W sumie weszłam żeby napisać o czymś innym ale musiałam opisać też sam poród...przed chwilą płakałam ....maleńka jest cudowna bardzo grzeczna tylko nocki miala ciężkie między 6-9 tyg. Byłam tak wyczerpana że zasypiałam na stojąco...jestem sama do opieki nad małą...maz z racji niepełnosprawności nie może jej nosić amala już się przyzwyczaiła do noszenia...z resztą niema w tym nic złego bo mam ją jedna tak długo na nią czekałam że mogę nosić mogę nie spać po nocach itd tak bardzo ja kocham...ale są takie dni jak dzisiaj...maleńka nie spała praktycznie w dzień robiła sobie tylko turbodrzemki..ciężko ją było uspac na noc nicnie pomagało ani cycus ani zmiana pieluchy ani białe szumy ani kołysanki ani rączki...byłam bezsilna i niestety się denerwowałam ...mała usnela dopiero w wózeczku...ale ja psychicznie siadłam bo mam okropne wyrzuty sumienia że się zdenerwowałam ...musiałam mała na chwilę odlozyc taka płacząca bo już nie miałam siły kołysać na rękach....nogi i kręgosłup wkazily mi do tyłka.... Płakałam bo przez to że wkurzyłam się mam wyrzuty sumienia i to straszne...nie zasługuje na to by być mamą tak wspaniałego dzieciątka jakim jest Ala...nienawidzę siebie za to że się zdenerwowałam ale boli mnie też to że mąż zero reakcji...słyszał że ja płaczę słyszał podciąganie nosem i nuezareagowal...tom mnie bardzo zabolało... olał mnie olał dziecko że płakało...ostatnio ciągle burczy na mnie. Ja też na niego burcze ale jak rano zanim powie dzień dobry to coś z fochem strzeli albo wścieka się na psa że chce wyjść...to mistrz się odechcieea....a miły jest tylko wieczorem jak chce seksu i jeszcze bezczelnie się pyta czy chociaż lodzika mu zrobię...nóż kurcze...
Wściekam się na siebie za to że tak mnie emocje poniosły - nic małej nie zrobiłam oczywiście ale samo to że ja odłożyłam płacząca i przez minutę siedziałam odwrócona plecami że się musiałam uspokoić to mnie boli bo córeczka jest najwspanialsza na świecie jest orzekochana i daje mi tyyyyle szczęścia!!! To jest największy cud jaki mnie spotkal...mam nadzieję że mimo wszystko będzie mnie kochać...bo brakuje mi miłości żeby które mys na mnie zależało...bo mąż już zapomniał chyba że ma żonę...
Dzisiaj robiąc obiad mąż zajmował się mała i zaczął jej czytać bajeczki fajne to było:) tak dam z siebie kocham ich oboje
W ciągu dnia mała fajnie zasypia po prostu ale wieczorami walczymy że spaniem około godziny...i nic nie pomaga...próbowałam ja przemęczać ale wtedy jest jeszcze gorzej...nie wiem co mam robić jak to przetrwać...nie wiem na ile mi jeszcze sił starczy...
Nie przejmuj się, że się zdenerwowałaś przy zmęczeniu łatwo o to. I wierz mi,że jeszcze zdenerwujesz się nie raz, emocje nie są niczym złym dopiero to co z nimi zrobimy może być dobre albo złe.
Masz prawo do złości i zrezygnowania. To normalne emocje, a Twoja postawa przy wzbierających nerwach była poprawna tzn. odłożyć dziecko i dać sobie chwilę na opanowanie nerwów, nawet popłakać, także brawa dla Ciebie. Nie miej wyrzutów sumienia! Natomiast dla Twojego męża czerwona kartka. Czy on Ci w ogóle pomaga przy dziecku? Może pogadaj z nim szczerze, wiem, że każdy ma swoje potrzeby, ale dziecko to wspólna inwestycja i wspólne obowiązki, wspólne radości i troski