X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki Zawsze pod górkę - tak było, teraz ma być z górki
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››

8 sierpnia 2016, 07:34

1 dc
Znów porażka.... Kolejny raz przekonałam się, że objawy nic nie znaczą, a tak bardzo bolały mnie piersi, miałam ten tajemniczy kremowy śluz, zapaliła się iskierka nadziei, którą dziś rano pogrzebała bardzo niska temperatura no i krwawienie.
"Wstaję mimo tylu ran i znów do góry głowę..." czy jakoś tak ;) przyśpiewywał mi Hyży w radiu w drodze do pracy.
Nie uda się samo to już wiem, bo udało by się dawno. Ile to już tak na prawdę liczę na to, że się uda? Policzmy....
Październik 2014 zapadła decyzja, że chcemy drugie dziecko, próbowaliśmy do czerwca 2015 - czyli 6 miesięcy, w lipcu 2015 miałam operację przepukliny i pół roku przerwy. W lutym 2016 wznowiliśmy starania, z tym że dwa miesiące odpadają - raz antybiotyki, raz infekcja, czyli 5 miesięcy. Porządnie staramy się 11 miesięcy.... Najwyższy czas iść do lekarza.

10 sierpnia 2016, 11:47

Piła któraś z Was jasnotę? Kupiłam, a co, nic mi już nie zaszkodzi. Tonący ziół się chwyta. najchętniej poszłabym do lekarza już w tym cyklu, ale jak podliczyłam koszty badań moich i męża, koszt wizyty i monitoringu, to nie da rady :( Szkoda. Mam też w domu luteinę i też mam ochotę ją wziąć na tą krótką fazę lutealną, ale przecież jestem rozsądną, dorosłą babą, pracuję w służbie zdrowia i wiem, że bez badań tak się nie robi ;) Na bank dostałabym opieprz od lekarza, gdybym tak zrobiła. Mogłabym namieszać w jego zaleceniach no i diagnozie. No to czekamy miesiąc.
Umówiłam się też do nefrologa, fajny gość, chociaż za rzadko przyjmuje, żeby u niego się leczyć. Skoro mam piasek na nerkach i moja lewa nerka w obrazie usg wygląda na taką z tendencją do tworzenia się piasku, to chcę wiedzieć w jaki sposób mogę się na dobre pozbyć tego piasku. Skoro w badaniu ogólnym moczu nigdy żadne wapnie czy fosforany czy inne ustrojstwa nie wychodzą, to niech mi powie czy mogę sprawdzić to z krwi. Piszę to wszystko, żeby pamiętać o co pytać, bo jak się wie jakiego rodzaju ma się kamicę, to można wspomagać się dietą.
Spisałam sobie, żeby mieć już z głowy długości moich faz lutealnych, jak liczy je OF ( o ile owulacja występuje - bo OF ją zaznacza czasem nawet jeśli jej nie ma, co raz zostało potwierdzone na usg)
Daty rozpoczęcia cykli:
- 03.03. - 12dni,
- 31.03. - 9dni,
- 25.04. - 10dni,
- 21.05. - 6dni,
- 14.06. - 11dni,
- 13.07. - 9dni.
Zdecydowanie zbyt krótko.

Wiadomość wyedytowana przez autora 10 sierpnia 2016, 12:01

12 sierpnia 2016, 08:39

Kompletnie siadłam psychicznie.... Od wczoraj znowu bąbli w pęcherzu, boli w lędźwiach,mdłości jakby znów schodził jakiś piasek. Czy to normalne, żeby pomimo brania leków ten piasek wciąż się tworzył? Zauważyłam, ze najczęściej mam takie akcje po @. Jak i kiedy ja mam zajść w ciążę, kiedy non stop coś mi jest - koleżanka nazwała to świnią w herbie i ta świnia coś ostatnio zbytnio rozpędziła się u mnie, w tym herbie.
Jednak nie pójdę do lekarza, bo mój jest na urlopie, a ja nie chcę wyjść z kolejnym antybiotykiem, na bakterię, która nie wiadomo czy w ogóle jest. NIE MA TO SENSU! Nie można co miesiąc przez 10 - 14 dni jeść antybiotyków, to nie cukierki. Jeśli to faktycznie piasek, to zejdzie i powinno być ok, łykam no spę, pije litry wody i może przejdzie, jak się pogorszy to pójdę do lekarza. Najgorsze jest to, że do końca nie wiadomo o co chodzi, może coś gorszego mnie toczy? Różne myśli tłuką mi się po głowie, kiedy nie śpi się od 4.
Pokładam nadzieję w nefrologu, ale dopiero 27 sierpnia, nie wyjdę z gabinetu bez zaleceń badań do wykonania i konkretów.

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 sierpnia 2016, 08:37

17 sierpnia 2016, 06:51

Dziewczyny dziękuję Wam za rady, bo dałam radę sama, zatem znów schodził mi jakiś mały piasek. Ankaa81, urolact - rewelacja, będę stale stosować, biorę leki, piję wodę jana i pokrzywę. Szkoda tylko, że Młody mnie zaraził, siedzimy sobie razem chorzy w domu, muszę zadzwonić do pracy, że mnie dziś nie będzie ;) Śnił mi się dziś mój ginekolog, to znaczy, że wzywa do siebie ;) Panie doktorze, pojawię się we wrześniu ;) pacjent ze mnie nie łatwy, trochę pechowy, ale raz pan mi pomógł to i pomoże drugi raz ;)

19 sierpnia 2016, 09:09

Wczoraj rozmawiałam z kolegą, zadzwonił do mnie ze swoim problemem, a skończyliśmy o gadaniu o mnie ;) On wie o naszych staraniach, jest osteopatą i raz byłam u niego, próbował pomóc, ale ja głupia zapomniałam, który jajowód miałam niedrożny i powiedziałam wtedy, że prawy.... No nic, chłopak zrobił dodatkowy kurs osteopatii ginekologicznej i nie na kim potrenować i wypróbować umiejętności. Na jednej dziewczynie tak trenował, że wytrenował i zaszła w ciążę po latach bezowocnych starań. No to umówiliśmy się na jutro i pogrzebie przy moich jajnikach, a na dodatek też przy nerce, zatem jadę do niego, nie mam nic do stracenia, a wiele do zyskania.
Czas na posumowanie. Na rachunek sumienia. Mam 37 lat, uważam, że nie jest zbyt późno na drugą ciążę. Synka urodziłam w wieku 32 lat, dlaczego tak późno? Bo wcześniej się nie składało, nie mieliśmy własnego lokum, studia kończyliśmy oboje późno, bo żeby je ukończyć musieliśmy sami sobie na nie zapracować. O ciążę staraliśmy się prawie dwa lata.
Jak urodził się Synek, to brutalnie wyrzucono nas z mieszkania, które miało być nasze.... Wylądowaliśmy u teściów, ciasno, masakra, maż kończył jeszcze studia, które dość dużo kosztowały. Tak przepękaliśmy półtorej roku, raz było wesoło, raz ciężko. Jak ta cała sprawa odbiła się na naszym zdrowiu - wychodzi dopiero teraz. Potem kupiliśmy słodki domeczek, z ogródkiem niczym chusteczka do nosa, na wsi, 20km od miasta. Cudownie, przeprowadzka i podjęta decyzja o drugim dziecku. Nie mogliśmy wcześniej, a dodatkowo zdrowie zaczęło szwankować, dwie operacje po drodze. Nie mogę sobie zarzucić, że mogliśmy starać się wcześniej, bo nie mogliśmy - nie było do tego warunków.
Musiałam zrobić takie podsumowanie, upewnić się, że to nie do końca nasza wina, że tak późno zapragnęliśmy dzieci. Mamy naszą Iskierkę i to najważniejsze, postaramy się i zrobimy co w naszej mocy, żeby Iskierka miała rodzeństwo.
Nadszedł czas na wyciszenie,uspokojenie się, zrobienie badań i na wizyty u lekarzy.Wierze w siłę modlitwy, dzięki niej znalazłam przyczynę nękających mnie chorób, teraz trzeba to wykurzyć ;) Modlitwa daje siłę, oparcie, wytchnienie i ulgę. Chcę żyć chwilą teraźniejszą, nie mogę myśleć o tym, czy będzie drugie dziecko czy nie, to bez sensu, zostawię to w rękach mądrzejszych ludzi, a my zrobimy tylko to, co do nas należy ;)
Ale wysmażyłam elaborat ;) ale potrzebowałam tego właśnie dzisiaj!

Wiadomość wyedytowana przez autora 24 listopada 2016, 07:36

22 sierpnia 2016, 07:46

Relacja z wizyty u osteopaty. Mam obniżona macicę, czego i tak żaden lekarz by się nie dopatrzył i żaden lekarz nawet by nie wpadł na pomysł, że moje kłopoty noga być z tym związane (tzn jeden z kłopotów). Do tego lewy moczowód w fatalnym stanie, dlatego muszę coś z tym piaskiem zrobić. Osteopata popracował nad moczowodem, nad jajnikami, macicą i w ogóle nad całą mną, mam przyjść jeszcze na kilka zabiegów. Macica nie jest na swoim miejscu przez wzgląd na dwie przebyte operacje. Po zabiegu czułam się tak śpiąca, że po powrocie do domu przespałam bite 3 godziny tak twardym snem, że nie reagowałam nawet jak Młody skakał po łóżku. Tak ja wcześniej pisałam, nie mam nic do stracenia, a wiele do zyskania, żebym za jakiś czas nie skończyła w pampersie.
Ze starankowych spraw, to w ostatnich dniach czułam pulsujący prawy jajnik i pojawił się wodnisty śluz, natomiast temperatura nisko, bo nawet nie ma 36 stopni, zatem albo jeszcze przed owu, albo wcale jej nie będzie, albo znów pojawi się dość późno. Pracujemy z mężem dzielnie, ale spokojnie ;) Takiego spokoju dawno nie odczuwałam, to coś jakby poddanie się połączone z jakimś fajnym wyczekiwaniem i radością z bliskością z ukochanym mężczyzną.

26 sierpnia 2016, 08:19

Wczoraj druga wizyta u osteopaty. Popracował nad moją jamą brzuszną i całym organizmem. Spałam całą noc jak zabita, zdrowym snem sprawiedliwego. W środę miałam dziwny przypadek, cały dzień pobolewało mnie podbrzusze, ale wieczorem bolało bardzo mocno. Ból owulacyjny kojarzy mi się raczej z kłuciem w jajnikach, nie wiem co to było, bo w czwartek nie było śladu po bólu. Jutro wizyta u nefrologa, ciekawe co ten powie mądrego?
Rany, człowiek jak emeryt wypisuje o swoich bolączkach.... a co będzie za kilka lat - strach pomyśleć.
A tak między Bogiem, a prawdą czy nie starając się o dziecko, nie robiąc badań, bo przecież nic się nie dzieje, któraś z nas dowiedziałaby się, że ma insulinooporność czy jakieś inne schorzenia? Wątpię, większość ze staraczek żyłaby w błogiej nieświadomości.
Ile szczęścia mają te kobiety, które zachodzą w ciążę bez problemu, ile im zostaje oszczędzone. Pierwotne pragnienie posiadania potomstwa to przecież naczelny cel bycia człowiekiem, ssakiem, dążenie do rozmnażania. Nic nie jest w stanie tego zwalczyć, zatem my wszystkie, które tak dążymy do spełnienia pragnienia posiadania dziecka przemierzamy swoją własną drogę krzyżową. Myśl pozytywnie? Qrwa - nie da się.

29 sierpnia 2016, 07:31

Sobotnia wizyta u nefrologa nie wniosła nic w moje problemy nerkowo - pęcherzowe. Wiem tyle, że po każdym zejściu piasku mam robić posiew moczu. Szkoda tylko, że mi nie powiedział, że wpisał w wizytę, że dalsze leczenie u urologa, doczytałam dopiero dziś, jak otworzyłam komputer w pracy. Stracony czas, bo urolog akurat w tym samym czasie przyjmował i może dowiedziałabym się czegoś więcej. Na dodatek OF przesunął owulkę z 17 dc na 19dc..... Raczej niemożliwe, bo 19dc moje ciało krzyczało, że już dawno po owulacji... i jeśli miała ona faktycznie miejsce w 19dc, to w ciąży nie będę na pewno.
Dziś będę molestowała lekarza rodzinnego o skierowanie na posiew moczu, bo mam już dość płacenia za wszystkie badania.... powyżej uszu.
Z lepszych newsów, to albo to przypadek i w tym cyklu tak jest, albo osteopatia pomogła, bo zwykle w tym dniu cyklu czułam już napięcie przedmiesiączkowe, a tu ani nie boli brzuch, ani piersi. Super - chwilo trwaj :)
Edit: lekarz rodzinny zmolestowany, udało się przez telefon, mam zrobić bad. ogólne moczu, posiew i usg jamy brzusznej i umówić się do urologa, co poczyniłam na sobotę. Może ktoś mnie wreszcie sensownie poprowadzi.

Wiadomość wyedytowana przez autora 29 sierpnia 2016, 09:31

30 sierpnia 2016, 12:52

Kolejny raz życie dało mi po gębie..... Dzisiejszy wynik badania moczu zły.... Nawet nie próbowałam przełykać łez, poryczałam się w pracy przed monitorem. Szybko zarezerwowałam wizytę u urologa i efekt jest taki, że muszę położyć się do szpitala. Dostałam leki, natomiast czekamy na wyniki posiewu. Chciał przyjąć mnie już jutro, ale powiedziałam mu , że staramy się o dziecko, co ciężko mi przeszło przez gardło, bo pracujemy w jednej firmie i to kumpel Dyrektora. Poprosiłam o dyskrecję i znów puściłam beksę, została przytulona, pocieszona, zapewniona o dyskrecji, tylko zamiast cukierka na pocieszenie dostałam receptę na leki. Zatem czekamy kilka dni, mam zrobić test ciążowy najszybciej jak się da i dzwonić kiedy przyjść na oddział. Będę miała robioną urografię, mnóstwo badań i cystoskopię, której boję się najbardziej. Wiem, że sprawa ruszyła do przodu, jestem trochę zła na siebie, bo mogłam iść do niego wcześniej, a unikałam z wiadomych przyczyn, chodziłam do różnych lekarzy, od Mesjasza do Kajfasza. Plany ginekologiczne od września odkładam zatem na później. Muszę się wyleczyć i mam nadzieję, że to wreszcie się uda. Może jest jakaś wada anatomiczna, albo złóg umieszczony jest w pęcherzu lub w moczowodzie, te badania powinny pokazać. Pierwszy chyba raz to napiszę: teraz nie chcę być w ciąży, Boże proszę, żebym nie była, bo nie chcę truć maleństwa lekami.

5 września 2016, 08:26

Ostatnie moje wpisy nie kipią optymizmem, a ten dzisiejszy też nie będzie pozytywny. W piątek odebrałam wynik posiewu moczu i tym razem zabłąkała się tam bakteria coli. Niestety urologa w piątek popołudniu już nie było, internista leków mi nie zmienił, bo dziwne jest to, że w ciągu kilku miesięcy pojawiły się dwie różne bakterie i to osobno, zatem coś z pewnością zakaża mój pęcherz. Lekarze podejrzewają albo jakąś wadę anatomiczną w moczowodzie, albo utknięty złóg w lewym moczowodzie. Opcją mniej prawdopodobną, acz możliwą jest nosicielstwo innego paskudztwa: ureoplazmy, mykoplazmy lub chlamydii.... u mnie lub męża. Jutro idę do urologa umówić się do szpitala na przyszły tydzień. Cały weekend przeryczałam, dziś już trochę lepiej, ale psychicznie nie wznoszę się na wyżyny. Dobre, że wczoraj zaczęłam nowy cykl. Wszystko znów przesuwa się w czasie, ale chyba powoli przestaje myśleć o ciąży, bo pewnie długo sobie na nią poczekam, o ile kiedykolwiek nam się uda. Jutro miałam robić badania hormonów i umawiać się do ginekologa z nadzieją. Mieliśmy ruszyć ze staraniami pełną parą. A tak? Mam tylko wyniszczony organizm antybiotykami. Czuję, że zęby zaczynają się sypać.... Do dupy... Chcę, żeby znaleźli przyczynę, żeby ten koszmar się skończył, żebym mogła znów cieszyć się życiem.

6 września 2016, 12:07

W poniedziałek rano meldunek w szpitalu.... jestem gotowa....trochę się boję....liczę, że będzie dobrze.

13 września 2016, 10:01

W pęcherzu mam stan zapalny lekarze nie wiedzą od czego i dlaczego, ta ostatnia ilość bakterii, która wyszła w posiewie nie powinna być przyczyną. Sam zabieg nic nie bolał, bo spałam ale pierwsze siku po to wolałam na pomoc wszystkich świętych teraz już jest lepiej. Zostawiają mnie na kilka dni w szpitalu, na antybiotykoterapii,takiej solidnej,szpitalnymi dozylnymi antybiotykami, potem dostanę terapię na jakiś czas. Piękny ten wysyp letnich ciąż, bardzo się z nich cieszę i po leczeniu chcę być następna ;) Naprawdę już czas na to, naczekalam się w kolejce i jeszcze chwilę zaczekam, ale już nie długo. Czas na mnie dziewczyny i na was też zachodzimy bądź staramy się w inny sposób czas opuścić ten panieński, brzydki róż i przejść na drugą stronę mocy ;) I oby się spełniło. Pozdrawiam wszystkie z łoża szpitalnego.

16 września 2016, 19:55

Dopiero dziś mnie wypuścili ze szpitala. Jestem zmęczona, z obolałą cewką i z nadzieją, że koszmar się skończy. Przede mną jeszcze terapia antybiotykami dalej plus mąż. Na dodatek znalazła się insulinooporność, test tolerancji glukozy wyszedł dobry, a po pół godzinie mało im tam nie odjechałam, trzęsłam się, zalałam potem, twarz mi mrowiła, bach glukometr i jest winowajca. No ale nie o tym, bo we wtorek sfrunął do mojej sali anioł w białym fartuchu. Anioł przeglądał moje wyniki, marszczył czoło i stwierdził "jestem pani potrzebna". Tym aniołem okazała się lekarka, naprotechnolog, przejrzała moje wykresy, wypociny, wyniki, zrobiła wywiad i jak ten cukier tak mi zjechał, to prawie tańczyła z radości. "Wiedziałam" - krzyknęła. Potem porozmawiałyśmy, ustawiła mi leki, dostałam metformax, miovaian czy jakoś tak i duphaston na przykrótką fazę lutealną. W moim przypadku będziemy "robić dzidziusia" pod osłoną antybiotyków... Coś w tym jest, bo odkąd zaczęli podawać mi antybiotyk, to mam tak piękny śluz, jakiego nie widziałam od półtorej roku, odkąd zaczęłam chorować. Zdecydowaliśmy z mężem, że chcemy żeby ta lekarka nas prowadziła no i mój ginekolog oczywiście też, bo ona mi hsg nie zrobi (o ile będzie potrzebne). Jakoś tak dała mi kobieta nadzieję, jest niesamowita, ta jej szczera radość, zaangażowanie, sama twierdzi, że to uwielbia. Na koncie ma 500 ciąż, wiele beznadziejnych przypadków, gdzie dziecka nie miało być,a jest, ma wiedzę i jest bardzo sympatyczna, a cennik ma przystępny. Na dodatek ustawiła mi to wszystko za darmo. Powoli odzyskuję wiarę, że się uda, wiem, że jeszcze troszkę muszę być cierpliwa. Kazali się bzykać, bo jak się śmiali - idzie pełnia ;) Tylko jak to robić jak cewka jeszcze piecze...? Mooooże jutro przejdzie :) Modlę się, żeby już być zdrową, żeby końskie dawki antybiotyku zakończyły trwający półtorej roku koszmar. Może metformax też wpłynie dobrze na pęcherz? Acha - i się przeziębiłam.... leżąc w szpitalnym łóżku, niewiarygodne.... :)

20 września 2016, 07:22

Dziewczyny pomóżcie, strasznie się miotam z dietą. Mam niedoczynność tarczycy i insulino oporność. W necie same sprzeczne informacje, jedni piszą, że dieta o niskim IG, inni że nie tędy droga, jeść białko zwierzęce, inni że nie.... Zwariować można :( Jaką dietę stosujecie?
Tak właściwie to pod Metformaxie wcale apetytu zbyt dużego nie mam, a na słodycze patrzeć nie mogę (szok!!!!!). Lekarka kazała starać się o dziecko już teraz, ale jak spróbowaliśmy, to myślałam, że odjadę, tak mnie cewka jeszcze boli :( W tym miesiącu raczej bez sexu, cykl odpuszczamy, dziecka z tego nie będzie ;), bo cały wczorajszy dzień po naszych wybrykach na tyłku nie mogłam usiedzieć ;)

22 września 2016, 14:06

Ło matko, mam takie kłucia jajników, że szok. Nie wiem czy to metformna czy miovarian czy zdrowieję. 19dc, temperatura nadal nisko, seksić się boimy, bo czasem jeszcze coś w tej cewce mnie zaboli. Ale te jajcory, szok, nie kłuły tak od dawna, jakby nagle zostały uwolnione ;) Zapisałam się też do dietetyka, żeby mi jakieś gotowce posiłków przygotowała, bo mam wrażenie, że w kółko jem to samo :) Najgorsze jest, że jak te jajniki tak dokazują, to non stop duszę się po podbrzuszu, czy to aby nie pęcherz znowu... takie zboczenie po tak długich przebojach, kiedy bolał niemal co miesiąc. Małż marudzi, że po antybiotykach pewnie jego wojsko zostało wybite doszczętnie, pewnie trochę zostało przetrzebione, no ale bez przesady ;) Nadal mam mieszane uczucia czy nam się uda, jestem leczona, mam fajnych lekarzy, ale cały czas obawiam się, czy jestem drożna, jednak na razie to o hsg nie może być mowy. Zastanawiam się, czy jak trzeba będzie jednak je zrobić, to czy mogłabym sobie opłacić znieczulenie ogólne? Ostatnio nawet nie przedstawili takiej możliwości. Dobra, dość rozkminek, ma się udać bez hsg!

25 września 2016, 18:44

Ale mam zagwozdkę... OF przesunął mi owulkę z 17 na 19 dc, a ja już wcinam dupka od trzech dni :( , w 19dc nie czułam się "owulacyjnie" już. To kiedy teraz mam zbadać progesteron? Zwariować można. Wiem, że OF to tylko system komputerowy, a temperatura na wykresie może zostać zaburzona byle czym. Od przyszłego cyklu wracam o testów owulacyjnych, przynajmniej będę pewna, że jest już po owulacji. Tylko ja ich nie lubię robić, nakręcają mnie trochę, ale jak mus, to można :)

29 września 2016, 10:34

Całe życie nie nachodziłam się po lekarzach tyle, ile przez ostatnie półtorej roku i mam szczerze dosyć. Owulacji nie było, bo dzisiejszy progesteron = 1, 7dpo.... do tego rozjechane znów hormony tarczycy, idę warować pod gabinetem endokrynologa, może przyjmie mnie pomiędzy pacjentami, bo do mojego dodzwonić się nie mogę. To co, że jest dobry, jak chodzę do niego na NFZ i gdy potrzebuję wizyty nagle, to dodzwonić się nie można. Przerzucam się do innego, pod nosem, dostępnego raz w tygodniu..... Zamiast kupować nowy ciuch czy zabawkę dla dziecka, to ja wydaję na badania, lekarzy i leki.... Tak sobie z niedoczynności wpadam w nadczynność i tak od roku to trwa. Skoro teraz niedoczynność, to owulacji nie mogło być pomimo roztańczonych jajników. Węzły rozwiązują się dalej, cholercia, musiało ich być bardzo dużo i mam nadzieję, że moja wstążka w rękach Matki Boskiej robi się prosta ;) Fakt, że wychodzę z tego mocno poturbowana fizycznie i psychicznie. Bardzo chcę mieć drugie dziecko, bardzo chcę tej ciąży, czuję się dojrzała na nią i gotowa, tylko moje ciało wciąż szwankuje. Wiem, że czekać jeszcze muszę, czekałam już tak długo i tak bardzo chciałabym stanąć obok tych starań, żeby one nie rujnowały mi życia, bo ciągle o nich myślę, zwłaszcza w tej cholernej fazie "L", której szczerze nienawidzę. Jestem jeszcze zbyt słaba na jakikolwiek sport, spacery zaliczam z Młodym codziennie, ale ja się muszę oderwać, zresetować do jasnej ciasnej, bo oszaleję.

3 października 2016, 10:21

No to dobrnęłam do 30 dc. Pierwszy cykl z metforminą, miovarianem i duphastonem. Przejrzałam wcześniejsze wykresy i nie zdarzył mi się taki długi cykl od lutego, odkąd prowadzę obserwacje, jak było wcześniej - nie pamiętam. Wczoraj zrobiłam test, żeby odstawić dupka. Nienawidzę testów ciążowych ;) (oprócz takich z dwiema kreskami).... Zrobiłam go rano, półprzytomna, zerknęłam - nic nie było i poszłam spać dalej. Potem jakieś dwie durne kreski, jedna szara, w miejscu gdzie chyba kreska "wyczekana" powinna być, a drugi durny cień poniżej. Test nieważny po godzinie. Gdybym nie sprawdziła w czwartek poziomu progesteronu, to miałabym nadzieję. Ale niczego tam przecież być nie może przy progesteronie równym 1 ;) Nie można przecież brać dupka w nieskończoność, a na wyniki bety trochę się czeka. Pośmialiśmy się z mężem z tego testu, ha - on też tą kreskę widzi, śmialiśmy się, że znów szukamy czegoś, czego nie ma. Mam nadzieję, że przyszły cykl będzie już z ładną owulacją, że leki zadziałają na mnie dobrze. A jak będzie ładna owulacja i pomoc Duphastonu, to nowe życie wreszcie we mnie zakiełkuje. Niech no ta @ przychodzi już! Na dodatek znów jestem przeziębiona. Ledwie przestałam smarkać, to smarkam znowu. Nie mam wcale odporności, pomimo spacerów, zdrowego żywienia. Antybiotyki mnie wyjałowiły doszczętnie mimo branych probiotyków. Mimo, że jestem teraz tuż przed @, to jakoś jestem pełna nadziei na przyszły cykl. Wczoraj z mężulkiem doszliśmy do wniosku, że dajemy sobie rok, bo rok wystarczy, o ile moje szanowne bakterie wyniosą się ode mnie na dobre ;) Czekamy jeszcze dwa tygodnie i robimy badanie nasienia. Pod koniec października idę do lekarki, która ustawiła mi leki na kontrolę, a w listopadzie uderzam do ginekologa.

6 października 2016, 13:57

Dzisiejsza rozmowa telefoniczna z moim urologiem:
pytam go kiedy dokładnie mam zrobić kontrolne posiewy, czy 2 tygodnie po zakończeniu antybiotyków czy po zakończeniu serii leków odkażających? Otrzymuję odpowiedź, po czym słyszę "tylko mi teraz w ciążę nie zachodź"....zatyka mnie, wyduszam do słuchawki słabe "dlaczego?" i słyszę "bo najpierw masz być zdrowa" hi hi hi ha ha ha....
Prowadząca obecnie lekarka chce "robić" dzidziusia pod osłoną antybiotyków. Zatem jak? Odpowiedź otrzymam dopiero 27.10. na wizycie u niej.
Ponadto gdzieś na forum, czy w komentarzach, któraś z dziewczyn wspomniała o "totalnej biologi".
Z czystej nudy i z odrobiną ciekawości zaczęłam zgłębiać temat w necie bo mi się nazwa spodobała, brzmiała tak tajemniczo i mistycznie. Jestem zszokowana, jest w tym prawda. Przynajmniej jeśli chodzi o moje sprawy pęcherzowe, bo w moim życiu stało się coś, co naruszyło moje terytorium i poczucie bezpieczeństwa, a właśnie to terytorium odzwierciedla pęcherz. Podobnie z niedoczynnością tarczycy - żyję za szybko, wiecznie się spieszę, organizm woła "zwolnij". Kurna, coś w tym jest, będę zgłębiać temat dalej.
3 dni temu zaczęłam nowy cykl, leci ze mnie jak z węża strażackiego, 2 dni miałam bóle okresowe, a nie miałam ich od baaaardzo dawna. Dało się wytrzymać, ale napiszę to z ogromną dozą nieśmiałości "zaczynam czuć się normalnie", "zaczynam czuć się zdrowo".
Założenia:
- uspokoić się: zwolnić, wcale nie muszę się tak spieszyć wszędzie, bo czasem jak siadam, to jestem zdziwiona, że siedzę i w tym pędzie zaczynam rozglądać się, co tu jeszcze trzeba zrobić ;)
- zepchnąć starania na drugi plan, tzn. nie starać się, tylko kochać z mężem i cieszyć się tym,
- jak zajdę w ciążę to zajdę, nie dążę do zmiany koloru na fiolet, tylko pragnę drugiej dzieciny,
- cieszyć się życiem, wyrażać emocje tak jak je odczuwam, nie robić dobrej miny do złej gry kiedy mogę sobie na to pozwolić.
Uwielbiam robić plan planu planów :) Jak nie wypali, to będzie kolejny plan. Sama radość w planowaniu ale i w modyfikacjach planów na własne potrzeby, bo w końcu robię to dla siebie :)
- jak sama się nie uszczęśliwię, to kto zrobi to dla mnie? Aby czuć się szczęśliwa sama to sobie muszę zapewnić (w pewnym sensie oczywiście) :)

8 października 2016, 20:24

Widzieliśmy dziś bociana! Wracaliśmy z zakupów i aż usta rozdziawiliśmy, co on tu jeszcze w ten ziąb robi? Mąż spojrzał na mnie "czeka na nas" i roześmiał się. Tyle bocianów co my w tym roku widzieliśmy i nic nam nie przyniosły :) a może ten jeden jedyny nad naszym samochodem coś nam zrzuci? OMG - prawie cztery dyszki na karku i jeszcze wierzę w bociany ;)
1 2 3 4 5 ››