X

Pobierz aplikację OvuFriend

Zwiększ szanse na ciążę!
pobierz mam już apkę [X]
Forum Problemy i komplikacje Amniopunkcja, Nifty, Harmony - żeby nie zwariować czekając na wynik.
Odpowiedz

Amniopunkcja, Nifty, Harmony - żeby nie zwariować czekając na wynik.

Oceń ten wątek:
  • IviQ Autorytet
    Postów: 1640 1341

    Wysłany: 25 września 2015, 08:32

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Misia mam nadzieje ze nakarmić as Antosia i ze w końcu zdrowiejesz....
    Co do przepływów to to że akurat ten pepowinowy jest za wysoki to źle bo to oznacza że za mało tlenu zostaje dla maluszka. ..
    A ja dziś ciężka noc. Głowa bolała i boli czego już dawno nie miałam do tego moja współlokatorka jak tylko widzi że nie śpię nawet o północy co o 3nad ranem to gada. ... strach na siku wstać. .

    1usawn154wlkwiec.png[/link]
    NT=1,0, 2,995 MoM B-HCG 0,620 Pappa T21 1 :98 Wynik po Nifty 1:238000000 Kornelek <3 :))))
  • Michcia Autorytet
    Postów: 688 739

    Wysłany: 25 września 2015, 09:14

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Cześć dziewczyny. Mała przerwa między odciąganiem pokarmu, więc postanowiłam zajrzeć i może coś skrobnąć więcej.

    Misia, jak czytam ile Ty jesteś w stanie zrobić pomiędzy karmieniem małego, to się zastanawiam ile godzin ma Twoja doba, albo co wciągasz nosem ;-) ja miałam młodą w domu niecałe trzy dni i ciężko mi było. Ale to chyba głównie z powodu braku snu bo już od nocy przed operacją nie spałam więcej niż 3 h na dobę i to w kawałkach.
    A byłaś u lekarza z tym przeziębieniem? Żeby to Ci się nie rozwinęło w coś bardziej paskudnego :-/

    Alicja, patrzę i nie mogę uwierzyć, jesteś już w 31 tc! Super :-) tym bardziej, że z tego co piszesz (a raczej nie piszesz na ten temat :-) ) wnioskuję, że skurcze ustały. Czyli rokowania coraz lepsze!
    A ułożeniem się jeszcze nie martw - Sara ma dużo czasu i miejsca, żeby się ułożyć tak, jak trzeba. Tym bardziej, że była poprzecznie, a nie miednicowo, a stąd ma bliżej ;-)

    IviQ, cholera, ja się na przepływach nie znam wcale, bo w gąszczu różnych komplikacji te akurat mnie ominęły. Ale czy z tym coś można zrobić? Czy po prostu trzeba monitorować na bieżąco, czy pomimo złego przepływu z maluszkiem wszystko ok? Ile teraz waży książę Kornel? :-)
    Mówią coś o tym kiedy będą chcieli rozwiązać ciążę? Czy czekacie aż samo się zacznie?

    Pati, moja ciąża też nie była wybitnie fajna, o końcówce nawet nie mówię, także też nie było to najpiękniejsze doświadczenie mojego życia. Ba, ja w ogóle nigdy nie byłam specjalnie "dzieciowa" i długo nie chciałam się zdecydować wcale. I wiesz, jak się pojawiła Olka to też wcale nie spojrzałam na nią jak zaklęta. Jak mi ją dali na pierś na stole operacyjnym (o operacji mam nadzieję napisać poniżej), to moja pierwsza myśl - ok, jest ciepła i bardzo dziwnie pachnie :-D nawet moje pierwsze słowa do lekarzy wtedy brzmiały "Śmieszna jest."
    A teraz jak na nią patrzę, to jest moją Prześliczną Nimfą i najchętniej bym ją ciągle tuliła. I jak we wtorek się dowiedziałam, że zostaje w szpitalu to wpadłam w spazmatyczny płacz, nawet nie z wielkiej obawy o jej zdrowie, bo zasugerowano nam raczej, że to nic groźnego i bardzo powszechne, ale dlatego, że musiałam się z nią rozstać i nie wiedziałam jak to przeżyję.
    Konkludując ;-) myślę, że samopoczucie w ciąży nijak ma się do tego co dzieje się później i naprawdę jestem pewna, że się zakochasz bez pamięci :-)

    Fistaszku, rozumiem Twoje obawy i odnośnie tego jak będzie ze szwem i odnośnie tego jak zniesiesz leżenie. Moim zdaniem najgorsze są pierwsze dwa tygodnie, później się już człowiek oswaja ze swoim nowym (nomen omen) położeniem. Dobrze, że już nie ma upałów, pogoda też nie jest jakaś szalenie zachęcająca do aktywności, także poobkładaj się fajnymi książkami, dzbankiem z herbatą i jakimiś pysznościami i trwaj dzielnie dla bąbli i dla siebie - nie będziesz miała sobie nic do zarzucenia, jako mama robisz wszystko co możesz, żeby maluchom było dobrze :-) Trzymaj się dzielnie!

    Zai, aż się miło czyta takie wieści. Że WSZYSTKO jest dobrze. Aż odstajesz od reszty, bezproblemowa kobieto ;-)
    A tak serio to bardzo się cieszę, że chłopaki rosną w siłę. Już dobijają powoli do wagi paczki cukru - to był mój wyznacznik :-D

    Annak, nie pisałam do Ciebie nic wcześniej, bo chciałam Ci poświęcić trochę więcej uwagi i skupienia, ale jeśli będę nadal czekać na sprzyjający moment, to uda mi się, jak młoda pójdzie na studia (czyli wg jej ojca za jakieś trzy lata ;-) ).
    Twój pierwszy wpis czytałam jeszcze leżąc w szpitalu i pamiętam go bardzo dobrze. Tak jak w inne dziewczyny, we mnie również wywołał wzruszenie. Chyba nawet większe tym bardziej, że wątek założyłam osobiście - temi ręcami - jako pierwszy i jak dotąd ostatni w życiu i tym bardziej cieszę się, że udało nam się stworzyć tu tak fajne środowisko i miejsce, w którym zawsze można dostać wsparcie.
    Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na dłużej i że niedługo i Tobie będziemy mogły doradzać w kwestii wyboru fotelika samochodowego :-)

    Zresztą, w ogóle będziecie z Kaśku w lepszej pozycji, bo my tu wszystkie jak dzieci we mgle błądziłyśmy, a teraz będziemy wiedzieć wszystko! Także czekamy na Was z niecierpliwością ;-)

    alicja_, Pati78, Misi@, aaaa09, IviQ, Kaśku lubią tę wiadomość

    NT 2,2 mm, złe wyniki PAPPa, ryzyko T21 - 1:72 - wynik Harmony: zdrowe dziewczę! :-)
    16.09.15 - ZDROWA OLKA :-)
    gg64k6nlx91zx5z2.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 25 września 2015, 09:47

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Michcia – fajnie, że do nas zajrzałaś.
    Fakt ja już 31 tydzień, a jeszcze niedawno się modliłam o każdy dzień.
    Co do skurczy to dalej są, ale nie mają już takiego natężenia jak wtedy.
    Zaczełam funkcjonować już normalnie. Wczoraj byłam na szkole rodzenia, a dziś już na uczelni. Muszę nadrobić wszystkie zaległości z okresu leżakowania, ale spokojnie – lekarz dał przyzwolenie ;-)

    IviQ, Kaśku lubią tę wiadomość

  • nick nieaktualny

    Wysłany: 25 września 2015, 09:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    IviQ wrote:
    No i zostawili mnie w szpitalu. Jednak zle przepływy. Dziś wyszły jeszcze gorsze bo ma 1.06 a peepowinowe 1.46 i te są za wysokie.
    Fistaszek to lezymy razem:)

    Co mówią lekarze? Jakie rokowania? Mówią coś o wcześniejszym rozwiązaniu?
    Trzymaj się w tym szpitalu!

  • Michcia Autorytet
    Postów: 688 739

    Wysłany: 25 września 2015, 09:58

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Dobra, to teraz Wam szybko opowiem, jak wyglądała moja operacja.

    Udaliśmy się do szpitala lekko zestresowani, ale w dobrych humorach rano, o 7.
    Od razu zrobili mi badania, miałam być "cięta" jako druga, ale ponieważ po wyjęciu pessara (kurde, mnie bolało :-|) lekko krwawiłam i nie wiem, czy to faktycznie było jakieś zagrożenie, czy moja lekarka chciała po prostu, żebym nie musiała czekać, ale zakwalifikowała mnie jako pierwszą.

    Także założyli mi cewnik (zakładanie nie bolało nic a nic, trochę tylko głupie uczucie, że masz sikać, choć nie siedzisz na kibelku) i po krótkim wywiadzie z anestezjologiem zaprowadzili na salę. Wtedy już się dosłownie trzęsłam ze strachu. To naprawdę ogromne emocje. Miałam znieczulenie podpajęczynówkowe. Czyli posadzili mnie na stole operacyjnym (nago, z przodu do przykrycia dali taką płachtę), kazali wygiąć w koci grzbiet, położna anestezjologiczna przytrzymywała mi ramiona, żeby były luźno i mówiła do mnie bardzo uspokajająco. Anestezjolog średnio komunikatywny, ale powiedział, że jak będę go słuchać i współpracować to wszystko przebiegnie szybko i bez komplikacji. Także ja nawet nie drgnęłam kiedy mnie kłuł. Nie wiem ile było tych wkłuć, ale kilka - dwa, może trzy, teraz już nie pamiętam. Nie bolało. Tzn. wiecie, no jak normalny zastrzyk, absolutnie nic strasznego.

    Po zastrzyku kazali mi się położyć i zaczęłam czuć jak znieczulenie przychodzi. Bardzo szybko zadziałało i w ogóle się nie bałam, że poczuję ból. Bo o tym, że dotyk będę czuła wiedziałam - i od koleżanek, które tak rodziły i od personelu, który mnie uprzedził. A anestezjolog przez całą operację mówił mi, co teraz mogę poczuć.

    Znieczulenie mi podali jakoś o 9, 9:08 nastąpiło "wydobycie" małej, a 9:23 byłam już zszyta i wywożona na salę.

    Co mnie zaskoczyło najbardziej, to siła "szarpania", o którym wiedziałam, że nastąpi. Tzn. jak mnie rozcięli i zaczęli wyjmować co mieli wyjąć (dziecko, łożysko, nie wiem czy wcześniej jakieś organy, żeby sobie zrobić miejsce?), to miałam wrażenie, że mi dupą po całym stole rzuca :-D Anestezjolog mówił, że najbardziej nieprzyjemny będzie moment wyjęcia dziecka, bo będą mi musieli ucisnąć powyżej macicy, gdzie nie ma znieczulenia, ale nie było to wcale bolesne, ani właśnie szczególnie nieprzyjemne.

    Przy zszywaniu żartowałam sobie z lekarzami (moja lekarka + jej mąż ordynator), żeby mi przypadkiem nie zrobili jakiegoś głupiego napisu na brzuchu za to, że swoją infekcją udaremniłam im wyjazd do rodziny. To się ordynator śmiał, że mi napisze "jo tu był", a jego żona, kobieta dwojga nazwisk, wyryje mi swój podpis ;-)

    DZIECKO... Otwarli mnie i najpierw słyszę moją lekarkę "pani Ewo, nic się nie zmieniło, na pewno dziewczynka :-)" więc spytałam "widzicie ją już?", "na razie pupę.".
    I za chwilę, jak ją wyjęła (nie wiedziałam dokładnie kiedy) "o kurcze, cały tata!" :-D

    Nie zapłakała od razu, więc byłam zestresowana, ale jak ją donieśli do stolika, gdzie obmywa się z mazi i robi pierwsze "oględziny" (czyli dosłownie trzy metry), to już usłyszałam płacz i powiedzieli mi, że zdrowa dziewczyna, wtedy zaczęłam ryczeć jak bóbr. Wiecie same, ile komplikacji było po drodze i to była najcudowniejsza rzecz, jaką mogłam usłyszeć, że jest zdrowa.

    Położyli mi ją, jak już pisałam, na piersi, taką ciepłą, śmierdzącą (nie bójmy się tego słowa ;-) ) i rozdartą i się jej przestraszyłam, pomyślałam "super, ale na razie ją weźcie, bo ja się boję!", ale wtedy ona przyssała paszczę do mojego policzka i się uspokoiła. No i po chwili ją zabrali do mycia, ważenia i mierzenia (normalnie tata widzi dziecko tylko przejeżdżające na korytarzu, ale mąż trafił na super położną, która mówi "chodź pan, tylko zamknij pan drzwi, żeby nas nikt nie widział!" i tym sposobem mamy zdjęcia z jej pierwszej kąpieli :-) ), a mnie dokończyli szyć i zawieźli na salę.

    Po drodze się uśmiechałam do męża i mówiłam, że wszystko ok, żeby się nie martwił.

    Przywieźli nam małą na salę (spała cały czas) i tak sobie byliśmy razem - ja leżałam nie podnosząc głowy, mąż na krzesełku, mała w swoim wózeczko-łóżeczku.

    Po jakichś 3 h zaczęło mi wracać czucie w nogach, zaczęłam ruszać palcami. Miałam podawany jakiś lek przeciwbólowy w pompie i kroplówki nawadniające. Ok. 13:30 znieczulenie zeszło i zaczęło mnie boleć BARDZO. Zaciskałam ręce na stojaku kroplówkowym i tylko przez zęby cedziłam pojedyncze słowa, płacząc. Podali mi jeszcze jakiś inny lek (nie wiem, czy nie paracetamol po prostu) i pomogło, ból stał się zupełnie, zupełnie znośny. Ale wiem, że inne dziewczyny dostawały jakieś inne leki i nie widziałam u nich tak gwałtownego bólu. U mnie to trwało jednak pół godziny, także naprawdę niewiele.

    W nocy położna powiedziała, że mogę próbować przekręcać się już na boki, to łatwiej będzie mi wstać. Tak też zrobiłam, bo już od kilku godzin czułam, że dałabym radę się odwrócić.

    Rano, 5:37 przychodzi położna (najmniej przeze mnie lubiana, nazywana "pipką") i mówi, że mam usiąść. Koleżance miesiąc wcześniej położna pomogła usiąść, przejść, położyć się. A mi nic. No to usiadłam. Kręciło mi się w głowie, ale to podobno normalne. Posiedziałam może z minutę, a ona pyta, gdzie mam rzeczy do mycia, bo idziemy pod prysznic :-| znowu, byłam pewna, że pójdę pod prysznic jak będzie już mąż, że on mi pomoże, tak miały inne koleżanki. Ale nie, ja idę z "pipką". Wstałam więc i jak pacjent z geriatrii zaczęłam dreptać w kierunku łazienki. No nie ma się co oszukiwać, nie jest super łatwo. Nie zeskoczycie z łóżka i nie pobiegniecie pod prysznic. Zwłaszcza, kiedy między nogami podkład poporodowy, bez majtek, bo macie cewnik, więc trzeba to wszystko opanować.

    Pod prysznicem jak zasunęła mi zasłonkę pociekły mi dwie łzy. Nie z bólu. Ze strachu. Miałam świeżą ranę i bałam się ruszyć. No ale jakoś się umyłam (łydki i stopy pominęłam bo o schylaniu się nie było mowy w czwartek).

    Wróciłam na łóżko i zaczęła mi świdrować w głowie myśl, że jeszcze zęby powinnam umyć. Ale umywalka jest dwa łóżka dalej! Rozważałam jednak poważnie taką ekskursję, kiedy na sale wwieziono mi dziecko :-| pół godziny po pionizacji. Pani się pomyliła, bo myślała, że rodziłam przedwczoraj, nie wczoraj. Ale "ona jest przewinięta, nakarmiona, nic pani nie musi z nią robić". No ale wiecie, usiadłam, żeby w końcu mojego dziecka dotknąć, zobaczyć... Zebrałam w sobie siłę i poszłam też umyć te zęby, żeby nasze drugie spotkanie nie było tak cuchnące jak pierwsze, tym razem za moją sprawą ;-) No i od tamtej pory już leżałam bardzo mało. O 9 musiałam już pojechać z małą na drugi koniec oddziału na poranną wizytę, kazali mi ją rozebrać do badania, okazało się, że narobiła w pampersa, więc zaraz po powrocie na sale musiałam ją przewinąć - nie było czasu na zastanawianie się co i jak, chociaż robiłam to pierwszy raz. Jakoś nam poszło. Olka była dosyć współpracująca. A nawet jak płakała przy tym, to mnie nie przestraszyła wcale.
    No i już od tej pory miałam ją cały czas ze sobą, w dzień i w nocy - nie oddawałam jej do położnych.

    Aha, już w piątek jak poszłam pod prysznic (druga doba po operacji), to ogoliłam sobie nogi ;-) Przez tych kilka dni na sali po cc zgodnie z mężem stwierdziliśmy, że żadna z dziewczyn nie doszła do siebie tak szybko jak ja. Ale uważam, że to jest właśnie zasługa szybkiego wstawania i sporej aktywności. Inne dziewczyny na pierwszą noc zawoziły dziecko do położnych, rano po pionizacji i pierwszym prysznicu wracały do łóżka i leżały, dziecko przewijał tata albo babcia itd. A ja chciałam sama, bo wiedziałam, że w nocy i tak będę musiała to zrobić i myślę, że dzięki temu tak to szybko poszło.

    Oczywiście brzuch mnie bolał i ciężko się wstawało. Jeszcze dwa dni temu (czyli tydzień po porodzie) wieczorem bolało przy wstawaniu z łóżka, ale to też na pewno dlatego, że przez to całe zamieszanie ze szpitalem ja jestem w ciągłym ruchu. Latam po sklepach jak głupia, kupując ciuchy, w których będę mogła karmić, a które nie będą uciskać blizny, musieliśmy kupić laktator, fotel do karmienia, bo kręgosłup odmawia posłuszeństwa, itd., także to na pewno również ma wpływ.

    Mogę jednak powiedzieć, że goi się na mnie jak na psie, mało kto mi wierzy, że jestem tydzień po cc (zresztą, już 4-5 dni po dużo się ruszałam). Ale jak to mówię, nie ma miętkiej gry. Trzeba wracać do formy, bo dziecko nie ma litości ;-) musisz wstać w nocy, musisz przewinąć, musisz wycałować stópki!!! I nie ma, że boli.

    O karmieniu może później, bo to teraz jest drażliwy temat dla mnie (całą dobę co kilka godzin siedzę z laktatorem i odciągam pokarm, żeby jej zawieźć, a nie jest to łatwe doświadczenie).

    Ale na koniec chciałam jeszcze o brzuchu. Urodziłam w środę i w czwartek jak wstałam brzuch miałam zupełnie płaski (no, oprócz obkurczającej się macicy). I tutaj chciałam szczególnie się zwrócić do dziewczyn w niższej ciąży. Nie wiem, czy ma to związek, czy nie, ale całą ciążę używałam Elancylu, głównie w obawie przed rozstępami, do których mam skłonność (po latach nastoletnich zostały na pupie, biodrach, udach i piersiach), ale też po to, żeby zwiększyć elastyczność skóry. I rozstępu nie mam ani jednego, a skóra wcale nie jest obwisła.
    Oczywiście nie daję na to żadnej gwarancji, ale ja mam wrażenie, że mocno mi pomógł. I zaznaczę, że nie miałam umięśnionego i płaskiego jak deska brzucha, jak Alicja ;-) był bez tłuszczu, ale się wzdymał mocno.
    Poniżej dokumentacja foto - 8 dni od porodu, ale tak naprawdę tak samo wyglądało to 4 dni po. A, no i zszedł mi cellulit, także ja polecam ciążę jako powrót do świetnej sylwetki ;-)

    http://naforum.zapodaj.net/thumbs/860b86442f6e.jpg

    http://naforum.zapodaj.net/thumbs/c68ad5a38908.jpg

    O naszej aktualnej sytuacji nie piszę, bo psychicznie jest mi bardzo ciężko i kryzysy przychodzą milion razy na dzień. Jak mała będzie już z nami, to na pewno będzie inaczej!


    Misi@, aaaa09, IviQ, Pati78, Kaśku, hopee lubią tę wiadomość

    NT 2,2 mm, złe wyniki PAPPa, ryzyko T21 - 1:72 - wynik Harmony: zdrowe dziewczę! :-)
    16.09.15 - ZDROWA OLKA :-)
    gg64k6nlx91zx5z2.png
  • Fistaszek Autorytet
    Postów: 596 794

    Wysłany: 25 września 2015, 10:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Wygladasz rewelacyjnie :-D\Ja pierwsza corke urodzilam sn i boje sie cc, nie ukrywam. Jednak jak ciebie czytam to robi mi sie lzej, zdecydowanie ;-)Wiem, ze tutaj w szpitalu nie oszczedzaja po cc, daja dziecko prawie od razu, ale trzymaja 5 dob po. Jak chlipaki beda dosc duze to po 5 dniach bede w domu i musiala zajac sie dwojka takich maluszkow, co po trzech miesiacach elzenia moze byc ciezkim przezyciem. ae skoro Ty dalas rade to ja tez dam :-D

    34bws65ga0j0xbs5.png
    relgio4pb80c7l0k.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 25 września 2015, 10:56

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Michcia - Patrząc na Twój brzuch kilka dób po ciąży - jutro kupuje kontener Elancylu! :D
    A tak na poważnie.. to używam Musteli na zmianę z Elancylem i też liczę na dobre efekty, zobaczymy.
    Wyglądasz na prawdę rewelacyjnie. Ile przytyłaś w ciąży i jak Twoja waga wygląda teraz - jeśli oczywiście mogę zapytać? Chyba zeszło wszystko, nie?

    Fistaszek - ja też bardzo boję się CC, mimo wszystko. Ogólnie przeraża mnie to, że poród tak na prawdę już za chwilę...

    Wiadomość wyedytowana przez autora: 25 września 2015, 10:56

  • Michcia Autorytet
    Postów: 688 739

    Wysłany: 25 września 2015, 13:06

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Fistaszek, ja wiem, że doświadczenia dziewczyny mają różne, ale z mojej perspektywy cc to naprawdę żadna trauma.
    Wiesz, ja patrzę na to tak, że całe życie się panicznie bałam porodu (bez względu na jego rodzaj). Demoniczne wręcz mi się to wszystko wydawało i absolutnie nie do przejścia. Także ja jestem miło zaskoczona. Zupełnie bezbolesne to nie jest, jasne, ale w moim przypadku było naprawdę, naprawdę spoko. Oprócz tej 0,5 h nie uroniłam z bólu ani jednej łzy.
    Z innych powodów owszem ;-) ale nie z bólu.

    Dobrze, że w Twoim szpitalu szybko aktywizują mamę. Oni naprawdę wiedzą co robią. Jasne, fajnie byłoby poleżeć, jak nas boli, ale chodzi o to, że im szybciej i więcej zaczniesz się ruszać, tym szybciej dojdziesz do siebie, a co za tym idzie - szybciej przestanie boleć.

    Tylko może ucz się na moich błędach i już wcześniej przygotuj sobie garderobę na "po porodzie", bo ja chociaż mieszczę się w swoje jeasny, to nie mogę ich nosić, żeby bardzo nie uciskać blizny. Nawet sobie kupiłam rajstopy w HM Mama, dla ciężarnych, bo nie mają szwu na środku :-D

    No i to właściwie wszystkim dziewczynom polecam - zadbajcie o dużo rozpinanych koszulek, koszul, sukienek, jeśli chcecie karmić piersią. Ja się nie miałam czasu przygotować i teraz jest problem. Albo nie problem - pretekst do zakupów ;-)

    Alicja, ja też się bardzo bałam porodu i śmiałam się, bo chyba jeszcze dzień przed moim porodem IviQ pisała, że już jest tak wysoko w ciąży, a czuje się zupełnie nieprzygotowana do tego wszystkiego... I chciałam jej wtedy napisać, że na kilka godzin przed wcale nie jest lepiej :-D Ba, śmiem twierdzić, że nawet po człowiek się czuje zagubiony mocno i podpisuję się pod teorią, że po dziecku i łożysku z kobiety powinna wychodzić instrukcja obsługi ;-)

    Co do wagi, to przed ciążą 53 kg, w dniu porodu 61 kg. Po powrocie do domu w sobotę, czyli w 4 dobie po już 55 kg, czyli 6 zostawiłam w szpitalu.

    Dzisiaj 53,4 kg, także jest już po wszystkim. Ale pakuję w siebie żarcie, żeby już nie lecieć z wagi, bo będzie jeszcze większy problem z pokarmem.

    Myślę, że Ty do końca ciąży będziesz wyglądała jak w 5 miesiącu, a po porodzie od razu szprycha jak przed ;-)

    Aha, i celem wyjaśnienia - to nie mój sutek widzicie na zdjęciu, tylko wyprofilowaną wkładkę laktacyjną, jakby się kto poczuł zgorszony ;-)

    Zaraz pędzę na wizytę kontrolną u gin (bo wypisywali mnie w sobotę i jakiś taki dyżurny lekarz nawet mnie nie zbadał ginekologicznie, chociaż zawsze badają, bo dziewczyny po cc płaczą na myśl o wejściu na fotel...), także mam nadzieję, że wszystko jest w porządku. Krwawienie właściwie wczoraj chyba ustało. Albo prawie ustało, także fajnie, że nie tak długo.

    A później kolejna walka z laktatorem i jadę do mojej żaby "w odwiedziny". Dziś muszę dorwać ordynator, bo chyba są już jakieś wyniki, to może się dowiem co i jak. Niby dziecko już na zewnątrz, ale nadal trzymajcie kciuki :-)

    IviQ lubi tę wiadomość

    NT 2,2 mm, złe wyniki PAPPa, ryzyko T21 - 1:72 - wynik Harmony: zdrowe dziewczę! :-)
    16.09.15 - ZDROWA OLKA :-)
    gg64k6nlx91zx5z2.png
  • Michcia Autorytet
    Postów: 688 739

    Wysłany: 25 września 2015, 13:13

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    P.S. Jak pewnie widać, nadaję już z kompa :-D

    alicja_, Misi@, Kaśku lubią tę wiadomość

    NT 2,2 mm, złe wyniki PAPPa, ryzyko T21 - 1:72 - wynik Harmony: zdrowe dziewczę! :-)
    16.09.15 - ZDROWA OLKA :-)
    gg64k6nlx91zx5z2.png
  • Fistaszek Autorytet
    Postów: 596 794

    Wysłany: 25 września 2015, 13:30

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Ja przyjmuje dziwaczne pozycje, zeby nadawac z kompa ;-) Jutro mam prenatalne, a w kolejny czwartek mam wizyte kontrolna. Mam nadziejje, ze szyjka dalej taka, jak yla dluga i nic sie z nia nie dzijee. jutro bede namawiac pania dr, zeby przy okazji zbadala dlugosc tej mojej szyjki, jak juz bedzie miala usg w rece ;-) Jezeli lezenie bedzie dawalo rezultaty to ja bede lezec :-) Byleby chlopaki pojawili sie juz po 30tc

    34bws65ga0j0xbs5.png
    relgio4pb80c7l0k.png
  • IviQ Autorytet
    Postów: 1640 1341

    Wysłany: 25 września 2015, 13:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Michcia dorwała się do kompa!!! ( no nie uwierze ze pisalas z tel....)

    pieknie i wyczerpujaco opisalas cesarke. nie musze juz nic doczytywac:D

    powiem Ci ze jestem pełna podziwu ze tak szybko sie ogarnelas i bylas tak zdeterminoewana by przezwyciezyc ból. ja sie tego strasznie boje zeby nie powiedziec ze jestem przerazona......

    a wygladasz rewewlacyjniue. to na pewno nie sa zdecia sprzed ciazy????????????

    okazalo sie ze wczoraj na usg waga wyszla tylko 1960 g..... dziwne bo w srede bylo 2118 a tyle to bylo tydz temu... ale mysle ze to blad pomiaru i boje sie ze za tydz im wyjdzie z 2300 i stwierdza ze rosnie super i nic nie zrobia....poki co mam codziennie ktg 3x i przeplywy. na razie nie sa dobre ale i nie sa tragiczne. wazne ze mozgowy mca jest dobry znaczy ze dziecko ma dotleniony mozg.:)

    no i ja standardowo zabieram sie za prace bo moj dowiozl mi kompa:)))

    michcia....a dlugo beda Ci mala trzymac? i w bydzie spi sie z dzieckiem 24h dobe cchoc nie wiem czy z takim malym...

    1usawn154wlkwiec.png[/link]
    NT=1,0, 2,995 MoM B-HCG 0,620 Pappa T21 1 :98 Wynik po Nifty 1:238000000 Kornelek <3 :))))
  • zai2014 Autorytet
    Postów: 591 510

    Wysłany: 25 września 2015, 15:49

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Michcia Twój opis cesarki, poprostu jak go czytam to az mi się łezka w oku kręci. Cieszę się ze u Ciebie to wszystko wyszło tak bezproblemowo. No i Twój brzuch po porodzie....hmmm- bajka.Już Ci zazdroszczę. I waga wróciła do normy. Choć i tak nie była ona jakaś imponująca :P to tym łatwiej było wrócić do tej sprzed ciąży. Też bym tak sobie życzyła choć u mnie pewno będzie to wymagało trochę wysiłku, znając życie. Ale niewątpliwie chłopaki wszystko wyciągną :D

    Jeśli o mnie chodzi to fakt jest wszystko dobrze. Mam ogromną nadzieję że tak pozostanie do końca i że etap porodu nie da mi w kość w ramach zadośćuczynienia za przyjemną i bezproblemową ciążę. Mam nadzieję że moje zadośćuczynienie zostało już zapłacone 5-letnimi staraniami o dzidzię przepełnionymi płaczem, złością, konfliktami w małżeństwie, itd.

    Bliźniaki są z nami :*
  • Pati78 Autorytet
    Postów: 585 474

    Wysłany: 25 września 2015, 21:07

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Michciu,mistrzyni! Zaluje, ze nie da sie polubic wpisu kilka razy! Brzucha i kilogramow zazdraszczam!

    dqprj44jo5rhodwq.png
  • nick nieaktualny

    Wysłany: 25 września 2015, 21:47

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Michciu i ja sie poplakalam, czytajac Twoj wpis...gratuluje..
    Co do figury to zazdroszcze mi zostalo 5 kg do zrzucenia ;( ale jesli do stycznia nie uda sie zgubic to od stycznia cwiczenia ;) co do sutka, to powiem szczerze, ze gdybys nie napisala to bym nawet uwagi na to nie zwrocila...agentak z Ciebie.
    Iviq trzymam kciuki, by jednak wszystko bylo dobrze. I nie przemeczaj sie w szpitalu...odluz prace...ech znow sie dzis nie uczylam ;/ szkoda, ze sie nie udalo wczesniej obronic...bedzie problem teraz z nauka...
    Fistaszku kciuki zacisniete, daj znac co powie lekarz.
    Zai pewnie, ze juz swoje kazda z nas wycczerpala swoj limit i teraz bedzie tylko lepiej i nasze malenstwa beda zdrowe ;)
    Dobrej nocy kochane ;)

    zai2014 lubi tę wiadomość

  • IviQ Autorytet
    Postów: 1640 1341

    Wysłany: 26 września 2015, 08:17

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    kurcze Michcia jakoś mi Twój wczorajszy wpos uciekł:/ a wczoraj do wieczora odwiedziny i padłam juz nie zaglądjąc

    misia lepiej sie czujesz??????

    zai super ze wszystko u Ciebie ok


    fistaszek koniecznie daj znac po prenatalnych. kciuki zacisbiete na maxa!!!

    1usawn154wlkwiec.png[/link]
    NT=1,0, 2,995 MoM B-HCG 0,620 Pappa T21 1 :98 Wynik po Nifty 1:238000000 Kornelek <3 :))))
  • IviQ Autorytet
    Postów: 1640 1341

    Wysłany: 26 września 2015, 10:55

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    No to ja melduję po obchodzie że w pn mam mieć usg i prawdopodobnie poród w pzyszłym tyg. Boję się że USG będzie robiła mi Pani obrazona i znowu wyjdzie 2,5 kg więc mogą uznać że wszystko jest super i mogę jeszzcze poleżeć i z jednej stony ok Kornelek jeszzcze pomieszka u mamusi ale z drugiej żeby nie przedobrzyli...

    1usawn154wlkwiec.png[/link]
    NT=1,0, 2,995 MoM B-HCG 0,620 Pappa T21 1 :98 Wynik po Nifty 1:238000000 Kornelek <3 :))))
  • Fistaszek Autorytet
    Postów: 596 794

    Wysłany: 26 września 2015, 14:37

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    Juz po prenatalnych.Wg usg szwy ladnie w srodku trzymajaja szyjka, tak, ze sie wydluzyla z 3,6 do 4,3 cm :-D
    Chlopaki zdrewe, wszytsko mjaa na swoim miejscu. Waza po ok 400 gram, malutka roznica jest miedzy nimi, takze minimalnie sie uspokoilam ;-)

    Kaśku, Misi@, Pati78 lubią tę wiadomość

    34bws65ga0j0xbs5.png
    relgio4pb80c7l0k.png
  • IviQ Autorytet
    Postów: 1640 1341

    Wysłany: 26 września 2015, 17:01

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    wow fistaszek cudowna wiadomość:)))))pamiętam ze jak ja mialampolowkowe to kolejny kamien z serca spadl jak sie okazalo ze wszystko ok

    1usawn154wlkwiec.png[/link]
    NT=1,0, 2,995 MoM B-HCG 0,620 Pappa T21 1 :98 Wynik po Nifty 1:238000000 Kornelek <3 :))))
  • Fistaszek Autorytet
    Postów: 596 794

    Wysłany: 26 września 2015, 17:06

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    U nas najwazniejsze byly serducha, po tym zwiekszonym NT, ale nie pwoiem, jak uslyszlalam dlugosc szyjki to latwiej bedzie mi wytrzymac do czwartkowej palpacyjnej wizyty :-)Pani dr mnie uspokajala,ze ten szew to dobra rzecz. Mowila, ze pessary, czasem sie zsowaja, a ten szew jakos tak ladnie zalozyli, ze ta szyjka troche dluzsza sie zrobila. Mowi do mnie tak"to Pani sie juz do szpitala nie wybiera? " :-) Bede lezec, bo do szpitala nie chce!

    Misi@ lubi tę wiadomość

    34bws65ga0j0xbs5.png
    relgio4pb80c7l0k.png
  • IviQ Autorytet
    Postów: 1640 1341

    Wysłany: 26 września 2015, 18:56

    Cytuj  /     /  Zgłoś
    fistaszku ja tez najbardziej o serducho sie bałam... na szczescie wszystko ok. NAwet teraz slysze ze anomalii u płodu nie znajdują i to wiesz mnie tu profesorowie badają i inni lekarze i nikt nic nie znalazł więc pocieszenie jest:)))
    a szew widzisz przezylas i było warto!!!

    Kaśku lubi tę wiadomość

    1usawn154wlkwiec.png[/link]
    NT=1,0, 2,995 MoM B-HCG 0,620 Pappa T21 1 :98 Wynik po Nifty 1:238000000 Kornelek <3 :))))
‹‹ 122 123 124 125 126 ››
Zgłoś post
Od:
Wiadomość:
Zgłoś Anuluj

Zapisz się na newsletter:

Zainteresują Cię również:

Klinika niepłodności - 50 pytań, na które warto znać odpowiedź przy pierwszej wizycie.

Chciałabyś mieć pewność, że dobrze przygotowałaś się do swojej pierwszej wizyty u lekarza, dotyczącej problemów z zajściem w ciążę? Skorzystaj z naszego formularza płodności  – są to pytania, które dobry specjalista prawdopodobnie zada Ci podczas pierwszej wizyty , która pomoże zdiagnozować niepłodność. W ten sposób o niczym nie zapomnisz i będziesz mieć pod ręką wszystkie szczegóły dotyczące Twojego zdrowia, płodności lub historii chorób w Twojej rodzinie!       

CZYTAJ WIĘCEJ

Mięśniaki macicy - przyczyny, objawy, leczenie

Mięśniaki macicy mogą występować nawet u 3 na 4 kobiety, w dowolnym momencie życia. U kogo jednak występują najczęściej? Czy znane są przyczyny powstawania mięśniaków macicy? Jakie są najczęstsze objawy i co powinno skłonić do wizyty u lekarza?

CZYTAJ WIĘCEJ

Płodność i zdrowie w posiłkach - co jeść w okresie przesilenia zimowego?

Wiadomo nie od dziś, że to co jemy ma ogromny wpływ na nasze zdrowie i płodność. Co jednak zrobić, kiedy dostępność świeżych i sezonowych produktów jest ograniczona? Po jakie produkty sięgać zimą, aby dostarczać organizmowi kluczowych składników dla zdrowia i płodności? 

CZYTAJ WIĘCEJ