Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Gaduaaa też się martwię do wtorku zwariuje a jeszcze powiem wam dziewczyny że teściowa u mnie pije musze wszystko sama robić nie mam już sił..
Jeszcze o maleństwo się boje a te detektory są do dupy co myślicie bym poszła na oddział ginekologii od tak tylko na tetno dziecka ? Wariuje pomocy;(
2 aniołki [*] ❤ -
nick nieaktualnyDetektory nie są do dupy! Trzeba jedynie umieć znaleźć tętno dziecka a nie swoje.
Ja mam detektor Sonoline C, nie zawiódł nigdy. I trzeba wiedzieć gdzie mniej więcej szukać tego tętna tzn. w początkowej ciąży niziutko pod pępkiem a zaraz nad spojeniem łonowym -
nick nieaktualnyMamaokruszka wrote:Witam się i ja, nadal zakatarzona i coraz bardziej zrezygnowana. Nie wiem co jest ale jakiś totalny dół i brak energii mnie dopadł. Najchętniej wlazłabym pod koc i nie wychodziła spod niego wcale.
W każdym razie przed nami terapia, bo bez niej kiepsko widzę nasze dalsze małżeństwo. -
Koteczka82 wrote:Annak jeśli mogłabyś mi odpowiedzieć to będę wdzięczna. Jest to dla mnie ważne w kontekście przyszłych starań i wakacyjnego wyjazdu za granicę, który obiecaliśmy synkowi.
Koteczko,
Wracam więc do Twojego pytania o tamten nieszczęsny wyjazd.
Dokładnie to było tak, że:
Wakacje zaplanowaliśmy jeszcze zanim było wiadomo, że jestem w ciąży. Dokładnie zrobiliśmy to na 5 dni przed pozytywnym testem. Postanowiliśmy pojechać do Prowansji, a potem do Burgundii. Jest to ok 1600 km w jedną stronę. Od razu zdecydowaliśmy się na samochód, bo:
- Przewidywałam, że w niedługim czasie mogę być w ciąży, a miałam bezwzględny zakaz latania od pani profesor, do której wówczas chodziłam.
- Nie lubię latać, a więc to byłby dla mnie dodatkowy stres (bez względu na to, czy byłabym w ciąży, czy nie).
- Chodziła nam po głowie właśnie taka formuła wakacji, że będziemy sobie jeździć samochodem w różne miejsca, zmieniać lokalizacje, etc.
A więc stanęło na podróży samochodowej.
A propos tego punktu nr 1, czyli zakazu latania od pani profesor, to ona akurat jest znana z takiego podejścia. To samo powiedziała Niebieskiej. Wiem, że inni lekarze mają do tego często zupełnie inne podejście.
Na wakacje mieliśmy wyruszać w dniu, w którym byłam 5t3d.
Kilka dni przed tym dostałam lekkich plamień. Oczywiście zaczęłam się denerwować, szczególnie w kontekście wyjazdu. więc w 5t2d, dzień przed wyjazdem, poszłam na USG do jedynego lekarza, który miał wolny termin.
Na USG na tym etapie nie było nic widać, poza pęcherzykiem ciążowym. Również żadnych powodów plamienia (poza - ewentualnie - nadżerką). Lekarz natomiast okazał się konowałem roku, bo nastraszył mnie nieźle, m.in. powtarzając chyba ze 3 albo 4 razy podczas wizyty: "Jeśli ta ciąża się nie utrzyma, to powinna pani...", "Jeśli z tej ciąży nic nie będzie, to...". No i w ogóle stwierdził, że wolałby widzieć na tym USG już coś więcej (choć to akurat była bzdura). No, słabo.
Tego samego dnia, po badaniu, po południu zaczęłam bardzo mocno plamić, niemal krwawić.
Mimo to, zdecydowaliśmy się na wyjazd (ponad 2 tyg.). Wiedziałam, że tu, w Warszawie, na miejscu i tak nic nie mogę zrobić. Na tym etapie ciąży nie mam nawet jak sprawdzić czegokolwiek. Mogę latać codziennie do lekarza i co z tego? Uznałam, że może nawet będzie lepiej oderwać się od rzeczywistości. Poza tym, liczyłam, że krwawienie może być efektem agresywnego USG (lekarz nie był zbyt delikatny) i że szybko przejdzie.
Jedyne co mnie trochę zniechęcało do wyjazdu, to świadomość, że jeśli pojedziemy, to wówczas na kolejne USG pójdę najwcześniej po 2,5 tygodnia. Jeśli zostalibyśmy w domu, pewnie mogłabym iść na podgląd po tygodniu lub 10 dniach i może już by było serce. Ale pojechaliśmy. Uznałam, że dzięki temu, zrobię badanie w momencie, kiedy już wszystko będzie rozstrzygnięte. Albo serce będzie bić, albo nie.
Największy sajgon zaczął się dopiero na wakacjach. Dziewczyny z forum są świadkami, bo relacjonowałam im wszystko na bieżąco. Zresztą prawda jest taka, że tylko dzięki dziewczynom stąd i mojemu mężowi, jako wytrwałam ten czas.
We Francji dopadły mnie plamienia, a potem krwawienia. Bardzo mocne. Żywą krwią (przepraszam za opis). Było to mniej więcej tak jak... 80-85% miesiączki. Normalnie codziennie zużywałam po kilka podpasek (nawet nie wkładek).
W tamtym czasie właściwie nastawiłam się już na to, że jest po wszystkim. A przynajmniej brałam pod uwagę taką opcję.
Do dziś nie wiem, jak ja to przetrwałam. Prawdopodobnie paradoksalnie pomogła mi świadomość, że nic nie mogę zrobić. W Warszawie pewnie panicznie latałabym po lekarzach, robiłabym USG i nie ufałabym nikomu, zyskując spokój na maksymalnie godzinę po wizycie. Tam po prostu musiałam żyć i przeżywać wakacje. Co ciekawe, nawet nie były przez to szczególnie zepsute.
Pamiętam nawet taką historię, że szliśmy do Muzeum Matisse'a, jakieś 1,5 godz. w pełnym słońcu pod górę, a ja w przydrożnych krzakach sprawdzałam, jaka sytuacja u mnie, bo była taka masakra, że bałam się, że mi krew po nogach pocieknie i wszyscy wokół zobaczą
Przełomowy moment na wyjeździe nastąpił po tym, jak nasza Laila doradziła mi, żebym może zamanipulowała jakoś dawką Acardu, bo może ta mieszanka Clexane + Acard zwiększa te krwawienia. Tak zrobiłam i od tego czasu zaczęły się zmniejszać.
Po powrocie do Polski dopiero po 3 dniach miałam USG. Wtedy był największy koszmar oczekiwania. 30 sierpnia miałam wizytę. Pamiętam, że jak dzień przed robiłam sobie zastrzyk z Clexane'u, to mówiłam do strzykawki: "Błagam Cię, żebyś nie była ostatnia". Chyba nigdy żaden zastrzyk nie bolał jak tamten. Liczyłam się z tym, że następnego już nie będzie.
A rano wizyta. Stres nie do opisania. Serce (moje) waliło jak oszalałe. Od razu powiedziałam lekarzowi, z czym przychodzę. Zresztą po typowej sekwencji:
Lek: Która ciąża?
Ja: Czwarta. Ale do pierwszego porodu.
lekarz już sam był zestresowany.
Położyłam się. Zaczął badanie...
- Wszystko dobrze. Bije serce. Proszę zobaczyć. 161/minutę.
Nawet teraz ciężko mi o tym pisać.
Zaczęłam tak płakać na tej kozetce. A on mówi, żebym płakała, bo to normalne i wcale się nie dziwi.
Nigdy tego nie zapomnę.
Nigdy nikt nie doszedł do tego, co było powodem krwawień.
Nigdy potem w ciąży nie plamiłam.
* * *
O rany, strasznie się rozpisałam. Miało być krótko w temacie wyjazd vs. plamienia, a wyszło bardzo sentymentalnie, jak z pamiętnika. Nie wiem, czy ktoś doczytał do końca, ale jeśli tak, to dziękuję i przepraszam za to przynudzenie
Wiele z Was było ze mną teraz. Dziewczyny, gdyby nie Wy... zresztą wiecie.
Natomiast, Koteczko, myślę, że oczywiście każda ciąża jest inna. I w razie czego musisz przegadać z lekarzem, czy możesz lecieć samolotem, czy możesz jechać określoną liczbę kilometrów samochodem. Będziesz widziała, jak się będziesz czuć. Bardzo trudno dać tu jednoznaczną radę, co jest dobre, a co złe.
Ja sama, jak patrzę wstecz... nie mogę uwierzyć, że to nie był koniec.
Dziewczyny z naszego forum powiedziały mi po fakcie, że to po prostu musi być silne dziecko, skoro przetrwało to wszystko. I pamiętam, że ktoś wtedy napisał, że to na pewno musi być dziewczynka, bo tylko kobiety potrafią być takie silne. Same wiemy o tym najlepiejjomi81, Elmo13, Natikka123, Evita, sylvuś lubią tę wiadomość
-
Alisa wrote:Detektory nie są do dupy! Trzeba jedynie umieć znaleźć tętno dziecka a nie swoje.
Ja mam detektor Sonoline C, nie zawiódł nigdy. I trzeba wiedzieć gdzie mniej więcej szukać tego tętna tzn. w początkowej ciąży niziutko pod pępkiem a zaraz nad spojeniem łonowymFabianCyprian
Tymuś
-
Wybaczcie, że tak wtargnęłam z tą moją starą historią w trakcie innych rozmów i akurat między Wasze posty o dołkach.
Zaczęłam pisać tę odpowiedź dla Koteczki chyba z godzinę temu i teraz post wskoczył tak ni z gruchy, ni z pietruchy.Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2017, 13:54
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualny
-
Aga22 wrote:Ja mam angelsounds ale chyba się coś udaje znaleźć sama nie wiem..
hehe
mi też się wydawało ze "coś " słyszę.. ale po porównaniu z filmików to na pewno nie było to hahaFabianCyprian
Tymuś
-
Annak, ja doczytałam do końca i poryczałam się. Historia straszna, ale zakończenie będzie piękne. Podziwiam za spokój i siłę.Olga 05.01.2013
IMSI 27.09.16 punkcja; 02.10.16 zamrożono 5 blastocyst (Gameta Rzgów)
10.16 fet 4aa (+), 04.17 fet 4cc (+), cb; 12.16 fet 4aa (+), poronienie zatrzymane 8tc
24.05.17 fet 3bc, 3cc (+); 22.06.17 biją dwa serduszka
Nela i Tymon 09.01.2018
-
annak wrote:sy__la,
A co u Ciebie?
Bo tak wpadłaś skomentować, a nic o sobie nie piszesz. Zdajże jakiś raport aktualny.
Także dziewczynki u mnie wszystko w miarę OK, Marysia się rusza czasem to tak buszuje ze aż moglabym sie w brzuch wpatrywać godzinaminie mogę sie już doczekać aż będzie z nami!
Wam też będzie dane tulić do siebie dzieciątka, wierzę w to głęboko i z całych sił, tylko każda pewnie w swoim, innym czasie. Warto czekać i mieć nadzieję...
Ściskam Was mocno i witam nowe koleżanki, które pojawiły się na tym wspaniałym wątku... nie fajnie ze tutaj trafilyscie, ale nie ma lepszego miejsca na ziemi!Wiadomość wyedytowana przez autora: 16 lutego 2017, 14:13
Evita, sylvuś lubią tę wiadomość
Marysia ur. 21.04.2017
Aniołek 7t5d [*]
-
Annak bardzo Ci dziękuję za odpowiedź doczytałam do końca
Jeszcze nie wiem jak będzie z naszym wyjazdem na razie szukamy czegoś w dobrej cenie pewnie też stanie na last minut. Wiadomo że samolotem jest szybciej.w zeszłym roku jechaliśmy do Bułgarii autokarem 27 godzin w jedną stronę więc w ciąży też średni ubaw. Autem na pewno nie pojedziemy bo nie mamy z kim a samemu to trochę strach gdyby coś się działo z autem.
Jeśli dziecko jest zdrowe i wszystko jest ok z ciążą to naprawdę dużo rzeczy można robić.
Dziewczyny przykro mi że dopadły Was dołki trzymam kciuki żeby szybko sobie poszły!!!!
Aliso trzymam kciuki żeby wszystko dobrze się skończyło, uwierz wiem co znaczy kryzys w związku przeszłam to na sobie. Życzę Ci dużo siły, wytrwałości i cierpliwości.
Aga spokojnie na pewno wszystko jest ok. Ale jeśli bardzo się denerwujesz to jedź do szpitala.Michałek 04.04.2009 - Nasz skarb.
Aniołek 08.11.2016//Aniołek 08.02.2017 //2.05.2020 Aniołek
ONA: 39 lat
Hiperprolaktynemia - Bromergon
IO - Siofor 500mg
ANA 3+ - Encorton 10mg
3 cykle z Clo ❌
Zioła ojca Sroki ❌
Wiesiołek
1 cykl Aromek 1x1 ❌
2 cykl Aromek 2x1 ❓
ON: 38 lat
Okaz zdrowia
Nasienie - Normozoospermia✅
Suple: magnez z B6, kwas foliowy, vit D3 i E, astaksantyna, cynk.
Droga do sukcesu jest zawsze w budowie... -
Wszystkim rozchorowanym życzę mnóstwo zdrowia
i dla waszych chorych dzieciaczków również
Ja dzisiaj pierwszy dzień pracowałam 4h i czuje się dobrze. Za oknem słoneczko i całkiem ciepło. Oczywiście wszyscy z pracy już wiedzą, że jestem w ciąży, bo tak krótko pracuje. Mam nadzieje, że Żelek zostanie ze mną aż do sierpnia kiedy to ma się urodzić. Niby jestem spokojna, ale jakoś nie mogę się tak do końca cieszyć i chyba do 15 tc się nie uspokojęsy__la lubi tę wiadomość
-
Zdrowka dla wszystkich chorych
Annak piekna historia i zakonczona happyciesze sie bardzo...
Aga na pewno wszystko jest dobrze, a cos sie dzieje?sy__la lubi tę wiadomość
Mój pierwszy cud - kochany Michałek ❤️❤️❤️
Mój drugi cud - kochany Juluś♥️♥️♥️
Nigdy się nie poddawaj chociaż byłoby to trudne! - Kiedy śmieje się dziecko - śmieje się cały świat
❤️❤️❤️ -
Annak pamiętam te emocje i jak co chwilę odswiezalam stronę aby sprawdzić czy już wyszłaś z gabinetu ... i tem piękny post 161 i serduszko jakby to mnie dotyczyło....
a kilka dni wcześniej ja sie chwalilam pozytywnym testem .
Aniołek (8t) marzec 2016