X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Poród Dobre porody
Odpowiedz

Dobre porody

Oceń ten wątek:
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 30 października 2015, 22:57

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Aga23 wrote:
    kurczaczek zaczynam się stresować że nie rozpoznam kiedy poród się zacznie :D a mam do szpitala 30km

    Ja nie miałam typowych objawów porodu ale coś mnie tknelo żeby pojechać na IP to przeczucie, które i Ciebie nie zawiedzie ;-)

  • jacusianka Autorytet
    Postów: 848 1341

    Wysłany: 1 listopada 2015, 12:44

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Wrzucam i ja swój opis porodu :) jutro minie miesiąc od kiedy tulę swojego skarba :)

    2.10.2015, Szpital św. Zofii :)

    Miałam cukrzycę ciązową, więc przyjęto mnie na patologię ciązy, aby poród indukować:)
    Od 10.20 zaczęłam dostawać oksytocynę. Skurcze dochodziły do 60, ale jakoś specjalnie ich nie czułam. Po 16 przyszła położna i przekłuła mi pęcherz. Wody były delikatnie zielonkawe, najprawdopodobniej to jakaś infekcja była. PO odpłynięciu wód poczulam co to skurcz... Myslałam, że już gorzej nie będzie, ale były one coraz mocniejsze. O 18 zabrali mnie na salę porodową morelową, rozwarcie 2 cm, wskoczyłam do wody. zrobiło mi się duużo lepiej. Skurcze przybierały na sile. były momenty, ze myślałam, ugryzę wannę. Po jakimś czasie (40 min?) rozwarcie 3 cm. Miałam wtedy kryzys, myslałąm o znieczuleniu, bo gdzie kolejne 7?? Po 20 min rozwarcie 5 cm. Mąż mówił, że myślał, że rozwalę wannę... Kolejne 20 min, kolejne badanie, rozwarcie...10!
    Parłam przy drabinkach i na fotelu. krzyczałąm, oddchanie mi niewiele pomagało, a klrzyk...miałam wrazenie, że go zwyczajnie zakrzykuję ból. Głowka nie chciała się urodzić. Został wezwany neonatolog, ginekolog, ktostam jeszce i jeszcze kolejny lekarz miał czekać w pogotowiu ( to przez zielonkawe wody i głowkę, którta nie chciała przejść). Zaczęłam przeć na fotelu, chwilami prawie płakałam z bólu, przy drabinkach nie mogłam się podnieść, mąż mi pomagał. Agnieszka musiała mnie naciąć, bo "wszystko trzaskało" i ze 4 razy się z tego tłumaczyła, ale ja nie mam do niej żalu, bo... o 22.45 połozyła na mnie mojego Ignasia. Moj Cud. Moje Szczęśćie. Nie miałam siły na płacz ze wzruszenia, ale w srodku wszystko we mie krzyczało ze szczęśćcia. No i zobaczyć łzy szczęścia i mega szacunek po takim wysiłku w oczach Męża - bezcenne.
    Dziś jesteśmy miesiąc po porodzie i powiem Wam jedno: już nie pamiętam bólu. Jedyne co pamiętam z porodu to głos połoznej: "Jesteś dzielna! Bardzo dobrze sobie radzisz! A teraz przemy, pomagamy Iganasiowi!". Dziewczyny, wierzcie w swoją kobiecą siłe! My naprawdę jestesmy w stanie gory przenosić!

    Sajgonara, pakima, Paula222, Misi@, Aradia*** lubią tę wiadomość

    f2wlanli87i35nxa.png[/url]

    f2wlvfxmiletxqht.png[/url]
  • Aga23 Ekspertka
    Postów: 427 63

    Wysłany: 1 listopada 2015, 20:04

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    W środę mam wizytę i zobaczymy czy mogę liczyć na to moje przeczucie :D
    Drugi dzień chodzę co 20 min do łazienki plecy tak dziwnie ciągną, jajniki, klujący ból w podbrzuszu i chyba to kwestia tygodnia max dwóch, przynajmniej tak na moje oko :P

    Serduszko <3 Mój synek
    1usa2n0agusqcyxu.png
  • pakima Autorytet
    Postów: 582 203

    Wysłany: 5 listopada 2015, 13:38

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    anulka557 wrote:
    to i ja opiszę swoje, bo myślę, że były to dobre i szybkie porody :D

    Synek to już się pchał na świat po 33tc, zaczęły się skurcze, rozwarcie.. w 35tc trafiłam do szpitala, gdzie rozwarcie miałam już na 2 cm i bardzo częste skurcze, dawali mi fenoterol, ale on na mnie działał odwrotnie jak powinien :P więc oni mi więcej, ja więcej skurczy, w 36 tc odstawili mi leki i trafiłam z oddziału prosto na porodówkę, rozwarcie doszło do 4 cm iii skurcze całkowicie! ucichły, wypisałam się na żądanie do domu i tak oto nagle bez leków, bez niczego chodziłam sobie 4 tyg z tym 4 cm rozwarciem :D dzień przed planowanym terminem zaczęły się bezbolesne, ale regularne skurcze, wieczorem mój mąż już nie wytrzymał :D i zawiózł mnie do szpitala, tam dalej 4 cm rozwarcia, skurcze za słabe, na patologie.. w nocy nawet pospałam, bo skurcze nie bolały, rano do badania, a tam 6 cm, ja dalej rześka, nic nie boli :) no to na porodówkę i o 9 podłączyli mi oksytocynę, oczywiście nic nie dała więc o 10 przebili pęcherz płodowy i dopiero wtedy dostałam właściwych skurczy które trwały 50 min (a wydawało mi się, że z 3, fotel chciałam gryźć, przez okno wyskoczyć :D ) później 10 min partych i młody już był z nami :) z mniej miłych niestety mnie nacięły no i połóg miałam kosmiczny, no ale poród sam w sobie super :)

    Przy córce to już się bałam porodu, do tego stopnia, że jak w 36 tc w nocy skurczy dostałam to tak się wystraszyłam, że aż trząść się cała zaczęłam i mi przeszło haha. Ostatecznie złapało mnie 2 dni po terminie, podejrzewam, że pierwszy skurcz nastąpił coś po 6 rano, przypuszczam, bo olałam i spałam :D tzn próbowałam bo się przebudzałam, ale byłam pewna, że się może czymś strułam i mnie czyścić będzie :P po 8 w końcu zebrałam się do toalety, swoje zrobiłam, ale skurcze dalej! dopiero zaświtała mi myśl, że to chyba to :D zaczęłam je mierzyć, poszłam pod prysznic, dalej były, regularne co 7-10 min, mężowi zakomunikowałam przed 10, że trzeba chyba jechać bo to już (nie wierzył mi swoją drogą bo dobrze znosiłam skurcze :) ) zanim się zabraliśmy, zanim dojechaliśmy było po 10, na ip kolejka, bo przyjmowane były panie planowe, akurat jedna weszła jak przyjechaliśmy, ja już się wyginam na krześle a ona siedzi tam 10 min, 20, 30 w końcu mąż nie wytrzymał, zapukał i do położnej czy długo jeszcze bo zaraz na korytarzu urodze :P położna oczywiście myślała, że panikarze przyjechali, ale za chwile mnie wzięła, bada, pytam ile rozwarcia a ona tylko "dużo" nic więcej powiedzieć nie chciała, była godzina 10.45 jak weszłam na porodówkę, usłyszałam kątem ucha, jak położna z ip mówi do tej z porodówki, że jest 10 cm rozwarcia, ja oczy jak 5 zł i szok, podłączyli ktg, zapisało 2 skurcze i przebiły mi pęcherz i rzekły "proszę sobie trochę poprzeć" i poszły do drugiej rodzącej.. nie minęło 15 sekund, a mimowolnie bez parcia czuję, że główka wyłazi, dre się za nimi, ona przychodzą i jak zobaczyłam ich minę jak na moje krocze spojrzały, to mało zawału nie dostałam :P tak szybko zaczęły biegać, ubierać się, łóżko rozkładać, lekarza wołać, że myślałam, że się pozabijają! bodajże na 3 partym mała już była u mnie na brzuchu, urodzona o 11 :) co lepsze, obyło się bez nacięcia, nie pękłam i po porodzie czułam się jakbym w życiu nie rodziła :) najlepsze jak do męża zadzwoniłam i do mnie wypalił "co ucichło, mam wracać?" to tylko powiedziałam "tak masz wracać, dziecko zobaczyć" :D


    teraz czekam na trzeci poród i wszyscy się nabijają, że do szpitala nie dojade :D

    u ciebie ten drugi poród był podobny do mojego. Połozna nie wierzyła że rodzę i mówiła że mam parcie na poród a nie na stolec to poszła łyknąć kawy i potem mnie położyła. Jak mnie zbadała i zobaczyła to krocze to myślałam że się zabije zaraz bo darała się żeby lekarza wołać ginekologa, neomatologa :) hahah

    Misi@ lubi tę wiadomość


    km5smg7ymue8hf5u.png


    ex2bcwa1bypjjnja.png
  • Aga23 Ekspertka
    Postów: 427 63

    Wysłany: 5 listopada 2015, 16:09

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Kurde a mi wczoraj doktor proponowała cesarkę a ja chce jednak spróbować może się uda.

    Serduszko <3 Mój synek
    1usa2n0agusqcyxu.png
  • Symfonia Przyjaciółka
    Postów: 169 38

    Wysłany: 6 listopada 2015, 11:33

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    a czemu cesarkę? przecież to dopiero 37 tydzień...

    1aa89a7d18.png

    02.02.2016 Synek już z nami na świecie :*
  • Aga23 Ekspertka
    Postów: 427 63

    Wysłany: 6 listopada 2015, 18:57

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Symfonia wrote:
    a czemu cesarkę? przecież to dopiero 37 tydzień...
    Bo mam wskazania do cc kilka przebytych operacji i brzuch w bliznach

    Serduszko <3 Mój synek
    1usa2n0agusqcyxu.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 8 listopada 2015, 19:48

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    pakima wrote:
    u ciebie ten drugi poród był podobny do mojego. Połozna nie wierzyła że rodzę i mówiła że mam parcie na poród a nie na stolec to poszła łyknąć kawy i potem mnie położyła. Jak mnie zbadała i zobaczyła to krocze to myślałam że się zabije zaraz bo darała się żeby lekarza wołać ginekologa, neomatologa :) hahah
    bo to takie niedowiarki są hehe, a mogłoby się wydawać, że przecież powinni się spodziewać! :D w końcu widzieli już chyba wszystko :D grunt, że zdążyli hehe

  • Aga23 Ekspertka
    Postów: 427 63

    Wysłany: 9 listopada 2015, 10:28

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ha a to mój plan porodu :D
    Urodzić zapić zapomnieć i cieszyć się synkiem :D

    Serduszko <3 Mój synek
    1usa2n0agusqcyxu.png
  • KasiaeM123 Debiutantka
    Postów: 9 1

    Wysłany: 30 listopada 2015, 13:47

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Także obawiam się porodu. Z jednej strony chciałabym cesarkę by mniej bolało a z drugiej chcę aby dziecko narodziło się naturalnie ze względów zdrowotnych.
    Chyba najlepszym rozwiązaniem będzie poród ze znieczuleniem ;P

  • pakima Autorytet
    Postów: 582 203

    Wysłany: 2 grudnia 2015, 19:35

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Mimo techniki jaka poszła do przodu, nie ma mowy o tym że poród siłami natury nie boli. Cesarka już prędzej, jak się uda to nie czuje się nic przed i po. Ale to trzeba trafić na szpital i lekarzy :)


    km5smg7ymue8hf5u.png


    ex2bcwa1bypjjnja.png
  • Aga23 Ekspertka
    Postów: 427 63

    Wysłany: 11 grudnia 2015, 08:43

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Moj porod niestety nie byl dobry wrecz koszmarny.Na indukcje trafilam z rozwarciem 3 cm po kroplowce ktora fostalam o 8 od razu pojawily sie skurcze a te bolesne kolo 11 o 14 skurcze byly juz okropne i jakies 5 cm rozwarcia dalej meczylam sie okropnie do 17 kiedy doktor pomogla badaniem przebic pecherz glowke juz bylo czuc ale rozwarcie jakies 6 cm a skurcze okropne i szyjka twarda.O 19 przy rozwsrciu 7 cm i spadajacym tetnu dziecka podjeto decyzje o cesarce w trakcie porodu maly skrecil glowke i byl dwa razy owiniety pepowina:/ a teraz siedzimy na oddziale patologii noworodka z zapaleniem pluc

    Serduszko <3 Mój synek
    1usa2n0agusqcyxu.png
  • Aga23 Ekspertka
    Postów: 427 63

    Wysłany: 11 grudnia 2015, 08:45

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Nie czujesz nic po cesarce? Pff nie wydaje mi sie ja dokladnie po tygodniu dopiero bez placzu moge wdtac i zajac sie dzieckiem bol nadal czuje ale juz sporo mniejszy

    Serduszko <3 Mój synek
    1usa2n0agusqcyxu.png
  • pakima Autorytet
    Postów: 582 203

    Wysłany: 11 grudnia 2015, 18:35

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Aga23 akurat wiem to d znajomej miała takie szczeście że nie czuła nic dosłownie nic. Skalali koło niej jakby była jakąś gwiazdą. Dlatego wiem że w przypadku cesarki to kwestia ludzi czy podadzą ci na tyle silne leki zebyś nie czuła bólu a jedynie dyskomfort, a także od możliwości samego organizmu. Bratowa zaraz po przyjsciu ze szpitala zajmowała sie dzieckiem zresztą w szpital po wstaniu zajmowała się córką i synem sama.


    km5smg7ymue8hf5u.png


    ex2bcwa1bypjjnja.png
  • Agaata Autorytet
    Postów: 3778 5914

    Wysłany: 12 grudnia 2015, 04:17

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Pakima, znajoma chyba trochę przekoloryzowała sytuację - nie da się nie czuć NIC, jak się miało rozcięty brzuch, macicę i wszystkie mięśnie po drodze... Ja bym się nie nastawiała na bezbolesny poród cesarskim cięciem, bo niestety to jest niemożliwe - po operacji boli i już a dodatkowo ma się pod opieką dziecko. Ja również zajmowałam się dzieckiem zaraz po wstaniu (cesarka o 23.30, pionizowanie o 8.30 rano) bo nie miałam innego wyjścia, kolejne dwa dni w szpitalu musiałam w miarę normalnie funkcjonować - umyć się, nakarmić dziecko, przewinąć, pójść w nocy do położnych zapytać o coś itd. Nie robiłam tego z płaczem - tu bym nie przesadzała, ale nie było to też zbytnio przyjemne, bo przy każdej czynności odczuwałam ból. Najgorsze było podniesienie się z łóżka przez kilka dni po operacji, bo mocno bolało. Co do leków przeciwbólowych - to dostajesz na sali pooperacyjnej paracetamol w kroplówce, ketonal do kroplówki i czopek przeciwbólowy, a później tylko tabletki - paracetamol i raz dziennie ketonal - nic więcej nie podawali mi, bo w końcu karmiłam dziecko.

    Generalnie to moje cc było poprzedzone próbą porodu - przez 12 godzin miałam podawaną oksytocynę, doszłam do 7 cm rozwarcia, ale syn nie zszedł do kanału rodnego. Bardzo żałuję, że nie udało się urodzić naturalnie, bo po otrzymaniu zzo czułam się bardzo dobrze i w ogóle nie odczuwałam bólu związanego ze skurczami - jedynie twardnienia brzucha.
    Nastawianie się na cc jako na bezbolesny poród to spora naiwność.

    relgj44j0jdjxxnn.png
    f2wlx1hpmkxg2b4v.png
    h4zp0tc7mm1rsrjp.png
  • Sajgonara Autorytet
    Postów: 284 285

    Wysłany: 14 grudnia 2015, 08:15

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Hej dziewczyny to może i ja opiszę swój poród. Miałam termin na 13 listopada ale 4- go doszliśmy z moim M do wniosku ze wypędzamy malucha. Tak też zrobiliśmy. Koło 2 giej w nocy obudziły mnie bóle, takie trochę jak na okres. Rano przed 7 M do pracy a ja zostałam w domu z przykazaniem, że jak coś się będzie działo to mam dzwonić to on natychmiast przyjedzie. Bóle ciągle były, nieregularne, jedne mniej bolesne drugie bardziej ale już od rana miałam wrażenie że wkładka jest coraz bardziej mokra i gdzieś po 11 tej stwierdziłam że skoro do szpitala mam 10 minut to podjadę na izbę przyjęć.
    W szpitalu zbadała mnie najpierw położna, ktg nie wykazało żadnych skurczów, potem usg wykonał lekarz, żeby sie upewnić, że to nie wody odchodzą bo miałam dodatni GBS. I tak po badaniu stwierdzili, że mogą mnie położyć na patologi ciąży żeby podać antybiotyk na paciorkowca ale do porodu daleka droga. Przeraziłam się tym, że będę tam leżała nie wiadomo ile i stwierdziłam, że wracam do domu. Wróciłam. Po 14 odeszły mi wody. Nie tak spektakularnie jak w filmach ale nie dało się tego pomylić z niczym innym. Wysłałam M wiadomość, że jadę do szpitala a on na to, żebym czekała bo on już jedzie. Już jedzie!!! W tygodniu!! Po 14!!! Przez cały Kraków!! Dojechaliśmy do szpitala po 16. Ja już nie siedziałam tylko się wiłam. Przy przyjęciu rozwarcie na 5 cm. Od tego czasu chwila na porodówce potem godzinny ciepły prysznic podczas, którego myślałam, że już stamtąd żywa nie wyjdę. Przy każdym skurczu myślałam sobie, że gorzej być nie może i że ból osiągną swoje apogeum, a potem był następny skurcz i następny...Podczas ciąży czytałam co można robić żeby złagodzić ból porodowy, o piłkach drabinkach itd w tamtej chwili jednak chciałam, żeby nikt mnie nie dotykał, nic odemnie nie chciał. Rodziło wtedy 4 dziewczyny słyszałyśmy się przez ściany, jęczałyśmy na zmianę i w tym momencie wiedziałam, że tylko one mnie rozumieją i ja je rozumiem. Dali mi gaz który nie pomagał i w końcu doczekałam się na ZZO o które prosiłam. Niestety znieczuliło mi tylko jedną połowę ciała. Choć nie zadziałało tak jak trzeba to zawsze była to jakaś ulga. No i być może dzięki temu jak przyszły bóle parte to chyba na czwartym urodziłam Barbare Antonine. Przyszła na świat o 21.31.
    Wszyscy mówili, że jak na pierwszy poród to szybko poszło. Moj M śmiał się, że nie wiedział, że taka wierząca jestem bo podobno przy każdym skurczu mówiłam "idzie, idzie skurczybyk, o Jezusie, o Boże!" Pamiętam jeszcze ten moment kiedy położyli mi córeczkę na brzuchu i poczułam takie rozlewające się po mnie ciepło. Może to dlatego, że ból po prostu wtedy mija i człowiek czuję tą ulgę tak bardzo, że odbiera to jako wręcz błogość.
    Urodziłam dziecko bez komplikacji i powikłań. Nie musiałam po kilku godzinach porodu naturalnego mieć cesarki czego się bardzo bałam. To był dobry poród!

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 grudnia 2015, 08:15

    baassiia, Misi@ lubią tę wiadomość

    1usapx9ipf1hd7n0.png
  • witaminkab Autorytet
    Postów: 1257 1981

    Wysłany: 7 stycznia 2016, 21:22

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    To może i ja się podzielę historia, bo mój poród tez był dobry.
    Juz wcześniej leżałam na patologii ciąży. O godz 22 miałam ktg na którym zapisały się pojedyncze skurcze o niewielkim nasileniu. Jako iż tak było codziennie położyłam się spać. Na drugi dzień miałam mieć wywolywany poród, ponieważ byłam tydzień po terminie. O godz 00 15 obudziły mnie położne na sprawdzenie tętna dziecka. Nie mogłam juz zasnąć z powodu skurczy. Od razu były regularnie co 3-4 min. O 1 poszłam do położnej ze ty chyba już. Przyszedł lekarz i stwierdził rozwarcie na 1 cm i powiedział ze wymuszam i nigdzie dziś nie pójdę ( w sensie rodzic). OK to poszłam na salę i zaczęło mnie dodatkowo gonić do kibelka. Spać nie mogłam ani wylezec to kursowały po korytarzu. Ok 2 30 położna widząc co się dzieje sama mnie z badała i miałam już rozwarcie na 5 cm. Zawołała lekarza, zapakowalam rzeczy, zadzwoniłam po męża i poszłam na porodówkę. Tam weszłam pod ciepły prysznic i było mi trochę lepiej ale i tak przy skurczach kopałam ściany. O 4 odeszły mi wody. Jak początkowo mody skurczami rozmawiałam z mężem tak potem wraz ze zmęczeniem było gorzej. Kazali mi usiąść na pilce i bujal mnie na niej mąż,a ja przysypiałam między skurczami . Jak pojawiły się skurcze parte podeszłam do sprawy zadaniowo musze urodzić i juz! O 7 05 Łucja była już z nami. Mąż przeciął pepowine. Położyli mi mała na brzuchu, wzięli do mierzenia a ja w tym czasie urodziłam łożysko. Nie byłam nacinana, pękłam ale nieznacznie. Potem zostaliśmy we trójkę na 2 godz I było cudownie. Ja czułam,ze mogę góry przenosić.
    Cały poród trwał 6 50 od pierwszego skurczu do porodu. Szybko i szczerze mówiąc spodziewałam się większego bólu.

    Marietta, Misi@, Paula222, madlenka89, zokeia, Nieukowa lubią tę wiadomość

    mhsv3e5eug8d3245.png
    wnidvcqg5wbp23cu.png
  • KasjaK Przyjaciółka
    Postów: 97 107

    Wysłany: 12 lutego 2016, 19:23

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Opisze i ja swoj poród, który - pomimo tego ze ciezki i dlugi, pomimo tego ze w którymś momencie krzyczałam że wychodze i niech sobie sami rodza - uważam za bardzo dobry.

    Obudziłam sie o 5 rano w spodziewanym terminie porodu - odczuwalam dosyc mocne bole jak na okres - wydawalo mi sie ze dosc regularnie - sprawdzilam - trwaly ok 20 sek i wystepowaly co 10 min. Zaczelam sie zastanawiac czy to to - ale pomyslalam ze wmawiam sobie, bo dzis mam termin. Wstalam, zaczelam cos tam robic, wzielam prysznic - bole nie przechodzily. Mialam w tym dniu rano wizyte u lekarza prowadzacego - zastanawialam sie czy jechac do szpitala, czy isc do lekarza na wizyte. Zdecydowalam pojsc na wizyte - lekarz mnie zbadal (rozwarcie 2cm), zrobil KTG i oznajmil ze porod sie zaczal - ze mam wrocic do domu, zjesc cos i dawać do szpitala.

    Pojechalam wiec do domu, zjedlismy z mezem drugie sniadanie, maz wyszedl do pracy na kilka godzin - a ja zostalam i liczylam te skurcze - jakos nie chcialam zbyt wczesnie jechac do szpitala, choc lekarz mi powiedzal zeby byc tam ok poludnia. Okolo 15 skurcze byly juz co 5-7 min i b. bolesne - maz wrocil ok 16, napisalam do poloznej z ktora bylam umowiona ze jade i pojechalismy do szpitala - bylismy tam ok 17ej.

    Na IP mnie zbadali, i okazalo sie ze rozwarcie nadal 2 cm :( Troche sie zmartwilam - bo jak to - caly dzien w bólu i nic?! No ale dali mnie na sale porodową, przyjechala moja polozna i czekalismy. Skurcze mnie bolaly coraz mocniej, byly coraz czestsze i dluzsze - a rozwarcie postepowalo jak krew z nosa - o godzinie 23.00 bylo dopiero 4 cm (czyli po 6 h cierpien!!!) - robilam wszystko - drabinki, pilka, prysznic, gaz - ale bolalo straaaasznie. A najgorsze bylo to ze postepy marne.

    Moja polozna zaproponowala, ze aby wzmocnic skurcze i przyspieszyc akcje, przebije mi pecherz - to mnie juz zupelnie przerazilo - jakto - bedzie jeszcze bardziej bolalo? W tamtym momencie trzeslam sie juz z bólu i zmęczenia. Zaproponowala ze po przebiciu, zrobimy znieczulenie. Poprosilam wiec zeby sie upewnila, ze anestezjolog bedzie dostepny - i dobrze zrobilam - bo anestezjolog okazalo sie ze moze przyjsc tylko w tym momencie + jak sie okazalo jak juz zrobili mi znieczulenie cos sie zaczelo dziac u innej dziewczyny i musieli biegiem uciekac. Bylo niebezpieczenstwo, ze znieczulenie zahamuje akcje porodowa - ktora i tak baaaardzo powoli sie posuwala - ale zdecydowalysmy sie zaryzykowac.

    Tak wiec ok 2 nad ranem dostalam znieczulenie (czyli po 9h w bólu) i odplynelam - przestalam czuc cokolwiek - tylko serce mi strasznie szybko bilo i bardzo drzaly nogi - polozna powiedziala ze to ze zmeczenia. Moj maz zasnal w krzesle obok, a ja spac nie moglam i lezalam sobie (po raz pierwszy od 9h) i sluchalam standardow jazzowych które lecialy w tle (moj maz przyniosl glosniki ktore podlaczyl do swojego iPoda - kazdy kto wpadal do nas tej nocy na sale mowil ze ooooo! - ajk tu fajnie - czy mozemy zostac :))

    Ok 20 min po znieczuleniu polozna sprawdzila - odeszly mi wody - rozwarcie sie zwiekszylo. Po 1,5-2h, jak juz znow zaczynalam czuc skurcze coraz mocniej - 10cm - przemy. Po ktoryms z parc, chlusnela mi reszta wod - byly zielone - malutka sie zestresowala i wydalila smolke przed wyjsciem - tak wiec polozna wezwala lekarza - bo musi byc obecny przy porodzie w takim przypadku
    Parcie ok 20 min - parlam 4 moze 5 razy - polozna mowila ze juz juz, ze juz prawie - ze zaraz urodze - myslalam ze tylko mnie podnosi na duchu - a tu cyk pyk i nasza malenka wyskoczyla :)

    Szybko zbadana, zwazona - 10 punktow :) Polozyli mi ja na brzuchu - a ona, biedaczyna cala umorusana, zapuchnieta, z jednym tylko okiem otwartym cyk pyk jakos sie podciagnela, podpelzla i hap - cyca chwycila. I tak spedzilismy pierwsze godziy z nasza coreczka. I juz wtedy mowilam ze moge rodzic znow.

    W miedzyczasie byl porod lozyska i troche zszywania - minimalne obtarcie w srodku - ale tego juz zupenie nie czulam i nie pamietam zbyt wyraznie.

    Podsumowujac - czy bolalo - bolalo strasznie. Czy zle to wspominam - w zadnym wypadku nie. Byl ze mna maz ktory mi bardzo pomagal, polozna ktorej zaufalam - na pewno pomogla tez atmosfera ktora wprowadzila muzyka (plus dodatkowo tlumila wszelkie halasy z sal sasiednich i korytarza). No i wieeeelka nagroda za trudy :)

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 12 lutego 2016, 23:31

    baassiia, Paula222, Madlene.:), fabdorota, perła ziemi, zokeia lubią tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 21 lutego 2016, 16:30

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja miałam poród dobry... jak na CC. Zabieg był planowany (jestem b. niska, dziecko szacowano na ok 4 kg, miałam zatrucie ciążowe, mega nadciśnienie i cała byłam spuchnięta). Miałam znieczulenie zewnątrzoponowe, zachowałam świadomość, ale leki uspokajały mnie. Słyszałam, jak lekarze ze sobą rozmawiają, opowiadali jakieś kawały. Lekarze położyli córkę na chwilę na mojej piersi, potem poszła do ważenia, mierzenia i mycia, przy czym był obecny mój mąż. Mnie przewieźli na salę pooperacyjną, po ok 2 godzinach dostałam dziecko do próby nakarmienia, ale leżąc plackiem się niezbyt udało. Po 12 godzinach pionizowanie i sama doszłam do sali poporodowej. Dzieckiem mogłam się zająć prawie od razu. Trochę ciągnęła rana, ale mogłam siedzieć bez bólu, nie to co dziewczyna po SN z mojej sali. Wyszliśmy do domu po tygodniu (żółtaczka małej).
    Jak na cesarkę, nie mogę narzekać.

    ps. Acha, byłam mega nakręcona na karmienie piersią, choć słyszałam, że po CC to się raczej nie udaje (dziwne, bo położne tak mówiły). Ale ostatecznie karmiłam ponad rok, więc to mit, że po CC karmienie się nie uda.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 lutego 2016, 16:28

    Foto_Anna lubi tę wiadomość

  • nandelle Znajoma
    Postów: 27 51

    Wysłany: 11 kwietnia 2016, 17:45

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    U mnie było tak:

    Pierwsze leciutkie skurcze poczułam o 13 po intensywnych zakupach z mamą. Koło 20.45 uznałam że możemy jechać do szpitala, skurcze miałam wtedy co 5 minut i nie były zbyt bolesne. Odwieźli mnie i małżonka znajomi bo akurat wpadli na kawkę, a jak się okazało w sumie na poród :) Na izbie przyjęć okazało się, że mam już 5 cm rozwarcia. Byłam w szoku, bo spodziewałam się większej męczarni. O 21.30 zostałam przyjęta na porodówkę. Koło 22.40 kiedy praktycznie miałam już skurcz za skurczem zrobiło się boleśnie ale do wytrzymania, chwilę przed 23 odeszły mi wody. Pielęgniarka zbadała mnie i była w szoku bo miałam już pełne rozwarcie, a ja nie wołałam że rodzę :) Skurcze parte nic a nic mnie nie bolały, jedyny dyskomfort jaki odczuwałam to napieranie główki na moje krocze. Po 15 minutach partych o 23.30 urodziłam.

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 29 kwietnia 2016, 12:59

    Marietta, pasia27, Lanusia93, zokeia, Andzia SM, Benus, makota, Agusienka1985 lubią tę wiadomość

    km5stv733q4a0noe.png
‹‹ 6 7 8 9 10 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Objawy ciąży i testy ciążowe – co powinnaś wiedzieć?

Czy to nietypowe zachcianki, czy zmiany nastroju zwiastują nowy etap w Twoim życiu? Poznaj kluczowe objawy ciąży oraz najpopularniejsze testy ciążowe, które rozwieją Twoje wątpliwości i pozwolą odkryć, czy naprawdę zostaniesz mamą. Podajemy ważne informacje! Sprawdź!

CZYTAJ WIĘCEJ

7 sposobów jak przetrwać przesilenie wiosenne i jak szybko zajść w ciążę!

Przesilenie wiosenne dla wielu kobiet jest trudnym okresem przejściowym, kiedy mogą pojawiać się problemy ze snem, nadmiernym zmęczeniem, brakiem energii, czy obniżoną koncentracją. Wszystko to może mieć wpływ na gospodarkę hormonalną i kobiecą płodność. Jak w tym czasie przygotować się do ciąży? Jakie są skuteczne sposoby na poprawę płodności? Jak szybko zajść w ciążę, wprowadzając proste nawyki do codziennego stylu życia?

CZYTAJ WIĘCEJ

Raport "Jak rodzą Polki?" - doświadczenia kobiet na temat opieki okołoporodowej w Polsce

Fundacja “Rodzić po ludzku” w czerwcu opublikowała najnowszy raport na temat opieki okołoporodowej w Polsce. Jak rodzą Polki? Jak wygląda opieka okołoporodowa w naszym kraju? Przeczytaj zaskakujące wnioski!   

CZYTAJ WIĘCEJ