Tydzień dla Płodności   

Nie przegap swojej szansy!
Umów się na pierwszą wizytę u lekarza specjalisty za 1zł.
Tylko do 30 listopada   
SPRAWDŹ
X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Pamiętniki starania Zawsze pod górkę - tak było, teraz ma być z górki
Dodaj do ulubionych
1 2 3 4 5 ››
WSTĘP
Zawsze pod górkę - tak było, teraz ma być z górki
O mnie: Teraz mam 37 edit: 38 lat. Całe życie nic mi nie przychodziło ot - tak, zawsze musiałam walczyć.
Czas starania się o dziecko: Dwa lata w wieloma wielkimi przerwami
Moja historia: Mam 4 edit: 6 letniego Synka, który jest dla mnie całym światem. Też długo się o niego staraliśmy, udało się w drugim cyku po hsg.
Moje emocje: Muszę zacząć wyrzucać z siebie, to co negatywnie gromadzi się we mnie. Złość, nadzieję, radość.

22 kwietnia 2016, 13:34

Od dziś postanowiłam pisać. Dziś wykonałam badanie progesteronu, wynik w 7 dpo wyznaczonej przez Of 4,53 norma dla fazy lutealnej Faza lutealna: 1,5-20,0, czy to dobrze? Miałam w czerwcu iść do lekarza, który pomógł mi zajść w pierwszą ciążę, ale nie da rady, gdyż całe oszczędności poszły na remont auta. Postanowiłam po @ iść do lekarza na NFZ, niech chociaż zleci mi badania, z wynikami pójdę do tego mojego może w lipcu, bo chyba już przestaję wierzyć, że kiedyś się uda.... Tak bardzo bym chciała, żeby udało się naturalnie, bez leków, zabiegów, hormonów, lekarzy, tak bardzo bym chciała. Ale w wyniku hsg wykonanym ponad 4 lata temu lewy jajowód nie przepuścił kontrastu, prawy ledwie, ale w ciążę zaszłam (udało się, chociaż na samo wspomnienie hsg brrrr - drżę). Przed operacją w lipcu miałam na prawym jajniku torbiel, która zniknęła po @, co to oznacza? Czy to znaczy, że prawy też niedrożny, czy to oznacza, że jajeczko nie pęka, czy to oznacza, że czasem tak jest? Do tego nawracająca walka z pęcherzem, według nefrologa od małego złogu na nerce, piję sobie "pyszną" pastę na rozpuszczenie tego ustrojstwa, nefrolog daje zielone światło do starań (dobre i to). Chciałabym dla Synka rodzeństwa, mąż też, znów tulić takie maleństwo do serca. Codziennie modlę się do św Dominika. Na poważnie - zaczynam batalię.

Wiadomość wyedytowana przez autora 22 kwietnia 2016, 13:50

24 kwietnia 2016, 19:56

No i przyszedł dziś, podstępnie, wspomagany niewielkim kacem po sobotnim grillu z sąsiadami - PMS. Ja naprawdę współczuję mojemu mężowi, bo przez te kilka dni w miesiącu jestem nie do zniesienia. Najgorsze jest to, że nic na to poradzić nie mogę, pomimo wielu atrakcji, które oboje z Małym starają się mi zapewnić, pomimo tego jacy są obaj kochani, to ja kąsam jak osa, rzucam się jak atakująca tygrysica i strzelam jadem jak skorpion. Nosz... nie można na to zaradzić, w żaden sposób. Boli brzuch, bolą piersi, nic się nie podoba, rzucam mięsem i cokolwiek teściowa (zwłaszcza ona) by nie zrobiła czy powiedziała i tak będzie źle. I na to wszystko - czterolatek petarda, bomba atomowa i stado szalejących wichrów w jednym małym, dość szczupłym ciałku.... uffff. Ot takie dzisiejsze wywody na temat PMS. Ta pisanina będzie moją terapią, bo odkąd odkryłam OF, to nawet nie wiedziałam, że tyle różnych objawów może mieć zwykły PMS. Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek składa się z wody i hormonów ;) - święta prawda. Obiecałam sobie żadnego wmawiania ciąży przed terminem @, po co? Tylko później rozczarowanie będzie większe i boleśniejsze, będę w ciąży jak zobaczę dwie kreski, howhg.

Wiadomość wyedytowana przez autora 25 kwietnia 2016, 09:21

25 kwietnia 2016, 09:22

Na co zawsze można liczyć - na @. I to o trzy dni wcześniej, po wczorajszej pięknej temperaturze dzisiejsza nie pozostawiła jakichkolwiek złudzeń i jest plamienie. Przyjęłam to wszystko z nadzwyczajnym spokojem, dawno tak nie miałam. Chyba rzeczywiście modlitwa mi pomogła, wyciszyła wewnętrznie. Nie nastawiałam się, nie wkręcałam sobie, że się udało. Przyjęłam, że mam PMS, a nie objawy ciążowe. Nie chcę też wykupować abonamentu premium, nie ma sensu nakręcać się przez to.
Postanowienia:
- około 7 - 8 maj zrobić kontrolny posiew moczu,
- iść do internisty po receptę na Monural - brać pod koniec @,
- za około miesiąc - kontrolne usg nerek, jak ma się złóg,
- po @ umówić się do gina na NFZ (zapytać go o progesteron czy nie za niski, zwłaszcza że @ przyszła wcześniej; pobrać posiew z kanału szyjki macicy,czy nie siedzą tam jakieś bakterie; poprosić o ogólne badania hormonów np. prolaktyna itp, niech mi zrobi monitoring cyklu, czy owu jest i czy jajco pęka, bo tu mam wątpliwości),
- pod koniec maja zrobić kontrolne badania hormonów tarczycy i przeciwciał, bo w czerwcu wizyta o endokrynologa.
KEEP CALM i cieszyć się życiem, nie jestem w ciąży dopóki nie będzie dwóch kresek.
Trwać w wierze i modlitwie, daje mi to duże wyciszenie, opanowanie i spokój ducha,

27 kwietnia 2016, 12:25

Obiecuję sobie - nie myśleć (ha ha ha - dobre sobie)o zajściu w ciążę. Jak tu nie myśleć, jak podsumowując dookoła wszyscy starają się, albo są w ciąży. Moje koleżanki/znajome(wiek podobny):
- jedna walczy dzielnie razem ze mną, mierzy temp., sprawdza śluz, monitoruje owulkę, czasem wskoczy do naprotechnologa - ciąży brak już chyba z rok,
- druga, całe życie chora na wszystkie choroby świata, przeziębiona 80 razy w roku, bach - ciąża za pierwszym podejściem,
- kolejna - rozwalona tarczyca, tsh skaczące jak na trampolinie, spora nadwaga - bach - ciąża za pierwszym podejściem,
- i jeszcze jedna -sport, zdrowa żywność, zdrowe ciało - ciąży brak chyba już ze dwa lata.
Jakieś wnioski? Nie ma reguł. Żadnych reguł. Czasem dziewczyny zachodzą i z niedrożnymi jajowodami. Ciekawe jak moja drożność? Rany, badanie hsg było chyba moim największym koszmarem, ja nawet porodu nie wspominam tak źle jak właśnie hsg (rzeźnia). Czekam na koniec @ i do roboty, ochoczo, na luzie i z radością.

30 kwietnia 2016, 07:55

Czy ja nie jestem zazdrosna, czy to obce mi uczucie? Oczywiście, zapiekło jak cholera na wieść, że znajomi będą mieć bliźnięta. Oczywiście, cieszę się na pokaz, gratuluję, ale gulę w gardle przełykam. To ich druga ciąża, jak i w tamtą, tak i w tą zaszła od razu, za pierwszym podejściem. Majówka... najpierw Młody chory, teraz sprzedał bakcyle mi, na dodatek zdradziecko coś boli podbrzusze, oby to znów nie pęcherz, no bo ile razy można się z nim męczyć? No dobra, fajnie, że będą mieć bliźnięta, podwójnie nieprzespane noce, podwójne karmienie, wszystko podwójnie i do tego ich trzyletnia córeczka, a oni tak lubią długo spać ;) , wypoczywać, zawsze jedno patrzy na drugie, nie - ja wcale nie zazdroszczę ;) Ha!

4 maja 2016, 10:58

No i po majówce, Młody sprzedał mi bakterie i pół majówki przegorączkowałam, ale najważniejsze, że już lepiej i dochodzę do siebie. Na początku starań o drugiego potomka nawet do głowy by mi nie przyszło, że znów będzie ciężko. Postanowiliśmy, zrobiliśmy co w naszej mocy, czekaliśmy... Pamiętam jak dziś, nie mogłam spać w nocy, cieszyłam się na myśl, że kiełkuje we mnie nowe życie, coś tam bulgotało, przelewało się, uśmiechałam się do siebie, wstałam z łóżka, poszłam do toalety, a tam wiadro zimnej wody na głowę, plaskacz prosto w twarz, szok - przylazła @. Dlaczego tak jest? Dlaczego kolejny raz muszę walczyć? Dlaczego kolejny raz muszę dostać lekcję pokory? Bardzo stresowałam się wiekiem, przecież młodziutka już nie jestem. Teraz już się tym nie przejmuję, jeśli nie zajdę w ciążę przez półtorej roku, to zamykam temat. Teraz skupiam się całą sobą na wychowywaniu Synka, on bardzo nas potrzebuje, tyle trzeba mu pokazać, nauczyć. Dzieci to cud, to dar, coś najwspanialszego co może człowiek od życia dostać w prezencie. Kiedy Synek patrzy mi w oczy i widzę tą niewinną, bezgraniczną miłość w jego oczach, bo nikt tak mnie wżyciu nie będzie kochał jak on. Boże - Ciebie błagam, św Dominiku, módl i wstaw się za nami, żeby dane nam było dać Synkowi rodzeństwo. Czytałam też wczoraj pamiętnik jednej z dziewczyn, wiek 38 lat, rany - jakbym czytała o sobie, pęd i walka z wiekiem, miotanie się w nerwach. Ja odpuściłam, jestem bardzo spokojna i chcę aby tak zostało. Nie nakręcam się, nie śledzę OF w każdej wolnej chwili (przecież wykres sam się nie zmieni, przez gapienie się na niego nie zajdę w ciążę), nie czytam pamiętników namiętnie - o tak w nagrodę jeden raz na jakiś czas. Dobrze mi z tym wewnętrznym spokojem. Żadnych ziół na udrożnienie jajowodów, na owulację, na płodność, na pierwsze i drugie fazy.... Cisza i spokój.

5 maja 2016, 13:29

No i jak w temacie mojego pamiętnika. Cała radość i spokój gdzieś czmychnęły. Strasznie boli mnie ....sama już nie wiem co. Niby podbrzusze, które jak nacisnę to nie boli, ani tam gdzie jajniki, ani tam gdzie pęcherz. Niby kręgosłup lędźwiowy, sama nie wiem co to? Może coś z nerkami, może to co tam miałam w lewej nerce przesuwa się .... może to znów jakieś zapalenie sama nie wiem czego. Boję się, ze przez te ciągłe zapalenia/niezapalenia nigdy w ciążę nie zajdę! Jestem w kiepskim stanie psychicznym, wymiękam już dokumentnie.

6 maja 2016, 06:23

Porada
"Pamiętaj, że w przypadku zapłodnienia dużą role odgrywa szczęście – musisz pogodzić się z tym, że nie jesteś w stanie wszystkiego zaplanować. Oczywiście bardzo dobrym pomysłem jest maksymalizowanie swoich szans na zapłodnienie, ale świadomość tego, że w tym procesie nie jesteście do końca „panami swojego losu” może zaoszczędzić Wam niepotrzebnego stresu. "
- ot i święta racja!

6 maja 2016, 12:41

No to relacja z dzisiejszej rundy po lekarzach.
Ginekolog na NFZ. Znamy się wiele lat, bo pracujemy w jednej firmie. Po powitaniu mówię, że chcę być potraktowana jak pacjentka, nie jak koleżanka, dlatego umówiłam się na NFZ (mimo darmowej opieki medycznej w firmie). Opowiedziałam historię z zapaleniami i tu on poparł mojego gina, do którego zawsze chodzę (skłamałam, że wyjechał....), że on w tych wynikach nie widzi bakteryjnych zapaleń pęcherza, mam iść do rodzinnego po dalszą diagnostykę i koniecznie zbadać kręgosłup lędźwiowy. Przechodzimy do części ginekologicznej, ucieszył, się że prowadzę obserwację (szkoda, że nie wydrukowałam sobie wykresów z OF :( ) ale nic, mówię mu, że temperatura i śluz się zmieniają, że testy owulacyjne wskazują na pik LH. Chwilę gadamy o hormonach i moim ostatnim progesteronie, mówi, że tanie badania mają sens jak się je sprawdza kilka razy, bo akurat progesteron ulega wahaniom. Włażę na fortel, dusi po brzuchu - te bóle to nie są sprawy ginekologiczne, bo nic nie boli. USG, oba jajniki ok, zatem ginekologicznie w porządku. Smutna informacja - jest 12 dc, a on nie widzi żadnego pęcherzyka dominującego :( Zawsze były jak chodziłam do innych lekarzy, a tu brak :( Sam mówi, że przy cyklach 28/29/30 czasem krócej to już jakiś powinien być.... Zasmucam się. Umawiamy się na za miesiąc z wydrukami wykresów i wynikami nasienia męża.
Lekarz rodzinny: powiadam całą historię o zapaleniach, bólach i antybiotykach. Wreszcie ktoś kładzie mnie na kozetkę i dusi po brzuchu, sprawdza z tyłu, już wiemy gdzie boli i jak boli. Lekarka ogląda wyniki badań, czyta opinie nefrologa i przyznaje mu rację. To typowa kolka nerkowa. Dla pewności otrzymuję skierowanie na kontrolne usg jamy brzusznej ,mocz, posiew moczu i badanie kału (wow). Pani Izo - jak najwięcej się ruszać, biegać i skakać, brać leki. Wyfruwam z gabinetu, bo przez rok bałam się ćwiczyć i biegać, a tak kocham bieganie :) Znów chce mi się żyć, przytłacza ,mnie tylko brak tego pęcherzyka :(

9 maja 2016, 11:26

Przez informację o braku pęcherzyka odpuściliśmy w tym miesiącu i cieszymy się sobą i życiem. Nawet żadnych objawów nie wpisuję w wykres, bo albo żadnych nie mam, albo ciężko stwierdzić jakie są, bo pobolewa jeszcze nerka, podbrzusze i kręgosłup. Na szczęście po lekach jest już o niebo lepiej, nawet wczoraj pozwoliłam sobie na wycieczkę rowerową :)Starania zeszły na drugi plan, nawet o nich nie rozmawiamy, a ja nie myślę. Mam jeden jedyny test owulacyjny, który został mi z zeszłego miesiąca, zrobię dziś tylko z czystej ciekawości.

10 maja 2016, 13:07

O co chodzi? W piątek w usg brak dominującego pęcherzyka. Śluz piękny, w weekend rozciągliwy od wczoraj wodnisty. Dziś lekkie kłucia prawego jajnika, a wczoraj test owulacyjny dodatni a owulacji brak. Możliwe?

11 maja 2016, 09:37

Czytam czasem trochę pamiętników, we wpisach dziewczyn w wieku podobnym do mojego najczęściej przejawia się presja czasu. Niby odpuściłam psychicznie, niby nie myślę, ale o tej presji czasu jakieś diablątko mi non stop szepce do ucha. "Czego ty chcesz, zajść w ciążę w wieku prawie 37 lat? Masz już jedno dziecko, zajmij się nim, dostałaś już od życia największy skarb - starczy."
NIE ZGADZAM SIĘ!
Mój Synek zasługuje na rodzeństwo, nie chcę żeby był potem sam, żeby miał bliskich jak nas zabranianie, żeby teraz nauczył się kimś opiekować i troszczyć o niego.

Wiadomość wyedytowana przez autora 11 maja 2016, 09:38

12 maja 2016, 08:12

Dopadł mnie dziś rano jakiś dół, taki bez powodu. Odwiozłam Synka do przedszkola, jechałam do pracy i łzy mi się cisnęły do oczu. A, że nerki bolą (niech ten kamień si e wreszcie wykluje), a że jest już połowa maja i że zaraz się skończy ten piękny i pachnący miesiąc, a że męża nie będzie cały przyszły tydzień, a że owulacji brak, a że w pracy staram się jak mogę, a oni ,że mało i mało,a wiem że kłamią, a że to i tamto. Wysiadając z samochodu otrząsnęłam się, ale i tak coś mnie gniecie w piersi i ryczeć mi się chce, a skłonna do łez to zbytnio nie jestem.
Ze strankowych rozterek, to szkoda, że znów się nie uda, że pewnie znów wyląduję na hsg, a potem pewnie na laparo, ze nie może się to stać ot tak sobie.
Zjadłam drożdżówkę na pół z koleżanką, mojemu dupsku to już nie zaszkodzi. Żadnych postanowień do walki z wagą nie podejmuję, bo i tak ich nie zrealizuję, mam to gdzieś.
W przyszłym tygodniu robię wyniki tarczycy, ciekawe jakie będę. Od lat mam niedoczynność, która przez prawie 5 lat była ładnie wyprowadzona i w zeszłym miesiącu ni z tego ni z owego wpadłam w nadczynność (TSH 0,090). Ciekawe jak to dalej będzie?
BTW - ale smęcę ;)

Wiadomość wyedytowana przez autora 12 maja 2016, 08:12

16 maja 2016, 08:14

I po weekendzie...i auto znów u mechanika.... :) nosz kurna.Mąż się dziwi jak przejechałam prawie 30 km bez płynu w chłodnicy.... nadziwić się nie może..no pod koniec jazdy coś tam szarpało, ale ja tam się na tym nie znam ;) Poczytałam trochę w necie, bo nieco zmartwił mnie fakt skracania się moich cykli, to nie jest dobre. Fakt, że ostatnio wpadłam w niedoczynność tarczycy i moje cykle z 30 dniowych skróciły się do nawet 26 dniowych, jeśli owulację mam wyznaczoną na 16 dc to jak nawet potencjalna ciąża ma się utrzymać? Nie ma szans. Zastanawiają mnie też te dwa testy, które wykonałam w marcu, zaznaczyłam je negatywnie, bo oba miały jedną kreskę, jednak na obu (różnych firm) pojawiły się bladziutkie kreski po pół godzinie. Wiem, wiem, że to jest test nieprawidłowy, ale żeby na obu testach z różnych firm tak się stało? Może jednak ciąża była, albo torbiel? Nie wiem nawet czy mówić o tym lekarzowi? Dziś mnie mdli od rana, ale jak się zżarło pół pizzy z sosem czosnkowym późnym popołudniem to musi się czknąć. Niech ten cykl bezowulacyjny się już kończy, nerka nie boli prawie wcale, za kilka dni dowiem się jak tarczyca i wyniki moczu, staję na nogi powoli i na poważnie chcę zacząć działać :)
Mąż zabrany na szkolenie rezerwy na cały tydzień, już tęsknię za moim wojakiem :(

Wiadomość wyedytowana przez autora 16 maja 2016, 08:18

17 maja 2016, 07:51

Teoretycznie 6 dni do @ a czuję się fatalnie. Płakałabym cały czas z byle powodu, boli brzuch, bolą cycki, mdli ledwie oczy otworzę. Auto zepsute, naprawia się, a ja na nowo zaprzyjaźniam się z komunikacją miejską bez wzajemności. W autobusie trzęsie, facet obok słucha techno w słuchawkach tak, że pół autobusu słyszy, do tego przytupuje sobie nogą, ale przecież on nie musi wiedzieć jak bardzo mnie to irytuje, że mam PMS. Staram się odwrócić głowę w drugą stronę, ale kątem oka gdzieś tą jego latającą stopę widzę. Oczywiście mylę autobusy i zwiedzamy z Małym z rana prawie pół miasta. Kurczę, jak ono się zmieniło, dawno nie byłam w tych rejonach. Mały zachwycony, dzielnie przed 6 rano tupał obok mnie, za rączkę z przytulanką Myszką Mickey pod pachą.

18 maja 2016, 10:04

Moja temperatura totalnie szaleje w tym miesiącu, nie ogarniam tematu ;)

18 maja 2016, 14:17

Porada
Za optymalne dla zajścia w ciążę, utrzymania jej oraz właściwego rozwoju mózgu dziecka uznaje się poziomy: TSH - poniżej 2,5 mU/l, fT4 – w górnym zakresie normy, fT3 – w normie.

19 maja 2016, 13:14

Jak w temacie.... zawsze pod górkę :( siedzę w pracy i prawie ryczę do monitora. Jak ja mam zajść w ciążę? Jak mam mieć normalną owulację? Jak mam się dobrze trzymać psychicznie i sobie odpuścić czy wyluzować. Już wiem skąd ten niski progesteron. Jak nerki odpuściły, to co innego musiało dopierd.... Odebrałam wyniki tarczycy:
TSH 2,550 (0,280 - 4,300)
FT4 1,09 (0,93-1,70)
anty-TPO 0,30 (0,00 - 5,61)
anty-TG 17,51 (0,00 - 4,11)
07 czerwca mam wizytę u endokrynologa, krótka nadczynność w niedawnym czasie i taki wynik anty-TG to pewnie hashimoto....TSH za wysokie jak na starania o ciążę.
Może ktoś tam na górze nie chce żebyśmy mieli kolejne dziecko?
A może ktoś tam na górze właśnie tak kieruje moimi krokami, żeby było dobrze?
Dlaczego nie może być normalnie? Jestem zła, rozgoryczona, smutna i chciałabym sobie popłakać :( św Dominiku daj mi siły na trwanie w modlitwie i wierze, bo co mi pozostało?

20 maja 2016, 09:00

W przedszkolu Młodego na hallu stoi taki regał z książkami, gdzie można sobie wypożyczyć co się chce, są książki dla dzieci i dorosłych. Uwielbiam czytać i zawsze coś tam sobie w biegu złapię. Lubię chwytać bez sprawdzania, żeby była niespodzianka :) No i chwyciłam Ben Elton "Nie do pojęcia". Książka opowiada o parze starającej się zajść w ciążę w brytyjskich realiach, napisana w formie pamiętników jej i jego :) bardzo lekko i żartobliwie. Jeszcze nie skończyłam, ale bawię się przednio czytając z wypiekami na twarzy, bo czy UK czy PL odczucia i podejście takie same. Polecam staraczkom, to coś dla nas. Ciekawe jak się skończy?
Z lepszych informacji to wynik ogólnego badania moczu wzorowy :)Na posiew około tygodnia czekania.

24 maja 2016, 07:38

Nowy cykl....ostatni "naturalny" przed planowaną lipcową wizytą u ginekologa, gdzie kolejny raz poproszę go, aby pomógł mi zajść w ciążę, ale najpierw zobaczymy co powie endokrynolog, czy da zielone światło na starania czy trzeba będzie czekać, żeby zbić tsh. Jak miesiączkuję od 14 roku życia nigdy nie miałam takiej miesiączki jak ostatnia. 3 dni... jeden dzień krwawienia, dwa lekkie plamienie i koniec. Może to wina hormonów? Gdybym nie wiedziała, że poprzedni cykl był bezowulacyjny to zrobiłabym test ciążowy. Nie wiem, zostawię to mądrzejszym do wyjaśnienie, w sumie dobrze, że przed planowaną wizytą u gina najpierw odwiedzę endokrynologa. Poczytałam trochę o hashi i wczoraj pierwszy raz starałam się nie jeść glutenu, nawet dałam radę. Na razie gluten out, zobaczymy jak będę się czuła, potem może nabiał, ale bez nabiału jakoś sobie nie wyobrażam życia, może chociaż go ograniczę.
1 2 3 4 5 ››