Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja zaczynam żałować że tak długo zwlekaliśmy z decyzją, 7 lat...
Byłam pewna że nie będzie żadnych problemów, że to kwestia braku zabezpieczenia...
Staraliśmy się pół roku, potem 3 tyg szczęścia
człowiek nabiera pokory
nieraz myślę, że to kara, bo byliśmy tacy pewni siebie..
5.05.2010 - mój największy Skarb
01.2018 - Aniołek, 8 tydz. na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -
admiralka wrote:Po pierwszej stracie po 28 dniach, teraz po 34, ale to i tak niewielka różnica. Mierzę temperaturę i podejrzewam też, że był to już normalny cykl owulacyjny - tym bardziej mnie to cieszy, bo chyba wszystko szybko wraca do normy. Zobaczymy co tam będzie na kontroli u ginekologa.
Teoretycznie już MUSI być dobrze, a praktycznie, to ten trzeci raz też może być pechowy, prawda? Ale absolutnie nie chcemy tak myśleć!
Włączamy z mężem samo pozytywne myślenie i mocno wierzymy w to, że ten rok będzie dla nas w końcu piękny.
Podziwiam Cię, szczerze
nie wiem czy po dwóch stratach miałabym odwagę się dalej starać
5.05.2010 - mój największy Skarb
01.2018 - Aniołek, 8 tydz. na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -
Ani1234 wrote:Ja zaczynam żałować że tak długo zwlekaliśmy z decyzją, 7 lat...
Byłam pewna że nie będzie żadnych problemów, że to kwestia braku zabezpieczenia...
Staraliśmy się pół roku, potem 3 tyg szczęścia
człowiek nabiera pokory
nieraz myślę, że to kara, bo byliśmy tacy pewni siebie..2006 Kubuś
Aniołek [*] 14.01.18 -9tc2
Ola [*] 27.06.2018 - 14 tc -
Martula78 wrote:Admiralko musi być dobrze. Mam tyle kolezanek, w pracy i w okolicy- moich sasiadek, które po poronieniu zaszły w ciążę w pierwszym albo drugim cyklu starań.
Swoją drogą... zawsze myślimy, że coś nas nie dotyczy- bardzo dużo pokory nauczyła mnie ta ciąża.
Z synkiem 12 lat temu było idealnie, miałam wtedy 27 lat, młoda byłam, nawet przez myśl mi nie przeszło, że coś może iść źle.... i nie poszło. Urodził się piękny, zdrowy chłopiec.
A teraz/ zaszlam w ciążę za "pierwszym strzałem", wszystko od poczatku sżlo idealnie, jakaż niepokorna ja byłam. jaka pewna siebie. Zejdź Martula na ziemię.
i spadlam. z hukiem.
z pierwszym synem miałam 23 lata i nie zdawałam sobie sprawy z wielu rzeczy,
choć przeleżałam całą ciąże wogóle nie brałam pod uwagę że coś może pójść nie tak
miałam leżeć to leżałam i tyle
a teraz od początku miałam złe przeczucia... bo nie brało mnie na wymioty( a przy pierwszym dziecku już dawno nie mogłam znieść zapachów) , bo się coś za dobrze czułam itd itd...
wszyscy widzieli że się cieszę... ale to jakoś siedziało mi z tyłu głowy i po pierwszej radości jakoś tak byłam czujna...
mówili że każda ciąża jest inna, tego się trzymałam
ale przeczucie mnie niestety nie myliło...
najpierw beta nie przyrosła tak dużo jak trzeba
potem zmalała..
i powiecie mi że przeczucia się nie sprawdzają???
5.05.2010 - mój największy Skarb
01.2018 - Aniołek, 8 tydz. na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -
Martula78 wrote:Ani mam te same mysli. identyczne. my 12 lat przerwy. tyle zmarnowanego czasu.
Zwłaszcza do siebie mam pretensje, bo to ja nie chciałam...
bo jeszcze nie czas..
bo to.. bo tamto..
a teraz półtora tygodnia siedziałam i czekałam aż poronie,
serce nie zabiło, beta spadła
siedziałam i czekałam aż poronie...
uwierzcie mi że nawet nigdy nie przyszło mi na myśl że tak to natura może urządzić...
zawsze myślałam że nagle się zaczyna krwawić i wtedy kobieta się dowiaduje że coś jest nie tak
ja najpierw się dowiedziałam że to już koniec a potem czekałam...
czekałam aż urodzę w domu...
bo skurcze miałam podobne jak na porodówce 7 lat temu
przepraszam za szczerość5.05.2010 - mój największy Skarb
01.2018 - Aniołek, 8 tydz. na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -
Nie przepraszaj, kogo i za co? Jak my to znamy w wiekszym lub mniejszym stopniu.ja tez zawsze myslalam ze to jak w filmie. Bol i krew. Ale to czekanie.... Jak bardzo bym chciala zeby sie to juz nigdy nie powtorzyloAniołeczek 7 tydz [*] 18.08.2017
19.02.2019 [*] -
Ani1234 wrote:Zwłaszcza do siebie mam pretensje, bo to ja nie chciałam...
bo jeszcze nie czas..
bo to.. bo tamto..
a teraz półtora tygodnia siedziałam i czekałam aż poronie,
serce nie zabiło, beta spadła
siedziałam i czekałam aż poronie...
uwierzcie mi że nawet nigdy nie przyszło mi na myśl że tak to natura może urządzić...
zawsze myślałam że nagle się zaczyna krwawić i wtedy kobieta się dowiaduje że coś jest nie tak
ja najpierw się dowiedziałam że to już koniec a potem czekałam...
czekałam aż urodzę w domu...
bo skurcze miałam podobne jak na porodówce 7 lat temu
przepraszam za szczerość
Ani... właśnie mówlam przyjaciólce... że skurcze jak przy prawdziwym porodzie tyle że efekt finalny żaden.. nie przytulisz maleństwa... nie spojrzysz na jego śliczną buzię... zwijasz się z bolu i nie wiesz czy bardziej boli brzuch czy serce. Czy placzesz z rozpaczy czy z bólu.
2006 Kubuś
Aniołek [*] 14.01.18 -9tc2
Ola [*] 27.06.2018 - 14 tc -
Ja trzymam za każdą z nas mocno kciuki :*
My o pierwszą ciążę staraliśmy się 9 cykli, a druga przytrafiła się w pierwszym cyklu starań po stracie. Mimo wyników męża, które tak naprawdę nie dawały żadnych szans na ciążę.
Wszystko jest możliwe, wierzę że marzenia w końcu się spełnią - u każdej z nasMartula78 lubi tę wiadomość
-
Ani1234 wrote:Podziwiam Cię, szczerze
nie wiem czy po dwóch stratach miałabym odwagę się dalej starać
My wiemy (tak czujemy), że nawet po 5 stratach (och oby nie), będziemy starać się dalej. Bardzo nam zależy, więc po upadku będziemy się podnosić. Ale obyśmy już więcej nie musieli.Ani1234 lubi tę wiadomość
-
Martula78 wrote:Ani... właśnie mówlam przyjaciólce... że skurcze jak przy prawdziwym porodzie tyle że efekt finalny żaden.. nie przytulisz maleństwa... nie spojrzysz na jego śliczną buzię... zwijasz się z bolu i nie wiesz czy bardziej boli brzuch czy serce. Czy placzesz z rozpaczy czy z bólu.
Też opowiadała przyjaciółce...
nie mogła uwierzyć najpierw że mam sobie siedzieć i czekać,
a potem że to tak wygląda..
sama też nie byłam na to przygotowana..
lekarz mówił tylko o " większym " krwawieniu..
5.05.2010 - mój największy Skarb
01.2018 - Aniołek, 8 tydz. na zawsze pozostaniesz w moim sercu. -
Witam dziewczyny...W zeszłą środę (7t3d) na pierwszej wizycie ujrzeliśmy naszego dzidziusia i słyszeliśmy bicie jego serca.Pierwszy raz się uspokoiłam,bo ciąża przebiegała bezobjawowo.Sobota wieczór (urodziny mojego mężczyzny) zaczynam plamić a serce prawie chciało mi stanąć.Bóle jak na okres były słabiutke-nimi aż tak się nie przejęłam,bo przecież w ciąży może boleć.Po pół godzinie od plamienia już żywa krew i wtedy czas stanął dla mnie w miejscu...Szybko szpital choć wiedziałam,że tu nikt mi nie pomoże (Holandia) ale instynktownie od razu pojechaliśmy.W pierwszym szpitalu nas nie przyjęli,bo tam takimi przypadkami się nie zajmują.Szybko do drugiego.Ja mimo że krwawiłam (mniej niż normalny okres) to byłam jak w amoku i nie wierzyłam,W to co się dzieje.W drugim szpitalu 2 godz.czekania na lekarza,który nawet nie jest ginekologiem...Nie mają na poczekaniu aparatu usg.Tu się takich wczesnych ciąż nie ratuje.Jesli miałabym drgawki,temp.,krwotok to przyjęliby mnie na oddział ale wygląda to na poronienie samoistne w toku,więc adios...Nigdy nie czułam się taka samotna-zostawiona sama sobie...Całą noc lekkie skurcze i delikatne krwawienie.Serce rozerwane na strzępki.Niedziela południe zaczyna się hardcore-skurcze bardzo bolesne do tego stopnia że się słaniam.Znowu szpital z nadzieją,że zrobią usg a dali tylko paracetamol.Znalazłam po drodze Polski sklep,gdzie kupiłam nospę.W domu tylko poczułam jak coś się ze mnie wyślizguje.Wiedziałam że to już koniec Już nadzieja umarła..Ogromna żywa tkanka,za pół godziny kolejna i krwawienie jak przy miesiączce.Dopiero wczoraj mogłam u położnej zrobić usg,które tylko potwierdziło moje przypuszczenia.Dziecka już nie było A jeszcze parę dni wstecz biło mu serce
Tak bym chciała dostać lek na ból serca
Cały czas wyję i nie potrafię przestać Nawet gdy próbuje się pomodlić,to zaczynam wyć.Kiedy to przejdzie :,(Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2018, 06:59
-
Lady_Dior tak strasznie, strasznie mi przykro Serce się łamie
I to, że jeszcze w takiej chwili nikt nie chce pomóc Choć pewnie i tak nie dałoby rady pomóc, ale na pewno psychicznie by pomogło, gdyby jednak otrzymało się wsparcie. -
Dziękuję admiralka ...To wszystko chyba do mnie nie dociera jeszcze.
-
Otrzymałam wyniki mutacji:
MTHFR C67TT heterozygota
PAI-1 homozygota
Nie będę się tu aż tak wgłębiać w temat (sama muszę go dopiero zgłębić), ale na dziś wiem, że heterozygota to łagodniejsza forma (od jednego z rodziców), a homo to po całości - od dwóch.
Ogółem problemy z krzepliwością - więc acard choć był w ciemno, był chyba strzałem w dziesiątkę! I może to właśnie dzięki niemu, druga ciąża, w przeciwieństwie do pierwszej się rozwijała. Problemy z zagnieżdżeniem też - to z tego wynika. No i większe ryzyko ogółem chorób zakrzepowych. To tyle jeśli chodzi o PAI.
A MTHFR to kiepskie przyswajanie kwasu foliowego i wskazanie do przyjmowania zmetylowanej formy.
Zobaczymy czy coś więcej powie mój lekarz. Podejrzewam, że ciąża, jak już się zdarzy, to będzie na heparynie - on już ostatnio się nad nią zastanawiał, a teraz jest wskazanie.
Zresztą co ja wam tu tłumaczę, przecież część z was też doskonale ten temat zna I ja się chętnie czegoś więcej od was dowiem! -
Oznacza to, ze organizm go nie wchłania tylko magazynuje jeśli dobrze kojarzę. I wtedy jak zrobisz badanie kwasu to masz go w nadmiarze i to nie jest dobre no i musisz przyjmować zmetylowana juz formę