Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
mamaNieMama na mnie tez ksiazka zrobila lepsze wrazenie.Zaraz sobie zobacze ten film co ty napisalas,bo nie slyszalam o nim.
Suri przykro mi z powodu Twojego aniołka i trzymam kciuki za szczesliwe rozwiazanie.Tym razem musi byc u nas dobrze. -
suri nikt nikogo tu nie bedzie linczował.To kazdego indywidualna sprawa,kto gdzie i w jakim wieku.Powiem Ci tylko,ze mam córke w Twoim wieku Trzeba sie teraz modlic o nasze malenstwa zeby urodzily sie zdrowe.Ja moja corke tez urodzilam jak mialam 18 lat
Moge wiedziec,czemu nie powiedzialas chlopakowi o waszym utraconym malenstwie? a rodzice wiedzieli? -
nick nieaktualnyJejku przeraszam. teraz zobaczylam ze napisalam w zlym watku . mialam to napisac w aniolkowych mamach
Nie powiedzialam rodzicom. Balam sie. Teraz oczywiscie widza i bardzo sie ciesza ze beda dziadkami.
Jemu nie powiedzialam bo nie potrafie tego powiedziec na glos.
Wtedu nie bylismy te tak blisko ze soba. On pracowal za granica, potem duzo w Polsce i zadko sie widywalismy. Moze kiedys sie odwaze i mu powiem. -
suri nic nie szkodzi,ze napisalas tutaj.Wszystkie tutaj mamy aniołki w niebie i nie ważnie czy urodziły sie naturalnie czy bylo to poronienie.Każda istotka jest dla nas ważna ,obojetnie czy to będzie 8 czy 30 tydzien.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 24 stycznia 2015, 21:10
-
nick nieaktualny
-
Ja też sobie sciagnelam ten film ale obejrze go sobie dopiero po porodzie.
MamaNieMama doczekasz się jeszcze zdrowego maleństwa. Znam dużo osób które po takiej tragedii mają zdrowe dzieciatka.Najważniejsze,to sie nie załamywać i walczyc dalej. -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyReturn to zero ..ogladalam wczoraj i wylam tez jak bóbr..piękny film,ale niestety tragizm..wszystkie rozumiemy, co ona czula,każda z nas to przeszla..ja.dzis.bylam u synka na cmentarzu,śnieg zasypal grobem...niedlugo pomniczek bxedziemy stawiać..aż,mnie to przeraża,ale chce żeby mial przepiękny pomnik, aniolki, które będą.go strzegly ii kwiatki, które będą przypominać mu o nas,ze.my pamiętamy..ja wiem i wierze,ze.moim synkiem w niebie opiekuje.sie.mój tata i mojego partnera tata, dzadziusiowe [*] i nie tylko oni,chronią ich..a kiedys my.dolaczymy do nich.
To wszystko straszne..ja tez nie wiedzialam,ze tyle.aż nas.tu,ze.tyle takich przypadków,śmierci maleństw..slonce dla nas zaświeci,nic bez.powodu sie.nie dzieje!
Ja.ciągle.nie.moge sie pogoodzic sie.ze.strata.synka,ciągle pamietam porodowke,caly ten ból..
Miedzy mna a partnerem tez kolorowo nie jest,nie olazujemy sobie żadnych. Uczuć i mieszkamy jak lokatorzy..dzis.w koncu wyszliśmy na.spacer..bylo inaczej,mam zamiar starać sie.i walczyć o nas,chce kolejnego dziecka,chce dac mu milosc,kochać..nigdy nie zapomnę o synku,ale.musze zapelnic pustkę,bo mnie to poprostu zabija..nade nnamj mieszka maleńki chlopczyk..jak slysze jego śmiech..nie musze chyba mowic co czuje wtedy..gdy mówi mama i tata..
Jest mi hak bardzo ciezko...w. środę mina 3 tygodnie od porodu, 2 od pogrzeBU..
Aniolek[*] 07.01.15 -
nick nieaktualnyPani psycholog na ostatniej wizycie spytała mnie czemu tak reaguję na siostrę męża a całkiem inaczej na moją siostrę, która urodziła syneczka 5 dni przed naszym ślubem? (Pozwolę nadmienić, że nasz ślub odbył się w sierpniu a trzy tygodnie wcześniej miałam zabieg)
I dało mi to sporo do myślenia.
Moja siostra zaszła w ciążę, jeszcze za nim my zdecydowaliśmy się też się postarać. A z siostrą męża zaszłyśmy niemalże tego samego dnia (w terminach porodu było 12 dni różnicy) i sądzę, że to jest właśnie ta kolosalna różnica, która sprawia, że ile razy pomyślę o siostrze męża albo gdzieś się widzimy od razu wpadam w smutek, żal i złość.
Drugą różnicą jest kontakt. Wiadomo, z moją siostrą tu się pokłócimy, tu coś ale jednak trzymamy kontakt. Z siostrą męża kontakt się urwał kiedy się wyprowadziła z domu.
Fakt pozostaje faktem, że cierpię ile razy zobaczę jakąś kobietę w ciąży albo czyjeś maleństwo...
Jestem w strasznym szoku, ile kobiet traci swoje dzieci.
Dopóki wyżej wspomniana siostra nie poleciła mi tego forum myślałam, że jestem jakimś ...brakuje mi słowa. Chodzi mi o taką osobę, która jest jedną z nielicznych i na dodatek wytykanych palcami. Dowiedziałam się, że niestety jest nas więcej, ale dzięki temu możemy się wzajemnie wspierać. -
nick nieaktualnyMoja bratowa jedna ma dwójkę dzieci,jeden chlopczyk 2 latka,w tym roku 3,jegomoge wziac na ręce,przytulić..drugi ma niecale pól roku,jestem jego chrzestna..nie potrafię go znów wziac.na ręce,gdy sie do mnie uśmiecha nawet mnie to nie ciesze,y..udaje,ze tak,żeby nie robic przykrości..zabobon..nie bądź chrzestna w ciazy,u niego bylam..nuw mam pretensji,ani żalu,ale poprostu nie potrafię wziac go na ręce i przytulić,boje sie,bo mój maly synek mi sie przypomina i boli mnie,ze to.jego.powinnam trzymac..druga bratowa tez ma dwójkę dzieci,w tym jedno to noworodek i mialysmy tak samo.ostatnia miesiaczke i ten sam termin..niedlugo robia chrzciny a ja nie wiem czy pojedziemy..boje sie zobacze,byc tak maleńkie dziecko..żal.mi bo.my tez powinniśmy zrobic chrzciny..wszystko bylo zaplanowane..nie mogę patrzeć na wózki,które.jeżdżą po chodniku, bo to mnie wprowadzVw rozpacz..zbyt świeże rany..
Jest taka książka "kolysanka dla aniola"po stracie d,iecka..probowalam czytać,ale nie dalam rady..historie opisane podobne do naszych..jak sobie radzić..moze komuś pomoze..ja spróbuję jeszcze raz przeczytać...
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyWłaśnie też miałam spytać o książkę, bo nie mogę jej nigdzie znaleźć.
Moja bratowa urodziła miesiąc przede mną. Mój mąż został chrzestnym ich dziecka. Chrzest już był jak mojej córki nie było na świecie, oboje bardzo to przeżyliśmy, nie mogę patrzeć jak mój mąż trzyma noworodka na rękach, czuje się wtedy, że go bardzo zawiodłam, że nie urodziłam żywego maleństwa. Widzę jak mąż patrzy na dzieci, jak bardzo pragnął naszej córeczki.
Moja bratowa w ciąży czuła się fatalnie, ciągle wymiotowała, miała cukrzyce... a ja w ciąży czułam się idealnie, mogłabym być ciągle w ciąży, miałam piękne włosy, piękną cerę, piękny biust. Ona narzekała, ja byłam przeszczęśliwa. Ona urodziła zdrowego żywego synka, ja zdrową, ale martwą córeczkę.
Tak bardzo jej zazdroszczę, że go ma, zazdroszczę każdej kobiecie, którą widzę z maleńkim dzieckiem, ale z drugiej strony cieszę się, że mają zdrowe dzieci i nie przeżyły tego co my.
Czarna ja tak samo chcę szybko postawić pomniczek dla mojej małej, chcę żeby miała ładnie, chociaż tyle mogę dla niej zrobić. Radzę Ci żebyś zadbała o swój związek, partnerowi też jest trudno, on też stracił dziecko, a w takich tragediach każdy zapomina o ojcach. Każdy użala się nad matkami, pomijając ich. A oni cierpią tak samo jak my, a nawet bardziej, bo widzieli nas cierpiące w szpitalu i nie mogli nic zrobić, nie mogli odebrać nam bólu... -
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnytak patrze na facebook, znajomi zamieszczają zdjęcia swoich uroczych dzieci, a matki tychże uroczych dzieci płaczą nad swoim losem, użalają się że muszę karmić dzieci, że muszą się z nimi bawić. poczytajcie http://matkapauka.blogspot.com/2015/01/a-niech-mi-ktos-ka-powie.html
nawet kurw* nie wiedzą ile dałabym żeby być na ich miejscu !!!!!!!!! -
I ja właśnie nie rozumiem tych bab. Nie wiedzą jakie to ogromne szczęście urodzić żywe, zdrowe dziecko. Mnie też ta ich głupota potwornie denerwuje. "Biedne" skrzywdzone przez los, ponieważ siedzą w domu z dziećmi, karmią, przewijają i są tak potwornie nieszczęśliwe.
-
mam nadzieję, że się nie obrazicie że napiszę parę słów od siebie bardzo wam wszystkim współczuję i modlę się o to abyście jak najszybciej znalazły ukojenie swojego cierpienia bo nie jestem w stanie sobie nawet wyobrazić tego jakie to musi być straszne
Ja mogę się cieszyć swoim synkiem całe szczęście i każdego dnia dziękuję Bogu, że dał mi mojego skarba niestety nie było tak kolorowo od początku. Moj maluszek po 20h porodu zaczął tracić tętno, szybkie cc, niestety nie usłyszałam płaczu i nie zobaczyłam swojego dzieciątka byłam tak oszołomiona bólem i znieczuleniami, że nie zdawałam sobie sprawy co się dzieje dopiero jak trafiłam na salę pooperacyjną przyszła lekarka i oznajmiła, że stan mojego dziecka jest bardzo poważny że jest wspomagany sztucznym oddychaniem, że prawdopodobnie ma infekcję którą przejął odemnie jak był w moim brzuszku oraz wrodzone zapalenie płuc. Zostałam sama niemogąc się ruszyć, nie mogłam zebrać myśli to było takie straszne uczucie leżeć ze świadomością że gdzieś mój maluszek walczy o życie i nie móc go nawet zobaczyć to były najdłuższe godziny w moim życiu leżałam i wyłam obok mnie leżały dwie dziewczyny tez po cc ze swoimi dzieciaczkami a ja byłam sama i nie wiedziałam co się dzieje z moim skarbem...Po 12 h od cc mogłam pójść do swojego maluszka był taki biedny cały pokłuty i z tym wszystkim ponaklejanym na swoim malusim ciałku całe szczęście antybiotyki zadziałały i mój maluszek doszedł do siebie ale jak sobie pomyślę, że tak mało brakowało, że przez durne upieranie się lekarza który nie chciał wcześniej zrobić cc pomimo że były do tego wskazania mój synuś mógł się udusić...