Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Mikka, Coconue macie całkowita rację. To jest ciemnogród i barbarzyństwo! Jak może takie rzeczy robić kobiecie czekającej na poronienie!
Ja po porodzie też leżałam na oddziale patologii ciąży i słyszałam codziennie KTG ciężarnych, ale one były przynajmniej w innej sali na drugim końcu korytarza!
Mikka to co zafundowali Ci w szpitlu to jest po prostu okrutne!
Coconue jeśli nie możesz kupić leku na poronienie wypisanego przez ginekologa to niby kto miałby Ci taką receptę wypisać?? Lekarz rodzinny czy kto??? Co za chore zasady!
Ależ się zezłościłam! WrrrWiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2015, 11:55
Coconue lubi tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
mama4aniołków wrote:Antonino jest dokładnie tak jak piszesz, niestety chyba nic na to nie poradzimy.
Mieszkam w małym miasteczku i tak czasem mam chęć napisać list otwarty do lokalnego portalu dotyczącego traktowania nas najpierw w szpitalu potem przez rodziny przez znajomych. Chciałabym coś zrobić, stworzyć grupę wsparcia dla aniolkowych rodziców. Po prostu pomóc, bo wiem że my na wzajem jesteśmy dla siebie mega wsparciem. Gdybym miała chociaż jedną osobę popierajaca mój pomysł gdzieś blisko to bym się nie zastanawiała w ogóle.
Przykre jest takie zachowanie i brak zrozumienia ze strony bliskich, ale naprawdę nic na to nie poradzimy. Zamiast tracić na to nerwy pomyślmy lepiej o naszych kochanych dzieciaczkach
Ta inicjatywa z listem lub grupą wsparcia jest świetna! Sama też myślałam o czymś takim w moim mieście, bo nic takiego nie ma. Ale na razie za mało wychodzę do ludzi, aby się tym zająć. Jeśli Ty jesteś gotowa to popieram Cię całym sercem i życzę powodzenia! :*Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2015, 11:55
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
A mnie cos takiego wkurza. Ja jestem typem osoby co walczy z systemem. I ja tego serio nie daruje. Ja sie tak podminowalam ze mam ochote zaczac w tej materii dzialac. Mam swietnego lekarz i chwala mu za to.Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć ))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
Dziewczyny, te leki, które lekarz pewnie przepisał, to nie są typowo na poronienie. Ja w szpitalu dostałam cytotec - musiałam podpisać ze zgadzam sie ns terapie niestandardową - to są leki na wrzody żołądka i efektem ubocznym jest poronienie. Moze stad nie chciały wydać.. Co z drugiej strony nie uprawnia do oceniania i przypinania łatki... Współczuję takich bab...
Ze mną w szpitalu leżały kobiety w ciąży i co chwila latały na papierosa.. Bylam wsciekla bo ja robiłam kilka dni swoje wyczekane przez lata maluchy a te krowy w ogóle nie szanowały zycia, które miały w sobie. Ale taki jest swiat - niesprawiedliwy..starania od 2007
mama bliźniaków [*] [*] grudzień 2015 10tc
"..nie mieliśmy szansy na dotyk.."
ivf czerwiec 2016 [*] [*] -
Nanatasza- ja dokladnie mialam te same tabletki i tez podpisywalam zgodę.
Ps. ja dzien po wyjsciu ze szpitala ogladalam wiadomosci i bylo o odnalezieniu zwlok noworodka i pamietam jak ja strasznie bylam wsciekla dlaczego ja robilam co moglam zeby bylo dobrze ale niestety nie wszystko zalezalo ode mnie a inne pozbywają się -wyrzucają maleństwa..to tak bardzo niesprawiedliwe...
ps. mnie i tak moja gin polozyla w sali z jedna dziewczyna ciezarna i jedna ktora tez miala poronic- w szpitalach, a przynajmiej w tym w ktorym ja lezalam nie ma oddzielnych sal dla takich po poronieniu, na patologii jest bardzo duzo pacjentek i tak to wlasnie jest. A moim zdaniem to nienormalne zeby dziewczyna ktora stracila wlasnie malenstwo i bardzo to przezywa musiala sluchac radosci i bicia serduszka podczas ktg innej cięzarnej- to jeszcze bardziej boli...Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 grudnia 2015, 19:46
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
A mi się wydaje że w szpitalach jest brak wyobraźni i mądrego zarządzania. Niestety poronienia zdarzają się często więc mogłyby być sale popristu przeznaczone dla takich pacjentek ale przecież po co... określenia "wyleci, oczyści się, będzie po wszystkim..." nagminnie stosowane świadczą o tym że po co tyle dramatyzujemy no przecież nic się nie stało... Szlak mnie bierze na sama myśl jak o tym pomyśle.
Mamo mikolajka twoj tatuaż jest świetny, utwierdzilas mnie w tym ze też chce mieć serduszko na nadgarstkuNikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Niestety witam nowe aniołkowe mamusie. Dziewczyny ściskam Was bardzo mocno i życze dużo siły i wsparcia. I oczywiscie piszcie do nas. Zawsze znajdzie się chociaż jedna z nas żeby szybko odpisać, pocieszyć, doradzić.
Światełka dla Waszych aniołków [*]
Im więcej czytam o Waszych szpitalnych akcjach tym bardziej doceniam swój oddział- poza izbą przyjęć. Dla mnie w tzw międzyczasie- od wyroku na izbie przyjęć do wejścia na oddział znalazło się łóżko w 2 osobowym pokoju z dziewczyna, która poroniła wcześniej. Miałam spokój i cudowną opiekę. Położna po połogu jak przyszłam na kontrole poznała mnie i biegła żeby zapytać jak się mam, a lekarka przy wypisie płakała ze mna. Naprawde jak czytam to czego Wy doświadczyłyście to nic tylko siąść i płakać. Ściskam Was tym mocniej! :'(Coconue lubi tę wiadomość
moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc) -
Ja dziękuję Bogu ze jakos wytrzymałam w tym szpitalu, zresztą bylam nafaszerowana lekami przeciwbólowymi i tymi na uspokojenie (dodatkowo miałam też kroplówki po omdleniu w toalecie i rozcięciu czoła) i leżałam odretwiała i jakby nieobecna ale tego ktg sąsiadki z łożka obok nie zapomnę bo bolalo jak cholera i chyba hektolitry leków na uspokojenie nie byłyby w stanie spowodować ze mogłabym słuchać tego bez łez....
ps. ja dziś ściełam swoje długie włosy..nie wiem dlaczego wychodzilam ze szpitala z mysla ze natychmiast cos musze zmienic w sobie, pomalowac wlosy, sciąc je, zmienic kolory w garderobie-nie mogłam tego pojąc co się dzialo w mojej glowie i dlaczego- i dzis kiedy scielam wlosy poczulam się lepiej..nie chodzi o wyglad tylko jakąs dziwną podswiadomosc i nie jestem w stanie tego wytlumaczyc...Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 grudnia 2015, 20:11
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
To straszne co piszecie na temat naszych szpitali. Mnie na szczęście to ominęło. 21 grudnia wzięłam ostatnią dawkę duphastonu na podtrzymanie, a 22 zaczęłam już plamić, a 23 już zaczęłam krwawić. Przez 2 dni miałam bardzo intensywne krwawienie i ból podbrzusza nie do wytrzymania - nawet ketonal forte nie pomagał. No i kilka razy wyleciały ze mnie jakieś tkanki czy cuś. U mnie zarodek nawet nie zdążył się rozwinąć, więc gin stwierdziła, że nie widzi powodów do łyżeczkowania mnie. Kazała jednak po nowym roku zgłosić się na kontrolę usg.
Jestem pozytywnie nastawiona i pełna nadziei, że zajdę w kolejną ciąże szybko i donoszę ją całą i zdrową do samego końca.
Żaden lekarz nie dawał mi nadziei na naturalną ciąże, każdy od razu na in vitro kierował. A ja zaszłam w nią bez starań. Musi się więc udać! Tego życzę sobie i Wam, aby kolejny Sylwester był w trójkę a nawet i w czwórkę!! -
Wszystkiego co najlepsze dziewczyny na ten Nowy 2016 rok, żeby przyniósł osuszenie łez, oswojenie bólu i nauczenie się życia z myślą, że nasze dzieci choć są gdzieś tam wysoko w Niebie to są szczęśliwe, mimo wszystko... I żebyśmy w końcu doczekały też dzieci, które pozostaną z nami tu na ziemi. Takich myśli sobie i Wam życzę!
asieńka, kkkaaarrr, Nanatasza, antoninina, kasia88e lubią tę wiadomość
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Poczytałam o waszych przejściach ze szpitalami i po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że w całym tym nieszczęściu, które nas spotkało przynajmniej na lepszy szpital trafić nie mogłam. Czułam się jak pacjentka specjalnej troski, nikt złego słowa nie powiedział. Dopiero w dzień po porodzie dokooptowali mi do sali starszą panią, wcześniej byłam sama (w sali 3-osobowej). Położne ciągle powtarzały, że jestem bardzo dzielna, jedna mnie nawet przytuliła. Na sali porodowej sama położna nakłaniała mnie, aby po porodzie potrzymać małą na rękach (zanim urodziłam wydawało mi się to okrutne, trzymać swoje martwe dziecko i bardzo nie chciałam jej nawet widzieć), okazało się, że była to najwspanialsza rzecz jaką mogłam zrobić. Nikt nas nie popędzał, zostawili mnie i męża z córką samych na tyle na ile potrzebowaliśmy, aby się z nią pożegnać. To mąż ją zaniósł do ważenia, położna zrobiła wtedy odciski jej stóp, podobno jak to robiła to leciały jej łzy po policzkach i starała się to ukryć (położna z oddziału wcześniaków i patologii w wieku lat ok.50, więc swoje już widziała). Po porodzie, położna w zasadzie zaniosła mnie do łazienki i pomogła się umyć, przyniosła obiad i zapytała czy posłodzić mi herbatę. To wszystko takie małe rzeczy, ale powodują, że pomimo tragedii, którą przeżyłam w tym szpitalu, wiem, że jeśli jeszcze kiedyś będzie mi dane rodzić (i oby był to poród zdrowego dziecka!) to na pewno chcę wrócić do tego szpitala.
Pisałyście również o cytotecu. U mnie poród był również indukowany tym lekiem i mi lekarz powiedział, że jest to lek używany w całej Europie tylko w Polsce nie jest na liście leków 'do tych celów' i dlatego trzeba podpisywać te wszystkie zgody. Może właśnie dlatego panie z apteki nie chciały go wydać na receptę od ginekologa...
Dziś ostatni dzień roku, a ja właśnie dziś doczekałam się dnia, w którym OF zaznaczył mi owu na wykresie. Bardzo się cieszę, bałam się, że może mi się wszystko rozregulować po porodzie. Dla mnie to taki mały, mimo wszystko optymistyczny akcent na zakończenie tego roku.
A skoro już o zakończeniu roku.. Tak się właśnie zastanawiałam jak ten rok ocenić. Był to najwspanialszy a zarazem najtragiczniejszy rok mojego życia. Na pewno nie jestem już tą samą osobą, którą byłam jeszcze rok temu, na pewno wszystko co się stało zmieniło mnie na zawsze, ale chcę wierzyć, że przyjdzie taki dzień, w którym uznam, że koniec końców była to zmiana na lepsze. Zastanawiałam się również czego mogę sobie i wam życzyć na ten nadchodzący rok. Powiem tak, niech to co w tym mijającym się udało niech uda się znów i trwa, a to co miało być inaczej niech po prostu będzie inaczej. Życzenia bardzo enigmatyczne, ale mam nadzieję, że dzięki temu, każda z was przeczyta je tak jak chciałaby usłyszeć.
Kochane, będzie dobrze, no musi być i już!!mikka, Nanatasza, 230515, kasiulkaa, kasia88e, agniegnieszka lubią tę wiadomość
-
Jak czytam o waszych przeżyciach to byłam w tej lepszej sytuacji. Umieli stworzyć mi odpowiednie warunki do porodu. Zrobili wiele żeby mi nic się nie stało. Choć mogli dać tyle znieczulenia że porodu bym nie czuła niestety tak nie było. Ale ogólnie jestem zadowolona jakie mieli do mnie podejście oprócz lekarza który prowadził ciążę zenada nie lekarz...+(26tc) Kubuś 6 listopada 2015
-
Wiecie co, wczoraj napisałam list do swojego męża...Chciałam mu powiedziec co czuję, co myślę, ale za każdym razem jak zaczynam mówić o naszym Aniołku to glos mi dławi w gardle, zaczynam plakac i nie potrafie poskladac słów i on mnie wtedy przytula tak mocno i wiem, że jestem bezpieczna, że to TEN facet, TA miłość i że 14 lat temu Bóg nie bez przyczyny postawił go na mojej drodze.
Dzięki niemu zaczynam wierzyć, że "Jest taka cierpienia granica, za którym uśmiech pogodny się zaczyna".
Zdałam sobie sprawę, że ja przeżywam naszą stratę jako matka, ale on przezywa to jako ojciec, dodatkowo uważa że musi byc silny i twardy i stara się nie pokazywac ze tez cierpi, zeby mi nie przysparzać jeszcze więcej bólu.Tylko raz pozwolił sobie na chwilę słabości i po prostu, po ludzku się rozpłakał-kiedy jechalismy do zpitala wiedząc, że nasze maleństwo odeszło... Ja jak jest mi cieżko po prostu placzę a on przytula i czeka bo wie, że żadne słowa nie są w stanie uciszyć tego bólu...To on był przy mnie na tym usg kiedy otrzymalismy straszną wiadomość, to on pomógł mi się wtedy ubrać i przejść do samochodu, bo ja wpadłam w histeryczny szloch i nic do mnie nie docieralo, to on całą noc przytulał, ocierał lzy...tak bardzo się cieszę, ze on jest..Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2015, 11:32
Madzia91pn, kasiulkaa lubią tę wiadomość
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Koniec 2015 roku za pasem. Pierwsza połowa roku była najcudowniejszym okresem w moim życiu. Pełnia szczęścia. Spodziewaliśmy się pierwszego dziecka, czułam się rewelacyjnie, pierwsze ruchy, planowanie przyszłości dla powiększającej się rodziny. Czy może być coś cudowniejszego? Maj obfitował w najtragiczniejsze zdarzenia w moim życiu: wyrok, wybieranie trumienki w dzień kiedy mieliśmy kupować wózek, pogrzeb, szok, który trwał całymi tygodniami. Mimo tego dziękuję Bogu za każdy dzień jaki był nam dany, za każdego kopniaka, za to, że nasz synek był z nami przez te 30 najpiękniejszych tygodni, za to, że go ten jeden jedyny raz mogłam przytulić. Dziękuję za mojego męża, bez którego nie dałabym rady- rozsypałabym się. Dziękuję także za Was :-*
Kochane życzę Wam i sobie, żebyśmy w przyszłym roku zdecydowały się zawalczyć o szczęście, upragnionych dwóch kresek, dużo siły i spokoju, a po 40 tygodniach ciąży wymarzonego płaczu dzidziusia, jego spokojnego oddechu i uśmiechu. Nigdy nie będziemy miały pełnych rodzin, ale jestem pewna, że nasze Aniołki chciałyby dla nas szczęścia, a dla siebie rodzeństwa, nad którym będą czuwać. Przytulam Was bardzo mocno!antoninina, mikka, Angelina, Lies lubią tę wiadomość
moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc) -
Kaarr dziękuję za te słowa i dopisuje sie do Twoich życzeń.
Ja dzis tez ciężki dzień, odebraliśmy wyniki hist-pat. Mąż cal czas dzielnie przy mnie, nie okazuje słabości, tylko ociera moje łzy, ale widzę jak i on cierpi.
My planujemy mimo wszystko wybrac sie do rodziny i radośnie spędzić wieczór.
Dziewczyny życzę Wam na nadchodzący rok pokoju w sercu.kkkaaarrr lubi tę wiadomość
starania od 2007
mama bliźniaków [*] [*] grudzień 2015 10tc
"..nie mieliśmy szansy na dotyk.."
ivf czerwiec 2016 [*] [*] -
nick nieaktualnyHej. Ja też dostałam cytotec. Ale o tym że to lęk na wrzody nie słyszałam.
U mnie poszło gładko. Leki dostałam koło 14 a poronilam około 21. Potem lyzeczkownie a rano dostałam wypis.
Teraz muszę pójść po skierowanie na badania na zespół antyfosfolipidowy bo czuję że tu leży problem.
A co do sylwestra, zamierzam iść spać o 21. Chce się przytulić do męża i przespać ten czas.Wiadomość wyedytowana przez autora: 31 grudnia 2015, 13:40
-
nick nieaktualny