kolejna ciąża po poronieniu
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualnyJejku Granat - Ty już 31tc wow! Jak to szybko leci!
Ja też nie miałam prywatnej położnej bo uważam to za zbędne. Choć jeśli ktoś ma mieć większy komfort psychiczny i go stać ... proszę bardzo. W końcu nie mój cyrk nie moje małpy. Nie miałam też wykupionej sali pojedynczej i nigdy nie chciałabym (mimo tragicznej współlokatorki) bo zawsze jak nie ma meża obok to zawsze ktoś ci zerknie na dziecko jeśli idziesz np wziąć prysznic.
My zainwestowaliśmy w pobranie krwi pępowinowej zamiast położnej i sali. Znajoma która wybrała jednak opcję drugą dziwiła się po co bawimy się w krew pępowinową bo nie wiadomo czy się przyda kiedykolwiek. Ona uważa że ważniejszy był jej komfort psychiczny i wybuliła 2tys za 3dni w szpitalu w jedynce. Można i tak - co kto woli. Ja wolałam zabezpieczyć chociaż tak przyszłość swojego dziecka, choć wiadomo - bierze się krew pępowinową z nadzieją, że nigdy nie będzie potrzebna do użycia. To tak trochę jak z ubezpieczeniem domu, samochodu - ubezpieczasz choć masz nadzieję, że dom ci się nie spali a samochodu nikt nie ukradnie. Ale... płacisz żeby w razie czego nie płakać że można było inaczej. -
ja nie mam dylematu czy opłacić swoją położną, czy nie bo u nas w szpitalu niestety się czegoś takiego nie praktykuje, nawet jakbym chciała nie ma takiej opcji Zazdroszczę Wam komfortu jeśli chodzi o opiekę okołoporodową i cieszy to, że przynajmniej w większych miastach zaczyna się rodzić po ludzku
a jeśli chodzi o pobranie krwi pępowinowej - kiedyś była u nas taka możliwość, ale ją wycofali. Było sporo skarg, że lekarze nie potrafili albo nie chcieli potrafić pobrać materiału i usunęli nasz szpital z listy. Moja szwagierka przy pierwszym dziecku miała pobieraną krew pępowinową i usłyszała od lekarza (!) "na co to Pani?", wszystko było robione z łaską. Przy drugim dziecku już nie miała tej możliwości w ogóle.
w grę wchodzi jeszcze szpital oddalony o 80 km.. tylko trochę mnie przeraża ryzyko, że mogłabym nie zdążyć...Nikoludek
27.12.2016 r., 4180g -
nick nieaktualnyJeszcze co do porodu i wspomnień z niego. Trzeba po prostu przeżyć. A przeżycie i wspomnienia w dużej mierze zależą od tego na jakich ludzi trafimy. Ja tydzień przed porodem byłam z fałszywym alarmem na ip bo miałam skurcze przepowiadające. Przyjęła mnie połozna dzięki której wyszłam ze łzami w oczach i postanowieniem że na pewno nie będę tam rodzić bo wredna małpa i w ogóle. Tydzień później tylko wprowadzała mnie na oddział ale była już do rany przyłóż. Niestety to wszystko są tylko ludzie. Czasem niewyspani, czasem ktoś ich zbeszta niesłusznie, czasem zwyczajnie mają zły dzień jak każdy. Wspomnienia z porodu to jak wygrana w totka - łut szczęścia. I życzę Wam i sobie by teraz szczęścia żadnej z nas nie zabrakło. Żeby każda pierworódka miała taki poród, że wspomni go ze wzruszeniem i łezką w oku; a tym co rodzą drugi raz żeby drugi nie był gorszy od pierwszego
foxylady, Morgiana, GRANAT, Czykoty lubią tę wiadomość
-
Foxy ja też mieszkam w małej mieścinie i obowiązują tu takie standardy, że bez względu na korki w Warszawie, zrobię wszystko, żeby dojechać te 40 km do szpitala czy w godzinę czy w dwie, mam nadzieję, że poród potrwa dłużej
taki mały offtopic, robiłam dziś krzywą cukrową, na czczo wyszło mi 85, po godzinie 120, a po dwóch 121 niby po dwóch godzinach wynik ok, bo powyżej 140 jest niebezpiecznie, ale wyszło na to, że przez dwie godziny nic nie robiłam, obijałam się, nie zaczęłam rozkładać cukru czy to nie jest trochę dziwne?JULIA - godz. 7:27; 19.12.2016 r.
57 cm, 3750 g szczęścia
TYMON - godz. 9:16; 19.02.2020 r.
57 cm, 3700 g szczęścia -
Hej dziewczyny, nie odzywałam się, bo mnie też choróbsko dopadło i nie miałam siły na nic Dbajcie o siebie, jakiś wirus grasuje!
Julkewna, jeszcze około dwa miesiące temu podpisałabym się rękami i nogami pod tym co piszesz o prywatnej położnej. Też uważałam, że to wytwór dla bogatych pań, które chcą mieć jak najbardziej komfortowy poród. Ale moje zdanie zmieniły teściowa z bratową. Nie "córka znajomej koleżanki", tylko przypadki w najbliższej rodzinie.
Teściowa miała szczęście, że jak trafiła do szpitala to jej koleżanka położna właśnie kończyła pracę. Poród (pomimo, że było to już trzecie dziecko) szedł źle, teściowa kilka razy traciła przytomność. Więc ta znajoma położna powiedziała, że nie wyjdzie do domu, dopóki dziecko się nie urodzi. Cuda wyczyniała, żeby synek mógł wyjść na świat, i dopiero pod jej komendą poród wreszcie ruszył. Dzięki niej mam dzisiaj mojego Narzecza
Bratowa wykupiła położną właśnie na prośbę teściowej. Była młodziutka, pierwsza ciąża, nic się złego nie działo. Aż do porodu. Mówiła lekarzom, że dziwnie czuje dziecko, że mało się rusza itp. Olali to. Ale nie położna. Bratowa wspomina, że położna nie opuszczała jej ani na minutę, ciągle nadzorowała ją i synka. To ona zdecydowała o natychmiastowym podłączeniu do ktg, a potem siedziała cały czas patrząc na wyniki. I to ona przyciągnęła za uszy lekarzy, krzycząc o natychmiastowej cesarce. Okazało się, że chłopiec miał pępowinę dwukrotnie owiniętą wokół szyi.
I od razu powiem - praktycznie nie stać nas na położną Staram się uzbierać pieniążki na nią, oszczędzając na wszystkim. Całą wyprawkę kupujemy sami, nie mamy wsparcia rodziny, jest ciężko A i tak się modlę, by te pieniądze były wyrzucone w błoto. To będzie pierwsze ubezpieczenie dla mojego synka. Mnie mogą pociąć, może mnie porozrywać, a potem może mi coś "wypadać", niech będzie i 100 szwów, ból nie ważny. Wszystko mi jedno. Byleby on miał jak najlepszą opiekę.
Nie mogę wybrać lekarza, który będzie na dyżurze. Może trafi mi się jakiś gołowąs, albo inny konował? Ale położną z 20-letnim stażem mogę już sobie zapewnić.
I kochane nie myślcie proszę, że piszę to, by kogoś do czegoś przekonywać. Piszę tylko o sobie, że się boję, nie ufam swojemu ciału, i biorę położną dla synka, nie dla siebie. Nie umiem postąpić inaczej Jestem kompletnie niedoświadczoną pierworódką po trzech poronieniach i (niestety) wystraszoną przez teściową i bratową.
A jeżeli chodzi o wykup sali pojedynczej - nie chcę trafić tam nawet za darmo! Ileż to plusów jest z leżenia z innymi mamami! A zwłaszcza z doświadczonymi już wieloródkami. Nawet na sześcioosobowej mogę leżeć
I wiecie co? Mam ciche marzenie urodzić w taksówce, hihi że dzidzia ze mnie wyskoczy szybciutko i bez problemu. A lekarz tylko przetnie pępowinę Ech, ścięta głowa ze mnie :p
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 września 2016, 10:40
foxylady, Julkewna, Morgiana lubią tę wiadomość
MTHFR_677C-T hetero, MTHFR_1298A-C hetero, PAI-1 4G hetero, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, PCOS, Insulinooporność -
nick nieaktualnyJasne Czykoty - rozumiem jak najbardziej i Twoje obawy i Twoje podejście do tematu. Moja siostra np miała prywatną położną - zachwalała i zachwalać będzie i powiedziała że za każdym następnym razem by się decydowała na położną. Ja w sumie sama nie do końca wiem dlaczego się nie zdecydowaliśmy - może po prostu znajome które rodziły w tym szpitalu "odradzały" twierdząc, że każda położna tam pracująca tak samo dobrze się mną zajmie. Chciałam podpisać umowę z położną do szkoły rodzenia której chodziliśmy - ale ona powiedziała że nie jeździ do porodów, że nie podpisuje umów. Byliśmy zawiedzeni bo naprawdę fajna babka. I odpuściliśmy temat. I tu pojawia się właśnie wątek "wygranej w totka" - okazało się, że jak przyjechałam rodzić dyżur miała właśnie położna ze szkoły rodzenia a że nas skojarzyła na IP to odłożyła jedną z dwóch kart które miała i "wybrała nas sobie do porodu". Dodatkowo złożyło się i tak, że akurat mój lekarz był na dyżurze więc nie mogłam sobie lepszej opieki wyobrazić. I to dało mi ogromny komfort psychiczny kiedy zobaczyłam i jego i jej twarz - wiedziałam ze jestem we właściwych rękach.
Może źle się wyraziłam, że prywatna położna to dla tych co je stać. Jeżeli ma to dać komuś komfort psychiczny i dać poczucie bezpieczeństwa - nie widzę w tym nic złego i jak najbardziej jestem za. Sama rozważałam tą opcję dosyć długo - a że wyszło jak wyszło to trafiło się jak ślepej kurze ziarno -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Witam , ja tez sie przyłącze bo temat mi bliski. 24 lata, 22 czerwca po zabiegu łyżeczkowania z diagnozy: puste jajo płodowe. Okres dostałam ładnie w terminie po 28 dniach. Cieszyliśmy sie bo odrazu aplanowalismy wyjazd na wakacje. I okazało sie nawet i tym bie myśląc ze po pierwszym okresie zaszłam w ciaze. A teraz kłęby myśli... Tydzien temu na usg 13,8 mm zarodek z echem serca. Jutro kolejna wizyta u innego lekarza i strach czy nagle sie nie okaże ze serduszka nie ma a maleństwo nie rosnie.
Dla nas to ciąża z zaskoczenia mozna powiedziec wpadka. Nie zabezpieczaliśmy sie ale nie "działaliśmy" tak by było maleństwo. Śmieszne ale prawdziwe- dotychczas myśleliśmy ze o wpadkę naprawdę trudno starając sie pare miesięcy
Pozdrawiam wszystkie przyszłe mamy! :*
-
Ggonia, Kamiliia witajcie!
Trzymam za Was kciuki!
Ja od kilku dni podziebiona, najgorzej bylo we wtorek
Teraz oczywiscie nerwy, czy moja choroba nie zaszkodzila synkowi
Ruchy raz czuje, innego dnia nie czuje...
Jakis niepokoj mnie dreczy caly czas, kiepsko sypiam, a dopiero co tydzien temu mialam usg i uslyszalam ze wszystko jest ok
Moze po prostu hormony mi szaleja, albo to jesien?
Nie wiem, ide wziac ktoregos siersciucha i zakopac sie pod kocyk.ggonia lubi tę wiadomość
Kostek ur 18.01.2017, 2550g, 52cm
Fasolka [*] 23.12.2015, 8tc -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyMorgiana wrote:Ja bym chciala byc 3 miesiace wyzej...
A najchętniej juz po porodzie
Zazdroszcze optymizmu ja to tutaj w czolowce panikar :p
Ja jakoś wyjątkowo spokojna mimo że na usg nie widziałam nic oprócz kropki na ekranie która była pęcherzykiem ciążowym spokój wewnętrzny mam , raczej może obawa przyjdzie pod koniec grudnia i bliżej 19 tygodnia ale wiem że teraz dociągne do 40 tygodni
Morgiana lubi tę wiadomość
-
Hej ggonia, hej Kamiliia! Witamy i trzymamy kciuki!
Tutaj 99% z nas to panikary, niezależnie od tygodnia ciąży W pierwszym trymestrze najgorzej, w drugim są górki i dołki, w trzecim trochę lżej
Ja już nie popędzam ciąży. Wizja zakupu wyprawki mnie przeraża, muszę mieć czas ją ogarnąć
Nie chwaliłam się nowym wynikiem TSH. Przypomnę, że miałam miesiąc temu 3,5, więc do szybkiego zbicia. A teraz po zwiększeniu (dwukrotnie!) dawki Euthyroxu mam... 0,064...
Ha. Haha. Z niedoczynności w nadczynność. Jakby brakowało mi zmartwieńMTHFR_677C-T hetero, MTHFR_1298A-C hetero, PAI-1 4G hetero, niedoczynność tarczycy, Hashimoto, PCOS, Insulinooporność -
nick nieaktualnyPanika jest normalna , po stracie kolejna ciąża to nerwówka
Ja to zwykle mam tak jak nie mam żadnych ciążowych objawów to czuje niepokój , ale jak mnie zbiera na senność, nadmierny ślinotok , mdłości to jestem spokojniejsza więc zawsze będziemy panikować -
nick nieaktualny
-
Dwie Panie w drzwiach, zapraszałam do środka ale nie chciały wejść. Żadnej rozmowy, tylko podpis. Jedna tylko na odchodne tak mnie obcięła wzrokiem, że poczułam wyrzuty sumienia, że robię coś złego. Ale szybko mi przeszło na zwolnieniu juz jestem trochę, jakoś zaraz po badaniach prenatalnych poszłam na nie. No ciekawe czy to by było na tyle, czy jeszcze będą mnie w jakiś sposób kontrolować...Nikoludek
27.12.2016 r., 4180g -
nick nieaktualny
-
foxylady wrote:Miałam kontrolę z ZUS :o
Czyli jednak są kontrole kobiet w ciąży, ha!
Czy wpadną do Ciebie po raz kolejny to zależy od tego dlaczego przyszły... czasem to rutynowa kontrola, a czasem przychodzą z powodu donosu np. z pracy
Ps. Witam nowe panie!!JULIA - godz. 7:27; 19.12.2016 r.
57 cm, 3750 g szczęścia
TYMON - godz. 9:16; 19.02.2020 r.
57 cm, 3700 g szczęścia