Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Wszystko było zaplanowane....
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

28 września 2017, 21:45

Zapomniałam o najważniejszym ;-) Udało mi się coś! Popsułam pluszowego bociana roznoszącego dzieci ;-) taki gorzki żart...

28 września 2017, 21:47

Aaa jeszcze zapomniałam, jakaś zakręcona dzisiaj jestem. A może to oczywiste? Sama nie wiem... z trzeciej próby śnieżynek NIE było :-(

29 września 2017, 09:25

Po miesiącu wybraliśmy się do kliniki na wizytę kontrolna po nieudanej próbie. Chciałam sprawdzić czy wszystko jest dobrze. Czy sie oczyściło, czy nie ma torbieli. Emek chciał odpowiedzi dlaczego po raz kolejny sie nie udało?

29 września 2017, 11:45

Wizyta przebiegła zupełnie nie tak jak się spodziewałam. Okazało się że ze mną wszystko jest ok. Dr powiedział, że to wina zarodków, są słabe. Można by się skupić nie na ilości a na ich jakości. Emek wyskoczył z pytaniem co by się zmieniło podczas stymulacji i co moglibyśmy zrobić przed jej rozpoczęciem jak byśmy zdecydowali się na 4 próbę??? Byłam w szoku, nic nie mówił,że rozważa kolejne podejście. Nie wiedziałam co mam o tym sądzić. Co on mówi? Dlaczego dopytuje? Dr zaproponował krótki protokół ( do tej pory zawsze był długi), wykonanie histeroskopii z strechingiem przed, podanie zarodka w 3 dobie a nie w 5 (im szybciej u mamusi w brzuchy tym może w naszym przypadku lepiej). Wyjaśnił co to jest histeroskopia, na czym polega, w czym może pomóc ile się na nią czeka. Wizja gmerania we mnie była przerażająca. Wizyta dała nam nadzieję, że możemy zrobić coś jeszcze by się udało. Czy warto? Czy chcemy? Czy damy radę? Co z pieniędzmi? Po raz kolejny dużo mieliśmy do przemyślenia.

29 września 2017, 14:00

Zdecydowaliśmy się. Chciałam podejść do ivf na wiosnę. Na początku tego roku, zadzwoniłam do swojego lekarza umówić termin histero. Chciałam to zrobić w jego szpitalu, jest tam ordynatorem. Termin za prawie 4 miesiące. Bałam się pójścia do szpitala, znowu znieczulenie, niby krótkie ale jednak pełne. Mieliśmy chwilę by zebrać pieniądze, tym razem więcej bo już bez refundacji leków. Wynik histero dobry. Dostałam tylko uczulenia, najpewniej po paracetamolu. W szpitalu to olali, lekarz nawet mnie wyśmiał. Byłam wściekła, spuchłam na twarzy, oczu nie było mi widać. Musiałam brać zastrzyki odczulające. Źle zniosłam fizycznie i psychicznie pobyt w szpitalu i całą histeroskopię. Sama doszłam do wniosku, że nie dam rady znieść więcej. Zrobię wszystko co będzie w mojej mocy by tym razem sie udało. A potem KONIEC. Między czasie miałam spięcie z teściami. Mam wrażenie że byli przeciwni kolejnej próbie, ale tego się pewnie nigdy nie dowiem. Musiałam wysłuchiwać różnych głupich tekstów z ich strony. Przytoczę najlepszy. Teść: "rozumiem twoją chęć bycia w ciąży". Co kuźwa??!!! Spokojnie, nie będę pisać brzydkich rzeczy. Odpowiedziałam mu, że ja nie CHCEM BYĆ w ciąży tylko mieć dziecko z ich synem i stworzyć pełnowartościową rodzinę. Ledwo wytrzymałam żeby się nie rozpłakać. Byłam taka wściekła za to co powiedział, nadal jestem. Zapamiętam to do końca życia pewnie. Bardzo mnie to zabolało. Walczę od 7 lat, chodzę po lekarzach, rozkładam nogi, biorę leki i zastrzyki, które na pewno mi nie pomagają. Pozwalam się usypiać, znieczulenie też szkodzi dla organizmu choćby krótkie. Pozwalam sobie "tam" grzebać. Narażam się a on mi mówi że rozumie moją (nie naszą) tylko moją chęć bycia w ciąży. Bo ja to kuźwa robię dla zgrywu, z nudów bo nie mam co robić z pieniędzmi. No nic, może jeszcze kiedyś znajdę w sobie tyle siły by im wszystko wygarnąć. Wróćmy do tematu, po histero zgłosiliśmy się na wizytę rozpoczynającą stymulację. Między czasie koleżanka z pracy która walczyła o dzidzię urodziła i dała mi namiar na lek. Atosiban jest lekiem nie zarejestrowanym w Polsce ale stosowanym. Ma zapobiegać nadskurczliwości macicy. Koleżanka wierzy że właśnie ten lek im pomógł. Powiedział bym porozmawiała z lekarzem o tym leku i bym sie sparła na jego podanie. Dr powiedzieliśmy o wszystkim, naszych obawach, zastrzeżeniach, tym że maja tym razem zrobić tak jak my chcemy, również o atosibanie. Opinia dr na temat leku jest taka, że nie ma sprawdzonych wyników, że podanie go pomaga. Równocześnie stwierdził, że poda mi wszystko co będę chciała, oczywiście nic co miałoby mi zaszkodzić. Poszliśmy krótkim protokołem, szybko poszło, punkcja 10 dojrzałych komórek (liczyliśmy na jakość nie ilość). Zostaliśmy w Białymstoku, transfer w 3 dobie. Dr zadzwonił, że mamy 4 zarodki z czego dwa ładne i rokujące. Zapytał czy zgadzamy się na podanie dwóch. Oczywiście, że się zgadzamy :-) Na transferze okazało się że z 4 zostały 3. Dwa kropki zabraliśmy ze sobą. Podano mi atosiban, są to wlewy z aparaturą jak do dializ. Dodatkowo kosztowało nas to 500zł. Chcieliśmy mieć poczucie że zrobiliśmy absolutnie wszystko. Wróciliśmy pełni nadziei, rozmawialiśmy z brzuchem dokładnie z Jasiem i Gałganiarą. Prosiliśmy by z nami zostali już na zawsze. Rozmawialiśmy i planowaliśmy gdzie postawimy dwa łóżeczka. Dwa tygodnie jakoś zleciało, dwa dni po transferze zaczełam mieć sny o seksie. Podobno tak jest jak jest sie w ciąży. Sny skończyły się w czwartek a test mieliśmy zrobić we wtorek, nie wytrzymaliśmy i pojechaliśmy w niedzielę. Wynik 0,1

29 września 2017, 23:39

Podczas tej ostatniej stymulacji teściowa kazała do siebie dzwonić po każdej wizycie. Niby taka ciekawa. Ostatni raz rozmawiałam z nią w dniu transferu. Nie zadzwoniła do mnie ani razu, nie napisała smsa. Przez dwa tygodnie czekania ani po wyniku. A Emka przez telefon pytała czy wypada jej zadzwonić do córki znajomej która podchodziła do ivf. Masakra jakaś, nie ogarniam tego. Mam duży żal do nich. Emek też jest winien moim relacjom z nimi. W zależności z kim rozmawia temu przytakuje.Nie pozwala by doszło do naszej konfrontacji. W trakcie stymulacji zaczęliśmy planować, że jak zostanie nam kasa to zadbamy o nasze relacje, pojedziemy na urlop. Emek wymyślił, że kupimy sobie auto. Wiedział, że o tym marzę. Przygotowywaliśmy się do procedury i szukaliśmy samochodu. Miał mieć dużo miejsca z tyłu co by foteliki się pomieściły ;-) Oczywiście Emek wygadał sie mamusi o naszych planach. Dwa dni później zadzwonił do mnie teść. Znalazł jakieś auto w dobrym stanie, pytał o moje oczekiwania względem auta. Jak w matrixie nie wiedziałam o co mu chodzi. Tekst oni nam dołożą do auta. My nie potrzebowaliśmy kasy na auto tylko na ivf. Auto było dla nas tematem zastępczym, żeby tym razem nie wczuwać sie tak w ivf. A on swoje, co mamy kupić,jaki rocznik itp. Pokłóciłam się z nim. Nie mogę po prostu z nimi. Kasę nam dali, może jestem głupia, sama nie wiem. Po prostu uważam że coś jest nie tak. Od maja widziałam się z nimi 2 razy chyba. Teściowa zadzwoniła do mnie w zeszłym tygodniu co słychać. Dobrze wie bo syn gada z nią codziennie, a ja od 6 tygodni siedzę w domu ze złamaną nogą. Hmm ciekawe co u mnie słychać. Jest mi ciężko a jeszcze jutro chyba jedziemy do nich i to na noc :-( Nie chcem

29 września 2017, 23:43

Wyżaliłam się, trochę mi lżej...

30 września 2017, 11:23

Po raz ostatni poszliśmy do kliniki na podsumowanie próby. Dr był przemiły, nie ma medycznych przeciwwskazań dla nas do posiadania dziecka. Medycyna jest jednak bezradna w naszym przypadku. Nie wyklucza on jednak że będziemy mieli kiedyś swoje dziecko. Nie trafiliśmy do tej pory na odpowiednią komórkę i plemnika. Niepowodzenia nasze to wina tylko i wyłącznie zarodków, są za słabe. Dużo pozytywnej energii nam przekazał. Możemy próbować dalej tylko czy nie będzie to ponad nasze siły? Kiedyś trzeba powiedzieć KONIEC...

30 września 2017, 20:27

KONIEC oto nasza decyzja.
Podsumowanie: 7 lat starań, 4 inseminacje, 4 pełne próby ivf, 0 śnieżynek, mnóstwo badań, niezliczona ilość wizyt, drożność jajowodów, histeroskopia, lek Atosiban, ocean wylanych łez, strata maleństwa w 9 tc :-( .....chyba wystarczy. Na pewno wystarczy. Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy a nawet ciut więce. Wszystko co było w naszym zasięgu. Czy można robić próby w nieskończoność, badania, konsultować z lekarzami, wyszukiwać kolejnych możliwości??? Oczywiście że można. Każdy ma jednak swoje granice, swoją ścianę do której się dochodzi, kres sił i wytrzymałości. My przekroczyliśmy naszą granicę. Nie damy rady więcej, psychicznie, fizycznie... Oprócz poczęcia dziecka trzeba mieć też siły i zdrowie je wychować. Znam parę której udało się za 15 razem, podziwiam ale to nie dla nas. Proponowano nam dawce komórki lub nasienia. My ustaliliśmy na samym początku, że albo dziecko będzie "całe" nasze albo " całe" nasze nie będzie. Znam też pary którym się udało a dziecko wychowuje się bez taty. Ciężko powiedzieć koniec, jest to jednak mądra i odpowiedzialna decyzja. Podjeliśmy ją RAZEM, jest to dla mnie duża wartość. Razem przetrwaliśmy próbę ciężką na którą ktoś postanowił nas wystawić. Wyszliśmy z tej próby silni, pewni siebie, utwierdzeni w przekonaniu że damy radę bo jak nie my to kto :-D

30 września 2017, 20:41

Dziękuję wam Dziewczyny za wszystkie ciepłe słowa, kciuki. Szkoda że nie mogłam sprawić wam radości i napisać "udało się". Nie jest to koniec naszej historii, zakończył się pewien etap, mamy nowy plan :-D

1 października 2017, 20:40

Czuję spokój, dawno się tak nie czułam. Mam nadzieję że napisanie tego pamiętnika jest faktycznym zakończeniem tamtego etapu. Jestem szczęśliwa, nie do końca spełniona ale szczęśliwa.

1 października 2017, 21:12

Od zakończenia starań minęły 4 m-ce. Miesiące spokoju, bez lekarzy, badań, rozmyślania, bez leków, zbierania kasy. Bez presji. Bez planowania ;)
Nie wyobrażam sobie naszego życia bez dziecka... taka jest prawda. Zaczęliśmy temat adopcji. Już podczas starań podjęłam temat. Emek nie chciał słuchać, nie był gotowy. Poprosił o czas do namysły, czas do września. Wrzesień nadszedł, ni z tego ni z owego Emek zaczął temat adopcji. Myślałam że nie myśli, że zapomniał. A jednak. Nie jesteśmy zdecydowani na 100%, mamy mnóstwo wątpliwości, obaw i lęków. Spróbujemy jednak. Jako pierwszy krok postanowiliśmy skierować na rozmowę z rodziną adopcyjną. Umówiliśmy się z rodziną z naszego miasta. Mają 4 adoptowanych dzieci, troje nastolatków i cudownego 3-letniego Aniołka. Spotkaliśmy się z nimi w zeszłym tygodniu.

1 października 2017, 22:39

Miałam dużo obaw idąc na tą rozmowę. Odpowiedzieli nam na kilka pytań które miałam. Rozwiali kilka wątpliwości. Jesteśmy zadowoleni z rozmowy. Wspaniali z nich ludzie i mają świetną rodzinę. Następnego dnia zadzwoniłam do Ośrodka Adopcyjnego by umówić się na rozmowę. Idziemy w najbliższą środę.

1 października 2017, 22:40

Nowy etap rozpoczęty, bez planowania...

2 października 2017, 12:10

Ja jestem spokojna a Emek "wymyśla" problemy. Śmieje się, że jest odwrotnie niż przy ivf. Codziennie rozmawiamy o obawach, lękach głównie Emka ;-) Ja boję się tylko jednego, że nas odrzucą, znajdą jakiś powód i nie przejdziemy procedury. Po za tym spokój. Jest to dla mnie nowe uczucie....

2 października 2017, 20:18

Nie mogę doczekać się środy...

3 października 2017, 20:53

Jutro wielki dzień a ja spokojna. Ciekawa jestem o co będą nas pytać i jak przebiegnie rozmowa. Czy nie palnę czegoś głupiego? Czy na wszystkie pytania będę znała odpowiedź? Okaże się jutro....

4 października 2017, 18:27

Spotkanie trwało 1,5 godziny. Pani pedagog miła, wypytała nas o podstawowe rzeczy, staż małżeński, wykształcenie, praca, zarobki, mieszkanie. Powiedziała, ze małych dzieci teraz nie ma w ośrodkach. Z tego co wiem to ściema i wszystkim tak mówią. Musimy się przygotować na to że będą sprawdzać jak bardzo nam zależy i z czego możemy zrezygnować,na jakie ustępstwa pójdziemy.
Mam mieszane uczucia co do tej wizyty. Długa i ciężka droga przed nami. Pierwszą przeszkodą z jaką musimy sie zmierzyć jest stan mojego zdrowia. Czepiają się moich dolegliwości neurologicznych z przeszłości. Zanim zaczniemy procedure potrzebują zaświadczenia od neurologa że wszystko ze mną dobrze. Nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Na zaświadczeniu nasze starania mogą się zakończyć. Sama nie wiem co o tym myśleć... Wkurzyłam się, że incydenty z przeszłości mogą odebrać mi ostatnią szansę na bycie matką. Mój entuzjazm został zgaszony. Emek twierdzi, że damy radę. Nie zniechęcą nas. Pokażemy im jak bardzo chcemy i żaden lekarz nam w tym nie przeszkodzi. Emek powiedział do pani pedagog, że my się nadajemy i jesteśmy wzorowymi kandydatami tylko, że oni jeszcze o tym nie wiedzą. Byłam dumna z niego.

5 października 2017, 09:43

Nie spałam pół nocy dzisiaj, głowę mam ogromną i ciężką od różnych myśli. Zaczyna się huśtawka nastrojów. Mój spokój został przygnieciony przez strach i nerwy. Ehh zawsze coś.... :-(

8 października 2017, 21:55

Jutro zamierzam cały dzień poświęcić na zarejestrowanie się do neurologa, Próbowałam w piątek, zajęty numer cały czas a jak nie to nie odbierają wrrr.
No nic spokojnie, bez nerwów małymi kroczkami.
Muszę na nowo nauczyć się cierpliwości....
1 2 3 4 5 ››