poród - razem z m czy sama?
-
WIADOMOŚĆ
-
DzejKej wrote:U mnie to jeszcze za wczesnie na takie rozmyslania, bo nie jestem nawet 100% pewna czy jestem w ciazy, ale mimo to jedno wiem na pewno: Bede rodzic sama. Na poczatku moze byc przy mnie, ale nic co ma zwiazek z wychodzeniem ze mnie, krwia i pepowina nie moze byc przez niego widziane. Oboje tego nie chcemy. Dziecko dostanie dopiero jak je umyja z krwi. Inaczej by go to rozwalilo... Mnie wreszta tez swiadomosc, ze maz widzi mnie krzyczaca zakrwawiona z dzieckiem w polowie drogi...
DzejKej, jak to nie wiesz, czy jesteś w ciąży?? -
Mój M, jeszcze zanim zaszłam w ciążę, zawsze mówił, że pewnie nie da rady być przy porodzie, bo na bank zemdleje. Jednak jak już zaszłam w ciążę, to bez mojej namowy postanowił uczestniczyć w tym całym cudzie narodzin. Jak to wyjdzie w praktyce, to zobaczymy:) ma świadomość, że w każdej chwili może wyjść i że nikt mu głowy przy moim kroczu siłą trzymać nie będzie. Dla mnie najważniejsze, żeby po prostu był blisko.
Redhotka lubi tę wiadomość
-
A mój M im bliżej końca szkoły rodzenia tym bardziej jest za wspólnym rodzeniem Pozatym nie wyobraża sobie by mnie miał oddać na "żeż na ogólną salę" i by nie przeciął pępowiny i nie zrobił pierwszych brudnych fotek Antosia
Redhotka lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualnyWidzę, że zdania są bardzo podzielone w tym temacie. Ja jednak przypisuję się do wypowiedzi DzejKej i innych dziewczyn chcących robić same. Ja może też jestem w innej sytuacji ponieważ my mamy bardzo krótki staż, nie mieszkamy razem i codziennych czynności też razem nie wykonujemy. Fakt faktem był ze mną w trudnych okresach mojego życia czy ja w jego, ale nie było to aż tak poważne. Poza tym bałabym się, że mimo wszystko zraziłby się jakoś do tego wszystkiego, bo jest bardzo wrażliwy. I nie musząc go pytać wiem, że choć może i chciałby przy tym być to zapewne by zemdlał albo nie umiałby się odnaleźć w tej sytuacji i byłby osłupiały. A w takiej sytuacji ja musiałabym przec i jednocześnie martwić się od niego (bezwarunkowo). Więc też wole przejść przez to sama.
-
agga84aa wrote:DzejKej wrote:U mnie to jeszcze za wczesnie na takie rozmyslania, bo nie jestem nawet 100% pewna czy jestem w ciazy, ale mimo to jedno wiem na pewno: Bede rodzic sama. Na poczatku moze byc przy mnie, ale nic co ma zwiazek z wychodzeniem ze mnie, krwia i pepowina nie moze byc przez niego widziane. Oboje tego nie chcemy. Dziecko dostanie dopiero jak je umyja z krwi. Inaczej by go to rozwalilo... Mnie wreszta tez swiadomosc, ze maz widzi mnie krzyczaca zakrwawiona z dzieckiem w polowie drogi...
DzejKej, jak to nie wiesz, czy jesteś w ciąży??
Agga, to byl moj wpis z listopada - zanim potwierdzili moja ciaze. Jedyne co wtedy dawalo mi mysl, ze jestem w ciazy to "testy bladziochy".
Sla.s, doskonale to rozumiem. Moj facet jest za wrazliwy na krew itd. Widok zakrwawionego dziecka go brzydzi, mnie zreszta tez. Mimo wszystko ja jestem troche mocniejsza w tej kwestii no i nie mam wyboru, bo bezemnie sie porod nie odbedzie
To wszystko co inni chwala dla mojego meza byloby dramatem (np. przecinanie pepowiny).
No i nie mowiac juz o takich rzeczach jak oddawanie moczu i kału podczas porodu... Niby maz nie musi nic zobaczyc, ale sama swiadomosc, ze byl przy takim czyms zrujnowalaby moje zycie seksualne
-
Mąż nie zagląda w krocze zresztą położne na to nie pozwalają bynajmiej u mnie. Na czas badania przez położną może wyjść. Na sam moment porodu także, Jak to powiedziała może wyjść i wejść w każdym momencie. Ale ja nie wyobrażam sobie żebym ja miała sama leżeć z 6 godz na sali...
Ale to jest każdego indywidualna sprawapasia27, Redhotka lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualnyI kazdy facet jest inny, kazdy zwiazek inny, jak zle znosza krew- maja do tego prawo itp itd. NA szczescie szpitale nie staja na drodze do nazwijmy to wahadlowego pobytu taty na sali i w pelni szanuja zdanie rodzicow. Mozna kombinowac dowolnie. A tam gdzie ja rodzilam maz wizdial wszystko, nie lezalam na zadnym lozku na plecach, tylko rodzilam w kucki. Balam sie troche ze potem zmieni o mnie zdanie, czy bedzie mial opory potem przed bliskoscia, ale nic to nie zmienilo, a nie wiem czy jak juz tyle czasu uplynelo to czy nie jest nam blizej nawet. No ale to akurat moj tak to zniosl, wiadomo, kazda zna swojego najlepiej i tak trzeba dostosowac porod
-
Problem nie tylko lezy w facecie... Ja odkad mam brzuch mimo strasznej ochoty na seks nie potrafie sie na tyle zrelaksowac, zeby miec orgazm... Caly czas gadamy glupoty w stylu "nie patrz na brzuch". Tak nacodzien to chetnie daje mu "dziecko" do całowania, ale podczas zlizen... Nie czuje sie seksownie...
M.in. dlatego boje sie, ze po porodzie bylo by to samo. "Kochanie, widziałes mnie w takiej i takiej sytuacji - niemoge"...
-
mój M. też na początku powiedział, że nie chce być przy porodzie. Ja sama nie wiem czy chciałabym żeby był czy nie. Jedno jest pewne, że nie będę go zmuszała do tego i nie będę miała o to pretensji.
Jakiś czas temu mąż mojej siostry opowiadał jak on był przy 2 porodach, jak to wygląda itp. Wysłuchał, pokiwał głową. Ale nic nie powiedział.
W razie czego siostra powiedziała, że ona może ze mną być. I to chyba było by najlepsze (i oczywiście on też nie będzie miał pretensji) -
nick nieaktualnyWitajcie , przede mną jeszcze trochę do porodu ale tak czytałam wasze wnioski i sugestie a widzę, że już cieszycie się Waszymi cudnymi skarbami I chciałam zapytać się jak Wasi mężowie/partnerzy zachowywali się podczas porodu, czy w końcu przy nim byli czy nie? Pozdrawiam serdecznie
pasia27 lubi tę wiadomość
-
Anielka moj byl i bardzo mi pomagal od trzymania kroplowki do podawania wody do popicia wymienial mi podkladki jak mialam mokre no 2razy sie zesikalam z bolu i tez bez przypalu wlasnie wymienil he a poza tym ja sie bezpieczniej czulam i polozne moze innaczej patrzyly?hmm pomagal przy ostatnich parciach i glowe do klatki mi przytrzymywal i dopingowal haha pozniej poszedl z lekarka od razu patrzec na synka zrobil mu foteczke i przyniesli mi go do cycusia.2godz lezalam moj siedzial obok i patrzelismy na malego.czas tak szybko minal! Szok.co prawda urodzilam w 4godz i nie zmeczylismy sie tak ale bylo super razem!
blueberry, Anielka27, marzycielka29 lubią tę wiadomość
-
Tez jestem za porodem z mezem, moj porod trwal od 5 rano kiedy wody odeszly do 18:40 kiedy urodzilam i nie opuscil mnie nawet na minute, nie czul obrzydzenia, widzial jak mnie nacinali, widzial krew kleszcze pepowine niestety nie przecinal hej bo dzidzia slaba i szybko ja Abrali ale pomagal przy skorczach i wspieral i do dzis wspimina ze najpiekniejszy widok synka jak z brzusia wyszedl i na nas spojrzal:) bezcenne,
pasia27, Anielka27 lubią tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
Ja rodziłam z mężem i nie wyobrażam sobie żeby było inaczej przy kolejnym dziecku.
Poród to nie tylko krew, pot i łzy - większość czasu to oczekiwanie - z mężem można sobie przynajmniej pogadać, obejrzeć serial na laptopie - powoduje to, że strach się zmniejsza, jest raźniej.
W razie czego może zawołać położną, przynieść wodę, czy pomóc iść do łazienki. Położne na początku nie siedzą non stop, tylko zerkają. W życiu nie chciałabym siedzieć sama jak dupa przez wieeele godzin i czekać na kolejny skurcz
Kolejna kwestia- polska służba zdrowia jest taka jaka jest, a rodzącej kobiecie trudno wyegzekwować swoje prawa. Przy mężu personel zazwyczaj zachowuje się uprzejmiej. Mąż jest też łącznikiem między szpitalem a rodzącą, potrafi wiele rzeczy dopilnować, wywalczyć, kobieta zazwyczaj nie ma siły.
Boicie się o "widoki"? A kto do cholery każe facetowi zaglądać tam, gdzie lekarz zagląda? Mój stał przy głowie. Najprostsze rozwiązania są najlepsze ;-P
Anielka27, marzycielka29, pasia27, patti, aher, FeliceGatto, powidlowa lubią tę wiadomość
-
Mój przy samym porodzie nie będzie, ale to przy ostatniej części - wtedy będzie ze mną Mama. Też sobie nie wyobrażam, żebym miała być kompletnie sama w szpitalu. Ale z moją Mamą to już co innego Ona sobie nie da w kaszę dmuchać
Czyli mąż będzie ze mną przez cały czas oprócz momentu kulminacyjnego