X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Wronie gniazdo...
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6

18 sierpnia 2014, 14:56

16DC
3PO (być może)
Wykres ovu dopiero co się pojawił, a mnie już BIERZE...Już przeglądam wykresy owulacyjne zakończone zielonym happy endem, już wyliczam, już myśle...W radiu słyszałam fajną piosenkę Meli Koteluk i chociaż tekst tyczył się zapewne faceta to ja to bardziej "synkowo" odbieram:
On na pewno gdzieś jest
on już moim śladem idzie
kocham go już dziś
A oprócz tych moich bzdurek to czuje kłucie w podbrzuszu i gorąco w macicy!

19 sierpnia 2014, 15:30

17 DC
3 PO //AGAIN!!//

Przypływ energii, coś jakby optymizm ale pewności nie mam bo za bardzo nie wiem jak smakuje. Za to najpodlejszy dżem truskawkowy nisko-słodzony z biedronki smakuje rewelacyjnie. Dłubie w papierach i zajadam łyżeczką ze słoika...już się na mnie wszyscy w pracy gapią z lekkim uśmieszkiem, powiedziałam tylko "no co...to na okres" i natychmiast panowie odpuścili :) Ta reakcja hipokampu uciekaj lub walcz na hasło OKRES jest zaskakująca u mężczyzn. Mnie tam nie rusza jak słyszę POLUCJA, EJAKULACJA! :)
Ehhh ale to co mam ochotę na czekoladę! No cóż...jutro pójdę pobiegać
2l9l4m.jpg

20 sierpnia 2014, 13:01

18DC
"4"PO
Lekki spadek temp, ale jakoś nie rusza mnie to. Cieszę się, że wraca nastawienie "zwisa mi to". Wprawdzie w poprzednim cyklu też było...niestety dość krótko :)
Staram się ograniczać swoje wariactwa, robić coś dla siebie, a nie urojonej ciąży!
Poprzedni cykl miał być TYM, poświęciłam się w całości! Nie biegałam, nie ćwiczyłam, jadłam więcej, przerzuciłam się całkowicie na kawę bezkofeinową i co z tego? no co?? Spis z natury:
- złe samopoczucie JEST
- lekki przyrost sadełka JEST
- DEPRESJA JEST
- ciąża BRAK!

Wczoraj byłam W KOŃCU pobiegać! Kondycja pomimo miesiąca laby całkiem dobra, a i z sadełkiem chyba nie jest tak źle skoro jakiś przystojny i umięśniony biegacz zaczepiał mnie na siłowni w lesie /balsam na babskie ego!/
No i nie skusiłam się na czekoladę!
Samotny wieczór minął mi na farbowaniu włosów i w końcu wylądowałam o 22 w łóżku. Zatem 7h snu! szaleństwo!
A teraz coś ciśnienie spadło bo senna jestem jak diabli, nawet 1/3 słoika dżemu nie dodała energii ;/

22 sierpnia 2014, 11:52

Porada
A. PROGESTERON

Progesteron jest kluczowym hormonem dla ciąży: przygotowuje narząd rodny do zapłodnienia, a następnie implantacji zarodka, oraz nadzoruje powstanie warunków do rozwoju płodu, łożyska i błon płodowych.
W fazie przedowulacyjnej cyklu wydzielanie progesteronu jest śladowe. Jednak nieznaczny wzrost stężenia tuż przed owulacją jest niezbędny do wystąpienia piku LH (wyrzutu LH) i jajeczkowania, chociaż rola progesteronu w tym procesie jest niejasna.
Po jajeczkowaniu wydzielanie progesteronu znacznie się zwiększa, dochodząc do około 50 mg dziennie w połowie fazy poowulacyjnej (5-8 dnia fazy lutealnej). Podczas ciąży dochodzi do 250 mg dziennie.
Działanie progesteronu w obrębie narządu rodnego po jajeczkowaniu:
wywołuje przemiany wydzielnicze w błonie śluzowej macicy (endometrium) umożliwiając implantację zarodka (obniżony poziom progesteronu powoduje niewydolność wydzielniczą endometrium, która utrudnia zagnieżdżenie i prawidłowy rozwój zarodka, prowadząc do poronień nawykowych, samoistnych),
znosi działanie estrogenów na gruczoły szyjki macicy prowadząc do gęstnienia śluzu i zaczopowania szyjki macicy (co uniemożliwia wejście plemników)
w jajowodach zwiększa czynność wydzielniczą nabłonka zapewniając odżywianie dzielącego się zarodka przed implantacją,
blokuje owulację (po owulacji wzrasta poziom progesteronu, by uniemożliwić kolejne jajeczkowanie; niski poziom sprzyja owulacji),
zwiększa stężenie wapnia na powierzchni komórki jajowej, co jest istotne w procesie zapłodnienia bo ułatwia plemnikom wnikanie do komórki jajowej.
Działania ogólnoustrojowe progesteronu po jajeczkowaniu:
podwyższa temperaturę ciała,
pobudza oddychanie,
wzmaga wydzielanie moczu,
obniża nastrój,
wzmacnia pamięć wzrokową.
Biologiczną siłę progesteronu i jego pochodnych ocenia się dwoma parametrami:
zdolnością do wydzielniczego przekształcania endometrium (śluzówki macicy),
zdolnością do hamowania owulacji.
Oznaczanie stężenia progesteronu w surowicy krwi wykonuje się w celu oceny czynności ciałka żółtego w cyklu miesiączkowym. Większość autorów przyjmuje, że stężenie to powinno przekraczać 10-12 µg/l w połowie fazy lutealnej. W ciąży, po przejęciu funkcji całka żółtego przez łożysko, stężenie progesteronu systematycznie wzrasta osiągając w terminie porodu wartość 150 µg/l.
Występują dwie podstawowe nieprawidłowości wynikające z niedoboru progesteronu najczęściej związanego z niewydolnością ciałka żółtego:
niepłodność,
poronienie nawykowe i zagrażające.
Leczenie niewydolności ciałka żółtego polega na podawaniu zastępczym progesteronu lub progestagenów (np. Duphastonu) w fazie lutealnej cyklu.

22 sierpnia 2014, 11:57

20DC
7dni do @

Progesteron też obniża nastrój...a myślałam, że tylko dziwka prolaktyna...
Mam wnerw i nie wiem co ze sobą zrobić. Niech mnie ktoś dobije!!!!
I zwisa mi to, że to wolny piątek. Dobić, niech się już baba nie męczy.

I wczoraj zapomniałam zestawu kwasów i witamin i WSZYSTKIEGO...zapamiętaj to sobie dziecko i nie zdziw się jak cie matka w sklepie kiedyś zostawi!

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 sierpnia 2014, 12:12

25 sierpnia 2014, 14:28

23DC
3 dni do @

Jak ja nie cierpię poniedziałków! Zrobiło się już zimno, a gdy wstaje za oknami noc jeszcze rządzi! Podświadomość, a w zasadzie mój apetyt przepowiada złowieszczą @ :/ Od rana spakowałam dżem, pół paczki gumisiów, trochę rodzynek, orzechy nerkowca, kilka czekoladek merci, a po drodze kupiłam 2 bułki i drożdżówkę. Nie twierdze, że wszystko zjem NA RAZ ale daje temu wszystkiemu max 3 dni! W swojej obronie dodam, że pracuje 10h, a w drodze jestem w sumie ponad 1,5h. Zapowiedziałam, że obiadu dzisiaj nie gotuje. Niech sobie luby odgrzewa, chyba przeżyje! Mam ambitny plan po powrocie wgramolić się do łóżka, jestem taka śpiąca, że nosem szoruje po biurku :/ Jedyny plusik tego dnia, wspomniałam dzisiaj szefowej o szkoleniu na które chcę iść, no i mam zielone światło, jeszcze firma zapłaci więc jestem 3tys do przodu UFF!

26 sierpnia 2014, 10:37

24DC
2dni do @
Już zaczynam stawiać psychiczne obwarowania. Szykuje się na comiesięczny dramat naiwnie licząc, że nie będzie tak źle jak ostatnio. Pomaga perspektywa HSG na początku wrześnie. To punkt zaczepienia do którego mocno przywiązałam linę ratunkową. Na piątek umówiony fryzjer i manicure to też pomoże, no i czekam na spodnie-"obciślaki" w rozmiarze 34. Będzie dobrze...musi być. Chociaż rozrycze się w pierwszym dniu spadku temp. Wiem to doskonale :(

1 września 2014, 07:55

I jak co miesiąc przyszła @
Mówią, że w życiu tylko dwie rzeczy są pewne: śmierć i podatki, więc uprzejmie proszę dopisać okres i rozczarowanie!!
Wiem, że to paskudna myśl, ale przeraża mnie, że jeszcze trochę i zobaczę na waszych wykresach piękne zielone kropy, a u mnie będą tylko spadki temp i kropelki krwi do odhaczenia.
Dzisiaj się dowiem jak z terminem HSG, nie chciałam mieć w 14dc bo to zmarnowany cykl, więc przesuwam, o ile się da. Ale okresu nie może być, a u mnie jeszcze jest plamienie...Strasznie tego nie lubie. Nienawidzę wręcz, gdy coś NIBY zależy ode mnie ale nie mam na to najmniejszego wpływu.
Ja zdrowa, on zdrowy, seksu aż w przesycie, więc gdzie jesteś mały uparciuchu?!
Nie umiem cierpliwie czekać, bo na co mam czekać...W sobotę pojechaliśmy ze znajomymi na piknik do lasu, trochę postrzelaliśmy w tarcz z wiatrówki, baby popiły i było wesoło. Kumpela z niewyparzonym jęzorem - za co w sumie ją kochamy- wypaliła, że się świetnie ustawiłam bo jak będę mieć dzidzie to mój Luby juz prawie na emeryturze będzie... No coś w tym jest, przesadzone ale jednak, CZAS NAS GONI! Druga znajoma z którą piłyśmy, też się stara, od roku. Ale jakoś nie miałam odwagi powiedzieć, że MY TEŻ SIĘ STARAMY. Póki co utrzymuje wersje, że jak będzie to będzie, nie chcę jęczeć tak jak ona wszystkim i wokoło, że nie mogę w ciąże zajść, od tego mam Was moje Kochane! :*

1 września 2014, 13:29

Złośliwość losu...sprzęt do HSG ma awarie, więc zabiegi w tym tygodniu są raczej nie możliwe. Jutro mam jeszcze dzwonić i się upewnić...ale zostaje 10 wrzesień. Dźwięczą w uszach słowa doktora, że mam uważać i się zabezpieczać przed badaniem. Ehh tylko czy faktycznie jest sens? Może mówił to zapobiegawczo, bo przecież nie każda pacjentka wie kiedy ma owu i kiedy ewentualnie może zajść...ja wiem, że nie zachodzę więc jak uważać żeby nie zajść...SIC!

2 września 2014, 17:44

6dc
Czasami dobrze, że ten czas tak gna. Dopiero co był spadek temp i ryk wniebogłosy, a tu ju z 6 dzień. Tylko, że teraz nie czekam na ovu, tzn niech będzie jak najpóźniej. Niestety HSG nie da się przełożyć, będę je mieć dopiero 10.09 tj 14dc...w poprzednim cyklu akurat była ovu. Stracony miesiąc! Tylko ciągle nie wiem dlaczego zakładam, że z moimi jajowodami jest wszystko ok, przecież mogą być niedrożne-BO MOGĄ BYĆ. Miałam kilka operacji w jamie brzusznej...I dzisiaj znowu gin powiedział przez tel "musimy mieć absolutną pewność, że nie ma szansy na ciążę przed badaniem"...ja wiem, że chodzi o to, żeby nie przepchnęli zapłodnionego jaja w KOSMOS, ale czy Wy też uważałyście przed? Seks w gumce? Przecież do cholery seksimy się w płodne dni, w owulację i nic...więc jak można mówić o "ciaży" do 14dc??!!
No i w ogóle to mam doła, uwielbiam jesień, a ona w tym roku taka brzydka i deszczowa...

3 września 2014, 10:05

FUCK!!!!!
Wczoraj byłam już nieprzytomna jak luby się do mnie dobrał...oczywiście bez gumy ;/ 6dc...co robić? przesunąć HSG na za miesiąc??!! noż kurwa!

11 września 2014, 19:53

HSG - 14DC

Dziewczyny poniżej opiszę samo badanie i jak to wygląda, jeśli jesteście przed tym badaniem to czytacie na własne ryzyko. Bo było strasznie...


Dostałam zastrzyk przeciwbólowy w dupsko - bolał sakramencko, czułam go z każdym krokiem bo oczywiście nie było czasu na "poleżeć po" tylko od razu szłam na rentgen czyli na samo badanie. Obawiam się, że lek jeszcze mnie dobrze nie znieczulił gdy wzięli mnie w obroty. Pielęgniarki przemiłe, dobre i ciepłe ANIOŁY, najpierw jedna mnie "uświadamiała" w windzie, że da mi wkładkę bo będę plamić po badaniu, że później mi jeszcze wszystko powie, wytłumaczy i że mam być dzielna i mam krzyczeć, wyzywać ale nie mogę się ruszyć w trakcie badania. Na sali już się rozebrałam, jakiś młody lekarz chciał się zabierać za mnie, ale wparował mój ginekolog "TO MOJA PACJENTKA, JA ZROBIE HSG"...UFFF, siostra trzyma mnie za rękę. Pierwszy ból-zakładanie "ustrojstwa w pochwie". Wlepiam ślepia w sufit "proszę mocno zakaszleć" - siostra powtarza "tylko bardzo mocno!" wsuwają coś głębiej w macice i już wiem, że będzie kurwa ciężko!! Przesuwam się dupskiem po zimnym, blaszanym stole, siostra pomaga mi schwycić się za kostki...kontrast i pierwszy krzyk. krzyczałam tak, że nie mogłam nad tym zapanować, łzy momentalnie mi napłynęły do oczu i zaczęły dławić. Kolejne próby podania i wduszania we mnie kontrastu. Ból rozpierający jajowody, po prostu nie do zniesienia, siostra odwraca moją głowę, każe patrzeć w oczy, mówi łagodnie, że wie jak bardzo to boli, że jestem dzielna, że nie ma innej metody żeby zobaczyć co się tam dzieję, że jeszcze chwilka, muszę wytrzymać tylko chwilkę i jak tylko skończą momentalnie przestanie mnie boleć. Trzecie zdjęcie,KONIEC, lekarz dziękuje personelowi i wychodzi. Siostra cały czas gładzi mnie po głowie, a ja ryczę, z bólu trzęsą mi się nogi. Pomału siadam na stole, a siostra trzyma mnie bo boi się, że zemdleje, następnie prowadzi do przebieralni i zakłada mi majtki z wkładką. Pytam ją jak poszło, bo widzę zdjęcie, że jest kiepsko. Nie okłamywała, powiedziała, że przy pełnej drożności kontrastu powinno się dużo rozlać "o, tu i tu" ale wie, że u dziewczyn gdzie trzeba było "przeciskać" to czasem wystarczało i "czasem" zachodziły w ciążę, a wcześniej nie mogły..."ale ja lekarzem nie jestem"...W drodze na sale, powiedziała, że mam leżeć, odpoczywać, a za dwie godzinki wziąć prysznic bo kontrast jest lepki i nieprzyjemny. Gdybym mocniej krwawiła to mam dzwonić po siostry, nie wstawać tylko bez wahania dzwonić przyciskiem alarmowym.
Nie mogłam przestać płakać, byłam pewna, że jestem całkiem niedrożna, że to w zasadzie koniec i zostaje mi moooże in vitro, moooże jakaś tam laparoskopia...moooże!
Po godzinie wstałam z łóżka, nic nie bolało - widać pieprzony zastrzyk zaczął działać! poszłam do toalety, wysiusiałam się bez cienia bólu, wyciekło ze mnie trochę kontrastu w trakcie ze smużkami już ciemnej krwi. Na wkładce nie było dosłownie nic, ani na papierze. W ogóle już więcej nie plamiłam. Dopiero wieczorem zaczęło mnie trochę boleć więc poszłam po NO-SPE bo nie mogłam zasnąć. Siostry natychmiast zadzwoniły po gin'a i dały ketonal-tabletke ale mogłam poprosić zastrzyk domięśniowo - nie dziękuję! Po 5 min przybiegł mój gin, obmacał brzuch...stwierdził, że to raczej bolesna owulacja, bo brzuszek miękki, ale jakby nie przestało boleć po tabletce to dzwonić! przestało, zasnęłam. Oprócz tego jeszcze uzgodniłam z lekarzem wizytę na dzisiaj, bo był tylko do rana i na przy wypisie już nie ma dyżuru. W trakcie zrobił mi badanie pod kontem ewentualnego odczynu, wszystko dobrze, nic się nie dzieje no i jest pęcherzyk taki "lada chwila" więc starać się. Powtórzył jeszcze słowa siostry - Anioła, że kontrast trochę się przepchnął i że z doświadczenia wie, że z takich "przepychanek" bywają ciąże...starać się! Ale gdyby się nie udało to laparoskopia 5 XII /nie ma wcześniejszych terminów/
No więc staramy się i zobaczymy

17 września 2014, 16:05

5 dzień PO, do @ pewnie 6 dni /tylko jaki sens ma wyliczanie tych dni/

Wczorajszy dzień był kiepski, a skończył się na przeryczanej nocy.
Pomimo zwolnienia lekarskiego musiałam jechać do pracy. Sądziłam, że skończy się na kilku ważniejszych papierkach i kawce z kolegami, a tu chaos i bałagan do ogarnięcia przez bite 10h :/
Popołudnie minęło jakoś wyjątkowo cicho, czasami mam takie chwile milczenia. Nie żebym wielce musiała zatapiać się w sobie, ale po prostu, "nie mam o czym gadać". Brzuch mnie trochę pobolewał więc po powrocie z pracy wstawiłam obiad do piekarnika, zdjęłam spodnie i wyciągnęłam się na łóżku. Luby wynurzył się ze swojej nory- oficjalnie zwanej biurem, zwabił go zapewne zapach lasagne i przyczłapał do mnie do sypialni. Na moje stwierdzenie, że trochę boli mnie brzuch /a jak ma nie boleć skoro wpierniczyłam winogrono od "teściowej" po którym czyści mnie jak po rycynie ;/ /Luby tylko skwitował - to już na okres boli?
Dodał, że jestem taka cicha...czy to oznacza, że w następnym miesiącu dostane podwójny PMS?!
Krew nie zalała mnie nagle tak jak to zwykła czynić. Stąd też wnioskuje, że moja złość była świadoma i ukierunkowana, a nie wywołana "sztucznie" przez HORMONKI.
Jak można powiedzieć kobiecie która parę dni wcześniej przeżyła koszmarne HSG- "to już na okres?" Przecież do cholery 3 dni temu była akcja "staramy się, bo jest pęcherzyk". Czy ta odrobina matematyki jest aż tak trudna do ogarnięcia.
Boli to, że z założenia ma być okres, boli to, że chyba tylko głupia JA mam nadzieję.
Czuje się fatalnie, nie mogę się otrząsnąć i przestać myśleć o @ jak o końcu świata. O tym, że jak to możliwe, że nie potrafię najprostszej rzeczy na świecie. Nie wiem w co wierzycie, czy w Wszechmogącego czy teorię Wielkiego Wybuchu, tak czy inaczej, co z "Idźcie i rozmnażajcie się", co z "przedłużenie gatunku to główny cel jednostki/zwierzęcia". Nie ważne jaką opcję wybiorę to i tak jestem w czarnej dupie! i tak czuję się jak ZERO! Skoro nie mogę jedynej rzeczy do której jestem niejako zaprogramowana, to co z resztą? Nie ma reszty! Taka jest prawda! Nic nie da mi poczucia spełnienia, ani kariera /pfff jakby jakaś była/ ani hmm co? związek w którym możemy się bzykać ile tylko chcemy i jak chcemy bo dziecko nas nie nakryje? albo niby możemy bez zobowiązań oddawać się dalekim podróżom? pff na 2 tygodnie urlopu 1 dzień nad morzem - średnia powala! Albo, że nie trzeba się szczypać z kasą i można wydawać tylko na siebie...Po prostu nie znajduję nic co mogłoby konkurować z macierzyństwem, co choć minimalnie zagłuszyłoby ten pieprzony ból niespełnienia. Jestem niedowartościowana i zakompleksiona, a teraz jeszcze to- bezwartościowa jako kobieta, pusta wydmuszka! Oczywiście wczoraj była kłótnia, oczywiście w jego mniemaniu "o nic". Dla mnie to nie jest NIC, jak wytłumaczyć jak to cholernie boli gdy ktoś z góry zakłada, że mi się nie uda. Tak! mnie się nie uda...bo przecież problem leży po mojej stronie.
Tak czy inaczej stoję nad przepaścią depresji, lekko odchylam się do tyłu, trochę pochylam do przodu, bujam się na stopach.
Nie wiem czy oprzytomnieje, nie czuję PMS'a, jestem po prostu sfrustrowana i zła. Wkurwiona do tego stopnia, że szału dostaję czytając bzdurne porady OF jak ta dzisiejsza o dziąsłach. Czy zakichany OVUFRIEND widział kiedyś meliniary z parodontozą, które w amoku nieustannych libacji zachodzą i rodzą? A mnie od zatarcia dząsełka ma spadać płodność...nosz kurwa...PROSZĘ SOBIE W DUPĘ WSADZIĆ TAKIE MĄDROŚCI!!

30 września 2014, 11:49

Porada
wyliczenia cyklu Jonasa...wg tego wychodzi, że miałam rozbieżność przez cały rok /czyli bez szans na zajście w dni płodne /dopiero teraz cykl księżycowy i menstruacyjny zaczną się pokrywać, październik juz prawie a od listopada BINGO do lutego/. Jestem ciekawa, bo statystyki są oszałamiające 98% trafności wyznaczeń do ciąży.
Mój księżyc urodzeniowy 3dni do pełni (faza księżyca 137,1 stopni ok.11dni po lub 18dni przed nowiem)

http://www.astro.uni.torun.pl/~kb/Efemerydy/Cykle.htm

Wiadomość wyedytowana przez autora 30 września 2014, 12:14

14 listopada 2014, 07:34

Porada
Plamienie przed miesiączką

Zdarza się czasem, że plamienie poprzedza okres. Pojawiają się plamki, tak jakby miał się zacząć, potem przerwa nawet kilka dni i dopiero wtedy zaczyna się właściwa miesiączka. Nie oznacza to nic strasznego, ale warto zgłosić to ginekologowi. U kobiet regularnie miesiączkujących takie plamienie może oznaczać tzw. niedomogę lutealną czyli niewydolność ciałka żółtego czego konsekwencją jest niedostateczne wydzielanie progesteronu. U kobiet po czterdziestce, wchodzących w okres klimakterium, plamienie przed miesiączką jest jednym z objawów spadku produkcji progesteronu czyli fizjologicznie zachodzących zmian w ich organizmie. Może się to objawiać także przez plamienie występujące na końcu miesiączki i przedłużające jej trwanie.

14 listopada 2014, 12:57

5 CS na ovuF.
3 CS po HSG
Cykl bez starań, bez kwasu foliowego, bez suplementów, bez testów, bez mierzenia temperatury, bez szans, bez nadziei!
5 grudnia, meldunek w szpitalu i być może 10'tego laparoskopia diagnostyczna.

Dawno już nic nie pisałam. To już chyba ten moment, że nie bardzo jest o czym. Powtarzanie się nie przynosi nawet chwilowej "ulgi w cierpieniu". Tak jak w nagłówku, szans na cokolwiek w tym cyklu nie ma, chociaż były <3 to nie wiem kiedy, bo nie wiem kiedy była owu. Nawet Jonas który miał być "zbieżny" jest "rozbieżny".
W tym miesiącu wzięłam się za nagromadzone kilogramy a konto niedoczekanej ciąży. Zapasy tłuszczu topnieją, jestem lżejsza już o 3,5kg. Chcę dobić do 56-57 kg, to moja optymalna waga, czyli taka, ze mam jeszcze trochę ciała, ale przynajmniej czuje sie OK.
25'tego świętujemy rocznicę mojego powrotu do kraju...tzn ja uważam, że jest co świętować ale mój Luby-patologiczny antyRomantyk - WĄTPIĘ! W grudniu mamy ustalić datę ślubu, miejsce ślubu...Ślub który w zasadzie ma być tylko dla mnie, bo on nie chce, nie potrzebuje do szczęścia...ale skoro ja chcę... ehhh szkoda gadać. Nie tak to miało wyglądać. Nie jestem kobietą która od dziecka ma zaplanowany dzień ślubu w najdrobniejszym detalu. Ale chciałam mieć tą pierdoloną białą sukienkę, chciałabym żeby matka się wzruszyła, że oficjalnie wypchneła ostatnie dziecko z gniazda. W zamian mam ślub "gdzieś w tropikach" bo Las Vegas udało mi się zawetować! Te tropiki będą tylko dla nas, ślub zorganizowany przez jakąś firmę, bez świadków i gości, bez wzruszeń bliskich i pewnie bez białej sukni bo po co dla siebie się stroić!... Generalnie mam doła i chyba nie muszę mówić tego głośno. Mój syndrom jasia wędrowniczka znowu daje o sobie znać, a znikałam z domu juz jako dziecko (!!) teraz też mam ochotę wyjść z biletem w jedną stronę.


Wiadomość wyedytowana przez autora 14 listopada 2014, 12:57

28 grudnia 2014, 00:10

Wczoraj postanowiliśmy, że w końcu zalegaluzujemy nasze kociołapostwo. Wstępnie kwiecień, gdzieś za granicą. Tylko my i podróż życia. Teraz tylko znaleźć firmę organizująca śluby... Tylko

28 grudnia 2014, 12:00

Gdzieś na koniec świata, kwiecień nas trochę ogranicza ze względu na 'porę deszczowa' docelowo gdzieś w Indonezji może na Bali

29 grudnia 2014, 11:14

TSH 2,5744
FT4 1,O2
FT3 2,58
ANTY-TPO 0,68

30 grudnia 2014, 10:11

7CS

Wczoraj była kontrolna wizyta u gin. Wszystko ładnie, pięknie...ALE...Dostałam receptę na CLO, mam zacząć brać od następnego cyklu i tak przez 3 kolejne, jeśli się nie uda to mój gin już nic dla mnie zrobić nie może i poleca mi odwiedzić klinikę. Mówił to w taki sposób jakby informował mnie, że zostało mi tylko kilka miesięcy życia. Natomiast na moje TSH 2,57 stwierdził, że jest "w normie" i że nie ma się czym martwić bo ważne by w ciąży było poniżej 3. Straciłam zaufanie do niego, to lekarz starej daty i obawiam się, że trochę po macoszemu traktuje mój przypadek. Nie oczekuje żeby mnie znał z imienia, ale chodzę do niego już trochę czasu i miło by było gdybym nie musiała za każdym razem "się przypominać" z historia mojego (NIE)leczenia. Chcę się zapisać do gin na NFZ niech mi pozleca badania, przynajmniej na tym zaoszczędzę bo badania muszę być w miarę aktualne idąc do kliniki. Nie chcę siać defetyzmu ale po prostu cała nadzieją uszła ze mnie wychodząc z gabinetu. Czy któraś z Was brała CLO bez monitoringu, bez zastrzyków na "pękniecie"? mozna to ot tak po prostu samo brać i pęcherzyki sobie pękną "normalnie"???
‹‹ 2 3 4 5 6