję "tescia"...było już nawet sympatycznie. Ciotka z wujkiem Lubego, zachwyceni mną, że koniecznie musimy przyjechac do nich, ich dzieciaki robią grilla. mamy przyjechac i koniec! Kuzynostwo Lubego to przeszlo 40letnia kuzynka i kuzyn w wieku Lubego, swoją drogą tak podobni do siebie, że mogliby uchodzić za braci,może nawet bliźniaczych. Kuzynka ma przesympatycznego męża i z tego co się wcześniej dowiedziałam od teściówy, to po kilku poronieniach, nie mogą mieć dzieci. Mają psa, który jest ich synusiem. A kuzyn jest "singlem". Więc bezdzietne towarzystwo na wieczór w drugim dniu spadku temp. IDEALNIE!
Kuzynka dała mi pyszne martini chociaż prosiłam o wodę, ale w sumie...przecież nie ma sensu się oszczędzać! Było na prawdę fantastycznie, miło i smacznie drinki wchodziły, a piłam pierwszy raz od hmmm tak długo jak SIĘ STARAMY. Najważniejsze jest to, że zobaczyłam kochające się bezdzietne małżeństwo, w niczym nie wybrakowane, kompletne i spełnione. Choć wiem, że przeżyli olbrzymią tragedię to są silniejsi od tego bo mają siebie.
koniec i kropka
miłej niedzieli
KRA KRA
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 stycznia 2016, 12:30
Dzisiaj URLOP spędzony na naliczaniu chorobowych, wypłat i zamykaniu miesiąca...GRRRR
Przynajmniej dzień szybciej zleciał. Podjechałam razem z Lubym do pracy, wypiliśmy kawkę z szefową, on omawiał sprawy projektowe, a ja dłubałam w swoich papierach.
Po powrocie w końcu dodzwoniłam się do lekarza od badania nasionek. 250zł!!!! Ja pierdole!
Jak w tym kraju ma być większy przyrost naturalny?
Luby w czwartek dostarczy próbkę, tylko i tak pewnie nie będą to 3 dni pełnej abstynencji... Bo już teraz są dwa dni przerwy, nie wytrzymamy do czwartku!
No i nie wiem co zrobić, szukać lekarza na NFZ (tylko jak tu się dopchać na sensowny termin), czy zostać i płacić za wizytę 100zł ale przynajmniej jeden telefon i wizyta "kiedy pani pasuje"...
Tak czy inaczej jutro znowu szarpanie kieszeni, badanie FSH.
Zastanawiam się czy nie zrobić jeszcze LH tak jak mówiły dziewczyny na forum, bo FSH powinno mieć odpowiedni stosunek do LH tj. 1:1 i to też dużo mówi... hmmm lekarz zlecił tylko FSH! CO ROBIĆ? Jestem na samym początku badań, nie znam aż tak mojego gina. Z jednej strony muszę mu ufać, z drugiej wiem, że Nasze Forumowiczki mają GIGANTYCZNĄ wiedzę i doświadczenie...Też nie chciałabym dawać ginowi dodatkowych badań bo to sygnał, że "wiem lepiej" albo "na wszystko mnie stać"...nie jest ani tak, ani tak!
FSH i LH zrobione. Jutro wyniki. Daje do myślenia fakt, że pani w punkcie pobrań zna mnie juz z nazwiska...
Ale miłe zaskoczenie bo Luby nie chce czekać z badaniem do czwartku, więc szybko szukamy...i mamy dzisiaj wizytę na 13 w invimed tzn. póki co jedziemy tylko z próbką. Kamień z serca bo tak ni w ząb nie mieściliśmy się z terminem 3-5 dni postu, w czwartek było za późno. Jeden plus z okresu, nie ma większego dramatu z "abstynencją"
Wyniki nasionek w piątek. No i badanie podstawowe 150zł, rozszerzone 225zł...taniej miło!
Od razu mi lepiej gdy wiem, że coś jest robione, nie lubię dreptać w miejscu. Chce już coś robić, łykać, badać...cokolwiek co da mi poczucie, że mam odrobinę większy wpływ na poczęcie niż ślepy traf.
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 sierpnia 2014, 11:35
Pierwszy raz mogę uczciwie napisać, że czekaMY!
Wcześniej Luby tylko mnie zawoził, odwoził, dwa razy odebrał za mnie wyniki...teraz trochę wie jak to smakuje!
Widzę, że się zestresował. Pierwsza panika w oczach "czy tyle wystarczy?"
Trochę niepotrzebna biurokracja, za dużo wypełniania papierów przed...siedziałam na krzesełku obok przy recepcji i czułam jak moja cenna próbeczka wypala dziurę w torebce. Chciałam wstać i krzyknąć, że zbliża się to pół godziny na dostarczenie próbki...że tu mi TYKA I ZARAZ WYBUCHNIE! Martwię się, że niepotrzebnie trochę trzymałam próbkę w rękach, może nie powinna łapać temperatury z ciała. Pani mówiła, żeby nie schładzać i nie podgrzewać...no ale czy od trzymania w rękach kubka - "podgrzewa się"?
Dla tych z Was które jeszcze nie "oddawały nasienia" mała sugestia...Odpuście pobieranie próbki w domu. Myślałam, że tym sposobem zaoszczędzę Lubemu stresu ale jeśli już to minimalnie. Później tylko stres czy zdążymy, czy nie będzie korków. No i samo pobieranie...to co się napracowałam, a Luby na widok finiszu w kubeczku tracił wigor, kolejne podejście i kolejne...Był dzielny! Zuch chłopak! Jeśli kiedykolwiek będziemy to jeszcze raz przechodzić to niech zrobi to NA WŁASNĄ RĘKĘ.
Kolejny stres dopadł go gdy zobaczył na ulotce informacyjnej kiedy należy podjąć badania w celu wykluczenia niepłodności: dla kobiet powyżej 30lat starajacych się bezowocnie od 6 miesięcy /tak 30, nie 35lat i 6 m-cy nie rok: w informatorze invimed/ NO I mężczyźni po 40 roku życia - JAK NAJWCZEŚNIEJ! Nie gdy się nie udaje, rok, dwa tylko JAK NAJWCZEŚNIEJ...Lubemu stuknie 40 za 3 lata ale znowu pojawił się błysk paniki w jego oczach.
Dzisiaj poczułam, że kocha mnie tak, że zrobi dla mnie wszystko
Znowu ustawiam budzik na 5 rano już za tydzień tak będę wstawać więc niech tempki będą miarodajne.
Oczywiście zaraz po pomiarze zasnęłam, obudził mnie dopiero Luby na
Miło! Ale nie zdążyłam odebrać wyników z lab ;/ Musze czekać do jutra
Zastanawiam się na kiedy umówić termin wizyty u ginekologa, czy poczekać na ovu, niech chociaż zobaczy czy jest jakiś dominujący pęcherzyk. Ostatnio w 10dc było kilka małych bąbelków, ale ovu miałam dopiero w 16-17dc, nie wiem czy uroslo coś, czy nie...NIC NIE WIEM! ;/Wydaję mi się, że nie mam problemów z owulacją, jeśli już to z zagnieżdżeniem jajeczka. EHH PO CHOLERE TO GDYBANIE, OD TEGO JEST LEKARZ!
odebrane wyniki FSH i LH z 3DC
FSH 4,46 /norma 4-13/ oczywiście normy dla fazy folikularnej
LH 5,32 /norma 2,4-12,6/
Stosunek LH:FSH 1,1928
Popołudniu wyniki lubego...
Wiadomość wyedytowana przez autora 8 sierpnia 2014, 16:43
Na obu stronach napisano, że W NORMIE...
Podwyższona lepkość w badaniu makroskopowym
~~~~~~~~~~~~~
edit - i w lepkości jak czas pokazał był pies pogrzebany....
~~~~~~~~~~~~
czas upłynnienia mniejszy ale to "donoszona" próbka
Badania mikroskopowe
wynik HOS testy (%) 73,4 norma powyżej 60%
żywe plemniki (%) 68,5 norma powyżej 58%
ruchliwość i koncentracja I TEGO NIE ŁAPIE
koncetracja 113,0 mln/ml (norma powyżej 15 - ale czego? mln/ml??)
w ejakulacie mln/ejakulat 339,0 norma powyżej 39...czego? mln na ejakulat?
Ruchliwość 60% w tym 55% ruch postępowy
NO I KOLEJNA ZAGWOZDKA
morfologia
plemniki prawidłowe 12% a norma pow.4% ...czy to dobrze czy mało??!!
reszta 88% z wadą głownie główki 73% albo wstawki 13%
Jeśli któraś z Was to przerabiała, umie to czytać, to napiszcie, proszę Dziewczyny! Wizytę mam dopiero pod koniec następnego tygodnia (ale u ginekologa) i już się kłębią jakieś dziwne myśli...
Moje wyniki OK, jego OK...to co tu sie QWA dzieje nie tak?? ehhh
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 stycznia 2016, 12:33
SAMOKONTROLA PIERSI, pamiętacie o tym dziewczyny?
Dziękuję Kochane za wypowiedzi odnośnie ARMII Lubego.
Wynik to ulga, cieszę się, że "z nim" wszystko OK, a przede wszystkim koniec zmartwień bo jeśli to po jego stronie leży problem, to i tak nic z ciąży...bo ON LECZYĆ SIĘ NIE BĘDZIE...nawet suplementów brać nie chce.
W tym tygodniu idę do gina, mam nadzieję, że przepisze mi jakieś magiczne pigułki. Mój entuzjazm i zapał szoruje dupą po dnie. Na dzień dzisiejszy mówię NIE dalszym badaniom, przepychaniu jajowodów, kontrastom, wrogim śluzom, wypychaniu macicy słomą i nabijaniu jej na patyk!
Jestem zgnojona psychicznie po ostatnim cyklu, robię dobrą minę do złej gry, a tak naprawdę wciąż nie rozumiem zasad tej pierdolonej loterii. Dlaczego jeśli była OVU, były to nie było dwóch kresek tylko zasrana @ ??!!
Urlop w niczym mi nie pomógł! Cudowne dwa tygodnie SIEDZENIA W DOMU!
W ostatni czwartek dopadł mnie taki wqurw, że zwinęłam koc i psa i poszłam NA ŁĄKĘ. Nie wiem po co ale nieMąż się poczłapał za nami. Pierdolony DOMATOR! a ja po jakimś czasie w domu chodzę jak cyrkowe zwierze w klatce...od ściany do ściany...
Dopiero po awanturze stwierdził, że przecież możemy gdzieś jechać, skoro chcę jechać to czemu nic w tym kierunku nie robię...JAK? CO ROBIĆ? SKORO SIEDZI CAŁYMI DNIAMI PRZY KOMPIE I JEST W SIÓDMYM NIEBIE Z TEGO TYTUŁU.
A więc wspaniały weekend nad polskim morzem...300km w sobotę od rana, powrót w niedzielę po 15, bo jemu się już dłuuuuży! Gorąco polecam takie amerykańskie wycieczki "Pięć stolic Europy w dwa dni"
Jedyny tyci plusik...odkryłam, że lubię saunę ale tą suchą i czy wiedziałyście, że wśród wielu wskazań do zażywania sauny są między innymi "sprawy kobiece":
5. CHOROBY KOBIECE
Następstwa po zapaleniu narządów płciowych w obrębie macicy, przydatków, omacicza, otrzewnej miednicy małej (zrosty, przemieszczenia).
Stany pooperacyjne: stan po operacjach doszczętnych, zachowawczych i plastykach w obrębie narządów rodnych.
Zaburzenia cyklu miesiączkowego: zmiany pozapalne jajników, zespół napięcia przedmiesiączkowego, bolesne miesiączkowanie.
Opóznione dojrzewanie płciowe wskutek przyczyn ogólnoustrojowych, pierwotnego niedorozwoju jajników pochodzenia przedwzgórzowo- przysadkowo - jajnikowego.
Niepłodność przy współistniejących innych schorzeniach narządów rodnych.
Oziębłość płciowa
.............................
Ledy, ale przynajmniej synusiowi się podobało
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 sierpnia 2014, 10:24
Mam gigantyczny apetyt ;/ Pół czekolady, pączek, dwie bułki, pół bagietki (tej małej), nektarynki...i to wszystko przed 14!! Nie wiem...na owulacje?? pełnie??czy zwykłe łakomstwo??
Teraz mam wstręcik do siebie i pewnie nic już nie zjem...Jutro trzeba się zważyć. Poprzedni miesiąc był bez biegania to może być różnie z kilogramami, jeśli pykło mi 60 to jutro zaczynam UMARTWIANIE GRRRR
Wizyta u ginekologa
Wyniki mamy oboje bardzo dobre...
Więc bez hsg żadnego leczenia nie będzie.
Badanie umówione na 10 września...i dzień w szpitalu, łącznie z nocka grrr... A myślałam, że to chwilka i można śmigać do domu.
Najważniejsze, że na NFZ bo przy moich obecnych nakładach na nieudolne zaciążanie po prostu robi się krucho w połowie miesiąca na moim koncie. Wspólnego jakoś nie ruszam na MOJE CELE...ehh bez komentarza.
No i nocka prawie nie przespana BOOO...na usg wyszło hmm...Najpierw gin stwierdził, zachwycił się śluzikiem, że ładny, płodny...że lada "chwila" będzie jajeczko...Zmierzył endometrium (?) 9mm...powiedział, że dobrze
Ale pęcherzyk na jajniczku duży, za duży...już myślał, że to patologiczna zmiana...od razu cisnienie mi podskoczyło. A to prawy jajnik, w zeszłym miesiącu też to był prawy jajnik, wtedy na badaniu w 10DC było widac kilka małych "bąbelków" bez dominującego a teraz tylko to BYDLE na 23x17mm...
W lewym NIC nie było...
Czy to torbiel, nie zapytałam...kurwa mnie to zawsze zabraknie języka w gębie ;/
Gin powiedział, żeby się starać przez najbliższe 4 dni...
A przecież testy ovu mi wychodziły negatywne...a tu takie BYDLE?
Dzisiaj od rana zrobiłam test ovu...na szczęście pojawiła się druga kreska (wczoraj nie było nawet cienia) jeszcze jest słabsza więc...może wieczorem, może jutro...Ale stres, że jakieś świństwo mam na jajniku ciut mniejsze...
Wkurzam się, że nie mam nad niczym kontroli. Wszystkie badania ok, a tu nagle w pysk "patologiczną zmiana na jajniku"
Oczywiście jak powiedziałam Lubemu, że gin kazał się bzykać to wkurzył się..."przecież się bzykamy, nie musisz mi tego mówić, znowu masz niezdrowe ciśnienie na ciąże, przecież i tak bym cię dzisiaj przeleciał..."
Nie mam siły się kłócić
Dzisiaj obleciałam cały dom, pomyłam wszystko co się dało, wyszorowałam kibel i zlewy, umyłam w lodówce, nawet pies oberwał bo wyczesałam go...Jak człowiek zmęczony to mniej myśli!
Czy była ovu...pewności nie ma nawet OF. Testy "prawie" wychodziły w 13dc, później już wyraźnie słabsze krechy, albo lekki cień. Więc nie zaznaczam. Chociaż kusi, żeby rypnąć zielony plusik w 13dc i niech przerywane krechy zrobią się soczyście czerwone i grubaśne!
Przez ten krótki czas na ovu nabawiłam się już tylu fiksacji i ciążowych wkrętów...
Zastanawiam się, jak to możliwe, że NAM STARACZKOM lekki stresik przesuwa ovu a patologie, ofiary przemocy, kobiety po wypadkach, traumach zachodzą w ciążę.
Ostatnio muszę się poddawać "odwrotnym psychoanalizom" samej siebie...Czuje się źle jako kobieta, nie atrakcyjna, gruba...Dlaczego? ubieram się w luźne spodnie, dlaczego? A BO GDZIEŚ PRZECZYTAŁA DURNA WRONA, ŻEBY NIE NOSIĆ UCISKAJĄCEJ BIELIZNY CZY SPODNI!
Seks? KOLEJNE MITY...
Gdzieś przeczytałam, że lepiej jak kobieta nie ma orgazmu w czasie zaciążania, albo jesli JUŻ to po facecie, żeby skurcze macicy zassały spermę, co skraca czas drogi plemniorom nawet do 30 min.
Seks po owulacji?? CZY ABY NA PEWNO?? Przecież skurcze macicy mogą utrudniać zagnieżdżenie!
ACH, NIE NO POPRAWKA...SEKS OK, ALE BEZ ORGAZMÓW DLA NAS!
To samo tyczy się alkoholu i nie mam tu na myśli zalewania się w trupa, dawania w kanał i zgodnie na 3 dni tylko nawet głupie piwko, winko...raz na ruski rok!
Stwierdziłam, że NIE MA CHUJA WE WSI, pieprze to!! i wypiłam lampkę półwytrawnego...
Mam schizy, że jak raz czy drugi zapomnę o kwasie foliowym to dziecko mi tego nigdy nie daruje! Jeszcze nie jestem matką ale już z przydomkiem ZŁA.
No i te wszechobecne ciężarówki, czy to jakaś zmowa, skuteczna forma dojebywania mi co dzień!!?? przecież nie ma dnia żeby nie otaczały mnie same brzuchate!
Mój mechanizm obronny polega na prześmiewczym stosunku do zabieganych rodziców...Po co wam to było, teraz tylko smród i brud w domu a dzieciaki i tak dupy na was wypną w wieku nastu lat. Jak widzę kogoś z bliźniakami to się śmieje i w wyobraźni (a czasem nie) pokazuje big L na czole i krzycze 'loser!' /frajer w luźnym tłumaczeniu... Ale to co zazdroszczę, nie umiem się już sama przed tym bronić, przepadłam i wiem, że nie będę szczęśliwa bez małej wronki w gniazdku! ;/
kochana wronko trzymam calymi silami za ciebie i taaaak jak zaciazymy obie to koniecznie musimy sie stuknac brzuszkami:))) hihi i dziekuje za komentarz kochana jestes:)
Nie ma się co przejmować przerywanymi liniami :) Program nie zawsze musi wszystko wiedzieć ;)
Ps. i zgadzam sie z Helutka
tak, badania do powtorki