Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Paulia87 wrote:Na antyfosforolipidowe badania dostałam teraz żeby zrobić idę na nie w środę a na tarczycę tak w szpitalu mi robili wszystkie badania hormonalne łacznie z TSH F3 i F4... Wszystko ok ciekawa jestem jak te badania antyfosforolipidowe wyjdą....
A czy miałaś robione jeszcze aTPO i aTG?? Jeśli nie to zrób koniecznie, jeśli wyjdą dobrze to znaczy że na pewno wszystko jest ok z tarczycą.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnySzkoda gadać Staralam sie dlugo, w zasadzie to szykowalam sie na badanie HSG, ktore mialo byc 6.12 a o ciazy dowiedzialam sie 30.11. Radość niesamowita no i mysle sobie to chyba jakiś cud... niestety cieszylam sie zaledwie tydzień Tyle czasu diagnozowalam sie w kierunku nieplodnosci, a teraz czuje ze przede mną kolejna masa badań w kierunku poronienia Rece mi opadają!
-
Witam Was, to mój pierwszy wpis na tym forum.
Tydzień temu zostałam aniołkową mamą - maleństwo było ze mną tylko chwilę, bo był to 5tc. Bardzo boli, bo czekaliśmy na nie dwa długie lata - w sumie jedynym "pocieszeniem" jest to, że zaszłam w ciążę w pierwszym cyklu po diagnozie u nowego lekarza i podaniu leków (wcześniej bezskutecznie walczyłam z poprzednimi ginekologami o jakąkolwiek pomoc - długa i smutna historia).
Mamy zielone światło dla starań już w tym cyklu, ale jakoś nie wierzę, że mogłoby tak od razu po prostu się udać...
Pozdrawiam Wasgrudzień 2013 - śpij mój Aniołku... :*
-
nick nieaktualnyvincaminor wrote:Witam Was, to mój pierwszy wpis na tym forum.
Tydzień temu zostałam aniołkową mamą - maleństwo było ze mną tylko chwilę, bo był to 5tc. Bardzo boli, bo czekaliśmy na nie dwa długie lata - w sumie jedynym "pocieszeniem" jest to, że zaszłam w ciążę w pierwszym cyklu po diagnozie u nowego lekarza i podaniu leków (wcześniej bezskutecznie walczyłam z poprzednimi ginekologami o jakąkolwiek pomoc - długa i smutna historia).
Mamy zielone światło dla starań już w tym cyklu, ale jakoś nie wierzę, że mogłoby tak od razu po prostu się udać...
Pozdrawiam Was
Kochana ja mam podobnie, wiele lat starań i w końcu upragnione II kreski. Tez poronilam w 5 tc, prawdopodobnie to ciąża biochemiczna, nie wiem bo jestem dopiero przed badaniami. Mialam jutro isc do mojej pani gin, ale wlasnie dzis zaczelo sie oczyszczanie takze pojde dopiero po ustąpieniu krwawienia... Ściskam mocno. Ja nie zamierzam rezygnować i ten cykl też bede probowac...zielarka lubi tę wiadomość
-
Dziękuję za przywitanie
Oczywiście będziemy próbować, już wróciłam do leków (po pozytywnym teście gin polecił odstawić), wykupiłam też luteinę (na 100% nie wiadomo, ale być może zawinił progesteron - poziom był tragicznie niski) - czekam tylko na ostatnią betę, żeby sprawdzić czy wszystko samo się wyczyściło, chociaż biorąc pod uwagę to co się działo w pierwszy dzień "@" to raczej niemożliwe, żeby coś jeszcze zostało
Byliśmy w niezłym szoku kiedy test pokazał dwie kreski - bo nie dość, że ja dopiero zaczęłam leczenie a przez lata zaniedbań poprzednich lekarzy zdążył mi się zrobić niezły hormonalny cyrk, to jeszcze nie można powiedzieć żebyśmy się jakoś intensywnie starali... no i chyba dlatego ciężko mi uwierzyć, że mogłoby znowu się tak zadziać
Ale nadzieję mieć trzeba.grudzień 2013 - śpij mój Aniołku... :*
-
hej dziewczyny to straszne że tak musimy cierpieć ja straciłam swoje dwa Aniołki w 23 tc bliźniaczej w lipcu 2013. Dziewczynki były piękne wyglądały jak laleczki żyły w inkubatorze 12 godz tyle było mi dane popatrzeć tą chwilę przez szybkę nie mogąc dotknąć i w sumie czekając aż zasną straszne ;(
-
nick nieaktualnyKaśka wrote:hej dziewczyny to straszne że tak musimy cierpieć ja straciłam swoje dwa Aniołki w 23 tc bliźniaczej w lipcu 2013. Dziewczynki były piękne wyglądały jak laleczki żyły w inkubatorze 12 godz tyle było mi dane popatrzeć tą chwilę przez szybkę nie mogąc dotknąć i w sumie czekając aż zasną straszne ;(
Boze to okropne Jak sobie z tym radzisz? Rety ja to bym chyba sie nie pozbierała A jeśli można spytać to co bylo powodem przedwczesnego porodu? Ściskam mocno!!! -
Jakoś daję radę mam cudownego męża który bardzo mnie wspiera może dlatego jest mi lżej ale nie ma dnia żeby się łza w oku nie zakręciła myślę że wszystkie etapy żałoby mam za sobą oprócz akceptacji nie wiem czy kiedyś się z tym do końca pogodzę.
Miałam zespól TTTS syndrom to znaczy że przepływy w łożysku były nieprawidłowe i jedna dziewczynka była dawcą a druga biorcą i to jest kiepska sytuacja zarówno dla jednej jak i drugiej. Miałam robiony zabieg fetoskopii Który się udał przepływy zrobiły się prawidłowe ale niestety doszło do zakażenia wewnątrzmacicznego i musiałam urodzić bo ta sytuacja tak się rozwinęła że mogłabym dostać sepsy i ratowali moje życie.
Mama dużo pretensji co do dość późnej diagnozy i przegapienia sytuacji po zabiegu, mówiłam że boli mnie brzuch i coś jest nie tak to zgonili na zabieg a jak już bardzo bolało to łaskawie zrobili badanie ginekologiczne i już było za późno... smutne stracić dzieci w otoczeniu tylu lekarzy masakra mam do siebie ogromy żal że za mało byłam przekonująca że nie domagałam się na siłę badania ale wcześniej nie rodziłam i nie miałam pojęcia że to już skurcze
-
Kasiu strasznie mi przykro Nie umiem sobie wyobrazić przejścia czegoś takiego... Dobrze, że masz wsparcie w mężu. Myślę, że z czymś takim nie można się pogodzić - może tylko przestać tak boleć - i tego Ci życzę. Przytulam mocno!
U mnie problemem jest to, że w zasadzie wszyscy udają, że nic się nie stało - mój Mąż niestety zawsze z wszystkimi zmartwieniami wycofuje się i nie chce o nich mówić i nie wiem jak mu pomóc, Rodzice i Teściowie jakby "machnęli ręką" (przypadkiem wyszło, że musieliśmy im powiedzieć, kiedy wylądowałam w szpitalu). I już sama nie wiem co jest nie na miejscu - to, że oni zamiatają ten problem pod dywan, czy to, że ja tak źle znoszę fakt utraty pięciotygodniowej ciąży...grudzień 2013 - śpij mój Aniołku... :*
-
kurcze myślę że może oni nie widzą problemu bo nie zdążyli się nawet oswoić że jesteś w ciąży dla nich to tylko kilka komórek nie dziecko bagatelizują sprawę bo po prostu to się zdarza.
Ty jesteś mamą tego małego Aniołeczka dla Ciebie to już było życie to w Twoim ciele zachodziły zmiany i to one przygotowywało się do narodzin nowego człowieczka. Myślę że nikt nas tak nie zrozumie jak my same trzeba to przejść żeby wiedzieć jaki to naprawdę dramat dla kobiety która pragnie tego dziecka.
Mnie też denerwują komentarze znajomych że tak widocznie musiało być że się zdarza że następnym razem się uda. Złoszczą mnie takie słowa już lepiej jak ktoś mnie przytuli i nic nie powie bo nie ma dobrych słów na pocieszenie. To nie jest pieczenie ciasta że następnym razem się uda cały czas zadaję sobie pytanie czym one zawiniły że się nie udało a jak zadam to pytanie innym to spuszczają głowy. Tak jakoś jest że musimy sobie same z tym poradzić bo brak jest odpowiedniej opieki psychologicznej. Do mnie pani psycholog się pofatygowała zadzwonić ze szpitala 3 tyg później i spytać jak się czuję, ten telefon sprawił że od razu było mi gorzej.
Nie udawaj że nic się nie stało myślę że masz prawo to znosić jak chcesz nie liczą się dni ciąży kiedy w świadomości masz że to też mogło to być dziecko. Czasem myślę że może byłoby mi lżęj gdyby to stało się wcześniej nim każdy widział brzuch ale to nieprawda.
Jak masz ochotę możesz na mnie liczyć jestem z Tobą. -
Jeśli ja miałabym się nad tym zastanowić to wydaje mi się, że jednak chyba (przynajmniej w moim przypadku) jest lżej bo było tak wcześnie - nawet serduszka na USG nie zdążyłam zobaczyć, a świadomość, że Ono jest ze mną miałam raptem kilka dni - może dlatego, że to stało się tak szybko to zadziałał jakiś szok i tydzień temu, kiedy się dowiedziałam, że to już definitywnie koniec (beta po 48h spadła o ponad 100%) coś mnie znieczuliło i aż sama się sobie dziwię jak łatwo wtedy tę wiadomość łyknęłam... Gdyby to się stało później, zdążyłabym się do tego stanu mocno przywiązać to chyba serce by mi pękło na miejscu. Dlatego bardzo mocno Tobie współczuję
Do ku$%^&cy mnie doprowadza gadanie koleżanek "nie martw się, szybko poszło, to teraz sobie na święta machniecie dzidziusia". Szczerze nienawidzę określenia "machnąć sobie dziecko" - nienawidzę od zawsze, a na przestrzeni tych dwóch lat starań to już w ogóle.
I wkurza mnie, że moi poprzedni lekarze tak mnie olali - wystarczyło mnie posłuchać, wysłać na PODSTAWOWE badania i porządnie obejrzeć obraz na USG - od razu była diagnoza, dobrane leki i dwie kreski w pierwszym cyklu leczenia. A mogły być już tak dawno - może wtedy, jakby się tak samo skończyło to byłoby jakoś łatwiej...grudzień 2013 - śpij mój Aniołku... :*