Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Ewelin, coś mi to mówi ale nie pamiętam, jutro sprawdzę. Co to jest? I jak wpływa na twoje przyszłe starania? Ps napisałaś " Wam się uda- poprawię cie- NAM!
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 sierpnia 2018, 21:46
-
To jest bakteria, badanie robi sie pod koniec ciąży mi w 32 tygodniu zrobili jak leżałam w szpitalu. Ona sobie jest zyje i na nas nie ma wpływu ale podczas porodu dają penicyline ponieważ dla dziecka jest zagrożeniem. Na strania nie slyszalam zeby to miało to wpływ. A tak mi zaswitalo jak pisalas o tych bakteriach. Moze dopytaj lekarza nastepnym razem. Moze to nie ma nic wspólnego z tym co pisałaś ale im więcej sie wie tym lepiej.
A dzięki no tak "nam" -
No właśnie, mam teraz mętlik w głowie po wczorajszej rozmowie z lekarzem. Odpowiedział mi że ryzyko powrotu jest takie jak np zachorujesz na angine- możesz jeszcze kiedyś zachorować ale nie musisz... twierdzi że droga z narządów do macicy długa, a jak "wrota"zamkniete to nic nie grozi. Nie dociera to do mnie. Jeszcze 05.09 mam wizytę u innego lekarza, zobaczymy co ona mi powie. Bo dla mnie to nie jest takie oczywiste...
-
Dziewczyny z tym GBS to nie panikujcie. Jak jest wykryte to już jest dobrze. Często się zdarza ze lekarze chcą to „przeleczyc” przed porodem ale i tak kilka godzin przed przyjściem na świat dziecka podadzą panicylinę. A jak w kolejnej ciazy nie wyjdzie GBS to i tak ze względu że kiedyś wyszło dają penicylinę a potem obserwują dziecko pod tym kątem czy wszystko jest ok.
igle myśle, że to właśnie o to chodzi, żeby, jak to piszesz,”te wrota” były zamknięte. Bo wtedy bakteria i inne dziadostwa po prostu się tam nie dostają. Ja w szesliwie donoszonych ciążach miałam wiecznie infekcje, GBS, czy nawet gronkowca złocistego i wszystko było ok bo szyjka trzymała do samego końca. Przy Olafku byłam „czysta” szyjka trzymała i tak wielki zonk....
Ale przy moich dzieciakach zawsze były obserwacje pod kątem tego co akurat „przed porodem miałam w sobie” .
Dziewczyny walczcie i nie poddawajcie się... trzymam kciukasy.
Czytam was codziennie. Kibicuję, uronię łezkę i więcej oraz czekam na Happy endy was wszystkich!
Dodam jeszcze, że mimo tego, iż mam dwójkę maluchów, nie ma dnia żebym nie myślała o moim Aniołku i żebym do niego noe mówiła.... często na głos. To są nasze dzieci czy tu czy tam wszystkie równie ważne i równie mocno kochane.
Buziaki07.05.2014 Kacper
10.11.2015 Kaja
(*+) 19.07.2017 Olaf 39+2 -
Dzięki Kasiek, ale wiesz u mnie to bardziej przezornosc, ja tego się nie boję bo tak jak pisałaś wiem że jest i można nad tym panować. Gorzej z rzeczami na które nie ma sie wpływu.
Ja chyba wchodzę w kolejny etap jakiś dziwnych lęków ktos tu pisal juz ze sie boi czegoś . Wszyscy mówią że sie świetne trzymam, ale ja mam wrażenie że zasoby mojej siły się wyczerpały. Radziłam sobie zawsze ze wsxystkim dzięki mojemu podłemu harakterowi. Uparta szczera, zawsze mówiłam to co myślę a teraz jakby mi ktoś odebrał własne ja. Nie widzę nic przed sobą... Czuję jakby mnie cos wystawiało na kolejne próby i patrzylo ile wytrzymam a ta teraz jest juz chyba ta destrukcyjna i to cos wygrało, najpierw sobie obiecałam ze sie nie poddam ale to jest najgorsze co mnie w życiu spotkalo i chyba jednak nie dam rady tego wytrzymac. -
Kasiek, potwierdzasz słowa doktora.choc twierdzi że przy szwie wrota się nie otworzą, to ja i tak mam wątpliwości. Gdyby z moją szyjka było dobrze to bym wyluzowala. A tak mnie to męczy. Ja miałam tego paciorkowca e.coli i gronkowca...Choć pod względem higieny nie mam sobie nic do zarzucenia to od straty dzieci mam bzika na tym punkcie. Ciągle sprzątam, dezynfekuje wszystko, piore z toną sody itd. Ale twój wpis trochę podniósł mnie na duchu...
Ewelin, czytając twój wpis, mam wrażenie jakbym czytała o sobie... I też ludziom wokół nie pokazuje swojego cierpienia mysla że wszystko Ok, a jak jest to tylko my wiemy... wytrzymasz, pomimo tego że żyć się nie chce, musisz. Dla męża,rodziny, przede wszystkim dla swojego maleństwa... tego które masz i tego które kiedyś będziesz miała...Ja to sobie tak tłumaczę- że ktoś mnie kocha, potrzebuje. Chociaż czasem jestem zła że to zakażenie mnie nie wykończylo... ściskam Cię mocno -
Kasiek u mnie mija 8 tyg pora wracać do pracy i uwierz mi że jeszcze w piątek byłam pewna że się pozbierałam i jestem w stanie wrócić i dobrze mi zrobi wyjście z domu, dziś jestem przerażona że muszę wyjść, że będą pytania, że będę patrzyć na te wszystkie szczęśliwe rodziny na spacerach -wiem że nie wytrzymam. Bo jak, nastawiałam się 38 tyg na zdrową piękna córeczkę, już prawie marzenia się spełniły już prawie wychodziłam z nia na spacery powrót do pracy miał być w przyszłym roku a nie teraz. Przy życiu trzymał mnie fakt że zaczniemy starania we wrześniu ale już wiem że musimy je odłożyć na nowy rok- jak wytrzymać i się nie poddać ?
-
Julcia u mnie tez wlasnie minelo 8 tygodni i mimo tego ze moge miec rok macierzynskiego to zdecydowalam sie wrocic do pracy teraz. Bylam w moim biurze po 16 jak juz wszyscy skonczyli prace i tylko szefostwo czekalo na mnie by ustalic warunki mojego powrotu. Patrzylam na swoje biurko na krzeslo z poduszka ktora uzywalam bedac w ciazy i nie mialam odwagi tam podejsc. W polowie wrzesnia wracam na pol etatu i panicznie sie boje. Wiem ze moge niedac rady!
-
Igle kochana dzięki za te krzepiace słowa:) z tego co piszesz chyba mamy podobne charaktery. Wiesz właśnie dla mojego męża postanowiłam, że sie nie poddam, nie chcę byc dla niego zmartwieniem a tym bardziej obciążeniem ale czasami łapie mnie taka rozsypka, dziś mamy rocznicę ślubu,on jest dla mnie wszystkim.
Ja wierzę że u Ciebie będzie wszystko dobrze, to już wystarczy nieszczęścia. Życie ma wobec nas ogromny dług i musi nam wynagrodzić wszystko z odsetkami. -
Ja uważam że 8 tygodni to zdecydowanie za mało czasu. Wogole mam wrażenie że rodzice tacy jak my są dyskryminowani. Ja zrezygnowałam z pracy po stracie pierwszej ciąży, poświęciłem pracę na rzecz leczenia w kierunku spełnienia marzeń o macierzyństwie. Więc nie wiem jak to jest, ale przez wiele m-cy nie miałam siły wstać z łóżka...
-
Dziewczyny, to wszystko jest takie pogmatwane. Z jednej strony psychologowie mówią, że żałoba to proces, który ma swój kres. Z drugiej strony chyba u nas wszystkich żałoba jest zaburzona przez myślenie o kolejnym dziecku, przez lęk przed bezdzietnością. A może to jest właśnie elementem naszej żałoby? Gubię się w tym wszystkim.
Momentami mam wrażenie, że jest ze mną trochę lepiej. Za chwilę myślę, że sama siebie oszukuję. Mętlik w głowie. Widzę siebie tulącą moją martwą córkę... Po 5 miesiącach prawie nie pamiętam jej twarzy. Mam wyrzuty sumienia i żałuję, że nie mam zdjęć. Każdej nocy wracają obrazy, klatka po klatce, z tamtego dnia.
Ogólnie trzymam się tego co postanowiłam sobie na początku, czyli żeby nie dobijać innych, głównie mojego faceta, i spróbować żyć. Dałam sobie rok. Stwierdziłam, że jakoś się przemęczę ten rok, doczekam do pierwszej rocznicy i wtedy się zobaczy. Tylko wizja samej siebie tulącej dziecko, daje mi nadzieję, że mogłabym naprawdę zachcieć żyć.03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Mama malwinki ja tez tak mam, czsami odcinam sie i jestem w momecie kiedy tulilam swojego syna. Ja mam duzo zdjec bo mielismy profesjonalna sesje zdjeciowa. Ja wiem ze to brzmi dziwnie i sama tak sieczulam gdy w szpitalu nas zapytali czy chcemy miec sesje ale teraz ciesze sie ze mialam taka szanse i ze mam jego zdjecia. Nawet mam jedno w ramce w sypialni i patrze na niego zawsze po przebudzeniu i przed snem. Tesknie za nim kazdego dnia bardziej
-
To wcale nie brzmi dziwnie. Moim zdaniem to powinno być zapisane w jakichś wytycznych dot. postępowania z rodzicami dzieci zmarłych, umierających.
Propozycja odbicia rączek, nóżek. Propozycja ładnej sesji. Zachęcenie do skorzystania z tych propozycji. Wytłumaczenie, że większość rodziców, z czasem, bardzo docenia te pamiątki. Może jakiś list od innych rodziców, którzy przeżyli to samo. Może taka opcja, że jeżeli rodzice się wahają, to szpital będzie przechowywał zdjęcia i odciski przez rok, a potem zostaną zniszczone. Propozycja, że można samodzielnie ubrać swoje dziecko w przyniesione ciuszki.
Ja mam tylko kilka swoich zdjęć w ciąży, widzę na nich obcą osobę. USG 3D/4D przez swoją głupotę nie mam. Zostało mi oglądanie zdjęć noworodków w necie, w poszukiwaniu tego najbardziej podobnego, czego ostatnio staram się nie robić.03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Igle jak byłam u psychologa to pani powiedziala mu że 8 tyg to zdecydowanie za krotko, że żałoba i jej przechodzenie przeważnie trwa około roku. Nie wiem czy lepiej siedzieć w domu i rozpamiętywać czy wsiąść się za siebie i wrócić...wiem że się boje wrócić. Jakoś ostatnio staram się nie myśleć co się stało jedynie wieczorem przypominam sobie twarz córeczki i ten dzień...czasem udaje mi się nawet zapomnieć co się stało ale niestety na krótko....
-
Igle jak byłam u psychologa to pani powiedziala mu że 8 tyg to zdecydowanie za krotko, że żałoba i jej przechodzenie przeważnie trwa około roku. Nie wiem czy lepiej siedzieć w domu i rozpamiętywać czy wsiąść się za siebie i wrócić...wiem że się boje wrócić. Jakoś ostatnio staram się nie myśleć co się stało jedynie wieczorem przypominam sobie twarz córeczki i ten dzień...czasem udaje mi się nawet zapomnieć co się stało ale niestety na krótko....