Dziewczyny z rocznika '82 starające się o pierwsze dziecko
-
WIADOMOŚĆ
-
Ja miałam, ale tą 'lżejszą' wersję HSG - sono HSG, więc nie wiem, czy Ci pomogę
Przed HSGwykonywano mi tylko badania na przeciwciała anty HCV i HBs, musiałam też mieć aktualne badanie cytologiczne.
Samo badanie było mało bolesne, wcześniej dostałam zastrzyk znieczulający i czopek, chyba rozkurczowy. Po chwili lekarz założył mi całą aparaturę i wpuścił płyn do środka, momentami bolało, ale był to ból do wytrzymania. Po ok. 3 minutach było już po wszystkim. Nie czułam dyskomfortu, następnego dnia normalnie poszłam do pracy. Plamiłam jeszcze przez kilka dni.
Musiałam mieć ze sobą tylko koszulę nocną i papucie, choć później żałowałam, że nie zabrałam podpaski, bo by się przydała.
sono HSG to nic strasznego, nie wiem jak z klasycznym HSG -
Ja miałam tę smą wersję, co Lenuś (czyli sono), tyle że bez czopka, bez zastrzyku - "na żywca". Prywatnie w klinice, więc przyszłam (z wynikami na przeciwciała HIV, HCV,HBs), zrobili mi biocenozę pochwy, w przeciągu pół godziny wynik i od razu do gabinetu na HSG.
Ból, czy też raczej dyskomfort trwał tylko chwilę.
Aha - nie miałam żadnego plamienia.
Także spoko.
Największym minusem była cena: razem z biocenozą 836 zeta
A tak w ogóle, to witam się jak zwykle poranną kawką.
Dziś nawet humor mi dopisuje, bo wreszcie mam plan: przeanalizowałam wszystkie swoje wykresy ze stymulacją i bez stymulacji i doszłam do wniosku, że absolutnie niecelowa jest jutrzejsza inseminacja (za wcześnie).
Zamierzam przekonać gina, że skoro szanowna klinika świętuje w niedzielę, to żebyśmy akcję inseminacja przełożyli na poniedziałek rano.
Mam tylko nadzieję, że pęcherzyk mnie nie wykiwa i nie pęknie w sobotę lub w niedzielę rano.
-
Może spróbuj Lulu tak jak ja, mi też mój tak perę razy zrzędził to się raz wkurzyłam i mu powiedziałam, że mnie jego zmęczenie K..wa nie obchodzi, ma trzy min. na spełnienie swojego obowiązku a potem może do woli odpoczywać. Został przymuszony i już się nie wykręca
lulu_ovufriend, cafe lubią tę wiadomość
-
olka30 wrote:Może spróbuj Lulu tak jak ja, mi też mój tak perę razy zrzędził to się raz wkurzyłam i mu powiedziałam, że mnie jego zmęczenie K..wa nie obchodzi, ma trzy min. na spełnienie swojego obowiązku a potem może do woli odpoczywać. Został przymuszony i już się nie wykręca
Niestety czasami facet nawet nie zauważa, że cały miesiąc łykamy tabletki, chodzimy na monitoringi, stymulujemy jajeczka, poprawiamy śluz, mierzymy, cyrklujemy itp., więc nie ma rady i trzeba przedstawić temat 'łopatologicznie'lulu_ovufriend, cafe lubią tę wiadomość
-
Lulu, przecież wcale nie trzeba stosować szantażu, myślę, że wystarczy na spokojnie wytłumaczyć jak się sprawa ma...że przecież chcemy być rodzicami, że czas ucieka, że po coś bierzemy te leki, robimy badania, wydajemy pieniądze na lekarzy i całą resztę i wszystko na marne, jeśli nie będziemy się kochać w dni płodne. Mój Luby zrozumiał, choć też wcześniej miałam rozterki podobne do Twoich. Z mężczyznami to jest niestety tak, że trzeba im jasno powiedzieć w czym tkwi problem, kobiety mają większą łatwość w 'dopowiadaniu sobie'.
Prosty przykład...jak chcę, żeby mieszkanie było odkurzone, to albo zrobię to sama, albo pokażę palcem mężowi, że należy to zrobić, bo przecież sam na to nie wpadnie
lulu_ovufriend lubi tę wiadomość
-
Lulu, Lenuś ma 100% racji. I mam dokładnie takie samo doświadczenie jak Lenuś.
Facet nie do końca to wszystko ogarnia. Jak mu się uświadomi, że czas, że kasa, że mierzenie temperatury, że piguły, że hormony na stymulację, że bolesne zastrzyki, że to wszystko o kant dupy potłuc bez dostarczenia nasienia w odpowiednim czasie, to dopiero wtedy zaczyna bez protestów współpracować.
Dla mojego ostatnio najlepszym argumentem są właśnie zastrzyki na pęknięcie pęcherzyka - jak dla mnie mega bolesne, po których brzuch mi puchnie i czerwienieje. Szanowny małżonek to widział na własne oczy (raz sam robił mi zastrzyki) i się wystraszył. To mu naocznie pokazało, że naprawdę sporo ze swojej strony inwestuję w operację o kryptonimie "Dziecko".I zrozumiał, że jego badania nasienia, oddawanie nasienia do inseminacji, czy wytrysk w dni płodne, to naprawdę mały pikuś.lulu_ovufriend lubi tę wiadomość
-
Jest dokładnie tak jak mówicie, ja niestety też musiałam mojemu wygarnąć kasę, badania, monitoringi żeby zrozumiał że to nie jest tak łatwo - jestem zmęczony więc nie.. Do mojego przemówiło to, jak mu powiedziałam że cholerne jajeczko żyje 24 godziny, wtedy zrozumiał że nie bardzo ma wybór.. A co do mechanicznego sexu to przy dłuższych staraniach chyba nie da się tego tak do końca uniknąć, w końcu każdego zaczyna prześladować myśl, że sexs jest w jakimś konkretnym celu Ale myślę, że jak w końcu odniesiemy sukces to wszystko wróci do normy
lulu_ovufriend lubi tę wiadomość
-
Pogoda super, w związku z powyższym idę dzisiaj biegać bez wyrzutów sumienia, że coś się może stać z ciążą, której nie ma.
Czy Wy też się nakręcacie w ten sposób (np. nie ćwiczycie intensywnie, nie pijecie alkoholu po owulacji), czy tylko ze mną coś jest nie halo?
-
Nie myślę, że większość z nas tak ma..
Ja już prawie nie pamiętam jak smakuje alkohol inny niż te smakowe piwa, które piję po parę łyków w miesiącu, nie ćwiczę od października, ale to akurat się zmieni już nie długo, bo dochodzę do kresu odmawiania sobie wszystkiego. W tym mies. w końcu skusiłam się na fast fooda, ale ogólnie odstawiłam też słodycze, napoje gazowane, żywność z E i tak cholernych dwóch kresek nie ma, a życie straciło smak -
ja jeszcze przestałam pić moją ulubioną zieloną herbatę, bo podobno coś tam wychładza, a to dla ciąży źle. Chyba jestem jakaś nienormalna... Dzisiaj mam dzień buntu i właśnie będę robić wszystko to, na co mam ochotę, zaczęłam już od zielonej herbaty właśnie