lekarz mowi ze kolo piatku soboty punkcja...ahhh miejmy nadzieje ze to ostatnie zakrety przed nami...ze wiecej rzeszkod nie edzie ze teraz juz pojdzie dobrze i skutecznie:D
Kurcze cena lekow mnie zaskoczyla masakra prawie 1000zl teaz wydalam za liteine,jakies zastrzyki femibion i estorfem. mam nadzieje ze wszytko sie uda:D kurcze tak bardzo bym ccia:D
a i z tych mih 13 jajeczek 9 bylo dojrzałych zaplodnili 6 ale aplodnilo sie tylko 4...mam nadieje ze to nie jest malo i ze przetrwaja do srody
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 maja 2017, 20:26
chyba zaczynam ie baaardzo mocno nastawiac....oby bylo ok oby sie w koncu udalo:D
mam l4 z czego sie bardzo ciesze bo ani nie szarpie sie z dzieciaczkami ani z nikim nie musze znosic humorkow tym bardiej ze taka piekna pogoda. Tak cz siak od myslenia nie uciekne a przynajmniej bez streu:D
Raz jestem przeszczesliwa...raz zalamana...normalnie hutawka nastrojow straszna...
Za to Podobaja mi sie relacje z mezem teraz...miedzy nami bywalo roznie...raz lepiej raz gorzej ale tyle wsparcia co od niego teraz dostaje tyle ciepla tyle cierpliwosci...tak sie o mnie troszczczy tak dba...
od razu ja jestem spokojniejsza i nie taka sfrustrowana...a bywalo juz naparwde roznie...
Juz tyle czasu trwa ta walka o dzidziusia...tyle powsiecilismy tyle przewartosciowalismy...mogloby juz nam sie to marzenie spelnic...ahhh tyle mysli na raz
nie wiem ale dzisiaj caly dzien bylam bardziej na tak niz na nie...OBY sie wszytko pozytywnie zakonczylo...
Czemu ten sikacz sie pomylil....juz sie cieszylismy...a teraz zostalismy z niczym...nie mamy mrozaczkow...nie mamy kasy...nie mamy nadzieii...za to same dlugo i dziure w sercu...rozpadlam sie i nie umiem pozbierac...caly dzien wczoraj plakalam...cala.noc plakalam...doszlam do sciany ktorej nie przeskocze...tak sie balam tego momentu...jak ja mam dalej zyc...jak mam pracowac...boli....bardzo boli
Niema sytuacji bez wyjscia...no i na brak kasy tez da sie cos zaradzic...
Oczywiscie mialam propozycje i od siostry i od brata i od szwagierki ze dadza nam na kolejna procedure...ze nie musimy splacac...ale to dla mnie nie byloby takie proste ot tak wziac kase i im nie oddac...inaczej mnie mama wychowala...
Z drugiej strony powinnam to olac i walczyc brac kase jak daja i nie martwic sie o nic...n ale
pojawila sie przed nami jeszcze opcja adopcji prenatalnej...i tak po nieudanym IVF mielismy odpoczac i ewentualnie pomyslec o adopci dzieciatka...mozemy wiec przeciez sprobowac zaadoptowac zarodek...a noz sie uda...i koszta zdecydowanie mniejsze jak przy rozpoczynaniu procedury od poczatku...
Swiatelko w tunelu
badania kliniczne sa poza naszym zasiegiem poiewaz korzystamyz dawcy a dodatkowo mam stosunkowo wysokie AMH i istnieje ryzyko hiperki i tego ze nie dojdzie do transferu...za duzo przeciwskazan...
co do wnioskow po nieudanym IVF...zle ze niema zarodkow...obumarly wiec prawdopodobnie jest cos nie tak z komorkami...moze byc cos nie tak z komorkami...
mozemy zdecydowac sie na kolejne IVF wtedy zaplodnia wszytkie komorki jakie sie wytworza...ale lekarz mowi ze musi byc utrata wagi.
Mozemy tez zdecydowac sie na adopcje zarodka...to jest nasza wola...nasza decyzja..od tego omentu czekamy na odpowiedni zardek...czeka sie od kilku msc do pol roku...moze tez to byc w cgu kilku dni...i koszt juz zdecydowanie mniejszy jak IVF...
teraz robimy przerwe...odchudzanie na tapecie...ale najierw wakacje beztroskie musze sie zresetowac pozniej zabiore sie za odchudzanie...
na co sie zdecydujemy -nie wiemy...sklaniamy sie na adopcje zarodka ale nie zdeydowalismy jeszze...
takie to wszytko ciezkie...gdyby nas kasa nie ograniczala nie zastanawialibysmy sie tylko probowali IFV...a z dugiej strony planowalismy zaadoptowac dziecko jak juz wszytko inne zawiedzie...
czyzbysmy musieli sprobowac naprawde kazdej opcji?? ciezkie te wszytkie decyzje...
musze odpoczac...
plan jest zgubic minmum 15kg i podejsc jeszcze raz do in vitro...zobaczymy czy mimo tego ze zaplodnia juz wszytkie komorki ktore beda cos przetrwa do tranferu...jesli dorobimy sie mrozaczkow to bedziemy probowac do skutku mysle ze bedziemy brali po dwa zarodki. jesli i ty razem in vitro nie zaskoczy to podejdziemy do adopcji zarodka. Ktoras proba juz musi przyniesc dzieciatko...jesli nie...to dajemy sobie spokoj...przynajmniej do momentu oddania dlugow...moze jakas praca zagraniczna...no zobaczymy...
kurcze no musi uz byc dobrze...
chociaz u nas nie moze byc tygodnia bez lekarza...wrocilismy z wakacji i maz chyba nadwyrezyl noge...wdalo sie zakazenie...mam nadzieje z nie bedzie gorzej...
chodze z psem na pola puszczam go ze smyczy i ide szybkim tempem albo podbiegam troche i tak na zmiane...czasami rowerek stacjonarny ale zas tu mnie dupa boli wiec tylko po pol godzinki na rowerku...
bylam tez na basenie takim kryrtym 2 razy takze cos tam robie...mam nadzieje ze do konca roku zgubie troche tych kg...
trzymam kciuki:) którą klinike wybrałas??
kochana będzie dobrze, ściskam :*
Będzie dobrze, oby wszystko poszło tak jak zaplanowałaś :)
Juz od jakiegos casu leczymy sie w katowicach w angeliusie:D jak d tej pory jestem zadowolona...zobaczymy co bedzie dalej:D