Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Dzień dobry
Podobno kobieta jest najbardziej płodna w miesiącu swoich urodzin? W zeszłym roku ta teoria się nie sprawdziła u nas, mam ochotę ją wypróbować teraz, ale coś mnie "rozbiera", więc jeśli nie przejdzie to jednak nie. Chociaż u mnie nie byłoby potwierdzenia tej teorii bo 4 na 5 ciąż było z 1cs. Wczoraj jednak były już tylko jakieś niedobitki z okresu (małe plamienie) no więc wieczorem działaliśmy, ciąży na 99% z tego nie przewiduję, musiałabym mieć super wcześnie owulację.
Humor z rana mi się poprawił bo postanowiłam zajrzeć na maila (długo już nie zaglądałam)No i pierwszy z góry widzę mail od fundacji Rak'n'Roll z podziękowaniami za przekazanie włosów
Trochę im zeszło, już myślałam, że salon nie przekazał jednak, ale jak widać dotarły
Miłego dnia
Kto mi sprawi prezent na urodziny i wysika II na ciążowym?To już za 2 dni
12.12.2017 - jestemIzabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Jagna 75 wrote:Madzia cieszę się że bąbel ma się dobrze,odpoczywaj kochana.
Kamam mam nadzieje ze tym razem sie uda,grudzien zapowiada sie zajebiaszczo
A jakos nie wiem... Dopadl mnie dol dzisiaj. Czy temperatura jezeli doszlo do zapolodnienia zawsze musi byc 37 i powyzej?05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
KammaMarra wrote:A jakos nie wiem... Dopadl mnie dol dzisiaj. Czy temperatura jezeli doszlo do zapolodnienia zawsze musi byc 37 i powyzej?
Nie, moja droga.
Absolutnie nie!
U mnie tempa nawet nie zbliżyła się do tej wartości, a Avutka jest w brzuchu
Sprawdziłam. Najwyższą po zapłodnieniu miałam 36,74.Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 grudnia 2016, 07:15
KammaMarra lubi tę wiadomość
-
Roma chodziło mi o to ze nie możesz tak myśleć o sobie! Posiadanie dziecka jest piękne ale nie jest wyznacznikiem ani naszej wartości ani tego czy jesteśmy kobietami. Emocjonalnie podchodzę do tego tematu bo jakiś czas temu koleżanka w pracy zapytała mnie czy nie czyje się właśnie tak...zrobiło mi się tak przykro
po pracy pobiegłam do męża i pytam się czy on tez tak uważa...nie chcecie wiedzieć co powiedział o tej kobiecie...a mi wytłumaczył na chłopski rozum co myśli o tym i jakoś odpuściłam z rozmyślaniami...
Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności jakie panują w naszych sercach...3 aniołki.
CORCIA 06.09.17r. -
annak wrote:Nie, moja droga.
Absolutnie nie!
U mnie tempa nawet nie zbliżyła się do tej wartości, a Avutka jest w brzuchu
Sprawdziłam. Najwyższą po zapłodnieniu miałam 36,74.
Wczoraj troche poplakalam.
Maz uwaza ze nie wyjdzie. Nie wierzy juz w ogole a po tej 'planowanej' wpadce znajomych powiedział ze na pewno wie ze nam nie wyjdzie. Zrobilo mi sie baardzo przykro nawet nie chcialo mi sie komentowac. On wieczny optymista stracil entuzjazm i nadzieje. A ja wieczna pesymistka sama zaczynam sie pocieszac. On powiedział ze w nic juz nie wierzy i uwaza tamta ciaze za jakis fuks, traf.
No i obawiam sie co bedzie dalej do tej pory zawsze moglam na niego liczyć i mnie zachecal a teraz... Sama juz nie wiem. Troche mnie to przybilo.05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
Roma, a ja Ciebie bardzo dobrze rozumiem i Skrzata rowniez. Po poronieniach mialam podobne odczucie siebie..."wybrakowana", gorsza, nie rozumiejaca swojego ciala i jego destrukcyjnych mechanizmow. Ok...jesli mysle, ze organizm byl taki madry, ze odrzucil zarodek, bo byl mocno obciazony to moge sie zgodzic z jego madroscia, co nie zmienia faktu, ze mam zdrowy, dobrze funkcjonujacy organizm, ktory nagle buntuje sie przeciwko prawom natury. Ty wiesz jaka jest przyczyna i to bolesna swiadomosc, ze nie mozesz tak po prostu wydac na swiat zdrowego potomka. Moze na Was nie wplywa ta nagonka w Polsce, ale jak ja to obserwuje z dalekiej perspektywy to bardzo mnie irytuja proby ograniczenia praw kobiet i wytykania na kazdym kroku, ze kobieta ma rodzic, a nie daj Boze nie zdazy urodzic, to jej i tak media przypomna, ze samolubnie zajela sie wszystkim tylko nie plodzeniem. Taki klimat nie pomaga kobietom. Ja do wieku ok 29 lat kompletnie nie myslalam o dzieciach i wtedy "musialam" sie tlumaczyc, ze chce miec dzieci, ale nie teraz. Jak przyszly poronienia to znowu dostawalam te cholerne zyczenia urodzinowe: slodkiego bobaska, albo dwoch! I wtedy juz nie mialam ochoty w ogole na to reagowac bo serce wylo z rozpaczy...i tak...czulam sie inaczej, nieco wyobcowana, zagubiona, chcaca-nie mogaca i najchetniej to schowalabym sie w jakiejs kryjowce i obudzila juz z ciazowym brzuchem.
Roma...jak sama widzisz masz tu nasze wirtualne wsparcie, a sporo dziewczyn spotkalas wiec to wiecej niz wsparcie w internecie:) i bedziemy Cie mocno wspierac w tej walce. To trudne decyzje, ale jestem pewna, ze podejmiesz taka, ktora bedzie w zgodzie z Toba i Twoim mezem. I ja rowniez zgadzam sie z Ania...zyjemy w takich czasach, kiedy sporo niemozliwego stalo sie mozliwe i mamy wiele wyjsc z sytuacji bez wyjscia. I to, ze masz juz synka i tak bardzo pragniesz drugiego dziecka znaczy tylko tyle, ze rola matki jest wlasnie dla Ciebie i miej wiecej dzieci, kobieto!bardzo Ci tego zycze!
KammaMarra lubi tę wiadomość
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
KammaMarra wrote:Wczoraj troche poplakalam.
Maz uwaza ze nie wyjdzie. Nie wierzy juz w ogole a po tej 'planowanej' wpadce znajomych powiedział ze na pewno wie ze nam nie wyjdzie. Zrobilo mi sie baardzo przykro nawet nie chcialo mi sie komentowac. On wieczny optymista stracil entuzjazm i nadzieje. A ja wieczna pesymistka sama zaczynam sie pocieszac. On powiedział ze w nic juz nie wierzy i uwaza tamta ciaze za jakis fuks, traf.
No i obawiam sie co bedzie dalej do tej pory zawsze moglam na niego liczyć i mnie zachecal a teraz... Sama juz nie wiem. Troche mnie to przybilo.
Kamma,
A może to nie jest tak, że mąż nie wierzy, tylko mówi tak, żeby Cię (Was) chronić.
Bo wie, jak bardzo to wszystko przeżywasz, więc trochę "sztucznie" zakłada te gorsze scenariusze, żeby amortyzować ewentualny upadek?
Nie pisałaś tu jakoś bardzo dużo o swoim mężu, ale na tyle dużo, żebym mogła stwierdzić, że jakoś mi ten brak wiary do niego nie pasuje.Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 grudnia 2016, 07:59
-
annak wrote:Kamma,
A może to nie jest tak, że mąż nie wierzy, tylko mówi tak, żeby Cię (Was) chronić.
Bo wie, jak bardzo to wszystko przezywasz, więc trochę "sztucznie" zakłada te gorsze scenariusze, żeby amortyzować ewentualny upadek?
Nie pisałaś tu jakoś bardzo dużo o swoim mężu, ale na tyle dużo, żebym mogła stwierdzić, że jakoś mi ten brak wiary do niego nie pasuje.
Nie wiem wlasnie.... Cos w nim peklo jal dowiedzial sie o tej ciazy znajomych. Powiedzial ze nie wierzy w to ze bedziemy miec dzieci. Tak mnie to zabolalo. Tak samo jak nazwal ciaze fuksem czy trafem. Normalnie czuje sie jak jakas tredowata.
I szczerze tez juz zaczynam watpic. Co z tego ze wspolzycie bylp o czasie ze byla owulacja. Staram sie nie watpic ale zupełnie mi on nie pomaga. I mysle ze on chyba stracil nadzieje powiedzial mi wczoraj ze go juz to meczy. Zwyczajnie jest mi przyrko.i powoli zaczynam wierzyc ze nogdy nie bede mama..05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
Kamma, a jak dlugo Wy sie staracie?
Annak, Ty i aktywnosc poranna na forum? to cos nowego:D jak tam pracownicze projekty?troszke przyhamowalas?
Powiem wam, ze ciekawe jest zycie na pograniczu dwoch kultur...oczywiscie kultura norweska nie roznie sie tak bardzo od polskiej jak np. kultura krajow azjatyckich...ale...jak obserwuje temat ciazowy to ewidentna roznica jest taka, ze w Norwegii przewaza natura, rozmawialam z kilkoma kobietami z pracy, ktore przezyly poronienie i mam wrazenie, ze smielej o tym mowia niz polskie kolezanki...oczywiscie budzi to emocje, ale ich wiara w madrosc natury pomaga im troche przetrwac te chwile i spokojnie walczyc o dziecko. Oczywiscie sa tego minusy, bo ich walka o dziecko moze byc przez to dluzsza i okupiona wiekszym cierpieniem niz walka polskich kobiet.
Tu nie ma czegos takiego jak cesarka na zadanie, rozwazalam porod na prywatnym oddziale w Polsce (cesarka), ale im dalej w las, tym bardziej czuje gotowosc na porod naturalny (pomaga mi w tym lektura tej mojej lekarki z Indii Preeti Agrawal "odkrywam macierzynstwo, nie polecam ksiazki dla kobiet, ktore buntuja sie przeciwko naciskom na porod naturalny). Lozysko z tylu, nie mam przeciwskazan medycznych do porodu naturalnego, wiec wszystkie znaki na niebie wskazuja jedno. Kolejna roznica to oczywiscie slynne norweskie (a moze w ogole tak jest w calej skandynawii) przedszkola, niejedna polska matka dostalaby zawalu serca widzac co dzieci wyprawiaja w norweskim przedszkolu. Idea przedszkoli na swiezym powietrzu tez jest ciekawa, chociaz ciarki mi przechodza na sama mysl, ze mialabym w takim przedszkolu pracowac albo byc przedszkolakiem:P
Kolejna rzecz to wyprawka... nie chce uogolniac bo zasoby portfela sa rozne i w Pl i w No, ale jedna roznica bardzo mi sie rzuca w oczy. Znam sporo osob z Pl, ktore kupuja dziecku same najlepsze, designerskie rzeczy za duze pieniadze, choc nie powiedzialabym, ze taka osobe na pewno na to stac bez wyrzeczen. W Norwegii (pracujac w przedszkolu dla lekarzy i naukowcow) spotkalam sporo rodzicow, ktorych dochody byly bajeczne, a dzieci ubieraly sie w ciuchy z hmu a wozek mialy pozyczony od rodziny. Zastanawia mnie tez fenomen wozkow stokke posrod niektorych osob z Pl, z ktorymi mialam kontakt. Te wozki jak na polskie warunki sa drogie, tutaj widzialam je wielokrotnie i sporo osob mowilo mi, ze nie sa warte ceny, ze nie sprawdzily sie w norweskich warunkach itd. i kobiety po prostu odsprzedawaly te wozki. Te wszystkie skandynawskie firmy sa w No standardem, ale sa pewne rzeczy, ktore sie nie sprawdzaja i ludzie ich nie kupuja.
Tak mnie natchnelo o poranku do napisania dwoch postow:)
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
KammaMarra wrote:Wczoraj troche poplakalam.
Maz uwaza ze nie wyjdzie. Nie wierzy juz w ogole a po tej 'planowanej' wpadce znajomych powiedział ze na pewno wie ze nam nie wyjdzie. Zrobilo mi sie baardzo przykro nawet nie chcialo mi sie komentowac. On wieczny optymista stracil entuzjazm i nadzieje. A ja wieczna pesymistka sama zaczynam sie pocieszac. On powiedział ze w nic juz nie wierzy i uwaza tamta ciaze za jakis fuks, traf.
No i obawiam sie co bedzie dalej do tej pory zawsze moglam na niego liczyć i mnie zachecal a teraz... Sama juz nie wiem. Troche mnie to przybilo.
Ojojam i bardzo mocno przytulamTrzymaj się mocno, wspieram z całych sił żeby tym razem się udało Testujesz z nami w Mikołajki?
-
Genshirin wrote:Ojojam i bardzo mocno przytulam
Trzymaj się mocno, wspieram z całych sił żeby tym razem się udało Testujesz z nami w Mikołajki?
Za wczesnie u mnie 21 dcWiadomość wyedytowana przez autora: 2 grudnia 2016, 08:22
05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
Genshirin wrote:U mnie 19dc, ale po zabiegu mi się cykle skróciły na 25-26 dni. Teoretycznie @ powinna być 10 grudnia i w tedy powinnam testować, ale nie wytrzymam dlatego testuje 6.12 a może coś wyjdzie
Ja jakos watpie zeby sie udalo . wiec oddalam myśli robienia testu.
05.12.2017 Kubuś
Aktualnie 6/7 tyg?
Chwilo trwaj.... -
Ja wpadam tylko powiedzieć,że jajco nie pękło, ma oznaki starzenia i zapadania się. Jak się czuje? skopana, nie dano mi nawet szansy, nadzieii, po raz kolejny... nie mam już siły, to staje się takie odległe i coraz bardziej niemożliwe.
Wiem,że w obliczu niektórych z Was mój problem to żaden problem, ale ja już psychicznie nie daje rady.
Pewnie jeszcze do Was wróce,a tymczasem trzymam kciuki.
Synuś, największe szczęście :*
Córcie ur. 28.02.18r.
04.2016 [*] 10tc 09,11.2016 cb
-
roma wrote:Dziękuję Skrzaciku. A ja niecierpliwie czekam na Twoje testowanie - 8? Dobrze pamiętam? A może przyłączysz się do mikołajkowego teamu, całkiem pokaźne grono już się zapisało na testowanie tego dnia. Niechaj Mikołaj zasypie nasz wątek pozytywnymi sikaczami!
Chciałabym, ale jednak mikołajki to dla mnie za wcześnie. Okresu spodziewam się dopiero w niedzielę 11 grudnia, więc chyba jednak muszę grzecznie poczekać.
Ale trzymam mocno kciuki za wszystkie testujące 6ego!
Kamma mój mąż też już mi wmawia, że u nas to się raczej nie uda w tym cyklu i w ogóle właśnie próbuje amortyzować "upadek" po negatywnym teście jak mówi annak. Przynajmniej tak mi się wydaje...
A ile staraliście się o 1szą ciążę? Bo od 2giej widzę, że pół roku teraz będzie?
Pamiętam, że te pół roku po poronieniu to był dla mnie najgorszy czas, bo wtedy chciałam być w ciąży JUŻ TERAZ NATYCHMIAST. Jasne, że teraz też bym chciała, ale już jestem dużo spokojniejsza, te sumaryczne 3 lata starań pokazały mi ile energii traciłam po każdej porażce zupełnie bezsensownie. Po przyjściu @ byłam wrakiem człowieka, podniesienie się zajmowało mi tydzień. Teraz to jest kwestia pół dnia:) Nie to, żebym stała się optymistką, po prostu szybciej potrafię się z tym pogodzić.Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 grudnia 2016, 09:20