Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
sy__la wrote:Jaki ten świat jest niesprawiedliwy
Tak czytam te Wasze wpisy dziewczyny i jest mi strasznie smutno.. Może to zabrzmi brzydko, ale moje poronienie w 7 tygodniu (wg bHCG 4/5 tydz) to pikuś z tym co Wy przeszłyście już w tak zaawansowanej ciąży, gdzie już był namacalny kontakt z tym dzidziusiem widziałyście je na USG, słyszałyście bicie serca, tętno... wszystko
Ja poroniłam samoistnie w szpitalu, kilka godzin po usg... w toalecie... akurat kibelek był z taką półeczką w środku i jak wyleciał ze mnie płód też zabrałam to na papier i oglądałam... całość była wielkości dłoni bez palców, zbity skrzep krwi od dołu a od góry takie flaczki, jakby tkanki, nawet nie potrafię tego opisać dokładnie...
ja tez poroniłam w toalecie...najpierw myslalam ze nie pochowam mojego dzieciatka bo nie dam rady psychicznie...ze tak mi bedzie latwiej...ale potem zmienilam zdanie no bo to w koncu nasze ukochane maleństwo i pilnowałam kazdego wyjscia do toalety...nagle po 23 otumaniona lekami na uspokojenie i lekami przeciwbolowymi poczulam ze musze strasznie do toalety, czulam jakies dziwne parcie, przygotowana poszlam do toalety, strasznie drżałam i bylo mi słabo ale myslalam ze dam rade..niestety jak bardzo sie pomylilam poczulam tylko jak cos ze mnie wychodzi...chciałam to wziąc bo pomyslalam ze to moze moje dzieciątko..niestety w tym samym momencie zemdlałam....obudzilam się juz na podlodze z rozwalonym czołem i tylko zdąrzyłam przytrzymac papierem czolo zeby mi krew nie skapywała...zadzwonilam dzwonkiem po pielegniarke ale bylam jakas oszolomiona i nawet nie moglam powiedziec co sie stalo, one mnie szybko umyly i zabraly na tomografie głowy...i nawet nie powiedzialam zeby nie spuszczały wody...Tak starsznie teraz sobie wyrzucam ze nie powiedzialam im o tym...Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2016, 08:35
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Witam dziewczyny!
Nie udzielałam się jeszcze na tym wątku ale jestem po takich samych doświadczeniach jak Wy. Widziałam, ze rozmawiacie odnośnie łyżeczkowania. U mnie 3 ciąże obumarłe, na etapie 10 tyg i za kazdym razem miałam zabieg. Nie wiem czy to dobrze, czy nie, bo różne są opinie, ale mój lekarz nie widział innej możliwości, i dzięki temu, że zdecydowaliśmy się na nie zrobiliśmy badania genetyczne dziecka i teraz wiem, że trzeciej ciąży i tak byśmy nie uratowali i żadne leki by nie pomogły bo dziecko miało wadę genetyczną. Żałuję tylko, że przy pierwszym poronieniu lekarz nie powiedział o takiej możliwości.
Dużo sił dla Was!Greetta lubi tę wiadomość
Amelka[*] - 17.03.13 (10tc)
Franio[*]- 16.06.14 (9tc)
Karolek[*]- 13.12.14 (10tc)
niedoczynność tarczycy, NK, MTHRF C667T homozygota - metylofolin 0,8mg, B6, B12, D3, eutyrox, acard,... -
wiecie co, chyba znow mam jakis kryzys... Moja znajoma opublikowala prosbe o przekazanie 1% podatku na małą Zuzię...Czytałam jej historię, ma dopiero kilka miesięcy i juz tyle za sobą...Czytałam i płakałam..tak strsznie teraz przeżywam każde takie informacje...tak wiele jest dzieci, którym trzeba pomóc a ktorym nasze wspaniale państwo nie jest w stanie zapewnic srodków na leczenie...
Oto skrót jej historii:
"Zuzia urodziła się z zespołem wad wrodzonych: przepukliną oponową okolicy podpotylicznej wraz z wrodzonym niedoborem skóry głowy, zarośniętym odbytem wraz z przetoką, lewostronnym wodonerczem, obustronnym głębokim niedosłuchem zmysłowo-nerwowym i chrzęstniakami przedusznymi. Do tej pory przeszła 4 operacje, dzięki którym zasadniczo jest zdrowa. Aktualnie próbujemy ustalić przyczynę wodonercza i je wyleczyć. Jednak wciąż największym wyzwaniem jest dla nas przywrócenie Zuzi do świata dźwięków. Zuzia została zakwalifikowana do wszczepienia implantów ślimakowych. Jednak w świetle aktualnych wyników badań niezbędnych do przeprowadzenia operacji, rezonans magnetyczny ujawnił brak lub ciężki niedorozwój nerwów słuchowych. Oznacza to dla nas, że implant ślimakowy Zuzi nie pomoże, w takim przypadku jedyną szansą na to, żeby Zuzia słyszała jest wszczepienie implantu do pnia mózgu (ABI).
Jesteśmy w trakcie potwierdzania tej diagnozy i ustalania z lekarzami w jaki sposób możemy pomóc Zuzi usłyszeć świat. Wiemy już, że leczenie jest kosztowne, do tej pory takie operacje przeprowadza tylko 5 ośrodków na świecie. Zbieramy środki na pokrycie kosztów leczenia i rehabilitacji. Zuzia wymaga ciągłej, intensywnej rehabilitacji surdologopedycznej, a także z powodu asymetrii urodzeniowej – rehabilitacji ruchowej.”
Tak mi smutno, że takie maleństwo i tak wiele przeżyć..."Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
daktylek ja mam tak mniej wiecej od 2 dni...i nie potrafie nic z tym zrobic..ciągle mi smutno... U mnie chyba jednak dzis się rozkreca w koncu ta@... od 3 dni plamienia a dzis zaczynam troche krwawic, ale zobaczymy jak to bedzie juz raz sie ucieszylam ze zaczynam w koncu cykl i d**a więc sie nie nakręcam i póki co nie zaznaczylam jeszcze na wykresie @...
ps. wysłałam Ci zaproszenie
mi smutno bo pomyslalam sobie ze za 3 tyg moje urodziny, a ostatnio jak mówilismy o urodzinach w naszej rodzinie i o prezentach itd.,to ja mówiłam ze na urodziny chciałabym poczuc kopniaki naszego maleństwa, pamiętam jaka bylam szczęsliwa, wierzyłam że wszystko będzie dobrze...a teraz jest mi smutno bo na swoje 29 urodziny nie dostanę kopniaków od mojego malenstwa...płakac mi się chce na to wszystko...Dlaczego to nie mogłabyc normalna ciąża, dlaczego moje dziecko stało się Aniołkiem...?!!! To takie niesprawiedliwe...Ja nawet nie mam sily plakac, albo wrecz odwrotnie jak juz płacze to tak strasznie, tak histerycznie i nikt nie jest w stanie mnie uspokoić...Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2016, 12:31
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
mikka wrote:czytałam twoją historie i płakałam jak bóbr...to takie niesprawiedliwe... Ja miałam tak samo jak ty, jak wyszlam ze szpitala po poronieniu (w 10 tyg ciąży wszystko było dobrze, widziałam moje dziecko na usg machające raczkami, a 3 tyg póxniej lekarz informuje nas ze serduszko przestalo bic ok. 2 dni wczesniej, parametry dzidiusia wręcz książkowe, ale tętna brak...nie wiem co jeszcze mówił lekarz bo do mnie nic nie docierało, reszty słuchał mąż- ja wpadłam w histerię i płakałam-to pamietam....) to robiłam tysiąc rzeczy żeby tylko zając czyms głowe, ściełam też włosy- nie wiem dlaczego, ale poczułam że musze to zrobić..., potem przyszly dni, kiedy tylko ciągle płakałam, kładłam sie pod kołdrą i płakałam, szlam do lekarza z wynikami badan i wychodzilam z gabinetu zaplakana, nie potrafilam powstrzymac łez nigdzie, na zakupach też-widziałam kobiety w ciązy albo z malutkimi dziecmi i biegalam do lazienki bo czulam ze wybuchnę płaczem na środku hipermarektu...Teraz jest inaczej, nadal boli, ale staram się sobie ztym radzic, choc wczoraj wybuchlam ogromnym płaczem i dzis tez sie poryczałąm- bo dowiedzialam się ze moja znajoma urodzila kolejne dziecko, a druga urodzi za 2 ms... Dlatego płacz, jesli chcesz to mów o tym co czujesz-bedzie ci łatwiej-choć pewnie teraz myslisz ze cały świat się zawalił... Ja ide w poniedziałek do psychologa, bo tak naprawde dopiero teraz jestem gotowa zeby z kimkolwiek o tym rozmawiac tak w 4 oczy, ale nie będę się malować, bo wiem, że to będzie trudna,bolesna rozmowa i pełna łeż...ale idę, chcę sobie pomóc...
Mikka, dziękuję. Im więcej czytam takich historii, jak moja, Twoja i innych dziewczyn, uzmysławiam sobie, że ogrom tragedii jest większy niż mogłabym kiedykolwiek przypuszczać. Bardzo mi przykro, że i Ciebie to spotkałoKubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016 -
Ja dzisiaj zrobilam test ciazowy zeby zobaczyc czy beta sie jeszcze utrzymuje czy juz sie oczyscilam... wyszla bardzo bardzo blada krecha czyli beta hcg ponizej 25. To chyba dobrze.Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć ))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
antoninina wrote:Margaw!
Z zapartym tchem przeczytałam Twoje posty! Tak ogromnie mi przykro! Ściskam Cię baaardzo mocno i życzę Ci wielu sił na nadchodzące dni.
Dla Twojego ślicznego Kubusia wysyłam kolorowe światełka do nieba [*][*][*]
Tak dużo tam naszych Dzieci..
Mam nadzieję, że wyniki sekcji coś wykażą - sama też zawzięcie szukałam przyczyny śmierci mojej Córeczki. To co przeżyłam kiedy je poznałam, to inna sprawa, ale uchwycenie jakiejś namacalnej przyczyny jest chyba dla każdej matki bardzo ważne...
Margaw, przeszłam to co Ty - nieoczekiwana śmierć, niezapowiedziana tragedia, której nikt się nie spodziewał. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba.
Teraz, kiedy minęły ponad 4 miesiące jest lepiej. Ale tylko tyle. Uczę się żyć na nowo, bo w moim życiu, świadomości i postrzeganiu świata naprawdę bardzo wiele się zmieniło. Próbuję przypomnieć sobie pierwszy tydzień, dwa po porodzie - moment, w którym Ty teraz jesteś. Pamiętam tylko ogromny ból, rozpacz, morze wylanych łez, bezsilność i przeogromną niechęć do życia. Podziwiam Cię za siły, które poświęcasz na porządki czy szukanie pracy. Rozumiem, że jest to jakiś sposób na radzenie sobie z tą tragedią. Ale jesteś przecież wyszkolona i na pewno wiesz, że żałobę trzeba przeżyć, nie można jej pominąć ani w zamian zająć myśli czymś innym. Czas, który przepłaczesz pod kołdrą jest tak samo potrzebny jak każdy inny.
Gdybyś potrzebowała pogadać napisz do mnie na priv. Albo tutaj - wszystkie "starsze" Aniołkowe Mamy na pewno chętnie podzielą się z Tobą swoimi doświadczeniami, abyś mogła jakoś łatwiej przejść przez te najgorsze chwile.
Boże, jak mi przykro. Spoglądam na Twój podpis i widzę, Aniołka, który też odszedł tuż przed końcem. [*]
Wiesz, ja mam wrażenie, że to moje sprzątanie i rozpaczliwa próba znalezienia zajęcia, to nie wyraz siły, a po prostu jakaś reakcja obronna mózgu, który nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć i udźwignąć. Czuję się tak przeraźliwie zmęczona wszystkimi myślami, krwawiącym sercem, wspomnieniami... To takie dziwne, ale powiem Ci, że w ciągu całej doby najbardziej lubię moment nad ranem, zaraz po przebudzeniu, gdy przez kilka pierwszych sekund nie dociera do mnie jeszcze ogrom tragedii. To kilka sekund całej doby, gdy przez chwilkę jest lżej. A potem wiadomo... Ból, którego nigdy w wcześniej nie zaznałam.
Wiem, że muszę sobie pozwolić na żałobę. Nie mogę przed nią uciec. Wiem, że muszę znaleźć się na samym jej dnie, leżąc plackiem z rozdartym sercem, zalewać się łzami i tonąć w żalu, rozpaczy i poczuciu ogromnej straty. Bo tylko tak uda mi się przeżyć. Przecież tylko to dno da mi szansę się od czegoś odbić... Wiem, czym grozi ucieczka od żałoby. Moja ciocia straciła dwie córeczki. Jedna zmarła po roku (wada serca), a druga (również z wadą rozwojową) kilka dni po porodzie. Później urodziła dwie zdrowe córki, ale mimo tego jest znerwicowana, wybuchowa, nie umie opanować emocji. Może nie dała sobie szansy na przejście przez tę cholernie trudną żałobę? Kiedy straciłam swojego Dzieciaczka, przyjechała do mnie do szpitala i tak przeraźliwe płakała, że miałam wrażenie, że wszystko do niej wróciło jak bumerang. Po ponad 20 latach.
Dziś nadal jest ciężko. Etapy żałoby ciągle się u mnie mieszają. W jednej sekundzie wydaje mi się, że wszystko mi się przyśniło. Potem zastanawiam się, czy ja w ogóle byłam w ciąży (wiem, absurd!). A kilka sekund później zaczynam sobie przypominać całą ciążę, ruchy Dziecka, radość... I znów przeraźliwy ból, smutek, żal. W jednej chwili wmawiam sobie, że dam radę się z tym wszystkim uporać, a potem jest mi wszystko jedno, co się ze mną stanie. Wiem, że to cały żmudny proces żegnania się z moim Dzieckiem. Że tak musi być. Ale to takie trudne.
Chcę, żebyś wiedziała, że bardzo Ci współczuję odejścia Córeczki. Bardzo. Mam poczucie, że wszystkie tu jesteście mi bliskie i tak bardzo potrzebne.Greetta lubi tę wiadomość
Kubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016 -
Margaw. Bardzo mi przykro, że musiałaś do nas dołączyć. Przytulam Cię bardzo mocno. A do Twojego Synka, do nieba wysyłam miliony światełek (*)(*)
Kochana wiem jak się czujesz. Ja pierwszych trzech miesięcy po śmierci Jasia nie pamiętam. Był tylko płacz, ból i pęknięte serce. I miałam i chyba do teraz mam takie dni kiedy się zastanawiam czy to możliwe, że moje dziecko nie żyje. Czasami też pytam mojego męża czy kiedykolwiek byłam w ciąży.
Margaw pisz kiedy będziesz potrzebować. Każda z dziewczyn, ja również będziemy się starać pomóc Tobie przejść przez ten bardzo ciężki czas.Jasinek 38tc, *24.11.2014 +28.11.2014
Malutka Kropeczka c.p. 21.09.2015 (*)
Tęczowa Oleńka ❤️ 30.10.2016
-
EwaMM, z całego serca dziękuję. Boże, ile nas tu jest... Będąc jeszcze w szpitalu czułam się jak jakiś niewdzięczny medyczny przypadek, na który spadło całe nieszczęście świata. A teraz, im częściej tu zaglądam i im więcej Was do mnie dołącza, odpisuje na moje posty, dociera do mnie, że takich kobieta jak ja jest dużo. Za dużo. Ale dzięki Wam nie czuję się obca, inna, dziwna. I wiem, że Wy mnie rozumiecie jak nikt inny na świecie. Bardzo za wszystko dziękuję. [*] Mój Synek nie jest sam. Tak czuję.Kubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016
-
Margaw czytając Twoje posty wszystko mi się przypomina... ten okropny, rozpaczliwy początek...
Dziękuję Ci za dobre słowo dla mnie i mojej Córeczki :*
Czujesz to co my wszystkie - że to forum to miejsce, gdzie czujemy się w 100% zrozumiane i akceptowane.
Miałam te same myśli co Ty - że jestem sama jedna z moją tragedią, że czuję się jak z jakiejś patologii, że to się nie dzieje "normalnym" ludziom... do tego tak samo jak Ty traciłam kontakt z rzeczywistością, tzn. że sama już zastanawiałam się czy to się stało naprawdę, czy byłam w ogóle w ciąży? Bo nagle mój brzuch zamienił się w grób i nie mogłam sobie tego poskładać w całość. Chodziłam na cmentarz, a w duszy zastanawiałam się co ja tu właściwie robię? Takie są chyba początki - najpierw negowanie wszystkiego co się stało, dopiero później dochodzi do nas co się stało i niestety, co już nigdy się nie wydarzy.
Może dwa tygodnie temu, pierwszy raz od śmierci Zosi, obudziłam się rano, wstałam, zjadłam śniadanie i dopiero wtedy sobie uświadomiłam, że to pierwszy raz kiedy o Niej nie pomyślałam od razu po przebudzeniu. Wiesz jak się rozpłakałam? Wystraszyłam się, że o Niej zapomnę! nigdy bym tego nie chciała! Owszem, chcę i muszę nauczyć się żyć bez Niej, ale nigdy nie chcę o Niej zapomnieć. Ta pierwsza myśl o tragedii, która się stała dobijała mnie co rano, bo ciągle od początku uświadamiała mi to nieszczęście, które nas spotkało, ale kiedy tej myśli zabrakło poczułam się jeszcze gorzej. Czasem sama siebie zaskakuję...
Niestety Margaw - Marzusia ma rację - jest nas dużo, ale będzie jeszcze więcejNasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
ja postanowiłam zmierzyc sie ze swoim demonem..zaczełam pisac pamietnik i wracac myslami do tamtego czasu...moze traktuje to jak pewnego rodzaju oczyszczenie..
zabijam czas zeby dni szybciej leciały...dzis mija 34 dzien cyklu...nie chce testowac wole poczekac kilka dni...jak na razie sa dwie opcje albo cos tam sie dzieje albo cykl bedzie ekstremalnie dłuuugiantoninina, mikka, Greetta lubią tę wiadomość
"Ważne, że jesteś..nie ważne gdzie!
I to się liczy, a reszta nie!
Szymon ur. 23.06.2015 / 23:57
zm. 25.06.2015 / 00:32
-
Coconue wrote:A co do badan to robimy
1) kariotyp moj i meza
2) trombofilia
- gen dla czynnika V Leiden (mutacja G1691A)
- gen dla protrombiny (mutacja G20210A)
- gen dla reduktazy metylenotetrahydrofolianu – MTHFR (mutacja C677T)
3) tarczyca - tsh, anty tg, anty tpo, ft3, ft4 -mimo ze w listopadzie mialam wszystko ok
4) przeciwciala przeciw jadrowe chyba ANA 1 I ANA3 ale jeszcze nie wiem do konca
5) w kierunku zespolu antyfosfolipidowego
a. Antykoagulant tocznia
b. Przeciwciała antykardiolipinowe IgG, IgM
c. Przeciwciała przeciw beta 2-glikoproteinowe 1 IgG, IgM
d. Przeciwciała przeciw fosfatydyloinozytolowi IgG, IgM
e. Przeciwciała przeciw fosfatydyloserynie IgG, IgM
f. Przeciwciała przeciw protrombinie IgG, igm
6)przeciwciala przeciwplemnikowe
7) homocysteina, wit b12, kwas foliowy
Dzięki Coconue,
jak już będzie po wszystkim będę robić te badania.
W zwykłej Diagnostyce da radę? i ciekawe,czy jest długi czas oczekiwania na wyniki..
A powiedz mi,kiedy będziesz chciała znowu próbować?
Jezu,jak ja się boję we wtorek tego zabiegu,chciałabym mieć to już za sobą..
najgorsze to czekanie
-
Kurczę..jak ja dziś zupełnie inaczej rozumiem teksty piosenek, które słuchałam wiele razy...
"(...)Dziś czuję się jak mrówka,
Gdy czyjś but tratuje jej mrowisko
Czemu mi dałeś wiarę w cud,
A potem odebrałeś wszystko?
Nie chcę się skarżyć na swój los,
Choć wiem jak będzie jutro rano (...)".
Edyta Geppert- Zamiast"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Arleta- mi na pewno i myśle, że nikomu, twój suwaczek nie przeszkadza, także spokojnie
Ale my wszystkie powinnyśmy miec takie suwaczki pokazujące jak nasze maleństwa rosna w brzuchach , wierzę że wszystkie będziemy miały takie i ze wszystkie będziemy cieszyły się z narodzin naszych małych-ziemskich-dzieci i te dzieci z nami zostaną tutaj, nigdzie nie odejdą! Chcę w to wierzyć, bo taka myśl pozwala mi na to by podnieść sie kiedyś w końcu po stracie...
Alez ja muszę Wam i jeszcze na jednym forum smęcić...nastukałam juz 254 posty a to tylko kilka tyg...Mój mąż ma rację- to uzależnienie Ale dzięki dziewczyny po stokroć, ze jesteście, nie znamy się osobiście a ja mam wrażenie jakbym Was znała od dawna..nie wstydze sie przyznać do swoich uczuć, do tego ze sobie nie radzę- bo wiem że wy nie oceniacie a zrozumiecie!Wiadomość wyedytowana przez autora: 22 stycznia 2016, 20:06
Coconue lubi tę wiadomość
"Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Arletko.
Badania bede robic w diagnostyce, bo tam maja na pewno wszystkie. Czas oczekiwania rozny,, czytalam ze nawet do 6 tygodnii (kariotyp). Szkoda ze te badania sa takie drogie. Aale trudno.
Co do staran lekarz na razie zabronil, powiedzial ze zobaczymy co wyniki pokaza i wtedy zobaczymy. Zreszta my z Mezem potrzebujemy troche czasu do kwietnia na pewno starac sie nie bedziemy.
Mam nadzieje, ze u Ciebie bedzie fizycznie przebiegalo tak jak powinno. Dasz rade. My koobiety jestesmy bardzo silne i fizycznie i psychicznie.Arleta lubi tę wiadomość
Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć ))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
Hej Dziewczyny
mikka - mój mąż też mówi, że to uzależnienie... wracam z pracy i pierwsze co to siedzę i czytam posty.
W ogóle to dziś odebrałam wyniki histopatologiczne mojego dzieciątka i tego co go otaczało. Wynik jest następujący:
Makroskopowo: "Bloniasty strzęp"
Mikroskopowo: "Decidua cum inflammatione et haemorrhagiis atque villi chorioidei"
Z tego co udało mi się ustalić to to po łacinie może oznaczać "zapalenie kosmków i doczesnej". Ale nie jestem do końca pewna czy dobrze to tłumaczę, tak sobie myślę, że może przez to przeziębienie, dostałam infekcji + zmiana gospodarki hormonalnej spowodowała wyginięcie dobrej flory pochwy, a rozprzestrzeniła się zła mikroflora i spowodowała, że zarodek się nie mógł dobrze zagnieździć czy został zainfekowany....
W ciąży w sumie to czasami miałam takie lekkie swędzenie w okolicach sromu, ale to nie było częste ani uciążliwe.
Nie wiem sama, może któraś z Was miała coś podobnego???
W poniedziałek mam wizyte u gina, zobaczzymy co mi powie..
Marysia ur. 21.04.2017
Aniołek 7t5d [*]