8:30 rejestracja, 10 minut później pani położna zaprowadziła mnie na Oddział. Sale bardzo komfortowe, 2-osobowe z łazienką. Poproszono mnie żebym się przebrała i hop do łóżka. Przyszła pielęgniarka anestezjologiczna i założyła wenflon, potem pani dr anestezjolog z ankietą. Poleżałam 10 minut i zaproszono mnie do sali zabiegowej. Tam na fotel (śmiesznie bo przypinają ręce i nogi pasami), weryfikacja danych, fentanyl i propofol do żyły, życzenia miłych snów i.... obudziłam się na sali w łóżeczku, było ok 10:00. Potem pozwolili mi usiąść, potem wstać i w końcu wybrać się do domu (pod opieką TŻta). Przyszedł pan doktor, wydał dokumenty, pochwalił, że ładny wynik bo pobrali mi 17 jajeczek gotowych do zapłodnienia . Planowany embriotransfer 27.09 g 14:50 . Pewnie jutro dostanę info o naszych zarodkach
Podbrzusze trochę pobolewa, tak jak po owulacji, nie mogę gwałtownie wstawać i mocniej boli jak kaszlę
Od dziś:
Luteina 50 mg 3x4 tabl
Estrofem 3x1 tabl
Cały czas się zastanawiam jak się mają nasze "maluchy", ile się zapłodniło, jak się rozwijają, jak się dzielą . Liczyłam, że dostanę jakiś telefon z Kliniki i czegoś się dowiem ale widać muszę cierpliwie czekać
Zamierzam dziś zabrać aparat i wybrać się do parku, właśnie wychodzi słońce i mam nadzieję, że uda mi się zrobić kilka fajnych fotek
a jest najpierw stres związany z kwalifikacją, tabletki anty i zerowe libido,przytulanki rzadko bo ochoty brak, potem bolesne zastrzyki w brzuch rano, potem i wieczorem, niezbyt przyjemne USG raz w tygodniu, pobieranie krwi, chwila niepewności czy nie ma hiperstymulacji, koszula, łóżko, wenflon, znieczulenie i odjazd, pobranie komórek, nerwy czy się zapłodnią, rozwiną, jakiej będą jakości, leki kolejne i wreszcie transfer, rozkrok na fotelu w towarzystwie bądź co bądź obcych ludzi (lekarz i pielęgniarka) niepewność czy K.będzie mógł być ze mną (no w końcu dołożył 1/2), leżenie 10 minut i sio do domu- to jest życie.... nie narzekam, nie płaczę, zaciskam zęby jak wiele z nas i liczę na CUD nasz CUD
Wiadomość wyedytowana przez autora 27 września 2014, 18:07
Od jutra Mazury we trójkę, TŻ, ja i piesław. Domek z kominkiem, leżaczek, książki, las, grzyby, zapachy i dużo, mnóstwo odpoczynku i nicnierobienia. Oł je.... to jest plan
Wczoraj siedząc wieczorem na werandzie widziałam rozgwieżdżone niebo i nietoperze
Z objawów masakrycznie bolą mnie piersi i mieszczą się tylko w jeden stanik (który musiałam uprać na jutro więc dziś chodzę bez). Bolą mnie całe piersi, sutki, brodawki, pojawiły się widoczne żyłki w sporej ilości. Mam jasną skórę więc u mnie zawsze widać żyłki ale teraz to po prostu maskara (wyglądam jak truposz z horroru). To pewnie przez ten progesteron w dużych dawkach. Jak beta wyjdzie dodatnia to i progesteron zrobię
A na zewnątrz babie lato, w parku jest cudownie, liściasto, szeleszcząco, żółto i czerwono. Piesław się wyhasał i teraz śpi w plamie słońca
Dziś wizyta u mojego dr, szczerze się zmartwił (serio a nie udawanie), nawet rozmawialiśmy o tym jak lekarze radzą sobie z niepowodzeniem (moi pacjenci chorują przewlekle i bardziej skupiamy się na leczeniu objawów). Jego pacjentki przychodzą zapłakane że się nie udało, myślę, że oni też to przeżywają. Ja jako typ skupiony na zadaniu, dostałam nowe cele. Czekamy na @ (błagam przyjdź łajzo jak najszybciej), jeden cykl na poskładanie rozchwianego organizmu- mój TŻ się cieszy bo będzie spontaniczny , a teraz na tych hormonach to jakaś maskara była. Zgłaszam się na początku następnej naturalnej @ mam nadzieję pierwsza połowa listopada i robimy crio jeśli wszystko będzie dobrze
Teraz mam zdrowo jeść, wysypiać się, mogę się napić winka z TŻ i mam ochotę zapisać się na jogę- chyba mi to potrzebne
Już się nie mogę doczekać wizyty i jakiegoś bliższego określenia terminu spotkania z naszym mrozaczkiem
Kciukam, żeby wszystko ułożyło się po twojej myśli :) Powodzenia :)
Super że się tak dzieje :)