Dzisiaj wogóle szalony dzień załatwiamy kredyt, znaleźliśmy swoje nowe wymarzone mieszkanie, sprzedajemy obecne. Jak zwykle u nas wszystko na raz i na wariackich papierach.
Z pozostałych ciekawostek, nie możemy znaleźć kupca na nasze mieszkanie. Jest trochę nerwów z tego powodu. Czas nas goni, bylibyśmy bardzo nie pocieszeni tracąc szansę na posiadanie mieszkania które znaleźliśmy. No cóż nie wszystkie marzenia się spełniają...
Kurs potrwa 10 tygodni, spotkania raz w tygodniu we wtorki. Już od razu odpada nam wtorek po świętach i 01 maja. Po 6 sesji wizyta w domu. 10 sesja to spotkanie z "ciekawymi" ludźmi np. pani dyrektor ośrodka adopcyjnego,, dyrektor domu dziecka, dyrektor placówki wychowawczej, rodzina adopcyjna z małym dzieckiem i rodzina z dużym dzieckiem, osoba od której odbiera się dzieci. Po kursie kolejna rozmowa z nami i wstępna decyzja pań pedagog o nas i nasza decyzja czy idziemy dalej. jeśli obie strony są na tak to ostateczną decyzję kwalifikującą nas na rodziców adopcyjnych podejmuje komisja złożona z pracowników OA. Wszystko zakończy się do końca czerwca. Zajęcia prowadzą dwie panie pedagog. Jest nas 8 par wszyscy w podobnym wieku (uff nie jesteśmy najstarsi). Każda sesja ma być o czymś innym, będziemy omawiać np. potrzeby materialne, emocjonalne, zdrowotne, bytowe dziecka, problemy które mogą się pojawić itp. (dokładnie dowiemy się na poszczególnych sesjach o czym na pewno napiszę). Wczoraj rozmawialiśmy o rodzajach adopcji czym się różnią od siebie. Jakie cechy powinniśmy mieć jako rodzice adopcyjni. Na co powinniśmy się przygotować, z jakimi problemami się spotkamy. Adopcja to decyzja na całe życie, bardzo bardzo trudna. Dziecko to nie rzecz nie można oddać lub sprzedać na allegro jak nam się znudzi albo nie będzie pasować. Są to rzeczy oczywiste ale trochę to wszystko przerażające. Dostaniemy materiały szkoleniowe, publikacje do poczytania. mamy też prace domową. Na początek mamy napisać co wiemy i umiemy zrobić przy dziecku oraz słabe nasze strony i braki w wiedzy. Było ciekawie, chcemy jeszcze
Wesoło, bardziej na luzie, nie jesteśmy skrępowani, nikt na nikogo nie patrzy "z pod byka".
Temat rodzina, zespół, czym jest, jak funkcjonuje, na co należy zwrócić uwagę, co poprawić. Dużo przykładów z życia, prawdziwe sytuacje już po otrzymaniu dziecka. Dużo zadań w parach. Bardzo ciekawie. Nie mogę się doczekać kolejnego wtorku
Po poprzedniej sesji dużym problemem były prace domowe.Po każdej sesji musimy wypełniać Kartę Życia i Tabelę mocnych stron. Tabela to pikuś ale Karta Życia to masakra. 7 stron pytań, nie łatwych pytań. Chociaż może pytania nie są najgorsze tylko odpowiedzi na nie są trudne. To co najprostsze najtrudniej napisać. Marcin swoje wypełnił w weekend a ja swoje wypełniałam wczoraj w pracy. Zastanawiam się czy dobrze, czy nie przesadziłam z odpowiedziami. No nic teraz to już po fakcie, oddane.
Za te z tego tygodnia muszę zabrać się wcześniej nie czekać na ostatnią chwilę. Oprócz tych stałych rzeczy musimy wspólnie napisać list do matki biologicznej dziecka. To jest dopiero wyzwanie....
Z pozostałych wydarzeń, mamy kupca na nasze mieszkanie Cieszymy się choć umiarkowanie, dużo rzeczy trzeba ze sobą dograć. Kupcy muszą dostać kredyt, my spłacić nasze by dostać kredyt na wymarzone mieszkanie, oj jeszcze dużo tego....
Napisałam list do matki biologicznej dziecka, myślałam że to zadanie będzie najtrudniejsze a okazało się nie takie złe. Jak już zaczęłam pisać to poszło. Nie jest za długi ma niecałą stronę formatu A4, myślę że w sam raz. Zobaczymy co Marcin napisze, to ma być nasz wspólny list więc jeszcze będziemy musieli z dwóch zmontować jeden.
Jestem ciekawa jutrzejszej sesji. Co będziemy omawiać. Szybko leci to już 3 będzie Coraz bliżej naszego upragnionego DZIECKA
Bardzo trudny temat, wyczerpujący psychicznie. Jest to niewyobrażalne jak dużo muszą przejść i przechodzą dzieci niechciane, odrzucone lub odebrane rodzicom. Jak ogromny wpływ mają na nie te doświadczenia. Jak trudno zbudować więź, relacje z takim dzieckiem. Jakie zaburzenia mają dzieci, które nigdy w całym swoim krótkim życiu nie zbudowały więzi z nikim. Jak są bezbronne wobec bezdusznych dorosłych. Nawet maleństwa, niemowlaki przechodzą piekło odrzucenia. Wyobraźcie sobie, że jesteście takim bobasem. Matka z ojcem popijają, nie interesują się wami. Jesteście głodni, płaczecie by pokazać że czegoś potrzebujecie. W normalnej sytuacji matka biegnie, karmi, przytula, a na was i wasz płacz nikt nie reaguje. Ze zmęczenia zasypiacie. Zanika potrzeba sygnalizowania waszych potrzeb. Szukacie innych zamienników np. ssanie kciuka, bujanie się, ssanie ubrania, koca, pościeli. Każdy rodzic powinien przejść taki kurs. Może niektórym nawet tzw. "normalnym rodzicom" otworzyły by się oczy jak wielką krzywdę robią swoim dzieciom.
Całą grupę ogarną wczoraj po sesji smutek.
Wczorajsze spotkanie wiele rzeczy nam uświadomiło, otworzyło oczy. Zrozumieliśmy, że nasze dziecko czy będzie miało 3 m-ce czy 3 lata będzie po przejściach, może mieć zaburzenia np. emocjonalne. Na pewno będzie wymagało dużo uwagi, troski, opieki i cierpliwości.
Oj jakoś tak smutno się zrobiło....
NASZE DZIECKO będzie najwspanialsze na świecie i najbardziej kochane
Kolejna sesja za 2 tygodnie dopiero 10 kwietnia, mamy przerwę świąteczną, dużo czasu na przemyślenia
Dwa tygodnie przerwy szybko minęło. Nadszedł kolejny wtorek, kolejna sesja. Wyczekiwana, byłam wczoraj bardzo zmęczona (wszyscy jakoś byliśmy) ale cieszyłam się na kolejne spotkanie.
Temat emocje. Ciężko było, teraz już tak chyba będzie, im dalej tym ciężej. Emocje jak okazywać, jakie są co powodują w nas, jak się ich pozbyć. Absolutnie nie wolno tłumić w sobie emocji, to najgorsze co możemy zrobić. Nie sądziłam jak wiele emocji nam towarzyszy na co dzień, jak wielu nie umiemy nazwać. Dzieci przekazane do adopcji nie wiedzą co to emocja, nie umieją jej nazwać, okazać, przekazać, mówić o nich, pozbyć się i rozładować je. Dużo przykładów z życia nam przekazano. Jeszcze dwa spotkania i zaczną się wizyty w domu. Mamy zaległości w pracach domowych to musimy nadrobić i jeszcze dostaliśmy nowe. Z tymi pracami domowymi to ciężka sprawa. Bardzo trudne są pytania, trzeba się uzewnętrzniać. Części z nich to ja w ogóle nie rozumiem, za głupia jestem. Trenerki twierdzą, że za bardzo wnikamy w te pytania, trzeba prosto. Szkolenie pride jest proste. Dla mnie chyba za proste. Marcin się złości jak to wypełniamy bo nie wie co mamy tam wpisać. Ale zrobić to wszystko musimy. Był też na chwilę ojciec adopcyjny i powiedział nam że warto, że na końcu tej drogi czeka ogromna uśmiechnięta niespodzianka Ot i tak minął nam kolejny wtorek Coraz bliżej...
Jutro kolejna sesja w OA, w środę podpisanie umowy kredytowej w banku, w czwartek rezonans magnetyczny mojej nogi, w piątek akt notarialny z kupującymi, sobota i niedziela szkoła. Jak żyć panie premierze, jak żyć....
Miałam wczoraj spadek formy. Nie chciało mi się jechać na kurs, siedzieć tam, a już na pewno się udzielać. Byłam spięta, moje emocje były na NIE. Na miejscu wszystko minęło, zobaczyłam całą grupę, wszyscy uśmiechnięci, rozgadani. Pomału zaczęło mi przechodzić. Porozmawiałam z nimi, pośmiałam się i z każdą minuta czułam się lepiej. Dużo się wczoraj śmialiśmy, jeden nakręcał drugiego. Panie powiedziały nawet, że temat smutny, przygnębiający a nam humory dopisują. Wszyscy tego potrzebowaliśmy, zeszło z nas trochę powietrze.
Temat faktycznie smutny i trudny jak wszystkie na szkoleniu. Rozkładaliśmy stratę na czynniki pierwsze, etapy żalu po stracie. Jaka jest różnica między stratą a traumą. Różne rodzaje strat. Nie poruszaliśmy naszych tematów prywatnych. Wiadomo, że każda para swoje przeszła zanim dojrzała do decyzji o adopcji. Pewnie każdy z nas ma za sobą stratę, nie jedną. Nie poruszaliśmy jednak sfery prywatnej. Mamy za to pracę domową, w której mamy opisać wszystkie nasze straty od dzieciństwa. Od rzeczy materialnych po bliskie osoby. To dopiero będzie wyzwanie. Każdy temat zaczynamy ogólnie a potem przekładamy to na dzieci. Pracowaliśmy nad tym co traci rodzina biologiczna, której zabierają dziecko. A co traci rodzina adopcyjna, która przyjmuje dziecko. I oczywiście co traci samo dziecko. Ćwiczenie to było bardzo ciekawe. Wracając do mojego samopoczucia to udzielałam się jak nigdy na sesji. Brałam udział i zgłaszałam się do wszystkich ćwiczeń Nawet Marcin zwrócił uwagę i powiedział, że był dumny ze mnie. Mimo złego nastawienia nie dałam się złym emocjom i zwalczyłam je. Na koniec Panie nawet zwróciły uwagę żeby udzielały się osoby, które jeszcze dzisiaj nic nie mówiły. To siedziałam już cicho I tak minął kolejny wtorek
Połowinki za nami
Za tydzień sesja VI a potem domówki. Wczoraj dowiedzieliśmy się że idziemy pierwsi na odstrzał i domówka będzie 8 maja. Dzisiaj nastąpiła zmiana planów, odebrałam telefon z OA i domówkę mamy dopiero 21 maja. Dla nas to lepiej zdążymy się przeprowadzić i trochę się ogarnąć po tym całym zamieszaniu.
Bardzo fajna sesja, ciekawa, zabawna.Jak budować,podtrzymywać i wzmacniać poczucie wartości u dziecka. Dużo mówiliśmy o sobie. Forma sesji była warsztatowa (żadnych smutnych filmów). Dostaliśmy kredki i malowaliśmy siebie, potem każda osoba musiała coś napisać o wszystkich. Było bardzo zabawnie, dużo śmiechu. Robiliśmy sobie korony, na których wypisywaliśmy w czym jesteśmy królami Musieliśmy się chwalić. I najważniejsze robiliśmy medale dla osób ważnych dla nas. Wszyscy poszliśmy na łatwiznę i robiliśmy dla mężów i żon. Musieliśmy jeszcze napisać coś ważnego dla tych osób. Zajęcie zleciały szybko. Było jak w przedszkolu. Jedna z lepszych sesji, bardzo wartościowa ale nie dołująca. Wszystkie nasze arcydzieła z tej sesji zostawimy na pamiątkę, pokażemy kiedyś Naszemu Dziecku. Ważny wniosek z sesji - talentu do malowania Nasze Dziecko na pewno nie odziedziczy po nas Jestem bardzo podbudowana, coraz mniej mam wątpliwości. Damy radę Teraz bardzo długa przerwa przed nami. 8 maja zaczynają się domówki, nasza jest 21 maja, możemy trochę odsapnąć.
Aha jedną noga jesteśmy bezdomni sprzedaliśmy swoje mieszkanie ale jeszcze nie kupiliśmy drugiego haha Przerwę w sesjach wykorzystamy na przeprowadzkę.
Panie przyjechały na dwie godziny, trzy szybkie pytania, spacer po mieszkaniu i tyle, koniec wizyty. Więcej strachu i przygotowań niż to warte. Zjawiły się o 11 a o 13 już ich nie było. Obejrzały mieszkanie, zachwytu nie było Od razu był komentarz, że pokój z naszą sypialnią powinien być pokojem dziecka. My na to że nie, bo tam jest mini garderoba w zabudowie (już tam była więc wybór sypialni był oczywisty). Marcin powiedział, że nie będzie wchodził do dziecka pokoju po swoje gacie. Panie, że to żaden problem. My że jednak tak. Kolejnym naszym argumentem na nie było to że sypialnia jest od strony ulicy jest tam głośno i świecą latarnie wieczorem pokój, który wybraliśmy jest od strony podwórka jest cisza i ładny widok na zieleń. Temat się urwał. Okazało się też że bardzo dokładnie czytają nasze księgi życia.Wyłapały z nich różne takie nie zrozumiałe dla nich nasze wypowiedzi. Dopytywały o te konkretne rzeczy. W sumie było tego 3 czy 4 pytania. Dały nam też do podpisania jakieś pismo wyglądało to jak jakiś taki wstępny wniosek do sądu. Namieszali nam w głowie. Po raz kolejny zapytały jaki ma być wiek dziecka, więc podtrzymaliśmy nasze zdanie że maksymalnie chcemy 2-latka. Już na pierwszym spotkaniu powiedziano nam że małych dzieci nie ma. To teraz panie z OA namawiają nas na starsze dziecko, twierdzą, że trudno znaleźć tak małe dziecko jak chcemy i że będziemy długo czekać. No chyba że zgodzimy się na rodzeństwo od razu. Rodzeństwa od razu na raz nie chcemy, boimy się że sobie nie poradzimy i nie poświęcimy obojgu dzieciom odpowiedniej uwagi. Te dzieci potrzebują wyjątkowej troski. Namieszały mi w głowie i już sama nie wiem czy mam się trzymać naszych ustaleń i nie ustępować czy zgodzić się na starsze dziecko. Dla mnie 4-latek to już duże dziecko. Mam wyrzuty sumienia że marudzę ale chyba my też mamy mieć jakąś radość z tego rodzicielstwa??? Nie chcemy skrzywdzić dziecka. To jest dla nas priorytet. Chyba poproszę o pomoc i radę naszych znajomych, którzy już są rodziną adopcyjną. Zapytam co oni o tym myślą. Mętlik w głowie mam ogromny.
Było trochę zabawnie ale temat trudny (po każdej sesji piszę to samo ). Wszystko niby w teorii takie oczywiste ale do stosowania już nie koniecznie. Jak rozmawiać z dzieckiem, jak się zamknie w sobie. Czy lepiej naciskać czy poczekać aż samo się otworzy. Jak je wyciągać z letargu jakich argumentów używać. Potem jak je dyscyplinować, jak nie karać a już na pewno nie bić. Jak musimy zmienić swoje zachowanie względem siebie na przykład jak sie wygłupiamy z Marcinem i się szarpiemy to dziecko może to odebrać że sie bijemy i że ono zaraz też dostanie jak w domu biologicznym. To jest niewiarygodne ile te dzieci przechodzą, np. niemowlaki są przypalane papierosami. Ciężko się tego słucha. Naszym głównym zadaniem jest pamiętanie o tym ile te dzieci przeszły. Jak bardzo zostały skrzywdzone. Im dłużej chodzimy na kurs, im więcej się dowiadujemy np o psychice dziecka tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że połowa moich znajomych nie powinna mieć dzieci. Prawie wszyscy krzywdzą swoje dzieci nieświadomie (a może świadomie?). Nie można popadać w paranoję oczywiście ale my dorośli zupełnie nie zdajemy sobie sprawy z tego jak dzieci odbierają nas dużych. Dzieci sa proste w obsłudze, dla nich albo coś jest białe albo czarne. Mam nadzieję że będę potrafiła zastosować ta całą teorię, to wszystko czego sie teraz uczymy. Nie skrzywdzę naszego dziecka.
Kolejna sesja za tydzień, temat - jawność adopcji. Nie mogę się doczekać....
Wczoraj odwiedziliśmy znajomą rodzinę adopcyjną by porozmawiać o naszych (chyba jednak bardziej MOICH) wątpliwościach. Powiedzieli nam byśmy trzymali się swoich ustaleń. Najważniejsze jest to by nasza każda decyzja była wspólna, byśmy się wspierali, żeby jedno nie przekonywało drugiego na siłę. Kiedyś takie działanie może się odbić na nas, na naszym małżeństwie. Decyzja została podtrzymana, będziemy z Paniami walczyć o jak najmniejsze dziecko. Znajomi powiedzieli, że według ich wiedzy nie ma teraz szans na dziecko do roku (500+, opiekunowie rodzin itp.) Jednak 2-latek jest jak najbardziej realny. I tej wersji będziemy się trzymać. Argument Pań że starsze dzieci są zdiagnozowane jest do obalenia. I co z tego że jest, każde z tych dzieci będzie miało jakieś dysfunkcje, braki, choroby. W każdym z nich coś siedzi. Najważniejsze byśmy byli tego świadomi i nie oczekiwali "cudownego dziecka". Co do Pań to będziemy stanowczy, nie damy się przekonać. Będziemy walczyć o Nasze Małe Szczęście. Uświadomiłam sobie ostatnio, że Nasze Dziecko (Dzieć lub Kosmita- jak na niego mówimy w domu) już się urodził, już gdzieś jest i czeka na nas. Cudownie, będziemy rodzicami..... mam tylko nadzieję że nie będziemy czekać długo.
Gratuluję :)))
Bardzo się cieszę :)
Przeczytałam własnie cały Twój pamiętnik... Jesteś wielka. powodzenia!