Zaczynamy znowu starania
-
WIADOMOŚĆ
-
Ikarzyca wrote:No przejrzał na oczy w końcu. Ma w domu super kobiecą żonę, zadbaną i do tego dynamiczną i żywiołową
więc se przypomniał jak powinno wszystko działać
Wiosna jednym słowem
Tak,tak bym to ujèla co do Alisy,kobiety z jej temperamentem z pewnoscià są ogniste w łózku,màz dobrze wie co za ogien ma
Antoś IVF,Julisia natural
-
Elaria wrote:A, Jagna, miałam napisać, a wyleciało mi z głowy, że kiedyś chcieliśmy dać dziecku na imię Antek, po dziadku męża. Urodziła się córka. Dalej podoba mi się imię Antoni, ale w naszym otoczeniu (szkoła, rodzina) imię stało się popularne, więc odpuściliśmy.
No wlasnie to imie jest ostatnio bardxo popularne nawet syn mojego gina ma to imie.Kiedy bylam na wizycie w 19 tygodniu lekarz wiedząc ze to syn pyta sir mnie jsk ten Antek bedzie mial na imie,odpowiedzuslam ze jeszcze nie wiem.Mnie sie podobał Olivier i dlugo myslalsm ze tak pozostanie,az ktorego dnia mój màz ubzdural sobie Antka i tylko to imie mu w glowie,nawet moja siostra poparła ten wybór..w sumie jak dla mnie moze byc bo podoba mi sie tyle wlasnie ze zbyt popularne ostatnio.
Antoś IVF,Julisia natural
-
Mamaokruszka wrote:Genshirin, gratuluję pierwszych ruchów Żelka, to musi być cudowne doświadczenie, móc poczuć taką małą istotkę w swoim brzuchu. A jak Twoje zdrowie? Lepiej już?
Tak to bardzo niesamowite doświadczenie, szczególnie ,że mam wrażenie, że z dnia na dzień te kopniaki powoli rosną w siłęNa szczęście zdrowie już lepiej znacznie, spokojniej przesypiam noc i w katarze już prawie sam przezroczysty śluz. Może dzięki temu pięknemu weekendowi i jakoś energii więcej
A ty zamierzasz powtarzać betę? -
Genshirin wrote:Tak to bardzo niesamowite doświadczenie, szczególnie ,że mam wrażenie, że z dnia na dzień te kopniaki powoli rosną w siłę
Na szczęście zdrowie już lepiej znacznie, spokojniej przesypiam noc i w katarze już prawie sam przezroczysty śluz. Może dzięki temu pięknemu weekendowi i jakoś energii więcej
A ty zamierzasz powtarzać betę?
Czyli mały piłkarz rośnie?
Tak, idę jutro rano. Do południa powinnam mieć wynik. Pewnie do tego czasu przybędzie mi ze sto siwych włosów... -
Mamaokruszka wrote:Cieszę się, że już lepiej się czujesz.
Czyli mały piłkarz rośnie?
Tak, idę jutro rano. Do południa powinnam mieć wynik. Pewnie do tego czasu przybędzie mi ze sto siwych włosów...
Ja jutro tez chyba osiwieje zanim dostane wynik na poczteMój pierwszy cud - kochany Michałek ❤️❤️❤️
Mój drugi cud - kochany Juluś♥️♥️♥️
Nigdy się nie poddawaj chociaż byłoby to trudne! - Kiedy śmieje się dziecko - śmieje się cały świat
❤️❤️❤️ -
Czarnulka kciuki mocne za wizyte
czarnulka24 lubi tę wiadomość
Mój pierwszy cud - kochany Michałek ❤️❤️❤️
Mój drugi cud - kochany Juluś♥️♥️♥️
Nigdy się nie poddawaj chociaż byłoby to trudne! - Kiedy śmieje się dziecko - śmieje się cały świat
❤️❤️❤️ -
Hej dziewczyny Jestem więc tak wczoraj miałam usg z dzieckiem ok nie odplywaja wody płodowe są w normie dzidzia ma 520 gram lozysko ściana przednia szyjka nieco skrócona ale nie mocno a tak ginekologicznie wszystko ok a dziś do 13 czekam jaka decyzja zapadnie w sprawie podania żelaza bo ginekolog musi się naradzic z internista..
A co u was kochane ?
:*M@linka, promyczek 39, Evita, Gaduaaa, Szczęśliwa Mamusia, Koteczka82 lubią tę wiadomość
2 aniołki [*] ❤ -
Mamookruszka - wiosna idzie, dupka do tyłu, cycki do przodu i trzeba działać
Także hmm na razie będzie mnie może normalnie na forum, jednak z hmm końcem kwietnia będzie pewnie coraz mniej znowu, chyba, że zobaczę II niedługo, ale coś cienko to widzę, a raczej moje cycki
Trzymam kciuki za piękny przyrost
Yoselyn - tak samo jak i u Ciebie, niech beta poszybuje
Aga22 - hmm skoro było to całkiem sporo wydzieliny, że miałaś tak mokro, a to nie wody, to żeby to nie była jakaś infekcja? Cieszę się, że to jednak nie wodyI maluszek całkiem całkiem rozmiarowo
Lecę do miasta z rana, brakło materiałów na budowieMamaokruszka, Yoselyn82 lubią tę wiadomość
12.12.2017 - jestemIzabela, 55cm i 4450g
Córcia Aleksandra 02.2011 - 57cm i 4250g
Aniołek 10 tc (*) 03.08.2015
Aniołek 9tc (*) 03.03.2016
Aniołek 5tc (*) 06.05.2016
Aniołek 10 tc (*) 15.07.2016
-
Hej Dziewczyny,
Ale tu u nas newsy w ostatnich dniach...
W pewnym momencie aż się bałam, że któraś z Was napisze: "prima aprilis!" i że to tylko był żart. Na szczęście tak się nie stało...
Yoselyn, MamoOkruszka,
Gratuluję Wam tego pierwszego wystrzału powodu do radości!
No i trzymam kciuki za ciąg dalszy, czyli wspaniałe wyniki dzisiejszej bety. Mam nadzieję, że obie macie wyniki jeszcze dzisiaj...?
Arleta, Kaczuszka,
Wspaniałe wiadomości!
Muszę Wam powiedzieć, że od czasu tej nieprawdopodobnej historii z ciążą Kaczuszki mam bardzo dobre przeczucia dotyczące Waszych dzieciaczków nadchodzących na ten świat. Piszę tak dwuosobowo, bo Wasze losy tak ładnie się splotły ze sobą, że chyba nie macie wyjścia i musicie obie razem zmierzać do porodu
Aga,
Ciebie w tej chwili również można podciągnąć pod serię dobrych wieści, bo - z tego co widzę - wszystko u Ciebie jest ok. Żelazo to już tylko drobiazg, który - jak kiedyś rozmawiałyśmy - jest łatwy do ogarnięcia.
Ja, przyznam szczerze, nie do końca rozumiem całą tę Twoją obecną historię szpitalną. Sprawdzenie wód to jest sekunda. Sama ostatnio to przechodziłam na Izbie Przyjęć i w gabinecie lekarza. Moja gin na każdej wizycie sprawdzała mi, czy wydzielina, którą mam, to przypadkiem nie wody. Nie mówiąc już o tym, że w domu miałam te wkładki, którymi mogłam sobie wszystko sama sprawdzić.
Myślę, że musisz Aga jakoś bardziej konkretnie/świadomie rozmawiać z lekarzami. Musisz chyba trochę lepiej zrozumieć, co dzieje się z Twoim ciałem, bo inaczej będziesz przechodzić tę ciążę trochę jak dziecko we mgle.M@linka, Yoselyn82, Asia87, sy__la lubią tę wiadomość
-
Dziewczyny, czy nasza Roma całkiem zniknęła z forum...?
Tak dawno jej nie było
Roma,
Jeśli czytasz gdzieś z ukrycia, to chciałam Ci napisać, że myślę o Tobie i mam nadzieję, że masz się dobrze.
Brakuje mi tu Ciebie.M@linka lubi tę wiadomość
-
Własnie Aniu! Od rana mysle o Romie! Czy Ty jesteś z nami czy zniknęłas? Moze to niezręczne pytanie, ale chciałabym zapytać jak sie czujesz, jak Twój nastrój, myśli, emocje...
Skrzacie, nie pamietam kiedy miałaś mieć kolejna wizytę, ale daj znac koniecznie!
Evita, czekam na kariotypy.
Jagna, nie znikaj znowu na tak długo! Twoje wieści na temat Antosia to miód na moje serce.
P.S. Nie jestem na porodówce:) dni dłużą sie niemiłosiernie. Jak cos kiedyś sie zadzieje to mam nadzieje, ze będę w stanie Wam szybko napisać
Nasze szczescie juz z nami: kwiecien 2017
-
Okruszku pisałas zebym do innego miasta szla na invitro,ale teraz juz nie ma rzadowych ,jedynie w niektorych miastach jest dofinansowanie 5 tys,ale wtedy trzeba miec zameldowanie w tych miastach i placic tam podatki ,wiec nie moge
a moje miasto czuje ze nigdy nie bedzie mialo,..wiec zostaje mi zbierac kase.,a to co Skrzacik miala isc na darmowe to bylo do 35 lat.
Dziewuszki trzymam kciuki za bety!2017r-IVF-wrzesień-nieudane
2018r-naturalny Cud♥
-
Kochane,
Ależ mi ciężko tutaj wchodzić, nie mogąc się odnieść do wszystkiego, co piszecie. Niestety człowiek musi reglamentować sobie czas poświęcony na takie przyjemności jak bycie z Wami.
Pytałyście już dość dawno o to, co u mnie i Avy i jak nam się układa wspólne życie.
Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję, ale zawsze tyle się tutaj dzieje, jest tyle spraw, które chciałabym skomentować. Jednocześnie nie chciałam bombardować Was matczyno-dziecięcymi opowieściami, aby nie sprawiać nikomu przykrości. No i wiecie... tak wyszło, że niewiele napisałam.
Ale czas podzielić się z Wami choćby paroma słowami (hehe) o tym, jak wygląda moje życie po drugiej stronie.
Pytałyście o moje samopoczucie po cesarce.
Wszystko poszło i wszystko przeszłam o wiele lżej niż się spodziewałam. Albo miałam dużo szczęścia, albo to jest kwestia nastawienia. Generalnie dosyć szybko doszłam do siebie po tej operacji. W moim szpitalu już 6-8 godzin po cięciu następuje pionizacja. Zresztą wydaje mi się, że teraz ogólnie jest takie zalecenie, żeby robić to szybko, aby nie pojawiły się zrosty i aby kobieta się nie "zastała" po takiej ingerencji. Tego samego dnia wieczorem musiałam już wciąż prysznic (musiałam = kazali mi). No i od dnia porodu zajmowałam się już córką. Oczywiście wpadała do mnie położna, żeby jakoś pomóc i coś tam pokazać. Ale nie było żadnych zakazów podnoszenia dziecka, etc. Wręcz przeciwnie. Zachęcali mnie, żeby wszystko robić samodzielnie. My z mężem mieliśmy indywidualną salę przez te dwa dni, więc on nocował z nami, wszystko robił (jako doświadczony często coś mi pokazywał). Muszę powiedzieć, że te dwa pierwsze dni w szpitalu wspominam cudownie. Byłam na totalnym haju.
Oczywiście w szpitalu dostawałam najsilniejsze leki przeciwbólowe, więc odczucia fizyczne były znośne. Najtrudniejszy moment to była niedziela (pierwszy dzień w domu, po porodzie w czwartek). Wtedy dopadł mnie bardzo silny ból. Dopadły mnie ograniczenia we wstawaniu, przemieszczaniu się. Lekki problem ze zrobieniem dwójki (przepraszam za szczegóły), ale to wszystko trwało naprawdę bardzo krótko. Zaledwie kilka dni. Myślę, że jak na taką ingerencję medyczną, to łatwo to poszło.
Tydzień po cc poszłam na zdjęcie szwów. Rana goi się podobno świetnie.
Po operacji było mi trochę trudniej uprawiać interakcje z Avą. Chodzi mi o przytulaski, kładzenie jej na sobie, karmienie w pozycji ona na brzuchu. To wszystko było trochę trudniejsze. Ale teraz jest już właściwie normalnie. Mam cały czas w pamięci ranę/bliznę i uważam za nią. Ale źle nie jest.
Jeśli chodzi natomiast o moje relacje z córynką i nasze wspólne życie...
Kochane, muszę Wam powiedzieć, że przechodzę aktualnie bardzo specyficzny stan, którego nie zaznałam nigdy wcześniej. Jest to połączenie nieskończonego szczęścia i euforii z poczuciem bezsilności, strachu i stresu.
Przyznam, że jest to rzecz, którą bardzo bałam się napisać tutaj na wątku. Nie chcę, żeby którakolwiek z Was pomyślała sobie, że mi się w głowie poprzewracało. Że mam dziecko z marzeń i narzekam. To absolutnie nie jest to. Kocham Avę nad życie i praktycznie codziennie zdarza mi się popłakać ze wzruszenia i szczęścia, że ją mam... Ale jednocześnie muszę Wam powiedzieć (niektóre z dziewczyn mających dzieci pewnie potwierdzą), że macierzyństwo w tych pierwszych dniach jest ekstremalnie trudne. Ja w najśmielszych oczekiwaniach nie spodziewałam się, że będzie aż tak ciężko
U mnie głównym problemem jest karmienie. Niestety nie jestem na razie w stanie karmić Avy piersią. To znaczy wyłącznie piersią. Udało mi się już nauczyć ją ssania. Ale są to jeszcze takie nerwowe krótkie kontakty. Wszystko wzięło się stąd, że w szpitalu nie miałam ani grama pokarmu i Avę trzeba było w pierwszych chwilach karmić mm. Przyzwyczaiła się do butelek i ciężko ją przestawić na moje marnej jakości piersi. Potem pojawiły się inne czynniki, które utrudniały karmienie piersią (ospałość dziecka z powodu żółtaczki). No i przez to ciągle walczę o kp.
Pamiętam, że w ciąży zawsze powtarzałam, że jak mi się nie uda karmić, to trudno i podchodziłam do tego na totalnym luzie. Ale teraz... coś mi się w głowie przestawiło i tak bardzo bym chciała, że totalnie dobija mnie fakt, że mi się nie udaje. Mam nadzieję, że jeszcze jakoś się tego nauczymy. W każdym razie ciężko nad tym obie pracujemy
No i drugi problem wczesnego macierzyństwa po przejściach - ciągły strach. Powiem Wam, że lęk w trakcie ciąży i przed narodzinami dziecka to było jedno. Ale teraz strach o nią, kiedy już jest na świecie... o matko. Czasem totalnie mnie paraliżuje. Myślę, że tutaj działa też moja bardzo przejmująca się wszystkim osobowośćAle na pewno też moja historia i wszystkie straty, które naruszyły moją konstrukcję psychiczną. Każda czkawka, każda wysypka, każde charczenie i stękanie w nocy to milion pytań w mojej głowie - czy ona nie cierpi?! czy coś jej nie zagraża?! Tego nie da się usunąć z głowy.
Ale będę nad tym pracować. Postanowiłam sobie, że tak zrobię. Albo sama, albo z zewnętrzną pomocą, jeśli będzie trzeba. Bo inaczej to zamęczę to moje dziecko swoją nadwrażliwością (ach, zawsze się tego obawiałam), a i siebie wykończę przy okazji (o mężu nie wspominając).
Poza tymi dwiema trudnościami (istniejącymi pewnie głównie w mojej głowie) jest bardzo dobrze. Ava jest zdrowa (to najważniejsze), wydaje mi się, że bardzo szybko się rozwija. Zmienia się niesamowicie. Jeszcze nie ma 3 tygodni, a już widać inne rysy, jakie się u niej pojawiają. Jak na mnie spojrzy, to... mięknę totalnie. Do niedawna bardzo rzadko otwierała oczka, więc każde takie otwarcie i spojrzenie gdzieś w bliżej nieokreśloną przestrzeń było jak przeżycie najwyższej macierzyńskiej ekstazy. Jest mądra (już to widzę!), jest piękna, jest wyjątkowa i jest MOJA.
Mąż jest najcudowniejszym ojcem na świecie. Zaskoczył mnie po całej linii. Jest tak zakochany w Avie, że nie wiem, o które z nich powinnam być bardziej zazdrosna
Bardzo mi to pomaga. Zresztą w ogóle jego spokój mi pomaga. Jak tylko ja się czymś wystraszę, to on mnie od razu uspokaja i mówi, że to normalne i wszystkie jego dzieci tak miały (moim zdaniem, ściemnia).
* * *
A więc to są, moje kochane, obecne kolory mojego macierzyństwa.
Kurczę, boję się, że ten post zabrzmiał jakoś smutno, albo nerwowo. Nie tak miało być. Ale postanowiłam sobie, że napiszę Wam prawdę o tym, że poza pięknymi przeżyciami... jest ciężko. Bo przecież nie o to na naszym wątku chodzi, żeby pokazywać wszystko w różowych barwach.
Jestem pewna, że mnie zrozumiecie, bo wiecie, że obok tych wszystkich trudności jest moja największa na świecie miłość do Avy i świadomość, że to, że ją mam, to najpiękniejsze co mi się zdarzyło w życiu.Gaduaaa, Asia87, Szczęśliwa Mamusia, Alisa, Jacqueline, Dorola31, sylvuś, sy__la, Monika1357, Koteczka82, M@linka lubią tę wiadomość
-
Jagusiu,
Super, że wróciłaś do nas!
Dziwnie tu jakoś bez Ciebie...
Pięknie wyglądasz w tej ciąży!
Zgadzam się z przedmówczyniami, że Ty jesteś taką dziewusią, której bębenek ciążowy naprawdę bardzo pasuje. Co więcej - czy Ty nas nie oszukałaś w kwestii swojego wieku?! Bo mi trochę trudno uwierzyć w tę Twoją metrykę. Super młódka jesteś