Tęczowa ciąża i macierzyństwo
-
WIADOMOŚĆ
-
Hey, ja robię ciasto właśnie w końcu walentynki, kupiłam sobie piccolo więc full serwis plus kolacja mnie dzisiaj cmi głową, w tej ciąży jakoś często mi doskwiera, ale to nie ważne
Mamo Malwinki ja też mam tak że czasem coś chce obejrzeć czy dla ma małej czy dla mnie to jakoś ustawiam się sama do pionu, że za wcześnie że poczekać.. Ten wewnętrzny strach czasem wiedzie prym niestety.. Musimy to przełamywac bo jesteśmy silneAntoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :* -
Polecam kupić laktator. Ja teraz zamówiłam i czekam na przesyłkę. Po porodzie byłam w takim szoku że moje dziecko żyje że miałam bardzo trudno rozkręcić laktacje. Młody przyzwyczaił się do karmienia mieszanego i w efekcie wybrał butle. Do dziś mam żal że mi się nie udało. Nie myślałam o tym zupełnie przed porodem i miałam potem ciężko...
Teraz tez już 34 tc a ja nie przygotowana. Tylko odświeżyłam ubranka. Nie mam nawet łóżeczka. Mamy takie czasy ze wszystko dostępne od zaraz
Krzyś [*] 38tc 13.01.2015 - maleńka duszyczka a brakuje tak wiele... -
Ilona, u mnie też planowane są na dzisiaj wypieki walentynkowe. Z tym, że ze względu na moje problemy z cukrem będą to wypieki dość przaśne - takie połączenie płatków owsianych, jabłka i stewii. Ale jak cel jest słuszny, czyli zdrowie i bezpieczeństwo maluszka, to nawet mi to smakuje.
Marzusiax, dzięki za rady odnośnie laktatora. Na jaki się zdecydowałaś?
Zdradzisz jakie są plany Twoje i lekarzy odnośnie porodu? Kiedy, jak i ile wcześniej będziesz szła do szpitala? Czy będzie to taka sama procedura jak przy pierwszym tęczowym dziecku?03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
No pewnie, że zdrowie maluszka najważniejsze ja w poprzedniej ciąży miałam cukrzycę ciążowa i kwestia przyzwyczajenia i nabycia nowych nawyków żywieniowych.. Ja dzisiaj odwiedziłam też mojego aniołka na cmentarzu, zapaliłam mu świeczkę serduszko.. Nie miałam planów jechać, ale byłam w pobliżu i czytałam na tym naszym drugim wątku, jak dziewczyny chodzą codziennie na grób.. U jakos miałam poczucie winy, że tylko raz w tygodniu i ostatnio to jest dosłownie na chwilę bo zimno.. Dzisiaj miałam ochotę posiedzieć, ale był pogrzeb i też się spieszylam żeby nie natknąć się na kondukt żałobny..Antoś 36tc [*]. Urodzony dla nieba :*
-
nick nieaktualnyCześć dziewczyny. U mnie walentynki pod znakiem lekarzy, tak więc nie mam kiedy piec:( ale zaplanowałam słodkości niespodziankę na przyszły tydzień kiedy mój mąż ma urodziny:)
Byliśmy odebrać jeszcze wyniki kariotypow u genetyka z NFZ ( gdybym wszystkie badania chciała robić przez NFZ to dopiero teraz byłoby skierowanie w kierunku trombofilii - masakra). Wszystko jest ok. Pani doktor też potwierdziła leczenie, że nie widzi potrzeby heparyny, tak więc się utwierdziłam w swoim wyborze:) no i po południu druga wizyta.
Co do tych "zdrowych" wypieków i gotowania, to w sumie mi bardzo smakują takie rzeczy. Uwielbiam np brownie z kaszy jaglanej i wcale nie czuć, że to wyrób "fit" Tak więc nic strasznego taka dieta -
nick nieaktualnyIlona, my w sumie chodzimy na grób jeszcze rzadziej, tak raz na 3-4 tygodnie. Od początku tak jest. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafię tam spędzać czasu. Przeważnie przychodzę, zapalam świeczkę, ogarnę trochę i uciekam. Dużo łatwiej mi się "rozmawia" z córką w domu, kiedy patrzę na odbite małe stópki. Każdy chyba ma inaczej , tak więc nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia.
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyNiestety, nie było akcji serca. Jutro rano mogę zdecydować czy chcę tabletki czy od razu zabieg. Nie wiem co mam zrobić. Czy ronić swoje dziecko do kubełka, żeby mieć materiał do badania, czy pozwolić to zrobić lekarzom. Zawsze jest to jednak ingerencja chirurgiczna:( po prostu nie wiem:(
-
Makakus, kochana, przytulam Cię z całego serca i płaczę razem z Tobą... Tak strasznie mi przykro. Nie tak miało być. Po prostu niewyobrażalne, że znowu nie zobaczyłaś bijącego serca. Brak słów, po prostu mnie zatkało...03.2018 r. córeczka Malwinka (*) 40 tc
06.2019 r. tęczowa córeczka Jagoda -
Makakus strasznie mi przykro:((Natalka 09.12.'15 ♥️
Klaudusia 20 tc, (*) 08.01.'18
Michaś 18 tc, (*) 09.08.'18
Kornelka i Emilka ~1k2o~ 💕 02.12.'19
..............................................
Hashimoto, trombofilia (białko S- 55%, MTHFR C677T homo, PAI 1 homo); ANA2 1:2560; niewydolność cieśniowo-szyjkowa-> TAC od X.'18 -
Makakus, tak bardzo mi przykro! Boże to straszne, przytulam Cię z całego serca. Nawet nie wiem co mam Ci napisać.. Mogę jedynie podzielić się z Tobą własnymi doświadczeniami, ja swoją pierwszą ciążę też poroniłam było to poronienie zatrzymane i miałam zabieg wywołany tabletkami. Po "zaaplikowaniu" dwie godziny musiałam leżeć, potem wstałam i chodziłam, po ok 3/4 godz zaczęło się krwawienie, wieczorem lekarz przyszedł i sprawdził wkładkę i podjął decyzję o rozpoczęciu zabiegu. Zabieg był przeprowadzony w znieczuleniu ogólnym. Po zabiegu (oczywiście pomijam tutaj aspekt psychiczny, bo dla mnie to było takie przeżycie, zresztą każda z nas najlepiej wie co wtedy czujemy), ale jeśli chodzi o aspekt fizyczny to naprawdę w ogóle nie odczuwałam jakiejkolwiek ingerencji lekarzy w moje ciało. Zupełnie nic mnie nie bolało, krwawienie też było minimalne i trwało ok 4/5dni. Z tego co mi wtedy mówili lekarze to "lepszym" rozwiązaniem jest zastosowanie tych tabletek, bo wtedy zanim nastąpi zabieg wszystko tam w środku się "samo otwiera/rozszerza", tak jak do porodu i wtedy jest mniejsza szansa na to, że lekarze coś nam uszkodzą (nie pamiętam dokładnie, ale chyba chodzi głównie o szyjkę). Nie wiem, czy dobrze robię, że Ci to piszę wszystko, ale pamiętam, że ja wtedy zanim trafiłam do szpitala szukałam wszędzie jakichś informacji na ten temat (jeszcze nie znałam wtedy tego forum) żeby wiedzieć, jak to wszystko się odbywa.
W takich sytuacjach człowiek nigdy nie wie, czy robi dobrze, czy źle, po prostu brak słów na to wszystko.
Gdybyś chciała się czegoś więcej dowiedzieć to pisz śmiało.
Ściskam Cię mocno.Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
nick nieaktualnyDziękuję dzieci. Lorinka, potrzebuje takich informacji. Ja się boję kolejnej traumy psychicznej. Nie wyobrażam sobie, jak np mam zebrać nasze dzieciątko do badania:( w przypadku zabiegu, nie muszę tego przeżywać. Ale boje się również tych powikłań i chirurgicznej ingerencji:( a lekarz nie wspominal o takim postępowaniu jak u Ciebie.
-
U mnie niestety było tak, że nie znaleźli płodu, więc ja nie miałam nawet takiej możliwości, żeby zabrać dzieciątko do badań. Po prostu w krwawieniu przed zabiegiem organizm musiał "wydalić płód" (wiem, że brzmi to okropnie, ale użyłam takiego sformułowania, jakiego wtedy lekarze użyli, kiedy mi o tym mówiono). U mnie doszło do poronienia w 6tc, ale dowiedziałam się dopiero 3tygodnie później o tym i w 9tc miałam wykonany zabieg łyżeczkowania macicy. Nam przed zabiegiem przyszli się zapytać, czy chcemy zobaczyć dziecko po zabiegu, czy chcemy zabrać na badania genetyczne i czy chcemy pochować.
Jeśli chodzi o sam zabieg (fizycznie) to naprawdę z własnej autopsji szczerze mogę Ci powiedzieć, że nic nie czułam. Ja też się bardzo bałam przed, bo nie wiedziałam co mnie czeka, czy będzie bolało, czy będę mocno krwawić, czy nic mi nie uszkodzą, miałam tyle pytań, a żadnych konkretnych odpowiedzi. Ale uwierz mi, że o wiele gorzej to wszystko sobie wyobrażałam, niż było w rzeczywistości. Ja kompletnie nie czułam, że miałam w ogóle przeprowadzony jakiś zabieg w swoim ciele. Żadnego, choćby najmniejszego bólu fizycznego nie odczuwałam. Żadnych powikłań pozabiegowych również nie było. Na drugi dzień zostałam wypisana do domu. Miesiączka przyszła z tego co pamiętam po 3 tygodniach od zabiegu, także "wszystko" bardzo szybko się unormowało.
Nie wiem, jak to jest u Ciebie? Jak lekarz Ci przedstawił obraz tego wszystkiego, jak to ma wyglądać? Czy mówił, Ci o znieczuleniu ogólnym? Albo właśnie o tych tabletkach coś? Bo ja właśnie najbardziej z tego wszystkiego zapamiętałam to, że mi powiedziano wtedy, że tabletki są "bezpieczniejsze" przy takich zabiegach, bo (tak, jak pisałam wcześniej już) to wszystko samo się rozszerzy, dlatego jest mniejsze ryzyko, aby coś uszkodzić. Ale nie wiem, jak u Ciebie lekarz ocenia tą sytuację, więc mogę tylko napisać to co ja przeżyłam i co ja wiem...Wiadomość wyedytowana przez autora: 14 lutego 2019, 21:55
Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba -
nick nieaktualnyNo właśnie lekarz przedstawił te dwie opcje równoważne. W przypadku zabiegu, przychodzę, dostaje znieczulenie i budzę się po. Z perspektywy psychiki dobre rozwiązanie. Ja się jednak boję tych powikłań, które mogą się pojawić później i mogą utrudnić nam dalsze starania, np zrosty, problemy z szyjka itd. W przypadku tabletek boję się traumy z tym związanej. To może trwać dużo dłużej, będę musiała obserwować co ze mnie wychodzi, żeby uchwycić maluszka i moc go przebadać. Bardzo ciężka decyzja dla mnie:(
-
Makakus, my chyba się troszkę źle zrozumiałyśmy. Bo ja mimo "wzięcia" tabletek i tak miałam zabieg łyżeczkowania. A z tego co Ty teraz napisałaś to masz do wyboru, albo tabletki i samoistne poronienie, albo zabieg bez tabletek tak?Synek 31tc [*] - Urodzony Dla Nieba
-
nick nieaktualny