Zapisz się i otrzymuj powiadomienia o
zniżkach, promocjach i najnowszych ciekawostkach ze świata! Jeśli interesują
Cię tematy związane z płodnością, ciążą, macierzyństwem - wysyłamy tylko
to, co sami chcielibyśmy otrzymać:)
Dodzwoniłam się!!! I na tym koniec dobrych wieści, mam zadzwonić po 15 grudnia to może będą rejestrować. MASAKRA
Oj moja cierpliwość zaczyna być wystawiana na dużą próbę
Damy radę
Musimy
Będziemy walczyć i udowodnimy wszystkim, że damy radę.... chyba
Mam doła...wszystko się wali, jest źle. Codziennie coś. Kosa z emkiem, problemy z każdej strony. Może to przez owulację? Sama nie wiem.....Przyciągam same problemy, ja - chodzące nieszczęście
Po tym wszystkim co przeszliśmy nadal mam iskierkę nadziei, że uda się naturalnie, głupia jestem. Jak to mówią nadzieja matką głupich. Ciężko odsunąć od siebie takie myśli. Moje życie nadal kręci się wokół cyklu. Wyczekiwanie @ odliczanie dni do owulacji. Przeliczanie w którym dniu mamy największe szanse, zachęcanie Emka do przytulanek. Z tym mam największy problem. Nie jestem wstanie zachęcić własnego męża, porażka. Jestem beznadziejna ;-( Potem dwa tygodnie od owulki do @ wymyślanie objawów implantacji potem wczesnej ciąży i kolejny upadek z chmury marzeń na twardy beton. Okres, znowu jak zawsze punktualny i bolesny. Rozczarowanie, smutek...
Czasem mam wrażenie, że on nie chce mieć ze mną dziecka. Jest mu tak dobrze jak jest. Jak mamy największe szanse i super dni to unika mnie jak ognia. Kijem by mnie nie dotknął, nie rozumiem tego. Nic nie rozumiem, czuje się beznadziejnie. Twierdzi że wszystko dobrze, nic się nie dzieje. To pewnie moja wina, wszystko jest moją winą. Mam dość, nie wiem co robić. Teraz po wizycie w OA cały czas powtarza że jak się uda to dobrze ale on nie wyobraża sobie jak to będzie, słucham z ilu rzeczy będzie musiał zrezygnować. Jak dziecko wywróci do góry nogami nasze życie. Mam wrażenie że nie byłby załamany jak by nas nie dopuścili do adopcji. Zaświadczenie od neurologa jest mu na rękę wydłuży wszystko w czasie i może jeszcze okazać się wielkim wybawieniem dla niego z tej całej sytuacji. Jak by tak było to miałby powód, on przecież chciał a to przeze mnie nie będziemy mieli dziecka. Może wymyślam bo mamy kosę, bo kolejny cykl w plecy, bo hormony budują, a może mam rację i jest jak myślę....
Asiu, oni chyba czują, że my się spinamy jak chcemy się przytulać. Mój mąż też mnie unikał jak się staraliśmy, a ja bardzo chciałam się przytulać, bo 'a nuż tym razem się uda'. To nie Twoja wina. I nie wina męża. Tak to chyba po prostu działa. Mężowie na pewno się boją, co to będzie jak będziemy mieli dziecko. Ale czy my się nie boimy? Wszystkimi nami targają silne emocje i na wszystko potrzebujemy czasu. Proste, ale jednocześnie strasznie trudne jeśli, tak jak Wy, spędziło się go tyle na staraniach. Trudno się wykręcić z tego kołowrotu. Spróbujcie małymi kroczkami - jeśli nie uda Ci się odpuścić jednego cyklu bez ciśnięcia, to chociaż jeden dzień. Powodzenia.
O trochę się opuściłam w tym moim "pamiętnikowaniu". Pomału nadrobie dużo tego nie ma.
Udało mi się dodzwonić do rejestracji neurologicznej. Porażka jakaś pani kazała zadzwonić 15 grudnia to wtedy udzieli mi informacji kiedy będą rejestrować na przyszły rok. Zezłościłam się, że musimy tak długo czekać na wizytę, od reki pewnie zaświadczenia mi nie wystawi. I pewnie z pół roku albo i lepiej zleci. Zdecydował am się pujść prywatnie do lekarza. Licze na to że na spokojnie wytłumaczę mu naszą sytuację i po proszę o skręcenie mnie na wizytę w przychodni poza kolejką. Może do grudnia by się udało.... Chciałabym jak najszybciej dowiedzieć się czy po dostarczeniu zaświadczenia OA da nam szansę czy od razu nas odrzucą.
Prywatnie idę 22 listopada, nie mogę się doczekać i boję się jak diabli. Do póki nie pójdę to mam nadzieję, że będziemy rodzicami. Świadomość, że od jednego zaświadczenia zależy czy będziemy rodzicami czy nie jest straszna. Boję się i to bardzo się boję.
Co będzie jak nas odrzucą?? Co wtedy zrobimy?? Jak będzie wyglądało nasze życie??
Nie wyobrażam sobie życia bez dziecka....
Tak bardzo bym chciała.....
Przeziębiłam się, źle się czuje i jeszcze dostałam @. Ostatnio naszła mnie myśl kiedy zaczne przekwitać. Ile jeszcze nadziei na naturalne poczęcie nam zostało.Ile jeszcze tej niepewności comiesięcznej. Coś się ze mną porobiło ostatnio, skąd te głupie myśli, co mnie naszło. Pewnie mam gorączkę albo to ta pogoda. Spać też nie mogę, w pracy mam tyle roboty a skupienia brak.
Wpadłam ostatnio na genialny pomysł, postanowiłam, że będziemy się z Emkiem suplementować. Mam zamiar kupić witaminy metylowane. Maca dla niego, wit B dla mnie i wspólnie wit d3, kwas foliowy itp. Po co? Nie wiem za bardzo. Dlaczego akurat teraz? Specjalnie też nie wiem. Tak wymyśliłam. Zrobiłam badania na poziom witamin i zamierzam wrócić do bycia lekomonką jak podczas ivf.
Mam dzisiaj wizytę u pani psycholog. Dawno się nie widziałyśmy, ciekawa jestem jej reakcji na wieść o OA. Zastanawiam się co ona na to, że w ośrodku nie pochwalają naszych spotkań. Dla mnie to głupie, powinni pochwalać że szukam pomocy i próbuję się uporać z tym wszystkim co przeszliśmy. Nie tłamsze uczuć tylko je nazywam i zmierzam się z nimi. Przecież jak ja będę szczęśliwa to i dziecko będzie.
Wizyta u pani psycholog udana, jak zwykle. Nie sądziłam nigdy, że spotkania z obcą osobą , opowiadanie jej o swoich najgłębszych uczuciach może tak dobrze na mnie wpływać. Jak zwykle wyszłam podbudowana z tej wizyty. Pani psycholog dodała mi sił do walki z OA, powiedziała czego mogę się z ich strony spodziewać. Utwierdziła mnie w przekonaniu, że damy radę. Jesteśmy silni RAZEM. Wspólnie dotrwamy do momentu w którym stworzymy rodzinę z naszym dzieckiem, które już gdzieś na nas czeka Niestety to koniec naszych spotkań, przerobiliśmy temat in vitro który jest już zakończony.
Wizyta, wizyta super. Jestem bardzo zadowolona. Doktor kazał mi przyjść we wtorek do poradni bo tam są wszystkie moje papiery i wystawi zaświadczenie od ręki. Nazwał panie kretynkami. Zapytał ironicznie czy stan mojego zdrowia miałby wpływ na prokreacje? Myślę że będzie dobrze pytanie tylko jak w OA zinterpretują to zaświadczenie. Dał mi kartkę ze swoim podpisem żebym nie miała problemu we wtorek się do niego dostać. Jutro pojadę i się zapiszę.
Ten tydzień od poniedziałku mam pokręcony. Nerwowo w pracy, nerwowo w domu. Chodzę poddenerwowana, smutna, płakała bym non stop, nawet bez powodu. Chciałbym by ten tydzień się już skończył. To pewnie okres olśniło mnie właśnie, powinnam dostać jakoś teraz. Jutro?? Nie chce mi się sprawdzać.
Powiedziałam rodzicom o OA. Reakcja jak na moich rodziców normalna, szału nie było. Nie spodziewali się chyba takiej informacji. Każdy z osobna chyba o tym myślał ale jeszcze nikt nie powiedział tego głośno, do dzisiaj. Niech się oswajają.
Przeszliscie bardzo duzo. Najwazniejsze ze sie wspieracie i kochacie. U nas w styczniu mija 5 lat odkad sie staramy. Ja jestem bardzo slaba psychicznie wiec sie nie decyduje na i nseminacje a co dopiero in vitro. Podziwiam was bardzo. Trzymam kciuki za kazda wasza decyzje!
Napisalam komentarz, ale sie nie dodal? Trudno, najwyzej zaspamuje. Dziekuje Ci Asiu za cieple komentarze pod moimi smutnymi wywodami. Jestes bardzo ciepla, cudowna osoba, ktora zasluguje na spelnienie marzenia :) Polecam Ci fajnego bloga http://www.naszebabelkowo.pl/, bede sledzic Wasze poczynania i kolejne kroki w procedurze. Sciskam!!!
WTOREK
ważny dzień, doczekałam się
Odebrałam zaświadczenie. Doktor to czort jakich mało. Napisał 5 zdań, ostatnie brzmi mniej więcej tak - pacjentka pod każdym względem spełnia warunki bycia dobrą matką!!!! Jestem w szoku do teraz. Ciekawa jestem co panie na to. Pewnie będą marudzić że zaświadczenie jest za krótkie. Dr powiedział, że to jego wypociny i napisze tyle ile uważa. Ogólnie zaświadczenie krótkie co prawda ale mega pozytywne. Cieszę się bardzo, dr przekazał mi mnóstwo pozytywnej energii. Postanowiliśmy z M,że zawieziemy osobiście te zaświadczenie. Możemy wysłać pocztą, ale chyba lepiej będzie wyglądało jak zawieziemy. Daleko nie mamy. Jeden punkt odhaczony. Czy dalej też pójdzie tak sprawnie??? Oby...
Boje się tam jechać, już mam lęki przed tym miejscem.
Co ja im powiem na zarzut że zaświadczenie za krótkie???
A jak każą przywieść nowe???
A jak nas odrzucą???
Oj dobra idę spać bo chyba wymyślam chociaż lepiej być przygotowanym na najgorsze....
W końcu znaleźliśmy czas by zawieść zaświadczenie do OA. Wybraliśmy się w poniedziałek. Zadzwoniłam by zapytać jak pracują ale się nie umawiałam na wizytę. Trafiliśmy na tą samą Panią pedagog co na pierwszej wizycie. Pamiętała nas (nie wiem czy to dobrze czy nie). Oczywiście skomentowała, że nie byliśmy umówieni. A ja na to ,że po co sie umawiać jak my tylko na chwilę i przy okazji podrzucamy zaświadczenie. Przeczytała, nie skomentowała. Powiedziała, że odezwą sie po nowym roku. Ja na to że liczyłam na informacje do świąt. Ona że nie da rady, bo musi przegadać nasz przypadek z kilkoma osobami. Ja na to, że w takim razie trudno, liczyłam na spokojne święta. Zaczęła kombinować, że może sie uda i takie tam. Ja na to że byłabym wdzięczna. Dodałam jeszcze, że jestem juz po terapii u swojej pani psycholog. Zaoferowałam możliwość przyniesienia zaświadczenia. Usłyszałam dobrze dobrze jak będzie taka konieczność. Byłam stanowcza i pewna siebie- jak nie ja. Udało się kolejny punkt odhaczony.
Jeszcze się trzęsę, nie dawno odebrałam telefon z OA. Pani powiedziała, że mamy kompletować dokumenty !!!!!!!!!!!! Wiem, że dłuuuuga droga jeszcze przed nami ale cieszę się i to bardzo bardzo Można było w dwa dni załatwić? A nie po nowym roku. Yes yes yes
Sprzątanie, przygotowania, zakupy, gotowanie - Święta. Kolejne Święta bez dziecka, sami w domu. Kolejny rok, kolejne Święta. Staram się nie myśleć, zająć czymś głowę. Ciężko jest, popłakuję po kontach byle by M nie zobaczył. Krojenie cebuli to bardzo dobre alibi. Nie czuję w tym roku żadnej magii Świąt. Najgorsze jeszcze przede mną ŻYCZENIA...te wszystkie litościwe spojrzenia eh ;-(
Podglądam Twój pamiętnik od jakiegoś czasu, więc pora się przywitać:)
Życzę Ci żeby następny rok przyniósł spełnienie tego jednego, największego marzenia a kolejne Święta niech będą spędzone już we troje.
Trzymam kciuki!
Święta święta i po świętach NARESZCIE. Zamiast radości, wiary i nadziei- smutek, łzy i żal. Nie wiem co sie dzieje, nie rozumiem swojego stanu. Może to pogoda a może nerwy w pracy? Praca następny powód do płaczu. Tak bym chciała zasnąć i obudzić się w czerwcu. Mogę? Dlaczego nie? Weź się w garść. Musisz. Dla kogo? Co się że mną dzieje? Tyle przeszłam, przeżyje i to. Pójdę do pracy zrobię wszystko jak najlepiej potrafię i nie będę się denerwowała rzeczami na które nie mam już wpływu. Idź tam rób swoje i wracaj do domu. Od 3 stycznia mam kontrol przez conajmniej dwa miesiące. Będę nocować w pracy chyba. Nieźle mi się rok zaczyna. Praca bieżąca,kontrol, studia podyplomowe, dom, codzienność...ehh dużo tego na raz. Tylko nic nie planuj jakoś to będzie musi być.
26 grudnia ostatni wpis, o rany dłuuuugo mnie nie było. Nie mam kiedy, nawet jak chciałam to po 12 godzinach w pracy nie mam siły na nic. Podczytuje tylko moje forum, czasem sie udziele. Czytam ale czasem nie ogarniam co u kogo, pogubiłam się. Jak człowiek sam juz nie działa to wiele rzeczy zapomina łapie się na tym że już nie wiem i nie rozumiem o czym dziewczyny piszą. Za wszystkie dziewczyny trzymam kciuki, każdą porażkę przeżywam jak swoją. Radościami dzielę sie z mężem. On też się wkręcił w moje forum, pyta często co u dziewczyn. Tak bardzo bym chciała by dziewczynom się udało
Co u nas? Właściwie wszystko dobrze (pomijając pracę).
Nareszcie mamy komplet dokumentów do ośrodka adopcyjnego. Długo to trwało ale mamy wszystko. Chciałam poczekać do 01 lutego by dostać zaświadczenie o zarobkach. W grudniu i styczniu była dodatkowa kasa, chciałam by się wliczyła w zaświadczenie. Weekend spędziliśmy na pisaniu wniosku do ośrodka i naszych życiorysów. Ciężko jest napisać wniosek z motywacją dlaczego chcemy adoptować dziecko. Chcemy być rodzicami, co jeszcze można napisać? Pragniemy małej istoty w domu. Chcemy o nia dbać, kochać ją. Było ciężko ale się udało, oczywiście napisałam ja. Marcin tylko zaakceptował. Powiedział jednak że nie ujął by tego lepiej. To było miłe z jego strony. Wyszło mi trochę emocjonalnie. Nie wiem czy o dobrze. Pisałam prosto z serca tak jak czuje. Najgorsze było napisanie życiorysu. Ciężka sprawa ale daliśmy radę. Ja się oczywiście rozpisałam a Marcin był mniej wylewny. Planujemy jechać we wtorek i zawieść całą naszą teczkę. Oczywiście jak w pracy pozwolą mi wyjść wcześniej. Jakie planujemy nie nie nie nic nie planujemy. Po prostu jak wszystko ułoży się po mojej myśli to pojedziemy we wtorek Ruszy machina do przodu - mam nadzieję.
Zaczełam chodzić znowu na rehabilitację. Noga nadal mi dokucza. Długo to trwa od sierpnia. Ortopeda powiedział że jak kolejna rehabilitacja nie pomoże i nadal będzie mnie bolało to znaczy że coś od czegoś sie oderwało w mojej stopie i że to bardzo nie dobrze. Na razie zabiegi, 28 lutego wizyta kontrolna i zobaczymy czy ta moja noga się naprawi w końcu czy nie. Boli jak diabli, takie są skutki jak się nie umie chodzić.
Zaczeliśmy z Marcinem rozmawiać o zmianie mieszkania na większe. Kocham nasze małe mieszkanko ale kupno jego było naszym błędem. Chcieliśmy i powinniśmy od razu kupić trzy pokojowe. Wyszło jak wyszło. Zaczynam przekonywać się do tego pomysłu aczkolwiek przeraża mnie ta perspektywa. Najpierw musimy iść do banku dowiedzieć sie co z kredytem, jakie formalności musimy dopełnić. Dużo tego załatwiania, ale po kolei. Tym razem wszystko na spokojnie, bez pośpiechu.
Byłoby wspaniale wymarzone trzypokojowe mieszkanie, dziecko... Tylko bez planów...
Treści zawarte w serwisie OvuFriend mają charakter informacyjno - edukacyjny, nie stanowią porady lekarskiej, nie są diagnozą lekarską i nie mogą zastępować zasięgania konsultacji medycznych oraz poddawania się badaniom bądź terapii, stosownie do stanu zdrowia i potrzeb kobiety.
Korzystając z witryny bez zmiany ustawień przeglądarki wyrażasz zgodę na użycie plików cookies. W każdej chwili możesz swobodnie zmienić ustawienia przeglądarki decydujące o ich zapisywaniu.
Dowiedz się więcej.