Dziewczyny z rocznika '82 starające się o pierwsze dziecko
-
WIADOMOŚĆ
-
Wiecie co, a ja ostatnio p...lę, piję i jem na co mam ochotę po owulacji. I tak ciągle się nie udaje. Poza tym zdaje się, że dopiero po zagnieżdżeniu można zaszkodzić zarodkowi - a po zagnieżdżeniu test powinien być pozytywny.Skoro zatem każdy cholerny test pokazuje u mnie tylko jedną krechę, to znaczy, że mogę jeść, pić i korzystać z życia Zresztą, nie jestem jakimś strasznym pijakiem - ot, trochę winka od czasu do czasu (piwo u nas w domu jest zakazane z uwagi na męża i jego nasienie).
A propos zarodków, jutro trzymajcie za mnie proszę kciuki, bo podchodzę do trzeciej inseminacji. No i próbuję sobie teraz wmawiać, że w końcu kiedyś musi mi się coś udać...
Wczoraj z tej okazji zrobiłam sobie w sumie trzy zastrzyki. Stwierdzam, że z miesiąca na miesiąc idzie mi to coraz lepiej
-
Dziękuję pięknie w imieniu swoim i swoich pęcherzyków
żeby tak z tych pęcherzyków raczył się wyprodukować chociaż jeden zarodek...
No to za dwa tygodnie ja zrewanżuję się kciukami
Nie wiem na ile to prawda, ale podobno wśród alkoholi to właśnie piwo ma szczególnie negatywny wpływ i że lepiej wypić lampkę wina.
Dlatego na wszelki wypadek dopisałam piwo do listy rzeczy zakazanych.
Mąż już się nawet przyzwyczaił, chociaż na początku wzdychał za swoim "Pilznerkiem".
-
nick nieaktualnyLenuś – ja się już przestałam tym przejmować… piję mało alko, więc nie mam z tym problemu… a ćwiczę 2-3 razy w tygodniu (biegam na orbiteku) i też nie patrzę czy jest przed owu czy po owu. Jedyne z czego zrezygnowałam, to z pływania na basenie, bo łapałam cały czas infekcje pochwy.
XYZ – trzymam kciuki&&&&&
Mój tez pije piwo… ale zobaczymy jak to będzie z jego nasionkami po ponownym badaniu… jak nadal kiepsko, to ma mieć wizytę u androloga i jego właśnie ma się zapytać jak to jest z tym piwkiem
Witam wszystkie i życzę miłego dnia
-
Lenuś wrote:Pogoda super, w związku z powyższym idę dzisiaj biegać bez wyrzutów sumienia, że coś się może stać z ciążą, której nie ma.
Czy Wy też się nakręcacie w ten sposób (np. nie ćwiczycie intensywnie, nie pijecie alkoholu po owulacji), czy tylko ze mną coś jest nie halo?
Dokładnie tak samo...przestałam ćwiczyć na rowerku bo podobno wstrząsy szkodzą...a jak pije alko to tylko zaraz po okresie..i co..właśnie kolejna @ sie konczy...w środe na 13 jestem umowiona do lekarza bo chciałam zrobić monitoring w zwiazku z PCOS...i juz wiem ze bedzie problem żeby sie urwać z pracy..masakra ;/ -
Witajcie Kochane, dziękuję serdecznie za kciuki! Melduję, ze jestem już po. Pęcherzyk w lewym jajniku już pękł, w prawym jest nadal jeden duży niepęknięty (i 2 małe, na które nie ma co liczyć).
Po raz kolejny zrobiłam wszystko, co tylko było w zasięgu moich możliwości i teraz pozostaje mi tylko czekanie, czekanie, czekanie... W między czasie może jeszcze jakiś profilaktyczny seksik dziś wieczorem albo jutro rano
Lecę zrobić sobie kawę i spożyć razem z czekoladową muffinką. A co, zasłużyłam na małą nagrodęolka30, cafe, Lenuś lubią tę wiadomość
-
Hehe, mam nadzieję, że do spotkania doszło
Niestety, jutro czeka mnie kolejny monitoring, bo pękło tylko jedno jajo i gin musi zobaczyć, co się stało z drugim i czy przypadkiem nie zrobi się z niego torbiel...
Fuck.
W robocie już ciągłe docinki o to moje znikanie co drugi dzień.Dzisiaj też głupkowate uśmieszki i pytania: "to kiedy następna wizyta u lekarza?" albo: "na co ty się tak leczysz, wyglądasz całkiem zdrowo?".
Mam ochotę odpowiedzieć, że na głowę, bo mam schozofrenię paranoidalną z manią prześladowczą i że jeśli nie dostanę swojej dziennej dawki leków, to dostaję ataków szału.
Mój mądry mąż za to wymyślił: "Powiedz im, że jesteś w ciąży, to się odczepią".
-
To jest w tym całym staraniu najgorsze To wymyślanie czemu musisz brać wolne, tłumaczenie się, wymyślanie powodów nieobecności Ja mam stresa od kiedy się dowiedziałam o laparoskopii, co mam powiedzieć na 4 dni szpitala i miesięczne zwolnienie?? Wytłumaczyłabym się wyrostkiem, ale się kiedyś pochwaliłam że nie mam i co tu teraz wymyślić?? Wkurza mnie to, że ze wszystkiego się trzeba w pracy tłumaczyć. Do cholery to jest moje życie osobiste, w dodatku jakby nie było intymne i nic nikomu do tego
-
U mnie niestety ani szefostwo, ani koledzy do dyskretnych nie należą.
Taki plotkarski grajdołek, gdzie ludzie ciągle tylko dociekają kto, z kim, kiedy i dlaczego.
Wystarczy powiedzieć, że boli mnie głowa, a zaraz słychać komentarze typu: "Mnie w pierwszej ciąży też bolała".
A szefowa ostatnio mnie złapała na korytarzu i zaczęła wypytywać, co to sięostatnio działo, że taka smutna chodziłam - czy przypadkiem nie jakieś problemy osobiste.
Normalnie rzygać się chce
-
No szefowe u mnie to są identyczne, do tego stopnia, że oczywiście na zakładzie 1/4 osób zatrudnionych to jakaś ich rodzina, a jak któryś zachoruje to zaraz wiemy, że go np. odbyt boli.. Tak, że dyskrecja gwarantowana.. Szefy są lepsze, ale nie da się tylko im powiedzieć.. Tak że mam dylemat..