Dobrze ze przyszla zanim odiwedizli nas tesciowie bo potem sie wszytko zaczelo....jak tesciowa mnie w drzwiach zobaczyla rzucila mi sie na szyje i zaczela plakac...nogi sie podemna ugiely...milion mysli na sekunde...babcia męża nie zyje ale mysle wtedy by mnie nie przytulala...nstepna mysl...moja mama nie zyje - walczy z rakiem miala mastektomie kilka dni temu byla na kontroli miala jechac jeszcze raz...cos poszlo nie tak przy zmianie opatrunku, cala blada latam po mieszkaniu w poszukiwani komorki, tesciowa zaplakana stoi nie umi wykrztusic slowa...w koncu powiedziala dzwon do mamy...w myslach teraz mam- skoro kaze dzwonic do mamy to z mama w porzadku to pewnie cos z tata...jechali do wrocka na zmanie opatrunku mieli wypadek? ale tez nie przeciez zmiana opatrunku jutro...juz nie wiedzialam co sie dzieje blada trzesaca milion mysli na sekunde wybieram nr do mamay a tesciowa wydukala ze ktos zadzwonil do mojej mamy ze ja mialam wypadek ze siedze zamknieta ale nic mi nie jest...pfff mama odebrala telefon pytam mamus co sie dzieje tesciowa placze ze do niej dzwonilas...mama- kochana to ja sie pytam co sie stalo...kto to w koncu do niej dzwonil ty nie dzownilas do mnie? a ja na to przeciez nigdzie nie dzwonilam gotuje obiad, tesciowa wpadla mamus co sie stalo??!!a mama na to bo dzownili do mnie ze spowodowalas wypadek, ze zamkneli cie na 48 do wyjasnienia. ze dzwonila babka z placzem i podala sie za mnie...ze dogadalam sie z ofiarami wypadku ktorego niby spowodowalam i sie z nimi dogadalam ze mama ma zaplacic 57tys zeby nie poszli do sadu...ze musze oddac sluchawke juz bo pozwolili wykonac tylko jeden tel i juz mnie zabieraja..
potem mama rozmawiala z jakims niby policjantem ktory prosil o aderes w celu weryfikacji i ewentualnego dokonania zaplaty za odszkodowanie...czekala na wiadomosc od nich bo poprosila o czas na zalatwienie pieniedzy...
dobrze ze w miedzyczsie ja sie o wszytkim dowiedzialam zadzwonilam uspokoilam ze mi nic nie jest...
jak to ludzie nie maja sumienia...gdyby nie obecnosc mojej mamyw domu rodzinnym pewnie telefon odebralaby babcia - schorowana znerwicowana-z racji choroby swojej córki a mojej mamy-staruszka...przeciez babcia zawalu by dostala...tata ma problemy z sercem...taki stres takie przezycia...2 godziny kombinowali pieniadze...dzwonili do znajomych policjantow sciagneli siostre z urlopu bo ma znajomosci gdzies w kryminalnych...machina ruszyla....dobrze ze nie mieli pieniedzy bo juz by je stracili masakra...
To chyba przez to ze w koncu ze mnie stres zszedl... wszytko sie dobrze skonczylo na szczescie mama czuje sie dobrze chociaz pewnie jeszcze troche to potrwa zanim bedzie calkiem dobrze. Ale najwazniejsze ze do przodu
Po tym jak juz w koncu dostalam @ tez juz taka rozdrazniona nie jestem-dzisiaj caly dzien super mila dla meza az sie zdziwil
Nowy cykl nowe staranka nowe nadzieje w tym miesiacu moje dni plodne wypadaja w walentynki chyba bardziej romantycznego dnia na poczecie dzidzi nie mozna sobie wymazyc?
nie no cudownie i jeszcze sie dowiedzialam ze jedna moja kolezanka urodzila....nigdy bym nie powiedziala ze zalozy rodzine...ale jestem swinia ale tak strasznie jej zazdroszcze...gdzie ten dobry humor sie podzial...
Wiadomość wyedytowana przez autora 3 lutego 2014, 19:47
Wiadomość wyedytowana przez autora 5 marca 2014, 20:47
Wiadomość wyedytowana przez autora 16 marca 2014, 21:19
Nie wiem jak mam teraz pracowac...jak zyc...z taka swiadomoscia...musze przetrawic to wszytko...musze sie z tym pogodzic...najgorzej bedzie chodzic do pracy i przytulac te pulchniutkie raczki przytulac te kochane dzieciaczki i miec te swiadomosc ze ja nidgy nie bede prowadzila dziecka do pzedszkola i nie zobacze tej radosci w oczach dziecka na moj widok...to boli... dopoki sie z tym nie pogodze bedzie zle...a jeszcze zalamany maz w domu...plakalismy oboje chociaz staram sie byc silna ale jak mam pocieszac meza jak sama jestem w rozsypce? musze sie pozbierac dla niego...nie moge plakac przy nim...ma wystarczajaco duzo powodow zeby sie zalamac a ja nie mam sily wyciagac go z depresji bo sama stoje na skraju...
Powiedzial mi dzisiaj ze jak tylko bede chciala to da mi rozwod bo wie jak pragne miec swoje dziecko a on nie jest w stanie mi go dac a bardzo by chcial...zabolalo...przytulil mnie i poplakal sie...pwiedzial ze nie dosc ze kulawy bezrobotny to teraz i bezplodny...jest zalamany...wiec ja musze byc silna...ale jak to zrobic?? pffff zasrane zycie...jak duzo jeszcze bede musiala wziac na swoje barki? czym jeszcze mnie to zycie przygniecie? nie mam sily walczyc ...nie mam sily zyc...
Kochana nie obwiniaj nikogo z Was o brak ciąży idźcie na spokojnie na badania zrób sobie podstawowe badania hormonalne mąż badanie nasienia. Nie myśl tylko o ciąży bo właśnie tak rodzi się blokada psychiczna uniemożliwiająca zajście w ciążę. To taka niewidzialna siła, która broni się. Im bardziej chcesz tym odpychasz od siebie te pragnienia. Na naszej stronie znajdziesz wsparcie i zrozumienie. Ja życzę Wam bardzo szczęśliwego zakończenia owocnych staranek. Pozdrawiam i trzymam kciuki