Dziewczyny z rocznika '82 starające się o pierwsze dziecko
-
WIADOMOŚĆ
-
nick nieaktualny
-
Kochana, nie wiem co Ci napisać. Mnie samej też się coraz bardziej wszystkiego odechciewa. Tych stymulacji,wiecznego brania prochów, ciągłych wizyt w klinice, kolejnych inseminacji, rozbudzonych nadziei, a potem ataku depresji, rozpaczy i paniki, że chyba tak już będzie, że zawsze będziemy tylko sami... jeśli w ogóle razem to wszystko przetrwamy...
Dobrze, że jest to całe OF i że tu możemy się wzajemnie wspierać w tej cholernie ciężkiej walce o tę naszą wymarzoną główną wygraną w totolotka.
Trzymaj się ciepło!olka30 lubi tę wiadomość
-
olka30 wrote:
olka30 lubi tę wiadomość
-
lulu_ovufriend wrote:kurczę, wyobrażam sobie, jak musi być Ci teraz ciężko... mam nadzieję, że będziesz w stanie przezwyciężyć negatywne myśli i spojrzeć na to pozytywnie - w końcu skoro masz diagnozę, to przynajmniej już wiadomo, co robić... oby to był początek drogi do upragnionych 2 kreseczek...
-
Tak ja się streszczam od 29 urodzin, a w zasadzie troszkę wcześniej.. A w tym roku jakby nie było przeleci 32 Ze swoimi problemami bólowymi łażę po ginach w zasadzie od kiedy poznałam mojego M, bo sam mnie namawiał i teraz mnie cholera bierze jak myślę o 8 zmarnowanych latach kiedy być może dało się to wszystko jeszcze zatrzymać Diagnoza diagnozą, dopiero po laparo się okaże który mam stopień zaawansowania, niestety w zależności od zaawansowania laparo zwiększa szanse, albo niestety nie..
Dziś mam napady smutku na przemian z takimi napadami złości, że mocno się musiałam gryźć w język żeby w pracy nie nawrzucać wszystkim co o nich myślę.. Ciekawe jak długo tak ujadę.. Skończy się tym, że w końcu wylecę, tylko się zastanawiam czy aby na pewno byłoby mi przykro z tego powodu.. -
ja też jestem ze swoim 8 lat a napady złości mam takie, że mogę iść na ulicę i po prostu kogoś zatłuc jak mi wejdzie w paradę także luz olka30 nie jesteś sama :* czyli teraz czekamy na laparo. no widzisz,jest jakiś punkt zaczepienia w tej chwili i tego się trzymaj:D ja właśnie kupiłam pakiet badań hormonalnych za całe 75 zł tylko nie wiem kiedy je zrobić, bo każdy hormon powinno się robić w innym dniu cyklu,więc trochę głupawy ten pakiet,no ale za miesiąc myślę go zrobić bo jakoś jeszcze się nie nastawiłam psychicznie na pobieranie krwi- strasznie tego nie lubię
-
ech, nie znajduję słów by pocieszyć..
Siedzę na innym portalu z dwoma dziewczynami które mają endometriozę II stopnia.
Jedna jest właśnie po in vitro i zaciążyła za pierwszym razem
Druga jest właśnie w fazie uśpienia po antykach i zastrzykach. Właśnie sie wybudza z menopauzy i tez będzie podchodzic do refundowanego programu.Libra lubi tę wiadomość
-
olka30 wrote:Wszystko by było ok gdyby to tyle nie trwało, każdy miesiąc jest dla mnie coraz trudniejszy, a lekarzom się do niczego nie śpieszy
Skąd ja to znam . Ja miałam wrażenie, że przez prawie 1,5 roku nic się nie działo w kwestii diagnozy i wsparcia medycznego, chodziłam do lekarzy i żaden nie był w stanie mi pomóc.
Pamiętam, że trzem lekarzom pokazałam wyniki badań nasienia i oczywiście każdy z nich od razu stwierdził, że w moim przypadku to już tylko in vitro, a każdy z nich ma świetnego specjalistę w klinice 'takiej i takiej' i jeśli się zdecyduję, to żebym się powołała na jednego, drugiego, czy też trzeciego. Pamiętam, że kiedyś (pierwszy raz w życiu) zaczęłam mocno krwawić w środku cyklu, na co pani doktor powiedziała, że przecież takie rzeczy się zdarzają, sytuacja powtórzyła się za 2 miesiące i też nie widziała w tym problemu. Innym razem miałam jakieś pytanie, czy też wątpliwość, która nie mogła zaczekać do wizyty, pozwoliłam więc sobie zadzwonić do jednego pana doktora - oczywiście nie odebrał, nie odpisał na smsa, a jak napisałam maila to otrzymałam odpowiedź 'trochę wiary w medycynę' i moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Postanowiłam pojechać na ostatnią wizytę, na której pan doktor był przemiły, ponownie polecał 'swojego specjalistę' od niepłodności, nie zbadał mnie nawet, skasował 160 zł, a konkretów dalej nie było. Powiedziałam sobie wtedy, że już więcej nie pójdę do 'zwykłego' ginekologa i czas rozejrzeć za specjalistą z prawdziwego zdarzenia, znalazłam takiego i od stycznia jestem jego pacjentką. Nie płacę więcej, bo wychodzi na to samo, ale dopiero teraz widzę, że ktoś się interesuje moim losem, szuka alternatywy, nie wyrokuje, że tylko i wyłącznie in vitro w moim przypadku zda egzamin. Pan doktor nakazał spróbować zachodzić w ciążę 'prawie' naturalnie, prawie - bo tylko z małym wspomaganiem. Jeśli w tym cyklu się nie udało, to dopiero w kolejnym robię inseminację, do której podobno nasienie mojego lubego jest wystarczające, zdziwiony był, że lekarze mówią tylko o in vitro.
Dla mnie osobiście nie było ogromnym problemem, że moje hormony nie są w idealnym stanie, że nasienie męża jest gorszej jakości, czy że występują jakieś inne przeciwności, największym problemem był brak kompetentnego lekarza, który byłby w stanie zdiagnozować problem i pomóc w jego rozwiązaniu, a nie specjalizować się tylko w prowadzeniu ciąż bezproblemowych, bo ja akurat takiego lekarza nie potrzebuję.
Olka, nie wiem do jakiego lekarza chodzisz, ale skoro przez tak długi okres czasu nie był w stanie wykryć tego, że masz endometriozę, to może nie jest on do końca kompetentny... nie chcę Ci nic doradzać, ale ja chyba nie miałabym już zaufania do takiego specjalisty
-
Akurat do tego chodzę od sierpnia, miałam już HSG, stymulację CLO po której się to wstrętne COŚ zaostrzyło i ostatnio mi powiedział, że wdział endometriozę wcześniej ale tylko malutkie ogniwo więc nie chciał stresować.. Z jednej str. jestem zła bo skoro jest punkt który widać to logiczne że może być więcej takich których nie widać, ale z drugiej str. HSG zrobił mi w szpitalu na NFZ praktycznie od razu jak do niego przyszłam, a laparoskopie chce robić w nast. mies. Dobre jest to że ma chody w szpitalu i od razu swoje pacjentki bierze z marszu na badania bezpłatne i ze stałych pacjentek tak strasznie nie zdziera, nawet się nie zapisuję na wizyty tylko chodzę jak potrzebuję i przyjmuje.. Ale i tak mam wrażenie że to wszystko się odbywa za wolno.. Jeszcze wczoraj mój odebrał wyniki badań, powtórnych i już totalna załamka. Odstawił papierosy, alkohol, bierze wspomagacze i z 9% prawidłowych plemników nagle zrobiło się 4% Ręce opadają Czy kiedyś w końcu dostanę jakieś dobre wiadomości??
Wiadomość wyedytowana przez autora: 2 kwietnia 2014, 10:53
-
Kochana, 4% to naprawdę nie jest źle! Serio. Ważna jest przecież także ilość i inne parametry (4% ze 100 milionów na przykład, to wielka armia!).
U nas było na początku 1,67%. Do tego WSZYSTKIE parametry poniżej normy - fatalna ilość, koncentracja i ruchliwość. A mąż nigdy nie palił, nie używał sterydów, nie miał kontaktu z żadnymi szkodliwymi substancjami,oboje zdrowo się odżywiamy.
Po suplementach wyniki podskoczyły nam do 5% morfologia (jak zobaczyłam wynik, to z radości kopałam siępiętami po tyłku), ilość i koncentracja do mniej więcej dolnych granic norm, dalej pracujemy nad ruchliwością.
Podjarana taką poprawą byłam przekonana, że w końcu zaciążymy. No bo z 1,67% do 5%, to naprawdę niezły skok.
Teraz, przystępując w sobotę do 3 IUI już nie mam tej wiary. No bo skoro tyle par z o niebo lepszymi wynikami nie zaciąża...
Dobra, nie smęcę, wracam do roboty ku chwale Ojczyzny.
-
Olka, ja wyników tego drugiego badania nasienia nie traktowałabym jako wyrok, bo akurat może organizm Twojego męża w czasie badania był osłabiony, albo w jakiś sposób zanieczyścił się materiał poddany badaniu. W pierwszym badaniu wyszło 9 % (to 3 x więcej niż u nas), odstawienie alkoholu, papierosów i zdrowa dieta na pewno nie pogorszyły tego stanu, musiał być jakiś inny czynnik, może laboratoryjny błąd, albo stan zapalny. Powtórzcie badanie za jakiś czas i nie podłamujcie się tym drugim wynikiem. Pozostałe parametry nasienia są w porządku? Mój lekarz powiedział, że morfologia na poziomie 4%, przy pozostałych wynikach w normie daje duże szanse na naturalne poczęcie dziecka i nakazał mi przestać się przejmować. Dużo par zachodzi w ciążę przy bardzo słabych parametrach nasienia, nawet nie wiedząc, że coś może być nie tak, bo komu przyszłoby do głowy badać nasienie przed zaczęciem starań.
Wiem, że bez sensu jest pisanie o tym, żebyś się nie podłamywała, bo wiem, jak przeżywa się każdy nieprawidłowy wynik badania, ale zdaję sobie też sprawę, że zamartwianie się w niczym nie pomaga, a mimo to martwię się bardzo, pewnie tak jak Ty teraz
Wspieram Cię bardzo... -
nick nieaktualnyolka30 wrote:Tak ja się streszczam od 29 urodzin, a w zasadzie troszkę wcześniej.. A w tym roku jakby nie było przeleci 32 Ze swoimi problemami bólowymi łażę po ginach w zasadzie od kiedy poznałam mojego M, bo sam mnie namawiał i teraz mnie cholera bierze jak myślę o 8 zmarnowanych latach kiedy być może dało się to wszystko jeszcze zatrzymać Diagnoza diagnozą, dopiero po laparo się okaże który mam stopień zaawansowania, niestety w zależności od zaawansowania laparo zwiększa szanse, albo niestety nie..
Dziś mam napady smutku na przemian z takimi napadami złości, że mocno się musiałam gryźć w język żeby w pracy nie nawrzucać wszystkim co o nich myślę.. Ciekawe jak długo tak ujadę.. Skończy się tym, że w końcu wylecę, tylko się zastanawiam czy aby na pewno byłoby mi przykro z tego powodu..olka30 lubi tę wiadomość
-
nick nieaktualny
-
nick nieaktualnyXYZ a co zastosowaliscie na poprawę nasienia? Mój ma 2% mirfologi, w kwietniu powtarza badania. Ciekawe jakie beda wyniki...
Ja wczoraj bylam na wizycie, czekam na @ i mozemy się starac
Jak ja was rozumiem i nawet nie wiem jak pocieszyć... Fajnie by bylo tak zajść w ciaze mimo to czy mimo tamto...mimo wszystko