Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Mama Malwinki zgadzam się z tobą...ja na początku też nie widziałam Julki myślałam że będzie mnie to wszystko strasznie bolec, że nie dam rady dopiero pani ordynator powiedziała że warto zobaczyc, pożegnać się i mimo obiekcji rodziny pojechaliśmy ja zobaczyc i chłopak zrobił zdjęcie telefonem i mimo że początkowo mówił że to takie dziwne uczucie i dziwnie się czuł robiąc jej zdjęcie teraz jestem mu bardzo wdzięczna. Więc szpital powinien mieć bardzo dobrych psychologów którzy wytłumaczą i zaproponują zdjęcia itp... skąd my mamy wiedzieć co jest lepsze jak same jesteśmy w szoku i nie wiemy co robić , jak przetrwać.
-
Opowiem wam jak to maja zorganizowane w szpitalu w ktorym ja bylam. Gdy pogotowie przywiozlo mnie do szpitala i na porodowce zrobiono usg na ktorym nie bylo widac akcji serca przewiezli mnie to odosobnionego pokoju gdzie urodzilam mojego syna. Polozna pokazala mi malego gdy bylam gotowa poczym zabrala go zeby go umyc i ubrac. Dalam jej malutkie body z napisem kocham swojego tate. Po chwili przywiozla nam go ubranego dodatkowo w sliczne ubranko w czapeczce w wiklinowej kolysce z pluszakiem i slicznym kocykiem. Wyszla dajac nam czas poczym wrocila z pudelkiem przygotowanym przez rodzicow po stracie dziecka. W srodku byl byl list, ksiazka z wierszami i opowiesciami tych rodzicow, swieczka, kocyk, dwa malenkie misie jeden dla niego a drugi dla nas, olejek do posmarowania nadgarstkow, jego dlonie odbite na papierze, pudelko do odbicia dloni lub stopek w gipsie i mase rzeczy ktore pozwalaja zachowac wspomnienia. Po jakims czasie polozna wrocila z informacjami co moga nam zaoferowac. Ze moze przyjsc ksiac i go ochrzcic i mozemy miec sesje zdjeciowa. Moglismy zostac z synem jak dlugo chcielismy a oni stopniowo organizowali wszystko co bylo mozliwe. Spedzilismy z Olivierekiem 20 godzin.
-
Oko iwa ale to chyba nie w Polsce ? Uważam że właśnie tak to powinno wyglądać, ja mam jedno zdjęcie z telefonu i niestety jej zamazaujaca się twarzyczkę w moich myślach . Nigdy jej nie dotknęła i już tego nie mogę zrobić bardzo teraz żałuje ale wtedy wydawało mi się to lepsze ... Nikt mnie nie uświadomił że mogę tego żałować. Staram się wrócić do normalności ale gdy chce iść np do fryzjera to mam wyrzuty że jak mogę tak poprostu zacząć żyć jakby się nic nie stali. Znajomi traktują nas trochę jak trendowatych...piszecie czasem że mimo wszystko był to dla was najpiękniejszy dzień w życiu a ja go nie chce pamiętać, chce go wymazac...przytłacza mnie myśli że już do końca życia będę mieć dzieciątko na cmentarzu... Tak jakbym była jakaś oznakowana,miała jakaś skaza do konca życia... Nawet nie wiem jak to opisać.
-
Tak, z tego co pamiętam Oko lwa mieszka w Anglii. Dla mnie też brzmi to jak ideał. Uczynienie tych dramatycznych przeżyć bardziej godnymi, danie godnych wspomnień.
Wciąż jesteśmy zacofani w wielu dziedzinach.
Nie wiem dlaczego dano mi właśnie 2h na przywitanie/pożegnanie. A nie np. 3 czy 5 czy 10. Tyle ile chcemy, ile potrzebujemy.
Ja od razu po urodzeniu bałam się patrzeć na moją córkę. Szok, trauma, leki uspokajające spowodowały, że bałam się spojrzeć nawet w jej kierunku. Tak jakbym spodziewała się zobaczyć zdeformowanego potwora... Była po prostu słodkim, ślicznym maleństwem, wyglądała jakby spała. Miała delikatny uśmiech na ustach... I dołeczek na brodzie. Byłam zaskoczona, że urodziłam takie ładne dziecko. Moja mała słodka Malwinka Nigdy nie zapomnę tych naszych wspólnych 2 godzin. Nigdy się nie pogodzę z tym, że całe życie przeszło jej koło nosa.
Julcia, niestety nasze życie zmieniło się już na zawsze. Nie chciałyśmy tego dla siebie, ani nie chciałybyśmy dla nikogo innego. Nie miałyśmy na to wpływu. Ludzie nie wiedzą jak się zachować, czasami się boją, dystansują się, nie chcą sobie psuć humoru takimi historiami, wydaje im się, że słowo "śmierć" ich nie dotyczy. Musisz się liczyć z tym, że część otoczenia może nie zdać egzaminu z dorosłości, kultury, empatii.
03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Tak Julcia to w Anglii tak to maja zorganizowane. Krok po kroku prowadzili nas i uswiadamiali nam jak to przezyc. Fotograf byl bardzo delikatny i ostrozny, ma doswiadczenie w tej pracy. Dziala tutaj stowarzyszenie rodzicow po stracie dzieci i oni organizuja te pudelka. Sama mysle zeby do nich dolaczyc.
Pozniej jeszcze mielismy szanse zobaczyc naszego synka w domu pogrzebowym i przy pomocy pracownicy przebralam go w ubranka ktore mu kupilam, dalam smoczki i zabawki. Kilka moich rzeczy z dziecinstwa i apaszke od jego taty ktora tak lubilam. Dalam mu nasze zdjecia i zloty krzyzyk poswiecony przez ksiedza. A w domu mam identyczne zabawki jakie on mial. -
Ja wiedziałam dwie rzeczy że muszę zobaczyć mojego syna i ze nie pójdę na pogrzeb. Polozna proponowala ze mogę zrobić mu zdjęcie ze mogę go wziasc na ręce ale ja nie chciałam powiedzialam jej ze to by bylo juz za dużo. Pozniej zalowalam tego ostatniego ale rozmawiałam z nia pozniej i o tym wspomnialam a ona ze zrobilam tyle na ile bylo mnie wtedy stać. podejmujemy decyzję i trzeba z nimi żyć niektórych nie da sie cofnąć. Mi też zaciera sie jego obraz ale wymyśliłam że patrzac w lustro będę go sobie przypominać wiem ze był podobny do mnie byl częścia mnie. Jak byłam u P. Psycholog powiedziała ze dobrze zrobiłam bo nie utworzylam mocniejszej więzi ktora i tak zaraz miala być zerwana. Choć nie jesteśmy tacy sami, kazdy ma inne uczucia inaczej odbiera różne rzeczy ja nie sugeruję sie tym co ktoś cos ja nie moglam..
Dlatego podziwiam Was dziewczyny że mialyscie tyle sily w sobie ale ja wiem ze tylko dodatkowo bym się skrzywdziła a i tak mój syn wie ze go kochalam kocham i będę kochać do konca świata. To jest tak trudne nie ma tu recepty rozwiazania czy jakiegoś leku zeby to wytłumaczyć ogarnąć zrozumieć i nagle wiedziec co nalezy zrobic zeby nie żałować. Nikt nie jest nastawiony na taki scenariusz.
Ale ja wiem jedno decydując sie na dziecko od pierwszych dwóch kresek aż do końca zycia będę się o nie martwić i teraz wiem że nigdy nie wiadomo czy życie pozwoli Ci na szczęście mój syn żył 9 miesięcy ale ostatnio porozgladalam sie po cmentarzu i dotarlo do mnie ze obok mnie są kobiety które straciły starsze dzieci nie wiem co jest gorsze ale napewno każda strata dziecka jest zaprzeczeniem istnienia Boga.
-
Ewelin masz rację nikt nie jest przygotowany na taki scenariusz.Kazda z nas robila w tym momencie to co uważała za słuszne, niektórych rzeczy żałujemy ale czasu nie cofniemy i chyba trzeba nauczyć się z tym żyć i próbować walczyć o lepszą przyszłość.
-
Julcia 2018 Ja też wracam do pracy, za dwa tgodnie. Masz rację oko lwa siedzenie w domu w bezczynności tylko pogarsza sprawę. Ja jak poszłam na rozmowę to pogadalam posmialam i poryczalam sie z dziewczynami nawet trochę im pomogłam. Człowiek musi mieć zajęcie inaczej funkcjonuje. Trudno będzie sie odnaleźć bo na inny tryb byłyśmy nastawione ale opóźnienie tego fakty chyba nic nie wniesie dobrego.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 27 sierpnia 2018, 16:19
-
Mamo Malwinki, idealnie to określiłas że nasz ból po stracie jest potęgowany przez strach o bedzietność. Oko lwa, może to nie najlepsze określenie, ale zazdroszczę Ci tego pięknego pożegnania.
Nikt nie jest przygotowany na śmierć, zwłaszcza maleństwa które nie zdążyło poznać rodziców, świata. Nikt nie wie co robić, jak postępować. Przecież żadna z nas się nie spodziewała że będzie matka bez dziecka... Ale faktycznie szpital powinien nam pomóc, pokierować, uświadomić, bo dla nich to "norma" chociaż widziałam atmosferę na oddziale po śmierci moich dzieci...Ale musieli wrócić do swoich obowiązków A my zostaliśmy sami...czytając o pozegnaniu oko lwa miałam łzy w oczach, takie to piękne, ktoś was pokierowal, pomógł... mi te dwie godziny tłumaczyli procedurami, potem gdzieś wynoszą dziecko.
Przeszło mi przez myśl że może też byśmy mogły w jakiś sposób pomóc rodzicom jeszcze w szpitalu, coś na podobieństwo opisu oko lwa? Może by tak porozmawiać z psychologiem że szpitala i znaleźć jakiś pomysł? Tak jakoś mnie naszło.... -
Slyszalam ze chyba w lodzi jedna kobietka po stracie dziecka zalozyla fundacje chyba “rodzic po ludzku” i Ona wspiera tam rodzicow w takiej sytuacji.
Tak dziewczyny ja mialam czas by godnie pozegnac syna i szczerze wam wspolczulam czytajac waszych opowiesci ze nie mialyscie takich warunkoe jak ja. -
Ja wróciłam do pracy równo po 8 tygodniach. Nadal uważam że to zdecydowanie za krótko ale z drugiej strony praca mi pomogła. Na początku byłam przerażona, że mam tak wrócić, że każdy będzie patrzył, pytał. Myślałam, że nie poradzę sobie z tym wszystkim, że nie zniosę tych wszystkich spojrzeń. Nie ukrywam, że na na początku traktowali mnie jak jakąś "trędowatą", że raz lub dwa musiałam zmierzyć się z pytaniem o Alicję ale mimo to ludzie zachowywali się przyzwoicie. I w zasadzie wyszło mi to teraz na lepsze. Zajęłam czymś myśli na 8 godzin. Przez 8 godzin oddycham bez bólu w sercu. Ale każdy potrzebuje czasu. Ja potrzebuje go nadal
Ja teraz żałuje, że nie zrobiłam żadnego zdjęcia w szpitalu. Ale w tamtym czasie ani ja ani nikt z bliskich o tym nie pomyślał. Nie byliśmy w stanie.
A teraz się boję, że kiedyś obraz mi się zamaże
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.
Alicja 08.03.2018 [*] 37 tc -
Widzicie wlasnie profesjonalna pomoc jest potrzebna, wsparcie w tych pierwszych chwilach szoku. Mi polozna nawet powiedziala zebysmy zrobili zdjecia telefonem. Wszystko nam mowili bo przeciez my nie bylismy w stanie myslec.
Ja sie panicznie boje powrotu do pracy ale wiem ze musze! -
Dziewczyny u mnie może trochę inaczej bo jak wiecie mam ziemskie maluszki ale ja byłam na zwolnieniu kilka miesięcy... potem wykorzystałam urlop o tak minął rok bez powrotu do pracy. Nie wyobrażałam sobie wrócić wcześniej... a w ostatnich miesiącach stwierdziłam że nie wracam w ogóle.. tj zajęłam się i swoją głowę planowaniem i zakładaniem swojego biznesu. Wczensiej pracowałam w corpo i jakoś, po tych wszystkich przejściach i doświadczeniach, jakos zle było mi z myślą, że ktoś będzie dyktował mi co robić... może to dziwne ... ale jakoś tak mi się utarło w głowie i stwierdzialam ze czas robić coś dla siebie. Bo życie Plata tak różne figle ze nie będę się spalać ... w pracy...
Oko Iwa naprawdę wspaniałe tam u Ciebie to było zorganizowane...
pani dr przy której rodziłam Olafka została ordynatorem... podsunę jej taki pomysł. Wspaniała kobieta i jakoś się z nią przez to wszystko związałam duchowo...
pozdrawiam Was dziewczyny trzymajcie się07.05.2014 Kacper
10.11.2015 Kaja
(*+) 19.07.2017 Olaf 39+2 -
Wydaje mi sie ze powinni w polsce zaczac podchodzic do tego tematu bardziej ludzko. Ale dziewczyny jesli wy im tego nie uswiadomicie to nie beda wiedziec. Ewelin234 ty mowilas ze warto by kobiety byly informowane jak postepowac w ciazy i na co zwracac uwage, a moze lekarze i polozne tez powinni byc uswiadamiani co potrzeba zrobic w wyjatkowych sytuacjach
-
Igle zaintrygował mnie Twoj pomysł. Ja już myślałam żeby zostawic swoj nr położnej w szpitalu tak jakby ktoś potrzebował( czego nikomu nie życzę)porozmawiać. Ja rozmawiałam z jedną kobietą z takiego stowarzyszenia www.stratadziecka.pl dwie kobiety je założyły ale ja mam daleko. Wogole szkoda ze my wszystkie nie możemy sie spotkać.
Ja przewertowalam Internet nie znalazłam nigdzie informacji co z matką po stracie po opuszczeniu szpitala. Już myślałam żeby napisać jakąś petycję do ministra zdrowia żeby się pochylić nad tą kwestią bo tak naprawdę psycholog jest ale tylko w szpitalu a potem nfz sie wypina na nas musisz walczyć sama. A wszystko powinno być z automatu bez szarpania się. W szpitalu owszem miałam wszystko co ptrzeba ale potem system nie bierze takiej kobiety pod opiekę. A powinnyśmy byc pod stałą opieką przez jakiś okres czasu no chyba że ktoś nie chce.
Druga sprawa natknęłam się na jedno forum odnośnie tego czy kobieta rodzaca martwe dziecko może zdecydować czy chce cc czy psn. Zdania podzielone. ja moglam wybrać z wyjaśnieniem konsekwencji jednego i drugiego. A wy dziewczyny mialyscie wybór?
-
Potwierdzam to co mówi okolwa. Mi również dano wiele pamiątek po moich córkach.
Ale powiem szczerze że do tej pory żałuję że nie byłam w ciąży w Polsce bo tutaj poród martwego dziecka to tylko selekcja naturalna. Przekonałam się o tym w obydwu ciążach.Emilia i Nadia 13.02.2015 [*][*] 26tc
Bruno 26.03.2017 - mój tęczowy syn
Aniołek 03.04.2019 [*] 16tc -
Ewelin... Sn czy cc przy martwym dziecku to kwestia bardzo sporna. Ja miałam cc bo dziecko było tak duże że miała bym problem urodzić sn (nie wykryta cukrzyca - książkę mogła bym na ten temat napisać...). Nie cały miesiąc po mnie w telewizji była głośna tragedia w Zabrzu. Kobieta poszła rodzic martwe dziecko i zmarła po cc z powodu sepsy. Mnie się udało ale nigdy do końca człowiek nie je czy nie dojdzie do zakarzenia, bo dziecko zaczyna się rozkładać (straszne słowo )
Krzyś [*] 38tc 13.01.2015 - maleńka duszyczka a brakuje tak wiele... -
Ewelin ja wyboru nie mialam, rodziłam naturalnie bo tak mi kazano a przy okazji powiedzieli że to dla mojego dobra ... może i dobrze że nie miałam wyboru bo to jednak oni studiują medycynę...ale z drugiej strony może lepiej mieć świadomy wybór...wolałabym nie mieć tych dylematów.
-
Ewelin właśnie dobrze że zapytałaś ... Może faktycznie powinno to być jakos uregulowane... Ja byłam w takim szoku że co by mi kazali to bym zrobiła uznałam że wiedzą lepiej. Ale to był też strach przed niewiedza i jednak jakimś zaufaniem że lekarz wie lepiej co nie koniecznie jest prawdą.