Poród martwego dziecka
-
WIADOMOŚĆ
-
Frena wrote:Co tam u Was?
Jak radzicie sobie z widokiem mam spacerujących z gondolkami? Dla mnie to jest bardzo trudne, odwracam wzrok, udaję przed sobą, że nic nie widziałam. I jak zobaczę jedną mamę, to jeszcze ok. Ale jak kilka to już kończy się płaczem w domu najczęściej. Kiedy to w końcu będzie bolało mniej...
Czas. Tylko to.Frena lubi tę wiadomość
12.12.2019- 4kg,54cm- zdrowa Izabela!
03.10.202💔 3480g,58cm,38tc Różyczka.👼😭
Mutacje hetero pai1 i mthfr1
12.12.24--->II 🤰
8.02.25----> I prenatalne. Bez zastrzeżeń!
22.08.2025---> termin 🙏
Heparyna,acard,metylowany kwas foliowy,...duphrason,
Nie da się zastąpić utraconego dziecka. Ale wiarą w Niego jest niezłomna. Kocham Was dzieci !
Świat rozsypal się jak cienkie lustro. Na miliony kawałków a ja trwam.
Boże,dlaczego wymyśliłeś los człowieka który musi iść przez życie sam? Całkiem Sam. -
Frena wrote:Co tam u Was?
Jak radzicie sobie z widokiem mam spacerujących z gondolkami? Dla mnie to jest bardzo trudne, odwracam wzrok, udaję przed sobą, że nic nie widziałam. I jak zobaczę jedną mamę, to jeszcze ok. Ale jak kilka to już kończy się płaczem w domu najczęściej. Kiedy to w końcu będzie bolało mniej...
U mnie ciezko. Tez cierpie jak widze wokol mam z dziecmi… jeszcze jak na zlosc jak ogladam jakis serial czy program, wiecznie trafiam na jakis temat ciazy. Dobija mnie to..31👩🏻🦰 34🧔🏻♂️
01.2025 - początek starań
06.04 - są dwie kreski!
09.05 - widzimy bicie serduszka
29.05 - 👼🏻💔11tc/9tc poronienie chybione
03.06 - indukcja poronienia, łyżeczkowanie
• insulinooporność
• otyłość
• od 01.2024 biologiczna zastawka aortalna serca -
Frena wrote:Co tam u Was?
Jak radzicie sobie z widokiem mam spacerujących z gondolkami? Dla mnie to jest bardzo trudne, odwracam wzrok, udaję przed sobą, że nic nie widziałam. I jak zobaczę jedną mamę, to jeszcze ok. Ale jak kilka to już kończy się płaczem w domu najczęściej. Kiedy to w końcu będzie bolało mniej...
Moja szwagierka oznajmiła ciążę miesiąc po moim martwym porodzie… no niby nic bo się starali i to nie ich wina że akurat tak się udało ale zmiotło mnie to totalnie. Jest już w 36tc jak dobrze kojarzę i dalej nic nie kupiłam dla jej synka,nie umiem bo przecież powinnam też kupować dla swojego synka który powinien już powoli mieć pół roku 😭 mimo że jestem w ciąży już to i tak nie da się tak zapomnieć o dziecku które się straciło i nadal często płacze…9/11/24 Maksymilian 31tc 👼💔
16.05.25 pozytywny test ciążowy 🌈
04.06.25 mamy ❤️
15.07.25 pierwsze prenatalne, wszystko dobrze 🫶 -
Kreska41 wrote:Czas. Tylko to.
W ostatnich wiadomościach pisałam o dwóch kreskach.
Bardzo stresowałam się waszymi historiami, na tyle ze miałam koszmary w nocy i musiałam sie odciąć
I wiecie co udało sie 4 czerwca Zostałam mamą cudnego chłopczyka.
Dziewczyny głowa do góry! Ja tez wracam do mojego Aniolka... ale trzeba wierzyć! Cuda dzieją się tuż obok nas...Mary27, Frena, Jaszczureczka, Wixa🌸, Marysia996, sewi3, Ang3llica, glodia, Anulka1505, SylwiaG lubią tę wiadomość
*1/05/2024 31tc 👼🩵
08/24 starania
10/24 II
04/06/25 narodziny Synka 4045g -
Ponad rok temu pisałam wam o tym, że w 40 tygodniu ciąży zmarła moją córka. Od samego początku chcieliśmy zacząć się starać znowu o dziecko
To dążenie do zajścia w ciążę napawało mnie strachem, ale tez w jakiś sposób pomagało uporać z żałobą. Pierwsze dwa miesiące starań to było jednocześnie ekscytacja i gigantyczny strach, że jednak się udało. Jednocześnie czułam i nie czułam się gotowa. 13 miesięcy po martwym porodzie, urodziła mi się żywa i zdrowa córeczka, która teraz odpoczywa koło mnie.
Ciąża była zagrożona od samego początku, teraz już
wiem, że lepiej byłoby poczekać te 2-3 miesiące dłużej. Ale gdzieś czułam, że mój aniołek czuwa nad nami i już będzie dobrze. Do samego porodu bałam się cieszyć, w końcu rok wcześniej też już byłam w szpitalu żeby urodzić i wróciłam do domu bez dziecka.
Na wszystko trzeba czasu, zwłaszcza żeby przeżyć swoją żałobę. Każdej z was życzę wszystkiego dobrego i chciałabym żeby moja historia była dla was nadzieją, że po deszczu pojawia się ta upragniona tęcza.Frena, glodia, sewi3, Anulka1505, Nama lubią tę wiadomość
-
Nama, Czekająca gratulacje! Cudowne wieści ❤️ Dajecie nadzieję tym z nas, które nadal walczą o swoją tęczę.
Mi takie historie bardzo pomagały. W końcu sama dołączyłam do tęczowych mam 🥹 Mimo ogromnego stresu, strachu o maluszka każdego dnia ciąży udało się...Nama lubi tę wiadomość
13.12.2013 synek Oliwier 😍
06.2018 poronienie w 6tc😪
08.2018 poronienie zatrzymane w 8tc 😪
01.2023 poronienie w 6tc 😪
05.2023 poronienie w 7tc 😪
31.01.2024 Aniołek Adaś z 33tc 😭👼💔
"Jeśli czasem patrzysz w niebo, to znaczy, że jeszcze w coś wierzysz..."
05.10. - II 😍
14.10. - mamy ❤️
23.11. - I prenatalne - 6,4cm maleństwa 😘 USG w porządku
22.01 - II prenatalne - 470 g Królewny ❤️👶
26.03 - III prenatalne - 1550 g zdrowej 🌹👶
05.05.2025 - cudna Róża jest już na świecie - 2600g i 55cm -
Gratulacje ❤️ bardzo się cieszę Waszym szczęściem. Takie historie dają nadzieję.. ze jeszcze wszystko się może ułożyć i ta cudowna tęcza wyjdzie po tej ciężkiej i długiej burzy.
My możemy rozpocząć starania dopiero w listopadzie... rok po Dziewczynkach. Mialam cesarkę, trochę mnie przeraża to wszystko ale idę w to na pewno z pokora.Nama lubi tę wiadomość
-
Witam Was,
Długo zastanawiałam się czy dołączyć do Was i opisać swoją historię... do wylewnych nigdy nie należałam...
7 maja zawalił się nam świat... Pojechałam na badanie połówkowe w 21 tyg ciąży i usłyszałam najgorsze zdanie jakie usłyszałam w życiu... "bobas nie żyje"
Ciąża w 1 trymestrze z plamieniami, w 8 tygodniu zakrwawilam mocniej, pojechałam na SOR okazało się, że mam krwiaki - zalecenie leżenie, po ok. 2 tygodniach już nic nie plamiłam... w międzyczasie wyszła cukrzyca ciazowa, dobrze kontrolowana dietą. W 18 tyg ciąży byłam na kontroli u lekarza prowadzącego,.wszystko było idealnie. To miała być córeczka, mamy starszego synka, rodziłam 2 lata temu, byliśmy tacy szczęśliwi...
Jeszcze okazało się, że w podobnym terminie będzie rodzic moja siostra i 2 kuzynki...
A teraz... płacz, złość, odwiedzanie córki na cmentarzu...
Nie wiem jak dałyście radę jakoś "to przejsc". Mam wrażenie, że jestem w gorszej kondycji niż tydzień po tym wszystkim.
Wiecie, co jest najgorsze? Że inni zachowują się jakby naszej córeczki nigdy nie było, a przecież była.. rosła we mnie, biło jej serduszko, kochaliśmy ją... Tylko moja mama mówi wprost, że zawsze będzie ją kochać i pamiętać o niej, że będzie sobie ją wyobrażać jako malutką dziewczynkę podobna do mnie..
Moja teściowa była zdziwiona jak po miesiącu od tragedii mój mąż powiedzial, ze średnio radzimy sobie po tej sytuacji. Stwierdziła, że długo nas trzyma... Serio?!
Moja siostra za miesiąc rodzi, życzę jej jak najlepiej, też boję się, że siostrzeńcowi jeszcze cos się stanie.. Z jednej strony ją rozumiem, że niw chxe się denerwować itd, ale z drugiej.. ani razu do mnie nie zadzwoniła, po.stracie praktycznie przez 2 tyg się do mnie nie odzywała... z 2 razy może zapytala jak sie czuje.. nie przyjechała ani razu (do mnie ma niespełna godzinkę jazdy samochodem, więc chyba tragedii też nie ma), a wiem, że odwiedza np kolegów w pracy, wczoraj była na festynie. Czuję się teoche jak trędowata, ze może przyniosę jej pecha albo coś, nie rozumiem tego...
Szwagier.. ani razu sie nie odezwał...
Szwagierka.. od pół roku jest w związku z facetem, którego jak sama twierdzi nie jest pewna, ale ciągle gada o tym, że chociaż sobie dziecko da zrobić i jak super będzie zostać matka.. serio? Takie teksty slyszalam od pierwszych dni wyjścia ze szpitala...
Wracając do szpitala... mimo, że każdy był miły itd trafiliśmy na wspaniałe położne, które przez całą noc czuwały nade mną. Jednak było trochę niedociągnięć. Płakałam na IP, a lekarka mimo, że była bardzo miła stwierdziła podczas USG, że niestety nic już tutaj nie zobaczymy, bo "ciało jest już w stanie rozkladu". Ale zabolały mnie te słowa... nikt nie poinformował nas, że materiał dziecka trzeba zabezpieczyć w soli fizjologicznej, z bloczków parafinowych badań genetycznych nie udało udało zrobić.
Mam rozdarte serce, mój mąż też i praktycznie zero wsparcia ze strony rodziny, nie wiem ile jeszcze damy radę to wszystko udźwignąć...
-
Bezradna30 wrote:Witam Was,
Długo zastanawiałam się czy dołączyć do Was i opisać swoją historię... do wylewnych nigdy nie należałam...
7 maja zawalił się nam świat... Pojechałam na badanie połówkowe w 21 tyg ciąży i usłyszałam najgorsze zdanie jakie usłyszałam w życiu... "bobas nie żyje"
Ciąża w 1 trymestrze z plamieniami, w 8 tygodniu zakrwawilam mocniej, pojechałam na SOR okazało się, że mam krwiaki - zalecenie leżenie, po ok. 2 tygodniach już nic nie plamiłam... w międzyczasie wyszła cukrzyca ciazowa, dobrze kontrolowana dietą. W 18 tyg ciąży byłam na kontroli u lekarza prowadzącego,.wszystko było idealnie. To miała być córeczka, mamy starszego synka, rodziłam 2 lata temu, byliśmy tacy szczęśliwi...
Jeszcze okazało się, że w podobnym terminie będzie rodzic moja siostra i 2 kuzynki...
A teraz... płacz, złość, odwiedzanie córki na cmentarzu...
Nie wiem jak dałyście radę jakoś "to przejsc". Mam wrażenie, że jestem w gorszej kondycji niż tydzień po tym wszystkim.
Wiecie, co jest najgorsze? Że inni zachowują się jakby naszej córeczki nigdy nie było, a przecież była.. rosła we mnie, biło jej serduszko, kochaliśmy ją... Tylko moja mama mówi wprost, że zawsze będzie ją kochać i pamiętać o niej, że będzie sobie ją wyobrażać jako malutką dziewczynkę podobna do mnie..
Moja teściowa była zdziwiona jak po miesiącu od tragedii mój mąż powiedzial, ze średnio radzimy sobie po tej sytuacji. Stwierdziła, że długo nas trzyma... Serio?!
Moja siostra za miesiąc rodzi, życzę jej jak najlepiej, też boję się, że siostrzeńcowi jeszcze cos się stanie.. Z jednej strony ją rozumiem, że niw chxe się denerwować itd, ale z drugiej.. ani razu do mnie nie zadzwoniła, po.stracie praktycznie przez 2 tyg się do mnie nie odzywała... z 2 razy może zapytala jak sie czuje.. nie przyjechała ani razu (do mnie ma niespełna godzinkę jazdy samochodem, więc chyba tragedii też nie ma), a wiem, że odwiedza np kolegów w pracy, wczoraj była na festynie. Czuję się teoche jak trędowata, ze może przyniosę jej pecha albo coś, nie rozumiem tego...
Szwagier.. ani razu sie nie odezwał...
Szwagierka.. od pół roku jest w związku z facetem, którego jak sama twierdzi nie jest pewna, ale ciągle gada o tym, że chociaż sobie dziecko da zrobić i jak super będzie zostać matka.. serio? Takie teksty slyszalam od pierwszych dni wyjścia ze szpitala...
Wracając do szpitala... mimo, że każdy był miły itd trafiliśmy na wspaniałe położne, które przez całą noc czuwały nade mną. Jednak było trochę niedociągnięć. Płakałam na IP, a lekarka mimo, że była bardzo miła stwierdziła podczas USG, że niestety nic już tutaj nie zobaczymy, bo "ciało jest już w stanie rozkladu". Ale zabolały mnie te słowa... nikt nie poinformował nas, że materiał dziecka trzeba zabezpieczyć w soli fizjologicznej, z bloczków parafinowych badań genetycznych nie udało udało zrobić.
Mam rozdarte serce, mój mąż też i praktycznie zero wsparcia ze strony rodziny, nie wiem ile jeszcze damy radę to wszystko udźwignąć...
Ja straciłam synka na początku ciąży, ale bardzo rozumiem twoje emocje przez brak wsparcia.
Mnie najbardziej zabolały słowa partnera "to jeszcze nie było dziecko, tylko zarodek". Płakałam po tych słowach kilka dni. Nie obwiniam go, bo on jest facetem i czuje to inaczej, nie widział tego serduszka na USG etc. On chciał mnie tak wesprzeć, a wyszło zupełnie inaczej.
Twoje bliscy może nie są źli, ale po prostu i blisko nie rozumią przez co przychodzisz. Bo skąd? Twoja ciężarną siostra może unika kontaktu z tobą, bo nie chcę ciebie ranić widokiem rosnącego brzuszka. Szwagier, szwagierka może by i chcieli ciebie wesprzeć, ale w takich sytuacjach ludzie często nie wiedzą jakie zachowanie jest poprawne, boją się zranić kobietę, więc po prostu unikają intencji.... Żeby nie zrobić gorzej, lepiej nic nie robić.
Dobrze, że odpisałaś tutaj, bo akurat na tych wątkach każda zrozumie Twój ból. Możesz pisać tyle ile potrzebujesz, jeżeli to chociaż na chwilę tobie pomoże.
Nie myślałaś o wizytach u psychologa/psychoterapii? Nie raz widzę tutaj historii dziewczyn, którym to pomogło. To nie ulży bólu, nie pomoże zapomnieć o tragedii, ale żyć z tym dalej będzie łatwiej.
Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 czerwca, 12:31
💃'91
Insulinoodporność, bardzo niskie AMH
Starania od 2020
IFV z KD 7.04.2025. ET 4.1.1
8dpt-137, 10dpt-350, 12dpt - 831, 15dpt - 3250
25 dpt - CRL 7,5mm i serduszko
7+4 tc 💔👼♂️, genetycznie zdrowy
Na zimowisku 1 zarodek
Badania to be continued... -
Mary27, dziękuję za odpowiedź. Bliskiej koleżance powiedziałam, że lepiej gdyby Mała pożegnała się z nami w tym 8 tygodniu jak miałam krwawienie, na co odpowiedziała mi, że podobnie przechodziłaby to... Myślę, że ma rację, wtedy serduszko naszej córeczki przeciez też biło... Nikt kto nie przeżył straty, bez względu w jakim tygodniu nie zrozumie co przechodzimy...
Chodzę praktycznie do psychologa od początku, ale jakoś efektu brak...
Może dodam jeszcze, żeby nie było kolorowo, że o pierwsze dziecko staraliśmy się ponad 2 lata, ciąża zagrożona od początku, od 6 msc ciąży skracanie szyjki macicy, było już hasło szpital i sterydy, ale udało się donosić. Zgłosiłam się na IP dzień przed TP, niestety brak postępu porodu, dziecko niedotlenione, szybkie CC, inkubator, na szczęście tylko na kilka dni. Ale stresu też było sporo.
A teraz szukamy przyczyny tej tragedii. -
Bezradna30 bardzo mi przykro, że Cię to spotkało. To cholernie niesprawiedliwe przez co musiałaś przejść...
Co do Twojej wiadomosci- to mam podobne przemyślenia jak Mary- myślę, że ludzie którzy na własnej skórze nie przeżyli straty nie wiedzą do końca jak się zachować. Myślę, że Twoi bliscy nie mają Cię "gdzies", tylko nie chcą Cię urazić (np Twoja siostra, która jest w zaawansowanej ciąży- myślę że nie chce Cię teraz zasypywać swoimi przemyśleniami na temat porodu, wyprawki). Tak naprawde w tej tragedią jesteście sami z męzem. Nikt tego nie zrozumie i nie przeżyje tak mocno jak Wy. To smutne, ale niestety prawdziwe 😥
Co do tekstu lekarki- brak komentarza. Miałam podobną sytuację jak po ponad dwóch latach starań okazało się, że jestem w ciazy pozamacicznej. Zaczęłam płakać podczas usg na izbie przyjęc i usłyszałam od zirytowanego lekarza "już się pani wyplakala? Moge zaczac przyjmowac na oddział?".
Trzymaj się mocno, wiem że ciężko w to uwierzyć ale jeszcze kiedyś będzie lepiej ❤️🫂👱♀️ 33l👦🏻35l
Starania od 08.2020
-12.2022 💔 CP, laparoskopia, jajowód zachowany
-10.2023 Klinika leczenia niepłodności (Ovum Lublin)
-11.2023 histeroskopia, hormony ✅️
-2024 4 x stymulacja owulacji ❌️
-2024 3 x IUI ❌️
_________
2025 Kwalifikacja IVF ✅️
AMH 7,34, Cross-match 30,2%
-25.01 stymulacja (Ovaleap, Cetrotide, Gonapeptyl)
-10.02 punkcja, ❄️❄️❄️❄️❄️
-08.03 I FET (Estrofem, Besins, Cyclogest, Prolutex, Accofil, Encorton, Acard)❌️
-08.04 II FET (leki jak wyżej)❌️
-08.05 III FET (Estrofem, Besins, Cyclogest, Prolutex, Accofil, Encorton, Acard, Neoparin) 7dpt beta 59, 9dpt 179, 11dpt 399, 13dpt 908, 19dpt pęcherzyk w macicy, 21dpt 💔
Zostały ❄️❄️ -
Mq1991, dziękuję za odpowiedź i bardzo mi przykro z powodu Twoich strat... I jeszcze bardziej mi przykro, że w takich momentach personel medyczny jest tak nieczuły?! Nie chciałaś złożyć jakiejś skargi na tego lekarza?
Myślę, że być może faktycznie tak jest, że ludzie nie wiedzą jak się zachować w takich sytuacjach, ale wystarczyłoby napisać coś w stylu "Słuchaj , nie wiem jak się zachować, ani napisać, ale jeśli mogę jakoś pomóc to mów/napisz, jestem/jesteśmy z Wami".
Też dobijające jest to, ze w takich momentach cała uwaga praktycznie kierowana jest na kobietę... a co z przyszłymi tatusiami, przecież też doznali okrutnej straty...Mq1991, Mary27 lubią tę wiadomość
-
Bezradna30 wrote:Mq1991, dziękuję za odpowiedź i bardzo mi przykro z powodu Twoich strat... I jeszcze bardziej mi przykro, że w takich momentach personel medyczny jest tak nieczuły?! Nie chciałaś złożyć jakiejś skargi na tego lekarza?
Myślę, że być może faktycznie tak jest, że ludzie nie wiedzą jak się zachować w takich sytuacjach, ale wystarczyłoby napisać coś w stylu "Słuchaj , nie wiem jak się zachować, ani napisać, ale jeśli mogę jakoś pomóc to mów/napisz, jestem/jesteśmy z Wami".
Też dobijające jest to, ze w takich momentach cała uwaga praktycznie kierowana jest na kobietę... a co z przyszłymi tatusiami, przecież też doznali okrutnej straty...
I dokładnie wiem o czym mówisz, takie zapewnienie że ktoś jest gdybyśmy potrzebowały pomocy byłoby świetne. No ale nikt nas w szkole nie uczy jak postępować w trudnych sytuacjach, niektórzy się domyślą a inni nie.👱♀️ 33l👦🏻35l
Starania od 08.2020
-12.2022 💔 CP, laparoskopia, jajowód zachowany
-10.2023 Klinika leczenia niepłodności (Ovum Lublin)
-11.2023 histeroskopia, hormony ✅️
-2024 4 x stymulacja owulacji ❌️
-2024 3 x IUI ❌️
_________
2025 Kwalifikacja IVF ✅️
AMH 7,34, Cross-match 30,2%
-25.01 stymulacja (Ovaleap, Cetrotide, Gonapeptyl)
-10.02 punkcja, ❄️❄️❄️❄️❄️
-08.03 I FET (Estrofem, Besins, Cyclogest, Prolutex, Accofil, Encorton, Acard)❌️
-08.04 II FET (leki jak wyżej)❌️
-08.05 III FET (Estrofem, Besins, Cyclogest, Prolutex, Accofil, Encorton, Acard, Neoparin) 7dpt beta 59, 9dpt 179, 11dpt 399, 13dpt 908, 19dpt pęcherzyk w macicy, 21dpt 💔
Zostały ❄️❄️ -
Bezradna30 wrote:Witam Was,
Długo zastanawiałam się czy dołączyć do Was i opisać swoją historię... do wylewnych nigdy nie należałam...
7 maja zawalił się nam świat... Pojechałam na badanie połówkowe w 21 tyg ciąży i usłyszałam najgorsze zdanie jakie usłyszałam w życiu... "bobas nie żyje"
Ciąża w 1 trymestrze z plamieniami, w 8 tygodniu zakrwawilam mocniej, pojechałam na SOR okazało się, że mam krwiaki - zalecenie leżenie, po ok. 2 tygodniach już nic nie plamiłam... w międzyczasie wyszła cukrzyca ciazowa, dobrze kontrolowana dietą. W 18 tyg ciąży byłam na kontroli u lekarza prowadzącego,.wszystko było idealnie. To miała być córeczka, mamy starszego synka, rodziłam 2 lata temu, byliśmy tacy szczęśliwi...
Jeszcze okazało się, że w podobnym terminie będzie rodzic moja siostra i 2 kuzynki...
A teraz... płacz, złość, odwiedzanie córki na cmentarzu...
Nie wiem jak dałyście radę jakoś "to przejsc". Mam wrażenie, że jestem w gorszej kondycji niż tydzień po tym wszystkim.
Wiecie, co jest najgorsze? Że inni zachowują się jakby naszej córeczki nigdy nie było, a przecież była.. rosła we mnie, biło jej serduszko, kochaliśmy ją... Tylko moja mama mówi wprost, że zawsze będzie ją kochać i pamiętać o niej, że będzie sobie ją wyobrażać jako malutką dziewczynkę podobna do mnie..
Moja teściowa była zdziwiona jak po miesiącu od tragedii mój mąż powiedzial, ze średnio radzimy sobie po tej sytuacji. Stwierdziła, że długo nas trzyma... Serio?!
Moja siostra za miesiąc rodzi, życzę jej jak najlepiej, też boję się, że siostrzeńcowi jeszcze cos się stanie.. Z jednej strony ją rozumiem, że niw chxe się denerwować itd, ale z drugiej.. ani razu do mnie nie zadzwoniła, po.stracie praktycznie przez 2 tyg się do mnie nie odzywała... z 2 razy może zapytala jak sie czuje.. nie przyjechała ani razu (do mnie ma niespełna godzinkę jazdy samochodem, więc chyba tragedii też nie ma), a wiem, że odwiedza np kolegów w pracy, wczoraj była na festynie. Czuję się teoche jak trędowata, ze może przyniosę jej pecha albo coś, nie rozumiem tego...
Szwagier.. ani razu sie nie odezwał...
Szwagierka.. od pół roku jest w związku z facetem, którego jak sama twierdzi nie jest pewna, ale ciągle gada o tym, że chociaż sobie dziecko da zrobić i jak super będzie zostać matka.. serio? Takie teksty slyszalam od pierwszych dni wyjścia ze szpitala...
Wracając do szpitala... mimo, że każdy był miły itd trafiliśmy na wspaniałe położne, które przez całą noc czuwały nade mną. Jednak było trochę niedociągnięć. Płakałam na IP, a lekarka mimo, że była bardzo miła stwierdziła podczas USG, że niestety nic już tutaj nie zobaczymy, bo "ciało jest już w stanie rozkladu". Ale zabolały mnie te słowa... nikt nie poinformował nas, że materiał dziecka trzeba zabezpieczyć w soli fizjologicznej, z bloczków parafinowych badań genetycznych nie udało udało zrobić.
Mam rozdarte serce, mój mąż też i praktycznie zero wsparcia ze strony rodziny, nie wiem ile jeszcze damy radę to wszystko udźwignąć...
Akurat jak straciłam synka to szwagierka zaszła w ciążę i odwiedzili nas (leżałam w szpitalu z mężem) po porodzie kiedy jeszcze byłam w szpitalu i nawet nie wiedzieli co mówić (jeszcze wtedy nie wiedziała o swojej ciąży) później jak się właśnie okazało że ona zaszła to straciliśmy kontakt na długi czas bo widzieliśmy się na świętach ale tak poza tym to nic, zero kontaktu ja nawet nie umiałam z nią przebywać rozmawiać pisać i wydaje mi się że właśnie twoi bliscy nie wiedzą co mają ci w aktualnej sytuacji powiedzieć szczególnie jeśli ktoś jest w ciąży to na pewno jest tej kobiecie również źle. Rozumiem, że chcesz wsparcia bliskich ale szczerze mówiąc to dajcie im czas albo wgl np pisz tutaj na forum i kobiety które już straciły dziecko wiedzą co czujesz pomogą ci bardziej chociaż szczerze mówiąc to nie da się pomóc w tej sytuacji… wiemy jak się czujesz i jedynie to potrzeba czasu na przyzwyczajenie się do tego bólu bo on nigdy nie mija tylko uczymy się z nim żyć, moim zdaniem jesteś świeżo w żałobie i to zrozumiałe po prostu pozwól sobie na wszystkie emocje i co najważniejsze nie przejmuj się słowami ludzi którzy cię/was nie rozumieją lepiej żeby nic nie mówili bo jeśli mają krzywdzić to po co… u nas aktualnie prawie 8 miesięcy po martwym porodzie tylko ja z mężem i moi rodzice odwiedzamy grób naszego synka, regularnie a nawet codziennie ktoś u niego jest i sama mam żal do teściowej że niby mówi że ma tego wnuka aniołka blabla czy chodzi do niego (wiem że nie chodzi bo jeśli nasza 4 ktoś jest codziennie to wiemy jakie są znicze i wkłady tylko od nas) nawet ponad miesiąc temu zrobiliśmy kostkę brukowa to też nie widzieli, pewnie odwiedzą dopiero w rocznicę jego śmierci czy nawet tylko na święto zmarłych bo przecież to podobne daty więc „wystarczy” …. Nie przejmuje się tym NIBY bo jednak bardzo mnie to denerwuje że jak można zapomnieć o dziecku na dodatek wnuku. Wydaje mi się że twoja reakcja jest też forma żałoby i dobrze bo musisz ją przeżyć na każdym etapie powoli w swoim tempie jedyne czego ci życzę to dużo siły i nadziei na lepsze jutro bo mimo że płakać za tym maleństwem będziesz zawsze to będzie troszkę łatwiej trzymaj się ❤️🩹
9/11/24 Maksymilian 31tc 👼💔
16.05.25 pozytywny test ciążowy 🌈
04.06.25 mamy ❤️
15.07.25 pierwsze prenatalne, wszystko dobrze 🫶 -
Ang3llica, przeczytałam Twój wpis z grudnia... to straszne, co przeżyłaś... ale widzę w stopce, że też masz kolejne szczęście pod serduszkiem, życzę Tobie spokojnej ciąży i nieprzespanych nocy
Moi teściowie nawet nie zapytali jak ją nazwaliśmy, na pogrzebie byliśmy tylko z mężem. W sumie nawet nie wiem czy wiedzą, gdzie Młoda jest pochowana, średnie zainteresowanie z ich strony.
W Święta oznajmiłam im o ciąży, teść się ucieszył, a teściowa glowa w dół i powiedziała: "aaa no to super" było to takie jałowe, a babcia męża też niezadowolona (po narodzinach synka stwierdziła, że przez to, że została prababcią "podupadła" na zdrowiu, to nadal jej jedyny prawnuk), cale Święta przepłakałam, że moje dziecko już w brzuchu jest niechciane i niekochane przez członków rodziny. A teraz, gdy mojej małej Kruszynki nie ma mam do nich wielki żal za takie podejście do kolejnego członka rodziny, cały czas mama te dwie sytuację przed oczami...Wiadomość wyedytowana przez autora: 30 czerwca, 17:13
Ang3llica lubi tę wiadomość
-
Czas i terapia. ...
Ja osobiście próbowałam się sama dźwignąć ale po 4msc wylądowałam na lekach- nie dałam rady. Odstawiłam po kolejnych 4/5 msc bo chciałam zajść w ciążę....
Tamten czas,to był koszmar. Wciaz jest.
Jeśli chodzi o reakcje innych to jest w tym sporo prawdy że to Ty z mężem musicie przez to przejść. Ludzie tego nie zrozumieją bo to jest tak abstrakcyjne doświadczenie i jest nienormalne- stracić dziecko- to jest totalne zaburzenie świata w którym to dzieci chowają rodziców...
W mojej stracie corki towarzyszył mi mąż i moja mama. Naprawdę byli. Pilnowali mnie żebym nie zrobiła czegoś głupiego, podawali mi herbatę, pozwalali płakać. Pamiętajmy również o tym ze moj mąż przezyl smierc corki nie mniej niż ja...Inaczej, ale nie mniej. J3go żałobą miała inny obraz.
Teście pomagali zajmując się starsza córka....szwagierka...cóż.nigdy nie miałam z nią wybitego kontaktu napisała tylko do męza że jakby co to mogą się napić wódki...
Z czasem sama zerwałam kontakt z częścią mojej rodziny bo zlekceważyli moja stratę, nie rozmawiali ze mną, nie dali mi oparcia a później wytknęli ze byli na pogrzebie mojej.córeczki, chceli żeby moja córka sypała kwiaty na ich ślubie i wogole zachowywali się jakby lekceważąco w temacie tej tragedii a sami zawsze mogli na mnie liczyć....😪 więc stwierdziłam że nie potrzebuje takich ludzi i to był mój świadomy wybór.
Zasadniczo chodzi mi o to że ludzie nie potrafią odpowiednio reagować. Nie wiedzą jak
Dlatego najlepiej - bądź egoistka- skup się na sobie i waszej rodzinie. Zawalcz żeby przejść przez to piekło. Dzwoń do psychologów, idź do psychiatry. Daj sobie czas.12.12.2019- 4kg,54cm- zdrowa Izabela!
03.10.202💔 3480g,58cm,38tc Różyczka.👼😭
Mutacje hetero pai1 i mthfr1
12.12.24--->II 🤰
8.02.25----> I prenatalne. Bez zastrzeżeń!
22.08.2025---> termin 🙏
Heparyna,acard,metylowany kwas foliowy,...duphrason,
Nie da się zastąpić utraconego dziecka. Ale wiarą w Niego jest niezłomna. Kocham Was dzieci !
Świat rozsypal się jak cienkie lustro. Na miliony kawałków a ja trwam.
Boże,dlaczego wymyśliłeś los człowieka który musi iść przez życie sam? Całkiem Sam. -
Kreska41, to prawda, ludzie nie rozumieją... Mój mąż twierdzi, że niektórzy też po prostu nie wiedzą jak wygląda takie dziecko np w 20 tyg, że już już wygląda jak normalny bobas.... cały czas przed oczami mam obraz mojej córeczki w różowym beciku, była taka mała, bardzo podobna do męża... tak bardzo chciałabym ją zobaczyć jeszcze raz. Byłam w takim szoku i tak odpływałam po całej nocy skurczy i znieczuleniu, że leżała obok mnie i nawet jej nie przytuliłam, mam teraz ogromne wyrzuty sumienia. Leżała obok mnie, a ja tylko ją głaskałam po główce. Mój mąż tak wybuchł płaczem, zaczął krzyczeć, że powinniśmy najpierw rodziców chować, a nie dzieci - nigdy go takiego nie widziałam. I nagle szybko wybiegł do położnej, żeby zabrała naszą Księżniczkę... Dopiero jak znieczulenie "zeszło" to zrozumiałam, że to pożegnanie było niewystarczające, przynajmniej dla mnie.
Z jednej strony pragnę kolejnego dziecka i rodzeństwa dla synka, a z drugiej tak się boję o tym myśleć.. Nie dałabym rady przeżyć tego kolejny raz...
Psycholog powiedziala mi, że jak głupio to zabrzmi, ale mam szukać wlasnie pozytywnych rzeczy w tej żałobie, że właśnie jakie np mam ogromne wsparcie w niektórych osobach.
-
Bezradna30 wrote:Witam Was,
Długo zastanawiałam się czy dołączyć do Was i opisać swoją historię... do wylewnych nigdy nie należałam...
7 maja zawalił się nam świat... Pojechałam na badanie połówkowe w 21 tyg ciąży i usłyszałam najgorsze zdanie jakie usłyszałam w życiu... "bobas nie żyje"
Ciąża w 1 trymestrze z plamieniami, w 8 tygodniu zakrwawilam mocniej, pojechałam na SOR okazało się, że mam krwiaki - zalecenie leżenie, po ok. 2 tygodniach już nic nie plamiłam... w międzyczasie wyszła cukrzyca ciazowa, dobrze kontrolowana dietą. W 18 tyg ciąży byłam na kontroli u lekarza prowadzącego,.wszystko było idealnie. To miała być córeczka, mamy starszego synka, rodziłam 2 lata temu, byliśmy tacy szczęśliwi...
Jeszcze okazało się, że w podobnym terminie będzie rodzic moja siostra i 2 kuzynki...
A teraz... płacz, złość, odwiedzanie córki na cmentarzu...
Nie wiem jak dałyście radę jakoś "to przejsc". Mam wrażenie, że jestem w gorszej kondycji niż tydzień po tym wszystkim.
Wiecie, co jest najgorsze? Że inni zachowują się jakby naszej córeczki nigdy nie było, a przecież była.. rosła we mnie, biło jej serduszko, kochaliśmy ją... Tylko moja mama mówi wprost, że zawsze będzie ją kochać i pamiętać o niej, że będzie sobie ją wyobrażać jako malutką dziewczynkę podobna do mnie..
Moja teściowa była zdziwiona jak po miesiącu od tragedii mój mąż powiedzial, ze średnio radzimy sobie po tej sytuacji. Stwierdziła, że długo nas trzyma... Serio?!
Moja siostra za miesiąc rodzi, życzę jej jak najlepiej, też boję się, że siostrzeńcowi jeszcze cos się stanie.. Z jednej strony ją rozumiem, że niw chxe się denerwować itd, ale z drugiej.. ani razu do mnie nie zadzwoniła, po.stracie praktycznie przez 2 tyg się do mnie nie odzywała... z 2 razy może zapytala jak sie czuje.. nie przyjechała ani razu (do mnie ma niespełna godzinkę jazdy samochodem, więc chyba tragedii też nie ma), a wiem, że odwiedza np kolegów w pracy, wczoraj była na festynie. Czuję się teoche jak trędowata, ze może przyniosę jej pecha albo coś, nie rozumiem tego...
Szwagier.. ani razu sie nie odezwał...
Szwagierka.. od pół roku jest w związku z facetem, którego jak sama twierdzi nie jest pewna, ale ciągle gada o tym, że chociaż sobie dziecko da zrobić i jak super będzie zostać matka.. serio? Takie teksty slyszalam od pierwszych dni wyjścia ze szpitala...
Wracając do szpitala... mimo, że każdy był miły itd trafiliśmy na wspaniałe położne, które przez całą noc czuwały nade mną. Jednak było trochę niedociągnięć. Płakałam na IP, a lekarka mimo, że była bardzo miła stwierdziła podczas USG, że niestety nic już tutaj nie zobaczymy, bo "ciało jest już w stanie rozkladu". Ale zabolały mnie te słowa... nikt nie poinformował nas, że materiał dziecka trzeba zabezpieczyć w soli fizjologicznej, z bloczków parafinowych badań genetycznych nie udało udało zrobić.
Mam rozdarte serce, mój mąż też i praktycznie zero wsparcia ze strony rodziny, nie wiem ile jeszcze damy radę to wszystko udźwignąć...
Bardzo współczuję 😔 tego co czujesz naprawdę nikt kto nie przeżył podobnej tragedii nie jest w stanie pojąć. Ja po śmierci synka nie rozumiałam czemu świat się nie zatrzymał. Przecież umarło mi dziecko, więc nikt nie ma prawa być szczęśliwym. Ale to tak nie działa...
Ludzie są różni i czasem brak słów na pewne zachowania. To kwestia wrażliwości na drugiego człowieka. Kreska dobrze pisze, że czasem trzeba pomyśleć o sobie, trochę zdrowego egoizmu nie zaszkodzi. Skoro rodzina nie daje Ci tego czego potrzebujesz szukaj pomocy na forum, u psychologa, psychiatry. Rozważ leki, jeśli będzie bardzo źle.
My Cię rozumiemy😔 ten rodzaj bólu zostanie już z nami na stałe 💔 tylko czas pozwoli trochę go zagłuszyć i odnaleźć sens w codzienności bez maleństwa, które już zdążyłyśmy pokochać... Przytulam 🫂Mq1991 lubi tę wiadomość
13.12.2013 synek Oliwier 😍
06.2018 poronienie w 6tc😪
08.2018 poronienie zatrzymane w 8tc 😪
01.2023 poronienie w 6tc 😪
05.2023 poronienie w 7tc 😪
31.01.2024 Aniołek Adaś z 33tc 😭👼💔
"Jeśli czasem patrzysz w niebo, to znaczy, że jeszcze w coś wierzysz..."
05.10. - II 😍
14.10. - mamy ❤️
23.11. - I prenatalne - 6,4cm maleństwa 😘 USG w porządku
22.01 - II prenatalne - 470 g Królewny ❤️👶
26.03 - III prenatalne - 1550 g zdrowej 🌹👶
05.05.2025 - cudna Róża jest już na świecie - 2600g i 55cm -
Sewi3, ogromnie się cieszę, że urodziłaś "po tym wszystkim" zdrową córeczkę, piękne imię.
Właśnie wróciłam z cmentarza, po raz kolejny się rozkleiłam. Zastanawiam się jak to będzie, gdy będę ją odwiedzać za 5,10, 20 lat... co będę wtedy czuła?
Mój mąż stwierdzil, że teraz będzie mu się jakoś lżej myśleć o śmierci itd. Bo wie, że nasza córka będzie tam na nas czekać i że znowu się zobaczymy....
Też nie wiem jak to będzie, gdy moja siostra urodzi. Boję się do niej pojechać w odwiedziny... Mimo, że życzę im jak najlepiej i bardzo kocham już siostrzeńca to będzie dla mnie to ciężkie, bardzo ciężkie. Mieliśmy mieć dzieci w podobnym wieku, a moje dzieciątko leży w grobie... zawsze patrząc i obserwując na przestrzeni czasu siostrzeńca będę sobie wyobrażać jak wyglądałaby nasza córeczka...