i moego meza tez...
Tuląc mnie splakana po odebraniu wynikow powiedzial ze to wszytko jest niesprawiedliwe ze przestaje wierzyc w Boga bo jego uszkodzil od malego potem dolozyl nieuleczalna chorobe teraz nie chce nam dac dziecka...i nie potrafie sie z nim nie zgodzic...
Gdzie jest ten Milosierny i Sprawiedliwy, gdzie jego milosc....wiem ze to nie sa najwieksze tragedie na siwecie bo wojny bo glod itd itd ale dla mnie to jest tragedia dla nas to jest tragedia...
Mam tak straszna pustke w sobie a jednoczesnie tyle zolosci!!!! jestem wsciekla na wszytko i na wszytkich!!!!!
i chyba podtrzymam te nienawisc i te zlość bo czuje jakby ona mnie motywowala...nie wim skad wziac kase...na dalsze starania...nie mam pojecia...
jakie to wszytko jest ciezkie!!!!
ale nie moge nie sprubowac adopcji...wiec jak tylko bedzie nam dane to sprobujemy...no gorzej juz byc nie moze...
Az do tej pory nie sprawial mi przykrosci widok malenkoch dzieci ateraz po tym nieudanym ivf strasznie mnie to boli...codziennie placze... codziennie poleci mi kilka lez serce mi krwawi...
Wszyscy mysla ze to przyjemna praca...lekka latwa..a tu ciagle cos od nas ktos oczekuje i wymaga...a to naucz dziecko czystac pisac liczyc wychowaj dziecko za rodzica...spraw zeby bylo inteligentne piekne i grzeczne...gdzie niema wspolpracy z rodzicami...bo w domu po 10godzinach w przedszkolu dziecko siada przed tv lub tabletem...nie dziwie sie ze spokoj...a chyba sie wypalilam...nie.mam sily...gdyby nie to ze musze miec stala prace zmienilabym ja...i gdyby nie dziewczyny w pracy...ahhhh
siedi mi to w glowie ze bedziemy czekac rok potem sie nie uda potem znowu rok czekania i tak w kolko i za chwile bedzie za pozno...ja juz mam 32 lata....boje sie ze to jednak koniec naszej walki...
a z drugiej strony mysle nad innymi miejscami - pono czeka sie krocej...ale stres zwiazany ze zmiana lekarza kliniki po raz kolejny...mnie paralizuje....
boje sie walczyc tyl razy sie sparzylam...tyle razy dostalam od zyia p dupie...
Jestem w ciąży
Po tylu latach, po tylu wyrzeczeniach,problemach,depresjach....jestem w ciąży!!! Nie potrafię w to uwierzyć cały czas patrzę na to USG
Walczcie dziewczyny bo warto!!!
Jednak w niedzielę wieczorem pojawiło się plamienie strasznie się wystraszyłam...na szczęście nie było duzo i szybko przeszło...bez żadnych boli bez żadnych skurczy więc kazali nie panikowac bo mogło to być od zmiany leków lub jakieś naczynko pękło albo od mechanicznego urazu(przy aplikowaniu luteiny)
Mdłości mnie aż tak nie męczą jeszcze nie wymiotowałam choć cały czas mam uczucie że tak może nastąpić ale cieszę się z każdego objawu normalnie jestem przeszczęśliwa!!!
Pierwsze wymioty!!!! O matko nie lubię wymiotować ale te kocham!!! Jestem najszczesliwsza na świecie:) czy to dziwne?? Cieszyć się z zygania:) czy tylko ja się z tego cieszę?
W czwartek idę do lekarza pewnie wypisze skierowanie na CC...muszę dopakować torbę do szpitala i dokończyć układanie ubranek - ciągle coś przekładam:)
Ale ten czas przeleciał...chociaż pełno było nerwów, niepokoju i strachu....tak naprawdę od dwóch tyg dopiero cieszę się ciaza tak na całego...uwielbiam jak mała pływa sobie w brzuchu. Jest ciężko ale nie narzekam...ręce strasznie drętwieją, schylać się jest strasznie ciężko...o spaniu nie powiem bo wstaje co 2h na siku. Ale kocham ten stan:)