kolejna ciąża po poronieniu
-
WIADOMOŚĆ
-
Muszę zatem poczytać co wcześniej pisalyscie. U mnie luteina, clexane, hydrokortyzon i witaminki. Ale wiem ze nie jest to jeszcze "żelazny" zestaw jakie niektóre z Was biorą.
Ajusia, ja miałam tuż przed ciaza ale w druga stronę, spadek cukru zamiast wzrostu po glukozie. Muszę dbać o dietę, niski ig itp. Mysle ze w Twojej syt skonsultowalabym ten cukier z lekarzem. Ja też trzymam kciuki za Cię no i za wszystkie z WasMaj 2017 - Synek jest z nami:)
3 poronienia
Mutacje mthfr i v leiden, ana, policystyczne jajniki -
Czyli tak, jak byłam w szpitalu w 6 tygodniu to lekarz zrobił mi glukozę i miałam podwyższoną, a ze względu na to że też skacze mi ciśnienie kazał kontrolować cukier i ciśnienie. I od przedwczoraj sobie mierzę i na czczo mam dość wysoki bo dziś np 106, po śniadaniu h miałam 103 a 2 h 117(nie wiem czy to normalne że najpierw mam ok,a potem mi rośnie), po drugim śniadaniu miałam po h 82 a po 2 h 92.
Niby nie są to wartości cukrzyka, ale jednak jest to podwyższone wg norm. No i ten cukier na czczo mnie martwi, bo wieczorem wczoraj po kolacji miałam 80.
Staram sie teraz trzymać dietę a i tak ten cukier jest wyższy niż powinien..24.03.2015 pierwsza Iskierka
11.05.2016 druga Iskierka -
Podczytuje Was ale więcej udzilam się na watkach o poronieniach:(
W piątek miałam zabieg, nic strasznego a nie miałam narkozy , dali tylko taki lek na odcięcie swiadomosci, nawet fajne uczucie odlecieć i nie myslec...Jestem zalamana podejściem w naszych szpitalach, nic nie tlumacza, nic nie mowia...do tego powiedziałam ze chce do badan genetycznych płód to zaaplikowali mi cytotek, dali katke informującą o roznych zakałach genetycznych i kazali wyjść na korytarz podzwonić!
Ja skołowana, lekko obolała zadzwoniłam po meza ze nie dam rady smam tego załatwić i tak siedzieliśmy dwie godziny i dzwoniliśmy po kurierów itp. na korytarzu ...a i jak spytałam co mam zrobić jak w toalecie zobaczę cos to dali mi wkłady poporodowe i kazali lapac, jak się nie uda to trudno.
Psychicznie nie jest lepiej, choc myslalam ze tak...ale wczoraj maz wyszedł na nocke a ja bezradna ryczłam w łóżuNadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności jakie panują w naszych sercach...3 aniołki.
CORCIA 06.09.17r. -
Przykro mi strasznie
Ale płacz, nie powstrzymuj sie.
Za jakis czas sie przekonasz, ze płacz oczyszcza i nie jest niczym zlym.
Ja jeszcze 2 miesiace temu ryczalam jak bobr, bo akurat mijal termin porodu utraconej ciazy...
Chyba do konca zycia bedziemy pamietac o tych dzieciatkach, ktorych nie moglysmy przytulic...
Ale nie poddawajcie sie :*
Wierze, że Ci sie uda i bedziesz jeszcze swietna mama!
Kostek ur 18.01.2017, 2550g, 52cm
Fasolka [*] 23.12.2015, 8tc -
hej, witamy się w 26tc w czwartek idziemy na badanie poziomu glukozy. Mały dokazuje jednego dnia intensywniej, drugiego dnia mniej, ale chyba się już z tym oswoiłam Mam niewielką anemię, więc od jakiegoś czasu piję zakwas buraczany i herbatki z pokrzywy i jestem ciekawa czy poprawiła mi się morfologia, ale to też się okaże końcem tygodnia W domu nie mogę usiedzieć spokojnie na tyłku, sprzątam w każdej szafie, szafeczce, półeczce..
a u Was? jak samopoczucia? jakieś ciążowe dolegliwości? Alciak, zdążyłaś wymienić okna?Morgiana lubi tę wiadomość
Nikoludek
27.12.2016 r., 4180g -
nick nieaktualnyWitajcie,
ja też jakoś zamilkłam ale to trochę z racji przeziębienia mojego i córki. Fatalne samopoczucie. Poza tym za tydzień wizyta więc już stres się załączył, że nie czuję się już ciążowo (w sensie nic nie boli bardzo), a że nie czuję jeszcze ruchów (16t i 1d) to już sobie wkręcam scenariusze choć wiem, ze mam jeszcze na ruchy czas.
Justa myślę o Tobie każdego dnia... Jakoś sama się nie mogę pozbierać po Twojej stracie.
-
Justa przesyłam dużo siły!!
Ja jutro idę na glukozę, w piątek wizyta u lekarza. O małą raczej jestem spokojniejsza, bo ją czuję kilka razy dziennie, gorzej się boję, że mi ta cukrzyca wyjdzie... i właśnie znowu kilka dni temu przerabiałam twardy brzuch, jak miesiąc temu, nie jechałam na izbę, przeszło na 3 dzień tak jak wtedy... zastanawiałam się czy to nie wzdęcia jednak, brzuszek mam duży to miejsca na gazy nie ma, a że wszystko przesuwa się do góry to cały nacisk czuję w tej części... i coś mi od wczoraj zimno, jakby mnie rozbierało, ale chwilowo jeszcze się nie dajęJULIA - godz. 7:27; 19.12.2016 r.
57 cm, 3750 g szczęścia
TYMON - godz. 9:16; 19.02.2020 r.
57 cm, 3700 g szczęścia -
U mnie twardnieje, ale macica, nie góra brzucha
Zamieniła mi lekarka nospe na scopolan w tabletkach - mam brać 3x dziennie.
Ale jak stwardnieje, to przechodzi chwile po tym jak zmienię pozycje, wiec mam się tym nie martwic za bardzo. Chyba, ze zacznie bolec. To wtedy mam się martwic i dzwonić od razu
Poza tym podziębiona jestem i trochę marudzę
Samopoczucie jak w kalejdoskopie.
Młody miał 2 dni spokojności w weekend, więc już były nerwy, ale dzisiaj dokazuje tak, że aż widzę jak mi się brzuch rusza momentami (aaaaaaaa, obcy!!!!!! )
Na ostatnie wizycie, na drugi dzień po USG, stanęło na tym, że nie mam wyboru, mam rodzić na Karowej, bo cytuje: "ale ja w ogóle nie chce słuchać, że nie będziesz u mnie rodzić! Rodzisz tutaj i tyle w temacie! Ja cie chce mieć na oku! W końcu to trochę moje dziecko tez " - taka to była "dyskusja" z panią doktor moją (takie są dodatnie "minusy" prowadzenia ciąży przez koleżankę z liceum ).
Ale faktem jest, że tam się chyba będę czuła najbezpieczniej, nie że jakieś znajomości itp. tylko poziom lekarzy.
Bo chyba Wam nie opowiadałam o akcji "zjawia się i znika mięśniak"
No więc 29.08 miałam USG połówkowe w luxmedzie. I pani doktor widząc w karcie ze mam mięśniaka, szuka go i szuka... Nie znalazła. I że pewnie się już tak rozciągnął, że nie da się go wychwycić... Se pomyślałam dziwne...ale co jak tam wiem, lekarzem nie jestem, nie?.
Mija 2,5 tygodnia i 14.09 jesteśmy na USG na Karowej. Pan doktor zaganiany, dość milczący, ale konkretny. Karty ciąży nie chciał oglądać ino skierowanie.
Ledwo przyłożył mi głowicę do brzucha to słyszę: pani ma mięśniaka, wie pani?
No wiem. To dobrze, to go pomierzymy kontrolnie.
Nagle się wziął i pojawił? A wcześniej się schował? Nie sądzę... Jakoś moja wiara w "specjalistów" w luxmedzie maleje z każdą wizytą.
Mój mięśniak ma ok 5cm średnicy i jest zbitą kulą, którą jestem czasami w stanie wyczuć przez skórę już w tej chwili, szczególnie jak mi się macica napnie właśnie, bo z reguły zaczyna od jego strony twardnieć, bo się cholerstwo rozciągać nie chce
Ale pani doktor nie widziała... No sztuczka magiczka jakaś jak nic!
Także trzeba się naczekać na badania w szpitalu na nfz, ale jednak lekarze są lepsi, nawet jeśli gorszy sprzęt niejednokrotnie mają.
Kostek ur 18.01.2017, 2550g, 52cm
Fasolka [*] 23.12.2015, 8tc -
Z tym porodem to może być róźnie, bo w niektórych szpitalach odsyłają, więc warto mieć alternatywę, chyba, że przez mięśniaka będziesz miała cc to i tak Cię umówią na określony termin. Ostatnio sporo się naczytałam o porodach, ze strachu zapytałam męża, czy mogę mu teraz oddać małą, żeby on za mnie dokończył ciążę do tej pory martwiłam się, żeby z dzidzią było dobrze, a teraz coraz częściej jednak dociera do mnie, że to skończy się na porodówce i ogarnia mnie strach i przerażenie. Czy tylko ja się boję z nas wszystkich tu zebranych, które będą rodziły po raz pierwszy? Granatek to już zaprawiony w boju, więc nawet się nie boi Najlepszą opcją jest chyba poród siłami natury i najlepiej bez znieczulenia, a jest to również najbardziej przerażająca mnie opcja!JULIA - godz. 7:27; 19.12.2016 r.
57 cm, 3750 g szczęścia
TYMON - godz. 9:16; 19.02.2020 r.
57 cm, 3700 g szczęścia -
Wiecie poród to jest śmieszna sprawa, jak dziś wspominam to na prawdę się śmieję i to jest zupełnie jak na filmach. Ja oczywiście byłam dzielna i znieczulenia nie chciałam, a potem to już o nie błagałam,ale było za późno bo rozwarcie na 10 cm i trzeba rodzić było. Pamiętam jak chodziłam po porodówce i leciały ze mnie wody, krew i jakieś inne dziwne, rzeczy, a mój mąż z przerażeniem komunikował mi, że brudzę podłogę na co ja mu: a co mnie ku...a podłoga obchodzi jak ja tu z bólu umieram. Na wszystkich warczałam, nienawidziłam starego, że taki ból przyszło mi przez niego przeżywać, jak mnie nacinali to cieszyłam się jak dziewczynka z lali, bo sobie wydedukowałam, że przez większą dziurę to szybciej pójdzie ( i miałam rację), a potem chlas na brzuchu mi położyli mokrą oklejoną ciepłą kluskę. Mąż się popłakał, a ja byłam z siebie taka dumna, że zniosłam największy ból świata.
Teraz prawdopodobnie cesarka będzie bo mały już 2 kg., a i spojenie zaczęło się rozchodzić, także zobaczymy, ale jeśli będę miała cc, powiem Wam co mi się bardziej podobałofoxylady, Czykoty lubią tę wiadomość
Tym razem udało się!!!
Gabriel ur.16.11.16 56 cm. 4240 g.
-
Dla mnie to tez bedzie pierwszy raz, nie nastawiam sie ani na cesarke, ani na porod silami natury...
Moze mnie niektore z Was zlinczuja, ale ja jakos nie jestem super zwolenniczka naturalnego porodu... I nie, nie chodzi o strach przed bolem.
Tyle sie wszedzie slyszy i czyta o powiklaniach po cc. A powiklania po porodzie sn? Dzieci rodzace sie z krwiakami, niedotlenione, z porazeniem mozgowym, czy w lajtowych wersjach z polamanymi obojczykami itp... To dzieci. A matki? Krocza gojace sie miesiacami, rozerwanie sciany oddzielajaca odbytnice od pochwy...
Wydaje mi sie ze tak obiektywnie obie metody maja tyle samo komplikacji w rzeczywistosci... Tyle ze cc jest de facto bezpieczniejsze dla bobasa.
Ale co ma byc to bedzie.
Zalozenie jest takie ze jesli sie da, to bede rodzic sn. Ale na Karowej, albo w IMiD.
Kostek ur 18.01.2017, 2550g, 52cm
Fasolka [*] 23.12.2015, 8tc -
Zgodzę się Morgi. Mój mały miał wielkiego krwiaka na czole który się bardzo szybko organizował. Usunęliśmy go w ostatnim momencie pomimo bagatelizowania go przez pediatrę. A krocze latem wierzcie mi goi się i goi i cuda wianki się tam dzieją. Dlatego jak lekarz powie że cesarka będzie dla mnie ostatecznie lepsza to nie będę dyskutować. Jest jeszcze teoria że dzieci rodzone naturalnie są lepiej dociśnięte i lepiej się rozwijają neurologicznie, sensorycznie itd. W przypadku mojego dziecka się nie sprawdziło. Logopeda, integracja sensoryczna, i inne przechodziliśmy przez to wszystko pomimo porodu siłami natury.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 września 2016, 11:54
Tym razem udało się!!!
Gabriel ur.16.11.16 56 cm. 4240 g.
-
też będę pierworódką i coraz częściej zaczynam o tym wszystkim myśleć. Koleżanka podsunęła mi książkę, w której opisany jest poród i wszystko co z nim związane, w taki bardzo naturalny sposób. Trochę to co czytam mnie uspokaja. TROCHĘ!
Druga rzecz, to sama opieka szpitalna.. jestem z małej miejscowości i trochę się jej obawiam. Rodząc sn chciałabym mieć zapewnioną opiekę krocza(o ile oczywiście będzie to możliwe), ale u nas pierworódki idą z założenia wszystkie pod nożyce. Ważne jest też dla mnie, żeby mieć położonego małego zaraz po urodzeniu na piersi.. ponoć zależy to humoru położnej. Tak bardzo chciałabym iść na porodówkę ze spokojną głową, że będzie wszystko tak jak powinno być, a na tę chwilę jestem pełna obaw, że zostanę potraktowana "maszynowo".
A skoro jesteśmy już przy temacie porodu - któraś z Was praktykowała albo ma zamiar robić masaż krocza? Kiedy trzeba zacząć i czy przynosi to efekty?Nikoludek
27.12.2016 r., 4180g -
nick nieaktualnyW kwestii porodu i ja się mogę wypowiedzieć. Swój prawie 2 lata temu mimo wszystko wspominam dobrze, jeśli nie bardzo dobrze. Owszem byłam odpowiednio nastawiona przez koleżanki z pracy że ból nie do przeżycia, że masakra, że chciały umierać w trakcie i uciekać. Dodatkowo teściowa ze swoją siostrą dokładały historie znajomej znajomego znajomych córki itp. Za radą położnej ze szkoły rodzenia prosiłam za każdym razem o zakończenie opowiadania mi historii porodowych, jeśli prośby nie skutkowały po prostu wychodziłam (co brane było oczywiście za huśtawkę hormonalną). Jak zaczął się poród cieszyłam się że mąż nie poszedł do pracy, chociaż wypierałam ze świadomości że to "już? nie ja jeszcze nie rodzę". Skurcze przypominały mi mocniejsze skurcze okresowe, a że przy okazji zaczęła się biegunka (bo tak często idzie w parze) to stwierdziłam, że się zatrułam. Prysznic i no spa nie pomagały. W końcu jednak mąż zadzwonił do lekarza i w trakcie rozmowy z lekarzem złapał mnie skurcz, a lekarz słysząc mój jęk kazał się zbierać. No i potem poszło szybko. Jeszcze idąc od samochodu na IP złapał mnie skurcz na środku przejścia dla pieszych więc siłą rzeczy wstrzymałam ruch ale spotkałam się z dobrym odbiorem - kierowcy uśmiechali się a jeden nawet krzyknął "powodzenia" No a potem standard, ktg, przyjęcie na oddział, i poszło szybko. Rodziłam w szpitalu tylko 3h i 3h skurcze w domu. Bez znieczulenia bo szybko szło, bez nacinania krocza, z minimalnym pęknięciem na 2mm. Po porodzie mała leżała u mnie na piersi ok godz. Pod koniec porodu tylko już mi było wszystko jedno, już nie interesowało mnie kto jest przy porodzie chciałam tylko żeby już małą ze mnie wyjęli. Potem tydzień w szpitalu ze względu na żółtaczkę ale opieka poporodowa na 5+. Położne doradzały, pomagały przystawiać dzieci do piersi, nie denerwowały się kiedy dziecko płakało a i często same pomagały uspokoić dziecko. Wspominam to miło.
Jedyne czego miło nie wspominam to współlokatorki, która urodziła drugie dziecko i wpędzała mnie w poczucie winy, że nie umiem zająć się swoim dzieckiem. Moja mała darła się przez pierwsze dni dosyć często a to ze względu że się nie najadała co się potem okazało miała zbyt krótkie wędzidełko pod językiem. A współlokatorka karmiła mnie tekstami mówionymi do swojego syna "mamusia cie kocha dlatego ty tak nie płaczesz jak dziewczynka" :#. No i najgorsza była doba z babyblusem. Chyba do końca życia zapamiętam te łzy jak groch wpadające między kaszę gryczaną.
Przepraszam, ze sie tak rozpisałam ale chyba wzięło mnie na wspominki.
Także poród porodowi nie równy. Tak jak i ciąża ciąży. Ja zanim wyszłam po tygodniu ze szpitala w opinii lekarzy na dole wyglądałam tak jakbym w ogóle nie rodziła. Ból przy siadaniu może był ze 3-4 dni i wszystko. Dziś mogę powiedzieć śmiało, że da się przeżyć poród sn bez znieczulenia. Przy drugim też nie będę chciała brać znieczulenia bo ono spowalnia akcję porodową a skoro już raz wiem czym to pachnie to dam radę.Wiadomość wyedytowana przez autora: 20 września 2016, 10:55
foxylady, Morgiana, Czykoty lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyFoxy ja nie robiłam masażu krocza bo jakoś w końcu mi to umknęło. Zresztą raz czy dwa spróbowałam ale jakoś mnie to nie przekonywało i sobie darowałam. Jedyne co to dzień przed porodem na wizycie lekarz zrobił nieprzyjemny masaż szyjki (zawsze uprzedzają że będzie to nieprzyjemne) i na drugi dzień urodziłam, choć lekarz twierdził, że do niedzieli nie urodzę. Urodziłam w piątek na drugi dzień.
foxylady, Morgiana lubią tę wiadomość
-
Ja na opiekę szpitalną również nie mogę narzekać. Nie miałam prywatnej położnej, rodziłam na "zbiorowej porodówce", a i tak czułam się dopilnowana, wysłuchana, położne były pomocne i pomagały we wszystkim od porodu począwszy, a na opiece poporodowej skończywszy. Miałam o tyle dobrze, że już byłam w szpitalu bo leżałam na patologii ciąży i to był 37 tydzień ciąży. W nocy odeszły wody i nie było wątpliwości co się dzieje. Dzięki opiece byłam spokojna, tylko martwiłam się czy mąż dojedzie, ale szczęśliwie był w tym dniu w szpitalu bo miał badania okresowe. Jak zadzwoniłam, że rodzę wchodził akurat na pobranie krwi i opowiadał, że jak pielęgniarka wbiła się w żyłę z wrażenia krew siknęła po sufit, na co ona: no niezłe ciśnionko mamy, a mój mąż: bo mi żona rodzi, no to co pan jeszcze tu robi, zamiata pan do żony. Dwa lata temu jak był na badaniach to trafił na tą samą pielęgniarkę i wyobraźcie sobie pamiętała go. To chyba naprawdę nieźle sikał tą krwią.
foxylady, Morgiana, Czykoty lubią tę wiadomość
Tym razem udało się!!!
Gabriel ur.16.11.16 56 cm. 4240 g.