jak zawsze mialam okres regularnie tak teraz bedzie sie spoznial niewiadomo ile... ocipiec mozna...
dobrze ze se nie staramy teraz bo zestresowana fest bym byla a tak denerwuje mnie to ale moze organizm sie przyzwyczaji do wysilku i diety i okres wroci....nie lubie jak sie spoznia...no chyba ze miala to by byc ciaza ale w naszym przypadku to niemozliwe iestety...
Chociaz jak mi sie spozniak kilka razy w zyciu i jak robiam test to najpoziej do 2-3 g pojawial sie okres wiec moze juztro polece do apteki i nasikam na test zeby ta malpa przylazla...
Wiadomość wyedytowana przez autora 20 sierpnia 2017, 19:02
moze dlatego ze znowu maz problemy zdrowotne a co za tym idzie polwa wyplaty zostala aptece...zostalo mi 500 zl do konca miesciaca a gdzie jeszcze dojazdy do pracy...o ile jeszcze nic po drodze n ie wypadnie...
a ja w sytuacjach stresowych zaczynam szukac jedzenia...ajjjj
Zalilam sie na meza...na jego obojetnosc...
chyba zwalilo mi sie za duzo na glowe...
okazuje sie ze 3 lekarz jest jednak za amputacja nogi u meza...wiec zas czeka nas ciezki okres...
z pozytywow to t ze juz 9 kg mniej coraz blizej celu...mialam schudnac 10kg przed nastepnym IVF ale dalam sobie czas doonca roku...tyle ze po nowym roku maz moze miec te amputacje i wtedy zas lipa...ajjjj ciagle klody pod nogi...
Czasami zastanawiam sie za jakie grzechy...
chyba zwalilo mi sie za duzo na glowe...
okazuje sie ze 3 lekarz jest jednak za amputacja nogi u meza...wiec zas czeka nas ciezki okres...
z pozytywow to t ze juz 9 kg mniej coraz blizej celu...mialam schudnac 10kg przed nastepnym IVF ale dalam sobie czas doonca roku...tyle ze po nowym roku maz moze miec te amputacje i wtedy zas lipa...ajjjj ciagle klody pod nogi...
Czasami zastanawiam sie za jakie grzechy...
U mamy wykryli polip na watrobie teraz jezdzi i sie diagnozuje czy to cos groznego-co nie zmienia faktu ze ciagle o tym mysle-oby nie jakies przerzuty...
Jutro odwoze meza do szpitala na amputacje nogi...walczylismy o nia 3 lata-zestralo sie wszystko...ale mam nadzieje ze to dobry krok...jednak o ile nie boje sie samej operaci o tyle boje sie tego czasu po...
tego ze moge nie miec do niego cierpliwosci itd,...ja juz teraz ostatkiem sil to wszytko znosze...jest mi cholernie ciezko...wspierac go kiedy jest mi tak ciezko...mimo ze mielismy w planach zaczac in vitro od nowego roku to boje sie ze to wszytko sie przesunie...a z drugiej strony wizae z tym wszytkim duza nadzieje...im szybciej odbedzie sie operaja tym szybciej sie zagoi rana...taka mam nadzieje. Ufam ze dzieki protezie maz odzyska wieksza mobilnosc, zacznie chodzic bez kul, moze bedzie umial na glupe zakuy sam wejsc zeby miec rece wolne...boje sie wierzyc ze bedzie lepiej boje sie wierzyc ze za rok o tej porze maz bedzie sprawniejszy po rehabilitacji i pomoze mi przy dzidziusiu...
balam sie wypowiedziec to na glos bo zawsze tak jest ze jak uwierze ze bedzie dobrze ze jak bede miala nadzieje to cos nam pokrzyzuje plany...
po nowym roku start z in vitro...
zapomniala juz tych wszytkich dat kiey wymazy kedy badania krwi itd...szczerze to skupialam sie na odchudzaniu i jak sobie pomysle ze znowu m bede przechodzic wszytko od pozatku to az mnie trzesie....bardzo sie boje porazki...nie przezyje kolejnego rozczarowania...
mam nadzieje e te wszytkie wysilki w koncu przyniosa efekt...
mam zly czas teraz bo to ocekiwanie na swieta na cs wyjatkowego...a moje mysli ciagle kraza wokol dzidziusia...ahhhhh dol
mam stracha...
w srode prawdopodobnie punkcja pozniej najgorsze dni w moim zyciu-czy cos pzezylo...pocieszam sie ze zaplonia tym razem wszytko co naprodukuje a potem transfer i jeszcze gorsze dni ocekiwania zeby na samym koncu albo w koncu sie cieszyc albo otalnie zalamac....
Od niej zupelnie nikt sie nie dowie ale to bezposrednie pytanie mnie rozbilo...nie wiem czy to przez hormony czy stres...boje sie kolejnej porazki...jeszcze niedawno myslalam ze jak sie nie udato jeszcze jest adopcja zarodks potem zwyklaaddopcja...ale nie zniose kolejnych rizczaroean tak sie ich boje ze juz chyba nie bede probowac niemam sily walczyc...nie mam sily przezywac tej pustki ktora zostaje po porazce tego zalu i poczucia bezwartosciiwosci...
Wiem poeinnam myslec pozytywnie ale tyle ostatnio zlych rzeczy sie dzieje ze ciezko mi wierzyc ze spotka mnie cos dobrego..... ja juz nie wiem czy sie midlic czy plakac...ajjjjj cxemu to eszystko jest takie ciezkie...
oczywiscie wszytkie mozliwe objawy...z reszta jak zawsze...
a potem zderzam sie ze sciana...
licze na ogomny CUD w koncu swieta moze zajaczek mi podrzuci kinder niespodzianke!!!! Boze jakby b ylo cudownie