Ostatnie 2 tygodnie minęły nam w zdrowiu. Byliśmy w gościach u dziewczyny syna. Z tego związku może coś być Śmiejemy się , że już nawet do łóżka ze sobą poszli bawili się razem w łóżeczku turystycznym
Zęby nam idą cały czas, ratujemy się wszystkim co działa. Mamy takie mniejsze i większe problemy i zmartwienia. Jesteśmy zdrowi to bardzo ważne We wtorek mieliśmy sprawę adopcyjną, miało się wszystko zakończyć. Jednak jak to u nas nie może być łatwo. Okazało się że koleś, który jest wpisany w akt urodzenia Adasia jako ojciec, złożył do sądu wniosek o zaprzeczenie ojcostwa. Wstrzymało to naszą sprawę nie wiadomo na jak długo. I to jest najgorsze. Musi zakończyć się tamta sprawa by nasza też mogła. Niby sędzina nam powiedziała, że w naszej sprawie nic to nie zmienia po prostu wydłuży się to wszystko w czasie. Nikt nam Adama nie zabierze. Jeśli sąd zadecyduje że nie jest on ojcem jego dane zostaną wykreślone z aktu urodzenia a w to miejsce zostanie wpisane "ojciec nieznany". Nikt też nie będzie szukał prawdziwego ojca. Po tej sytuacji wiem, że nie oddała bym syna, uciekła bym z nim. Kocham Go Miało nam się rozpocząć nowe życie jednak musimy jeszcze trochę poczekać. Mam nadzieję że nie wystąpią jakieś okoliczności, w których nam cała ta sytuacja zaszkodzi. Nadal nie jesteśmy opiekunami prawnymi Adama.... Jest to problem. Nie możemy Go ochrzcić ..... Nie mamy dostępu do jego dokumentacji medycznej.....
Z pozytywnych rzeczy dzisiaj mieliśmy badanie słuchu abr, nie śpię od 2.30. Adaś jest wykończony, robiłam wszystko by nie zasnął i wytrzymał do badania o godz. 7. Udało się badanie zrobione Najważniejsze że wynik jest dobry i podejrzenie niedosłuchu nie zostało potwierdzone. Adam słyszy i to jest bardzo dobra wiadomość. Kamień z serca. Na tym zakończyliśmy wizyty u specjalistów. Została nam tylko rehabilitacja. Huura
Synu codziennie mnie czymś zaskakuje, uczy sie nowych rzeczy bardzo szybko. Zrobił się spokojny, wyciszony, o ile nie rozrabia Jeszcze marzymy by noce były spokojniejsze. Wybudza się , płacze, ciężko go uspokoić no i pije mleko 2 razy w nocy. Rośnie jak na drożdżach. Coraz więcej mówi, jeszcze po swojemu Chce chodzić coraz więcej jeszcze trzymany za ręce ale myślę że już niedługo. Jak nie bolą zęby to je wszystko, uwielbia owoce.
U nas święta są bardzo daleko nic nie mamy zrobione i chyba nic nie będziemy robić. Chcemy odpocząć, nerwowo ostatnio było i spędzić ten czas razem Tylko to się liczy.
Dziś mija trzy miesiące wspólnego życia >3 Cudownie >3 Bardzo szybko ten czas mija, szkoda. Ostatnio coraz częściej myślę o powrocie do pracy brrr strach się bać. Nie wyobrażam sobie jak można zostawić taką małą istotę. Kobiety, które rodzą mają jeszcze gorzej bo zostawiają roczniaka. Ja i tak będę miała lepiej, Adaś będzie miał 2 lata. Jednak i tak mnie to przeraża.
Trochę mi się sytuacja w pracy skomplikowała, zastanawiam się nad zmianą pracy. Muszę chyba rozpowiedzieć na mieście że szukam czegoś. Tylko że ja tak bardzo nie lubię zmian..... Obecna praca jest moją pierwszą już od 14 lat....
Adaś ostatnimi dniami jest nie dobry, dręczy naszego psa. Ciąga go za ogon, wykręca łapy. A nasz poczciwy staruszek nawet nie warknie. Krzyczę na Czorta, tłumaczę, że nie wolno, że to boli a on swoje. Coraz częściej i bardziej sprawdza na ile może sobie pozwolić. Staram się być konsekwentna i stanowcza. Stawiam granice a on spojrzy tymi ogromnymi oczami strzeli swój zawadiacki uśmiech i matka może swoją konsekwencję do kosza wyrzucić.... uważam, że jest zazdrosny o psa. Z drugiej strony jest też bardzo kochany, ostatnio potrafi przyjść i się do mnie przytulić tak po prostu. Siada na kolana i siedzi przytulony. Niesamowite uczucie. Jest to coś nowego do tej pory tak nie robił.
Nie pozwala nikomu brać się na ręce, do nikogo nie chce iść chodzi za mną cały czas i chce do mnie na ręce. Nawet Marcin nie jest wstanie go odciągnąć. Tylko matka i matka. Ostatnio tak mnie pokręciło,że jak rano wstałam to nie mogłam się wyprostować. Mój kręgosłup nie wyrabia dźwigania 10 kilowego brzdąca.
Dzisiaj przez zęby Adaś nie spał pół nocy. Wstał o 6 i był bardzo marudny. Moi rodzice zabrali go na spacer byśmy mogli odespać. A wieczorem we trójkę poszliśmy na spacer z psem.
Święta mineły nam spokojnie, bez szaleństw. Razem, wszystko robiliśmy wspólnie. Sprzątaliśmy, gotowaliśmy, chodziliśmy na spacery.
Pierwsze 100 dni za nami
Wspaniałe 100 dni w naszym życiu....... a to dopiero początek.
Wzięło nas z Marcinem na wspominki, śmialiśmy się z naszych pierwszych wrażeń o Adamie. Jak oboje po zobaczeniu zdjęcia i filmiku jeszcze w OA pomyśleliśmy , że tak brzydkiego dziecka to żadne z nas nie widziało w swoim życiu. Miał wyłupiaste oczy, jajowatą głowę, był bardzo blady wręcz przezroczysty, nie miał włosów. Jak byliśmy przerażeni jak Adam "pełza" zamiast raczkować. Wyglądał jak dziecko niepełnosprawne ruchowo. Kiwał się na boki, ssał palec, wycierał głowę o podłogę. Wstyd się przyznawać ale tak właśnie było, taka jest prawda. Mogę tak napisać bo to mój SYN, najwspanialszy na świecie, najładniejszy.Oczy ma przepiękne, ogromne , zalotne z pięknymi długimi rzęsami. Główkę okrąglutką, z loczkami z tyłu, poliki pucate i rumieńce na nich. Kiwać przestał się po miesiącu, wycierać głowę o podłogę po dwóch. Palucha ssie baaardzo rzadko, głównie jak zasypia. Zasypianie i noce są jeszcze ciężkie. Mamy wrażenie, że boi się zasypiać wieczorem. Jakby miał się obudzić gdzie indziej bez nas. W dzień nie ma takiego problemu. W nocy się wybudza i sprawdza czy jesteśmy. Czasami zrywa się z płaczem i nie można go uspokoić. Mamy nadzieję, że i to się unormuje. Raczkuje wzorowo, zaczyna chodzić. Uwielbia być prowadzany za rączki, śmieje się wtedy w głos. Jest wspaniale, On jest cudowny, kochany, taki wdzięczny.
Wiadomość wyedytowana przez autora 23 maja 2019, 09:42
Jesteśmy zdrowi Mieliśmy ostatnio katar, gile do samych kolan na szczęście nic nam sie więcej nie przypałętało. Ratowaliśmy się maścią majerankową, sokiem z malin i inhalacjami. Cieszę się bardzo, od przyjazdu do domu i wyleczenia choroby jeszcze z placówki jesteśmy zdrowi.
Adam chodzi coraz częściej i stabilniej,sam bez trzymania. Uważam że rok i 3 miesiące to dobry czas na chodzenie. Jak sobie przypomnę że jeszcze w styczniu Adaś poruszał się jak dziecko niepełnosprawne jestem pełna podziwu dla niego. Duma mnie rozpiera. Dużą pracę wykonaliśmy rehabilitacją. Oczywiście nauka chodzenia to głowa pełna guzów, rozwalona warga, co chwila płacz ale i wielka determinacja Adama by się nie poddawać i próbować nadal.
Sama w końcu wzięłam się za swoje badania, cytologia się upominała o mnie i usg piersi. Wyniku cytologii jeszcze nie ma, będzie za jakieś 2 tygodnie. Trochę sie boję tego wyniku, jakoś tak sama nie wiem dlaczego. Na usg piersi okazało się że mam w nich torbiele nie wielkie ale zawsze Lekarz uspokajał, że nie ma się czym przejmować. Wykonał też mi usg tarczycy no i tu sie zaczęło. Mam guzki i podejrzenie hashimoto. Mam wykonać wyniki i w przyszły piątek mam wizytę u endokrynologa. Boję się tych guzków bardzo.... Doktor stwierdził, że to może być przyczyna niepłodności. Nie chcem się nakręcać, jestem już pogodzona z tym że nie będziemy mieli biologicznych dzieci. Nie sądzę że tarczyca jest u nas powodem, ale we łbie mi namieszał tym gadaniem. Zobaczymy co powie endokrynolog....
Moja kuzynka urodziła cudowne maleństwo Zostałam poproszona na matkę chrzestną, jestem bardzo szczęśliwa. Niunia będzie moim pierwszym chrześniakiem. Byłam już oglądać ubranko dla niej do chrztu są takie cudne i malutkie. Byliśmy u nich w odwiedzinach i Marcin jak ją zobaczył stwierdził że dobrze że Adaś jest taki duży bo nie umiał by się zająć takim maleństwem.
Byliśmy na szczepieniu, Adaś jako wcześniak musiał przyjąć 4 dawkę na pneumokoki. Spotkałam tam znajomą, która wie, że Adaś jest adoptowany. Zachowywała się okropnie, traktowała nas jak byśmy byli co najmniej trędowaci. Nawet ja nie mogłam podać zabawki dla jej dziecka. Adam to najlepiej żeby się nie zbliżał. Patrzyła na niego jakby miał ją czymś zarazić. Odsuwała się. Pytała czy jest zdrowy, czy ma wysypkę??????? Jaką wysypkę?? Przed szczepieniem?? To akurat było zabawne. Dla mnie to szok. Po raz pierwszy spotkałam się z tak negatywną reakcją na nas. Odkąd rozpoczęliśmy starania adopcyjne reakcje ludzi były różne ale w większości bardzo pozytywne. Nawet jak ktoś nie popierał naszej decyzji to mówił nam o swoich obawach, lękach, o tym że sam nie dał by rady. I ja to rozumiem i w pełni szanuję. Nie spodziewałam się takiej reakcji po tak młodej dziewczynie, która przeszła tyle samo albo i jeszcze więcej niż ja w staraniach o dziecko. Każdy ma prawo wybrać swoją drogę. Nam in vitro nie pomogło, poszukaliśmy Synka inaczej. Jestem gorsza bo nie urodziłam??? A Adaś nie ma prawa do kochającej rodziny? Co ma za znaczenia zwłaszcza dla niej kim są jego biologiczni rodzice, skąd pochodzi??? Nie wszystkie dzieci adoptowane są z rodzin patologicznych. Są to rodziny z dysfunkcjami to pewne ale nie każda to zaraz patola. Nie mam zamiaru przedstawiać każdej osobie jego historii są to informacje tylko dla nas i dla niego. Najgłupsze pytanie jakie od niej usłyszałam to czy jestem pewna że będzie mówił do mnie mamo??? A jak ma mówić??? Jestem jedyną MAMĄ jaką zna. Sytuacja z nią uświadomiła mi jak ważne zadanie mnie czeka. Muszę nauczyć Adama pewności siebie, wypracować w nim poczucie własnej wartości, by umiał stawić czoła takim osobom. By nie dał się krzywdzić. By wiedział że cała nasza rodzina , zwłaszcza my czekaliśmy na niego bardzo długo i KOCHAMY GO najmocniej na świecie. Był nasz od zawsze tylko połączyliśmy się inaczej niż większość rodzin.
Przeżyłam też ostatnio cudowną sytuację, odbierałam wyniki Adasia ze szpitala. Robiliśmy kontrolnie morfologię. Kazano mi pokwitować odbiór i wpisać stopień pokrewieństwa. Po raz pierwszy odkąd jesteśmy razem oficjalnie nazwałam się MATKĄ. Bardzo to przeżyłam, wzruszyłam się.......
DZIEŃ MATKI
Nareszcie po długich 9 latach Ten dzień stał się też Moim dniem. JESTEM MATKĄ. Matką zabieganą, niewyspaną, zmęczoną, matką prze szczęśliwą, spełnioną, kochającą. Kochającą bezwarunkowo małego łobuza. Adaś przyniósł mi rano bukiet pięknych kwiatów. Cały dzień był kochany, tulaśny i całuśny. Jakby wiedział, że dziś jest wyjątkowy dzień dla mnie. Wczoraj po raz pierwszy świadomie patrząc na mnie powiedział "mama". Nawet spać poszedł dzisiaj wcześniej niż zwykle Każdy jego uścisk, buziak, uśmiech jest dla mnie spełnieniem marzeń >3 >3 >3
Dziękuję Wam kochane za miłe słowa i wsparcie >3
Anuśla na początku starań badałam tarczycę, wyniki podobno były dobre. Było to jednak baaardzo dawno temu. Kolejni lekarze sugerowali się tym pierwszym i jedynym wynikiem. Ja też nie skupiałam się na tarczycy mieliśmy inne problemy, skoro mówili że jest dobrze to wierzyłam. Oczywiście bardzo chcem by Adaś miał rodzeństwo. Pomału urabiam już męża Jeśli miało by nam się udać naturalnie to oczywiście przyjmiemy ten CUD z otwartymi ramionami. Ja jednak nie sądzę by przyczyną była tylko tarczyca. A nie zamierzam poddawać się żadnej diagnostyce, to mamy już za sobą. Spotkały się dwa dziwolongi, chodzące nieszczęścia i nastąpiła kumulacja hi hi hi
Wiadomość wyedytowana przez autora 26 maja 2019, 21:01
Jesteśmy RODZINĄ oficjalnie , prawnie, nierozerwalnie, nareszcie...301 dni życia w zawieszeniu...bardzo dużo nas to wszystko kosztowało.
Ponieważ długo mnie tu nie było postaram się opisać wszystko w miarę po kolei.
Odbył się chrzest, bardzo wczułam się w rolę, może to głupie a może nie, czuję się mega szczęśliwa będąc matką chrzestną. Ojciec chrzestny średnio przypadł mi do gustu Może chodzi o różnicę wieku? Jestem starsza od niego o 10 lat. No nic dam radę, w końcu tylko parę imprez wspólnych przed nami Za to Niunia jest cudowna >3 Kocham ją bardzo.
Wyniki mojej tarczycy są dobre tzn. nie mam raka uff. Muszę co prawda iść do lekarza z nimi bo jeszcze nie byłam.... wiem wiem powinnam dostać po dupie. Wybiorę się na pewno już niedługo (tak sobie wmawiaj, tak sobie wmawiaj)
W sierpniu bratowa urodziła synka, zostałam prawdziwą ciocią. Bardzo to przeżyłam. Rozbiło mnie to trochę emocjonalnie. Pierwsze dziecko w naszej rodzinie. Nigdy nie pozbędę się tych wszystkich emocji związanych z rodzeniem, byciem w ciąży.... Przez dwa miesiące nie mogłam dojść do siebie. Wszystko przeżywałam jak bratowa opowiadała że mały nie śpi, ma kolki, ulew, że jest zmęczona. A ja powtarzałam sobie że oddałabym wiele by móc narzekać jak ona. Byłam zła na siebie, że tak mnie to rusza. Doszłam jednak do wniosku, że miałam prawo tak się czuć po 10 latach starań o biologiczne dziecko mam prawo do żalu i smutku, tych wszystkich ciemnych uczuć. Jestem dumna z siebie że potrafię się do nich przyznać sama przed sobą. Nasz Bąbel jest coraz większy i bardziej kumaty, rozgląda się, zaczyna łapać kontakt, ciocia bardzo Go kocha
14 sierpnia odbyła się sprawa o zaprzeczenie ojcostwa. "Nie ojciec" miał tak silne argumenty, że sąd przychylił sie do jego wniosku i tak mój syn został bez ojca. Naszą sprawę wyznaczono na 24 września. Kilka dni przed sprawą odwiedziła nas pani kurator. Mąż właśnie tego dnia postanowił zrobić porządki z butelkami po piwie (głównie 0,00%). Wynosił właśnie cały wiklinowy koszyk butelek gdy w drzwiach stanęła pani i mówi "dzień dobry jestem kuratorem sądowym , ja do państwa". Nie da się opisać tego co poczułam. Męża oczywiście chciałam zamordować. Pani udała jednak że nie widzi co mój mąż trzyma w ręku, weszła do domu, rozsiadła się wygodnie. Synu stanął na wysokości zadania, był grzeczny, rozsiadł sie na kanapie i uśmiechał do pani. Co chwilę przytulał sie do mnie, dawał buziaki. Pani zaczęła nas przepytywać, jednak jak tylko dowiedziała się że jesteśmy razem od stycznia to odpuściła. Wizyta była krótka i miła pomijając incydent na początku. Pojechaliśmy na sprawę a sędzina oznajmiła nam, że to jeszcze nie koniec. No rzesz k...wa, co znowu??????? Pani z sądu nie dopilnowała pracownika urzędu stanu cywilnego , który miał sporządzić akt urodzenia Adama z adnotacją "ojciec nieznany". Takie szczęście to tylko my możemy przeżyć. Jeżeli cokolwiek może pójść nie tak to na pewno przydarzy się nam. To jest naprawdę niewiarygodne. Ponieważ akt nie został sporządzony to nasza sprawa się nie zakończyła. Został wyznaczony kolejny termin rozprawy tym razem na październik. Postanowienie o adopcji zostało odczytane zostaliśmy uznani za rodzinę. Uprawomocnienie trwało 2 tygodnie. Po tym czasie musiałam pogonić panie w sądzie by wysłały postanowienie do usc. W usc tym razem poszło szybko w 3 dni otrzymaliśmy akt urodzenia Adama z nami jako rodzicami. Trzymanie tego dokumentu w rękach to wspaniałe uczucie. Uwielbiam go czytać, wisi w ramce na ścianie w honorowym miejscu tak bym mogła codziennie go widzieć.
To były bardzo długie 10 m-cy pełne nerwów, oczekiwania, rozczarowań. Nikt z naszej grupy nie miał takich "przygód" jak my. W końcu to MY więc nie mogło być lekko, łatwo i przyjemnie.
O całym procesie adopcyjnym, systemie, procedurach można by napisać książkę. Na szczęście to już po za nami, KONIEC.
Wiadomość wyedytowana przez autora 12 listopada 2019, 10:01
Byłam w domu dziecka, po raz ostatni, odebrać dokumenty medyczne Adama. Czułam niepokój idąc tam. Po wejściu do budynku poczułam się przytłoczona, ciemno, ponuro, ściany wydawały mi się szare, choć wiem że są na nich kolorowe bajkowe malunki. Nikt nie wiedział kim jestem, co tu robię, po co przyszłam a byłam umówiona. Ostatecznie trafiłam do pani pielęgniarki , dokumenty były przygotowane, wytłumaczyła mniej więcej co i jak, zapytała jak zdrowie Adama. Istotną dla mnie kwestią jest ubezpieczenie zdrowotne Adama. Normalnie dzieci są ubezpieczone przy jednym z rodziców. Adam jest zgłoszony do ubezpieczenia przez MOPS. Zapytałam pani kiedy , z jaką datą go wyrejestrują bym mogła go zgłosić w pracy? A tu niespodzianka pani mówi, że absolutnie nie ma takiej opcji. Patrzę na nią zdziwiona, szczerze to śmiać mi się chciało, pytam w czym problem? Usłyszałam , że przecież Adam nie jest jeszcze nasz!!! MOPS poczeka do rozprawy i dopiero po zakończeniu wszystkich formalności i uzyskaniu przez nas aktu urodzenia i peselka wyrejestrują go. No nie mogłam uwierzyć w to co słyszę, pisząc to, to śmiać mi się chce. Od razu spojrzałam na dokumenty które otrzymałam czy na pewno dotyczą mojego syna, skoro pani nie wie że mamy już wszystko za sobą. A jak wiadomo wszystkim ( oprócz pracowników domu dziecka hi hi) trochę to wszystko u nas trwało. Uświadomiłam panią, oporna była w przyjęciu prawdy do wiadomości. Zobaczyłam zażenowanie na jej twarzy, zrobiła się czerwona i zaczęła jąkać że ktoś tam wprowadził ją w błąd. No cóż pozostawię to bez komentarza. Ostatecznie ustaliłyśmy, że MOPS wyrejestruje Adama z 2 grudnia a ja go zgłoszę do ZUS 3 grudnia. Mam nadzieję że chociaż tego nie zawalą i będą pamiętać o dokończeniu tych formalności. Oprócz dokumentacji medycznej otrzymałam zabawkę dla Adama, jego zdjęcie jak był mniejszy w ramce oraz foto książkę. W książce znajdują się zdjęcia jak był malutki. Szczerze był bardzo brzydkim dzieckiem, bardzo. Panie z domu dziecka miały też fantazję umieszczając na okładce książki oraz na jednym zdjęciu pierwsze imię Adama.Ośrodki adopcyjne kładą duży nacisk na zmianę imienia po adopcji. Dzieci w placówce przygotowywane są do adopcji a panie taki oto miały wspaniały pomysł. Marcin zakleił to imię taśmą, byśmy mogli pokazywać album dziadkom i znajomym. Wiedza o pierwszym imieniu jest tylko dla nas i oczywiście dla Adama ale jeszcze nie teraz, jak będzie większy i będzie chciał wiedzieć to mu powiemy. Wychodząc poczułam ogromną ulgę, powiedziałam co prawda do widzenia i że wrócę do nich po córkę. Nie jestem jednak przekonana że chcem by moje drugie dziecko odnalazło się u nich.
Postanowiliśmy z Marcinem (szczerze to chyba na początku bardziej ja), że odnajdziemy grób biologicznej mamy Adama. Poznałam datę śmierci, odnalazłam cmentarz, wybraliśmy się wczoraj we trójkę. Wytłumaczyłam Adamowi gdzie jedziemy, jak zwykle przytakną. Mam jednak świadomość że niewiele zrozumiał na tą chwilę. Mam nadzieję że kiedyś będzie nam wdzięczny. Jechałam z poczuciem dobrego uczynku, z myślą o Adamie, jego przyszłości a przede wszystkim przeszłości. Jeśli my zaakceptujemy jego przeszłość, to że miał inną mamę, tatę , rodzinę da mu poczucie akceptacji i przynależności do NASZEJ rodziny. A tego życzylibyśmy sobie najbardziej. Odnaleźliśmy grób, na Adamie nie zrobił wrażenia, siedział sobie wygodnie w wózku i zajadał chrupki kukurydziane. Nas natomiast ścięło z nóg, dosłownie. Nie mogliśmy nawet zapalić znicza , który przynieśliśmy ze sobą. Popłakaliśmy się oboje. Oto stanęliśmy przed grobem kobiety, która dała nam dziecko. Przez 9 m-cy nosiła go pod sercem, dla nas. Poczułam ogromny ciężar, że muszę wychować Adama na dobrego człowieka, dla niej. Wiedzieliśmy, że mama Adama nie żyje jednak stanie nad jej grobem to coś nie do opisania. Ciężko to przetrawić, nazwać uczucia. Próbowaliśmy w domu porozmawiać o tym co czujemy, co poczuliśmy stojąc tam. Jednak nie zdołaliśmy nazwać swoich uczuć, jesteśmy bardzo poruszeni całą sytuacją. Jednego jesteśmy pewni, będziemy odwiedzać jej grób. Nie tylko raz do roku. Z czasem pomyślimy o postawieniu pomnika. Jednak na tą chwilę musimy uważać jeżdżąc tam by nie natknąć się na nikogo. Nie wszyscy z naszej rodziny i wtajemniczonych znajomych popierają naszą decyzję. My jednak czujemy, że robimy dobrze. Podjęliśmy słuszną decyzję dla Adama, dla nas....
Ciężki emocjonalnie weekend za nami....
Teraz gdy mamy już akt urodzenia organizujemy chrzciny.....
Wiadomość wyedytowana przez autora 1 grudnia 2019, 22:42
Wszystkim czytającym WSPANIAŁEGO ROKU!!!
W grudniu po raz pierwszy otrzymaliśmy paczki w pracy. Mąż bardzo to przeżył. Zawsze przychodził zdołowany z pracy, że po raz kolejny ktoś głośno powiedział , że nie ma dziecka. Tym razem było inaczej, szczęście na jego twarzy, widok super. Tym razem to on mógł wszystkim powiedzieć MAM DZIECKO, paczka mi się należy
U męża w pracy odbyło się spotkanie z Mikołajem, poszliśmy. Było super, wiele atrakcji dla dzieci, nawet dla maluszków. Bawiliśmy się przednio Adam nie mógł się trochę odnaleźć. Dużo dzieci, dorosłych, głośno. Skorzystaliśmy z przygotowanych atrakcji i nie męcząc Adama po 2 godzinach wróciliśmy do domu. Pierwsze Mikołajki odhaczone
Przygotowania do świąt w naszym domu ograniczyły się do wystroju mieszkania. Nie sprzątaliśmy i nie gotowaliśmy za bardzo. Chcieliśmy zadbać o atmosferę Świąt. Ubieraliśmy z synem choinkę było cudownie. Tata rozwieszał w całym domu lampki i różnego rodzaju świecące ozdoby. Adam bardzo przeżywa wszystkie elementy świąteczne. Na spacerze zauważy każdą najmniejszą ozdobę świąteczną, wszystkie musimy skomentować. Ubieraliśmy też choinkę u dziadków, tam niestety nie obyło się bez strat 3 bombki poszły do kosza Same Święta, Wigilia były magiczne głośne, radosne, szczęśliwe. Pełne zabawy. Mina Adama jak zobaczył pod choinką prezenty BEZCENNA Marcin się wzruszył tak jak dziadkowie. Ja natomiast czułam spokój i harmonię, ogromne szczęście patrząc na radosną buzię Adama. Prezentów dostał mnóstwo, jednak po powrocie do domu najlepszą zabawką okazały się wytłaczanki do jajek
Święta Święta i po, trochę boję się reakcji syna na chowanie ozdób i rozbieranie choinki
Sylwestra spędziliśmy sami w domu. Mieliśmy obawy jak Adam zareaguje na fajerwerki. Nie potrzebnie spał w najlepsze, westchną tylko i przekręcił się na drugi bok
02 stycznia minął rok od telefonu z informacją, że Adam się odnalazł. Dzień pełen refleksji i wspomnień. Emocje z przed roku wróciły. Różnica, mam syna przy sobie >3 >3 >3 KOCHAM KOCHAM KOCHAM
Urodziny Rodziny-Naszej Rodziny
Tego dnia mieliśmy małe święto w domu. Od tego dnia, 22 stycznia 2019 roku jest nas troje. Zabawne jest to jak każde z nas, ja, Marcin, dziadkowie, wujostwo Adama pamiętamy ten dzień Każdy pamięta coś innego. Świętowaliśmy przy torcie, było dużo śmiechu jak każdy opowiadał tamten dzień. Dziadek nie pamięta, że wiózł Adama do domu Zamierzamy co roku świętować ten wspaniały dzień Urodziny Naszej Rodziny Ten rok minął jak mrugnięcie okiem,niesamowite rok już za nami a tyle wspaniałych lat przed nami!!!
Wspaniale było obchodzić Dzień Babci i Dziadka. Adam rozdawał prezenty, buziaki a dziadkowie unosili się nad ziemią >3
26 stycznia odbył się chrzest Adama wyjątkowy i wspaniały dla nas dzień. Byłam trochę ze stresowana, przejmowałam się jak Adam zniesie całe to zamieszanie wokół niego. Synuś był bardzo dzielny. Poprosiliśmy księdza by chrzest odbył się po mszy, tak też się stało. Uczestniczyliśmy we mszy, Adam siedział z dziadkiem i był bardzo grzeczny (lubi chodzić do kościoła). Ksiądz wiedział , że Adam może czuć się nie swojo i trochę osaczony. Był wspaniały i zrobił wszystko co mógł byśmy wszyscy czuli sie jak najbardziej komfortowo a zwłaszcza Adam. Byliśmy bardzo dumni z syna. Cieszę sie że mamy już wszystko za sobą.
Za tydzień Adam ma 2 urodziny więc mama ma zajęcie, musi wszystko zorganizować i zgrać wszystkich gości co nie jest proste
Wspaniale wieści!!!! Czekam na kolejne wieści, Wasza historia jest niesamowita😁Wesołych świąt 😉
pięknie :)