Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
A.Kasiu - tak, poczułam się lepiej. I nie dlatego, że komuś zrobiłam przykrość czy mogłam specjalnie dopiec tylko dlatego, że pokazałam, że można inaczej podejść do tematu. Może właśnie dzięki mojej wypowiedzi, któraś z kolejnych Mam, która będzie w szpitalu znajdzie w sobie siłę, aby powiedzieć lekarzowi jak ma postąpić z Jej Dzieckiem, że chce Je zabrać ze sobą.
Podkreśliłam to na samym początku mojego postu, że nie chcę nikomu umniejszać cierpienia, oceniać ani tym bardziej wpędzać w poczucie winy.
Gretto - nie chciałam Ci zrobić przykrości ani żadnej innej Mamie po poronieniu. Nie odbieraj mojego postu jak ataku. Napisałam przecież, że nie zawsze jest możliwość/chęć organizacji typowego, formalnego pogrzebu i ja to rozumiem! Nie czuję się lepsza przez to, że Zosia ma swój grób
Opowiadamy sobie tutaj różne rzeczy - o sobie, naszych Dzieciaczkach, mężach, lekarzach, rodzinie i teściach. Tak samo było teraz - wyraziłam po prostu swoją opinię i nie miałam na celu nikogo ani oceniać ani obrazić.
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
nick nieaktualnyasieńka wrote:Każda z nas zrobiła to co wydawało się w danej chwili najlepsze, na co pozwoliło myślenie i siły w danej chwili....
-
bobo_frut wrote:Nie prawda,ze każda zrobiła to co wydawało się najlepsze...ja nie wiedziałam, że mam prawo do pochówku,mi lekarze nic nie powiedzieli...
Każda zrobiła najlepiej na posiadaną wiedzę, sytuacje zastana. ..
Ja słyszałam, że decyzje można zmienić. Patrzę na datę Twojego Aniołka. Mi w szpitalu mówili, że jakieś 2 tyg jest, czyli ten czas na badanie histopatologiczne.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 17:07
mama Aniołka [*] ♡ Kocham Cię i tęsknię ogromnie...
Cykl starań...☆☆☆☆☆☆ -
Ja uważam, że wiele w takiej sytuacji faktycznie zależy od osób, które są wokół nas,pomagają podjąć decyzję odpowiednią lub wygodna dla szpitala. U mnie na przykład było tak że pomimo tego że Franio urodził się żywy nie miałam możliwości Go zobaczyć. Zabrano Go na Oiom gdzie przez półtora godziny był reanimowany. Był tam z Nim mój mąż. Ja leżałam dwa piętra niżej. Później powiedziano mi że nie mogę tam pójść (ze względu na cc nie mogłam wstawać)a za dwie godziny zabiorą go do prosektorium w innym budynku i nie będzie możliwości tam pójść. Ja źle zniosłam cc jeszcze dwa dni później nie potrafiłam samodzielnie chodzić i ciągle mdlałam. Nikt nie powiedział wtedy że mam prawo żądać umożliwienia zobaczenia Syna a ja nie nalegałam,byłam jakby zamrożona. Dziś mając tą całą wiedzę z różnych for, znając tysiące przypadków postapilabym inaczej. Ale tamten czas, tamte emocje, tamci ludzie nie pozwoliły mi na to.... I teraz muszę z tym żyć..
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 17:44
antoninina lubi tę wiadomość
UKOCHANY FRANUŚ *09-02-2015r + 09-02-2015r. 29tc żył 1,5 godz.
-
Angelina zgadzam się z Tobą. Bardzo dużo zależy od personalu jaki jest w szpitalu. W takich ekstremalnych sytuacjach człowiek nie wie jaka się zachować, co może a czego nie. My trafiliśmy na wspaniałych ludzi. Jasinek odszedł na moich rękach- tuliłam Go i nie chciałam oddać bo myślałam, że to nasze ostatnie przytulenie, że to nasze ostatnie pożegnanie. I kiedy tak mocno trzymałam Jasia i nie chciałam Go oddać pani pielęgniarka powiedziała, że za chwilę znów Go dostanę. że ona odłączy ta całą aparaturę i bedziemy mogli się pożegnać w takim specjalnym pokoiku. Kiedy przyniesiono nam Jasia, pani pielęgniarka nie zapytała czy chcemy tylko powiedziała żebyśmy jej pomogli bo będziemy odbijać Jasia rączkę i stópkę na papierze. I mi w tej chwili taki pomysł w ogole by nie przyszedł do głowy. Personel szpitala powinien w takich sytuacjach trzymać rodziców za rękę i przeprowadzić przez ten czas.
Odnośnie postu antoniny to się z nim zgadzam. Ja widzę ogromną przepaść między dziewczynami, które poroniły a dziewczynami, które straciły dzieci na końcu ciąży. Niestety należę do jednej i drugiej grupy. I sama wiem jak u mnie to wszystko wyglądało. Kiedy we wrześniu straciłam Kropeczkę i jajowód to dla mnie ta strata była niczym w porównaniu ze śmiercią Jasia. I ja sobie nie wyobrażam, że mogłabym zostawić Jasia w szpitalu żeby szpital dokonał pochówku. Kiedy z pękniętym jajowodem przyjechałam do szpitala i powiedziałam,że chciałabym pochować Kropeczkę to niestety ale nie było takiej możliwości bo miałam ponad dwa litry krwi w brzuchu i nie można było w tej krwi znlaeźć mojego dziecka.
Jutro minie 14 miesięcy od urodzenia Jasia. Nadal w pokoju stoi komoda z ciuszkami, kosmetykami, pieluszkami i misiami, które czekały na Jasia. Nie potrafie tej komody otworzyć a już w ogóle nie potrafiłabym zapakować tych wszystkich rzeczy i ich gdzieś wywieśćWiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 17:53
antoninina lubi tę wiadomość
Jasinek 38tc, *24.11.2014 +28.11.2014
Malutka Kropeczka c.p. 21.09.2015 (*)
Tęczowa Oleńka ❤️ 30.10.2016
-
Oj kochane, robi się tu coś nie fajnie. Zaprosiłam do nas Aniołkową Mamę Nelus, obiecując że znajdzie tu wsparcie jakiego potrzebuje, a teraz mi głupio bo wpadła prosto w środek jakiejś niefajnej dyskusji. Poruszałysmy już tutaj kiedys podobne tematy:/
Ja osobiscie, przezyłam i strate na wczesnym etapie i późniejsym. Ta pierwsza, to czas kiedy nie znałam płci mojego dziecka i nawet nie przychodziło mi do głowy, że może mnie to spotkać, nie miałam bladego pojecia że mogłam to dzieciątko pochować, sprawdzić płeć itd. Antonino, wierze w Twoje dobre intencje, ale sporadycznie się zdarza by Aniołkowa Mama wyladowała na takim forum w trakcie straty, albo w czasie kiedy coś jeszcze moze zrobić. Niewiele kobiet na kilka dni po stracie mysli o tym by udzielac sie na jakimś forum-tak mi się przynajmniej wydaje, a takie mocne, bezpośrednie słowa mogą być dla "słabszej" mamy nawet depresyjne.
Jeśli chodzi o porównanie...w mojej ocenie znaczeni trudniej jest czym ciąża starsza, ale z drugiej strony, tak jak któraś z Was napisałam, miałam te bezcenną możliwość "poznania" mojego dziecka i bardziej fizycznego bycia z nim.
Wydaje mi się, że nie można tego jednoznaczenie okreslić, bo to jest tak bardzo indywidualne, ze nawet trudno sobie wyobrazić "punkt widzenia zależy od punktu siedzenia" Nieraz, już Wam pisałam, że ja wierze, ze na każdą z Nas Pan Bóg ma jakiś plan i każda z nas jest wybrana do innego zycia, więc patrząc na nasze osobowosci, dla nie jednej strata np. w 8tc była i jest koszmarem wielkości straty 38tc. Gdyby taka dziewczyna straciła ciaże później, być może już by jej z nami nie było. Nie wiem, czy mnie rozumiecie, ale mam nadzieję że tak.
Co by nie mówić, każda strata boli i nie powinna się wydarzyć. Rozmowa Mamy tracącej dziecko w I a w III trymestrze to czasem jak rozmowa głodnego z przejedzonym, niejednokrotnie nie jestesmy w stanie się zrozumieć.
Jeśli chodzi o temat seksu, to w tym wypadku ocena kogokolwiek jest nie na miejscu. Jedni seks traktują po prostu jak przyjemność fizyczną z partnerem, a dla innych ma to zupełnie inny wymiar, jest to taki najczystszy akt miłości, czułości, ufności i oddania. Myślę, że nie muszę tego rozwijać bo dobrze mnie rozumiecie.
Drogie Aniołkowe Mamusie, przykro mi że jest nas wciaz coraz wiecej, ale mam ogromną nadzieję, że nadal bedziemy się tutaj wspierać i każda bedzie się tu dobrze czuła. Wiem, że jestesmy kobietami, które mają swoje gorsze i lepsze dni, a także kupę hormonów odpowiedzialnych za to co robimy, ale spróbujmy je ujarzmić i dalej być najsilniejszą grupą do zadań specjalnych.
Uściski dla Was:*pucek, agniegnieszka, bobo_frut, Greetta, tysiaa93, 230515, Żuczek, gama lubią tę wiadomość
Nasze słoneczko Marcelinka 6.05.2016
~~~~~~
Lenka(25tc) ur. 31.05.2014, zm. 5.06.2014
Czuję, że synuś-Miłoszek(10tc), 4.10.2013r.
Aniołki nasze, dziękujemy, że mogliśmy się Wami cieszyć choć przez chwilę...Kochamy Was
-
Fajnie, czy nie fajnie, nie o to tu chodzi. To forum jest dla wszytskich i każdy ma prawo wyrazić tu własne zdanie i nie powinien być przez nikogo osądzany, uszanujmy czyjąś opinie, nie musimy się z nią zgadzać od razu. Czasem napisanie tu tego co nam leży na sercu jest swego rodzaju terapią. Wiele osób pisało, że jest nierozumianych wśród najbliższych, a tu znajdują wsparcie, starajmy się aby tak było dalej.
Żuczek lubi tę wiadomość
-
Ja straciłam dziecko we wczesnej ciąży. Teraz wchodząc w 3 trymestr nie wyobrażam sobie bolu po stracie na takim etapie. Nie podnioslabym sie z tego chyba. Ja nie pochowalam mojego dziecka. Zostalam w szpitalu bardzo szczegółowo poinformowana o moich prawach, łącznie z zasilkiem i urlopem. Ale kiedy się dowiedziałam ze dziecko nie żyje, chciałam sie go jak najszybciej późny z brzucha. Bylam z nim zwiazana emocjonalnie ale nigdy nie czułam jak sie rusza, nie zdążył mi nawet urosnąć brzuszek, tak naprawdę to poza dwoma zdjęciami z ust to dziecko żyli tylko w mojej wyobraźni. Kiedy lekarka mnie zapytala co maja z nim zrobić po zabiegu to wiedziałam ze nie xhce go zabierać ze sobą. Juz bylam wrakiem, a jakbym miała przeżyć pogrzeb, maly grobik, który trzeba odwiedzać i wracać co rusz do tej tragedii, obciążać tym cala rodzine, bo jakbym chciała zrobić pogrzeb to mama, rodzeństwo na pewno wszyscy by się tam pojawili... Pamiętam o moim dziecku ale staram się o nim pamietac bez bólu. Bez maleńkiej białej trumienki i stawiania maleńkiego pomniczka. Nie znioslabym tego.
Ale są dziewczyny które tego potrzebna. Które ten sposób radzą sobie z zaloba. Gdyby to dziecko które straciłam dluzej we mnie żyli... Gdybym miała z nim kontakt.. Pewnie bym się na pogrzeb zdecydowala. Ale nie chciała grzebać wyobrażenia o macierzynstwie.
Kiedy mam ochotę, kupuje najmniejsza biala świeczkę jaka znajdę w sklepie i zapalam na grobie mojego taty, dla maluszka. We wszystkich świętych razem z narzeczonym zapalilismy taka pod krzyżem. Nie trzeba do tego maleńkiego grobu z imieniem i nazwiskiem. Aniolek na pewno wiedział ze ta swieczka właśnie jest dla niego od mamy i taty. Do tej pory zdarza mi sie plakac i rozpamiętywać to co się stalo ale chce zyc dalej i być mama na ziemi. I czekam na mojego malutkigo Adasia i prosze opatrzność żeby pozwoliła mu urodzić sie zdrowemu i silnemu.
Twoja wypowiedz jest dla wielu z nas krzywdząca. Kazda strata jest okropna. W momencie straty na poczatku ciąży swiat zalamuje Ci się i ciężko jest sie podnieść. Straty takie jak wasze, praktycznie na samym końcu są okropne. I bol jest pewnie nieporównywalnie silniejszy i trwa zdecydowanie dluzej. Ale pozwól każdemu przeżywać to tak jak chce.
Co do seksu, rozumiem ze nie miałaś na to ochoty. Ja nie miałam ochoty nawet na pocalunki, czułam sie jak kobieta bez żadnej wartości. Jak cos co nie może się kobieta nazwać. Jak chcial przytulic mnie i złapać za pierś to wybieglam z pokoju. Czułam sie jakbym w ogóle nie byla dojrzala. Jakbym nie miała piersi ani bioder ani niczego co kobiecie potrzebne. Po jakimś czasie M. wstrzasnal mną i wrócił niejako do zycia. Nasze pierwsze zbliżenia byly mega delikatne i chodzolo raczej o przelamanie tej bariery. Konczylo sie zawsze płaczem. Ale musiałam sie pozbierać i walczyć o dziecko. Dzieki temu w cyklu po pierwszej @ po poronieniu z wielkiej miłości splodzilismy Adasia. Ciaza zaczela sie a prawie od razu sie skobczyla. Dostałam krwawienia i myślałam ze to juz po wszystkim. Ale Adaś sobie poradził. Kazda wizyta do momentu poczuci ruchów to byla dla mnie trauma. Do tego stopnia ze raz o malo co nie zemdlałam. Ale teraz jest juz dobrze. Adaś rusza sie żwawo. Brzuch urosl do niebotycznych rozmiarow-a to jeszcze nie koniec. I kocham go nad życie. M. jest szczęśliwy ale zatroskany, czy wszystko będzie dobrze. Ale przeciez będzie.
Rozpisalam sie, ale na drugi raz zastanów się co piszesz. Każdy o Tobie i o Twoim Aniolku wypowiada sie w sposób wyważony, tak żeby nie poglebiac rany ktora i tak juz w sobie nosić, ale raczej żeby spróbować dodac Ci otuchy. A Ty swoim postem zmiazdzylas poczucie wartości niektórych dziewczyn. Nie pisz postów mówiąc ze nie chcesz żeby to zabrzmiało jak ocena, a potem oceniasz jakie jestesmy bezduszne my, które ronilysmy dzieci w łazienkach, miałyśmy zabiegi i nie zabralysmy cial. To nikomu nie pomaga.annak, Greetta, tysiaa93, kehlana_miyu, Arleta, Żuczek, gama lubią tę wiadomość
Kochamy Cię maleństwo
13.06.2015
Kochamy i tęsknimy... -
Wiecie co, aż cofnęłam się do mojego postu i przeczytałam go raz jeszcze, bo już zaczęłam się zastanawiać czy faktycznie napisałam tam coś takiego o co mnie posądzacie.
Nie znalazłam w moim poście ani jednej oceny.
Nie napisałam, że jesteście bezduszne/niezaradne/złe/nie wiem co jeszcze innego krzywdzącego.
Nie powiedziałam, że TYPOWY pogrzeb i grób są wymagane.
Dziewczyny - dokonałyście nadinterpretacji moich słów. Ja pisałam o przepaści, która nas dzieli - o różnicach jakie są w zachowaniu kobiet po stracie wczesnej i późnej. I nie było to pod wpływem złego dnia czy burzy hormonów. I TYLE.
Dziękuję wszystkim Dziewczynom, które się wypowiedziały. A szczególnie tym, które słusznie odczytały moje intencje i są w stanie przyjąć mój post jako kolejną wypowiedź, opinię, a nie ocenę czy oskarżenie ich osoby.
EwaMM, lena89 lubią tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
antoninina wrote:
Otóż, drogie dziewczyny po poronieniu - Wasze opisy tego jak postąpiłyście z maleńkimi ciałkami Waszych Dzieciaczków są dla mnie po prostu odrażające!
Ale sam fakt, jak niektóre z Was postąpiły zostawiając swoje maleńkie Cuda w toalecie po prostu mnie przeraża! Nie mam nawet słów, którymi mogłabym dokładnie wyrazić co czuje, bo posypałoby się dużo wulgaryzmów.
Nie pomyślałyście o tym, że Waszym dzieciom należy się odrobina SZACUNKU?
Jestem naprawdę w ogromnym szoku, że można po stracie tak szybko wrócić do "normalnego" życia i tak przyziemnych spraw.
Nie znalazłam w moim poście ani jednej oceny.
Antoninia - może przeczytaj te cytaty jeszcze raz i zastanów się, czy na pewno nie ma w nich ani jednej oceny. Bo ja na przykład poczułam się tak żywo dotknięta, że siedzę nad komputerem i się trzęsę.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 19:30
pucek, A.Kasia, annak, Greetta, tysiaa93, Żuczek, Jacqueline, Coconue, gama, Martynka30 lubią tę wiadomość
5tc [*] 04.2015
10tc [*] 01.2015 -
Dziś serce mi pękło.
Stało się to, gdy weszłam na ten wątek i przeczytałam słowa, które po prostu przeszyły mnie na wskroś. Wciąż nie mogę w nie uwierzyć.
Jako osoba, która kilka razy straciła ciążę na „wczesnym etapie”, poczułam się dziś tak, jakby ktoś wymierzył mi policzek w twarz. Nagle przeczytałam, że moja strata jest mniej warta i mniej bolesna. Trudno się w czymś takim odnaleźć.
Nigdy nie miałam możliwości dotrwać w ciąży tak daleko, jak było to dane wielu dziewczynom z tego forum. Ale jednak, zupełnie obiektywnie, potrafię sobie wyobrazić, że cierpienie tych dziewczyn było większe. To przecież naturalne. Mimo to, nigdy nie próbowałabym porównywać, dzielić, ważyć, co jest większym przeżyciem, a co mniejszym.
Ten wątek to było dla mnie zawsze miejsce dla nas wszystkich. Miejsce, gdzie odnalazłam wsparcie w momencie, gdy moje życie straciło sens. Miejsce dla kobiet, które straciły dzieci donoszone, aniołki w pierwszym trymestrze i ciąże biochemiczne. Dziś poczułam, że jednak się myliłam. Poczułam się tak, jakbym była intruzem, który wchodzi na wątek „Poród dziecka martwego” i próbuje się utożsamiać z dziewczynami, którym zmarły dzieci po porodzie. Poczułam się jak nieproszony gość.
Rozumiem, że nasze odczucia mogą być inne. I to wydaje mi się normalne. Ale jednocześnie najnormalniejsza na takim forum wydaje mi się akceptacja tego, że każda z nas przeżywa stratę na swój sposób. Dziś dowiedziałam się, że być może ja przeżyłam ją źle. Bo są straty większe i mniejsze, bardziej i mniej bolesne. Ale jeśli tak, to ja się pytam, gdzie jest granica? Koniec I trymestru? Pierwsze ruchy dziecka? Granica przeżywalności? Bo ja do tej pory myślałam, że granicą jest próg cierpienia. I poczucie, że świat się zawalił, jest dla nas wspólne, bez względu na tydzień ciąży.
Wiele razy wchodziły na ten wątek dziewczyny, które straciły ciążę w I trymestrze. W tym ja. Jestem tu każdego dnia. Nieraz pisałyśmy, że wiemy, że nasze cierpienie jest mniejsze niż innych, „późniejszych” mam. Ale zawsze słyszałyśmy, że przecież nie, że cierpienie i żałoba są takie same, że tydzień nie ma znaczenia. Dziś ktoś mówi nam, że te zapewnienia jednak nie były szczere. Bo nasza strata jest inna. Mniejsza. Myślę, że od teraz ten wątek nigdy już nie będzie tym, którym był.
A seks po stracie…? Hmm, w skali tego wszystkiego co przeżywamy i co straciłyśmy, czymże on jest? I jakie ma tak naprawdę znaczenie? Może jest tylko poszukiwaniem bliskości, może normalności, może ucieczką, a może błędem? Jaka to różnica. Najważniejsze jest to, żeby nikt nas za niego nie oceniał. Bo każda z nas ma swój sposób radzenia sobie z cierpieniem, ze smutkiem. I kto ma prawo nas za to potępiać?
I wszystko co powyżej, mówię ja, osoba, która nie uprawiała seksu od lipca 2015, kiedy poczęło się moje ostatnie dziecko. I która nie pochowała żadnego z nich. Bo tkanki mojego dziecka mieściły się na opuszku palca i w szpitalu stanęłam przed wyborem - pochować, czy oddać do badania. I wybrałam to drugie, aby wiedzieć czy moje dziecko było zdrowe i czy mam prawo walczyć o następne, czy jednak nie, bo zafunduję im w ten sposób śmierć, albo cierpienie.
* * *
Nie odbieram nikomu prawa do wyrażania swojego zdania i nigdy tego nie zrobię. Ale to co padło tu dzisiaj, jest dla mnie ciosem prosto w serce. W serce, które zaczęło kochać, zaczęło tęsknić, bez względu na to, jak szybko moje dzieci odchodziły.Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 19:39
Greetta, Coconue, Nelus, Martynka30, gama lubią tę wiadomość
-
kehlana_miyu wrote:Antoninia - może przeczytaj te cytaty jeszcze raz i zastanów się, czy na pewno nie ma w nich ani jednej oceny. Bo ja na przykład poczułam się tak żywo dotknięta, że siedzę nad komputerem i się trzęsę.
Kehlana, zaluje ze przezytalas post Antoniny bo dla kobiet które wciąż są na drodze starania sie o dziecko wraca to ten ogromny bol.. U Ciebie dwukrotny.. A przeciez powinnas teraz skoncentrować sie na walkę o dzidziusia.. Pamiętaj kochana, ze to tylko czyjas subiektywna opinia. Nikt nie zabierze Ci uczuć do Twoich Aniolkow, obojętnie czy ronilas w łazience, w łóżku czy miałaś zabieg i oddalas caly plod do vadan...annak, A.Kasia, bobo_frut, kehlana_miyu, Greetta, Żuczek, Coconue, gama lubią tę wiadomość
Kochamy Cię maleństwo
13.06.2015
Kochamy i tęsknimy... -
...i dodam jeszcze coś. A propos jednego zdania, które napisała Antonina.
Bardzo i z całego serca mam nadzieję, że żadna dziewczyna (ani z tego wątku, ani innego) nie będzie musiała przeżywać tych strasznych odczuć, kiedy wraca się do domu ze szpitala, po indukcji poronienia, które nie udało się całkowicie. Tego strachu przy każdym ruchu, przy wyjściu do łazienki, tego lęku, że nie będę wiedziała kiedy i gdzie, tego nerwowego zaglądania na bieliznę, spoglądania do toalety, tej obawy przy każdym ruchu i kroku, tego strachu, że nie zorientuję się kiedy to nastąpi i wyrzutów sumienia, że niechcący spuszczę wodę w toalecie.
Z całych sił modlę się, żeby żadna z dziewczyn nie musiała tego przeżyć.
Bo te uczucia nie mają wieku ciąży. Bolą tak samo na każdym jej etapie.Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 19:47
pucek, kehlana_miyu, reni86, Greetta, Żuczek, gama, Martynka30 lubią tę wiadomość
-
Agniegnieszka nasz synek mial triploidie, i z ta wada nie mial szans sie urodzic. Badania robimy dalej bo nasz drugi synek byl zdrowy i nie wiadomo co bylo przyczyna obumarcia, a przy pierwszej ciazy nikt nam o takim badaniu nie powiedzial, wiec szukamy czy nie ma jeszcze innych czynnikow wplywajacych na nasze ciaze.
Antoninina - bardzo mnie dotknelo to co napisalas...Moge tylko powiedziec, ze faktycznie dzieli nas przepasc i ja bardzo zaluje ze nie moglam pozegnac sie ze swoimi dziecmi....pucek, Greetta, gama, Martynka30 lubią tę wiadomość
Amelka[*] - 17.03.13 (10tc)
Franio[*]- 16.06.14 (9tc)
Karolek[*]- 13.12.14 (10tc)
niedoczynność tarczycy, NK, MTHRF C667T homozygota - metylofolin 0,8mg, B6, B12, D3, eutyrox, acard,... -
Antonina - uważasz, że nie chciałaś nikogo obrazić, oceniać, tak ? Przeczytaj dokładnie ten fragment który przytoczyła kehlana_miyu...
Temat poronienia i całej atmosfery z tym związanej - bardzo delikatny temat... Ty jak i wiele innych kobiet straciłaś dziecko na późnym etapie ciąży. Pochowałaś Zosieńkę, ma pomniczek, miejsce gdzie możesz przyjść, zapalić świeczkę, pomodlić się
Ale pomyśl, postaw się na miejscu tych mam które straciły swoje Maleństwa w tych pierwszych miesiącach, w pierwszym trymestrze. Gdybyś nie wiedziała o możliwości pochowania takiego maleństwa, a nikt w szpitalu by Cie o tym nie poinformował i potem przeczytałabyś taki post, takie słowa jak napisałaś - jak byś się poczuła ?
Sądzę tak jak annak, kehlana - po przeczytaniu tych słów które zacytowała Kehlana z Twojego posta, poczułam się jako ta gorsza, jak jakaś "wyrodna matka"...
Trzęsę się ze zdenerwowania, gdyby nie to, że jest przy mnie kilkuletnie dziecko, najbliższa rodzina, że miałam dziś gości - pewnie bym siedziała i ryczała w kącieGreetta, pucek, kehlana_miyu, Żuczek, Coconue, annak, gama lubią tę wiadomość
12.12.2017 - jestem Izabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Dziewczyny, błagam... To forum to jedyne miejsce, gdzie teraz mogę powiedzieć, co czuję, gdzie potrafię wyrazić swój ból i rozpacz... To jedyne miejsce, w którym się otwieram i potrafię mówić o śmierci swojego Synka. Bo tylko tu czuję, że KAŻDA z Was mnie rozumie. KAŻDA. Bez wyjątku. Wszystkie cierpimy, bo wszystkie straciłyśmy nasze Dzieci. Nie ma znaczenia, czy było to na początku ciąży, czy pod koniec. Każda z nas poniosła ogromną stratę. Jedne z nas miały możliwość pochować swoje Dzieci, inne z rożnych powodów nie mogły tego zrobić. Ale na pewno każda nosi swoją stratę głęboko w sercu, które do końca życia będzie pełniło funkcję pomnika swojego Dziecka. Nie zapominajmy, że każda z nas inaczej też sobie radzi ze stratą i żałobą, inaczej reagujemy, inne sposoby na uporanie się z cierpieniem przynoszą nam ulgę. Ale wszystkie są tak samo ważne i tak samo potrzebne.
Ściskam Was mocno i proszę, abyśmy wspólnie zachowały to forum jako miejsce, w którym ratujemy siebie nawzajem.Greetta, kehlana_miyu, Coconue, Jacqueline, annak, 230515, bobo_frut, gama lubią tę wiadomość
Kubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016 -
Zgadzam się z Margaw - najlepiej zapomnijmy o tej sprawie i skupmy się na tym, dlaczego tu jesteśmy - żeby dawać sobie nawzajem wsparcie.
Antoninina, żeby zamknąć dyskusję z mojej przynajmniej strony, chciałam tylko powiedzieć, że nikt nie chce tutaj cenzury jakiegokolwiek rodzaju. Tak, jesteśmy tutaj, bo tu możemy szczerze z siebie wszystko wyrzucić. Możemy powiedzieć tu o rzeczach, o których nigdy nie odezwałybyśmy się nigdzie indziej - np. o tym, że część z nas nie potrafi cieszyć się z ciąż w najbliższym otoczeniu, że nie może patrzeć na dzieci, że choruje z zazdrości jak słyszy o szczęśliwych porodach. A to tylko wierzchołek góry lodowej tego, co w nas w różnych momentach się kotłuje.
Ale jest moim zdaniem jedna zasada, której powinnyśmy się tu trzymać i zazwyczaj nam się udaje - musimy wykazywać się wobec siebie taktem i empatią. Są tu dziewczyny po bardzo różnych przejściach i bardzo różnych decyzjach. Są tu dziewczyny, które podjęły decyzję o terminacji i te, które zdecydowały się urodzić wiedząc, że ich maleństwo nie ma szans. Są tu dziewczyny, które straciły swoje maleństwo nagle i te, które przez długi czas wiedziały, że jest źle. Są tu te po poronieniach na różnym etapie i te, których dzieci żyły kilka godzin, dni, miesięcy. I nie można, jeżeli to forum ma spełniać swoją funkcję, zapominać, że wszystkie jesteśmy tu, bo przeżywamy żałobę i każdą uwagę odbieramy bardzo osobiście, bo trafia w sam środek tego co boli.
Gdybyś napisała swojego posta w takim stylu: myślę, że jest prawdziwa przepaść w odczuciach i przeżywaniu żałoby osoby, która straciła dziecko na późnym etapie ciąży i osoby, która poroniła. Te sytuacje, poronienie w łazience - to czysty horror, nie wyobrażałam sobie, że tak to może wyglądać w polskich szpitalach - że roni się samemu, bez żadnego wsparcia, że zdarzają się takie sytuacje, jak w dzisiejszym poście że dziewczyna mdleje w tej łazience, rani się w głowie i nikt jej nie pomaga, że jest w szoku i nikt nie wspiera jej ani nie objaśnia jej praw związanych z jej maleństwem. Nie wyobrażam sobie, jak to jest stracić dziecko i nie zdecydować się na pochówek - dziewczyny, które podjęłyście taką decyzję, czy mogłybyście powiedzieć, dlaczego właśnie taka była dla was najbardziej właściwa?
Mówię oczywiście tylko za siebie, ale wydaje mi się, że gdybyś ubrała swoje uczucia bardziej w tym stylu niż tym, którego użyłaś, spotkałabyś się z zupełnie innym odebraniem swoich słów.pucek, 230515, Greetta, gama, Monikkk lubią tę wiadomość
5tc [*] 04.2015
10tc [*] 01.2015 -
Czuję się wywołana do odpowiedzi. Bo sama napisałam o seksie, o fizjologii poronienia i o ratowaniu małżeństwa.
Wiecie trudno oceniać kiedy czyjeś dziecko umarło w 37 tc, a kiedy ktoś poronił DRUGI raz w 1 trymestrze. Wy które urodziłyście dzieci w 3 trymestrze przynajmniej wiecie, że możecie z fizycznego punktu widzenia hyć matkami. Dziewczyny takie jak ja NIESTETY mają wizję jedną....czy kiedykolwiek zostana mama? Zatem bardzo prosze o nie porownywanie straty Waszej do mojej. Nie mozna ich nijak porownac.
Ja nie zamierzalam opisywac jak przebiegalo poronienie, ale poniewaz zostalam o to poproszona opisalam. A ze jestem z wyksztalceniem medycznym to niestety podeszlam do tego z punktu widzenia fizjologicznego.
Wiecie jak mnie to boli, ze musialam przez to wszystko przejsc w pracy. Moglam latac ze swoim DZIECKIEM na rece po katedrze pelnej studentow (tak pracuje jako pracownik naukowy na uczelni). Byc moze inaczej wygladaloby to w domu. Poronienie w pracy wyglada troche inaczej. Jak sie z tym czuje??... wole o tym nie myslec... bo takie rozdrapywanie rany niczego dobrego mi nie przyniesie. Taka jest prawda. Co mialam zrobic..... nawet nie bylam gotowa na taka sytuacje. Nikt nie jest gotowy. Dziewczyny ronia w szpitalu i mdleja. Ja bylam w pracy.
A podejscie do zwiazku, zycia i oplakiwania dziecka. Moge zrobic wszystko, zeby miec depresje..tymbardziej ze zanim zaszlam w pierwsza ciaze mialam depresje. To nie jest trudne. Wystarczy 2 tygodnie w domu i moge miec nawrot choroby. Co mi to da... nic. Ale Maz moj zrobil wszystko, zebym przeplakala co sie stalo, ale zebym jak najszybciej wrocila do zywych. Bo DEPRESJA w niczym mi nie pomoze.
Ja nie chce burzyc swojego Malzenstwa... nie chce zeby Maz mial mnie dosc. On tez przezyl strate. On tez ma swoje uczucia. Ale zamykanie sie w sobie, pretensje o brak depresji o brak zaloby mi nie pomoga.
Byc moze jestem silna psychicznie. Byc moze w czasie studiow widzialam tak duzo cierpienia, chorob ze jestem silna psychicznie. Trudno. Albo to juz jest ten czas kiedy powinnam Was opuscic, bo sobie z tym wszystkim jakos radze.
Jednak po przeczytaniu Waszych wpisow najbardziej boli mnie to ze dzielicie grupe na mamy bardziej aniolkowe (3 trymestr) niz mamy mniej aniolkowe (1 trymestr). Kazda z nas jest po stracie, dlatego powinnysmy sie WSPIERAC, A NIE OCENIAC.Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 21:19
Greetta, gama, Martynka30 lubią tę wiadomość
Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć ))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
Żegnam się z Wami. Jak czytam te obelgi o szacunku do dziecka to mną trzęsie. Za duzo mnie kosztuje czytanie tych wszystkich opinii o tym jak bardzo wyrodna matka jestem. Choc pewnie w opinii niektorych z Was nie zasluguje na miano bycia matka.
Zycze Wam Kochane abyscie zostaly ziemskimi matkami i by nikt Wam sie nigdy w Wasze zycze nie wytracal.
Buziaki. Trzymam za Was kciuki.Greetta lubi tę wiadomość
Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć ))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
moje drogie...
stracilam syna 7miesiecy temu...po 40 tygodniach ciazy..po cesarskim cieciu..po najgorszych 24godzinach 35 minutach w moim zyciu..bo tylko tyle moja iskierka przezyla..ciaza ksiazkowa idealna...
moja bardzo serdeczna znajoma po dlugich staraniach zaszla w ciaze..poronila jednak w 6 tygodniu..ma problem z nerkami..boi sie ze to jej wina..ciaza od poczatku zagrozona..
ciezko mi powiedziec ze moja strata jest wieksza...a jej mniejsza...
moja strata jest inna...nie lepsza nie gorsza..inna...stracilam dziecko..ale ona rowniez...bo tak na prawde wszystko zalezy od rodzicow..od matki...
bo niektorzy planuja przyszlosc swoich pociech od samego poczatku..od dwoch kresek na tescie..od tych dwoch kresek kochaja miloscia ogromna..i nie wazne ze to poczatek czy koniec ciazy...sa tez rodzice ktorzy nawet po kilku latach z dzieckiem nie kochaja go..jest im obojetny..
tak na prawde nie ma straty wiekszej czy mniejszej...strata jest taka sama..Coconue, Greetta, pucek lubią tę wiadomość
"Ważne, że jesteś..nie ważne gdzie!
I to się liczy, a reszta nie!
Szymon ur. 23.06.2015 / 23:57
zm. 25.06.2015 / 00:32