Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Witajcie,
Piszę tu do was bo dziwne rzeczy się ze mną dzieją.. Jestem po zabiegu łyżeczkowania, 10 tydz. puste jajo. Byłam przygotowana. Żaden lekarz mnie nie czarował odkąd tylko pojawiło się podejrzenie. Więc myślałam,że jeszcze przed całym tym cyrkiem z zabiegiem poradziłam sobie z tym. W dzień zabiegu też tłumaczyłam sobie,że te nerwy i dziwny stan psychiczny to wina strachu przed zabiegiem, narkozą itp. Ale teraz naprawdę dziwne rzeczy się ze mną dzieją. Potrafię się rozpłakać bez wyraźnego powodu. Wystarczy, że gdzieś przez głowę przemknie jakaś myśl o dziecku, czy o wcześniejszych wizytach i USG, które miałam robione. Nie potrafię tego opanować, a zawsze myślałam że jestem silna i zawsze ze wszystkim sobie poradzę, a tu nie potrafię. Najbardziej przybija mnie myśl, że nie potrafię wyobrazić sobie kolejnej ciąży. Mam takie straszne obawy. Boję się, że cała sytuacja się powtórzy, że ten ból i strach nie minie. Mąż wspiera całym sobą, też to przeżył, na początku nawet myślałam, że bardziej niż ja. Po podaniu cytoteków odczuwałam tak silne bóle, że wręcz ciężko było oddychać, to wspomnienie też wraca jak bumerang i przyprawia o kolejne fale płaczu, strachu i nawet nie wiem jak jeszcze to opisać. -
heartbroken wrote:Dziękuję Paulenka.
Czytała już ten list jak i wiele innych, i to pomaga jakoś sobie to wszystko tłumaczyć, lecz jak by człowiek się nie starał i ust nie zaciskał to te ogromne grochy same płyną po policzkach...
Tak mi strasznie przykro, przytulam mocno Ciebie i Twojego męża, bardzo Ci współczuję.
Płacz bo musisz przeżyć to wszystko, całą żałobę, aby życie dalej się mogło dla Ciebie toczyć. Wszystko wymaga czasu.heartbroken, peppapig lubią tę wiadomość
czekamy na Henia
Bąbelek 13.10.2013 (14tc)
Maluszek 19.11.2014 (8tc) -
Dlaczego tak się dzieje?
Całe swoje życie unikałam niechcianej ciąży. Tak się bałam, z różnych powodów. Gdy zapragnęłam - nie dostałam tego czego pragnęłam. Trafiłam na różne strony o poronieniu i moim oczom ukazał się prawdziwy dramat kobiet ..... i ich nienarodzonych Dzieci, Aniołków.
Wiecie, że całe swoje życie nie uświadamiałam sobie jak wiele kobiet to spotyka? że takie rzeczy się dzieją? Po prostu mi wstyd, bo do niedawna miałam takie klapki na oczach, ograniczone myślenie o ciąży i wszystkich sprawach związanych z tym tematem. Uciekałam, unikałam, bałam się a tak naprawdę nie wiedziałam nic.
czekamy na Henia
Bąbelek 13.10.2013 (14tc)
Maluszek 19.11.2014 (8tc) -
Arjada, współczuję Ci, i życzę dużo siły.
To co się z Tobą dzieje, związane jest z tym, że przeżywasz żałobę. Masz prawo tak się czuć. Musisz to przepracować tak jak to czujesz
Dużo siłyczekamy na Henia
Bąbelek 13.10.2013 (14tc)
Maluszek 19.11.2014 (8tc) -
Arjada,
Strata zawsze jest stratą, nieważne jaka i w jakim czasie.
To Nasze zrujnowane nadzieje na te kochane istotki.
Na stan Naszej duszy po stracie nie pomogą żadne lekarstwa, to My sami musimy nauczyć się z tym żyć, choć jest to najgorsza nauka w naszym życiu.
Bardzo Ci współczuję.Nasz Aniołek Gabrysia - (07.02.2014)- 32 tyg. "cudu"
Gdyby Nasza miłość i łzy mogłyby wskrzeszać - dziś byłabyś z Nami [*] -
nick nieaktualny
-
hej kochane!
Dzisiaj miałam dziwną sytuacje,która nie daje mi trochę spokoju. Zaszłam na chwilę do pracy do przedszkola i mamy tam chłopca po którym dałam mojemu synkowi imię Tomas i jak mnie zobaczył,to zaczął mnie wołac,potem przybiegł do mnie,wskoczył mi na ręce, mocno obiął i nie chciał mnie puścić gdzie nigdy tego nie robi .Wszyscy byli w szoku,bo on nie lubi się tulić a tym bardziej że nie było mnie 1,5 miesiąca.
Jak wracałam do domu,to cały czas myslałam o tej sytuacji i tak mi przyszło do głowy,że to może mój synuś dał mi jakiś znak albo to był po części jego uścisk i jak sobie o tym pomyśle,to łezka mi się kręci w oku.
inessa, Marcysia86 lubią tę wiadomość
-
Dzisiaj byłam pierwszy dzień w pracy i na koniec spłakałam sie jak bóbr i trzyma mnie to do tej pory.Najpierw łezka sie trochę kreciła jak patrzylam na dzieci i myslałam,że moje mogły by nie długo tu biegac a na koniec rodzice się pytali co się stało,że nie jestem już w ciązy.Nie mam nic przeciwko,żeby wiedzieli ale za dużo rodziców mnie spytało na jeden raz i wogóle rany są jeszcze świerze,żeby za duzo i w kólko o tym mówić.Niektórzy rodzice sie popłakali.Dzieci tez zadawały mase pytań,że aż mam cięzką głowe i na koniec pracy wypłakałam się szefowi na ramieniu i spytałam,czy mogę iść do domu,bo mieliśmy zebranie po pracy.
Smutno mi (((((peppapig lubi tę wiadomość
-
Dzięki Marcysia Mam nadzieję,że od następnego tygodnia będzie już lepiej.Muszę się jakoś przemęczyć jeszcze troche.Dobrze,że mam wyrozumiałego szefa i wszystkich pracowników.
-
Maju współczuję, bo wiem co teraz czujesz, ściskam cię mocno i wieżę że dasz radę. Najważniejsze to aby nie dusiła tego w sobie. Popłacz sobie wieczorkiem do podusi to przynosi ulgę... by kolejnego dnia ponownie mierzyć się z szarą rzeczywistością.Nasz Aniołek Gabrysia - (07.02.2014)- 32 tyg. "cudu"
Gdyby Nasza miłość i łzy mogłyby wskrzeszać - dziś byłabyś z Nami [*] -
Maja tulę Myślę, że te pierwsze dni są najgorsze, później jest troszkę łatwiej. Chociaż czas leczy rany ale nie do końca, tęsknota jest ciągle, ale łatwiej się funkconuje na co dzień.
-
Aniołkowe Mamy
Po szklistych oczach je poznasz,
po chwiejnym glosie
po marzeniach w pył obróconych,
sercu na pół złamanym
i ramionach rozpaczliwie pustych
po kołysankach nigdy nie wyśpiewanych,
po nocach nieprzespanych,
po imionach nie nadanych
i łzach w ukryciu wylanych
po smutku lepiej lub gorzej skrywanym
po tym wszystkim poznasz Aniołkowe Mamy.maximka84, Marcysia86, strumyk, Paulenka, heartbroken, dżona, peppapig, vanessa lubią tę wiadomość
-
No i się rozsypałam na dobre i nie jestem w stanie pracować.Myślałam,że jestem twarda i gotowa wrócić do pracy ale to nie takie proste.
Dzisiaj jak tylko weszłam do przedszkola,to wszystko mnie trzęsło w środku i zaczęłam płakać.Musiałam zwolnić się z pracy i ide do lekarza przedłużyć zwolnienie.
Dzisiaj znowu Tomas nie odstępował mnie na krok przez te pół godziny co byłam i cały czas wisiał mi na szyi.Jak mu powiedziałam,że musze iśc do domu,to on do mnie,żebym nie szła,że on chce być cały czas ze mna itd to juz wogóle wymiękłam.
Może ja już mam schizy ale czuje normalnie teraz jakiś więz z tym chłopcem i aż mi go szkoda było zostawiać jak tak prosił. -
Maja być może potrzebujesz trochę więcej czasu..
Bo tak naprawdę tylko on leczy rany..
Zresztą to są takie rany, że one chyba nigdy się nie zagoją i tak naprawdę każda z nas je będzie miała do końca życia. Do końca życia będziemy się zastanawiały kim by był nasz Aniołek?? jak wyglądało by życie gdyby wtedy Aniołek nie odleciał.. ??
Wiecie co dziewczyny tak czasem stwierdzam, że może to dobrze, że my kobiety rodzimy dzieci i że to nam (niestety) czasem zdarza się ronić... Bo mężczyźni chyba by tego nie przeżyli.. Boże a my MUSIMY być takie SILNE!!!
Maju trzymaj się i dużo siły życzę -
Maju ja wiem że praca pomaga na wszystko, ale nie za wcześnie wróciłaś do pracy? Jutro minie dopiero miesiąc (przysługuje Ci przecież 8 tygodni macierzyńskiego). Ja przerwałam po pięciu tygodniach macierzyński i wróciłam do pracy i było ciężko. A ty biedulko... każda z nas potrzebuje czasu, kochana twoja rana na sercu jest jeszcze za świeża...
Tulę mocno...Nasz Aniołek Gabrysia - (07.02.2014)- 32 tyg. "cudu"
Gdyby Nasza miłość i łzy mogłyby wskrzeszać - dziś byłabyś z Nami [*] -
Witajcie kochane,ja byłam dzisiaj u szwagierki w szpitalu-jest w 32tc,stwierdzili u niej toksoplazmozę w piątek jedzie do Łodzi-zobaczymy
w tamtym roku poroniła w połowie ciąży,też chłopczyka miała,urodziła w domu bo dyspozytorka zbagatelizowała sprawę Teraz ta cholerna toksoplazmoza 7 lat się starali z partnerem o dziecko:(
A ja miałam okazję nasłuchać się bijących malutkich serduszek,bo akurat przyszła położna i wszystkim sprawdzała jechałam do domu i tak płakałam
Myślałam,że jestem już gotowa na takie coś-jednak przeliczyłam swoje możliwości
-
heartbroken wrote:Maju ja wiem że praca pomaga na wszystko, ale nie za wcześnie wróciłaś do pracy? Jutro minie dopiero miesiąc (przysługuje Ci przecież 8 tygodni macierzyńskiego). Ja przerwałam po pięciu tygodniach macierzyński i wróciłam do pracy i było ciężko. A ty biedulko... każda z nas potrzebuje czasu, kochana twoja rana na sercu jest jeszcze za świeża...
Tulę mocno...
Myslalam,ze jestem juz gotowa na powrot do pracy ale sie przeliczylam i niestety nie przysługuje mi maciezynski,bo
mieszkam w Norwegii -
ewcia21k wyobrażam sobie jak cholernie trudno jest opanować łzy jak słyszysz bicie serduszka ale nie twojego Aniołka.. Ja nie mogłam patrzeć na dzieci.. W ogóle kobiety w ciąży czy wiadomość, że ktoś urodził, jest w ciąży itp. bardzo mnie smuciły...
Normalnie ryczałam jak bóbr jak się dowiedziałam, że kuzynka jest w ciąży.. Jakiś dramat!! I nie myślcie sobie, że jestem tak okropna i jej zazdrościłam!! NIE!!
Wręcz przeciwnie strasznie się cieszę, że jej się udało, ale ten ból ta strata wracają w takich momentach najbardziej.. Bo teraz byłabym w 6 miesiącu ciąży:(
Ale czas biegnie dalej i my też musimy dalej iść.. Więc czekam na kolejne zafasolkowanie:) Oby tym razem na 9 miesięcy;)heartbroken lubi tę wiadomość
-
Też mam nadzieję na fasoleczkę,moja siostra jest teraz w 6tc,też bardzo się cieszę bo oni starali się 7 lat i szwagier miał kiepskie badania.Gdyby wszystko było w porządku i Madzia urodziła by się zdrowa o terminie,nasze dzieciaczki byłyby z tego samego roku
Współczuje Ci Waszej straty,ja jeśli zafasolkuję niestety całą ciążę będę żyła w strachu
Nasza Madzia usnęła w 35tcheartbroken lubi tę wiadomość