Dobre porody
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyJa uwazam., że miałam dobry porod
A wiec ....Poród wspominam dobrze, ale bez wsparcia męża moglabym nie dać rady. Kilka dni wcześniej miałam bóle brzucha i pleców, więc trzech nocy z urzędu nie przespalam. Rano w stając idąc pod prysznic bóle całkowicie ustawały. W niedzielę umowilam się, że pojade do rodziców na urodziny siostry. Był to jeden dzień po terminie. Stwierdziła, że muszę zacząć kusic los i tak poródttrochę trwa więc 40 km od szpitala to nie jest daleko i w razie czego zdazymy
U rodziców byli siostrzeńcy, KT rozmawiali z moim synkiem by już wyszedł bo chcą go poznać. Nic się jednak na to nie zapowiadało. O 20:00 byliśmy już w domku. Zaczęła więc skakać na piłce i kręcić bioderkami. Bolalo mnie, ale myslalam ,że to znów straszaki. O 21:00 byłam tak zmęczona, że stwierdziła, że odpuszczania masterchefa i ide spać bo jak zaczne rodzić to muszę mieć siły. I tak sobie w łóżku przelezalam do 2 w nocy. Nie mogłam zasnąć ;p dokładnie o 2 poczulam, że wody mi się Sącza. Poszlam do toalety i okazało się, że odchodzą z krwią. Byłam szczęśliwa
Obudzilam męża i mu oznajmiła, że rodzimy i że ma leżeć ją muszę się jeszcze przygotować. Wzielam prysznic przejrzalam torbę zjadlam salatke jarzynowa mamy by miec sily . Mąż wstał zaspany...hehe przez cały poród wyglądał gorzej odemnie ;p w szpitalu byliśmy ok 4:00 zanim mnie przyjęli zrobili badania ( rozwarcie na 2 cm, czyli nic nowego bo od lipca z takim chodze. Na USG waga małego wskazała 2900) i ok 6 połączyli do ktg. Skurcze małe na 30% o 8:00 przyszedł ordynator złapał mnie za rękę chwilę porozmawiał i wsparł. Mimo, że miałam wskazanie do CC już wcześniej z nim uzgodnilismy i lek. Prowadzącym, że sprobujemy SN, a jak się nie uda to CC. Zlecił mi oxy. Przyszedl prowadzacy poglaskal mnie po twarzy i powiedzial, ze on tu jest i bedzie czuwac teraz idzie robic cc, ale jak cos bedzie sie dziac to odrazu mnie wezmie na stol ;)Niestety skurcze niewielkie. Dopiero rozkrecily się o 12:00, ale były to skurcze, ze ho!o 13:50 poczulam parcie na odbyt, wiec poprosilam polozna, bo cos czulam, ze rodze. Ona jednak przyniosla mi basenik, bo skurcze sie nie pisaly a ja pierworodka. Po chwili przyszedl lekarz i stwierdzil, ze jest 10 cm, wszyscy zrobili wielkie oczy. Przyszlo 5 poloznych i razem dmuchalysmy swieczki na torcie. Stwierdzily, ze jestem stworzona do porodow, bo rodze z usmiechem mimo bolu troche zartowalismy sobie i to pomoglo. Widac, ze mnie polubily Peklam trochę, ale nie jest źle. gorzej, że cewka moczową też pękła. Mialam w sumie 8 szwów. Jestem szczęśliwa. Mały ma kedziorki ciemne na główce i cały czas śpi a parte trwały 24 minuty
Najgorzej wspominam, fakt, ze jak mialam skurcze to obok dziewczyna krzyczala, ze wyskoczy przez okno, ze nie da rady i wyzywala swego faceta. Ja potrzebowalam wtedy ciszy. Sama nie krzyczalam tylko probowalam wizualizowac sobie malego, a jak skurcz lagodnial ( bo nie ustawal) staralm sie rozluznic, ponoc wowczas szybciej idzie rozwarcie
A moze picie wywaru z liści malin pomogl i faktycznie skrocil poród..no chyba, że to przypadek
Ogólnie atmosfera była fajna. Po powrocie do domu trochę pofolgowalam i niestety szwy puściły, ale już się gojąWiadomość wyedytowana przez autora: 19 września 2015, 10:52
alicja_, Beeblu lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyJa już gdzieś o tym pisałam to napiszę jeszcze raz.
Bóle @ miałam przez całą ciążę, czasem były tak okrutne, że nie mogłam nawet wziąć oddechu. Poród wspominam bardzo dobrze bo poszło mi jak po maśle. Urodziłam w 35 tyg synka bardzo zdrowego. Pierwszym zwiastunem, że poród tuż tuż był czop, który wręcz poczułam w majtkach, ok 2 tyg później zaczęłam mieć bóle w krzyżu ale były one słabe raczej nie przeszkadzały i zaczęły się na 3 dni przed moim porodem. Pamiętam jak do dziś, w tym samym dniu byłam u położnej bo w Holandii chodzi się właśnie do położnej i mówiłam jej o tym bólu a ona powiedziała, że to skurcze przepowiadające i że nie mam się czym martwić. Wieczorem zaczęłam liczyć czas pomiędzy jednym bólem a drugim bo trochę zaczął mi przeszkadzać około godz 12 w nocy bóle były co 5-7 minut i wtedy moja teściowa zaczęła panikować, że rodzę i że jedziemy do szpitala. Miałam humor jak nigdy. cały czas cieszyła mi się mordka i cały czas powtarzałam, że nigdzie nie jade bo jeszcze nie rodzę. Położna kazała jechać do szpitala więc pojechałam. podłączyli KTG i leżałam pod nim ok 2 godzin przez ten czas miałam może ze 3 skurcze, których nawet nie odczułam. W końcu przyszła położna i powiedziała, że sprawdzi rozwarcie i powiem Ci, że do samego momentu kiedy juz ściągnęła rękawiczkę mówiłam do męża, że nie rodzę, że wracamy do domu a ona nagle do mnie mówi, że 7cm. Spanikowałam. chciałam znieczulenie ale ona powiedziała, że jak nic mnie nie boli to jeszcze z tym poczekamy. Skończyło się na tym, że 2 godz później dostałam trzy skurcze w krzyżu były tak okropne jak by mi ktoś wbił siekierkę i zaczęłam przeć. bez znieczulenia , bez niczego. Nic nie czułam. Po tych 3 skurczach w krzyżu byłam wręcz wyluzowana i zrelaksowana. Od pierwszego parcia do wyjścia mojego synka minęło równo 10 minut. Ale wiadomo każda kobieta jest inna Ja bólu praktycznie nie miałam żadnego prócz tych 3 mocnych skurczy. Ogólnie byłam wyluzowana i nie myślałam o tym jak bardzo to będzie bolało może dlatego tak łatwo i szybko mi poszło.Myślę, że każda kobieta chciała by tak rodzić. Teraz zaczęłam starania o drugie dziecko i nie ukrywam, że pomimo łatwego porodu obawiam się o drugi Pomimo tego, że miałam tylko 3 silne skurcze ból był naprawdę silny i nie do zniesienia, nie wiem jak bym wytrzymała w takim bólu kilka czy kilkanaście godzin Podobno przy drugim jest łatwiej ale w moim przypadku raczej łatwiej już się nie da, no chyba, że bez żadnego bóluMisi@ lubi tę wiadomość
-
Witajcie Kochane !
Jestem w 23 tc, strasznie cieszę się moim Maleństwem, ale historie porodowe, którymi obdarzyły mnie ciocie, koleżanki przyprawiają mnie o dreszcze ...
Wiem, wiem, nie powinno się sluchać... każdy porod jest inny, nie wiem tylko jak swoją głowę nastawić optymistycznie do tego wielkiego dnia .
Na ogromne wsparcie narzeczonego nie mam co liczyć, jest ratownikiem medycznym, dla ktorego porody to codzienność w wielkim świecie .
Pomóżcie dobrym słowem ! Jak Wy się przygotowywałyście ? -
nick nieaktualnyNatalia_5 wrote:Witajcie Kochane !
Jestem w 23 tc, strasznie cieszę się moim Maleństwem, ale historie porodowe, którymi obdarzyły mnie ciocie, koleżanki przyprawiają mnie o dreszcze ...
Wiem, wiem, nie powinno się sluchać... każdy porod jest inny, nie wiem tylko jak swoją głowę nastawić optymistycznie do tego wielkiego dnia .
Na ogromne wsparcie narzeczonego nie mam co liczyć, jest ratownikiem medycznym, dla ktorego porody to codzienność w wielkim świecie .
Pomóżcie dobrym słowem ! Jak Wy się przygotowywałyście ?
Wiesz jak ja panicznie bałam sie porodu??? Chciałam cesarkę!chciałam płacić za cesarkę! A teraz...juz mi wszystko jedno.
Boje sie-wiadome...bo nie wiadomo co nas czeka,ale wyobrażasz sobie nasza dumę jak juz przez to wszystko przejdziemy?
Pamiętaj,ze każdy porod jest inny.
Kazdej koleżanki,kazdej cioci...
Nasze tez będą inne.
Idź na żywioł -tak jak ja.
Podejdź do tego w taki sposób,ze skądś w końcu musi dzidziuś wyjść i przed tym nie uciekniemy...To będzie dzien,w ktorym zobaczymy nasze maluszki :-)Najpiekniejszy dzien w naszym zyciu:-)
Fakt-będzie bolało...tego musimy byc świadome ,ale w końcu to minie..w końcu dojdziemy do siebie:-)
Moje nastawienie zmienilo sie o 100stopni,ale potrzebowałam czasu..rozmowy z polozna...
Moze i Ty idź do szpitala,w ktorym chcesz rodzic i porozmawiaj z polozna,ktora o wszystkim Ci opowie:-)to naprawde duzo daje:-) -
dddodiii wrote:Kochana! Nie myśl o tym!
Wiesz jak ja panicznie bałam sie porodu??? Chciałam cesarkę!chciałam płacić za cesarkę! A teraz...juz mi wszystko jedno.
Boje sie-wiadome...bo nie wiadomo co nas czeka,ale wyobrażasz sobie nasza dumę jak juz przez to wszystko przejdziemy?
Pamiętaj,ze każdy porod jest inny.
Kazdej koleżanki,kazdej cioci...
Nasze tez będą inne.
Idź na żywioł -tak jak ja.
Podejdź do tego w taki sposób,ze skądś w końcu musi dzidziuś wyjść i przed mtym nie uciekniemy...To będzie dzien,w ktorym zobaczymy nasze maluszki :-)Najpiekniejszy dzien w naszym zyciu:-)
Fakt-będzie bolało...tego musimy byc świadome ,ale w końcu to minie..w końcu dojdziemy do siebie:-)
Moje nastawienie zmienilo sie o 100stopni,ale potrzebowałam czasu..rozmowy z polozna...
Moze i Ty idź do szpitala,w ktorym chcesz rodzic i porozmawiaj z polozna,ktora o wszystkim Ci opowie:-)to naprawde duzo daje:-)
Zgadza się kochana, każdy poród jest inny ... Każda z nas musi przez to przejść...
Pozytywne nastawienie tak jak mówisz i ćwiczenia przygotowujące .. Wsparcie bliskich jest bardzo istotne myśle ..
Planujecie rodzinne porody?Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 września 2015, 23:19
-
nick nieaktualnyNatalio koleżanką ma rację. Ją miałam podobnie jak ona. Leżała też w szpitalu i się naogladalam i nasluchalam porodów i mimo wskazań do CC po rozmowie z ordynatorem i lekarzem prowadząym zzdecydowała się spróbować SN i nie żałuje.
Uważam, żebez wwsparcia męża było by mi trudno , więc poród rodzinny jest świetną sprawą, choć widziałam łzy w jego oczach bo nie siedział jak mi ulzyc.
Trzymam kciuki -
Natalia_5 wrote:Witajcie Kochane !
Jestem w 23 tc, strasznie cieszę się moim Maleństwem, ale historie porodowe, którymi obdarzyły mnie ciocie, koleżanki przyprawiają mnie o dreszcze ...
Wiem, wiem, nie powinno się sluchać... każdy porod jest inny, nie wiem tylko jak swoją głowę nastawić optymistycznie do tego wielkiego dnia .
Na ogromne wsparcie narzeczonego nie mam co liczyć, jest ratownikiem medycznym, dla ktorego porody to codzienność w wielkim świecie .
Pomóżcie dobrym słowem ! Jak Wy się przygotowywałyście ?
Polecam książkę Ireny Chołuj "Urodzić razem i naturalnie". Dobra na lęki i obawy. Dobra do przygotowania partnera do towarzyszenia w porodzie.Misi@, pasia27 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyKażda z nas boi się porodu. I tak naprawdę stwierdzam fakt, że najlepiej mają te, które rodzą po raz pierwszy Sama się nasłuchałam jak to dziewczyny po kilkanaście godzin się męczyły i niepotrzebnie chodziłam tylko zestresowana bo tak naprawdę nie wiecie jak to jest. To jest dla was zagadka. A często okazuje się jak np w moim przypadku, który opisałam wyżej, że wcale nie taki diabeł straszny jak go malują. Gorzej mają te, które już rodziły i mają nie miłe wspomnienia związane z porodem a tu drugie już w drodze. Wtedy wiesz już co Cię czeka i stres jest o wiele większy Nie denerwujcie się na zapas, bo to tylko szkodzi wam i maluchowi. O bólu zapomnicie jak tylko zobaczycie swoje maleństwo. Nie ważne jak długo i jak boleśnie, ważne aby było zdrowe i BYŁO I tak naprawdę nic nie jest w stanie was przygotować do porodu. Zawsze może być tak, że poród zacznie się o wiele wcześniej albo i później A jak się tak boicie to przecież są znieczulenia, które na pewno w jakimś stopniu przyniosą wam ulgę
Misi@ lubi tę wiadomość
-
Miałam nadzieję, że będę mogła tu opisać swój poród, ale nie był on jednoznacznie dobry (o ile w ogóle). I to nie ból był najgorszy, choć nie spodziewałam się, że to AŻ TAK boli. Najgorsze było to, że personel szpitala przeprowadził ten poród po swojemu, a nie po mojemu, a ja czułam się zawstydzona (gapiowie) i niekompetentna (położna, która ciągle była ze mnie niezadowolona). Następny poród tylko z własną położną.
-
Hermiona, przykro mi, że musiałaś doświadczyć takich niemiłych sytuacji. Tyle się o tym mówi, pisze, w mediach pokazują i ciągle w szpitalach spotyka się porody, gdzie personel uważa się za niewiadomokogo i nie liczy się z kobietą.
Ja przy pierwszym porodzie płakałam z bezsilności i wkurzenia. Kolejne dwa już w innym szpitalu, z wykupioną położną były cudowne i mogłabym tak rodzić jeszcze z kilkoro dzieciMisi@, Izik lubią tę wiadomość
-
To ja opiszę swój
02.10.2015 - poród w Domu Narodzin na Żelaznej
Skurcze porodowe zaczęły mi się o 3 rano. Myślałam, że dam radę usnąć przez 2h próbowałam, ale nie szło. Wzięłam, jak mówiła położna, no spę max, skurcze po pół h nie minęły, prysznic, nie minęły, śniadanie, kolejna no spa max i kąpiel godzinna. Skurcze już co 5-6 min. Nie przeszły, To była 9cośtam. O 11 byliśmy w szpitalu, badanie 2cm rozwarcia, ktg bardzo dobre, przyjęcie do DN. Po 2h masaży, bardzo intensywnych i już co 3-4 min skurczy, rozwarcie 3cm.. Położna mówi "szyjce potrzeba wody", nie chciałam, bo w domu mi było źle w niej znosić skurcze, ale się zgodziłam. Całe szczęście, że mnie namówiła! Skurcze robiły się jeszcze bardziej intensywne, następowały 3 po sobie (jeden giga i dwa mniejsze), momentami pomiędzy skurczami odlatywałam. L cały czas mi masował plecy (skurcze były z krzyża bardzo), bardzo mnie wspierał i nadawał tempo oddechom podczas skurczów (dziewczyny o WIELE łatwiej je znieść oddychając, a nie krzycząc (położna też mi tempo nadawała), chwalił mnie i w ogóle NIE urodziłabym gdyby nie on. Dziękuję za to, że ze mną był. Oczywiście miałam krytyczne momenty, kiedy darłam się, że po co chciałam bez znieczulenia, nie dam rady i takie tam Emotikon tongue L oczywiście mówił, że sobie świetnie radzę i mały za chwilę będzie na świecie i to tylko dzięki mnie. Po jakiejś mniej niż 1,5h w wannie poczułam, że muszę przeć i nie było opcji, żeby nie. Wrzask parcia przywołał położną, powiedziała, żebym szybko dała jej sprawdzić rozwarcie. 9cm. I wieść, że "zielone wody płodowe" i akcja "szybko wychodzimy z wanny na materac, muszę wezwać lekarza co dalej, być może transfer na porodówkę", ja byłam w świecie innym, mało do mnie docierało oprócz "MUSZĘ PRZEEEEEĆ", "proszę przeć, jak Pani tak czuje". Jest zgoda ordynatora na ktg w DN i jeśli dobre, zostajemy w sali. Przejście na łóżko (właściwie to przeniesienie mnie prawie), podłączenie ktg, parcie i darcie w niebogłosy (L mówił, że takich decybeli to jeszcze nie słyszał ), ktg fantastyczne, zezwolenie na poród w DN, w pewnym momencie zobaczyłam, że są 3 położne i pediatra (konieczność przy takiej sytuacji), pytanie czy chcę zmienić pozycję, ja nie chciałam, bo nie miałam siły wstać, a położna powiedziała, że mały idealnie się wstawił w tej pozycji (na lewym boku to też jest pozycja wertykalna!)) w kanał rodny. RODZIMY. Położna instruowała kiedy przeć, a kiedy nie. I dziękuję za to, bo on wielki, ja drobna, rozerwałby mnie. Chroniła mi krocze i ochroniła. Pęknięcie zaledwie 1 stopnia Emotikon smile! Wyszła główka, chwilę potem ciałko. Mały był na świecie! A do mnie nie docierało to byłam na takim chaju! Szybko sprawdzenie przez pediatrę jego stanu (cały czas miałam sprawdzane tętno dziecka po każdym skurczu) i 10/10 pkt!
Szybkie przetarcie z brudnych wód i do mnie na brzuch, L ze łzami w oczach, ja ze łzami w oczach. JEST! Nasz syn jest na świecie, a wokół MNÓSTWO gratulacji i słów podziwu, że tak sobie poradziłam, że jest tak duży, ja ledwo pękłam i w ogóle jest przepiękny! Byłam z siebie dumna, a L ze mnie.
Łożysko urodziło się jakieś 10 min później, było gigantyczne, więc dużo krwi ze mnie poleciało kilka razy, byłam bardzo słaba (jedynie po śniadaniu), ale Zupa Mocy postawiła mnie potem na nogi. Spędziliśmy prawie 4h w sali, bo nie było innych rodzących w DN.
Przepiękny czas. Jestem wdzięczna, że mogłam tam rodzić. POLECAM!Misi@, dddodiii, Marietta, Izik, kr0pka, ciri22, Nymeria, ważka lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Moja koleżanka rodziła w czerwcu i tak trochę opowiadała jak było.Dla mnie przerażające jest to że ledwo urodziła a kazali jej schodzić bo następna...
Dziewczyny a jak według Was lepiej?Poród rodzinny czy samej?Jak to jest teraz z tymi szwami?Wszędzie już są te rozpuszczalne?Wiadomość wyedytowana przez autora: 8 października 2015, 20:02
-
Aga, ja zdecydowanie polecam poród rodzinny ale nic na siłę, jeśli facet nie chce. Zawsze też może być tylko na pierwszą fazę i jak już zacznie się parcie to niech wyjdzie (chociaż zwykle faceci już zostają, bo wszystko tak szybko się dzieje, że nie ma czasu o tym myśleć i się stresować ).
Poród to bardzo ważne wydarzenie i według mnie mężczyzna powinien być przy narodzinach dziecka, to naprawdę zbliża (o ile nie ma jakichś patologicznych relacji w związku).
Co do szwów to chyba jest to norma, ale czytałam po forach, że w niektórych szpitalach z jakichś powodów wciąż zakładają normalne szwy. Jednak to rzadkość.Wiadomość wyedytowana przez autora: 9 października 2015, 10:10
-
nick nieaktualnyJa miałam zwykłe szwy. tzn. mi połozna tłumaczyła,ze szwy są te same, tylko, zeby się rozpuścić to muszą mieć dogodne warunki. i w ciele jest wilgotno i mokro więc rozkładają się same, a zewnątrze trzeba zdjąć bo nie dadza rady się wchłonąc. ile w tym prawdy nie wiem. ja miałam zewnętrze szwy ( i mi ściągali w 7 czy 8 dobie po porodzie. To nic strasznego. Miałam pękniecie I stopnia z tym , że ucierpiała moja cewka moczowa i tu bardziej mnie bolały te szwy.