Aniołkowe Mamy [*]
-
WIADOMOŚĆ
-
15.01 urodziłam synka w 20 tygodniu oraz jego siostrzyczke lub braciszka ktorego serduszko przestalo bic w 7 tygodniu. Strasznie za nim tęsknię i nie moge zrozumieć dlaczego tak się stalo!
Jak długo musze poczekać ze staraniami? Lekarka powiedziała ze psychicznie powinnam dać sobie czas pół roku ale ja nie chce... -
Daktylek to odbudowuj mazenstwo. Raz dwa trzy. Dzisiaj lub jutro idzcie na randke. Koniecznie. Rozmawiajcie. I badzcie razem. Ja wczoraj zaliczylam pierwszego seksa od miesiaca. Bliskosc z Mezem sa mega istotne. Walczcie o cudowne zwiazki.
Dziewczyny ja wiem ze jest strasznie ciezko, ale tak sobie mysle ze nasze Aniolki nie chca zebysmy byly smutne, zebysmy sie klocily z ich Tatusiami.Mama Amelci ur. 18.01.2017 r. ))))) warto wierzyć ))
Mama dwóch Aniołków [6t] i [10t]. -
To wszystko zalezy od nas i naszej psychiki ile czasu sobie damy przed kolejnymi staraniami. Oczywiscie zielone swiatlo od lekarza jest bardzo wazne, ale to pod wzgledem fizycznym a psychicznie same musimy zdecydowac czy jestesmy juz gotowe na kolejna ciaze, bo ona bedzie bardzo trudna i owiana wielkim strachem. Trzeba tez pamietac ze nowa ciaza bedzie inna i nie zastapi utracinej.
U nas minal rok od ostatniej straty a ja nadal nie jestem gotowa na kolejna probe. Ale niektorym wystarcza miesiac, dwa czy odrazu zachodza w kolejna ciaze i wszystko jest ok.
Daktylek- to trudny czas dla malzenstwa, ale zycze Wam abyscie wyszli obronna reka z tej proby o jeszcze bardziej umocnili zwiazek.
Dziewczyny, ktore beda robic badania: Czesc z nich mozecie zrobic na NFZ. Kolejki sa mega, ale genetyke warto tak zrobic- od razu konsultacje sa gratis i genetycy zlecaja jeszcze dodatkowe badania.
Arleto- jesli jednak zdecydujesz sie na zabieg to pomyslcie o badaniu genetycznym dziecka (nie chodzi o okreslenie plci tylko sprawdzenie czy bylo zdrowe- to badanie trzeba wykonac prywatnie).
Arleta lubi tę wiadomość
Amelka[*] - 17.03.13 (10tc)
Franio[*]- 16.06.14 (9tc)
Karolek[*]- 13.12.14 (10tc)
niedoczynność tarczycy, NK, MTHRF C667T homozygota - metylofolin 0,8mg, B6, B12, D3, eutyrox, acard,... -
daktylek- u nas po powrocie ze szpitala był czas błogości, mąż obchodził się ze mną jak z jajkiem, ja płakałam całymi dniami a on cierpliwie czekał, ale po mniej wiecej tyg. stwierdził, że nie moze tak byc ze tylko płacze, że muszę się wziąc w garść, że on też cierpi ale życie trwa dalej i musimy sie jakoś podnieść z tego, na to ja zareagowałam nerwowo, krzyczałam, że jego nic nie obchodzi, że zostałam z tym sama, ze tylko ja opłakuje nasze dziecko a on juz wrócił raz dwa do normalności, mielismy ciche dni...a teraz po jakims czasie widze, że on miał rację, chciał postawić mnie do pionu, starał się żyć dalej- musiał wstawac codziennie do pracy, gadac normalnie zludźmi więc nie mógł siedziec i plakac tak jak ja, musiał być silniejszy niż ja, a to chyba jeszcze bardziej trudne niz nam-kobietom sie wydaje... Tylko raz płakał ze mną, tak strasznie, tak jak nigdy go nie widziałam płaczącego ( a jestesmy razem 13 lat) tak wtedy gdy jechalismy do szpitala wiedzac ze naszemu maleństwu przestało bic serduszko, wsiadł do samochodu-patrzy na mnie ze płaczę i on tez zaczął płakac...tylko raz pozwolil sobie na to, potem nie wiem czy chciał czy po prostu wiedzial ze musi byc silny bo inaczej wszystko sie posypie. Dzis widze, że gdyby nie jego silna postawa to nie wiem co by bylo i dzis widze, że te kłótnie i moje pretensje nie byly do koncasprawiedliwe, ale cóż...ja wtedy uważałam, że cały świat stanął przeciwko mnie...
Dlatego musicie zadbac o WAS, bo wszystko da się wytrzymać, tylko trzeba zrozumiec siebie nawzajem...może rzeczywiście wyjdźcie gdzies? My zaczelismy wychodzić wtedy częsciej,nawet nie do restauracji tylko to na spacery."Nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa, żeby pójść inną drogą i raz jeszcze spróbować. Nigdy nie jest za późno, by na stacji złych zdarzeń, złapać pociąg ostatni i dojechać do marzeń (...)".
Jan Paweł II -
Reni, jaką dokładnie wadę genetyczną miało Twoje dzieciątko, jeśli mogę spytać? Moja córeczka miała trisomię 13 pary chromosomów. 15 stycznia byliśmy na rozmowie z genetykiem. Poinformował nas, że w naszym przypadku żadne badania nie dadzą żadnej odpowiedzi i nie ma sensu ich robić. Powiedział też nam, że szacuje się, że większość poronień to sprawka właśnie trisomii różnych par. Przy czym tylko dzieci z trisomiami 13, 18 i 21 mają szansę się urodzić i tylko z trisomią 21 (zespół Downa) mogą żyć dłużej. Reszta obumiera wewnątrzmacicznie. Czy u Was też była jakaś trisomia?Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
Nelus wrote:15.01 urodziłam synka w 20 tygodniu oraz jego siostrzyczke lub braciszka ktorego serduszko przestalo bic w 7 tygodniu. Strasznie za nim tęsknię i nie moge zrozumieć dlaczego tak się stalo!
Jak długo musze poczekać ze staraniami? Lekarka powiedziała ze psychicznie powinnam dać sobie czas pół roku ale ja nie chce...
Nelus bardzo mi przykro z powodu Twojej podwójnej straty
Kolejne Aniołeczki dołączyły do niebiańskiej paczki Wysyłam do nich kolorowe światełka [*][*]
Ściskam Cię bardzo mocno, jeśli możesz napisz proszę co się stało... Chętnie Cię wysłuchamy zawsze kiedy będziesz chciała wyrzucić z sobie cały żal i złość. Niestety, odpowiedzi na pytanie "Dlaczego?" nie zna żadna z nas, a wierz mi, jest tu nas naprawdę wiele
Co do starań to przede wszystkim zaufaj sobie, a w drugiej kolejności swojemu lekarzowi. Na pewno poczujesz czy i kiedy nadejdzie ten moment, że będziesz chciała znowu spróbować zostać ziemską mamą. I wtedy zapytaj o zdanie lekarza.
Wiadomo, psychika musi odpocząć, aby kolejne dziecko nie było zastąpieniem tego, które odeszło, tylko oddzielnym bytem. Czasem ciężko to oddzielić.
A fizycznie - ciąża to wysiłek dla organizmu, daj mu czas na regenerację.
Nelus lubi tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
Dziewczyny, od kilku dni zastanawiałam się czy wypowiadać się w ogóle w tym temacie, ale zdecydowałam, że powiem swoje zdanie, bo w końcu jest to forum na którym każda z nas może napisać co czuje. Nie chcę tym postem nikogo obrazić, urazić czy wpędzić w poczucie winy, chciałam tylko zaznaczyć jak wielka różnica jest między nami - mamami, które straciły swoje dzieci w zaawansowanej ciąży - a takimi, które straciły swoje dzieciaczki na początku ciąży. Nie umniejszam tym niczyjej straty ani cierpienia, nie chcę się licytować kto bardziej cierpi, widzę tylko przepaść, która nas dzieli.
Otóż, drogie dziewczyny po poronieniu - Wasze opisy tego jak postąpiłyście z maleńkimi ciałkami Waszych Dzieciaczków są dla mnie po prostu odrażające! Zdaję sobie sprawę jak z medycznej strony wygląda poronienie. Ale sam fakt, jak niektóre z Was postąpiły zostawiając swoje maleńkie Cuda w toalecie po prostu mnie przeraża! Nie mam nawet słów, którymi mogłabym dokładnie wyrazić co czuje, bo posypałoby się dużo wulgaryzmów. Czym różniły się Wasze Dzieci od naszych, którym został zorganizowany normalny pochówek? Czy, gdyby Wasze Dzieci urodziły się kilkanaście tygodni później zostawiłybyście je w szpitalu? Nie pomyślałyście o tym, że Waszym dzieciom należy się odrobina SZACUNKU? Jakieś miejsce, w którym można godnie złożyć Ich maleńkie ciałka? Nie mówię nawet o typowym pogrzebie na cmentarzu, bo wiadomo nie każdy to popiera na tak wczesnym etapie, ale może chociaż gdzieś w ogródku pod kwiatkiem, w lesie? Nie mogę zrozumieć Waszego postępowania...
Druga sprawa to seks po stracie. Wiem, Dziewczyny, że każdy własną stratę przeżywa inaczej i każda z nas ma swoje sposoby radzenia sobie z trudną sytuacją. Ale powiem Wam szczerze, że tydzień po porodzie, dwa, nawet dwa miesiące po porodzie sprawa seksu była dla mnie i mojego męża tak odległa jak kosmos! Byliśmy w takiej rozpaczy, że nawet nie przeszło nam to przez myśl. Pomijam fakt, że byłam po cc i nawet z tego względu nie moglibyśmy, ale my po prostu nawet o tym nie myśleliśmy! Byłam w takiej rozpaczy, że nie wiedziałam jak się nazywam, nie miałam siły jeść ani wstać z łóżka.
Jestem naprawdę w ogromnym szoku, że można po stracie tak szybko wrócić do "normalnego" życia i tak przyziemnych spraw. Waszymi niektórymi wypowiedziami utwierdziłam się tylko, jak różne są nasze straty i nie można ich stawiać w jednym rzędzie, chociaż w każdym przypadku umarło Dziecko. Nie myślcie sobie, że jestem jakimś zakamuflowanym moherem i dlatego tak mówię i jestem taka oburzona, bo nie jestem. Nie chodzę nawet często do kościoła, ale o szacunek do nowego życia, które nie mogło samo się obronić będę walczyć zawsze.
Jestem ciekawa Waszych opiniiAngelina, Kotowa, BlueBerry23062015, EwaMM, lena89, marzusiax lubią tę wiadomość
Nasza Zochulka 34 tc [*] 11.09.2015
slodkogorzkiswiat.blog.pl
Antoś nasza radość, ur. szczęśliwie 07-08-2017 -
Antonina czuje dokladnie to samo. Nie chciałam się wypowiadać tutaj żeby nikogo nie urazić ale skoro poruszyłaś ten temat to podpisuje się poś Twoimi słowami. Co do sexu to nawet teraz czasem przychodzi mi ciężko bo różne myśli mam w głowie, a u mnie mija już niedługo rok. W pierwszych miesiącach na pewno nie dałabym rady. Byłam w tak wielkiej rozpaczy że wielu rzeczy nawet nie pamiętam.
Nie chcę też nikogo urazić bo wiem ze traumatyczne przeżycia powodują czasem nasze działania w ten czy inny sposób,czego później żałujemy.antoninina, BlueBerry23062015, EwaMM lubią tę wiadomość
UKOCHANY FRANUŚ *09-02-2015r + 09-02-2015r. 29tc żył 1,5 godz.
-
nick nieaktualnyDaktylku mam podobnie też nie mogę się dogadać z facetem, kłócimy się. Czasem mam wrażenie że on ma to wszystko w dupie. Również nie mam jeszcze @, miałam plamienie 41dc, a dziś już 45 i nic. We wtorek idę do gin.
Na zewnątrz staram się pokazywać że sobie radzę i jest ok, ale tylko po to żeby nikt nie zadawał pytań i nie współczuł. W głębi serca chyba wcale sobie nie radzę, nawet mam takie myśli, że jak mam tak żyć bez swojego dziecka to wolałabym odejść razem z nim.
Mam dość tekstów typu wszystko będzie dobrze, ułoży się, jesteś jeszcze młoda, następnym razem się uda. Dziś są urodziny mojej siostrzenicy, jak pomyślę że mam tam iść to mi słabo, bardzo nie lubię spotkań rodzinnych, bo nikt nie rozumie co czuję.
Niby moja mama też poroniła w 5mc, tylko 3 dziecko, na pewno nie było jej lekko ale miałam dla kogo żyć, a moje życie straciło sens. -
nick nieaktualnyAntonina, w pełni się z Tobą zgadzam że stracić dziecko w zaawansowanej ciąży jest większą tragedią.
Również co do pochówku się zgadzam, choć sama tego nie zrobiłam i bardzo żałuję każdego dnia, ale będąc w szpitalu byłam w takim stanie że nic do mnie nie docierało co tak na prawdę się dzieje. Dali jakąś ankiete do wypełnienia a nikt nie przyszedł i nie wytłumaczył o co chodzi. Do momentu zabiegu nawet z nikim nie rozmawiałam.
Co do seksu fakt nie czekaliśmy długo, bo stwierdziliśmy że chcemy jak najszybciej zajść w kolejną ciąże i nie czekać kolejnych 4 lat.
Co nie znaczy że zapomnieliśmy o naszym Aniołku. -
Ja też ograniczyłam swoje wypowiedzi tutaj z konkretnych powodów. Wcale nie dlatego, że mi się poprawiło i już Was nie potrzebuję. Ostatnio chyba nawet mam słabszy czas, tylko nauczyłam się już z tym sobie radzić sama, żeby nie zadręczać męża i bliskich, i tak nikt mnie nie rozumie.
Zgadzam się z tym, co napisała Antonina i skomentuję to od trochę innej strony. 3 miesiące przed ostatnią ciążą również miałam ciążę biochemiczną, chyba tak się je nazywa, choć @ spóźniła mi się wtedy aż do 7 tygodnia, licząc z OM. Nie będę się wdawać w szczegóły, bo to nie o to chodzi, ale tamte 3 tygodnie niepewności i złudnych nadziei pamiętam jak dziś. Nie powiem, że mnie to nie obeszło, ale jakoś sobie z tym poradziłam, przekonywałam męża i przyjaciółki, że wszystko jest ok, że takie ciąże zdarzają się często. Sobie wmawiałam, że być może zarodek był chory i tak pewnie musiało się stać. 3 miesiące później zaszłam w kolejną ciążę, niestety jeszcze trudniejszą i wiem, co piszę. Nie będę Wam wypisywać różnic między jedną stratą, a drugą, bo tego opisać się nie da. Dlatego dobrze wiem, o co chodzi Antoninie i zgadzam się z tym, co napisała. Nie umniejszam Waszemu cierpieniu, bo wiem, ze każdy ma inną wrażliwość. Ale przepaść jest między nami ogromna.
Chciałam się jeszcze odnieść do tego, o czym wspomniała Żuczek pod koniec swojego postu. Na szczęście nie wiem, jak to jest stracić pierwsze dziecko. Straciłam drugą córeczkę i nie uważam, żeby obecność pierworodnej w czymkolwiek mi pomagała. Fizycznie owszem, bo muszę codziennie wstać z łóżka, ugotować obiad, zorganizować normalne święta, żeby nie okradać jej ze stabilizacji i poczucia bezpieczeństwa. Luśka też trochę pomaga, bo świetnie mnie wyczuwa i potrafi świetnie rozładować narastające we mnie napięcie. Ale są też powody, dla których jest mi trudniej. Nie ma dnia, żebym na nią nie spojrzała i nie zadała sobie pytania, jaka byłaby Nela w jej wieku, żebym nie spojrzała na jej zdjęcie z okresu niemowlęcego z myślą, czy Nela też by się tak słodko śmiała. To o czym już kiedyś tu wspominałam, ludzie chwalą Laurę, a ja powstrzymuję łzy, bo zachowują się tak, jakbym nigdy w życiu nie miała drugiego dziecka. Gdy brakuje mi cierpliwości do niej, to mam wrażenie, że karzę ją za to, że ona żyje, a Nela nie. Kiedy idziemy na sanki, to myślę, że Neli nigdy na sanki nie wezmę... To wszystko można wyliczać w nieskończoność i mam wrażenie, że to się nigdy nie skończy .Lusia 04.06.2012 Dobrze, że jesteś :*
Nela 02-03.09.2015 Dzięki, że wpadłaś [*]
-
nick nieaktualnyantoninina - dopiero drugi raz zabiorę głos na tym forum mimo, iż zaglądam tu regularnie kibicując wszystkim Aniołkowym Mamom w znalezieniu równowagi i spokoju ducha po stracie. Tak jak Ty jesteś zszokowana zachowaniem dziewczyn tak ja jestem w ciężkim szoku jak lekko przychodzi Ci je oceniać. W jednym się z Tobą zgodzę - nasze straty bardzo się od siebie różnią. Ale czy można mówić o tym, że jedna strata od drugiej jest większa? Czy można porównywać sposoby przeżywania żałoby i mówić, że któryś jest mniej lub bardziej odpowiedni? Mój synek żył 4,5 miesiąca, nie chcę nawet opisywać ogromu jego i naszego cierpienia w czasie walki o jego życie lecz kiedy rozmawialiśmy z mężem o tym, czy łatwiej byłoby nam gdybym poroniła na wczesnym etapie ciąży zgodnie uznaliśmy, że nie! Bo nigdy nie zobaczylibyśmy twarzy naszego synka, nie moglibyśmy go przytulić a ja patrząc na te tkanki, które ze mnie wypływają w czasie ronienia rozpadłabym się na milion kawałków. O ile miałabym tyle siły, aby w ogóle na nie spojrzeć. Nie wiem, czy umiałabym wtedy myśleć logicznie, nie wiem, czy jedynym moim pragnieniem nie byłoby stamtąd uciec i czy umiałabym sobie wybaczyć gdybym uświadomiła sobie po czasie, że pozostawiłam swoje dziecko w szpitalu/toalecie. Nie przeżyłam tego i nie przyszłoby mi do głowy aby oceniać kogoś, kto przez to wszystko przeszedł. Każdy człowiek jest inny, każda strata jest inna, emocje są inne, cierpienie i żałoba też mają różne oblicza.
Sam cel tego forum jest taki, aby się wzajemnie wspierać - nie oceniać. Masz prawo, jak my wszystkie mieć swoje zdanie na różne tematy. Ale pomyśl teraz - napisałaś co chciałaś i czy jest Ci dzięki temu lepiej? A gwarantuję Ci, że w chwili czytania twojego posta jakaś dziewczyna świeżo po stracie, która pod wpływem szoku i nieświadomości swoich praw pozostawiła dzieciątko w szpitalu, która ten seks z mężem uprawiała (bo może miała nadzieję, że ta chwila bliskości z mężem doda jej trochę sił) właśnie cofnęła się o krok w przeżywaniu swojej żałoby i w ponownym stanięciu na nogi. Może właśnie w tej chwili ta dziewczyna utraciła jedyne miejsce, gdzie do tej pory udało jej się otrzymać wsparcie.
Nie chcę aby któraś z Was poczuła się przeze mnie atakowana bo nie taka jest moja intencja. Chciałabym tylko abyśmy pozwoliły sobie wzajemnie na przeżywanie żałoby we własny sposób i szanowały swoje (czasem nie do końca świadome) wybory. Jeśli nie podoba Ci się opis poronienia o którym czytasz czy sposób radzenia sobie z traumą którejś z dziewczyn - omiń ten fragment. Ale zachowaj odrobinę empatii dla kogoś, komu być może podzielenie się swoją tragedią i wyrzucenie tego z siebie pomaga wyjść z załamania. Nie musisz rozumieć - wystarczy, żebyś nie dokładała komuś cierpienia i poczucia winy w i tak już ciężkich chwilach.Greetta, bobo_frut, pucek, kehlana_miyu, annak, bergamotka, Martynka30 lubią tę wiadomość
-
Ja także czytam wszystkie pojawiające się tu wpisy i znów czuję, że powinnam się odezwać.
To nie tak, że odważę się umniejszać czyjąś stratę, a swoją sprowadzić do rangi katastrofy... Ale moja była i jest dla mnie katastrofą. Jak wiecie swojego Synka straciłam raptem niecałe dwa tygodnie temu. W 37 tygodniu ciąży, która nie dawała mi najmniejszych powodów do niepokoju, strachu. Owszem, ze względu na operację na mięśniakach miałam poczucie, że może być różnie, ale to na początku ciąży. Potem wszystko było książkowo, idealnie. Czy jest różnica w stracie dziecka na początku ciąży, a pod sam jej koniec? Nie mam pojęcia...
Miałam niemal całe 9 miesięcy, by żyć razem ze swoim dzieckiem. Zaczęło się we mnie poruszać, reagować na dźwięki, zabawy. Wiem, że mnie słyszało. Że czuło moje emocje. Im bliżej byłam daty porodu, tym bardziej czułam, że niedługo przestaniemy się znać tylko z USG i tych wewnętrznych kontaktów, ale że wreszcie się dotkniemy. Kiedy jest się na końcówce ciąży widzisz swoje dziecko w swoich ramionach. Wybrałam ubranka, akcesoria, kołyskę, wózek. Wyobrażałam sobie jakie kolory, jakie wzory będą dla mojego Synka najlepsze. Które zabawki pokocha. Zastanawiałam się, jaki będzie. Czy spokojny i cichutki, czy głośny i pełen energii.
A potem był TEN dzień... Brak tętna, przeraźliwa cisza, nerwowo biegający lekarze, łóżko szpitalne i oczekiwanie. Tylko oczekiwanie na co? Miałam poród sn w drugiej dobie po przyjęciu do szpitala. Po podaniu leków zareagowałam skurczami tak szybko, że lekarze byli w szoku. Ból nie dopisania, bo choć lekarze uprzedzili, że poród sn w moim przypadku, to rozwiązanie ratujące mnie, to muszę liczyć się, że ból i skurcze będą dużo silniejsze po podaniu leków niż bez nich. Rodziłam krótko, ale gdy się rodzi Dziecko ze świadomością, że nie usłyszysz Jego płaczu, trwa wieczność. A potem zostawili mnie na sali porodowej na 2 godziny (bo przecież procedury muszą być zachowane), a ja czułam, że leżę tam martwa. Niby patrzę, niby oddycham, niby czuję dłoń mojego partnera, ale nie żyję.
Mam wrażenie, że takie historie jak moja (i innych, obecnych tu dziewczyn), gdy traci się dziecko tuż pod koniec, porównać można do jakiegoś biegu pod górę. Jest coraz ciężej, trudniej, czujesz się coraz bardziej wyczerpana i zmęczona (bo ciąża przecież jest dla kobiety fizycznie wyczerpująca), ale pragniesz biec dalej, bo widzisz już ten szczyt... metę, na której w zasadzie czeka twoje Dziecko. I nagle, kilka centymetrów przed metą ktoś podkłada ci nogę, wyrywa serce i zabiera wszystko. A ty masz ochotę rzucić się z tej góry, bo życie przestaje istnieć.
Nie oceniam, nie silę się na porównania mojego i czyjegoś bólu... Ale opisuję Wam, co czuje się w chwili, gdy zamiast płaczu swojego Dziecka i jego ciepłego ciałka, możesz Go jedynie pożegnać i pochować w małej, białej trumience... Tuż przed metą...Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 15:17
BlueBerry23062015, Greetta, antoninina, 230515, Arleta, marzusiax lubią tę wiadomość
Kubuś, 37 tc. [*] ur.12.01.2016 -
Antoninina miałam nie pisać bo to wygląda jakby człowiek się tłumaczył ale napiszę.
Ja swojego dziecka osobiście nie pochowałam, nawet nie miałam świadomości przed poronieniem iż mam taką możliwość. Kiedy mnie o tym poinformowano (na chwilę przed zabiegiem-akurat wchodziłam na fotel)to w całym tym szoku i emocjach podjęłam błędną dla siebie decyzję aby to szpital zorganizował pochówek. Nie mając oczywiście do końca świadomości jak on wygląda w praktyce. Teraz tylko mogę mieć do siebie żal i pretensję że sama się tym nie zajęłam. Będę go maiła do końca swojego życia.
Twój post może tylko wywołać większe poczucie winy u rodziców którzy nie wyprawili pogrzebów swym dzieciom w większości właśnie podejmującym decyzję w szoku i emocjach i tym którzy nie do końca są świadomi swoich praw i możliwości.
Mi osobiście zrobiło się przykro po przeczytaniu tego postu.
Twój wpis można odebrać jako chęć pokazania innym, że jesteś lepsza od nich. Zapewne nie jedna osoba tak tu się poczuła. Każdy ma prawko mieć swoje zdanie jak najbardziej ale trzeba również uszanować zdanie innych choć może nie być dla nas zrozumiałe czy też go nie podzielamy.
Agniegnieszka chciałam powiedzieć, że ja podobnie jak Ty przeżywam stratę swojego Aniołka. Rozumiem co możesz odczuwać. Również mam starsze dziecko i w niczym ta świadomość nie ujmuje bólu jaki jest po stracie drugiego dziecka.
A.Kasia zgadzam się z Twoją wypowiedzią w stu procentach.
Światełka dla Waszych aniołków [*][*][*]..........[*] i dla wszystkich takich Aniołków jak nasze [*]
ps. a seks to sprawa indywidualna i niech każdy robi tak jak mu odpowiada z różnych względów.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 23 stycznia 2016, 15:44
annak, Coconue, gama lubią tę wiadomość
Synio 02.02.2006 31tc cc Aniołek [*] ( 8/11tc ) XI.2015 Synio 05.01.18 39tc sn
-
strata dziecka zawsze boli... Mi się wydaje że na końcowym etapie ciąży jednak jest ciężej... Gdzie wszystko na malucha już czeka, pokoik, zabawki, wózek... Ja po powrocie że szpitala nie miałam siły wracać do tego mieszkania...poszlismy nocowac do koleżanki, w międzyczasie mąż znalazł jakieś mieszkanie.. Ciężko jest rodzić wiedząc że nie usłyszy się płaczu malucha..
Wiadomość wyedytowana przez autora: 28 stycznia 2016, 12:40
-
Ja też odniosę się do słów antoniny, według mnie zupełnie nie potrzebnych na naszym forum.
Ja niestety mam porównanie:( I tu przyznaje rację antoninie że stracic ciążę w 10 tc a w 24 to ogromna różnica (nie chce nawet myśleć o stracie powyżej 30 tc:().
Co do pochówku my nasza córeczkę (10/11 tc) pochowalismy tylko i wyłącznie dzięki dziewczynie która przyszła do mnie na salę przed swoim zabiegiem jakimś ginekologicznym i spojrzała na mnie zaplakana i powiedziała ze nie wie czy wiem ale mogę pochować swoje dziecko! Byłam w szoku, zaczęłam czytać, sprawdzać i faktycznie tak bylo... Ale w szpitalu nikt nam o tym nie powiedział, gdy zapytaliśmy przyznali ze jest taka możliwość. Do dziś dziękuję ze ta dziewczyna pojawiła się na tej sali i mi o tym powiedziała, bo gdyby nie ona nie pochowalibysmy Mai popristu z niewiedzy. Więc może te zachowanie wynika z niewiedzy szoku.
Ciężko to wszystko znioslam, ale odejście babelkow było jeszcze gorsze, poród, przypomnienie ruchów w brzuszku, pozostawilo wyrwę w sercu.
Co do kochania też uważam ze nie można w tym temacie uogolniac, kazda z nas jest inna. Gdy straciliśmy córeczkę każde zbliżenie kończyło się moim płaczem przypominaniem pogrzebu... byl to dla nas bardzo trudny czas (długi rok). A teraz po stracie babelkow nie miałam takich problemów, ponieważ na pomniczku mamy napis "z miłości zrodzeni miłością pozostaną". I uświadomiłam sobie ze mieliśmy nasze dzieci tylko i wyłącznie dlatego że się kochamy i to bardzo. I należy tu też rozróżnić seks a kochanie. Tak uważam.
Nikt nigdy mnie nie zrozumie... -
Ja nie zamierzam nikogo oceniać, to jak przezywamy żałobę to indywidualna sprawa każdej z nas. Natomiast myślę, że dużo winny w podejściu do wczesnych poronień stoi po stronie lekarzy. Prezrażające jest dla mnie to, że tu padają słowa zabieg, łyżeczkowanie, że odbywa to się często w toalecie szpitalnej,a dziecko jest traktowane jak odpad medyczny. Personel medyczny nie informuje nawet takiej mamy o jej prawach, o tym ze ma prawo do godnego pożegnania się z maleństwem, że bez względu na tydzień w którym straciła dziecko może je pochować. Dlaczego? Tak jest wygodniej?? Mniej formalności dla szpitala?? Nie wiem.
antoninina, Greetta lubią tę wiadomość
-
.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 6 czerwca 2021, 13:42
antoninina, Greetta, agniegnieszka, annak lubią tę wiadomość
Małgosia 24tc +15.08.2015💔
09.2016 - 1 ICSI PGD: 22 oocyty->18 zarodków->0 po PGD
02.2017 - 2 ICSI PGD: 20 oocytów->14 zarodków->1 po PGD-> cb 😔
10.2017 - 3 ICSI PGD: 19 oocytów->12 zarodków->2 po PGD
02.2018 - crio 1 blastki 😔
06.2018 - crio 1 blastki 😔
05.2019 - 4 ICSI PGD: 20 oocytów->16 zarodków->2 po PGD
12.2019 - cb😔
09.2020 - "niespodzianka!"
Jasiek 15tc +23.11.2020💔
03.2021 - crio 1 blastki 😔
06.2021 - crio 1 blastki 😔
02.2022 - 5 ICSI PGD: 14 oocytów->2 blastki->1❄po PGD
09/2022 - crio blastki, 5dpt - 16, 7dpt - 40, 9dpt - 113, 11dpt - 382, 19dpt - 6563,
4/10 - usg, crl 9,1mm, ❤ 135/min
Alicja ❤️ 26/05/23, 3600g, 50cm