Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
Margaw tak strasznie mi przykro
Twój Synek odszedł w tym samym tc co mój Mikołajek.
Ściskam Cię bardzo mocno.
A dla Kubusia kolorowe światełka do Nieba (*)(*)(*)
Nasze Aniołki o Niego zadbają.
Jeśli tylko będziesz miała taką potrzebę pisz do Nas, postaramy się zrobić wszystko co w naszej mocy żeby choć odrobinę Ci pomóc :*margaw lubi tę wiadomość
-
Margaw- przykro mi...strata dziecka to najgorsze co moze spotkac matkę...
ps. ja wczoraj rozkleiłam sie wieczorem, tak bez powodu i to rzszlochałam się na całego, bo uzmysłowiłam sobie że mój dzidzius jest tam wysoko w górze...a mój mąż zamiast mnie przytulic i nic nie mówić, to oburzyl się, ze mówilam, że jakos sobie radzę, a znów płaczę...
No kurde no...to że staram się żeby życ w miarę normalnie, to nie znaczy że nie zdarzają mi się chwile słabości, przecież ja nie zapomne o tym co sie stało, o tym, że nosiłam to maleństwo pod sercem, a w czerwcu kiedy miało przyjsc na świat to będę mogła sobie o nim tylko pomyslec i powiedziec mu w myslach jak bardzo je kocham...Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 stycznia 2016, 13:30
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Margaw to że akurat nam się to trafiło to taki 'los na loteri''. Zdarza się to dużo częściej niż nam się wydaje. Ja osobiscie znam 4mamy które straciły swoje dzieci w 9 miesiącu. Poronień nie jestem w starnie zliczyć. W szpitalu w który rodziłam raz w miesiącu mają na oddziale przypadek taki jak nasz
Krzyś [*] 38tc 13.01.2015 - maleńka duszyczka a brakuje tak wiele... -
Witam Was dziewczyny,nie chcę ale muszę się chyba przyłączyć niestety ...
wczoraj na usg nie było już serduszka.. a z usg wynika że fasolka już tydzień temu przestała się rozwijać
Mam przyjść dopiero we wtorek na zabieg,niewiem co dalej,to moje drugie poronienie z rzędu
Gama witaj:( -
arleta- w takich chwilach jedynie co mozna powiedziec to: przykro mi i że jakby co to my tutaj jestesmy, jak widzisz po moim poście nieco wyżej, ja póki co sama nie daje sobie do konca rade ztym co się stało i w poniedzialek mam wizyte u psychologa-jednak się zdecydowalam, ale dzieki dziewczynom z tego forum i tak jest o wiele lepiej niz bylo, dlatego jakby co PISZ!
daktylek, antoninina lubią tę wiadomość
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Dziewczyny tak mi przykro. Ściskam Was mocno i życzę dużo siły. Pamiętajcie, żeby funkcjonować tak jak Wy tego potrzebujecie, a nie otoczenie. Wy wiecie co czujecie, chcecie płakać- płaczcie, krzyczeć- krzyczcie, pisać- piszcie, nie wstawać z łóżka- nie wstawajcie. Każdy etap jest inny, a już za miesiąc, dwa, trzy spojrzycie inaczej na ten dzień i zobaczycie jaką trudna drogę pokonałyście mimo, że w tym momencie wydaje się to nie do przeżycia.
Dla Kubunia i maleńkiego Aniołka kolorowe światełka do Nieba! [*]
Nasza ekipa się nimi dobrze zajmie!
Dużo siły i wsparcia kochane dla Was i Waszych mężów!
mikka, Greetta, antoninina, 230515 lubią tę wiadomość
moje serduszko kochane, mój syneczek [*] 7 maja 2015 r. (30 tc) -
Czuję, że powinnam się podzielić z Wami moją historią...
Dwa lata temu wykryto u mnie mięśniaki macicy. Duże i sporo. Od razu zakwalifikowano mnie do operacji. Czekałam na nią cztery miesiące. W międzyczasie, po kolejnych wizytach u lekarzy i badaniach, okazało się, że mogę stracić macicę. Czekałam, drżałam ze strachu. Trafiłam na genialnych lekarzy w Gdańsku. Po trudnej i długiej operacji uratowali macicę i dali mi szansę na ciążę w przyszłości. Postanowiłam nie zachodzić na siłę w ciążę. Dałam sobie i losowi czas. Po roku od operacji stało się. Spóźniał mi się okres, zrobiłam test. Stał się cud. Moja ciąża została wprawdzie zakwalifikowana do wysokiego ryzyka (ze względu na operację i mój wiek - 35 lat), ale do feralnego 37 tygodnia było idealnie. Dzidziuś rozwijał się prawidłowo, a ja nie miałam żadnych dolegliwości. Nic. Mimo potencjalnego ryzyka ciąże przechodziłam książkowo. Dostałam skierowanie na cc, bo lekarze chcieli uniknąć ryzyka pęknięcia macicy przy porodzie sn (ze względu na operację). Przygotowałam się na przyjście synka na świat... kołyska, ubranka, zabawki... W poniedziałek tydzień temu stawiłam się w szpitalu. I tu mój świat się zatrzymał. Brak tętna. Kubuś nie żył. Dostałam zaraz psychologa, trafiłam na oddział ginekologiczny, dostałam oddzielną salę. Wszystko pamiętam jak przez mgłę. Miałam wybór - rodzić sn lub cc. Pragnęłam cesarki, bo pękało mi serce, ale lekarz, podobno z obawy o moje życie nalegał na poród naturalny. Zgodziłam się. Dzień później, po podaniu leków, błyskawicznie zaczęłam rodzić. Tak szybko, że nie było czasu na znieczulenie, na podanie środków przeciwbólowych. Na nic nie było czasu. Lekarze szukali dla mnie oddzielnej sali porodowej, ale nie było wolnej. Trafiłam do takiej, gdzie akurat leżała kobieta rodząca swoje dziecko. Żywe dziecko. O dziwo nie miałam o to żalu. To nie jej wina, że mój synek umarł, a ona swoje mogła urodzić żywe. Poród był i jest traumą. Okropnie bolało, ale chyba bardziej niż ból fizyczny, bolało mnie serce. Wiedziałam, że widok mojego martwego synka rozerwie mi serce, ale pragnęłam Go zobaczyć i dotknąć. Był taki duży, śliczny... Wyglądał jakby spał.
W poniedziałek odbył się pogrzeb. Teraz czekam na wyniki badań łożyska i sekcji. Czuję, że muszę się dowiedzieć, co się stało. Muszę. Przecież to było zdrowe dziecko, gotowe do życia.
Nie wiem, jak sobie z tym wszystkim poradzić. Jak poukładać. Jak zrozumieć. Mam wsparcie rodziny. Znajomi przestali się odzywać, bo pewnie nie wiedzą, co mi powiedzieć. W najtrudniejszych dniach bardzo pomógł mi partner. Był przy mnie. Z początku wydawało mi się, że nie przejął się śmiercią naszego synka, bo nie płakał i sprawiał wrażenie obojętnego. Ale był przy mnie cały czas. Trzymał za rękę, przynosił do szpitala jedzenie, które lubiłam. Wyciągał mnie ze szpitalnej sali na spacer po oddziale. Siedział przy mnie i próbował odciągać moje myśli od tragedii. Niestety, teraz go przy mnie nie ma, bo musiał wrócić do pracy w Niemczech. Wiem, że ogromnie przeżył naszą stratę, tylko nie chciał mi tego pokazać. Zamknął ból w swoim sercu. Tak mi się wydaje.
Tak bardzo mi źle. I tak bardzo współczuję wszystkim kobietom, mamom takim jak ja... To nie powinno było nas spotkać.
MartaKubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016 -
Margaw, tak bardzo Ci współczuję. Ściskam Cię mocno, dla Kubusia przesyłam światełka. To jest najzwyczajniej w świecie nie do zrozumienia kochana ze tak się dzieje, to jest niesprawiedliwe, okrutne... Ale zupełnie niezależne od nas. Nie da się wytłumaczyć Twojej tragedii po prostu nie da. Ze znajomymi tak jest ze naprawdę nie wiedzą co powiedzieć, moi po pewnym czasie przyznali ze bali się odezwać do mnie, inni do tej pory się nie odzywają. To jest normalne i chyba nie można im mieć tego za złe.
Trzymaj się kochana u pisz do nas o każdym glupstwie, po pewnym czasie zobaczysz ze my to wszystko "przerabialysmy", że Twoje zachowanie jest normalne.
Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Mam wrażenie, że w ostatnich dniach miotam się jak obłąkana. Wczoraj wysprzątałam łazienkę. To była jedyna moja aktywność w ciągu dnia. Dziś posprzątałam pokój i pofarbowałam włosy. Nie wiem czemu i po co... nie zależy mi, żeby wyglądać oszałamiająco. To też jedyne konkretne rzeczy jakie zrobiłam. Przeglądam oferty pracy, bo chciałabym się czymś zająć (wcześniej pracowałam jako "wolny strzelec" jako copywriter), ale wiem, że nie mam siły na to, by już teraz wyjść do ludzi i zacząć normalnie pracować. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Czym się zająć...Jak odciągnąć wszystkie myśli. Lekarz przepisał mi Relanium, ale biorę tylko jedną tabletkę na noc, by przespać te 8 godzin. Zostało mi jeszcze kilka tych tabletek i nie chcę więcej, bo one nie zabiorą mi smutku i nie sprawią, że serce znów poskłada mi się w całość. To dopiero ponad tydzień od śmierci Maluszka.Kubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016
-
margaw, strasznie mi przykro, pomimo swojego bólu, chyba nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić Twojego, to takie smutne, przykre, niesprawiedliwe
Wiadomość wyedytowana przez autora: 21 stycznia 2016, 17:37
08.01.2016 [*] 6 tc "Pan dał, Pan zabrał "(Hb)
-
gama, dziękuję.
Mam wrażenie, że każda z nas tu bardzo cierpi. Ja straciłam swoje dziecko tuż przed końcem szczęśliwej ciąży, ale czy ból matki da się przeliczyć na tygodnie, dni, minuty ciąży... Przejrzałam wiele stron w internecie, przeczytałam chyba setki historii mam Aniołków i wiem, że to cholernie boli i po stracie dziecka na początku ciąży, jak i pod koniec, kiedy w zasadzie dni dzielą od powitania Malucha na świecie. Ściskam Ciebie, bo widzę, że i dla Ciebie ten rok rozpoczął się wielką tragedią.Kubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016