X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Wszystko było zaplanowane....
Dodaj do ulubionych
‹‹ 2 3 4 5 6 ››

6 lutego 2018, 16:43

I stało się:-) dokumenty złożone :-) cieszę się:-) Cały dzień skręcało mnie w żołądku. Rano wkurzyli mnie w pracy. Chodziłam podekscytowana. Mam nadzieję że teraz ruszy wszystko do przodu. Machina ruszyła. Teraz już bez presji niech wszystko toczy się swoim rytmem. Bez żadnego planowania. Marcin powiedział dzisiaj do mnie że może nasze maleństwo gdzieś się właśnie rodzi... poczułam ciepło na serduchu. Odkąd wyszliśmy z ośrodka czuję spakuj.

12 lutego 2018, 17:41

Odebrałam dziś telefon z OA. Pani pedagog zaprosiła nas 22 lutego na diagnozę (spotkanie z psychologami). Nie sądziłam że zadzwonią tak szybko. Jesteśmy bardzo szczęśliwi.

21 lutego 2018, 19:22

Jutro przed nami kolejny ważny dzień (jeden z wielu) a my nic spokój, zero nerwów. Jedziemy rano na 9 mamy być w OA. Nie wiem czego mamy się spodziewać, nie lubię nie wiedzieć. Od kiedy dowiedziałam się o spotkaniu nie czytałam internetu, niczego nie szukałam. Idziemy na żywioł. Musi być dobrze, będziemy razem to najważniejsze. Nie damy się. Kolejny krok do naszego dziecka przed nami....żebyśmy się tylko nie potknęli.

28 lutego 2018, 20:46

Radość mega mega radość. Dostaliśmy wstępną kwalifikację!!!! Zaczynamy kurs 13 marca!!!! Dzisiaj otrzymaliśmy list z tą wspaniałą informacją. Diagnoza trwała 4 godziny, najpierw rozmowa z Panią psycholog i pedagog razem potem każde z osobna z Panią pedagog potem testy 275 pytań. Dziwne te pytania np. Czy widziałam kiedyś samochód? Czy czuję zapach kawy? I takie tam. Potem rozmowa jeszcze raz wszyscy razem. Nie było tak źle. Daliśmy radę. A dzisiaj Radość!!!! Bardzo fajne to uczucie.
Dzisiaj wogóle szalony dzień załatwiamy kredyt, znaleźliśmy swoje nowe wymarzone mieszkanie, sprzedajemy obecne. Jak zwykle u nas wszystko na raz i na wariackich papierach.

12 marca 2018, 22:00

Jutro kolejny ważny dzień dla nas. Rozpoczynamy kurs, przygotujemy się na przyjęcie naszego DZIECKA. Przygotujemy się na powiększenie naszej rodziny - nareszcie. Wiem że długa droga nas jeszcze czeka ale się cieszę a przy tym czuję się spokojna i podekscytowana. Uczucia jak przed transferem - duże nadzieje, ciekawość, radość. Bardzo dużo pozytywnej energii. Skoro jutro "transfer" to przed nami wspaniały okres "ciąży" i wyczekiwania na nasze MALEŃSTWO, które już niedługo mam nadzieję pojawi się w naszym życiu...

Z pozostałych ciekawostek, nie możemy znaleźć kupca na nasze mieszkanie. Jest trochę nerwów z tego powodu. Czas nas goni, bylibyśmy bardzo nie pocieszeni tracąc szansę na posiadanie mieszkania które znaleźliśmy. No cóż nie wszystkie marzenia się spełniają...

14 marca 2018, 10:17

I sesja kursu - organizacyjnie, ciekawie trochę strasznie.

Kurs potrwa 10 tygodni, spotkania raz w tygodniu we wtorki. Już od razu odpada nam wtorek po świętach i 01 maja. Po 6 sesji wizyta w domu. 10 sesja to spotkanie z "ciekawymi" ludźmi np. pani dyrektor ośrodka adopcyjnego,, dyrektor domu dziecka, dyrektor placówki wychowawczej, rodzina adopcyjna z małym dzieckiem i rodzina z dużym dzieckiem, osoba od której odbiera się dzieci. Po kursie kolejna rozmowa z nami i wstępna decyzja pań pedagog o nas i nasza decyzja czy idziemy dalej. jeśli obie strony są na tak to ostateczną decyzję kwalifikującą nas na rodziców adopcyjnych podejmuje komisja złożona z pracowników OA. Wszystko zakończy się do końca czerwca. Zajęcia prowadzą dwie panie pedagog. Jest nas 8 par wszyscy w podobnym wieku (uff nie jesteśmy najstarsi). Każda sesja ma być o czymś innym, będziemy omawiać np. potrzeby materialne, emocjonalne, zdrowotne, bytowe dziecka, problemy które mogą się pojawić itp. (dokładnie dowiemy się na poszczególnych sesjach o czym na pewno napiszę). Wczoraj rozmawialiśmy o rodzajach adopcji czym się różnią od siebie. Jakie cechy powinniśmy mieć jako rodzice adopcyjni. Na co powinniśmy się przygotować, z jakimi problemami się spotkamy. Adopcja to decyzja na całe życie, bardzo bardzo trudna. Dziecko to nie rzecz nie można oddać lub sprzedać na allegro jak nam się znudzi albo nie będzie pasować. Są to rzeczy oczywiste ale trochę to wszystko przerażające. Dostaniemy materiały szkoleniowe, publikacje do poczytania. mamy też prace domową. Na początek mamy napisać co wiemy i umiemy zrobić przy dziecku oraz słabe nasze strony i braki w wiedzy. Było ciekawie, chcemy jeszcze :-)

14 marca 2018, 17:40

Możemy określić wiek dziecka nawet płeć. Jak najbardziej jest to brane pod uwagę. My chcemy dziecko jak najmłodsze maksymalny wiek określiliśmy na 1.5 roku, płeć nie ma dla nas znaczenia. Zaznaczyliśmy jeszcze że chcemy (źle to brzmi) by było zdrowe.

21 marca 2018, 12:52

II sesja kursu - rodzina, zespół

Wesoło, bardziej na luzie, nie jesteśmy skrępowani, nikt na nikogo nie patrzy "z pod byka".
Temat rodzina, zespół, czym jest, jak funkcjonuje, na co należy zwrócić uwagę, co poprawić. Dużo przykładów z życia, prawdziwe sytuacje już po otrzymaniu dziecka. Dużo zadań w parach. Bardzo ciekawie. Nie mogę się doczekać kolejnego wtorku :-D

Po poprzedniej sesji dużym problemem były prace domowe.Po każdej sesji musimy wypełniać Kartę Życia i Tabelę mocnych stron. Tabela to pikuś ale Karta Życia to masakra. 7 stron pytań, nie łatwych pytań. Chociaż może pytania nie są najgorsze tylko odpowiedzi na nie są trudne. To co najprostsze najtrudniej napisać. Marcin swoje wypełnił w weekend a ja swoje wypełniałam wczoraj w pracy. Zastanawiam się czy dobrze, czy nie przesadziłam z odpowiedziami. No nic teraz to już po fakcie, oddane.
Za te z tego tygodnia muszę zabrać się wcześniej nie czekać na ostatnią chwilę. Oprócz tych stałych rzeczy musimy wspólnie napisać list do matki biologicznej dziecka. To jest dopiero wyzwanie....

Z pozostałych wydarzeń, mamy kupca na nasze mieszkanie :-D Cieszymy się choć umiarkowanie, dużo rzeczy trzeba ze sobą dograć. Kupcy muszą dostać kredyt, my spłacić nasze by dostać kredyt na wymarzone mieszkanie, oj jeszcze dużo tego....

26 marca 2018, 15:27

Ciężka sprawa z tymi pracami domowymi. Zaczęłam od księgi życia, kilka pytań o szkołę co się lubiło a co sprawiało trudności. Gorsze pytania są o naszą relację, w jakich sytuacjach się wspieramy np. Ciężko to wszystko ubrać w słowa, przelać na papier. Najgorsze są pytania typu jak będzie wyglądał podział obowiązków po przyjęciu dziecka? A skąd ja mam to wiedzieć teraz? Dotrzemy się, wyjdzie w praniu. Dziwne te pytania niektóre serio.
Napisałam list do matki biologicznej dziecka, myślałam że to zadanie będzie najtrudniejsze a okazało się nie takie złe. Jak już zaczęłam pisać to poszło. Nie jest za długi ma niecałą stronę formatu A4, myślę że w sam raz. Zobaczymy co Marcin napisze, to ma być nasz wspólny list więc jeszcze będziemy musieli z dwóch zmontować jeden.
Jestem ciekawa jutrzejszej sesji. Co będziemy omawiać. Szybko leci to już 3 będzie :-D Coraz bliżej naszego upragnionego DZIECKA

28 marca 2018, 11:39

Anakin mój mąż np. nic nie mówi na temat dzielenia się obowiązkami. Sama nie wiem czy to dobrze czy nie ;-) To są chłopy (jak mawia klasyk)ułomne istoty :-D nie ma co wymagać ;-)

28 marca 2018, 12:47

III sesja kursu - więź

Bardzo trudny temat, wyczerpujący psychicznie. Jest to niewyobrażalne jak dużo muszą przejść i przechodzą dzieci niechciane, odrzucone lub odebrane rodzicom. Jak ogromny wpływ mają na nie te doświadczenia. Jak trudno zbudować więź, relacje z takim dzieckiem. Jakie zaburzenia mają dzieci, które nigdy w całym swoim krótkim życiu nie zbudowały więzi z nikim. Jak są bezbronne wobec bezdusznych dorosłych. Nawet maleństwa, niemowlaki przechodzą piekło odrzucenia. Wyobraźcie sobie, że jesteście takim bobasem. Matka z ojcem popijają, nie interesują się wami. Jesteście głodni, płaczecie by pokazać że czegoś potrzebujecie. W normalnej sytuacji matka biegnie, karmi, przytula, a na was i wasz płacz nikt nie reaguje. Ze zmęczenia zasypiacie. Zanika potrzeba sygnalizowania waszych potrzeb. Szukacie innych zamienników np. ssanie kciuka, bujanie się, ssanie ubrania, koca, pościeli. Każdy rodzic powinien przejść taki kurs. Może niektórym nawet tzw. "normalnym rodzicom" otworzyły by się oczy jak wielką krzywdę robią swoim dzieciom.
Całą grupę ogarną wczoraj po sesji smutek.
Wczorajsze spotkanie wiele rzeczy nam uświadomiło, otworzyło oczy. Zrozumieliśmy, że nasze dziecko czy będzie miało 3 m-ce czy 3 lata będzie po przejściach, może mieć zaburzenia np. emocjonalne. Na pewno będzie wymagało dużo uwagi, troski, opieki i cierpliwości.
Oj jakoś tak smutno się zrobiło....
NASZE DZIECKO będzie najwspanialsze na świecie i najbardziej kochane :-D :-D :-D

Kolejna sesja za 2 tygodnie dopiero 10 kwietnia, mamy przerwę świąteczną, dużo czasu na przemyślenia :-)

29 marca 2018, 10:29

Jest nas 8 par, same małżeństwa wiek między 28 a 38 lat. Ludzie pracujący fizycznie i umysłowo z różnym wykształceniem. Nie ma nikogo kto by się jakoś wyróżniał. Chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę że mamy podobną historię, wiele przeszliśmy i jesteśmy z siebie dumni że dotarliśmy do tego miejsca w którym jesteśmy teraz.

11 kwietnia 2018, 11:46

IV sesja kursu - emocje

Dwa tygodnie przerwy szybko minęło. Nadszedł kolejny wtorek, kolejna sesja. Wyczekiwana, byłam wczoraj bardzo zmęczona (wszyscy jakoś byliśmy) ale cieszyłam się na kolejne spotkanie.
Temat emocje. Ciężko było, teraz już tak chyba będzie, im dalej tym ciężej. Emocje jak okazywać, jakie są co powodują w nas, jak się ich pozbyć. Absolutnie nie wolno tłumić w sobie emocji, to najgorsze co możemy zrobić. Nie sądziłam jak wiele emocji nam towarzyszy na co dzień, jak wielu nie umiemy nazwać. Dzieci przekazane do adopcji nie wiedzą co to emocja, nie umieją jej nazwać, okazać, przekazać, mówić o nich, pozbyć się i rozładować je. Dużo przykładów z życia nam przekazano. Jeszcze dwa spotkania i zaczną się wizyty w domu. Mamy zaległości w pracach domowych to musimy nadrobić i jeszcze dostaliśmy nowe. Z tymi pracami domowymi to ciężka sprawa. Bardzo trudne są pytania, trzeba się uzewnętrzniać. Części z nich to ja w ogóle nie rozumiem, za głupia jestem. Trenerki twierdzą, że za bardzo wnikamy w te pytania, trzeba prosto. Szkolenie pride jest proste. Dla mnie chyba za proste. Marcin się złości jak to wypełniamy bo nie wie co mamy tam wpisać. Ale zrobić to wszystko musimy. Był też na chwilę ojciec adopcyjny i powiedział nam że warto, że na końcu tej drogi czeka ogromna uśmiechnięta niespodzianka :-D Ot i tak minął nam kolejny wtorek :-) Coraz bliżej...

16 kwietnia 2018, 20:55

Ciężki będzie ten tydzień... Zaczęło się już w sobotę. Dowiedziałam się że jednej z nas się nie udało :-( Nie sądziłam, że tak mnie ta informacja rozwali, aż się popłakałam. Staram się nie angażować już tak bardzo ponieważ już mnie to nie dotyczy. A jednak strata innych boli mnie jak moja własna :-( :-( :-( Niedziela też była kiepska czytałam materiały z ostatniej sesji, trudne materiały. Bardzo to wszystko wrzyna mi się w mózg. Dopinamy też sprzedaż i kupno mieszkania. Zaczynam nie wyrabiać na zakręcie. Nasi kupujący są zupełnie nie ogarnięci. Trzeba za nich myśleć. Nie znają się i tylko stwarzają problemy. Wmawiam sobie że jeszcze chwila i będę urządzać swoje wymarzone mieszkanie a z nimi już nie będę miała nic wspólnego. Bardzo mnie męczą psychicznie. Dzisiaj nie lepiej a chyba najgorzej. Spotkałam znajomą, z którą chodziłam do jednego lekarza. Dużo przeszli z mężem. Kilka niedonoszonych ciąż, kilka poronień. Ogólnie tragedia. Jednak 2 lata temu im się udało, dzięki in vitro. Dziś oznajmiła że jest w drugiej ciąży. Jak twierdzi, tym razem to wpadka :-D Stwierdziła że to CUD, że CUDA się zdarzają. I super bardzo się ucieszyłam. No i się zaczęło przekonywanie że nam też się uda. Nie znoszę takich gadek. Oddaliśmy nasze życie i wszystko co ma się w nim wydarzyć Komuś w Niebiosach. Obraliśmy inną drogę dla nas najlepszą. Na wieść o adopcji zrobiła taką minę która mówiła wszystko. Totalny brak dezaprobaty. Ja nie muszę nikogo przekonywać do naszych planów życiowych, są nasze i nikomu nic do nich. Nie znoszę słuchać jak to na pewno nam się uda. Nie udało się przez 8 lat to i teraz szanse są małe. Bardzo cieszę się, że innym się udaje. Lubię jak dzielą się swoim szczęściem tylko nie rozumiem czemu od razu wmawiają nam rzeczy nierealne. Czy to z poczucia winy....sama nie wiem. Zupełnie nie potrzebnie. My jesteśmy pogodzeni ze swoim losem. Jednak takie sytuacje jak dzisiaj bolą, rozdrapane rany krwawią....

Jutro kolejna sesja w OA, w środę podpisanie umowy kredytowej w banku, w czwartek rezonans magnetyczny mojej nogi, w piątek akt notarialny z kupującymi, sobota i niedziela szkoła. Jak żyć panie premierze, jak żyć.... ;-)

18 kwietnia 2018, 11:49

V sesja kursu - strata, trauma

Miałam wczoraj spadek formy. Nie chciało mi się jechać na kurs, siedzieć tam, a już na pewno się udzielać. Byłam spięta, moje emocje były na NIE. Na miejscu wszystko minęło, zobaczyłam całą grupę, wszyscy uśmiechnięci, rozgadani. Pomału zaczęło mi przechodzić. Porozmawiałam z nimi, pośmiałam się i z każdą minuta czułam się lepiej. Dużo się wczoraj śmialiśmy, jeden nakręcał drugiego. Panie powiedziały nawet, że temat smutny, przygnębiający a nam humory dopisują. Wszyscy tego potrzebowaliśmy, zeszło z nas trochę powietrze.
Temat faktycznie smutny i trudny jak wszystkie na szkoleniu. Rozkładaliśmy stratę na czynniki pierwsze, etapy żalu po stracie. Jaka jest różnica między stratą a traumą. Różne rodzaje strat. Nie poruszaliśmy naszych tematów prywatnych. Wiadomo, że każda para swoje przeszła zanim dojrzała do decyzji o adopcji. Pewnie każdy z nas ma za sobą stratę, nie jedną. Nie poruszaliśmy jednak sfery prywatnej. Mamy za to pracę domową, w której mamy opisać wszystkie nasze straty od dzieciństwa. Od rzeczy materialnych po bliskie osoby. To dopiero będzie wyzwanie. Każdy temat zaczynamy ogólnie a potem przekładamy to na dzieci. Pracowaliśmy nad tym co traci rodzina biologiczna, której zabierają dziecko. A co traci rodzina adopcyjna, która przyjmuje dziecko. I oczywiście co traci samo dziecko. Ćwiczenie to było bardzo ciekawe. Wracając do mojego samopoczucia to udzielałam się jak nigdy na sesji. Brałam udział i zgłaszałam się do wszystkich ćwiczeń ;-) Nawet Marcin zwrócił uwagę i powiedział, że był dumny ze mnie. Mimo złego nastawienia nie dałam się złym emocjom i zwalczyłam je. Na koniec Panie nawet zwróciły uwagę żeby udzielały się osoby, które jeszcze dzisiaj nic nie mówiły. To siedziałam już cicho ;-) I tak minął kolejny wtorek :-)
Połowinki za nami :-)
Za tydzień sesja VI a potem domówki. Wczoraj dowiedzieliśmy się że idziemy pierwsi na odstrzał i domówka będzie 8 maja. Dzisiaj nastąpiła zmiana planów, odebrałam telefon z OA i domówkę mamy dopiero 21 maja. Dla nas to lepiej zdążymy się przeprowadzić i trochę się ogarnąć po tym całym zamieszaniu.

25 kwietnia 2018, 11:45

VI sesja kursu - poczucie własnej wartości

Bardzo fajna sesja, ciekawa, zabawna.Jak budować,podtrzymywać i wzmacniać poczucie wartości u dziecka. Dużo mówiliśmy o sobie. Forma sesji była warsztatowa (żadnych smutnych filmów). Dostaliśmy kredki i malowaliśmy siebie, potem każda osoba musiała coś napisać o wszystkich. Było bardzo zabawnie, dużo śmiechu. Robiliśmy sobie korony, na których wypisywaliśmy w czym jesteśmy królami :-D Musieliśmy się chwalić. I najważniejsze robiliśmy medale dla osób ważnych dla nas. Wszyscy poszliśmy na łatwiznę i robiliśmy dla mężów i żon. Musieliśmy jeszcze napisać coś ważnego dla tych osób. Zajęcie zleciały szybko. Było jak w przedszkolu. Jedna z lepszych sesji, bardzo wartościowa ale nie dołująca. Wszystkie nasze arcydzieła z tej sesji zostawimy na pamiątkę, pokażemy kiedyś Naszemu Dziecku. Ważny wniosek z sesji - talentu do malowania Nasze Dziecko na pewno nie odziedziczy po nas ;-D Jestem bardzo podbudowana, coraz mniej mam wątpliwości. Damy radę :-D :-D :-D Teraz bardzo długa przerwa przed nami. 8 maja zaczynają się domówki, nasza jest 21 maja, możemy trochę odsapnąć.

Aha jedną noga jesteśmy bezdomni ;-) sprzedaliśmy swoje mieszkanie ale jeszcze nie kupiliśmy drugiego haha Przerwę w sesjach wykorzystamy na przeprowadzkę.

17 maja 2018, 15:22

Jak dłuuugo nie pisałam. Działo się oj działo. Nawet nie wiem od czego zacząć. Kupiliśmy mieszkanie. Kosztowało nas to dużo nerwów. Teraz już wiem, że jak się wybiera bank to obiecują złote góry. A jak człowiek chce zrezygnować z ich usług to rozpoczyna się koszmar "rozwodu". Z problemami ale się udało jeszcze tylko muszę zamknąć konto. Nie sądziłam że to całe sprzedawanie-kupowanie tak mnie wypruje emocjonalnie. Jestem już na takie zabawy za stara ;-) W długi weekend się przeprowadzaliśmy. Nic nie odpoczęliśmy, nigdzie nie wyjechaliśmy. Przekonałam się też na kogo możemy liczyć ze znajomych i tzw. "przyjaciół". Dowiedziałam się że najbliższe osoby to trzeba prosić o pomoc, nikt się sam nie domyśli. A najlepiej to wysłać do każdego z osobna podanie 3 zdjęcia i poczekać 14 dni na rozpatrzenie prośby, która musi być dobrze umotywowana. Po raz kolejny dostałam po dupie od tzw. "przyjaciół". Ja to się nigdy nie nauczę że trzeba liczyć tylko na siebie a inni maja mnie głęboko w dupie. Do wypytywania się na jakim jesteśmy etapie, do dawania "mądrych" rad to ustawiały się kolejki. Jak przyszło do pomocy to mogliśmy liczyć na dwie osoby. To nic teraz już wiem, przynajmniej mamy satysfakcję że daliśmy radę. W mieszkaniu nadal mam pełno kartonów, pudełek i innych skrzynek o które się rozbijam. Nie sądziłam że przez 9 lat można uzbierać tyle rzeczy :-0 No nic karton po kartonie i się odkopię. Powinnam się sprężyć bo już w poniedziałek panie z ośrodka adopcyjnego przyjeżdżają na wizytację. zaczynam mieć pietra.....

23 maja 2018, 13:09

21 maj 2018r. - wizyta pań z OA w naszym domu tzw. domówka.

Panie przyjechały na dwie godziny, trzy szybkie pytania, spacer po mieszkaniu i tyle, koniec wizyty. Więcej strachu i przygotowań niż to warte. Zjawiły się o 11 a o 13 już ich nie było. Obejrzały mieszkanie, zachwytu nie było ;-) Od razu był komentarz, że pokój z naszą sypialnią powinien być pokojem dziecka. My na to że nie, bo tam jest mini garderoba w zabudowie (już tam była więc wybór sypialni był oczywisty). Marcin powiedział, że nie będzie wchodził do dziecka pokoju po swoje gacie. Panie, że to żaden problem. My że jednak tak. Kolejnym naszym argumentem na nie było to że sypialnia jest od strony ulicy jest tam głośno i świecą latarnie wieczorem pokój, który wybraliśmy jest od strony podwórka jest cisza i ładny widok na zieleń. Temat się urwał. Okazało się też że bardzo dokładnie czytają nasze księgi życia.Wyłapały z nich różne takie nie zrozumiałe dla nich nasze wypowiedzi. Dopytywały o te konkretne rzeczy. W sumie było tego 3 czy 4 pytania. Dały nam też do podpisania jakieś pismo wyglądało to jak jakiś taki wstępny wniosek do sądu. Namieszali nam w głowie. Po raz kolejny zapytały jaki ma być wiek dziecka, więc podtrzymaliśmy nasze zdanie że maksymalnie chcemy 2-latka. Już na pierwszym spotkaniu powiedziano nam że małych dzieci nie ma. To teraz panie z OA namawiają nas na starsze dziecko, twierdzą, że trudno znaleźć tak małe dziecko jak chcemy i że będziemy długo czekać. No chyba że zgodzimy się na rodzeństwo od razu. Rodzeństwa od razu na raz nie chcemy, boimy się że sobie nie poradzimy i nie poświęcimy obojgu dzieciom odpowiedniej uwagi. Te dzieci potrzebują wyjątkowej troski. Namieszały mi w głowie i już sama nie wiem czy mam się trzymać naszych ustaleń i nie ustępować czy zgodzić się na starsze dziecko. Dla mnie 4-latek to już duże dziecko. Mam wyrzuty sumienia że marudzę ale chyba my też mamy mieć jakąś radość z tego rodzicielstwa??? Nie chcemy skrzywdzić dziecka. To jest dla nas priorytet. Chyba poproszę o pomoc i radę naszych znajomych, którzy już są rodziną adopcyjną. Zapytam co oni o tym myślą. Mętlik w głowie mam ogromny.

23 maja 2018, 13:50

VII sesja kursu- dyscyplina

Było trochę zabawnie ale temat trudny (po każdej sesji piszę to samo ;-) ). Wszystko niby w teorii takie oczywiste ale do stosowania już nie koniecznie. Jak rozmawiać z dzieckiem, jak się zamknie w sobie. Czy lepiej naciskać czy poczekać aż samo się otworzy. Jak je wyciągać z letargu jakich argumentów używać. Potem jak je dyscyplinować, jak nie karać a już na pewno nie bić. Jak musimy zmienić swoje zachowanie względem siebie na przykład jak sie wygłupiamy z Marcinem i się szarpiemy to dziecko może to odebrać że sie bijemy i że ono zaraz też dostanie jak w domu biologicznym. To jest niewiarygodne ile te dzieci przechodzą, np. niemowlaki są przypalane papierosami. Ciężko się tego słucha. Naszym głównym zadaniem jest pamiętanie o tym ile te dzieci przeszły. Jak bardzo zostały skrzywdzone. Im dłużej chodzimy na kurs, im więcej się dowiadujemy np o psychice dziecka tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że połowa moich znajomych nie powinna mieć dzieci. Prawie wszyscy krzywdzą swoje dzieci nieświadomie (a może świadomie?). Nie można popadać w paranoję oczywiście ale my dorośli zupełnie nie zdajemy sobie sprawy z tego jak dzieci odbierają nas dużych. Dzieci sa proste w obsłudze, dla nich albo coś jest białe albo czarne. Mam nadzieję że będę potrafiła zastosować ta całą teorię, to wszystko czego sie teraz uczymy. Nie skrzywdzę naszego dziecka.
Kolejna sesja za tydzień, temat - jawność adopcji. Nie mogę się doczekać....

28 maja 2018, 14:06

Księgi życia to tragedia, tym razem są okropne. Najgorsze jak do tej pory dla mnie. Pytania trudne, szczegółowe, opisowe. Ciężko w trzech zdaniach odpowiedzieć. Wolałabym porozmawiać twarzą w twarz niż pisać. Panie mogą nie do końca zrozumieć to co chciałam przekazać. Zostały nam tylko 2 sesje i panel. Dopiero zaczynaliśmy a już zbliżamy się do końca - niesamowite.

Wczoraj odwiedziliśmy znajomą rodzinę adopcyjną by porozmawiać o naszych (chyba jednak bardziej MOICH) wątpliwościach. Powiedzieli nam byśmy trzymali się swoich ustaleń. Najważniejsze jest to by nasza każda decyzja była wspólna, byśmy się wspierali, żeby jedno nie przekonywało drugiego na siłę. Kiedyś takie działanie może się odbić na nas, na naszym małżeństwie. Decyzja została podtrzymana, będziemy z Paniami walczyć o jak najmniejsze dziecko. Znajomi powiedzieli, że według ich wiedzy nie ma teraz szans na dziecko do roku (500+, opiekunowie rodzin itp.) Jednak 2-latek jest jak najbardziej realny. I tej wersji będziemy się trzymać. Argument Pań że starsze dzieci są zdiagnozowane jest do obalenia. I co z tego że jest, każde z tych dzieci będzie miało jakieś dysfunkcje, braki, choroby. W każdym z nich coś siedzi. Najważniejsze byśmy byli tego świadomi i nie oczekiwali "cudownego dziecka". Co do Pań to będziemy stanowczy, nie damy się przekonać. Będziemy walczyć o Nasze Małe Szczęście. Uświadomiłam sobie ostatnio, że Nasze Dziecko (Dzieć lub Kosmita- jak na niego mówimy w domu) już się urodził, już gdzieś jest i czeka na nas. Cudownie, będziemy rodzicami..... mam tylko nadzieję że nie będziemy czekać długo.
‹‹ 2 3 4 5 6 ››